Zaloguj się, aby obserwować  
GandalftheBlack

Bractwo Srebra - Forumowa Gra Fantasy

224 postów w tym temacie

[po to zeby nie wygladalo jak to jak post z gry. i dodawanie eq to mistrzowanie bo np. gandalf moze zabronic plynnego ognia (ktory to posiada konrad ;))]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.04.2007 o 20:51, Geodale napisał:

[Czepiasz się! Wybranie ekwipunku to nie mistrzowanie. Trzeba wiedzieć, co się ma, a skórzaną
mam od początku i torbę. Czekamy na Gandalfa] [Czemu akurat kwadratowe i po co w ogóle w nawiasach?]


[Po to są nawiasy żeby nie mylić komentarzy z fabułą. A kwadratowe, dlatego że w tekście też można dawać te okrągłe nawiasy.
Co do tych ekwipunków to możecie sobie dać. Ale nie przesadzajcie i wymyślajcie nie wiadomo czego.
Albo też piszcie z sensem. Krótki miecz dwuręczny?!]. Butelka z płynnym ogniem?
Po tym queście osobiście przydzielę Wam ekwipunek. Pamiętajcie pierwsze posty!]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Naznaczeni ruszyli w dalszą drogę.
-Może odpoczniemy zapytał Pablo.
-Właśnie ,to dobry pomysł powiedział Kraig.
-No dobrze,rozbijmy obóz,powiedział Mentor.
Uczniowie zbudowali jeden wielki szałas, aby wszyscy mogli się w nim pomieścić.
-Uoah,ale ulga , powiedział Joorg kładąc się na ziemie.
-No tak,ale przydały by się jakieś posłania.
Nie narzekajcie ,cieszcie się tym co macie,wtrącił się mentor.
Po słowach Mentora ,zapadła 5 minutowa cisza,ale przerwał ją Pablo.
Głodny jestem powiedział.
Jutro coś zjemy,a teraz idźcie już spać ,a ty Tanis staniesz na burcie,potem ktoś cię zmieni.
Uczniowie poszli spać.
.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Jako, że możemy "wybrać sobie" ekwipunek to ja mam:
- tunika w kolorach szkarłatno-czarnych z czaszką ---- barwy i znak plemienia Kerkan zamieszkującego wschodnie krainy orków
- szmatę na okrycie genitalii
- buty skórzane
- skórzane nogawice
- topór obosieczny dwuręczny(po bandycie)
- kiepski krótki miecz
- torba u pasa, w której znajduje się koc, trochę srebrników oraz bukłak wody
- amulet - czaszka, czyli wizerunek boga mordu i śmierci
P.S. Geo ma rację ten Wielbiciel DSII to się nie zapisał. A przy okazji: czy ty "Wielbicielu" masz chociaż ukończone 3 klasy podstawówki, bo piszesz "opowiadanie" bez sensu np. po dialogu nie ma myślnika tylko przecinek albo nic :P
No to by było na tyle, a teraz dalszy ciąg opowiadania. Niech już zostanie to co napisał ten "Wielbiciel"]

Kraiga i resztę grupy z samego rana obudziło poranne pianie koguta. Kraig przeciągnął się i złożył koc do torby podobnie jak reszta grupy.
- No, nie ociągać się! - ryknął Avradil - Przed nami jeszcze dwa dni marszu.
- Mistrzu dlaczego nie wynajmiemy lub ukradniemy koni? - zapytał Joorg.
- Kradzież nie jest zgodna z zasadami Bractwa a nie mamy pieniędzy na wynajem koni. - odrzekł Avradil.
Gdy wszyscy byli gotowi Avradil zebrał zbiórkę i rozkazał nowicjuszom się podzielić w pary lub trójki.
- Gotowi? No to ruszamy. - rozkazał Avradil.
Szli ścieżką bez przerwy aż do zapadnięcia zmroku. W pobliżu polany rozbili obóz i zapalili pochodnie. Łucznicy poszli do lasu w poszukiwaniu chrustu i zwierzyny na kolację.
- Na warcie stać będzie Hergog i Kraig. - oznajmił Avradil. - Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu!
Za około póltorej godziny przybyli łucznicy z ogromną ilościa suchego drwa i jeleniem. Po posiłku wszyscy ułożyli se do snu. Kraig i Hergog łyknęli trochę brandy z torby Avradila, aby nie zasnąć na warcie.
- Możesz zasnąć Hergogu. - powiedział Kraig - Ja zajmę się stróżowaniem.
- Och, dzięki Kraig. - odrzekł Hergog z nutką senności w głosie.
Wtem nagle w oddali Kraig zobaczył grupę człekokształtnych postaci o trochę pochylonej postawie. Ci z przodu nieśli pochodnie a ci z tyłu, jakby się rozglądali za kimś kogo by tu zabić. Ork pochwycił pochodnię i podszedł bliżej, aby przyjrzeć się obcym. Zauważył szkarłatno-czarne barwy tunik oraz kły charakterystyczne dla orków.
"To orkowie z mego plemienia" pomyślał Kraig. I tak rzeczywiście było. Pospiesznie zbudził Hergoga i powiedział mu o odkryciu, i nakazał zaczekać mu wraz z nowicjuszami i Avradilem. W mroku nocy szedł Kraig. Światło jego pochodni oświetlało drogę przed nim. Zbliżał się do armii orków.
Wtem Kraiga zauważyli orkowie. Rozległy się ich gardłowe krzyki, na które Kraig odpowiedział takimi samymi.
W pięć minut Kraig wyjaśnił im, że nie jest wrogo nastawiony, a także o tym, że jest synem ich wodza na co wskazywała jego tunika. W następne dziesięć minut zdążył im wyjaśnić, że nie jest tu sam oraz, że przechodzi szkolenie, więc żeby orkowa armia nie wzbudzała podejrzeń. Po wyczeroującej rozmowie Kraig wrócił do obozu. Zauważył, że pochodnia przygasa, więc przyspieszył kroku. W obozie czekał Hergog.
- I co? - zapytał.
- To byli orkowie z mego plemienia.- odrzekł Kraig. - Wybierają się na wojnę do krain Nimlachów. Podobno kupcy mrocznych elfów sprzedawali orkom wadliwe bronie, które eksplodowywały w rękach oraz wadliwy oręż. Po kilku wiadomościach wysłanych przez tuzin posłańców wróciło tylko trzech i to z nie wszystkimi kończynami. Mój ojciec wpadł w furię i zdecydował się zaatakować.
Hergog chyba udawał, że słucha, bo wyraźnie wolał łapać ćmę niż słuchać.

Z nastaniem ranka grupa nowicjuszy wraz z ich mentorem wyrzuszyła do Nividel. Po ośmiu godzinach wędrówki zobaczyli wielką bramę Nividel. Na basztach stali żołnierze z muszkietami oraz kuszami. Brama została wykonana z drewna ozdobnego a kamienie zostały pozłocone. Zza murów buchała para maszyn, a przed bramą właściciele maszyn bojowych pokazywali swe "zabaweczki" motłochowi, który zafascynowany maszyną nie zwracał uwagi na, to że jakiś kieszonkowiec zabiera im całą sakiewkę pełną srebrników.
Bylui u celu ich wędrówki - w Nividel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.04.2007 o 18:50, Geodale napisał:

[EEEEEEeeeeeejjj... To nie tak miało być! Co ty do cholery robisz?! Nawet się nie zgłosiłeś!
Wynocha mi stąd! :( Mam rację? ]



[Zanim się zaczniesz na kogoś drzeć, najpierw sprawdź, bo może jednak był zapisany: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=21333&pid=10

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ah, proszę mi wybaczyć. Rzadko tu piszecie i zapomniałem po prostu, po za tym tak się wrypał ze stwierdzeniem, ''że nic nie rozumie'', że mnie wybił z toku myslowego.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ej MG obudź się. Już dotarliśmy do Nividel :P Czas na 5 i może 6 rodział!

P.S. Wielbiciel DSII sory za to, że niby się nie zapisałeś. Ale nie było chyba wcześniej ani jednego posta fabularnego napisanego przez Ciebię. Staraj siępisać poprawinie!]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Łoj widze że tu robi się chaos ]

[GANDALF czemu ciebie nie ma to ty odpowiadzasz za grupę i fabułę mogłbyś zaglądać tu co pewien czas
Jeśli tak ma to wyglądać to że co następną stronę wymieniamy poglądy i zdania a MG nie pisze postów fabularnych to ja dziękuję za grę i tak by się rozpadała po pewnym czasie.
(W tym poscie nie chcę nikogo urazić swoimi słowami)
[Gandalfie jak tworzysz grę forumową to powineneś odwiedzać ją 1 raz dziennie by uniknąć takiego majzgelu )


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Wielkie sorry za to, że ostatnio nie pisałem. Ale patrzyłem na wątek. Teraz się poprwawię. Wielbiciel się zapisał. Ale proszę cię: Używaj Worda i przyglądaj się jak inni piszą. Pazurex -magia nie toczy wojen ze sobą. Wszystkie rasy magii sprzymierzyły sięę, aby pokonać ludzi.]

Podróżnicy stali pod bramą Nividiel. Naznaczeni przyglądali się misternie ozdobionej drewnianej bramie. Nigdy nie widzieli czegoś tak wspaniałego.
- Jesteśmy u celu!- rzekł Avradil.
- O to dar dla Bractwa - w podzięce za eskortę. - Marthis w swych rękach trzymał niezwykły podarunek. Było to Płynne Srebro - Akt Oddania. Gdy podarował ten skarb, przekroczył próg Nividiel.
- No i po co go tutaj przyprowadziliśmy? - zapytał ktoś z tyłu.
- Po co? - zaśmiał się Mentor. - Chodźcie za mną. Pokażę wam po co. - przekroczyli bramy Nividiel. Było to niezwykłe miejsce. Zamiast lamp stały wielkie mechaniczne istoty przypominające ludzi, którym jarzyły się oczy.
Strażnicy zamiast mieczy nosili muszkiety. Z kominów unosił się nie tyle dym co para wodna. Raz po raz obok ludzi chodziły różne maszyny przypominające nie tylko zwierzęta ale też ludzi. Było to bowiem Nividiel jedno z miast Inżynierii.
Po 10 minutach stanęli przed bramą wielkiego zamku.
- Kim jesteście. - zapytał strażnik.
- Jam jest Avradil. A to - powiedział cicho wskazując na Naznaczonych - to są moi uczniowe.
- Ach przepraszam o Bohaterze. Nie zauważyłem, że to ty. - Srebrnowłosy nosił bowiem przez cały czas cczarny kaptur. Widocznie nie chciał byc rozpoznawany. Brama podniosła się. Wszedł do środka, a za nim Naznaczeni.
Wtem ich oczom ukazał się niesamowity widok.
- To jest to po co przybyliśmy. - krzyknął rozradowany Avradil. - Jest to jeden z Pięciu Tytanów Efratilu! Agratham Żelazny. Kolos z Nividiel! - to co ukazało się im oczom to była wielka, 20 metrowa maszyna. Wykonana została w całości z metalu - tytanu. - Marthis jest to największy wynalazca Efratilu. Wspaniały umysł doprawdy.
- To, to się rusza? - zapytał Hergog.
- I to jak!
- Ach, widzę że podziwiacie moje dzieło. - zza nogi monstrum wyszedł Marthis.
- Tak przyjacielu.
- Przyjacielu? Przecież podczas drogi byłeś dla niego "uniżonym sługą". - rzekł Hergog.
- To było tylko dla pokazu. - powiedział nauczyciel. - Jesteśmy przyjaciółmi. Jednak teraz musimy wracać Marthis. Czas nas goni.
- Kiedy mam dostarczyć Agrathama?
- Do... dostarczyć. - zapytał któryś z Naznaczonych.
- Wiele rzeczy jeszcze nie widzieliście.

Rozdział Czwarty - Bahrajm


Adepci Srebra szli powoli razem ze swoim mentorem. Było już poźno jednak Avradil nie chciał rozłożyć obozu. Wyglądał jakby coś go goniło.
- Mistrzu! Rozłóżmy obóz. - narzekali uczniowie.
- Nie możemy. - odrzekł im.
- Dlaczego? Ledwo chodzimy.
- Dlaczego? Dlaczego głupcy? Jesteśmy śledzeni. Nie możemy się zatrzymywać. Musimy jak najszybciej dojść do celu. - nagle zza krzaków wyskoczyły dziwne istoty. Były to pół-ludzie pół-koty.
- Zatrzymajcie się! Jeśli wam życie miłe zatrzymajcie się. - zapiszczały istoty. Byli otoczeni.
- Nigdy zdrajcy!
- My? Zdrajcy? Zastanów się co mówisz. My - Stowarzyszenie Bahrajmu chronimy ten świat przed zarazą Srebra.
Brać ich towarzysze! Nie okazywać litości. - Walka zagorzała na dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hergog i Kraig szybko wyciągnęli broń podobnie jak pozostali naznaczeni wraz z Avradilem.
- Łucznicy do tyłu! - ryknął Avradil i sam rzucił się w ferwor walki.
Grupka łuczników ustawiła się za paroma z nowicjuszy. Kraig chwycił mocno topór i zaszarżował na kotoczłeka[może byc?], który wyjątkowo zwinnie uniknął ciosu w czerep. Bestia szybko kontratakowała w Kraiga, który starał się wyciągną wielki i ostry topór z miękkiej ziemi. Nagle Kraig poczuł, że coś rozpłatało mu lewe ramię - to był pazur drugiego z kotoczłeków. Kraig padł na ziemię jak długi, starał się zignorowac ból. W końcu chwycił krótki miecz w drugą rękę i zaczął atakowa wściekle kotoczłeka, który coraz silniej stawiał opór.
Wtem zauważył Hergoga biegnącego na kotoczłeka, którego właśnie atakował.
- Przydałaby się pomoc. - zauważył trefnie Kraig.
- Zgadzam się z tobą. - odrzekł Hergog.
Kątem oka ork zauważył, że Pablo i Joorg wraz z Avradilem atakują drugą istotę, a łucznikom kończą się już strzały.
- Waarglug. - ryknął Kraig i zaatakował kotoczłeka wraz z Hergogiem. Jednym ciosem Kraig rozciął mu prawe przedramię, podczasgdy Hergog zaatakował go w tył głowy. Kotoczłek dostał furii, zaczął miotac się jak szalony i ciął pazurami Kraiga po twarzy, z której trysnęła krew. Kraig zemdlał pod naporem kilku ciosów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

„Wypadałoby wymyślić coś lepszego…” myślał Hergog „…ale najpierw musze wyciągnąć stąd tego biedaka!”.
Dłużej się nie zastanawiając, wykonał odpowiedni gest i krzyknął:
- GRASHUK!
W ręce Orka natychmiast zmaterializował się ponad dwumetrowy totem. Hergog Podniósł go wysoko, a następnie wbił w ziemię. Błysnęło porażająco jasne światło. Kotoczłeki zaczęły miotać się na wszystkie strony i wykrzykiwać przeróżne przekleństwa – nie widzieli nic poza przerażającą bielą, która wszystkich doprowadziłaby do szału.
Hergog delikatnie podniósł Kraiga i szybko zaciągnął go za pobliską chatę. Szaman zaczął szukać czegoś w swojej torbie. Wyciągnął z niej kilka ziół i jakąś szmatkę. Szybko zawinął w nią rośliny i zgniótł swój twór jak najmocniej. Rozerwał powstały okład na dwie części – jedną położył na ramieniu, a drugą na twarzy Kraiga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

zaklęcia:mechanika/broń.

Hergog wrócił na pole bitwy.
-Gdzie byłeś.-zapytał Pablo.
-Odniosłem Kraiga w bezpieczne miejsce,jest ranny.-odrzekł Hergog.
Pablo chciał jeszcze o coś zapytać ,ale nie zdążył, ponieważ jeden z kotoczłeków rzucił się na niego .Kotoczłek machnął swoimi pazurami ,i musnął Pabla w gardło.
-Holera, znowu gardło.-Krzyknął do siebie.
Kotoczłek znowu się zamachnął,ale tym razem Pablo uniknął ciosu schylając się,po czym szybko wbił swój miecz w brzuch kotoczłeka. Wróg zaczął nie wyobrażalnie głośno piszczeć ale po chwili padł na ziemię.
-O jednego mniej.-powiedział Pablo,biegnąć pomóc swoim towarzyszom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nowicjusze zabijali kolejnych Kotoludzi, ale oni nie mieli zamiaru się skończyć. Wydawało się, że jest ich coraz więcej. Hergog podbiegł do Mentora.
- Mistrzu! Musimy wymyślić jakąś taktykę, albo ich nie pokonamy! – powiedział Ork.
- Masz rację, mój uczniu… - odrzekł Avradil. – Masz jeszcze siły, żeby używać zaklęć?
- Raczej tak, Mistrzu… - odpowiedział niepewnie uczeń.
- Dobrze więc. Kiedy krzyknę „Teraz!” użyjesz zaklęcia oślepiającego, a my wszyscy się schowamy, muszę tylko powiedzieć o tym reszcie.
- Dobrze, ale za tą chatą – powiedział Hergog, wskazując na stojący nieopodal budynek, będący w dość dobrym stanie – leży Kraig. Jest poważnie ranny i…
- Spokojnie, ja się nim zajmę, a teraz zbieraj siły!
Mistrz ruszył w stronę innych uczniów, żeby powiedzieć im, jaki jest plan działania. Hergog w tym czasie zajął się walką z jakimś Kotoczłekiem. Ten osobnik różnił się od pozostałych zbroją, która w kilku miejscach miała złote wstawki, a także bronią – przeciwnik Hergoga walczył mieczem o dwóch ostrzach.
Hergog przez dłuższą część pojedynku przegrywał, ale nagle zdobył prowadzenie. Zaczął wyprowadzać mnóstwo silnych ciosów w zatrważająco szybkim tempie. „To chyba czar Kraiga… czyżby już wrócił do przytomności?”.
Czerwona mgiełka zeszła na oczy Hergoga. Uderzał coraz mocniej, coraz szybciej i z coraz to większym zapałem.
- TERAZ! – zabrzmiał głos Mentora. Hergog chciał rzucić zaklęcie, ale nie mógł. Musiał najpierw wygrać pojedynek. Nagle, Kotoczłek trafił w nogę Orka. Czerwona mgiełka znikła. „TERAZ!” usłyszał jeszcze raz głos Mentora. Szybko odskoczył daleko do tyłu i rzucił zaklęcie. Przeciwnicy członków Bractwa Srebra oślepli na kilkadziesiąt sekund, a w tym czasie wszyscy Nowicjusze schowali się za lub w pobliskich chatach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nowicjusze siedzieli w ukryciu i czekali nasłuchując. Tymczasem Kotoczłeki powoli poczynały odzyskiwać wzrok.
- Cicho! Nie ruszajcie się! - szepnął Avradil. Nowicjusze pokiwali głowami. Kotoczłeki zaczęły węszyć.
- No nie, wyczuja nas! - powiedział Pablo. To był błąd. Kotoczłek z którym wcześniej walczył Hergog usłyszał go.
Grupa rzuciła sie do ataku.
- Brutag! - krzyknął Avradil. Kotoczłeki po kolei zapalały się.
- Dobijmy ich, teraz! - Avradil uśmiechnął się i zamachnął się mieczem na najbliższego Kotoczłeka. Walka trwała jeszcze jakieś 20 min, radosnie dobijając członków Bractwa Bahrajmu. W końcu osłabione Kotoczłeki poległy. Wykończyły ich zaklęcia Avradila i celne ciosy Nowicjuszy. Uczniowie i Mistrz zebrali ciała na jedną kupę i spalili je.
- Czy teraz możemy już rozbić obóz. - powiedział Tanis. Nowicjusze zdawali się bardzo wyczerpani. Avradil uśmiechnął sie i powiedział:
- Dobrze, tylko odejdźmy troche od tego pogorzeliska.
- Ufff nareszcie.- Uczniowie odetcheli i zaczli rozkładać namioty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

{mam pytanie- JAKIM CUDEM walka trwa tak długo? Według waszych opisów trwała chyba z godzinę, szególnie, że to była zasadzka, a po za tym, wiedząc o niej, czemu nie powziął przygotowań? Co do walki- kilku na kilku przeciwników walczyło z pół godziny, toż to kilkutysięczne armie walczą najwyżej z godzinę! IMO przesadziliście i to mocno]

W nocy Teb usłyszał kilka szmerów na zewnątrz namiotu, nikogo z reszty to nawet nie obudził, ale on był wyczulony na takie rzeczy. Bezgłośnie wyszedł z namiotu, by się rozejrzeć, a jego oczom ukazało się kilkanaście sylwetek poruszających się po drodze, niedaleko obozu. "Czyżby kolejna zasadzka? To już naprawdę za dużo!" -pomyslał.
Zakradł się w stronę tajemniczej grupy. Gdy podszedł na kilkanaście metrów, ujrzał bogate zdobienia na ich... "Zbrojach płytowych?! Jakim cudem ciężkozbrojne istoty poruszają się tak cicho?!" Po kilku metrach zatrzymali się. Jeden z nich rozejrzał się, Teb nielicho się spietrał, gdy jeden z nich popatrzył w jego stronę. Na szczęście nie mieli pochodni. Elf zauważył, że rycerz jest człowiekiem, ale bardzo siwym, choć wyglądał młodo. Może to byli magowie? To by tłumaczyło te zbroje, tylko dokąd się udają? Bez broni? Raczej nie na wojnę. Korzystając z tego, że szli wolno, poszedł do obozu, by wziąć swój ekwipunek i podążyć za zbrojnymi.

[Podoba się? :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować