Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 23.06.2007 o 13:04, windows00 napisał:

- Dawaj compadre, pokaż cojones.

- Cojones ci się zachciało, sk%$&@&nie?
Bumberros, podniesiony na duchu spotkaniem ze swym mistrzem, rozbił prawie pełną butelkę whisky o łeb windowsa. Jednocześnie wyjął z kabury rewolwer i wycelował weń, nieustannie przeżuwając w ustach tytoń.
- Cojones się też znajdą, o ile w tej budzie serwują bycze jaja. Szybciej będzie, jeśli ci twoje odstrzelę, chociaż nie wiem, czy ktokolwiek to wtedy zje... Takich małych na nóż nie nadziejesz.
Antonio splunął soczyście, świdrując windowsa swym błękitnym wzrokiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 13:13, Bumber napisał:

Bumberros, podniesiony na duchu spotkaniem ze swym mistrzem, rozbił prawie pełną butelkę whisky
o łeb windowsa.

Co nie wywołało na Windowsie ŻADNEGO wrażenia. Jego głowa znosiła gorsze obrażenia, a mimo to Windows zachował trzeźwy umysł, nawet po zażyciu sporej dawki %.

Dnia 23.06.2007 o 13:13, Bumber napisał:

Jednocześnie wyjął z kabury rewolwer i wycelował weń, nieustannie przeżuwając
w ustach tytoń.

- Odłóż tą zabawkę chłpcze, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. Mówiąc to Windows pochylił się w lewo i prawą nogą kopnął Bumbera w najczulsze miejsce.
- I jak tam teraz Twoje cojones, chłopczyku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Liki widząc, jak Bumberros bezwstydnie marnuje alkohol poderwał się w górę i wyciągnął spluwę, szykując do skoku na jegomościa, lecz zaraz zobaczywszy pistolety Bumberrosa zastygł w bezruchu i po chwili uśmiechnął się od ucha do ucha, wyciągając dłoń w jego stronę.
- Antonio, to Ty? - powiedział - Kuper lat, dawnośmy się nie widzieli! Chodziliśmy do jednej szkółki strzeleckiej, pamiętasz? Widzisz te emblematy na naszych coltach w kształcie, ekhm... "balonów"? Należeliśmy do równoległych klas, chociaż waszą profesor Roman lubił bardziej, stary chędożnik i głupiec. A zresztą..,. chcesz trochę ołowiu? Mam w kapsułkach, granulkach, czopkach nożach i posążkach żołnierzyków, częstuj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 13:22, windows00 napisał:

- I jak tam teraz Twoje cojones, chłopczyku?

Bumberros stał dalej niewzruszony, nawet nie drgnęła mu powieka.
- Nie takie ciosy się znosiło. Twardy z ciebie sk@#$%&yn, amigo. Kielona?
Antonio wykonał efektowny młynek rewolwerem, zakończony schowaniem broni do kabury.
- Antonio, to Ty?
Bumberros odruchowo obejrzał się do tyłu.
- Amigooo Liki! Stary przyjacielu... Panowie, usiądźmy i napijmy się razem! Za starą dobrą przyjaźń! Zdrowie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po przebudzeniu Taaz, jak to zwykle on, starannie umył stopy, założył swój wyblakły frak, wyświechtany cylinder, zszedł na parter skrzeczącymi drewnianymi schodami. Przygotowawszy sobie swój ulubiony posiłek na śniadanie, czyli bułkę z masłem, rozsiadł się wygodnie na dębowym krześle i począł ją konsumować. Jednak już po kilku gryzach czuł, że coś jest nie tak, mianowicie przy każdym kęsie coś go drapało w podniebienie. Z Taaza był twardy człowiek i takie niewygody były mu nie straszne, dlatego też dokończył to co wcześniej zaczął. Jednak gdy dziwne uczucie nie ustąpiło, postanowił sprawdzić czym było to spowodowane. Wszedł więc na piętro do łazienki, spojrzał w lustro i spostrzegł, iż broda, która dotychczas nie chciała rosnąć i utrzymywała stałą długość około 2,3 centymetrów, rozrosła się do niewyobrażalnych rozmiarów. Zaszokowany tym zjawiskiem, szybko ją ściął do pierwotnej długości i gdy odkładał brzytwę na półkę koło okna, przez przypadek zobaczył, że na placu nie ma posążka Ktulu. Zdumiony tym wszystkim, przykucnął i począł rozmyślać. Mimo, że jako młodzieniec posiadł staranne wykształcenie, nie mógł pojąć jakim prawem do tego wszystkiego mogło dojść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 13:50, Bumber napisał:

- Nie takie ciosy się znosiło. Twardy z ciebie sk@#$%&yn, amigo. Kielona?

- Ano, tego nigdy nie odmówię - rzekł zadowolony Windows i zgarnął dwie butelki stojące na ladzie.
- Coraz mniej już na świecie takich twardych jak my- zadumał się. - Ale to oznacza więcej trunków i kobitek dla nas ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mateusz zobaczył jak ktoś bierze dużo butelek do stolika i parę talii kart. Podszedł do stołu i usłyszał:

Dnia 23.06.2007 o 13:58, windows00 napisał:

- Coraz mniej już na świecie takich twardych jak my- zadumał się. - Ale to oznacza więcej trunków
i kobitek dla nas ^^


Więcej trunków dla was ?Nie ma tak dobrze, podzielicie się ze mną z własnej woli czy mam was zmusić ? Gracie z pokera ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 14:01, m4teU5z napisał:

Więcej trunków dla was ?

Tak, dla nas.

Dnia 23.06.2007 o 14:01, m4teU5z napisał:

Nie ma tak dobrze

Jest, jest tak dobrze...

Dnia 23.06.2007 o 14:01, m4teU5z napisał:

podzielicie się ze mną z własnej woli czy mam was zmusić ?

Go, punk!

Dnia 23.06.2007 o 14:01, m4teU5z napisał:

Gracie z pokera ?

Z pokera to ja zrezygnować nie mogę, więc nie pytaj mnie czy gram, ale przygotuj cygaro i szklaneczkę whisky.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 13:58, windows00 napisał:

- Ano, tego nigdy nie odmówię - rzekł zadowolony Windows i zgarnął dwie butelki stojące na
ladzie.

- Ej, ej, bo dla mnie eeee... innych nie starczy!

Dnia 23.06.2007 o 13:58, windows00 napisał:

- Coraz mniej już na świecie takich twardych jak my- zadumał się. - Ale to oznacza więcej trunków
i kobitek dla nas ^^

- Mądrze prawisz, amigo, mądrze prawisz... Hyp!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Komu bije temu bije, mnie nie bije...." - nucił grabarz pod nosem.
- Tylko chlanie wam w głowie i dziwki! - krzyknął wchodząc do saloonu - ale przyjdzie i na was kolej. A wtedy ja się wami zajmę...hehe... Dwa na dwa bez dna....Za fraki i do paki....hehe....
Grabarz jednak też człowiek a nie kaktus więc i on napić się lubił. Zasiadł więc przy stoliku i pociągnął łyczek łiskacza.
- Te liki tiki - zwrócił się do Lika - nie podobaja mi sie te twoje pukawki. W dodatku jesteś tu od niedawna. Skąd mam wiedzieć czy nie jesteś jednym z tych rzezimieszków co za#@#$ nam naszego Ktulu?

*********
lincz==>Liqid

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ke?
Czasami ludzie sa dziwni
---------------------------------------
Kryga wszedł do pobliskiego baru i rzekł ;] Ludzie trzeba zorganizować jakies poszukiwania bo sami nic nie znajdziemy , niestety wśród nas są też zdrajcy kórym nie można zaufac , miał tu na myśli......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jack ze spokojem siedział i przyglądał się rozwijającej się w koło sytuacji. Zauważył między innymi to, że już niektórzy zaczynają się go czepiać z powodu imienia... Imię to nie nazwisko żeby miało o czymś świadczyć...

*****************************************************
lincz-> Kalkulator
Net mi zdycha, a nie chce żebym pozostał bez głosu. Głosuje po prostu na mało aktywną osobę, która jest nam mniej przydatna od bardziej aktywnych osób.
*****************************************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2007 o 15:23, skyler napisał:

- Te liki tiki - zwrócił się do Lika - nie podobaja mi sie te twoje pukawki. W dodatku jesteś
tu od niedawna. Skąd mam wiedzieć czy nie jesteś jednym z tych rzezimieszków co za#@#$ nam
naszego Ktulu?

A skąd ja mogę wiedzieć to cny grabarzu, w końcu kto jak kto, ale to Ty masz najwięcej wspólnego ze zwłokami. Może to Ty ukryłeś Ktulu w jednym z trupków? Zresztą broń tutaj jest legalna, a moja strzela jedynie gorzałą, więc uważaj kolego, prohibicji nie mamy, ni nie chcemy by była...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nastał ranek Bob Fimar postanowił wstać z łóżka by jak to zwykle pójść skacowanym do baru po piwo na śniadanie. W trakcie podróży usłyszał, że ktoś ukradł Ktulu. Za bardzo nie kontaktował o co chodzi. Lecz gdy ponownie usłyszał głosy o tej tragedii w końcu zakumał – kum kum… o k****! Kto śmiał to uczynić!? No nic, jak skonsumuję śniadanie od razu udam się na szukanie tego posążka. Bob był kowalem, który robił najlepsze podkowy dla koni w okolicy. Jego paliwem było piwo. Czasem nawet za zajęcie się koniem zamiast kasy brał piwo. Mógł pochłaniać ten napój w wielkich ilościach. Nie zamartwiał się nawet zbytnio tym gdzie się znajdzie, gdy wytrzeźwieje. Najważniejsza dla Niego była możliwość rozkoszowania się tym smakiem nic poza tym za bardzo Go nie obchodziło. Gdy wpadł do baru w pierwszej chwili ujrzał wiszącego barmana pod dachem, natomiast przed sobą zobaczył jakiegoś kurdupla, którego kapelusz ledwo wystawał ponad ladę. Ten pokurcz wygląda na lekko zdenerwowanego- powiedział do siebie Fimar. I spokojnym krokiem udał się na zaplecze baru gdzie wziął do rąk pierwszą lepszą beczkę z piwem, a następnie nachapał się jej zawartością aż do nieprzytomności. Jeszcze pijąc miał na uwadze to, że szybko musi się ocknąć po tym śniadaniu, bo musi szukać tego posążka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bleh...
- Najpierw kradna Ktulu, a teraz ktos podpiernicza gorzale barmanowi... Jemu co prawda juz sie nie przyda, ale nie jestescie k*&^@ sami !
LifaR wszedl za bar i chwycil pierwsza butelke z whisky jaka tylko mu sie nawinela pod reke.
- I tak juz mnie glowa napiernicza... - powiedzial i zrobil lyk.

- No panowie, widze ze wszyscy sie powoli bierzecie do roboty, to i ja sie wezme.
LifaR wzial kartke i napisal na niej...

Jack Kukowsky - Kalkulator
Bud Bundy - Liki Liq
LifaR - Donki


...po czym przybil ja nozem do lady.

*****
lincz - Donki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Donki po zjedzeniu jakże pysznego obiadu, wszedł do baru, żeby zwilżyć sobie gardło. W salonie było już paru osobników. Teoretycznie każdy z nich mógł zwinąć posążek, tym bardziej, że wyglądali niezbyt przyjaźnie. Donki podszedł do lady by zamówić u barmana jakiś trunek, ale przypomniał sobie, że pracownik baru się powiesił. Biedny stary Ted pomyślał Donki. Jakimś cudem udało mu się przeskoczyć przez ladę (która zapiszczała niebezpiecznie). Był bardzo zdziwiony, zwłaszcza, że przy jego tuszy nawet zrobienie jednego przysiadu powodowało ból i cierpienie. Nalał sobie tequili i chciał już wychodzić zza lady, kiedy dostrzegł przybitą nożem kartkę.
- Przepraszam panów- zwrócił się Donki do zebranych- a co to jest za karteczka? i czemu jest na niej moje imię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matizowi nie spodobało się to, co działo się w barze. Najpierw ta kradzież, a teraz kłótnia w barze. "Zamiast walki mogliby się poważnie zastanowić nad tym, kto ukradł ten posążek" - pomyślał zdegustowany Matiz. On oczywiście nie brał udziału w kłótni. Schował się w kącie saloonu i uważnie obserwował każdą osobę, która do niego wchodziła. "Wśród nich znajduje się winny. A raczej winni. Ale którzy z nich ukradli posążek? Jak można to sprawdzić?". Matiz nie miał na razie żadnego pomysłu. Trzeba będzie się porządnie zastanowić. A najlepiej zrobić to przy butelce czegoś dobrego do picia. Matiz zauważył, że ten, który podszedł do lady jednak nie jest barmanem, więc sam zabrał dla siebie butelkę.
- Jeśli ktoś będzie chciał się ze mną napić, to zapraszam do tego stolika - powiedział, po czym usiadł i otworzył butelkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- U la la! - zbudził się z jękiem i bólem głowy Arthur McFiarot. Wczoraj zdarzyło mu się chyba trochę zbyt dużo wypić, w związku z czym przespał sporą część dnia. Pewnie leżałby w łóżku jeszcze dłużej, gdyby nie krzyki dobiegające z zewnątrz. Arthur ze strzępów wykrzykiwanych słów zdołał zrozumieć, że ktulu zostało skradzione.
- A niech to licho! - zerwał się na równe nogi McFiarot, po czym ''ogarnął się'' najszybciej jak to było możliwe, tzn. szybko przemył twarz i skonsumował porcję jajecznicy, którą przy okazji nieco przypalił z nerwów.
Arthur był miejscowym kowbojem, czyli jak sama nazwa wskazuje hodował bydło i konie. Był raczej spokojnym człowiekiem, aczkolwiek gdy już się zdenerwował lepiej było zejść mu z drogi dla własnego dobra. Rewolwerem również władał całkiem sprawnie.
Po wykonaniu wypisanych powyżej czynności McFiarot postanowił wybrać się tam, gdzie z reguły przybywają wszyscy obywatele Ktulu City w sytuacji kryzysowej - mianowicie do baru. Gdy wszedł on do środka zauważył, że zgodnie z jego przewidywaniami zebrało się już tutaj sporo ludu. Wiadomość o zniknięciu ktulu musiała być dla niektórych nie do zniesienia - Arthur miał tu na myśli wiszącego barmana. Cóż, szkoda człowieka, lecz jeszcze gorszy był fakt, że od teraz trzeba było obsługiwać się samemu, a poza tym zapasy w związku ze śmiercią właściciela baru pewnie kiedyś się skończą. No nic, na razie Arthur wziął pierwszy lepszy ''napój'' z brzegu, nalał sobie jego zawartość do szklaneczki i począł obserwować pozostałych - wszak wśród nich znajdowali się rabusie. Teraz należało zastanowić się na spokojnie którzy to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Donki nie lubił pić sam, dlatego z chęcią wypiłby łyczek tequili z tym gościem co się przed chwilą odezwał. Jednak wolał nie ryzykować kolejnego skoku przez ladę po pierwsze dlatego, że pęknięcie na drewnie nie wyglądało bezpiecznie, a po drugie taki skok mógł zabrać Donkiemu zbyt dużo energii i nie ruszałby się przez resztę dnia. Oparł się więc o ścianę i wypił jeszcze trochę wódki z agawy.
- Jak chcecie to ja mogę trochę porobić za barmana.- odezwał się Donki- i tak stąd teraz nie wyjdę, więc wszystko jedno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

matiz123
- A i owszem, dosiądę się. Tego nie odmawiam nigdy.

Fiarot
- Akurat z tym większego problemu nie będzie, wczoraj była świeża dostawa. A za kilka dni przejeżdżał będzie niedaleko pociąg z trunkami różnorakimi. Zawsze zatrzymują się, by odwiedzić nasze panienki ^^
Na pewno dogadamy się z maszynistami.

Donki
- No i w porząsiu. Nalej czegoś porządnego, bracie.

Windows00 postanowił wybrać jakąś liczbę, była to jego ulubiona zabawa. Potem zawsze chodził i pytał innych o ten numerek, jeśli ktoś trafił, obrywał w twarz. Windows przeczuwał, że ta gra ma wielki perspektywy. Dzisiaj wybrał numerek 7.

****************
Lincz -> Deih

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się