Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Morgan usiadł sobie obok Marvola i Serafina. Patrzył na to co się działo w obozowiku. Każdy z bisesiadników wyglądał jakby owalił beczółkę przedniego, krasnoludziekiego spirutusu.
-Dawno czegoś takiego nie widziałem. - Pociągnął solidny łyk owego trunku. - Spróbujecie? Co jak co ale krasnale robią świetny alkohol. Skosztujcie.
Podał bukłak towrzyszom. Druid z początku z niedowierzaniem ale w koncu przyjął trunek.
-Tylko uważaj bo... - Marvolo juz zaczął sie dławić. - Mocne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz... a gdzie ten alchemik ? Zdaje się, że z Shanem i Marrem gdzieś ich wcięło.
-Matko... Co Wy chcecie tutaj zrobić?- Druid powiedział to krztusząc się śmiechem gdy zauważył radośnie skaczącego w czarnych spodenkach Zaka z Zurrisem z jednej strony, a Kainem z drugiej, którzy jak gdyby nigdy nic skakali i śpiewali: Jedziemy po zioło...
-Jak to co? Imprezka!
-Ona już jest...
-A co z tamtymi co poszli? Co z nimi robimy? Chyba już śpią, nie? - oczy Druida znowu poczeły się błyszczeć.
-A z Elfką co robimy? Podpalamy jej coś?- teraz znowu Morganowi zabłyszczały oczy.
-Świaaaatłość!...- teraz to dla odmiany był Darkus.
-On wcześniej był dziwny... Teraz to już totalnie, hahahhaha! To jak, sprawdzamy co z resztą?- uśmiech chyba nigdy nie schodził Serafinowi z ust.
-Jednak najpierw pijcie!
Druid wziął bukłak z rąk Morgana i przytknąl do ust. Po chwili jednak cała zawartość została wypluta, a Druid pędził biegiem do najbliższej beczki z rumem, aby zapić palący ogień.
-Ostrzegałem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Światłość!!! I jeszcze raz wszyscy razem! Światłość!
Przed oczami Darkusa ukazały się tłumy ludzi wiwatujące i krzyczące "Jeszcze raz"
- Światłość i biel! Nie czerń! Pofruńmy do nieba! A teraz skaczmy!
Inkwizytor skakał jak najwyżej.
- A teraz pajacyk! Wiwatujmy ! Raz, dwa, trzy, pięć i osiem! I jeszcze raz! cztery, dziewięć, pięć!
- Ziołooooooooooooo!
- światłoooość nie ziołooooooooooo! Powtarzajmy wszyscy razem!
Darkus zdjął koszulę i rzucił ją za siebie, chyba prosto na głowę Mrocznego...
- Oleoleole! Biel, biel biel! Widzę biel!
I inkwizytor z całej siły zderzył się z ciemną zbroją Mrocznego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Imrezka… to Zurris lubił, coraz bardziej wciągał się do zabawy „jedziemy po zioło!!!” zaśpiewali głośniej, po czym każdy wychlał do dna swój kubek trunku, kaszląc i prychając przełykając napój.
-Panowie a może jakieś światełko ładniejsze co?- spytał Zurris
-Pewnie tylko nas nie pozabijaj-odparł Kain po czym zaczął robić fikołka
-No to wio!!!!- wrzasnął Zurris i użył magii. Po chwili cała wyspa mieniła się wszystkimi kolorami tęczy.
-OOO ZŁOOOOOOOO- rozległ się okrzyk
-I panowie PRAWY DO LEWEGO- zaczął śpiewać Zurris a reszta ochoczo dołączyła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Khorints wstał obudzony przez hałasujących towarzyszy. Nie był zadowolony, że bawią się bez niego, ale pomyślał, że to zrozumiałe. W końcu jest nowy, nie znają go.
Jeszcze mnie poznacie – zachichotał. Wyjął z plecaka moździerz i zaczął mieszać belladonę, mandragorę, czosnek, mak, ziele fajkowe i wiele, wiele przeróżnych komponentów. Po paru chwilach specjalnie „dopakowane” fajkowe ziele było gotowe. – Chce ktoś trochę? – zapytał Khorints chichocząc. Rozdał dla wszystkich bawiących się kompanów dwie garście ziela i sam przyłączył się do zabawy. Oczywiście zażywając przed tym parę kufli pitnego miodu. – Jak się bawić to się bawić! – zakrzyknął i zaczą stawać nieudolnie na rękach przewracając się co chwilę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Phil też gdzieś zniknął… - pomyślał Serafin. - Ciekawe czy to ma jakiś związek z "alchemikami" ? Shan jak nic pewnie dorwał się do tego ich napoju… swoją drogą bardzo dobrego… i śni teraz pewnie o jakiejś drowce. Żeby tylko od tego nie oślepli… Buahahahahah… W końcu niedługo wszyscy będą potrzebni, ale jeszcze nie teraz. Lepiej nie wiedzieć co z naszym gnomem. Marr też mógł szybko przecholować "próbując" co kilka chwil nowopowstający destylat. I tak przepróbował pewnie kilka litrów… A Khortnis. Alchemik prawdziwy, więc na pewno brał udział w tym ich "eksperymencie". Nie… Zaraz. O nie ! On też tu jest i też ma jakieś ziółka. Aaaaa !! Ależ oni będą rano wyglądać… o ile będą w ogóle wyglądać. Bo prze…

- Ja ci się tam ponawydurniam jeden z drugim ! Ja chcę spać ! Co tam się do jasnej cholery dzieje ??!! - właściwie to "zdenerwowana" elfka nie czekała na odpowiedź. Zresztą nikt nie był zdolny do tak intensywnego myślenia. Do wszystkiego innego też nie… Wracając do wkurzonej czarodziejki - kula ognia, która pognała nieoczekiwanie w stronę kilku cieni tańczących wokół ogniska, rozświetliła na kilka chwil nocną ciemność. Po chwili teleportowała się w okolice ognisk, aby "sprawdzić" dlaczego głosy nie umilkły:
- Czy wy macie po kolei pod tymi swoimi czachami ? - elfce świeciły oczy.
- I co do cholery tak ciwnie pachnie !? Ktosz mi wreszsie odpofie ?? Czy ja nie wyraszam się jasno ? - twarz Eileen wreszcie się rozpogodziła i zapanował na niej błogi uśmiech…

[ Gnole ? Na naszą wypasioną drużynę ? To by był dyshonor szczerze powiedziawszy. Be happy Eileen :D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgan był jednym z trzech, którzy nie byli pod wpływem narkotyków tej nocy. Byli pod wpływem czegoś innego. Po tym jak Marvolo przyzwyczaił się do spirytusu a Serafin wypił cały bukłak, Morgan musiał sie udac po następny antałek. Po drodze marudził coś,że wychleją mu cały zapas, ale co tam. Kto by go słuchał? A raczej kto by go usłyszał.
Idąc spowrotem zbaczył jak Mroczny niesie pod pachami dwa konary drwena wyrzuconego przez morskie fale. Tak dziwnie je obejmował.
-Fitaj Lycezu Sakonny. Pats! To som moje cewcynki. Ładne co? - Troche plontał mu się język. - To jest Gapfrilea a to Sygrfryda. - Mało nie upadł. -Isiemy na sianko. Idziesz z nami?
-Niestety, wyubacz,ale nie mogę. - Morgan nie było do śmiechu. - Udanej zabawy.
-Nie to nie. Fięcej dla mnie.
Kilka metrów dalej Morgan usłyszał całkiem nowy dźwięk. Po raz pierwszy słyszał jak jęczy drewno. Słyszał coś jeszcze. Sapiący głos Zaka.
-Ooo tak! - I po chwili. - Aaaa. O ses ty! Nie mówiłaś, se masz wsy!!!
Morgan obejrzał sie z niesamakiem. Ja mu tej zadry nie wyjmę z tamtą, powiedział do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Chodź tu Phil ! Gdzieś ty się znowu schował ? - Eileen już mówiła wyraźnie. Ale przy ognisku przebywała aż nadto wystarczająco. A elfy są wyjątkowo podatne na wszelkie zioła i eliksiry… A elfki tym bardziej. Eileen była już tak znieczulona, że nie czuła nawet swojej świeżej jeszcze rany na ramieniu. Ba ! Po takiej dawca, odpowiadającej nawaleniu się kompanii ciężkozbrojnych krasnoludów tarczowych, nie poczułaby nawet uderzenia młotem kowalskim.
- Phiiiiiil !!
- O so choci ? - wreszcie odpowiedział jej jakiś cień spod sporego miedzianego zbiornika połączonego setkami rurek z czymś tam. Nieważne. Ale fajnie bulgotało tam w środku… i pachniało też znośnie. Ale tak tylko wtedy myślała. Siedziało tam kilka cieni. Krasnolud miał jakieś takie wyjątkowo duże źrenice. Było to widać dzięki ognisku palącemu się pod kotłem… I miał też wyjątkowo błogi uśmiech. Elfka zorientowała się mimo wesołej muzyczki w elfiej główce, że Farin śpi z otwartymi oczami. Shan to nawet nie spał. Robił kostki lodu… do tego czegoś płynnego od czego, bez odpowiednich zaklęć kilku świrniętych magów, najprawdopodobniej by oślepli. A tak "nic" im nie groziło…
- Idziemy stąd ! - Eileen jak zwykle była stanowcza. W międzyczasie w tych kilku sekundach ciszy, kiedy to umysł Phila wracał do świadomości zdało się słyszeć Mrocznego, który stanowczo przesadził dopalając do końca "papieroska". Dziwne, że jeszcze tak dynamicznie się zachowywał. Taka dawka zrobiła jednak swoje…
- Nananana, nananana, ooo ma….. - Zak ponownie się o coś potknął. Chyba tym razem już nie wstał. Ale przed ostateczną utratą przytomności, co prawda na około godzinę "tylko", z nad ziemi zdało się słyszeć hasło skierowane na pohybel światu:
- Śmierć !
Phil chcąc, czy nie chcąc poszedł z Eileen. Zabrano go od "kraniku" wreszcie, co być może wyszło mu na zdrowie. Być może…
Serafin idąc po kolejny bukłak tego czegoś dobrego widział przez chwilę Morgana. Człowiek próbował iść, ale mu się to ostatecznie nie udało i upadł na ziemię. Nawet próbował wstać. Elf "podszedł" do niego i chciał mu pomóc wstać, ale ten, widząc go, wyciągnął tylko rękę z otwartą dłonią, czerwoną id picia ciepłego bimbru ze szklanek o cienkich ściankach i krzyknął:
- Heja Serafinie ! Dam sobie radę… - Serafin potoczył się dalej.

Mało kto pamiętał tamtą noc, bo nawet pomysłodawcy tego iście diabelskiego planu nie wzięli pod uwagę lub zupełnie zapomnieli o poprawce na wiatr. A nad morzem zawsze nieźle wieje. Zresztą i tak nie próżnowali z całą gamą różnych napoi, więc i tak i tak ta noc by się dla nich skończyła tak, a nie inaczej...
Przebudzenie miało być straszne…

[ Na dzisiaj koniec. Nasze teksty absolutnie nie są złośliwe !! Tak dla rozluźnienia to zaczęliśmy. Jak widzicie można nie tylko walczyć… Idę grać w DS2, a koło 3-4 to już chyba spać. Bo do pracy "dopiero" na 12 :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus... Spokojny, miły, pokojowo nastawiony do życia, zawsze trzeźwy obudził się... W lesie. W głowie huczało mu jak nigdy przedtem. Oczy go piekły, a najmniejsze dźwięki drażniły, a miał, co słyszeć i widzieć... Chrapanie, nieznośnie chrapanie! To był Mroczny! Inkwizytor zauważył, że leży po środku lasu, a obok niego jest ten wariat Zak! Przyjaciel zajmował bardzo dużo miejsca a do tego wszystkiego jego prawa ręka leżała na główie paladyna, ale nie to przykuło uwagę Darkusa, tylko to, że Zamroczony był w samych majtkach, więc nie mógł wytrzymać by nie śmiać się.
- Hahaha! Co za tępak!
Delikatnie zdjął rękę Mrocznego ze swojego czoła i wstał, ale wtedy, to sam się wkurzył...
- Cholera!!! Ja im dam! Gdzie ja w ogóle jestem? Hop, hop, hop, hop!
Inkwizytor również był tylko w majtkach. Chwiał się na wszystkie strony. Czasem zderzył się z drzewem. W tym czasie Zak zaczął się budzić. Tym razem złośliwość paladyna wzięła górę, bo ten rycerz śmierci przez sen ciągle wykrzykiwał jakieś imię Gapfrilea. Z tego bełkotu można było zrozumieć, że chodzi o kobietę...
Znalazł duży kawał drewna i podał go śpiącemu koledze mówiąc piskliwym głosem
- O kochany Mroczny tu jesteś. Przytul mnie. Mój rycerzyku śmierci. Inleligencie walczący z dobrem.
Tamten wyrwał się ze swoimi łapami i wciąż śpiąc złapał drewno z całej siły i zaczął je całować. Inkwizytor ze śmiechu padł na ziemię. By tak leżał gdyby nie fakt, że coś go ukuło tam, gdzie nie trzeba, więc odruchowo wstał.
- Ała! Przeklęta Matka Nat tfu. Co ja gadam? Przeklęty las!
Najdelikatniej jak tylko mógł wyjął, to coś i ruszył na poszukiwanie zaginionego obozu. O dziwo drogę łatwo było znaleźć, dzięki porozrzucanym po lesie ubraniom paladyna. Jeden but, drugi but, spodnie, pasek. Oczywiście medalion wciąż był na szyi, bo nigdy "nie opuszczał" właściciela. Brakowało tylko koszuli.
Gdy dotarł do obozowiska, a raczej do bałaganu, którym było obozowisko towarzysze spali, a raczej chrapali i to głośniej, od Zaka…
- Może ktoś wie, gdzie moja koszula?
Nikt nie odpowiedział.
- A może ktoś wie, czemu byłem w lesie?
Cisza.
- Obudźcie się! No już!!!!
Wszyscy smacznie spali tylko czasem ktoś przełożył się na drugi bok. Paladyn darował sobie szukanie zagubionej rzeczy, gdy usłyszał głośny krzyk i to z oddali. Z lasu... Śmierć!! Teraz wiedział, że Mroczny przebudził się ze swoją piękną drewnianą dziewczynką. Znowu wybuchł śmiechem, ale nikt na to nie reagował. Darkus sprawdził dokładnie czy wszyscy są w obozie, bo wypatrzył swoją koszulkę, a właściwie to, co z niej pozostało. Wyglądała tak jakby ktoś ją podpalił.
Może wczoraj było za ciemno- pomyślał
Próbował coś sobie przypomnieć z wczorajszego dnia, ale mu to nie wychodziło, dlatego poszedł na plażę. Miał zamiar przespać tam cały Boży dzień. A jak go czasem woda zaleje, to nic się nie stanie. Najwyżej obudzi się no i może wtedy przypomni sobie tego oprawcę, co go tak urządził!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus nie sprawdził dokładnie czy wszyscy są w obozie, bo wypatrzył swoją koszulkę, a właściwie to, co z niej pozostało.

[ To taka mała autokoretkta;/ Kiedy będzie ta edycja postów no ;(??]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid przebudzał się powoli. Z wielkim bólem głowy. Za dużym, jak na niego. Głowa pulsowała mu rytmicznie, w cyklu uderzeń serca. Każdy dźwięk otoczenia sprawiał ból. W głowie szumiało. Marvolo czuł się tak, jakby miał w sobie całe morze. A ono teraz było pod wpływem silnego wiatru. Za silnego. Bo szum nie dawał spokoju. Co chwila jeszcze tylko słyszał radosne okrzyki Śmieeeerć.... Światłooooość.... Ale nie wiedział, dlaczego ktoś się tak drze? Gdy rozejrzał się półprzytomnie dookoła, to zauważył, że tylko Darkus nie śpi. A dokładniej coś robi nad morzem nieprzytomnie.
-Marvolo!- usłyszał znajomy głos.
-Mama?!- krzyknął Druid zrywając się na nogi i padając ponownie na ziemię z wielkim guzem na głowie. Gdy otworzył wreszcie oczy, zauważył nad sobą jaką leżącą poziomo belkę. Klnąc pod nosem przesunął się kawałek dalej, próbójąc znowu wstać. I znowu usłyszał krzyk.
-Marvolo!
-Tata?!- znowu wrzasnął Druid i znowu zerwał się na równe nogi. Ponownie na chwilę. Teraz dostał kokosem w sam środek głowy. Po chwili gdy znowu otworzył z bólem oczy, zobaczył sam czysty piasek dookoła. Leżał twarzą do ziemi. Zaczął się powoli podnosić na nogi. I znowu dobiegł go krzyk.
-Marvolo!
-DARKUSIE! Przestań sobie stroić żarty!
Mina Darkusa była jednoznaczna. Zdziwienie, otwarte szeroko oczy, wyszczerzone zęby. Po chwili tamten buchnął śmiechem. Druid zmierzył go groźnym wzrokiem. Ale po chwili zaczął zastanawiać się, dlaczego tamten się tak śmieje. Po chwili gdy dokładnie się obejrzał, zauważył na sobie jedną rzecz. Całą klatkę miał popisaną czymś dziwnym. Literki układały się w podpisy... WSZYSTKICH członków drużyny?! Marvolo nie czekając na okazję, rzucił się ku morzu i wskoczył w wode, starając się zawzięcie zetrzeć ślady po wczorajszej imprezce.
Wiedziałem, żeby za tyle nie pić... Kto mnie do tego *łyp* podkusił?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Dobrze, że się bawicie ... choć pewne podteksty są trochę takie ... no dobra.
Muszę zrezygnować z udziału. Nie wyrabiam się. Nie mogę codziennie siedzieć na forum i śledzić zdarzeń. Robią się zaległości ... coraz większe. A ja mam dużo innych spraw. Po prostu nie wyrabiam.
ZK jest świetne i bardzo mi przykro, że muszę zrezygnować. Ale i tak do niczego sie wam nie przydaję, bo nigdy mnie nie ma (ktoś to zauważył?)
Nie mogę ocenić czy decyzja jest nieodwołalna. Nawet jeśli za jakiś czas chciałbym powrócić musiałbym przeczytać wszystko co do tej pory się wydarzyło, a już teraz nie daję rady ...
Powodzenia.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gregor zamknął oczy.
------------------------
Błysk i światłość ... dobrze ją znał.
W jednej chwili potężny wicher porwał paladyna. Jakas potężna trąba powietrzna pchała go w czasie i przestrzeni. Chociaż o ile napewno przemieszczał się w przestrzeni o tyle czas ... tak, raczej przeniesienie w inny wymiar. Niematerialny.
Niebiosa ...

- Paladynie!
Gregor leżał a raczej lewitował zemdlony.
- Paladynie - głos Rafaela pszeszywał jego umysł i świdrował w środku milionem trąb - Powstań!
Jakaś siła podniosła go choć on sam nigdy nie miałby na to sił.
- Czy jesteś gotowy by zostać Sługą?
- Tak - szepnął Gregor i powoli otworzył oczy.
Błękitny mithrilowy miecz nagle pojawił się w jego ręku.
- Wykonaj dzieło do którego zostałeś przygotowany.
Z bieli i światła powoli zaczęła wynurzać się pewna postać i krok po kroku przybliżać w jego stronę. Kaptur zasłaniał twarz.
- Czy jesteś posłuszny?
- Tak.
- Czy jesteś w stanie wykonać każdy mój rozkaz?
- T ... tak.
Rafael wciąż stojący tuż za nim położył dłoń na ramieniu paladyna.
- Wiesz co masz robić.
Zakapturzona postać powoli podniosła miecz. Gregor zrobił to samo.
---------------------
Gregor leżał gdzieś z boku i spał. To był ciężki sen. Wykonywał co chwilę nagłe ruchy głową jakby śnił jakiś koszmar ...
--------------
Zakapturzony ruszył w stronę paladyna. Potężny cios paladyn odbił z łatwością i natychmiast wyprowadził swój atak. Tajmenicza postać była szybka, bardzo szybka. Unik szybszy niż paladyn mógł sę spodziewać natychmiast przerodził się w kontrakat.
To będzie ciężka walka.
Gregor był jak w transie. Ciało, ręce wykonywały ruchy szybciej niż zdołał to sobie uświadomić. Był jak maszyna. Jednak przeciwnik był równie potężny. Paladyn zabkokował cios i potężnym kopnięciem odepchnął od siebie przeciwnika, który przetoczył się i natychmiast wstał. Gregor przeszedł do kontry. Schylił się omijając miecz, który poziomym cięciem minął jego głowę o centymetry i uderzył mieczem przed siebie. Jednak zakapturzona postać przygotowana na to zablokowała miecz i wybiła mu go z rąk.
Ostrze zatrzymało się tuż przy szyi leżącego Gregora.
Ten jednym ruchem ręki odepchnął miecz i przetoczył się do tyłu i natychmiast skoczył do przodu. Podbił miecz przeciwnika i wyrwał mu go z rąk. Stojąc za wrogiem przyłożył miecz do jego szyi.
Oczy Rafaela i Gregora spotkały się na chwilę.
Więc jednak teraz ... teraz zostanie sługą światła, wiernym rycerzem Potężnych Panów.
- Smierć!
Ten okrzyk zakapturzonego zbił go całkowicie z tropu. Jednym ruchem odwrócił przeciwnika w swoją stronę i zerwał kaptur.
Mroczny.
- Nie! - krzyknął paladyn
- Przegrałeś - zawołał gromkim głosem anioł.
Potężny strumień światła uderzył Gregora w plecy i rozpływając się po całym jego ciele rozrywał go kawałek po kawałku.
Gregor nie żył.
-----------
Gregor nie żył. Zamknięte oczy sprawiały wrażenie że spał.
I rzeczywiście tak było. Ale był to wieczny sen.
Rano jego towarzysze też to zauważą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil, ktory pływał w morzu, pod koniec dnia usłyszał dziwne krzyki. Najpierw sam Mroczny, następnie reszta towarzyszy. Gdy zaczęło się ściemniać, postanowił sprawdzić co się dzieje. Zobaczył tam towarzyszy, tańczących dziwnie dookoła ogniska, a do jego nozdrzy wdarł się dziwny zapach. Po chwili zrozumiał co to jest i szybko schował głowę pod wodę. Nie cierpiał narkotykow nie tylko ze względu na to, że był elfem. Odpłynął na bezpieczną odległość przeklinając w duchu bezmyślność towarzyszy.
- Zabawa - prychnął, wychodząc na skalistą plażę. Stąd nie było widać chatki, ani słychać towarzyszy, więc Phil usiadł i zaczął patrzyć w morze. Po pewnym czasie był pewien, że gdzieś niedaleko śmignął mu przed oczami ogon delfina...

[Kilka słow: Krotki, bo krotki, ale jest. Devill, do takich "akcji" mnie nie mieszaj! Nie, nie wrzucę na luz. Po prostu nie. Bo zacznę cię szantażować! :P A pozatym, to bardzo się cieszę, że w końcu zaczęliście rozmawiać. Oby tak dalej.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Andrij siedział samotny, nawet Mediv gdzieś odleciał poleciał gdzieś w przestworza, na wielki błękit nieba.
-Jak ja bym umiał latać, oh ile bym dał by choć raz wznieść się ponad chmury. Oderwać się od tej ziemi, od jej problemów. Od śmierci i głodu, zła i nienawiści, od wojen, konfliktów. Czy nie było by pięknie znów zamieszkać w lesie? -Zapytał samego siebie.
-Myślisz że w lesie było by ci lepiej niż z nami? -zapytał Marvolo
-W sumie nie wiem, tam miałem spokój, znałem każdy kąt, każde zwierzę, każde drzewo. A tu stoję bezczynnie, nie nawidzę tego. Nie nawidzę bezsilności. To jest najgorsza rzecz jaka może się komuś przytrafić, wierz mi, nie życzę tego największemu wrogowi. Chociaż nie, jest taki jeden. O tak, będę się rozkoszował jego cierpieniem.
-Widzę że tobie odpoczynek nie robi dobrze, stajesz się zupełnie inny niż wtedy kiedy przybyłeś.
-Już mówiłęm, ta bezsilność, ona mnie wykańcza. Tak od wewnątrz. Muszę coś z tym zrobić, muszę dorwać Grush Waka.
-Eee kogo?
-To zabójca mojego ojca.
-Przykro mi.
-Daruj sobie uprzejmości, nie jestem małym dzieciem, jakoś sobie daję radę.
-Właśnie widać. -odpowiedział ironicznie Marvolo
-Może masz rację, może staję się inny.
Nagle Mediv wylądował na ramieniu Andrija, był wyraźnie zaniepokojony.
-Cóż się stało druhu? -Ptak wydał jakiś dźwięk, niezrozumiały dla większości istot. -Co? Orkowie? Ha! Wreszcie, troszkę się rozerwę.
Łowca dziwnie ożywniony wstał na równe nogi, zdjął łuk z ramienia i krzyknął na alarm.

[Mam nadzieję że nikt się nie obrazi jeśli trochę ożywię akcję.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.06.2006 o 14:52, Andrij napisał:

[Mam nadzieję że nikt się nie obrazi jeśli trochę ożywię akcję.]


[Andrij, Andrij... Od wprowadzania utrudnień tutaj są tylko MG. My nie wprowadzamy do akcji żadnych potworów. Od tego właśnie mamy MG. Rozmawiałeś na temat zasad z którymś z MG? Lub z kimkolwiek innym? Jak nie, to może odezwij się do mnie (Mimo, że nie jestem MG). Gg masz w podpisie.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.06.2006 o 14:52, Andrij napisał:

[Mam nadzieję że nikt się nie obrazi jeśli trochę ożywię akcję.]

[ Po pierwsze dzięki Wilkołaku za szybką reakcję...
Andrij => nie jesteś MG, jesteś nowy, nie znasz ludzi, jesteś niedoświadczony. Jest jeszcze coś takiego jak współpraca. Mogłeś się skontaktować z którymś z MG i omówić ruszenie się z miejsca, itd. Nawet nie raczyłeś tego zrobić. Dalej... sądzisz, że po takiej imprezie ktoś byłby w stanie walczyć :P ?? Dalej... Już powiedziałem wcześniej coś na temat większych działań. Od większych akcji są MG i gracze, ale tylko w wypadku, gdy skonsultują się z MG i MG się zgodzi/zgodzą. To tyle. Teraz zacznę posta pisać... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mroczny stał na brzegu lasu i patrzył na wschodzące słońce. Powoli wracała mu i świadomość i pamięć i zaczynał sobie przypominać poprzedni dzień, a raczej noc. No i sobie przypomniał. I wróciła mu "pełna sprawność umysłu". Na początek znalazł apteczkę i… i zrobił to co trzeba było zrobić… Zawinął co trzeba bandażem i już w pełni zdrowy, ponownie aktywował głowę…

Ból był niesamowity… Ból głowy znaczy się. Tak jakby latało mu w głowie stado dzikich bestii… smoków na przykład, ale takich przez duże S. Na kacy Mroczny był zawsze zły. Ale to było trudno nazwać kacem i było niesamowicie i nieporównywalnie silniejsze. A co się wtedy dzieje ? Zak był zły… ale teraz to wyjątkowo. Był bardzo, ale to bardzo zły. Nie zauważył nawet kiedy pojawił się na plaży tuż przed obozem. Na nieszczęście Darkus też go nie zauważył. Dopiero gdy się odwrócił to zobaczył o dziwo Mrocznego w swojej "pięknej, czarnej płytówce". Potem zobaczył jeszcze coś co na dalekim wschodzi nazywają "pół obrotem". Acha ! Później zobaczył jeszcze ciemność. I poczuł piasek…

Darkus obudził się kilkanaście minut później. Był po szyję zakopany w piasku, na plaży. Na szczęście niesamowity śmiech Mrocznego ("Muahahahahahahaha…"), dzięki któremu od razu poprawił mu się humor (kolejny paladyn / inkwizytor na śniadanie…) i przestała boleć głowa, zwrócił uwagę budzącej się do życia drużyny…

[ Eileen ma zdaje się wrócić 10 lipca… Phil wyjeżdża na tydzień… Ja prowadzę co prawda edycję na FM, ale dam radę. Wyśpię się po śmierci przecież :D Tymczasem update listy…

Lista stałych graczy:
1. Phil von Roden/Phil von Roden/Elf/Łowca/MG
2. Cecylia/Eileen/Elf/Mag/MG [powrót koło 11 lipca albo ???]
3. DevilFish/Serafin Sunstorm & Zaknafein de Evilfish/Elf &Człowiek/Mistyczny Łucznik & Czarny Strażnik/MG
4. Ninja Seba/Shanhaevel/Elf/Mag [coś się strasznie obija… strasznie…]
5. PolishWerewolf/Marvolo Shadowhuner/Człowiek/Druid
6. Furrbacca/Fur/Niziołek/Wojownik-Złodziej [w Anglii, wraca we wtorek ]
7. Dar15/Darkus/Człowiek/Inkwizytor
8. Marrbacca /Marr/Gnom/Bard
9. Agrah/Kain/Człowiek/Mag
10. Kalkulator/Zurris/Człowiek/Mag
11. Generał Sturnn/Morgan/Człowiek/Rycerz Zakonu Srebrnego Młota
12. Andrij/Andrij/Elf/Łowca
13. Dante Dy''nei/Dante Dy''nei/Człowiek/Strażnik
14. Khorints/Khorints/Człowiek/Alchemik [gdzieś zniknął ??]

Lista rezerwowa (nieobecnych z różnych przyczyn):
15. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik [po wakacjach może wróci…]
16. Upiordliwy/Upiór z Dlivy/Człowiek/Negocjator [przeprowadzka, może wróci w sierpniu ]
17. Protohoplita/ Hugo Polkieton/Człowiek/Wojownik-Gladiator [nicht know…]
18. AbeFrugo/Miroku/Człowiek/Zabójca [obija się niesamowicie… ]
19. EdisCes ??? [ zabita na śmierć :P ??]

Jeśli zakradł się jakiś błąd, o co nie trudno, to zgłosić się do MG biegiem ! :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy elf wyszedł na ląd zobaczył, że towarzysze zebrali się dookoła czegoś. Elf nie mogł powstrzymać ciekawości, więc podszedł zobaczyć co się dzieje. Towarzysze zebrali się nad ciałem, jak zdążył wywnioskować Phil. Przebił się blizej. Było to ciało Gregora.
- Jak to się stało? - zapytał
- Po prostu się nie obudził - odpowiedział Serafin wstający od martwego paladyna. Pokręcił głową i dodał - Chociaż jemu, wyprwmy taki pogrzeb jaki mu się należy... - odszedł w kierunku chatki...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||| ||||||||||||||||
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Pomarańczowe słońce zachodziło już za samotną gorę, wystającą z wyspy. Samotna mewa, biało czarna, przelatująca wzdłuż plaży, zobaczyła kilka świateł otaczających jakby rusztowanie z drewna. Na wyciszonej plaży towarzysze zebrali się, aby godnie pochować towarzysza, poległego w nieznanych okolicznościach. Stali przed platformą otaczającą łodź, na ktorej spoczywał paladyn. Głowę miał zwroconą ku morzu, ręce złożone na pierśiach. W nich miecz sięgający prawie do stop. W pełnej zbroi, wypolerowanej do błysku. Ostatnie promienie słońca odbijały się od niej i uderzały w niezmąconą powierzchnę fal morza. Dookoła platformy w piasek wbite były pochodnie tworzące jakby drogę do morskich czeluści. Stanowiły one teraz jedyne światło. Towarzysze stali w dwoch rzędach naprzeciw siebie, prostopadle do ciała zmarłego. Zaś rownolegle do ciała, stała elfka, przyodziana w długą suknię. Od jej rozpuszczonych włosow odbijały się złociste refleksy. Tajemnicze zielone oczy, utkwione były w dal, jakby nie zważające na to co dzieje się blisko. W czasie tej niezmąconej ciszy, z jej kształtnych ust, wydobył się cichy i smutny, ale stanowczy głos
- Drodzy... zebraliśmy się tutaj, w tych niemiłych dla nas okolicznościach, aby pochować, naszego towarzysza.
Towarzysza, ktory świecił przykładem wiary, nawet w sytuacjach krytycznych. Towarzysza, ktory był z nami podczas walki z drowami, pająkami, wojewodą i w wielu inych ciężkich dla nas sytuacjach. Towarszysza, ktory zawsze był w stanie poprawić naszą wiarę. Jeżeli nie w bogow, to w cel, ktory każdemu z nas przyświeca. Był dowodem na to, że można życ tylko dla tego celu, i dążyć do osiągnięcia go. Niestety dziś, tan przykład opuścił nas na zawsze. Nie znamy przyczyn, ani okoliczności jego śmierci. Możemy mieć tylko nadzieję, że on osiągnął swoj cel i nie zginął z poczuciem złości, lecz satysfakcji z dokonanych czynow... - zamilkła na moment - ...wspomnijmy rownież naszą towarzyszkę... - łza pojawiła się w jednym ze smutnych oczu - ...Vilian... - łza spłynęła - ...była naprawde wspaniałą przyjaciołką... - po czym elfka zamilkła. Rozległo się przeciągłę miałknięcie Fila, siedzącego u stop elfki. Na plaży ponownie zapanowała cisza. Każdy, z mężczyzn podszedł do pochodni i przystawił ogniem do platformy. Następnie zepchnęli łodź do wody. Towarzyszyły temu dźwięki trzeszczącego piasku i cichych pluskow wody. Po kilkunastu metrach płomienie ogarnęły postać paladyna. Tak zakończyła się historia jednego z tych, ktorzy żyli po to, aby żyć mogli inni. Tak kończyła się historia Lorda Gregora... Ale czy napewno...? Tego nie wie nikt...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować