Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

[Devil --> Jak mógłbym zapomnieć =P]

-O sobie, hmm no cóż, zmierzam do Twierdzy Gnolli. Mam na pieńku z pewnym ich dowódcą. Ale nie będe wam teraz o tym mówił, nie czas i nie miejsce by mącić wam w głowach walką. Jesteście przecież na wakacjach, mogę opowiedzieć o pewnym człowieku. Mieszkał w Candelkeep, dość blisko nas. Ale zaraz co to, dalibyście rumu, już w gardle mi zasycha.
Po chwili gdy otrzymał rum i opróżnił kubek zaczął mówić dalej.
-No więc na czym skończyłem? Ahh no tak ledwo zacząłem. No to był sobie człowiek który mieszkał w Candelkeep, często podróżował znał wielu ludzi, elfów, krasnoludów. Z nie jednym żył w przyjaźni. Był też człowiek nieznanego mi pochodzenia. Ten prawie wcale nie podróżował i znał jedynie swojego brata. Ten pierwszy dowodząc karawaną podczas zagrożenia uciekła na koniu zabierając ze sobą wiele kosztowności. Drugi przypadkowo widząc tę sytuację podbiegł do herszta bandytów i dał mu sakiewkę kosztowności i dodał: "Jakby to było mało to weź mnie jako swego niewolnika, ale zostaw tych ludzi". I jak to jest możliwe że jeden człowiek zdradza przyjaciół, a drugi poświęca samego siebie by ocalić całkiem obce mu osoby?
Andrij nie usłyszał braw, nie dlatego że była to brzydka opowieść, ale dlatego że zamyśliła się. Zastanawiali się jak to jest możliwe.
-A co stało się z tym człowiekiem?
-Którym? -odparł elf
-Z obydwoma.
-Ten który uciekł natrafił na obóz bandytów, uciekał przed siebie, nie patrzym gdzie jedzie. Złodzieje najpierw zabrali mu wszystko co ma, potem przez jakiś czas trzymali jako zakładnika, a na końcu powiesli bo okazał się nie pożyteczny i z każdą dogodną sytuacją próbował uciec. Drugi człowiek nie trafił do niewoli, herszt był podobnie jak wy zdziwiony jego postawą. Wziął tylko klejnoty i odjechał.
-Andrij przyjacielu dlaczego nie zostałeś bardem? Przecież nie opowiadasz najgorzej. -powiedział Serafin
-Nie wiem, las opowiadał mi nie jedną piękną opowieść, ale główne dlatego że wolę tworzyć historię niż ją opowiadać.


Do obozu przybyły dwie po za Andrijem postacie. Elf nie tracąc czas podszedł do pierwszej z nich.
-Witaj, nazywam się Andrij.
-Oh, witaj, ja jestem hmm no po prostu witaj. -odparła zakapturzona postać. -Długo tu jesteście?
-Właściwie nie wiem, sam nie dawno tu przybyłem.
Andrij odszedł od jak to on go nazwał w swojej głowie Zakapturzonego i podszedł do drugiego nowo przybyłego.
-Niech Obad-Hai nad tobą czuwa przyjacielu.
-Ehh dzień dobry, mogę poznać twoje imię?
-Wybacz, od niedawna przebywam wśród ludzi, nazywają mnie Andrij. -Nagle Mediv usiadł na ramieniu łowcy. -Wreszcie jesteś bracie, gdzie się tyle podziewałeś, pewnie jesteś głodny. Mamy dwóch nowych przyjaciół, to jest....
-Jestem Dante.
-No właśnie Dante.- Elf wskazał ręką na Strażnika, a Mediv wyciągnął do niego skrzydło. -Skoro znamy już swoje imiona to może napijemy się razem rumu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z rozmowy z Zurrisiem nic nie wyszło. Bynajmiej nie dlatego że Kain nie miał na nia ochoty. Co to to nie. Poprostu przybycie kilku nowych osób skutecznie uniemozliwiło ta pogawędke. Maga zainteresowała postać w kapturze, która wyszła z chatki. Podniusł sie z chamaka. To juz chyba czas czas żeby odstawić ten rum na bok.... Taa dwa dni picia to wystarczający maraton. Podszedł najpierw do postaci w kapturze.
-Witaj zwą mnie Kain.
-Morgan, miło mi.
-Jeśli można spytać kim jesteś?
-Jestem ryczerzem Zakonu Sigmara.
Po tych słowach przez umysł Kaina przeleciała tylko jedna myśl Oho kolejnego paladyna nam tu brakowało, ciekawe co Mroczny na to? . Dalszą konwersacje przewały słowa Phila który prowadził kogoś nowego.
-Ten mag w podziurawionym ubraniu to Kain. Zapędy na szaleńca. Ten obok to Zurris. - Podeszli - Panowie, to Dante, prawdopodobnie, nasz nowy nabytek - spojrzał z uśmeichem na Kaina. Magowie uśmiechnęli się, a Phil z Dante ruszyli dalej - Ten Ciemniak, to Zaknefein vel Zak vel Mroczny vel Zamroczony, Czarny Strażnik, dalej nasi paladyni Gregor i Darkus, obok bard Marr, gnom oraz Furr niziołek. - rownież zamienili po kilka zdań - Tam leży Shan, mag.
Tważ maga wyrażała lekkie zdumienie. No tak jak zwykle nikt go nie rozumiał. No poza Zakiem. Jednak postanowił przywitać się jak tylko Phil zostawił nowego samego.
-Witaj jestem Kain, jak mogłeś się domyślić mag.
-Miło mi, mów mi Dante.
-Możesz jeszcze raz powiedzieć jakiego rodzaju szkolenie przechodzisz? Bo nie dosłyszałem.
-Już niedługo zostane Strażnikiem.- powiedział to z niejaką dumą, a Kain znowu miał niemiłe wrażenie że byt Panów z Ciemnej Strony Mocy będzie coraż cięższy. Cóż takie życie, zawsze pozostawały trucizny i sztylety, ale drużyna nie tolerowała takich metod. W każdym razie zapowiadalo się ciekawie. Nawet bardzo ciekawie.

[Phil ja ci dam szaleńca, może maniakalnego morderce ale nie szaleńca!!!!!!!!! :P:P:P:P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł czas by przedstawić się reszcie drużyny. Nawet ktoś taki jak Morgan miał jakieś poczucie honoru i dobrego wychowania. Tak więc wstał, poprawił szatę, założył swoją księgę na ramie i zbliżył się do reszty, która zebrała się przy jednym ognisku na czas posiłku. Zbliżając się wyraźnie słyszał, że nikt go nie słyszał.
Podczas zbliżania się miał okazję przyjrzeć się uważnie wszystkim mieszkańcom posiadłości. Był śród nich Elf i to nie jeden, nizołek a nawet krasnolud.
-Niech Sigmar Wam błogosławi dobrzy ludzie. - Morgan stanął tuż obok druida imieniem Marvolo. - Wybaczcie, że wcześniej nie przedstawiłem się ale trudy podróży wdały mi się we znaki.
Morgan usiadł tuż koło druida. Zręcznym ruchem ściągnął kaptur.
-Zwe się Morgan Sturnn. Rycerz Zakonu Srebrnego Młota, wierny sługa jedynego Boga Sigmara.
Ktoś zaproponował mu karafkę wina. Przyjął bez zastanowienia. Lubił wino, choć nie było nic lepszego niż piwo, wyrabiane przez braci zakonnych w twierdzy jego kapituły, Cytadeli Mohria.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zurris męczył się próbując zacerować chociaż kieszenie swej szaty aby nie wypadało z nich to co wkłada. W pewnym momencie wbił sobie igłę w palec aż do połowy jej długości, w tym momencie usłyszał prośbę Kaina
-Powiedz co tam słychać u Harpelów? Dalej prowadzą te swoje badania?
Zurris z pełnymi łez oczyma mrukną przeprosiny i z coraz większym wrzaskiem zaczął biegać po obozowisku, trzymając się za palec, z którego krew ciekła jak z kraniku w łaźniach Calimshanu. Po kilku minutach ze zdartym gardłem usiadł przy środkach leczniczych, parę osób z drużyny patrzyło ze zdziwieniem na niego, i złapał delikatnie za główkę igły. Zaciskając zęby wyrwał igłę z palca. Tego wieczoru na całym archipelagu wysp Moonshae było słychać nieziemsko straszny wrzask, porównywalny z wrzaskiem banshee. Do Zurris podszedł Marr wciąż zły z powodu straty instrumentu i z całej siły trzasnął Zurris w tył głowy
-Cicho mazgaju, to tylko małe skaleczenia a ty mi tu odstawiasz cyrk.-
Po czym wrócił do swojej baryłki rumu, a Zurris zaczął sobie obwiązywać palec bandażem.
.
.
.
Godzinę później Zurris ujrzał nowego człowieka, z wyglądu wojownika ale któż ich rozróżni, jedni to barbarzyńcy, którzy gardzą magią (głupcy), inni to paladyni, którzy wierzą w swoje bóstwa bezgranicznie i oddają dla nich życie (też dziwni) a inni to prawdziwi wojacy, obwieszeni magicznymi zbrojami, bronią zaklętą, z masą różnych magicznych sztuczek… TO są wojownicy. A ten na plaży w zbroi płytowej, na którą narzucił płaszcz wyglądał najprędzej jako paladyn. Ale dopiero gdy ściągnął płaszcz Zurris jękną, ten człowiek miał na napierśniku pozłacany znak swego bóstwa. Mag nigdy nie był przesadnie religijny, owszem wierzył, że istnieją i kierują losami Faerunu, ale nigdy nie oddawał im czci równej swemu życiu. Postanowił się jednak przywitać…
-Witaj paladynie, jestem Zurris, lubisz magie?
-witaj, po pierwsze NIE JESTEM PALADYNEM!!! Jestem rycerzem Zakonnym, a magia jak mi nie szkodzi to ujdzie.
-Ta nie paladyn ale rycerz zakonny, a czymże to się różni paladynie?
-Grrrrr- Morgan trząsł się w bezsilnej złości podczas krótkiej rozmowy z dośc wygadanym magiem.


[Hyh Agrah sory że wcześniej nie napisałem ale miałem kupe rzeczy na głowie, postaram się jutro nadrobić postem aha czy łaskawie możecie mojej ksywki nie przekręca nie pisze się Zarris a Zurris…
Dziękuje za uwagę]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było już sporo po południu. Słońce powoli dążyło ku zachodowi, a od morza bił przyjemny chłodny wiatr.
Dante zdążył już poznać większą część drużyny. Z uwagi na klimat jaki tu panował, zdjął górną część swojej zbroi i położył ją na piasku. Trzeba będzie ją trochę wypolerować, ale tym zajmę się jutro - pomyślał, kładąc obok miecze.
- Czy mógłbym dostać trochę rumu i coś na ząb ? - spytał nieśmiało Dante.
- Ależ oczywiście, nie krępuj się, jak na razie mamy wszystkiego pod dostatkiem. - odpowiedział Phil, podając nowemu przyjacielowi talerz i pełen kufel rumu.
- Wielkie dzięki. - odpowiedział. Nie jadł nic od wypłynięcia z kontynentu, więc jego głód był oczywisty.
Nie potrwało to długo, talerz Dantego był już pusty, a kufel opróżnił już dwa razy. Teraz siedział wpatrując się w niebo i rozmyślając co będzie dalej. Jego priorytetem na najbliższy czas było zdobycie klejnotu i stanie się pełnoprawnym Strażnikiem, ale starał się o tym jakoś nie myśleć. Jak na razie odpoczywał. Zachód słońca wyglądał przepięknie, a ostatnie jego promienie odbijały się od lekko falującej wody. Od strony lasu słychać było ćwierkot ptaków. Z tego błogiego stanu relaksu wyrwał go Andrij.
- Hej Dante, może opowiesz nam coś o sobie ... - zapytał elf. Ale chyba nie tylko jego ciekawiła historia przyszłego Strażnika.
- No dobrze, czemu by nie - odpowiedział. Wszyscy zaciekawieni, zbliżyli się do Dantego, tak aby móc usłyszeć jego historię.
- A więc urodziłem się w Loudwater, jest to małe miasteczko położone na południe od Wysokiego Lasu. W dwa lata po moich narodzinach, moja matka zapała na jakąś dziwną chorobę, której nikt nie był w stanie uleczyć. Ojciec prosił o pomoc nawet magów zajmujących się czarną magią. Nikt nie wiedział co to za choroba i jak można ją uleczyć. Po półtora roku od zarażenia moja matka zmarła. Nie miałem okazji bliżej ją poznać, jak zmarła miałem jeszcze niecałe cztery lata. Na szczęście miałem jeszcze ojca, który od tej pory musiał wychowywać mnie sam. Gdy podrosłem, ojciec często zabierał mnie na polowania do puszczy, znajdującej się na południe od miasta. Byliśmy bardzo ze sobą zżyci. Niestety pewnego razu, zapuściliśmy się bardziej w głąb lasu i napotkaliśmy tam grupkę gnolli. Ojciec, gdy ich zauważył, kazał mi jak najszybciej uciekać w stronę miasta, a sam przez przypadek został dostrzeżony, przez te bestie i przepłacił to życiem. Ja uciekałem ile miałem sił w nogach, ale szybko się zmęczyłem, a grupka gnolli już była za mną. Nagle, jakby z nikąd pojawił się pewien człowiek, który obronił mnie przed tymi potworami. Byłem wtedy pod wrażeniem jego umiejętności bojowych. Wziął mnie ze sobą, do Wysokiego Lasu. Jak się później okazało, mężczyzna ten był Strażnikiem. Zamieszkałem z elfami. Przez długi czas nie mogłem dojść do siebie, po stracie ojca. Miałem wtedy 10 lat. Byłem jednym z niewielu ludzi mieszkających w tym miejscu, więc rada elfów postanowiła, że przejdę szkolenie na Strażnika. Moje przygotowania do treningu zaczęły się gdy miałem jeszcze 12 lat. Podczas treningu, każdy, kto ma zostać strażnikiem, jest bardzo starannie przygotowywany pod względem fizycznym i psychicznym, aby mógł radzić sobie w różnorodnych, najczęściej srogich warunkach. Najważniejsze jest dla nas to, aby chronić potrzebujących, nie bacząc na przeszkody i niebezpieczeństwa. Dzięki temu, że większą część swojego życia spędziłem wśród elfów, jestem bardzo zżyty z naturą i posiadam umiejętności, jakie mają także elfy, jednak nikt inny oprócz nich nie potrafi rozwinąć do perfekcji i mistrzowsko się nimi posługiwać. Oprócz tego każdy Strażnik posiada pewnego rodzaju szósty zmysł, dzięki któremu potrafi wyczuć kryjące się w pobliżu niebezpieczeństwo. Niektórzy Strażnicy, potrafią kontaktować się ze zmarłymi, ale ja jeszcze nie próbowałem nawet uczyć się te zdolności. Więcej czasu poświęcałem na doskonalenie walki dwoma mieczami, chociaż do tej pory nie miałem zbyt wielu okazji, by używać obydwa na raz w starciu. Niedawno zostałem wysłany przez swojego mistrza tutaj, aby odnaleźć, pewien klejnot. Gdy uda mi się go zdobyć, to oficjalnie zostanę mianowany na Strażnika. No i to będzie już chyba tyle jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że moja historia się wam spodobała.
- Bardzo ciekawa - odparł Phil.
- Mam do ciebie jeszcze takie małe pytanie Dante. - rzekł Andrij.
- Tak, słucham cię ...
- Co to za runy masz wytatuowane na plecach, z tego co poznaję, są elfickie, ale nie mam pojęcia co oznaczają ?
- Te runy to nie jest zwykły tatuaż. Zostały one naniesione magią. Każdy Strażnik takie posiada. Pozwalają one zachować młodzieńczy wygląd i sprawność, aż do śmierci.
- To ile w takim razie masz lat ? - spytał, z zaciekawieniem elf.
- 26, dopiero kończę szkolenie Strażnika. - Odpowiedział Dante, poczym wszyscy wrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
Słońce już zachodziło za horyzont, ale nasza grupka bohaterów nie miała jeszcze ochoty na sen. Dante zyskał, nowych przyjaciół. Spoglądając na nich pomyślał. - Mam nadzieję, że przeżyjemy razem jeszcze nie jedną przygodę. - po czym wziął do ręki kolejny kufel rumu ...


[No mam nadzieję, że teraz już wszyscy wiecie kim jest Strażnik. Nie wiem czy jutro będę w stanie coś napisać, bo nie będzie mnie w domu, ale postaram się coś skrobnąć]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Między innymi tym, przyjacielu. - Morgan wstał. Zblizył sie do Maga. - Że paladyni nie podnieśli by ręki na magów. Ja nie mam takich hamulców. - Usmiechnął sie lekko. - Nie używam także magi, choć mój miecz zaiste jest runiczny, ale nie martw się. Nie zanosi sie na to bym pogłaskał Cię nim po plecach. [:)]
Zurris przełknął ślinę. Chyba nie zrozumiał żartu Morgana.
-Rada na przyszłość magiku. Paladyn to zaiste człowiek święty. Ja nawet w połowie nim nie jestem. - Morgan roześmiał sie i poczohrał po głwie Zurris''a. Po chwili ten też zaczął się śmiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Inkwizytor przypadkiem usłyszał rozmowę Morgana z Zurrisem. [ Nie podsłuchiwałem!]
-Między innymi tym, przyjacielu. - Morgan wstał. Zbliżył się do Maga. - Że paladyni nie podnieśliby ręki na magów. Ja nie mam takich hamulców. - Uśmiechnął się lekko. - Nie używam także magii, choć mój miecz zaiste jest runiczny, ale nie martw się. Nie zanosi się na to bym pogłaskał Cię nim po plecach.
Zurris przełknął ślinę. Chyba nie zrozumiał żartu Morgana.
-Rada na przyszłość magiku. Paladyn to zaiste człowiek święty. Ja nawet w połowie nim nie jestem. - Morgan roześmiał się i poczochrał po głowie Zurris''a. Po chwili ten też zaczął się śmiać.
Do rozmówców podszedł Darkus.
- Niech Jedyny Bóg będzie z Wami! Nie wiem jak Gregor, ale ja podniosę rękę na każdego, kto jest zły. Może być magiem, kapłanem, a nawet najcnotliwszą istotą na ziemi. Jeśli będzie wielbić zło ponad wszystko, to moim obowiązkiem jest walka z nim . Wyjątkiem jest Mroczny. Wykrzykuję wkoło zło albo śmierć, ale w gruncie rzeczy jest dobry tylko o tym nie wie. Może kiedyś zrozumie...
Cała trójka uśmiechnęła się i zaczęli jeszcze o czymś innym dyskutować...

[ Może wreszcie wywiąże się jakaś głębsza rozmowa, a może ktoś jeszcze dołączy :D??]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo przysłuchiwał się rozmowie Morgana, z Zurrisem i Darkusem. Postanowił przyłączyć się do rozmowy. Zanosiło się na kolejne pogaduszki o wierze.
-Darkusie, a skąd to możesz wiedzieć, ze Mroczny jest dobry?
To pytanie wydawało się, że zmieszało biednego Inkwizytora. Marvola jednak to nie wzruszyło. Postanowił teraz zadać pytanie Zurrisowi.
-A Ty Zurrisie, co Ty tak właściwie wyznajesz? Czym się zajmujesz? Jaka jest Twoja właściwa specjalizacja? Bo narazie jak widzę, to sypiesz czarami na prawo i lewo, wygladasz mi na Zaklinacza. Ale Twoja właściwa profesja jaka jest? Jaką dziedzinę magii wybrałeś za dominującą? Bo jak widać Shan to Mag Lodu. A Ty kim jesteś?
Zurris już miał odpowiadać, jednak Marvolo wszedł mu w słowo.
-A Ty Morganie, czym się zajmujesz? Jakie jest powołanie Rycerza Zakonnego? Jakie niesie on ze sobą przesłanie? Co powinien czynić? Szerzy dobro, tępi zło, czy może tak jak Druidzi, utrzymuje równowagę? Bo to by się tutaj przydało... Bo ja chyba narazie jako jedyny stoję pośrodku tej drużyny. Bo mamy tutaj wybitnych przedstawicieli dobra, jak i paru złych. Niektórych to jest trochę trudno zaklasyfikować. Może sami sie o to kiedyś pokuszą. Ale wracając do Ciebie. Jakie są założenia Twojego Zakonu?

[Darkusie, chciałeś rozmowę, więc masz ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shan był zachwycony w dużym udziale swoim dziłem. Wszyscy schlani, mamy wakacje i o to chodzi (:D). Mag jednak stwierdził, że już najwyższy czas przerwać te picie. Wstał i upadł.
- To chyba nie będzie takie łatwe... - pomyślał elf.
Gdy po paru godzinach doszedł do reszty drużyny myślał, że źle widzi.
- Zaraz... 1,2,5,4 yyy... to nie tak. Jeszcze raz... 1,2,3,4,5,7,9,6... Nieee, to jest bez sensu... Co to wogóle są za jedni i skąd oni się tu wzięli?! Dobra... Wypadałoby się przedstawić...
- Rzem dobry, jesztem Shhh... Shnn... Shan jestem. Szęść drużyny jusz szyba... znaszy chyba porznaliszcie, wienc pszynszła pora na mnie hehe.

Nowi trochę dziwnie spojrzeli na maga, ale przyjęli całą sytuację z uśmiechem na twarzach. Wkońcu mieli trochę wolnego od dłuuugiego czasu, jak się im wydawało.

- Wienc jak jusz wszpominałem jestem Shhh, Shnnn eee... niewaszne moje główne spejclaizacj... znyczy specjalicazje grrrr.... specjalizacje to magia ilużli i lodu. Mosze panowie siem pokuszom o rumik ze lodzikiem?

Wyglądało na to, że za nim pozostali dowiedzą się czegoś więcej o nastarszym magu (kręgu na dodatek! :D) w drużynie to upłynie trochę czasu...

[Witam, witam wszystkich nowych i tych nowych już nie nowych bo ich znam :P Przyjemnej gry :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo przysłuchiwał się rozmowie Morgana, z Zurrisem i Darkusem. Postanowił przyłączyć się do rozmowy. Zanosiło się na kolejne pogaduszki o wierze.
-Darkusie, a skąd to możesz wiedzieć, ze Mroczny jest dobry?
Morgan i Zurris zaskoczeni tym pytaniem spojrzeli się na Darkusa. Ten trochę zaczął pocić się jak, to zwykle w rozmowach z druidem. Czuł, że znowu wszystko zejdzie na temat wiary, ale tym razem chciał rozmawiać. Lubił rozmawiać z druidem, bo jako jedyny w drużynie był obiektywny ze względu na swą neutralność.
- Druidzie gdyby Mroczny faktycznie był zły, to by nas dawno zabił, oszukał, okradł lub zdradził, a tego nie zrobił. Pomaga nam, a nasza drużyna jest dobra. Ratujemy uciśnionych i biednych chłopów. Dopiero, co walczyliśmy z wojewodą, a Mroczny nam w tym pomagał. Jak na obecną chwilę postępowanie tego wojownika wskazuję na to, że choć opowiada się po stronie zła, to czyni dobro... Dlatego wnioskuję, że jest dobry, choć te słowo dziwnie brzmi przy Nim.

[ Ajj ja głupi;p Witam wszystkich nowych;] Zapomniałem się przywitać offtopowo :D Dantego też witam, choć jeszcze nie fabularnie, bo nie miałem okazji .Spróbuję jutro, to nadrobić ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jedno jest pewne przyjacielu. Mój Zakon nie jest inkwizycją. Co jest powołaniem Rycerza Zakonnego? Czy powinnienem tępić zło? Wiele razy sam byłem jego przyczyną. Czy powinnienem czynić dobro? Chyba nie jestem do tego zdolny. Z herezją nie walczymy gdyż nas samch za heretyków można by uznać. Ilu jest Bogów, tyle jest pogladów na wiarę. Ale tak, Zakon Srebrengo Młota zwalcza zło. Tylko co rozumiemy pod słowem zło? Demony? Czarownice? Nekromantów? Tak wielu z nich ginie z rąk moich braci,ale raczej dlatego,że stanęli nam na drodze. Naszym prawdziwym powołaniem jest walka z siłami Chaosu. Jedno jest pewne przyjacielu, żadna armia nie pokonała nie zdołała dotrzymać pola choćby jednej kopania naszego Zakonu. Stawanie do walki z nami jest równoważne śmierci. - Morgan spojrzał Marvolo głęboko w oczy. Odruchowo chwycił za naszyjnik z symbolem Sigmara. - W tych trudnych czasach wiara jest tym na co mozemy na pewno liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Darkusie, Darkusie... Jak możesz tak ufać bezgranicznie każdemu? Widać, że jesteś jeszcze młodym Inkwizytorem. Ja na Twoim miejscu tam bym nie obstawał za każdym.- odezwał się Gregor.
-Ale nie ufać Mrocznemu? Przecież jest z nami...
-ZŁO!
-Ciszej tam! Wiemy o tym!
-ZŁO! Muahahahah!
-Czy Ty uważasz, że taki ktoś może być dobrym? Darkusie, nie można oceniać ludzi po tak krótkiej znajomości. Pamiętasz jeszcze początki? Jak było? Jak nie, to sięgnij w głąb pamięci.- Druid ściszając głos szepnął- Kto wie, po co on z nami chodzi? Może ma w tym jakiś interes? Może chce coś od nas, żebyśmy mu w czymś pomogli? I mówiłeś, że uratowaliśmy wieśniaków... Raczej to my po trochu siebie ratowaliśmy. Bo inaczej to ktoś by nas zabił i to dosyć szybko. Więc to nie była czysta obrona wieśniaków. Pamietaj, że ja nie stoję po żadnej stronie. Wypowiadam się bezstronnie. Zgadzam się jednak, że uratowaliśmy trochę istnień. Ale przede wszystkim siebie. No i niestety nie udało się uratować jednej naszej towarzyszki...
-Straciliście kogoś?- zapytał Andrij.
-Tak, Vil, naszą towarzyszkę.
-Niech Obad-Hai jej strzeże na tamtym świecie...
-Co? Obad-Hai? Bóg Życia, Zwierząt i Roślin?
-Tak, a co?
-Jedno z dwóch głównych Bóstw Druidzkich... Darkusie, pamietaj jedną rzecz. Nie zawsze czynimi dobro dobrowolnie. Mroczny chyba nie ma innego wyjścia idąc z nami. Ale kto jak nie on, powyżynał większość straży w mieście? Dosyć brutalnie?
-ZŁO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Jedno jest pewne przyjacielu. Mój Zakon nie jest inkwizycją. Co jest powołaniem Rycerza Zakonnego? Czy powinienem tępić zło? Wiele razy sam byłem jego przyczyną. Czy powinienem czynić dobro? Chyba nie jestem do tego zdolny. Z herezją nie walczymy gdyż nas samych za heretyków można by uznać. Ilu jest Bogów, tyle jest poglądów na wiarę. Ale tak, Zakon Srebrnego Młota zwalcza zło. Tylko co rozumiemy pod słowem zło? Demony? Czarownice? Nekromantów? Tak wielu z nich ginie z rąk moich braci,ale raczej dlatego,że stanęli nam na drodze. Naszym prawdziwym powołaniem jest walka z siłami Chaosu. Jedno jest pewne przyjacielu, żadna armia nie pokonała nie zdołała dotrzymać pola choćby jednej kopania naszego Zakonu. Stawanie do walki z nami jest równoważne śmierci. - Morgan spojrzał Marvolo głęboko w oczy. Odruchowo chwycił za naszyjnik z symbolem Sigmara. - W tych trudnych czasach wiara jest tym na co możemy na pewno liczyć.
Inkwizytor spojrzał w oczy Morgana
- To ciekawe. Ja pochodzę z dalekich krain. Tak dalekich, że nikt w tych stronach nie wie o mojej wierze oprócz kilku dziesięciu wiernych głównie kapłanów i paladynów. Odnośnie strażników... nie wiem czy jest silniejsza armia wojowników, strażników czy barbarzyńców od paladynów, którzy wierzą w Boga Jedynego. Są silni, sprytni i bezwzględnie wykonują rozkazy inkwizytorów nawet gdyby mieli zginąć. Ich motywacją jest Bóg i wiara w Niego.. Jednak myślę, że jedno nas łączy. Pragniemy walczyć ze złem i chaosem i bronić dobrych ludzi. Czy nie mylę się?
W tym momencie Darkus postanowił sprawdzić, za kim opowiada się Morgan. Czy za złem czy dobrem? Paladyn nigdy nie wierzył w czcze rozmowy, jeśli nie były prowadzone z nim, a teraz właśnie nadarzyła się ku temu okazja…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie powiedziałem, zę pragnę zwalczać Chaos, Inkwizytorze. To są cele mojego Zakonu. - Lekko kpiący uśmiech pojawił się na twarzy Morgana. - Muszę z nim walczyć jako Rycerz Zakonu. Zdecydowanie lepiej wycinało mi się elfy czy krasnoludy podczaswojen jakie Zakon z nimi toczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Darkusie, Darkusie... Jak możesz tak ufać bezgranicznie każdemu? Widać, że jesteś jeszcze młodym Inkwizytorem. Ja na Twoim miejscu tam bym nie obstawał za każdym.- odezwał się Gregor.
-Ale nie ufać Mrocznemu? Przecież jest z nami...
-ZŁO!
-Ciszej tam! Wiemy o tym!
-ZŁO! Muahahahah!
-Czy Ty uważasz, że taki ktoś może być dobrym? Darkusie, nie można oceniać ludzi po tak krótkiej znajomości. Pamiętasz jeszcze początki? Jak było? Jak nie, to sięgnij w głąb pamięci.- Druid ściszając głos szepnął- Kto wie, po co on z nami chodzi? Może ma w tym jakiś interes? Może chce coś od nas, żebyśmy mu w czymś pomogli? I mówiłeś, że uratowaliśmy wieśniaków... Raczej to my po trochu siebie ratowaliśmy. Bo inaczej to ktoś by nas zabił i to dosyć szybko. Więc to nie była czysta obrona wieśniaków. Pamietaj, że ja nie stoję po żadnej stronie. Wypowiadam się bezstronnie. Zgadzam się jednak, że uratowaliśmy trochę istnień. Ale przede wszystkim siebie. No i niestety nie udało się uratować jednej naszej towarzyszki...
-Straciliście kogoś?- zapytał Andrij.
-Tak, Vil, naszą towarzyszkę.
-Niech Obad-Hai jej strzeże na tamtym świecie...
-Co? Obad-Hai? Bóg Życia, Zwierząt i Roślin?
-Tak, a co?
-Jedno z dwóch głównych Bóstw Druidzkich... Darkusie, pamietaj jedną rzecz. Nie zawsze czynimy dobro dobrowolnie. Mroczny chyba nie ma innego wyjścia idąc z nami. Ale kto jak nie on, powyrzynał większość straży w mieście? Dosyć brutalnie?
-ZŁO!
- Gregorze i ty przeciwko mnie- krzyknął Darkus wyraźnie zawiedziony postawą paladyna
Gregor uśmiechnął się, a Marvolo odwzajemnił uśmiech.
- No dobra. Moim zdaniem nie można ludzi traktować od początku, że są źli. Oczywiście znamy historię... Zaka, ale wyraźnie kieruje nim zemsta. Do tego trzeba pamiętać, że kiedyś był paladynem! I to dobrym paladynem, a dobra nigdy się nie da do końca wymazać z charakteru. A to zabicie strażników wojewody, to było słuszne. Walczyli po stronie zła, a zło trzeba niszczyć. Poza tym chcieli nas zabić, a jeden z nich prawie nie skończył mojego żywota, gdyby nie Miroku... Uważam, że każdemu trzeba dać szanse. Ktoś może całe życie zabijać w imię zła, a ostatnie chwile czynić dobro i szczerze żałować za swoje winy. Może z Mrocznym będzie tak samo... Czuję, że będę musiał się wsiąść za Niego, choć nie będzie to proste... Mam nadzieję, że będę mógł liczyć w razie, czego na waszą pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid z rozbawieniem w oczach popatrzył na Darkusa.
-Inkwizytorze... Ciągle jesteś jeszcze za młody, w Tobie pełno jest wiary i ufności. Ale nie masz wyczucia ludzi. Zak był dobry, fakt. Ale teraz jest zły, nie? Skąd wiesz, czy nie zabije Ciebie, jak tylko będziesz próbował go przekonać do czegoś?
-A tak jakoś myślę.
-Myślenie zgubna rzecz.- odparł Zurris.
-No i kolejny do diaska!
-Nie narzekaj Darkusie. Wszyscy wiemy, jak wygladają sprawy Zaka. Zabił strażników wojewody, fakt. Zabił wojewodę, fakt. Pokonał lisza, fakt. Ale dlaczego? Bo nie chciał by ktoś był bardziej mroczny od niego. To jest czysta rządza dominacji. I to wielkiej dominacji. Czy Ty, jakbyś tak robił, to jakby Cię postrzegali? Jako kogoś złego, prawda? Więc lepiej nie wyciągaj pochopnych wniosków Inwizytorze. I mówisz o dawaniu szansy. Ilu z niej skorzystało tak szczerze, powiedz mi. Nie uzbierałbyś na jedną wioskę. Reszta to tylko uciekła od problemów. I dalej czynili to samo w innych rejonach. Tak samo z Zakiem. Uciekł z Neverwinter. I dalej zabija tutaj. Czyż tak nie postępuje osoba do sedna zła?
Teraz Druid zwrócił się do Morgana.
-Mówisz, że wybijałeś Elfy i Krasnoludy. Z jakich powodów? Co w nich takiego było? Co takiego robili?- Marvolo zdawał się wwiercać wzrokiem w kamienną twarz Rycerza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie powiedziałem, że pragnę zwalczać Chaos, Inkwizytorze. To są cele mojego Zakonu. - Lekko kpiący uśmiech pojawił się na twarzy Morgana. - Muszę z nim walczyć jako Rycerz Zakonu. Zdecydowanie lepiej wycinało mi się elfy czy krasnoludy podczas wojen jakie Zakon z nimi toczył.
Darkus zastanawiał się, co sądzić o Morganie.
- Ale chyba chcesz być dobrym? I nie czynić zła? Nie mów mi, że cieszysz się z zabijania innych. Wojna, to co innego. Wiadomo, że trzeba walczyć dla swoich... Ale chyba nie zabijasz niewinnych, bezbronnych istot? Bo to jest nie miłe, niesprawiedliwe i okrutne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Poszło o to co zwykle Druidzie. - Twarz Morgana nie wyrażała żadnych emocji. - O wpływy. Imperium od wielu lat starało się włączyć zasobne w surowce Równiny Północy. Ani Elfy ani Krasnolódy nie chciały ustąpić. Polała się krew. Zresztą, spytaj się jednego z nich dlaczego nie ma już Elfów na północy. Napewno zaśpiewa ci pieśń żałobną. Jedna ładnie oddaje moment śmierci ich władzcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ale chyba chcesz być dobrym? I nie czynić zła? Nie mów mi, że cieszysz się z zabijania innych. Wojna, to co innego. Wiadomo, że trzeba walczyć dla swoich... Ale chyba nie zabijasz niewinnych, bezbronnych istot? Bo to jest nie miłe, niesprawiedliwe i okrutne...
Odpowiedział mu śmiech. Trochę przerażający śmiech Morgana.
-Wojna rządzi sie innymi prawami. Ale masz racje. Niewinni nie ginęli. Te Elfy, które ocalały wróciły do ich rodzimego świata. - Morgan parzył na pocącego sie Darkusa. - Czyżbyś sie bał? Mrok jest w każdym znas. Od niego nie ma ucieczki. Ja go nie ukrywam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować