Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

Dnia 08.03.2006 o 15:45, DevilFish napisał:

- Podpowiem wam, to jest dzień k... - kontynuował drow.

- Dzień konia? - zamyślił się walgierz - Ostanio dzień konia miałem kiedy klan Baranich Rogów zjechał na zaślubiny Kunegundy, córki ich wodza z naszym Torlagiem Wolim Gardłem. Torlag źle znosił przygotowania do ślubu i potrzebował utopić smutki. Wypiliśmy wtedy dwie beczki dwójniaczka, a Torlag nad ranem zademonstrował swoją niechęć wobec planowanego ożenku. Nie macie pojęcia jak trudno usunąć końskie łajno ze ściany gospody...
- Swoją drogą - kontunuował pasjonującą opowieść krasnolud - Dopiero później dowiedzieliśmy się, że "głupia krowa" pisze się inaczej... Nieważne - ożywił się wyraźnie - Wynikła z tego całkiem przyjemna waśń klanowa i kilka łbów się rozbiło - zarechotał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.03.2006 o 23:01, walgierz napisał:

całkiem przyjemna waśń klanowa i kilka łbów się rozbiło


- A niektórzy przeżyli, ale nieźle po czerepie oberwali - skrzywiła się elfka. - Co za obrzydlistwa opowiadasz. Widać nagła bryza świeżości zmysły Ci zmąciła. Brrr :P Strach pomyśleć, co by się stało, jakby Cię mydłem potraktować , jak nic w delirium byś zapadł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.03.2006 o 23:18, TYHE napisał:

- A niektórzy przeżyli, ale nieźle po czerepie oberwali - skrzywiła się elfka. - Co za obrzydlistwa opowiadasz. Widać nagła bryza świeżości zmysły Ci zmąciła. Brrr :P Strach pomyśleć, co by się stało, jakby Cię mydłem potraktować , jak nic w delirium byś zapadł.


- Heh.. Ja kiedys słyszałem, że krasnoludy to po parostu nieumyte elfy... - Demo zobaczył na sobie wzrok TYHE i walgierza.
- No dobra.. Żartowałem.. Ale teraz naprawdę wyglądacie podobnie - w tym momencie potężny wybuch ognia wyżucił pandarianina w powietrze i odrzucił spory kawałek dalej, w krzaki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Toolek ukrywał się na drzewie i obserwował postacie na dole.
-Kim oni są?-zastanawiał się-A co ważniejsze ile złota mają przy sobie?
Był praktycznie niewidoczny. Oprócz ciemnego, płuciennego płaszcza maskowała go jego niezwykle ciemna cera.
Mogły go zdradzić śnieżnobiałe włosy - Toolek wiedział o tym, dlatego założył na głowę czarną chustę.
Jedyne co nie mógł ukryć to oczy. Toolek nie miał ludzkich oczu, jego przypominały kocie.
Naciągnął cięciwe w swoim łuku i wycelował w tą którą nazywano TYHE.
Nagle jego długie uszy poruszyły się - coś usłyszał.
-Co do...
Drzewo zatrzęsło się. Nieopodal coś wybuchło.
Toolek przylgnąl do gałęzi.
-Szlag... Prawie spadałem...
Popatrzył na złamaną strzałę.
-Szlag!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas gdy z krzaków z lekka zalatywało opalanym kurczakiem, Gregor zastanawiał się skąd dobiega ten dziwny dźwięk. W końcu zapytał wszystkich:
- Czy wy słyszycie to samo co ja?
Wlagierz, który własnie szukał jakiegoś mocniejszego drąga, z myślą by w krzakach sprawdzić jego wytrzymałość na uderzenia, teraz obejrzał się na towarzysza.
- To nie ja! Żeby nie było ...
Drow spojrzał w górę i zawołał:
- Patrzcie!
Wszyscy spojrzeli za nim i w ostatniej chwili zdążyli zauważyc jak coś duużego przelatuje wysoko i z ogromną prędkością znika za koroną drzew.
Gregor lekko zdziwiony odparł:
- Nie wiem jak wy ale ja przed chwilą widziałem latającą kupę kości ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeden z ludzi na dole wskazał nagle na niebo. Toolek podąrzał za jego wzrokiem i zobaczył To. To - było bardzo kościste i nie wyglądało jakby chciało się zaprzyjaźnić.
-Szlag! zawsze muszę się w coś wpakować!
Założył łuk na plecy i przyglądał się swoim nie doszłym ofiarom.
-Może To ich zje? W każdym razie lepiej ich niż mnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz nigdy nie widział drakolicza. Prawdę powiedziawszy, to nigdy nie spodziewał się żadnego zobaczyć. Nekromantami i ich sztuczkami brzydził się jeszcze bardziej niż zwykłą magią. A tymczasem przyszło mu stanąć do walki ze stertą kości ułożoną przez szalonych magów w śmiercionośną maszynę...
- Nie wiem jak wy - powiedział powoli wyciągając topór - Ale ja mam powoli dość smoków. Nie wiem, czy tego tutaj da się porozbijać toporem, ale niewątpliwie to sprawdzę. Mam nadzieję, że kiedy się odwrócę, to zobaczę kogoś z was ustawionego przodem do naszego gościa, a nie będziecie próbować znieważyć go ukazaniem rzyci podczas odwrotu - rzucił im bezczelne spojrzenie, stanął w lekkim rozkroku i machnął parę razy toporem, powodując powstanie świstu powietrza. Splunął i spojrzał na zblizającą się maszkarę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>[...]rzucił im bezczelne spojrzenie, stanął w lekkim rozkroku i machnął parę razy toporem, powodując powstanie świstu powietrza. Splunął i spojrzał na zblizającą się maszkarę.

Demo ni czekał na zbędne zaproszenia... Niewiele czekając wypowiadział krótką inkanatację i po chwili wszyscy towarzysze wkoło zaczęli się poruszać dwa razy szybciej
- Magiczne przyspieszenie powinno nam trochę pomóc - To mówiac pandarianin wzniósł jeszcze kilka magicznych osłon wycentrowanych na sobie, po czym zaatakował potwora. Jego kostur złamał się przy poprzednim pojedynu, więc teraz zostały mu tylko jego ręce... O wiele bardziej niebezpieczne niż stary kostur.
Demo udeżył kilkukrotnie w maszkarę, uchylając się przed atakami, lecz nie bardzo mógł wyżądzić mu jakąkolwiek krzywdę.
- Kurcze! przydałoby się, by ktoś zdjął z niego ochronne zaklęcia. Moje przebicia są za słabe - Demo wyrażnie ukierunkował krzyk w kierunku elfiej czarodziejki. - A może dałoby sie go odpędzić...
W tym momencie mnich udeżył z całej siły w ciało smoka łamiąc mu kilka mniej ważnych kości.
- Da się go załatwić zwykłą bronią! Trzeba tylko mocnmo walić!
Na twarzy pandarianina zagościł złowrogi uśmiech.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Toolek przez chwile przglądał się akcji na dole.
Szybko przliczył swoje szanse na "nie-zostanie-rozszarpanym-na-maleńkie-kawałki".
-Szlag!
Przeskoczył przez parę drzew żeby znaleść sie za kościstym smokiem.
-W co ja się pakuję! cholera jasna...
Wyciągnąl z plecaka drwenianą kulę, wielkości pięści i starannnie przywiązał ją do strzały.
Zerknął na walczących. Właśnie w tej chwili jakiś psychol namiętnie okładał potwora.
-Mam na dzieję, że oni są mniej niebezpieczni niż ten stwór...
Dotknąl czubkami palców kuli i zamknął oczy. Przez chwilę mamrotał zaklęcie uakywniające. Na kuli zalśniły magiczne runy. Toolek wyszczerzył zęby.
-Zobaczymy co powiesz na to...
Wyjął łuk i wycelował wcześniej przygotowaną strzałą w miejsce gdzie czaszka stwora łączyła się z kręgosłupem.
-UWAGA!-krzyknąl.
Wypuścił strzałę, która pomknęła ze świstem w prawie (ale nie do końca) martwego smoka.
Kula przyczepiona do strzały eksplodowała. Przez chwilę widać było tylko dym.
Potem dym, zacząl opadać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.03.2006 o 13:47, toolek napisał:

Kula przyczepiona do strzały eksplodowała. Przez chwilę widać było tylko dym.
Potem dym, zacząl opadać...


Drakolisz nadal stał w tymsamym miejscu.. Ale ten wybuch odwrócił uwagę stwora od mnicha, który starał się znaleźć jakiś słaby punkt. Drakolisz opdwrócil sie w kierunku nieszczęśnika z łukiem i zionął ogniem. Pandarianin nie widział, czy napastnik trafił czy nie.
- kolejna nekromancka sztuczka - pomyśłał Demo. W tym samym momencie udeżył z całej siły w żebro smoka, które po głośnym chrupnięciu złamało się na pół a zaraz potem odłamany kawałek odpadł od ciała.
- Heh.. Nie dali ci zdolności regeneracji? - Demo uśmiechnął się, gdyż był to kolejny malutki promyk nadzieji w pokonanie maszkary.
- Mam tylko nadzieję, że nie byli zbyt sprytni i po rozwaleniu tej powłoki drakolisz nie odrodzi się w innym ciele.
Demo znał opowieści o liszach wszelkiej maści. Tak naprawdę ich ciała nie były ważne.. Były tylko naczyniem a cała esencja która tę powłokę ożywiała, zamknięta była zazwyczaj w niewielkim filkaterium.. Choć czasem byli głupi liszowie, którz tą esensję zamykali w swoim ciele, samemu stajac się takim filkaterium.. Pokonanie takiego kogoś były dużo prostsze, gdyż nie trzeba było już szukać filkaterium.. Czy nekromanci mieli czas na prawidłowe wykonanie przedmiotu? Nie wiadomo.. Choć po tym jak okazało się, e ciało smoka się nie regeneruje pandarianin uwieżył, że byli na tyle głupi, by pominąć ten, jakże ciężki i wyczerpujący, element rytuału..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nym niezbyt długo zastanawiał się nad tym co powinien zrobić. Rozpędził się i wskoczył na drzewo, by następnie wdrapać sie na jego sam szczyt. Kilka matrów od korony drzewa drakolisz szamotał sie z Pandarianinem i chociaż potyczka wyglądała jak walka Dawida z Goliatem, mnich jakoś nadal żył. Drow sięgnął po oba miecze i skoczył wprost na szkielet smoka. Oczywiście to był wybitnie głupi pomysł i drakolisz szybko się zorientował, że ktoś biega po jego kosteczkach, jednak w tym czasie adamatowe ostrza zdążyły rozciąć kilka kolejnych kości. Mimo usilnych prób drow wylądował w końcu na ziemi, na swoje nieszczęście upadając na plecy. Na chwilę stracił oddech, a odzyskał go w chwili, gdy drakolisz szykował się do złapania go swoimi szczękami. Nym uskoczył w ostatniej chwili, jednocześnie rzucając w otwartą paszczę sejmitarem. Chociaż potwór trafił na pustkę to i tak zacisnął odruchowo szczękę, tym samym wbijając sobie miecz w podniebienie - o ile tą część czaszki można było u niego tak nazwać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kula ognia leciała w stronę Toolka. Ten błyskawicznie zeskoczył z drzewa. Na ziemi zerknąl przez ramię...
-Szlag!
Stary dąb na którym jeszcze przed chwilą siedział płonął i właśnie przchylał się w stronę Toolka.
-Na bogów!
Toolek błyskawicznie odskoczył na bok. Dąb runął tuż obok niego.
Spojrzał na drakolicza, który w tej chwili ryczał (lub ryczałby, gdyby miał jak) w jego stronę.
Coś zalśniło pomiędzy żebrami. Toolek przyjżał się dokładniej.
Był to srebrny pierścień. Znajdował sie pomiędzy 8 i 9 kręgiem.
-Filkaterium....
Toolek wstał i krzyknął:
-WALCIE POMIĘDZY ÓSMYM I DZIEWIĄTYM KRĘGIEM!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ktoś krzyczał, ktoś przeklinał, walka trwała. Po kilku chwilach walgierz zorientował się, że to on przeklina...
Źródłem frustracji był brak większych szkód w kośćcu drakolicza. Krasnolud z pasją okładał bestię, ale ta nie zdradzała objawów poważnych uszkodzeń. Mało tego, dwukrotnie walgierz musiał się zbierać z ziemi po tym jak kościany smok trzasnął go swoim upiornym skrzydłem. Kilka mniejszych ran krwawiło, ale to tylko rozjuszyło krasnoluda.
Nagle postanowił zmienić taktykę. Zmienić, a raczej zmodyfikować. Nadal miała polegać na szaleńczym okładaniu potwora, ale tym razem postanowił, że jego celem będzie ogon. Może bez ogona drakolisz będzie miał problemy z równowagą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kolejne ciosy topora spadały na ogon drakolisza, a krasnolud nie ustawał w swych wysiłkach pozbawienia potwora kości wieńczących kręgosłup. Nie przeszkadzało mu, że już trzykrotnie musiał się zbierać z ziemi, a oczy zalewała mu krew. Oddech miał szybki i nieregularny, płuca bolały od wysiłku tak, że zdawało mu się, iż oddycha płynnym ogniem. Czuł, że jeszcze kilka minut a całkiem straci siły.
Postanowił zaryzykować. Doskoczył nagle do kościanego smoka i uderzył z szerokiego zamachu. Ogon spooczywał właśnie na ziemi i ta zadziałała jak katowski pniak. Tym jednym cięciem walgierz nie tylko odrąbał magicznemu gadowi niebezpieczny ogon, ale również pozbawił go części ciała ważnej w zachowaniu równowagi. Teraz smok nie poruszał się już z taką gracją jak wcześniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krasnolud z zaniepokojeniem obserwował brak większego zainteresowania walką ze strony kompanów...
On sam dawał z siebie wszystko, okładając z zapamiętaniem smoka po kościach, ale efektów większych nie widział, a nic innego wymyślić nie potrafił.
Nagle jego wzrok padł na kulę wielkości głowy człowieka, która lśniła dziwnym blaskiem. Lśniła to niewłaściwe określenie, bo tajemniczy przedmiot właściwie pochłaniał światło. A ulokowany był dokładnie pośrodku kręgosłupa smoka...
Walgierz nie myślał wiele (to nigdy nie była jego przywara), tylko wskoczył na grzbiet potwora i z całej siły uderzył w kulę. Ta wyskoczyła ze swego miejsca i upadła kilka metrów dalej w śniegu. Smok ryknął straszliwie i zrzucił agresora, który zatoczył w powietrzu szeroki łuk i wpadł w zaspę. Wygramolił się jednak błyskawicznie i potykając popędził w kierunku kuli. Nietrudno było się domyślić, że to osławione filakterium, które dawało życie magicznym istotom.
Krasnolud słyszał, że obrzęd zniszczenia filakterium jest skomplikowany i wymaga ścisłego przestrzegania reguł i wyśpiewywania inkantacji. Postanowił jednak zastosować nieco uproszczoną wersję...
Ryknął coś, od czego nawet głuchoniemy flisak zaczerwieniłby się po same uszy, a matka smoka na pewno poczułaby się dotknięta, gdyby tylko miała nieszczęście tego wysłuchać, po czym zamachnął się potężnie i walnął z całej siły w czarodziejską kulę...
Kilka chwil później zrozumiał dlaczego magowie przed rozbiciem filakterium intonowali ochronne zaśpiewy... Krótki lot, spowodowany magiczną eksplozją, przerwany został bardzo bolesnym zetknięciem z drzewem, które to pozbawiło walgierza świadomości i nie pozwoliło mu delektować się widokiem rozpadającego się na kupkę kości smoka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Toolek z zainteresowaniem obserwował, jak krasnolud z wrzaskiem rzuca się na filakterium.
Schował łuk.
-Cuż, tak też można...
Z jeszcze większym zaciekawieniem obserwował eksplozje magicznego artefaktu i wspaniały lot krasnoluda.
Zeskoczył z drzewa i podszecł do szkieletu smoka. Schylił się i wygrzebał potężny pazur.
-Na pamiątkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nym nieco jeszcze obolały podszedł do resztek drakolisza, a dokładniej do jego czaszki. Chwilę pomajstrował swoją kataną aż wreszcie rozłupał czaszkę do końca i wydobył z niej swój zaklinowany sejmitar.
- No nareszcie. - uśmiech mu zrzedł, gdy zobaczył jakąś postać kręcącą się również przy resztkach szkieletu smoka:
- Ki diabeł !? Mamy towarzystwo... - wyciągnął oba miecze: - Kim jesteś i co tu robisz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Walka nie była zbyt ciężka dla obcego, gdyż główną robotę wykonał krasnolud. Uwijał sie cały czas wokół licza jak w ukropie, aż w końcu udało mu sie rozbic filakterium, co zakończyło żywot umarłego gada.
- Nu, ciekawe ile razy jeszcze będziemy musieli go ubić...
W połowie zdania usłyszał jak Nym coś marudzi
- Ki diabeł !? Mamy towarzystwo... - wyciągnął oba miecze: - Kim jesteś i co tu robisz ?
Zainteresowany do kogo adresowane moga być te słowa obcy dostrzegł dopiero teraz jakiegoś gościa siłującego sie z pazurem drakolicza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować