Zaloguj się, aby obserwować  
Maka1992

Ogień demonów - forumowa gra RPG

1131 postów w tym temacie

Dnia 26.05.2008 o 22:29, KonradRębkowski napisał:

Zostały jeszcze 4 miejsca wolne .

[Witam. Już raz próbowałem wejść do gry, lecz nikt się do mnie nie odezwał czy mogę grać czy nie.
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=37398&pid=278
a była to odpowiedź na ogłoszenie Tichondriusa:
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=37398&pid=271
Chciałem tylko zapytać czy mogę dołączyć do gry.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.05.2008 o 10:11, Daviochlebak napisał:

> Zostały jeszcze 4 miejsca wolne .
[Witam. Już raz próbowałem wejść do gry, lecz nikt się do mnie nie odezwał czy mogę grać
czy nie.
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=37398&pid=278
a była to odpowiedź na ogłoszenie Tichondriusa:
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=37398&pid=271
Chciałem tylko zapytać czy mogę dołączyć do gry.]

Na drugi raz, takie sprawy załatwiaj na GG. Mój numer : 8105573

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy Raland Aroth wyszedł z tawerny, podbiegł do niego tajemniczy mężczyzna.
-Proszę uratuj moją córkę! Idź do burdelu, i wybłagaj burdel mamę, o Halinkę! Jeżeli się nie zgodzi, odbij ją siłą!- Wystękał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po walce ze strażnikami wróciłem do gospody Pod Jastrzębiem. Zdecydowałem, że jednak pomogę w wyeliminowaniu Lykantropów. Czekam tylko, na Tichondriusa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyszedłem.
Po trzech tygodniach i dwóch dniach nareszcie udało mi się wyjść.
Nie czułem się jeszcze w pełni sił, ale byłem już na tyle zdrowy, aby większość rzeczy wykonywać samodzielnie, choć przy gwałtownych ruchach wszystko mnie bolało.
Miecz przytroczyłem na plecach, ubrałem się w moje zwykłe ubranie: skórzane spodnie, I lekką, skórzana zbroję (Pancerz niestety musiałem zostawić w lesie, gdzie napadły mnie Mroczne Elfy). Miecz przytroczyłem na plecach. Na to ubrałem luźną, szarą szatę z kapturem znakomicie ukrywającą broń. Nie każdy musi wiedzieć, że jestem uzbrojony.
Gdy wychodziłem na progu złapała mnie Anna.
- Uważaj na siebie- Szepnęła całując mnie w policzek. Jej usta sprawiły, że krew we mnie się wzburzyła. - Wiem, że nie masz...- Dodała wciskając mi do ręki sakiewkę.- Chyba wzięli Ci, gdy cię napadli.
- Anno...
- Cii...Skoro masz się mna zajmować, to musisz też mieć swoje fundusze.
- Anno...
- No co?
- Dziękuję, Anno.
Anna pocałowała mnie raz jeszcze wspinając się na palce. Owiną mnie zapach jaśminu.
Skinąłem głową i wyszedłem na ulicę. Szedłem szybko pogrążony w rozmyślaniach. Nigdy nie miałem czasu na miłość. Gdy wyruszałem do wojska jako szesnastolatek nikt jeszcze mnie interesował. Potem...Potem było wojsko, gdzie jeśli już były kobiety, to tylko na chwilę i w wiadomej sprawie. Potem był front i nawet to się skończyło.
A teraz? teraz spotkałem...Kogoś. Dziewczyna, która chyba się we mnie zakochała. A ja? Czy coś czułem? Możliwe. Nie byłem pewien. Los nas zetknął, ale czy to napewno ta? I ta niecodzienna propozycja jej ojca, abym się nią zaopiekował po jego śmierci... Bądź co bądź jestem obcym mężczyzną. Uratowali mnie, to prawda i byłem w ich domu dosyć długo, ale co z tego, kiedy większość czasu spałem?
Odgoniłem od siebie te myśli. Nie to było teraz najważniejsze. Teraz muszę poznać miasto i - co najważniejsze- odszukać człowieka w czarnym płaszczu, który mnie wtedy uratował.
Skierowałem więc swe kroki ku jedynemu miejscu, które było odpowiednie przy zdobywaniu informacji- do karczmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Daviochlebak - nie jestem Mg i nie mnie o tym decydować , KooK wyraził zgode są mijesca wolne tak wiec witaj wśród graczy gdybyś miał jakieś pytania to kieruj je do Mg , ja jestem tylko zwykłym graczem , no chyba że masz w planach masz być złym charakterem .]
[Do soboty nie będe nic pisał , wyciąganie ocen , bierzmowanie. ]
[Do wszystkich którzy podejmują się misji u morze , z jego postu wynika że każdy z was ma napisac post w którym oznajmia że jest zainteresowany - czyli Hunter , Rusty Mike , Deedi , Smoczy Wilq oraz KooK i Daviochlebak- niektórzy z was już wyrazili chęc podjęcia misji - jak wszyscy się zgodzą to dalszą część histori opowie morze .]

Darnok i Balthir wyszli ze zgliszcz tawerny , przed nimi leżał wykrwawaijacy się strażnik obok zaś leżała czyjaś ręka .
-Odciołeś ręke dal tamtego piajka co uciekał ?-zapytał najemnik
-NIe zabiłem go tam w lesie - wskazał upadły paladyn na las niedaleko
-Strażników było dwuch kiedy by się skryliśmy w tawernie ktoś przyszedł i zabił jednego z nich ale po co oszczędził drugiego .
-Słyszałem że ten drugi odgrażał się że za nas i tego co nam pomógł będzie nagroda
-O nie - uświdomił sobie Darnok
Obydwaj wojownicy odeszli z tamtąd szybko , Balthir przliczył co było w sakwie i dał dla Darnoka 10 sztuk złota , razem mieli dość sporo jednak życie bandyty jest drogie , a życie kogoś za którego czerp jest nagroda to wyjątkowo kosztowne prowadzenie się , od teraz pojawianie się w mieście w którym jest straż jest bardzo ryzykowne zaś karczmarze będą żądali więcej za nocleg ,pojawią się też łowcy nagród skuszeni szybkim sposobem zarabiania .
Darnok rozumiał to wszystko , jego plany legły w gruzach stał się kimś kogo chciał zwalaczać .
-Będziemy musili bardzo uważać , minie kilka dni zanim oficjalnie zostaniemy uznani za banitów ,przez ten czas trzeba załatwić co trzeba - powiedział Balthir
-Razem mamy 62 sztuki złota , potrzebujemy krzesiwa , sporych zapasów żywności i jakiejść ciepłej odzieży na noce , pujdzie chyba wszystko na te rzeczy - rzekł Darnok
-Trudno , straż nie wybaczy nam morderstwa 5 ludzi nie możemy tak po prostu wszyskiego wyjaśnić
-Z ich perspektywy to zabilśmy też strażnika oraz karczmarza
Oznaczało to 7 trupów na 2 głowy nie trzy dochodzi do tego ten nieznajomy , niebo byłe pelne gwiazd które w nikomy stopniu oświtlały droge , jednak wojownicy odalali się od jasno świecącego miasta po pewnym czasie błysk pochodni i latarni znikł .Całe szczęście ten wieczór należał to cieplejszych więc nawet zaśnięcie pod gołym niebem nie było zbyt uciążliwe , Balthir mimo mroku dostrzegł dość dogodne miesjce na zatrzymanie się na noc .
Nie przyzywczyajony do takich warunków Darnok budził się co pewien czas .


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, panie Tichondriusie! Czy ten gość nie mógł powiedzieć co go w rzyci boli i dać mi pracować? A nie, tylko czekamy i czekamy. To on powinien odpowiadać na pytania, a nie my. No,ale powiem co mi w duszy gra i jedziem z tymi zmiennokształtnymi. Przyszłam, by usiec lykantropy i czy będzie ich dwóch czy cała armia, nie spocznę póki albo oni albo ja nie zginę! Wiedz, że nie mam nic do stracenia, z pewnością są tu też i tacy jak ja. W sumie, niektórzy już utracili wszystko co mieli. Przez całe życie uznawano mnie za zwykłą dziwkę i chcę udowodnić niektórym, że ci co na pierwszy rzut oka są słabi, mogą być potęgą! Gdy tylko nastanie czas... głowy animagów potoczą się u naszych nóg. Mnie...mnie nie interesują pieniądze. Te śmieszne błyszczące krążki nie są w stanie kupić ni to doświadczenia, ni to przyjaciół ani przygód. Ja, Layla Tinnyer,z zamiłowania kuszniczka, z konieczności i zawodu - dziewczyna na usługi i dyplomatka Regimentu, Vaels''traes. Tichondriusie i wy wszyscy, którzy pójdą przeciw lykantropom, macie mnie, moją kuszę i mój nóż. A więc przemów, panie Tichondriusie, bym mogła usłyszeć, gdzie nam wyruszyć przyjdzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

(patrzy na Laylę z ciekawością)... Dziewczyna na usługi... no tak.
- Dobra... Ticho... drogi Panie. Rozumiem, że potrzebujesz lojalnego miecza do Twojej misji. U mnie go nie otrzymasz. Nic mnie nie obchodzi, że podpadłeś jakimś koszmarom... nie obchodzi mnie to, że grozi Ci śmierć. Naprawdę, bardziej mnie obchodzi to, co w tym czasie robi syn wuja kowala z tamtego miasteczka. Ale... okropnie mi się nudzi. Nudzi mi się tak strasznie, że podróżuję z zabójcą i dziewką służebną. Nie licz, że będę ryzykował życie i zdrowie, gdy jakiś zmiennokształtny Cię zaatakuje, ale możesz być pewny, że z chęcią wymorduje każdego, który stanie mi na drodze. Moje warunki są proste... nie próbuj być dla mnie miły - nie ma takiej potrzeby. Nie wchodź między mnie, a moich wrogów, oraz staraj się traktować moich towarzyszy z choćby najmniejszym szacunkiem. Jeśli jesteś w stanie te małe warunki spełnić, to masz jednego z najlepszych wojowników w drużynie.
No i dobrze... teraz mogę spokojnie wrócić do picia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tichondrius? Nie musisz nic o mnie wiedzieć. Wystarczy, że pójdziemy do zmiennokształtnych. Nie będę obierać w słowa - jeżeli masz tam jakąś aremkę superbohaterów którzy przyszli na wezwanie, odwołaj ich. Nie pracuję w zespołach. Poprostu zabijam. Jeśli trzeba być w drużynie, trudno. Ale przestrzegam Cię - Jestem brutalny, i skryty. Nie będę odpowiadał na żadne pytania, i nie, nie zobaczysz żadnej krwi... Niech mrok pochłonie tych lykantropów!...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jedząc obiad przy oginsku rozmyślałem nad tym czy warto iść do Vengar. Nie miałem pojęcia co może mnie tam spotkać. Pomyślałem sobie, że już dość długo siedze w Daven i potrzeba mi troche "ruchu". Gdy zjadłem obiad, wstałem i poszedłem do Generała Dan''a, który właśnie skończył ostrzyć swój przepiękny miecz.

- Dan. Muszę ci coś powiedzieć.
- Wal śmiało. - odpowiedział Dan wesołym głosem.
- Idę do Vengar. - powiedziałem z pełną powagą. Dan lekko za niemówił, ale po chwili odpowiedział:
- Cóż, twój wybór, ale wiec, że będzie nam cie brakowało. Oznajmił z bólem w sercu Generał.
- Więc idę wziąć potrzebne mi rzeczy i jeszcze tu wróce na chwilkę.
- Nie ma sprawy - odparł Dan.

Powolnym krokiem zaczęłem iść w stronę mojej chatki. Jednak coś w sercu podpowiadało mi, że mam zostać, że tutaj jest mój dom. Stwierdziłem jednak, że posłucham się siebie i odejde. Wszedłem do chatki, rozglądnąłem się i zaczęłem pakować swoje niezbędne rzeczy do małej torby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Tichondrusie, dla pieniędzy mogę rzucić się dla ciebie i w ogień, przyjacielu! Lecz pamiętaj by nie obrażać moich towarzyszy, bo wtedy i pieniądze ci nie pomogą! Jestem zabójcą i żadne lalkontropusy mi nie straszne! Dobra taka gadka wystarczy, przynajmniej nie wyglądam gorzej u boku moich towarzyszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miasto było dosyć rozległe i porządnie się zmachałem, zanim doszedłem do mego celu. Gdybym nie był świeżo po kuracji mógłbym ten dystans przebiec i sie nie zmęczyć, ale teraz...Teraz byłem jeszcze niezbyt w formie.
Z doświadczenia wiedziałem, że nie miną dwa dni, a ja znowu będę w formie. Zawsze szybciej regenerowałem się od innych. Jako chłopak przypisywałem to sprzyjaniu bogów, lecz teraz wiem, że to ,,wina" magii.
A, właśnie. Magia.
Już teraz zacząłem skupiać się na regeneracji, choć wiedziałem, że aby skutecznie móc działać muszę gdzieś przysiąść, lub sie położyć i mieć chwilę spokoju.
Wzruszyłem ramionami. To może poczekać.

***

Karczma ( a właściwie tawerna) nazywała się "Pod Jastrzębiem" i była chyba najohydniejszą ruderą jaką widziałem. Nie była to co prawda jakaś rozlatująca się melina, ale do luksusu wiele jej brakowało.
Uśmiechnąłem się. Lokal wyglądał mi na taki, do którego przychodzą najgorsze śmiecie oraz ludzie chcący załatwiać interesy. Tutaj napewno znajdę jakieś informacje.
na drzwiach wisiała kartka z ogłoszeniem informującym o poszukiwaniach osób mających zająć sie zmiennokształtnymi. Parsknąłem. Oczywiście Palladyn nie był potrzebny. Jak zwykle- Inni zbierali kase, podczas gdy Palladyni mieli walczyć w chwalebnych wojnach wołając ,,Na honor!" i szarżując chwalebnie na swych rumakach.
Splunąłem. Kupa bzdetów. Bezsensowna bajeczka.
I co ja miałem zrobić? potrzebowałem tej pracy. Musiałem jakoś wyjść na prostą. Nie, oni potrzebują wojownika! Jak zwykle.
W kurzu drogi coś błysnęło. Schyliłem się i podniosłem ułamany nuż. Wykrzywiłem twarz w grymasie i z całej siły wbiłem go w ogłoszenie. Ułamek był na tyle długi, że chyba wyszedł z drugiej strony drzwi.
Potem otwarłem drzwi i trzaskając nimi wmaszerowałem do środka z groźnym wyrazem twarzy. Efektowne wejście to jeden z warunków biznesu.
Dwóch łysoli przy stoliku na prawo zaczęło się podnosić. Widać potrzebowali sugestii. Na lewo znajdował się wieszak. Jednym ruchem ściągnąłem szatę i rzuciłem chuderlawemu chłopakowi siedzącemu na podłodze i grającemu w kulki. Z sakiewki wydobyłem srebrniaka i rzuciłem mu niedbale.
- Powieś- Warknąłem.
Młody rzucił się z płaszczem ku wieszakowi tak szybko, że prawie potknął się o własne nogi. Ja tymczasem sugestywnie poprawiłem mój półtoraroczny miecz i wolnym krokiem podszedłem do baru.
Łysole usiedli s powrotem, ale nie spuszczali ze mnie badawczego spojrzenia.
- Karczmarzu, Piwa! -Ryknąłem rzucając na blat dwa złocisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Widzę, że wszyscy są chętni... To dobrze. Ale zanim w ogóle coś powiem, wolę was uświadomić, że jestem wampirem, ale nie takim złym jak stare babki opowiadaja na dobranoc. Nie, ja się staram być dobrym i pierwszym zasadniczym krokiem była moja rezygncja z krwi...A teraz wrócę na odpowiedni tor. Ja z panem Silvertilem mamy dwa plany działania:
1. do wykorzystanie mnie jako wabika, by Bractwo prztszło samo do nas, ale nie gwarantuje to 100% skuteczność, zwłaszcza, że nie wiemy, ile ich jest i czy w ogóle przyjdą
2. w czasie pracy dla lorda Bedara przynioslem mu listę członków Bractwa, by on mógł wsadzić jednego z nich do więzienia. Plan jest prosty: wykradniemy mu tą listę i wykorzystamy ją, by znaleźć głównych członków. Ale do tego będą potrzebni ludzie zręczni i szybci, np. panna Layla.

-I co sądzicie o tym planie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po spakowaniu swoich niezbędnych do podróży rzeczy z wielkim żalem i smutkiem wyszedłem z mojej chaty i skierowałem się w strone głównego placu obok kuźni. Po drodze jeszcze zastanawiałem się czy zostać, ale jednak zdecydowałem, że odchodzę z Daven. Po chwili stałem już pod kuźnią i czekałem na Generała Dan''a. Chwile potem wyszedł on z jednej z chat.

- A więc musimy się pożegnać - oznajmił Dan.
- Niestety, ale tak. Wrócę tu jeszcze, obięcuje. - powiedziałem i uśmiechnęłem się lekko.
- Aaaaa co Cię będe zatrzymywał. Bywaj przyjacielu - powiedział z uśmiechem na twarzy, a jednocześnie z zaszklonymi oczami Genrał Dan.
- Bywaj...przyjacielu - oznajmiłem. Podałem mu ręke i odszedłem w przeciwną stronę od Kamiennych Gór.

Po drodze żegnałem się z innymi i machałem. Mijając innych ludzi i ich chaty z wielkim trudem opuszczałem Daven. Jednak cieszyłem się z nowych przygód jakie mnie spotkają. Po jakimś czasie Daven zniknęło mi z oczu. W świetle słońca szedłem wąską i krętą drogą usypaną piaskiem i kamieniami. Była nie co stroma. Właśnie mijałem tabliczkę ze strzałką z napisem: "VENGAR"... Przed sobą miałem kawałek lasu i dość wysokie góry. Nie miałem pojęcia jak daleko znajduje się Vengar, ale byłem pewien, że to początek wspaniałej wędrówki i przygody...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Po konsultacji z panem Silvertilem, zdecydowałem wziąć do tej misji:
1. pana Mike''a Dettera
2. pana Altaira
3. oraz pannę Laylę
Wszstkim innym dziękuję, ale proszę o wyrozumiałość - im mniej osób bierze udział tym mamy większe szansy na sukces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Bardzo... mądra decyzja... hmm. Dobrze wiedzieć, że będę podróżował z osobami, które nie opuszczą pola walki o jednej chwili... a przynajmniej, mam taką nadzieję. Co do planu... wystawianie żywej przynęty kusi, ale jest bardzo, ale to bardzo ryzykowne... nie wiemy skąd ani jak zaatakują. Tylko głupiec zgodziłby się na taki plan... aaa, z tego co zauważyłem, wykradnięcie jakiegoś świstka papieru nie sprawi Layli żadnego problemu. A jeśli chodzi o mnie... wystarczy powiedzieć, gdzie mam atakować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Dziękuję za rozsądną decyzję... Dla mnie możemy ruszać już teraz! Dobry lynkatropus to martwy lynkatropindus! No, Datter, na mnie zawsze możesz liczyć! A co do wampira...hmm...no nic nie mam przeciwko temu...jeśliś abstynent, możesz spać z myślą, że cię nie zabiję po kryjomu w nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-To mamy już kompanów... hmmm... rozsądny wybór. Mam nadzieję, że nikt nie będzie za nimi płakał...
Czas wyruszać na "polowanie"... Od czego zaczynamy ? - Alchemik zwrócił się do stojących obok niego wybrańców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

...Dochodził wieczór. Zmęczony wędrówką do Vengar usiadłem na trawie oparty o duży głaz. Znajdowałem się przed małym lasem, a jego tle wysokie góry. Jak ja je przejde? - pomyślałem. Zajżałem do plecaka i wyjąłem chleb i wodę, zaczęłem jeść. Podczas posiłku starałem się przysłuchiwać odgłosom dzikich zwierząt w okół, jednak nic ciekawego nie usłyszałem. Kompletna cisza. Jeszcze raz popatrzyłem na góry i starałem sobie wyobrazić co jest po drugiej stronie. Czułem zmęczenie po całym dniu wędrówki, więc oparłem się o kamień i zamknęłem oczy. Starałem się być czujny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować