Zaloguj się, aby obserwować  
Pustelnik88

Wasza Kolekcja Muzyki...

867 postów w tym temacie

A oto półka na której stanęły najważniejsze płyty :)

1 rząd - Return to Forever, Al Di Meola i Guitar Trio
2 - John Coltrane, jego "kontynuator" Lonnie Liston Smith oraz pianista Johna - McCoy Tyner
3 - Miles Davis - oprócz dwóch płyt z lat ''50 i jednej z ''80 cała reszta to elektryczny okres ''69-''75 i prawie każda to wydanie 2CD ;)
4 - chyba każdy Santana od początku do ''77 ("Welcome" u kolegi jest), bootleg z ''78 i remix 2 płyt z 2001 - a to na płytach to... bilet na jego koncert :)
5 - McLaughliny różne - solo, Mahavishnu i Shakti (2 boxy leżą w innym miejscu)
6 - Herbie Hancock - płytki generalnie od ''65 do ''81 + 3 płytki opisywanych wyżej Headhuntersów
7 - półka "awangardowa" - różne mniej lub bardziej postępowe nagrania z lat ''70 i jeden koncert gitarzysty Gabora Szabo z ''67
8 - Gongi, koncertówka Holdswortha i genialny skrzypek (Jean-Luc Ponty)

20080614184741

20080614185602

20080614185619

20080614185827

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.06.2008 o 20:26, dave03 napisał:

Co to jest w ogóle za zespół? Do jakiej grupy można porównać to co oni grają? No i jakie
mają instrumentarium? Bo przyznaje szczerze, że pierwszy raz o nim słyszę. Mam tylko
nadzieje że się teraz nie ośmieszyłem :P


Nie, bez obaw, nic złego się nie stało;) Zespół nagrał kilka płyt, ale należy do NKR-ów mimo, że utwór Julia osiągnął nie mały sukces. Nie chcę chwalić, bo to co podoba się mi innym wcale nie musi. Podaje więc linki do kilku utwórów z debiutu Pavlovs Dog
http://pl.youtube.com/watch?v=gMkAcgeLB6E
http://pl.youtube.com/watch?v=slkBFg sE_g4
http://pl.youtube.com/watch?v=1vhNwZ-nWZk

Backsite--->
Ale żeś tego nakupił, jestem zaskoczonym, choć właściwie znając już Twoje możliwości nie powinno mnie to dziwić;) Jest na co popatrzeć, fajnie, że podzieliłeś się fotkami nowych nabytków i dałeś krótkie opisy.
Jeśli chodzi o Niemen - Katharsis to akurat znam i od siebie mogę powiedzieć, że od tego albumu zaczyna się już jego kompletnie chybiony kierunek rozwoju artystycznego Niemena. Myśle, że zmarły perkusita przewracał się w grobie słysząc poświęcony sobie kawałek "Pamięci Piotra". Na Idee Fixe nie jest wcale lepiej, a może i gorzej. Jak to powiedział Cugowsk i"Zajął się tymi swoimi świszczałami zamiast po prostu śpiewać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fakt faktem, że najbardziej odpowiada mi poprzedni album, czyli Aerolit. Niemniej jednak od pewnego, już chyba dłuższego, czasu interesuje mnie zagadnienie muzyki kosmicznej.
Mi również "Pamięci Piotra" się nie podoba, nie tylko jakoś nie załapuję głębi tego wiersza, ale i sama warstwa muzyczna jest daleka od formy epitafium. Ale niektóre utwory to dla mnie prawdziwy pokaz wyobraźni Niemena i, tak jak pisałem, niektóre rozwiązania "techniczne" są niezwykle nowatorskie jak ''75 rok.


Z drugiej strony to ciekawe i przykre jak wydarzenia osobiste i towarzyskie wpływają bezpośrednio na rozwój kariery człowieka. Niemen wspomina, że Aerolit rozwiązał głównie z powodu "alkoholu" (wtedy wszyscy pili, ale znam już wiele historii o tym jak ktoś był non-stop napruty, nie przychodził na nagrania, na koncerty itd), a z kolei Katharsis wyglądał tak głównie z powodu śmierci perkusisty.
Kolejny punkt to rok ''81, kiedy czerwoni nagrali z nim wywiad w pierwszym tygodniu grudnia, a opublikowali go już po wprowadzeniu stanu wojennego - słyszałem to na TVP Kultura i w kontekście po wydarzeniach 13.XII brzmiało to jak zwyczajny paszkwil, lizanie tyłka partii. I tak przez lata ludzie odwrócili się od Niemena, dochodziło do bojkotów jego koncertów, a on zamknął się na otoczenia i zaczął tworzyć głównie sam, jako "kolaborant". Dopiero w latach ''90 ludzie dowiedzieli się jaka była prawda... ale czasu rzecz jasna cofnąć się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.06.2008 o 18:44, Backside napisał:

Pat Metheny - Imaginary Day/Speaking of Now - Metheny to jeden z niekwestionowanych
królów gitary, który cieszy się nieprawdopodobną popularnością. Jego koncerty (a miałem
okazję być na 4, w tym na tym, gdzie grał materiał z drugiego dvd i ... to była moja
inicjacja w jazz i w ogóle poważną muzykę :]) to czysta bajka.


Święte słowa...
Ostatnio przypadkowo nabyłem DVD Imaginary Day (przypadkowo, bo to była niby hurtownia, ale resztki pojedynczych sztuk też sprzedawali) w rewelacyjnej cenie 3 dyszki! Koncert świetny, chociaż nie rewelacyjny, kameralny, fajnie zrealizowany, no i w deteesie :D
Warto mieć choćby z jednego powodu: na płycie audio nie widać co on wyczynia z gitarą... Mało tego - dźwięki słyszane na płycie nigdy nie skojarzylibyście z gitarą, a tu macie dowód na to, że jednak Pat gra na instrumencie szarpanym a nie klawiszach. Co prawda nie miałem co do tego nigdy wątpliwości (bo widziałem go na koncercie w czasach, gdy Jopek mogła sobie tylko pomarzyć o wspólnym z nim występie), ale zawsze to miło obserwować wirtuozów w akcji i z rozdziawioną gębą niedowierzać własnym oczom. Wystarczy zobaczyć pierwszy utwór, gdzie Pat gra na dziwnej gitarze z dwoma gryfami oraz trzecim zestawem strun biegnących poprzecznie (!) do dwóch pozostałych, czyli tak jakby grał na trzech instrumentach jednocześnie! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem (ale może nie rozglądałem się za bardzo;) a to dopiero początek koncertu...
PolecaM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.06.2008 o 14:10, Blade Mack napisał:

Święte słowa...
Ostatnio przypadkowo nabyłem DVD Imaginary Day (przypadkowo, bo to była niby hurtownia,
ale resztki pojedynczych sztuk też sprzedawali) w rewelacyjnej cenie 3 dyszki! Koncert
świetny, chociaż nie rewelacyjny, kameralny, fajnie zrealizowany, no i w deteesie :D

Warto mieć choćby z jednego powodu: na płycie audio nie widać co on wyczynia z gitarą...
Mało tego - dźwięki słyszane na płycie nigdy nie skojarzylibyście z gitarą, a tu macie
dowód na to, że jednak Pat gra na instrumencie szarpanym a nie klawiszach. Co prawda
nie miałem co do tego nigdy wątpliwości (bo widziałem go na koncercie w czasach, gdy
Jopek mogła sobie tylko pomarzyć o wspólnym z nim występie), ale zawsze to miło obserwować
wirtuozów w akcji i z rozdziawioną gębą niedowierzać własnym oczom. Wystarczy zobaczyć
pierwszy utwór, gdzie Pat gra na dziwnej gitarze z dwoma gryfami oraz trzecim zestawem
strun biegnących poprzecznie (!) do dwóch pozostałych, czyli tak jakby grał na trzech
instrumentach jednocześnie! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem (ale może nie rozglądałem
się za bardzo;) a to dopiero początek koncertu...
PolecaM


Właśnie w tej edycji jest też Imaginary Day :). Jeszcze nie miałem okazji obejrzeć całości, ale ... to nie może być kiepskie i pewnie znajdzie się jeszcze 10 okazji, żeby to podziwiać
Polecam Ci w takim razie Speaking of Now (i CD i DVD). Tutaj rozpoczynający płytę, wspaniały kawałek "As It Is" http://pl.youtube.com/watch?v=hffNtUqkwBA


A tak by the way - Pat znowu będzie w Polsce, gra koncert 3 lipca w Warszawie i 2 lipca jeszcze gdzieś. Pozycja obowiązkowa (choć z pewnością trochę mniej niż koncert 4 lipca - Return to Forever :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.06.2008 o 16:23, Backside napisał:

Właśnie w tej edycji jest też Imaginary Day :).

Niestety tej edycji nie widziałem - nabyłem DVD jako osobne wydawnictwo... Speaking of now znam tylko z CD, ale jeśli poziom nagrania jest podobny (a nie wierzę by było inaczej;) chętnie zapoluję na koncertową wersję. Napisz który koncert bardziej Ci się podoba ;D

Dnia 16.06.2008 o 16:23, Backside napisał:

A tak by the way - Pat znowu będzie w Polsce, gra koncert 3 lipca w Warszawie i 2 lipca
jeszcze gdzieś. Pozycja obowiązkowa (choć z pewnością trochę mniej niż koncert 4 lipca
- Return to Forever :))

Niestety (bo mam trochę za daleko) ww. koncerty będą w Warszawie...:/ Wszystko w ramach Warsaw Jazz Summer Days. Oprócz nich Bobby Mcferrin i Branford Marsalis!! Normalnie szok! Kto ma blisko koniecznie powinien tam byc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Na koniec czerwca pochwale się swoimi zakupami, które przebiegają zgdnie z planem. Plan natomiast był taki: jeżeli chcę z czystym sumieniem nazywać się fanem progrocka, a moja kolekcja była tego dowodem nie mogło w niej zabraknąć kilku albumów, które są absolutną klasyką obowiązkową. Tak więc stworzyłem listę kilku płyt, bez których spać po nocach nie mogłem i przeszedłem do realizacji, czego efektem są te zakupy:

1. The Moody Blues - Days of Future Passed
2. Procol Harum - A Whiter Shade od Pale


Tych płyt nikomu nie muszę przedstawiać, samemu jest mi wstyd, że nabyłem je dopiero teraz:/

Resztę stanowią już płytki rzadsze tzn. NKR-y, chociaż Clannad to folk, nie rock;)A są to:
Kevin Ayers - Joy of a Toy (solowy debiut pierwszego basisty Soft Machine, czyli jest to wykonawca z kręgu Canterbury. Mimo, iż na płycie toważyszą mu wszyscy panowie z SM, to muzyka jest zdecydowanie bliższa Caravan niż Soft Machine).
Khan - Space Shanty (Również z Canterbury, tym razem supergrupa złożona z dwóch wirtuozów - gitary i klawiszy - uzupełnionych o znakomitą sekcję rytmiczną - basista grał wcześniej z Arthurem Brownem. Jest to jedna z moich ulubionych płyt i mógłbym ją chwalić bez końca. Jeżeli mógłbym do czegoś porównać to taki zespół jak Camel czerpał z muzyki Khan pełnymi garściami, choć oczywiście technikę i umiejętności panów z Camel nie śmiem nawet porównać z Davem Stewartem i Stevem Hillage z Khan).
Clannad - Clannad (Debiut z 1973 roku, płyta całkowicie akustyczna. Co tu dużo mówić - zamki, damy i uczty stają przed oczami słuchając muzyki Clannad).

20080621233029

20080621233104

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.06.2008 o 23:31, Fleming08 napisał:

Plan natomiast był taki: jeżeli chcę z czystym sumieniem nazywać się fanem progrocka, a moja
kolekcja była tego dowodem nie mogło w niej zabraknąć kilku albumów, które są absolutną
klasyką obowiązkową.


Oj kurcze :P Wygląda na to że ja już siebie nie mogę nazywać fanem progrocka, bo żadnej z tych płyt w swojej kolekcji nie posiadam. Mało tego, nie posiadam nawet żadnej z płyt z dyskografii tych zespołów. Niby planuję kupić sobie coś Procol Harum, ale jakoś nie mogę się zdecydować co i na planach to wszystko się kończy. Wygląda jednak na to że w pierwszej kolejności kupię album koncertowy z orkiestrą symfoniczną. Jednak płyta "A Whiter Shade od Pale" też z pewnością jest niczego sobie, bo inaczej byś jej przecież nie kupił :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.06.2008 o 23:48, dave03 napisał:

Wygląda jednak na to że w
pierwszej kolejności kupię album koncertowy z orkiestrą symfoniczną. Jednak płyta "A
Whiter Shade od Pale" też z pewnością jest niczego sobie, bo inaczej byś jej przecież
nie kupił :)


Osobiście odradzam na początek zakup Grand Hotel(bo chyba ten masz na myśli). Owszem udział orkiestry wnosił coś nowego do ich utworów, ale nie ma to jak usłyszeć je w orginale. Zresztą prawdziwe Procol Harum to jest z pierwszym charyzmatycznym organistą(Mattew Fischer).

Co do albumu "A Whiter Shade of Pale" to nie tyle co jest"niczego sobie'', ale jest on sobie bezwględnie najlepszym albumem Procol Harum, równać się z nim może tylko następny "Shine On Brightly", co zresztą przekłada się na głosy fanów http://www.progarchives.com/artist.asp?id=1105
Ja, powiem nieskromnie, znam dość dobrze twórczość Procol Harum i osobiście poza dwama pierwszymi albumami to wystarczyłby mi jeszcze tylko "Home"- ostatni wielki album Procol Harum, potem bywało już różnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

> Osobiście odradzam na początek zakup Grand Hotel(bo chyba ten masz na myśli).

Nie miałem na myśli albumu "Grand Hotel" tylko "Live: In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra". "Grand Hotel" to płyta studyjna z tego co się orientuje, ale rzeczywiście nagrana bez udziału Mattew Fishera (zastąpił go tam zdaję się Chris Copping). Swoją drogą ta płyta jest przez wielu uważana za najlepszą w dorobku tego zespołu.

>Owszem
> udział orkiestry wnosił coś nowego do ich utworów, ale nie ma to jak usłyszeć je w orginale.

Słyszałem ten album i jest to moim zdaniem jedna z najlepszych płyt koncertowych wszech czasów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Aha, więc chodzi Ci o ten z 1972 roku. Ja myśląc o Procol Harum z orkiestrą to myślę o Grand Hotel - tam też jest orkiestra. Moje skrome zdanie jest takie, że kupowanie albumu Live jest tym samym, co kupienie składaka - przegląd twórczości zespołu na żywo. Zwykle koncertami dopełnia się dyskografię;) Ale jeśli nie planujesz wiekszej przygody z tym zespołem to oczywiście jaknajbardziej lepiej mieć album koncertowy niż zwykłego składakia.

>Oj kurcze :P Wygląda na to że ja już siebie nie mogę nazywać fanem progrocka, bo żadnej z tych płyt w swojej kolekcji nie posiadam.

Nie przejmuj się, bo ja tez jeszcze nie. Brakuje mi jeszcze Jethro Tull - Aqualung i... ekhm...King Crimson - In the Court of Crimson King. No swoje usprawiedliwienie mam to, że zawsze wolałem kupić te inne mniej znane albumy tych zespołów niż te, które się słyszało:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Muszę Ci podziękować :) Twoje zdjęcie płyty Procol Harum zmobilizowało mnie do tego żeby poszperać na YouTube utworów tego zespołu i trafiłem na kawałek, który mnie się bardzo podoba, ale wcześniej nie znałem jego tytułu, bo słyszałem go tylko w radiu u Kaczkowskiego. Była to świetna koncertowa wersja, która zespół wykonał zdaje się podczas jednego z koncertów w naszym kraju (coś ok. 2000roku). A mam tutaj na myśli utwór Repent Walpurgis. Ach ten Hammond na początku, a dalej jeszcze to genialne solo gitary :D Chociaż wersji studyjnej tego kawałka jeszcze nigdy nie słyszałem. Tak przy okazji znasz jakieś dość nowe koncertówki (najlepiej jeszcze z Fischerem w składzie, bo ostatnio niestety opuścił szeregi zespołu) PH gdzie bym mógł znaleźć ten utwór?

Dnia 22.06.2008 o 10:15, Fleming08 napisał:

Nie przejmuj się, bo ja tez jeszcze nie. Brakuje mi jeszcze Jethro Tull - Aqualung i...
ekhm...King Crimson - In the Court of Crimson King.


Ty nie masz debiutu King Crimson? Aż nie mogę w to uwierzyć, bo pamiętam jak niejednokrotnie wychwalałeś tę płytę pod niebiosa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pozwolicie, że przerwę Waszą dyskusję o ultraznanych zespołach jedną płytą, którą ostatnio ja kupiłem. Mianowicie "Dio- the Collection". Jak zapewne można się domyślić, jest to zbiór najlepszych piosenek zespołu Dio na jednej płycie. 17 piosenek, w tym te najbardziej znane - "Holy Diver" i "Rainbow in the Dark". I mimo że nie lubię tego typu składanek (bo potem nie mam takiej motywacji do kupna poszczególnych albumów) to jako wielki fan Ronnie''ego Jamesa Dio (od niedawna) uznałem że warto. Zwłaszcza że kosztuje tylko 20 zł. Samo wydanie w sumie biednie. 2 strony tekstu o historii zespołu. I pomylone nazwy piosenek. Na płycie jest "Superstar Superman" na okładce określony jako Jesus,Mary and the Holy Ghost. Tym niemniej warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.06.2008 o 10:15, Fleming08 napisał:

(...) Moje skrome zdanie jest takie, że kupowanie albumu Live jest tym samym, co kupienie składaka - przegląd twórczości zespołu na żywo. Zwykle koncertami dopełnia się dyskografię;) Ale jeśli nie planujesz wiekszej przygody z tym zespołem to oczywiście jaknajbardziej lepiej mieć album koncertowy niż zwykłego składakia.


Absolutnie nie mogę się z Tobą zgodzić! - płyty "live" nie są zwykłymi dopełniaczami dyskografii i nie zawsze też stanowią "lepszą" wersję składanek. Owszem, jest sporo zespołów, których płyty koncertowe można tak potraktować, ale wystarczy wymienić choćby "Made in Japan" Purpli, "Ummagamma" Floydów czy "Seconds Out" Genesis by zadać kłam takiemu twierdzeniu. Takie płyty są czymś zdecydowanie innym od "zwykłych" koncertów, są świadectwem geniuszu tych zespołów, dowodem, że wykonawcy nie są tworem producentów muzycznych i techniki nagraniowej, dowodem, że oni naprawdę żyją! Inną sprawą jest też to, że niejednokrotnie wersje koncertowe są lepsze od studyjnych, wnoszą o wiele więcej energii od "plastikowych" aranżacji dokonanych na potrzeby studia, dodają pierwiastek improwizacji i wirtuozerii członków kapeli... Po kim jak po kim, ale po Tobie, nie spodziewałem się takich twierdzeń. Ale myślę, że jak to pisałeś, miałeś po prostu zły dzień ;)

Dnia 22.06.2008 o 10:15, Fleming08 napisał:

Brakuje mi jeszcze Jethro Tull - Aqualung i...
ekhm...King Crimson - In the Court of Crimson King. No swoje usprawiedliwienie mam to,
że zawsze wolałem kupić te inne mniej znane albumy tych zespołów niż te, które się słyszało:P


Wow! też się tego nie spodziewałem! Ty nie masz KC?? Ale spoko, usprawiedliwienie jak najbardziej zrozumiałe - też nie posiadam masy płyt, które wypada mieć, a się ich nie ma, bo zawsze coś innego wpadnie w łapy, a te "klasyki" odkłada się na później, bo zna się je na pamięć... Np. moim grzechem jest brak "Ciemnej strony", której kupno wciąż odkładam na później. Mam co prawda jakieś denne wydanie, ale to tak jakbym słuchał tej płyty w plastikowym worku ;) Ale co się odwlecze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Ty nie masz debiutu King Crimson? Aż nie mogę w to uwierzyć, bo pamiętam jak niejednokrotnie wychwalałeś tę płytę pod niebiosa.

Powiedzieć można tak: mam i nie mam, a z tymi słowami kryje się to, że posiadam debiut KC wydany przez SELL i dopuszczony do sprzedaży tylko na terenie Polski, tak samo jest z Aqualungiem(Blade Mack zapewne wiesz o co mi chodzi, bo u Ciebie w kolekcji widziałem tez trochę SELL-ów;)... więc wyobraź sobie, że jesli sie już coś zna i można tego w każdej chwili posłuchać to trudno to kupić. Poza debiutem KC - który oczywiście chwale w niebiosa, jako najważniejszy progresywny album wszechczasów - to posiadam "Posejdona" i "Lizarda" od wyciszonego Island już mi ten zespół nie pasi.

Blade Mack---> A ja nie spodziewałem się tego po Tobie, że komuś kto chce zacząć z jakimś zespołem to na zakup pierwszej płyty polecił byś Made In Japan zamiast In Rock, Seconds Out zamiast Selling England... i wreszcie Ummagamma zamiast Dark Side... czego nawet nie jestem w stanie sobię wyobrazić. Dlatego albumy live stanowią rodzaj uzupełnienia, chyba że dany zespół nagrał swoją najwazniejszą, podkreślam najważniejszą, w dorobku płytę tak jak np. album One Live Badger - Badger.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

dave03--->
Jeśli chodzi o nowe płyty poza dekadą to ja nie jestem w temacie, bowiem to już wykracza poza moje zainteresowania. Natomiast co do kawałka Repent Walpurgis to myślałem, że już go znasz - dlatego nie zachwalałem i nie streszczałem pierwszego albumu PH, na którym to własnie ten utwór jest. Mam nadzieję, że słynna piosenka A Whiter Shade of Pale jest już znana:P
No, ale nie dziwie się tym wszystkim, którzy mają jakieś braki w Procol Harum, ja sam długo miałem mieszane uczucia, co do tej grupy - nie zachwycał mnie jakoś głos Brokera, a w późniejszych płytach z orkiestrą brakowało mi już tego rockowego pazura;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.06.2008 o 15:53, Fleming08 napisał:

dave03--->
Natomiast co do kawałka Repent Walpurgis to myślałem, że już
go znasz


Oczywiście, że go znałem, ale znałem go tak że nagrałem go sobie jeszcze na kasetę magnetofonową i wiedziałem o tym kawałku tylko tyle że gra go Procol Harum.

Dnia 22.06.2008 o 15:53, Fleming08 napisał:

Mam nadzieję, że słynna piosenka A Whiter Shade of Pale jest
już znana:P


Pewnie że znana, ale ostatnio coś mi nieco ona zbrzydła. Chyba za dużo jej sie swego czasu nasłuchałem.

Dnia 22.06.2008 o 15:53, Fleming08 napisał:

No, ale nie dziwie się tym wszystkim, którzy mają jakieś braki w Procol Harum, ja sam
długo miałem mieszane uczucia, co do tej grupy - nie zachwycał mnie jakoś głos Brokera,
a w późniejszych płytach z orkiestrą brakowało mi już tego rockowego pazura;)


Bo prawda jest też taka że te późniejsze albumy zespołu były po prostu kiepskie. Tak do pierwszej połowy lat 70-tych nagrywali ciekawe płyty, a później staczali sie już tylko w dół i to po równi pochyłej. Zresztą na dość długo zawiesili działalność, później wrócili, ale koncentrują się teraz głównie na koncertach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.06.2008 o 15:35, Fleming08 napisał:

Powiedzieć można tak: mam i nie mam, a z tymi słowami kryje się to, że posiadam debiut
KC wydany przez SELL i dopuszczony do sprzedaży tylko na terenie Polski, tak samo jest
z Aqualungiem(Blade Mack zapewne wiesz o co mi chodzi, bo u Ciebie w kolekcji widziałem
tez trochę SELL-ów;)... więc wyobraź sobie, że jesli sie już coś zna i można tego w
każdej chwili posłuchać to trudno to kupić.


Właśnie w wydaniu SELL''a mam "Ciemną stronę", "Aqualung" zresztą też ;) Wydania są dziadowskie, ale tak jak już mówiliśmy - ciężko się zebrać, by kupić nowe wydania...

Dnia 22.06.2008 o 15:35, Fleming08 napisał:

Poza debiutem KC - który oczywiście chwale
w niebiosa, jako najważniejszy progresywny album wszechczasów - to posiadam "Posejdona"
i "Lizarda" od wyciszonego Island już mi ten zespół nie pasi.


No a co z całą resztą?? Po Islands była cała kupa płyt! Akurat zatrzymałeś się na jednej ze słabszych. Brakuje Ci powera? posłuchaj chociażby Red lub Larks'' Tongues in Aspic - wymiatją równo, że o płytach z lat 80. i 90. nie wspomne..

Dnia 22.06.2008 o 15:35, Fleming08 napisał:

Blade Mack---> A ja nie spodziewałem się tego po Tobie, że komuś kto chce zacząć z
jakimś zespołem to na zakup pierwszej płyty polecił byś Made In Japan zamiast In Rock,
Seconds Out zamiast Selling England... i wreszcie Ummagamma zamiast Dark Side... czego
nawet nie jestem w stanie sobię wyobrazić. Dlatego albumy live stanowią rodzaj uzupełnienia,
chyba że dany zespół nagrał swoją najwazniejszą, podkreślam najważniejszą, w dorobku
płytę tak jak np. album One Live Badger - Badger.


Nie zrozumiałeś mnie! Ja tylko sprzeciwiłem się twierdzeniu, że płyty "live" są innym rodzajem składaków. Absolutnie nie twierdzę, że są najlepszymi płytami w dorobku tych kapel. Zwracam tylko uwagę, że niejednokrotnie są czymś więcej niż tylko składakiem. Taka Ummagumma jest o tyle dobrym przykładem, że wykonania utworów live są o wiele ciekawsze od studyjnych wersji, a na Seconds Out znajdziesz nowe aranżacje utworów i mieszanki różnych motywów z ich poprzednich płyt. Ponadto na wielu płytach koncertowych zespoły grają utwory innych wykonawców, czego na płytach studyjnych raczej się nie znajdzie. Wszystko to pokazuje inne oblicze zespołu, jego możliwości, pomysłowość, kreatywność, stosunek do muzyki w ogóle. Nie wyobrażam sobie np. grup jazzowych, jazz-rockowych lub fusion, których muzykowanie opiera się głównie na improwizacji i dialogu pomiędzy poszczególnymi członkami zespołu. W studio nie osiągnie się atmosfery koncertu, nie osiągnie się kontaktu ze słuchaczem i nie zaiskrzy to co ma miejsce tylko na żywo, w kontakcie z żywą widownią.
Ostatnio oglądam sporo koncertów na DVD, na wielu również bywam (za parę dni bedę na Policjantach;) i wierzcie mi - jest to fascynujące patrzeć na tych ludzi i podziwiać za to co robią na scenie. A przede wszystkim być uczestnikiem czegoś niesamowitego: misterium w trakcie którego rodzi się muzyka i rośnie na Waszych oczach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2008 o 10:41, Blade Mack napisał:

Taka Ummagumma jest o tyle dobrym przykładem, że wykonania utworów live są o wiele ciekawsze
od studyjnych wersji


Tutaj pełna zgoda. Na mnie np. wersje studyjne Astronomy Domine czy A Saucerful of Secrets nie robią większego wrażenia i są wręcz śmieszne przy tych z "Ummagummy", których to mogę słuchać praktycznie non stop. Tak samo jest w przypadku "Made In Japan" gdzie każdy utwór jest lepiej zagrany niż na płycie studyjnej (no może Child In Time nie jest ;))

Dnia 23.06.2008 o 10:41, Blade Mack napisał:

za parę dni bedę na Policjantach;) i wierzcie mi - jest to fascynujące patrzeć na tych ludzi i podziwiać
za to co robią na scenie.


To niedługo będziemy czekać na wrażenia z koncertu :) A może nawet jakiś wpisik na GS się pojawi z tej okazji :D W końcu to już najwyższy czas na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.06.2008 o 20:19, dave03 napisał:

To niedługo będziemy czekać na wrażenia z koncertu :) A może nawet jakiś wpisik na GS się pojawi z tej okazji :D W końcu to już najwyższy czas na to.


Przyganiał kocioł garnkowi... ;) Ale faktycznie chyba coś wpiszę nie tylko z okazji Policmajstrów, ale także z okazji swojego ostatniego zakupu, również związanego z koncertem, na którym byłem w zeszłym roku i który był niesamowitym, wręcz "piorunującym" przeżyciem... Chyba domyślacie się o co chodzi -> w końcu nie wytrzymałem i zakupiłem koncert Genesis!
Na razie krążę wokół niego i podglądam fragmenciki, ale już niedługo zaznajomię się z całością materiału zgromadzonego aż na trzech płytach! I nie omieszkam podzielić się z Wami wrażeniami;) A na razie na smaka zostawiam Wam zdjęcie :D

20080623233350

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować