Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

>Dla mnie te IRCowe wersje w ogóle nie wydają się grywalne
Wejdź na kanał, zagraj kilka edycji, oceń - ostrzegam jednak, że zapewne zatracisz entuzjazm do forumowej odmiany gry ;P

Dnia 10.05.2008 o 02:22, rob006 napisał:

Bo rozegrać jest ją trudniej, potrzeba więcej graczy (których ostatnio coś brakowało),
a MG ma o wiele więcej roboty. Nikt nikomu na siłę nie każe grać w ktulu (przynajmniej
na razie :D) i wychodząc z założenia, że próba przeniesienia i spopularyzowania jakiejś
gry na forum, to od razu wpychanie jej na silę, to pewnie nie gralibyśmy tu w mafię,
tylko umawiali się na partyjki warcabów na kurniku, bo po co na siłę wpychać mafię na
forum ;]

Ktulu na forum większego sensu nie ma, głównie ze względu na wszechobecne wyjawianie swoich ról przez graczy (zabronienie tego mija się z celem) - po 2 dniach zazwyczaj wszystko jest już jasne. Czemu gra funkcjonuje na irc? Tam jest mniej czasu na myślenie, gracze niekiedy gubią się, więc "frakcyjni" mogą łatwiej ich wykiwać (choć zwycięstwo bandytów jest niemal niemożliwe :/) - gorzej jest, gdy cały skład miasta ma większe (ponad 5,6 rozgrywek) doświadczenie w grze, szanse na przegraną miasta są wtedy znikome.

Co do argumentu o dużej ilości graczy potrzebnej do FK - bzdura - w Ktulu na IRC gramy w 12-osobowym składzie i nie ma większego problemu z rozgrywką. Więc nie w tym rzecz - jak to Linux powiedział - gra nie przyjęła się na forum, tak jak nie przyjęłyby się sztabki Fiarota ;]

Wnioski: Ktulu na forum ssie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.05.2008 o 16:09, demrenfaris napisał:

>Dla mnie te IRCowe wersje w ogóle nie wydają się grywalne
Wejdź na kanał, zagraj kilka edycji, oceń - ostrzegam jednak, że zapewne zatracisz entuzjazm
do forumowej odmiany gry ;P

Jestem uczulony na IRC, więc to raczej mi nie grozi. ;) Poza tym czytałem kilka logów, i po prostu to nie dla mnie - taki spontan gdzie więcej zależy od szczęścia i intuicji niż myślenia i dedukcji. ;)

Dnia 10.05.2008 o 16:09, demrenfaris napisał:

Ktulu na forum większego sensu nie ma, głównie ze względu na wszechobecne wyjawianie
swoich ról przez graczy (zabronienie tego mija się z celem) - po 2 dniach zazwyczaj wszystko
jest już jasne.

Grałem raz w "kukowe" ktulu i jakoś tego nie zauważyłem. Gra była dość emocjonująca, może dlatego że byłem bandytą :), a jedyne do czego mam zastrzeżenia to zepsucie końcówki jakie zaserwowało nam ufo praktycznie wyjaśniając grę. Gdybym jednak to ja był w tej frakcji, na pewno bym na to nie pozwolił, więc to zależy od graczy, po 3-4 edycjach trudno, aby coś było perfekcyjne. Po pewnym czasie ludzie zrozumieją, że wyjawiając swoją rolę ułatwiają sobie zwycięstwo, ale także zabijają grę.

Dnia 10.05.2008 o 16:09, demrenfaris napisał:

Co do argumentu o dużej ilości graczy potrzebnej do FK - bzdura - w Ktulu na IRC gramy
w 12-osobowym składzie i nie ma większego problemu z rozgrywką.

Forum to nie IRC, tu w takim składzie gra trwałaby max 2-3 dni. ;) A w sztabki Fiarota chętnie zobaczyłbym na forum, tak z czystej ciekawości :P

Dnia 10.05.2008 o 16:09, demrenfaris napisał:

Wnioski: Ktulu na forum ssie :P

Twoje wnioski ssą ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Otóż w tym momencie zamykam zapisy do FM a jutro podam listę, regulamin i post wprowadzający :) Pierwszy mord na życzenie jutro bądź w poniedziałek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli zagram (tj. jeśli przejdę selekcję) to byłbym za mordem już jutro. Szkoda marnować cały dzień na fabularkę, lepiej szybciej rozkręcić grę. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niestety z powodu wyniknięcia nieprzewidywalnych (jak zwykle) spraw związanych ze szkołą (bo te są sawsze nieprzewidywalne) muszę się wycofać z edycji, być może zagram w kolejnej. Tą postaram się regularnie śledzić w miarę możliwości jako że nistety nie będę mógł się udzielać.

Przepraszam MG za kłopoty :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Póki się jeszcze edycja nie zaczęła (i o ile przejdę selekcję :P:P:P) - zamawiam sobie immunitet na nieobecność w środę 15.05.
O ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.05.2008 o 21:36, dawidos170 napisał:

Otóż w tym momencie zamykam zapisy do FM a jutro podam listę, regulamin i post wprowadzający
:) Pierwszy mord na życzenie jutro bądź w poniedziałek.


Wiesz, mamy 16 graczy, jeśli w tej ilości byśmy grali to jestem za mordem dziś. Wszystko też zależy od tego o której edycja się rozpocznie. I od tego czy przejdę selekcje xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Regulamin edycji 94(142) MG - Dawidos170

1. Graczy jest 14, mafiosów dwóch, katani jeden.

2. Mafia zabija po raz pierwszy już 11 maja 2008 roku, a lincz odbywa się w poniedziałek 12 maja. Tego samego dnia Katani po raz pierwszy sprawdza.

3.
Lincz - do 21.45
Funkcyjni - do 22.00
Post - ok.22.15


4. Gdy w głosowaniu będzie remis, obydwaj gracze giną, w przypadku gdy remis dotyczy 3, lub więcej osób, MG losuje ofiarę.

5. Brak głosu = autolincz i ostrzeżenie
2x Brak głosu = wypad z edycji

6. Głosowanie odbywa się na forum. Brak głosu patrz punkt 5.

7. Kontakt do MG to gg: 6181796 mail : dawidos170@op.pl

8. W czasie trwania edycji NIE MOŻNA w żaden sposób porozumiewać się z innymi graczami (czyt. rozmawiać o grze), chyba że jest się w mafii i porozumiewa się z innym mafiozem. W przypadku ujawnienia takiego procederu --> Wykopanie z edycji

9. W czasie trwania gry gracze którzy nie biorą w niej udziału, bądź zostali wyeliminowani, nie mają prawa w jakikolwiek sposób komentować gry na forum.

10. Zabrania się edycji postów. Wiadomo jakie są tego konsekwencje:)

11. Piszemy tylko i wyłącznie posty związane z grą. Offtopy będą tępione.

12. Lista Graczy:
1. rob006
2. VBone
3. deih
4. Invin
5. Alexei Kaumanavardze
6. demrenfaris
7. Sam Fisher
8. Earthshaker
9. windows00
10. Donki
11. Avalon
12. Pablo Querte
13. LifaR
14. Fiarot

Posłużyłem się regulaminem Alexeia (akurat jest akutalny to po co się męczyć ;) Gramy w 14 bo 16 osób wprowadziłoby zamęt. By nie było nieporozumień – odpadł lordlolek za wyczyny,które miały miejsce w poprzedniej edycji ( czytaj sugerowałem się postem Fiarota ) oraz Aldarion gdyż niestety nie kojarzę go natomiast z resztą miałem przyjemność grać czy to w FM bądź w IM – przykro mi bardzo – nie gniewaj się na MG ( debiutuję ;) )


Zaraz post fabularny ( nie spodziewać się cudów – nie jestem pisarz ani poeta ;) ) Odnośnie klimatu – Fiarot zasugerował się otoczeniem natomiast charakter raczej nie Potterowy a Tolkienowy z Władcy Pierścienie – fabuła ma być mroczna i tajemnicza wzorowana jest tylko na opowieści HP. A więc żadnej nauki czarów itp. :P Lincze do 21:45 a funkcyjni do 22, gdyż nie gwarantuję,że potem będę miał możliwość napisania posta. To chyba na tylę – życzę miłej edycji oraz grania :)

MG prosi o kontakt wszystkich graczy oprócz Fiarota,Demrenfarisa,deiha oraz Sama. Gdyż ich gg posiadam. Resztę proszę o kontakt tak bym mógł przydzielić role.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok. A więc tak - udało mi się zebrać większość i rozlosowałem role. Ci którzy nie dostali ode mnie wiadomości są mieszkańcami. A więc teraz czas na początek edycji. Oto post wprowadzający ( produkowałem się jak mogłem ) :

11 maja 1430 roku. Pamiętna data. 14 śmiałków postanowiło wkorczyć do mrocznego zamku Dunnterr Fall w północnej Szkocji, zamku należy dodać, otoczonego zewsząd łańcuchem Gór Smoczych zawdzięczając swoją nazwę nie bez powodu. Góry te to największe siedlisko czarnych smoków w Europie. Dodatkowo kotlina otaczająca Dunnterr Fall jest niezbyt przyjazna dla okolicznych przybłędów szukających schronienia. To nawiedzana przez chmury i gromym,zarośnięta starymi drzewami okolica gdzie próżno szukać ciepła. Stale utrzymująca się niska temperatura gasi nawet największe ogniska. A wszystko to dzięki bądź dla większości świata przez władcę Dunnterr Fall – Samron – Czarny Lord to najpotężniejszy z magów mrocznej strony. Jego pojawienie się budzi grozę w każdym miejscu i o każdym czasie. Moc jaką zawładnął pozwala mu kontrolować wszystko i wszystkich jeśli taka jego wola. Drżący świat nie jest w stanie mu się przeciwstawić. Tylko garść osób – magów jasnej strony – należących do Zakonu Płonącej Róży przeciwstawia się codziennie zwolenniką Lorda. Otoczony grupą zaufanych ludzi – Slytów – oraz swoimi zwolennikami codziennie sieje teror na świecie skupiając swoje siły szczególnie na Europie. Władze Zakonu – zdesperowane – postanowiły zebrać grupę śmiałków,która uda się do Dunnterr Fall i rozprawi się z Samronem. By go pokonać potrzebnych jest co najmniej dwóch lub trzech magów. Dlaczego więc wysłanych zostało 14 ? Gdyż władze chcą mieć stuprocentową pewność co do śmierci Czarnego Lorda. Śmiałkowie wybrani zostali z elity magów jasnej strony. Środkiem transportu miały być miotły. Śmiałkowie nie znali się. Wybrani zostali przez komisję. Spotkać się mieli dopiero kilka kilometrów przed kotliną. Ich zadaniem tam miało być dostanie się do komnaty Samrona. Niestety nikt nie wiedział gdzie ona się znajduje – musieli więc zwiedzić budowlę. Zamek zbudowany był z wielu korytarzy i komnat, posiadając cztery wieże osadzone zgodnie z różą wiatrów w stronę czterech stron świata. Nie wiedzieli czego się spodziewać. Wiedzieli tylko,że mają się spotkać 11 maja i ma ich być 14. Nie wiedzieli jednak,że Czarny Lord dowiedział się o tym planie. Kazał dwóm Slytom udać się zamiast dwóch jasnych magów. Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Tylko Slytowie się znali a ich zadanie było jedno – wybić jasnych magów zanim Ci osiągną cel – komnatę Czarnego Lorda. By nie zostać zdemaskowanym postanowli dokonywać tego w ciągu nocy. Jednak ostatkiem sił jednemu z jasnych magów,którzy zostali napadnięci przez Slytów, udało się wysłać sowę z depeszą, że dwóch z wybrańców to zdrajcy. Dodatkowo przesłał pierścień przynależności pozwalający raz w ciągu doby, po zmierzchu gdy nikt nie patrzy, sprawdzić przynależność danego maga. Wiedzę tą posiadacz pierścienia może zachować dla siebie bądź ujawnić w ciągu dnia. Gdy zostanie jednak trafiony śmiertelnym płomieniem Slytów jego wiedza przepada. A więc historii bieg czas nadać...

Ahh - gdy coś niejasne proszę kontaktować się z MG. Miłej gry i powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Towarzysze! - krzyknął Alexei z dalekiego wschodu - czy to nie o tym szczycie mówiła nam komisja... Zaraz, to miało być na wschód stąd. Zresztą, dzisiaj strasznie wieje, boję sie że kapelusz zgubię, może rozbijemy obóz i poczekamy do jutra??

Alexei znany był na całym świecie z jednego osiągnięcia. W dziedzinie transformacji nie miał sobie równych. Potrafił, niczym mityczny Joshua, z jednej bułki zrobić 500, a jego łóżko aktualnie przybrało formę sowy, która słusznie podążała za swoim panem (tak samo jak jego dom, który spoczywał w Torbie w formie myszy). Alexei był wygodnisiem i nie ukrywał swego niezadowolenia, że nie może zabrać ze sobą, swojego pałacyku, ale rozumiał wymogi dyskrecji. Zresztą, był przekonany że ich wróg cały czas wie, gdzie są. Póki co jednak, myślał o tym, żeby jak najszybciej osłonić się przed zimnem. Miał już dosyć mrozu i bolących go kości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nie kapelusz tu najważniejszy przyjacielu! Musimy pozbyć się tego czarnoksiężnika, Samrona czy jak on tam miał. Potem będzie czas na wygody, sławę i przyjemności, teraz kolej na niewygody i przeciwieństwa losu. Jednakże gdy pokonamy te przeciwieństwa czeka nas to czego każdy w głebi serca chce!!! Słyszałem natomiast, że ci przeklęci Slytowie zarżnęli dwóch magów i teraz są wśród nas, ukrywają się i chcą nas dopaść, musimy ich zlikwidować, i to szybko, jeśli jeszcze chcemy dożyć wiosny...

Avalon wsparł się na swym kiju - na szczycie którego był osadzony kryształ, który on sam niegdyś znalazł - i szczelniej okrył się szarym płaszczem. Mag rozwinął swoje polowe łoże i spoczął, ale nie mógł spać, rozmyślał jeno o ich misji, domyślał się czemu wysłano ich czternastu, sądzi się zapewne, że Samron jest tak potężny, że trójka magów nie wystarczy by go pokonać, trzeba być realistą, mieli szanse pół na pół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fix Matta był chuyożółwiem (czytaj Czujorzułwiem) - chuyożółwie charakteryzowały się wielką podatnością na magię, a dzięki dobrej tresurze mogły się stać naprawdę potężnymi czarownikami. Fix specjalizował się w magii społecznej - przeprowadzał aborcje, leczył bezpłodność (pomagając kobietom zajść w ciążę).

W środowisku chuyożółwi nie czuł się najlepiej, toteż szybko wybył z Bractwa Tresowanych Rzułwi i udał się na zlot czarownic w Melbern, gdzie poznał działaczy największego ugrupowania magicznego, Zakonu Płonącego Chuyosuonia. Mniejszy oddział zakonu - bractwo Płonącej Róży było w potrzebie, a jako że można było nieźle zarobić (prezerwatywy, nawet te robione z wnętrzności ludzkich, kosztowały niemało), Fix wpisał się na listę chętnych niezwłocznie. Był jednak problem - selekcja chętnych była ostra. Na szczęście ostra była również czarownica Wibropejcza, nimfomanka spragniona odmiany po odbyciu stosunków z połową królestwa. Chuyożółw był idealnym partnerem - (trzeba bowiem wiedzieć, że zwierzę to porusza się na 4 "łapach", które są w rzeczywistości ich organami rozpłodowymi) puściła się z nim, zapewniając chuyożółwiowi przejście selekcji.

Po dotarciu na miejsce Matta wyszedł ze swego chitynowego pancerza.

Widzę, że cała elita magów zebrała się w tym miejscu. Żadnej magiczki, wa''kur. Dobrze, że jestem bi, pomyślał, po czym poszedł się odlać.

-Towarzysze! - krzyknął Alexei z dalekiego wschodu - czy to nie o tym szczycie mówiła nam komisja... Zaraz, to miało być na wschód stąd. Zresztą, dzisiaj strasznie wieje, boję sie że kapelusz zgubię, może rozbijemy obóz i poczekamy do jutra?? - usłyszał, po czym przeszedł do działania
- Co wuaździczel tak ponentnego guosu... - jego akcent nie był wybitny - Zresztom, pal liho grem wstempnom, czy hciaubyź siem zabawidź?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Samron... Bah! Szybko się z nim rozprawimy i będzie spokój! - Tak rzekł stary, brodaty mag w brązowych szatach. Na imię miał Earthus

Earthus z Arabii specjalizował się w magii ziemi. Był jednym z najlepszych w tej dziedzinie. Jego cała wiedza opierała się na ciągłym zgłębianiu arkan jednego z żywiołów. Kochał potęgę wzburzonej ziemi, trzęsienia, osuwisk. Musiał przerwać ważne badania nad ziemskimi minerałami, aby wspomóc Zakon Płonącej Róży. Był to jego obowiązek jako czarodzieja. Uznał, że Dunnterr Fal będzie ciekawym miejscem na zbadanie tamtejszej warstwy skorupy ziemskiej i z większą ochotą wyleciał na swojej miotle na miejsce spotkania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czy to, co widzimy, jest prawdą, czy jeno mistyfikacją?

Różnokolorowe liście unosiły się na wietrze, wykonując swój tajemny taniec. Żółty z zielonym kręciły sprawne piruety, czerwony prowadził pomarańczowego w zmysłowym tangu, a stary i pomarszczony brązowy ruszał ogonkiem nie gorzej niż zgrabne dziewki z Edynburga nóżkami.
Po chwili jednak korowód tancerzy rozpadł się, a na jego miejsce wskoczyły trzy latające gałki oczne. Przyglądały się wszystkiemu wokół, jakby próbowały pojąć świat za pomocą jednego tylko zmysłu...
Nie minął nawet jeden obrót klepsydry, a trójkę maleńkich obserwatorów zastąpił postawny humanoid, dzierżący w rękach niewiarygodnych wręcz rozmiarów miecz.
Spojrzenie przybysza spoczęło na zmarzniętym Alexeiu. Mag jednak nie był tego świadom.
Nagle stworzenie uniosło swoją potworną broń i opuściło ją na głowę biednego Alexeia.
Ostrze opadało powoli.
Świst powietrza zaalarmował zziębniętego maga, jednak na jakąkolwiek reakcję było już za późno. Śmierć znajdowała się jeno łokieć od jego przestraszonych oczu.
Oczu, które Alexei odruchowo zamknął.
Minęła chwila, która chwilą się z pewnością wydawała. Nie dla maga ze wschodu.
I po tej właśnie chwili, Alexei usłyszał swój ciężki oddech. Żył więc!
Odetchnął raz, drugi, trzeci, szukając potwierdzenia. Nie zginął!
Podniósł leciutko powieki, oczekując bardzo nieprzyjemnego widoku. Ujrzał jednakże szeroko uśmiechniętą gębę jednego ze swoich współtowarzyszy.

- Alexeiu, po cóż ten strach!
Myślałem, żeś większy chwat!
Jednak zawiodłem się srodze,
gdyż złoto Ci cieknie po nodze.

Te słowa wypowiedział Vedrin Bone, jeden z najbardziej niedocenianych magów zakonu.

- Znasz mnie przecież nie od dziś,
wiesz, że krzywdy nie zrobię,
moje iluzje mogą pomóc Ci,
a nie położyć w płytkim grobie.

Bone był ekspertem od iluzji wszelakich. Sprawiał, iż otaczający go ludzie widzieli to, czego tak naprawdę nie było. Oczywiście jego twory nie były doskonałe - mogły wydawać dźwięki i przemieszczać się, jednakże jakakolwiek interakcja z ciałem materialnym nie wchodziła w grę.
Bone uwielbiał także poezję. Legenda krążąca po zakonie głosi, że przeczytał tak wiele tomików, iż w końcu odszedł od zmysłów i zaczął porozumiewać się wyłącznie za pomocą wymyślanych na poczekaniu rymowanek.
Lubił także grać w karty.
Nie, nie oszukiwał.

- Och, moja droga lisiczko,
co tam u Ciebie, w porządku?
Dobrze się czujesz, samiczko,
Po dokonaniu swego obrządku?

Lisica pokręciła współczująco głowa, słysząc ten niezdarnie sklecony wierszyk. Była chowańcem Bone''a, choć czasami miał go szczerze dość. Jednak po pewnym czasie zdołała odkryć jakieś zalety swego pana - na przykład nie śmierdział alkoholem, gdyż, w odróżnieniu od stanowczej większości magów, był abstynentem. Zwierzę spojrzało jeszcze raz swemu panu w oczy (Czy on kiedyś zmądrzeje?) i skoczyło mu na ręce.

- Przepraszam raz jeszcze, Alexeiu,
za ten głupi, niepotrzebny żart,
może któryś z was, magów i czarodziejów,
miałby ochotę na partyjkę kart?

Życie jest iluzją. Patrzcie uważnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Herman Donkowicz spoglądał posępnie na swoich nowych towarzyszy. Już nie raz nie dwa był wysyłany na podobne misje zwykle jednak działał sam, gdyż samemu łatwiej zachować dyskrecję. Tym razem miał stanąć przeciw bardzo potężnemu magowi...magowi przeciw któremu wysłano czternastu innych magów. Już samo to może świadczyć o sile tego czarownika. Herman słyszał także o okrucieństwach jakich się dopuszczał Samron. Jego śmierć ucieszyłaby wielu ludzi. Właściwie to głównym celem Zakonu było wyeliminowanie tego złego maga. To także daje obraz tego, jak ważna była obecna misja czternastki śmiałków. Można by rzec, że od jej powodzenia zależy przyszłość Europy.
Herman był szczupłym Ukraińcem o czarnych długich do połowy pleców zapiętych w kitkę. Miał krzaczaste brwi które nadawały jego twarzy jakby trochję diabelskiego wyglądu. Za pewne dostał się do tej elitarnej grupy za sprawą jego zdolności rzucania zaklęć bez wypowiadania słów i używania różdżki mógł władać najpotęzniejszymi zaklęciami w absolutnej ciszy i bez jakichkolwiek gestów. Co prawda w ten sposób zużywał o wiele więcej energii, ale dawało to niewątpliwą przewagę nad przeciwnikiem. Nie groźne mu też było rozbrojenie czy coś w tym rodzaju. Znał się ponadto trochę na eliksirach i zwyczajach ludzi niemagicznych.
- Nie kapelusz tu najważniejszy przyjacielu! Musimy pozbyć się tego czarnoksiężnika, Samrona czy jak on tam miał...- dosłyszał Herman słowa jednego z towarzyszy i od razu zrodziły się w nim podejrzenia
Potem będzie czas na wygody, sławę i przyjemności, teraz kolej na niewygody i przeciwieństwa losu. Jednakże gdy pokonamy te przeciwieństwa czeka nas to czego każdy w głebi serca chce!!! Słyszałem natomiast, że ci przeklęci Slytowie zarżnęli dwóch magów i teraz są wśród nas, ukrywają się i chcą nas dopaść, musimy ich zlikwidować, i to szybko, jeśli jeszcze chcemy dożyć wiosny...- dokończył Avalon (bo tak miał na imię ów czarodziej, a wtedy Herman rzekł:
- Zadziwia mnie to, ze wysłali Pana na misję przeciw człowiekowi, którego imienia nawet Pan nie zna... Poza tym Samron jest okryty niemałą sławą za swoje wyczyny i zna go nawet najmniejsze dziecko w Europie. Ciekawi mnie natomiast skąd Pan wie, że wśród nas są zdrajcy? Widzę, ze zna Pan ich dokładną liczbę, interesujące... Nic jak na razie nie wskazywało na to, ze pałętają się tu jacyś Slytowie...- Herman dosłyszał także jak pewien starzec wyraża swoją pewność nad powodzeniem tej misji. Niby taki sędziwy, a lekceważy takiego wroga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A fuj, jak tu śmierdzi. I w dodatku jest tak zimno... Czy wiecie jak fatalny wpływ ma mróz na cerę? Magowie z salonów piękności każą sobie płacić krocie. Mam nadzieję, że dostaniemy jakąś rekompensatę za poniesione szkody podczas misji. A tak w ogóle to głodny jestem i mnie nogi bolą - może zatrzymamy się na dłużej, aaa? Coś Samrona tu nie widać, może go tu nie ma? Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby się wyprowadził - kto by chciał mieszkać na takim odludziu?...

Rob Hotter był największym lalusiem wśród magów (i nie tylko). Ta wyprawa miała zrobić z niego mężczyznę, ale czy zrobi? Tego nie wie nikt, ale u bukmachera jak dotąd nikt na to nie postawił... Nikt jednak nie wysłałby go na tą misję tylko po to, żeby zrobić z niego mężczyznę. Rob był też mistrzem w magii ognia. Żywioł różnie groźny, co praktyczny (ludzie (i nie tylko) dosłownie zabijali się o domowe ciasteczka Hottera). W dodatku jego moc była tym większa, im bardziej Rob się bał, więc przerażony mag potrafił unieszkodliwiać rzesze przeciwników siejąc śmierć i pożogę. Jednak w normalnych warunkach Rob był... pacyfistą i używał przemocy tylko w obronie własnej (ale jak już zacznie używać, lepiej nie być w pobliżu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Huh, jak mamy teraz znaleźć tą komnatę?

Przeciągnął się, oparł o laskę i zaczął myśleć. "Na razie to tylko możemy sobie pochodzić." - pomyślał i popatrzył po pozostałych magach. Nikt nie zachowywał się bardzo dziwnie, więc Invin dał spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sycylia, zamek Armanda, 6 maja 1430 roku

- Mistrzu! - do komnaty maga wpadł miejscowy wieśniak.
- Słucham. - odpowiedział spokojnie Fit poprawiając okulary na nosie.
- Slytowie! Znowu tu są!
- A niech ich! - wzburzył się Armando, energicznym ruchem wziął swoją różdżkę i ruszył za wieśniakiem.

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
godzinę później
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

- Podłe sługusy Samrona. - chrząknął Armando otwierając drzwi do swojego zamku po udanej walce. - Kiedy wreszcie uzmysłowią sobie, że dopóki ja tu jestem to oni tej ziemi nie zdobędą?
Faktycznie, był to już któryś kolejny atak Slytów na ową włoską mieścinę w tym roku, lecz po raz kolejny ludzie Czarnego Lorda musieli uznać wyższość tutejszego maga. Ostatnio Armando zamienił nieprzyjaciół w głazy, po czym wysłał je aż do podnóży Etny, teraz był nieco bardziej ''łaskawy'' i przeobraził ich jedynie w karaluchy... Powiedziałem łaskawy? No nie do końca, gdyż niedługo potem owady te miały kolejną ''potyczkę'' z miejscowym ptactwem - jak nietrudno się domyśleć również sromotnie przegraną.
- Mistrzu? - za Armandem pojawił się inny przedstawiciel tutejszej społeczności.
- Słucham. - mag odrzekł w jego kierunku równie spokojnie co wcześniej, gdy dostał informacje o przybyciu Slytów. Fit żył bowiem w znakomitej komitywie z miejscowym ludem - on zapewniał im ochronę oraz nierzadko pomagał w rozwiązywaniu różnego rodzaju problemów za pomocą magii, zaś w zamian zyskał szacunek oraz pewną część co sezonowych zbiorów.
- Mam list do Pana.
- Hmmm... Od Zakonu Płonącej Róży... Dziękuję.
Armando wziął ów papier do ręki, po czym zaznajomił się z jego treścią. Ucieszył się na wieść, że władze Zakonu postanowiły się uporać raz na zawsze z Samronem, a w dodatku potrzebują do tego jego pomocy. On sam nieraz marzył o tego typu pojedynku, lecz zdawał sobie sprawę, iż w bezpośrednim starciu sam na sam mógł jednak przegrać. Jego wiedza była olbrzymia, lecz Czarny Lord dysponował o wiele większą mocą. Jednak skoro do tej akcji zostało zaangażowanych aż 14 magów szanse powodzenia misji były całkiem spore. W związku z tym przed wyprawą poinstruował najbardziej bystrego z miejscowych o najskuteczniejszych zaklęciach w razie ewentualnego napadu Slytów i ruszył w drogę do zamku Dunnterr Fall.

* * * * *

Obozowisko przed zamkiem Dunnterr Fall, 11 maja 1430 roku

- Wreszcie. - rzekł Armando robiąc głęboki wdech. - Zamek Czarnego Lorda. Tak blisko, chociaż paradoksalnie wciąż tak daleko. W każdym razie bliżej niż kiedykolwiek. I dobrze, nadszedł czas na ostateczną batalię, strzeż się Samronie.
Fit przyjrzał się innym magom, z którymi przyszło mu walczyć z siłami zła. Trzeba przyznać, że bardzo ciekawa i zróżnicowana gromadka. Ale to dobrze, każdy będzie mógł się zapewne wykazać w odpowiednich okolicznościach. Tak myśląc Armando zdjął z pleców bagaż na kształt małego plecaka i wyjął z niego jeden z owoców przywieziony ze sobą prosto z Sycylii, a następnie począł się nim zajadać. Należy tutaj zaznaczyć, że miał on słabość na punkcie owych owoców. Może właśnie dlatego osiedlił się on właśnie na Sycylii zamiast gdzieś na równie gorącym Półwyspie Iberyjskim? Kto wie, w każdym razie warto posilić się nieco przed właściwą częścią ich misji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się