Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Andriei Klynchevski rozejrzał się czujnym wzrokiem po zgromadzonych, każdego z nich łączyło właśnie ON, Iwan Petroszenko. Klynchevskiemu Petroszenko odebrał to co najbardziej kochał, spokój. Wszedł w jego życie z buciorami, wysadził dom, ukradł pieniądze, pozabijał przyjaciół, ale i to mu nie wystarczyło. Iwan szukał Klynchevskiego, więc ten z ostatnią rzeczą jaka mu została, tj. nieodłączną spluwą, starym dobrym lugerem zdobytym przez jego przodka podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej schował się na Syberii, by następnie powrócić tu, do Moskwy gdzie wszystko zaczęło się od uwiedzionej kobiety, którą Iwan uważał za swoją własność.
- Czas dać temu człowiekowi lekcję pokory. - Klynchevsky uśmiechnął się lekko na tą myśl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Michaił Liczydelkovsky rozejarzał się po zgromadzeniu... byli ponurzy poważni i co najważniejsze chętni by zabić Iwana. Czuł się niemal jak w domu, gdyż w jego stronach każdy marzył by dorwać tego drania i sprawić mu pikło na ziemi. Pogłaskał zdobycznego amerykańskiego Colta i zamyślił się. Po chwili odezwał się
-Jestem Michaił Michaił Liczydelkovsky, ale mówcie mi Liczydełko. Załatwmy drania i wracajmy do swoich domów.
Po tym krótkim przemówieniu zaszył się gdzieś w kącie z małą piersiówką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, ech? Vladimir Bonin nie wierzył w tę mądrość ludową. W inne też zresztą nie. Prawdę mówiąc, jedyny jego kontakt z ludem pracującym miał miejsce, kiedy pewien rolnik, Kazach, odnalazł go leżącego na polu, zakrwawionego, bez ręki. Pamiętał ten piekący ból, kiedy jego wybawiciel dezynfekował coś, co eufemistycznie można było nazwać raną. Poleżał trochę, podziękował skinieniem głowy i wyszedł z jednym łokciem, nie wspominając z grzeczności o odorze typowym dla chłopskich chat.
Że się nie wykrwawił, to był pierwszy cud.
Że nie wdało się zakażenie, to był drugi cud.
Że przeżył postrzał w gardło, to był trzeci cud.
Ale tutaj jego szczęście się wyczerpało, gdyż odebrano mu mowę.
Był wystarczająco majętny, by zamówić sobie naprawdę wspaniałą, wielofunkcyjną protezę ramienia. Niestety, reszty pieniędzy wystarczyło mu tylko na syntezator mowy z, hm, z niższej półki.
Czy doczekał się współczucia? O nie, to było zarezerwowane dla ginących gatunków i młodych samotnych matek. Prędko rozwinęła się w nim mizantropia. Nie, inaczej: ludzie zasadzili w nim ziarno mizantropii, a potem cierpliwie pielęgnowali.
A teraz musiał pracować z dwunastoma pokrakami. Ze stworzeniami niższymi od szczurów. Z...
Z osobami, które umożliwią mu dotarcie do Iwana Petroszenko. Może nawet, oprócz ograbienia go ze wszystkich pieniędzy, będzie miał okazję do wypróbowania na Iwanie wszystkich zabaweczek zawartych w protezie, nawet tych, o których piszą w instrukcji bardzo małym drukiem...
Uznał, że najlepiej będzie się teraz przełamać i przywitać. W końcu walczą o wspólną sprawę, a że żaden z nich nie jest lepszy od wiadra kompostu, to już inna sprawa.
- Witam szan*bzzzt*ownych panów! ów! ów! - Nie dostrzegł żadnej kobiety, lecz mógł się pomylić. - Jestem pewien, że, że żżżeee e e e e e...
Zaciął się. Oczywiście. Jakby nie dość było tego, że mówił z wyraźnym australijskim akcentem, to jeszcze się zaciął. Teraz czekał tylko na uśmieszki. HI HI HI! Właśnie takie. Chichot.
Niby przypadkiem z jednego z mechanicznych palców wysunęła się łyżka - jako ostrzeżenie. Człowiek cierpliwy i pomysłowy może zrobić z łyżką wiele niedobrych rzeczy - i nie chodzi tu o wylanie zupy.
No? Czy usłyszy HI HI HI?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Дамиан Соколов (Damian Sokołow) bo tak nazywał się zamieszkały w Moskwie przybysz. Iwanowa znał on dość długi okres czasu , swego czasu załatwiał z nim interesy , jego współpraca skończyła się gdy Iwanow wystawił go i mało brakowało a by go dziś tu nie było ....
- Witam przybysze , przyszliśmy tutaj w jednym celu ! A więc nie ociągajmy sie tylko do dzieła . On jeszcze nie wie z kim zadarł - odrzekł Damian po czym oddalił się w róg i odpalił papierosa....
Gdy odchodził usłyszał słowa , Archibalda , zaciekawiło go skąd ów gość zna się z kimś z tąd , więc postanowił zapytać
- Eee , a skąd sie znacie jak można wiedzieć ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.06.2010 o 23:09, Phelela napisał:

- Eee , a skąd sie znacie jak można wiedzieć ?

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jak to mawiał mój dziadek, zanim zginął tragicznie w 1999 roku, gdy miałem zaledwie 9 lat - odparł ariwederczi. - Tę przyjemność zostawiam Fiarotowi. Jeśli chce, niech opowie, kiedy i w jakich okolicznościach skrzyżowały się nasze losy i jak przy tej okazji nabawiłem się całkiem sporej blizny nad okiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yarr Yarrowicz Yarrov siedział w fotelu i myślał:
Dlaczego zebrali taką ekipę? Znaczy, tak mikrą grupkę. Przecież Petroszenko nas wypatroszy w pięć minut, a potem będzie się śmiał przez trzy dni, schla się do nieprzytomności z radości, nazajutrz opędzi się od kaca i... będzie się śmiał kolejne trzy dni. A jednak zgodziłem się wziąć udział w tej samobójczej akcji. Zgodziłem się, bo ten pieprzony chu*ek zniszczył mi życie. Nie mam już nic do stracenia przez tego pazernego, aroganckiego sukinsyna. Nie mam już żony i dwóch córek.. Straciłem pozycję, wpływy, kasę. Straciłem WSZYSTKO dla czego można żyć... Poza jednym: żądzą zemsty. Potem mogę spokojnie umrzeć.
Yarrov wyjął z wojskowego plecaka butelkę spirytusu oraz teleskopowy kieliszek, nalał sobie do pełna i wypił całość jednym haustem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nie, znowu to samo...
Wiaczesław Romanov po raz kolejny nie mógł zasnąć. Otworzył swój plecak i wyjął z niego kilka tabletek, które miały pomóc się uspokoić. Zwykle nie dawały one żadnego efektu, ale może tym razem się uda.
Wiaczesław prowadził spokojne życie, jeśli pracę w sklepie monopolowym w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Moskwy można uznać za spokojną. Wszystko zmieniło się gdy Romanov poznał Iwana Petroszenko. Mężczyzna ten sprawił, że Wiaczesław stracił to, co w jego życiu było najcenniejsze. Do dziś pamięta on przepiękne czarne futerko jego kota, które w przeszłości z taką radością do siebie przytulał. Teraz po jego kocie pozostała wyłącznie pusta kuweta i garść wspaniałych wspomnień. Wiaczesław wiedział, że musi zemścić się na Iwanie. Jego kot na to zasługiwał.
- Witam panów - rzekł Romanov do swoich nowych kompanów. - Słyszałem, że też macie problem z Iwanem. Chcę, żebyście mieli świadomość, że on zabił mojego kochanego kotka i dlatego zrobię absolutnie wszystko, żeby ten drań za kilka dni wąchał kwiatki od spodu. Pewnych rzeczy nie da się wybaczyć...
Romanov wziął kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić, sięgnął do swojej torby, wyjął kilka butelek i rzekł:
- Cóż, przyniosłem dla was coś ciekawego z mojego sklepu. Chcecie się napić? To na pewno pomoże nam się lepiej zaznajomić, a to przecież bardzo ważna rzecz, w końcu musimy współpracować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jestem Janusz Korwin-Mikke i spóźniłem się nieco na uroczystość.
- Coś mnie ominęło? - zapytałem chyba zbyt nieśmiało (znajdowałem się przecież w grupie ludzi, którzy chcą oderwać władzę od koryta), a ręka nerwowo zawędrowała do muchy.

Pokazali mi film o Iwanie, którego nazwałem Groźnym.

Potem poszedłem się umyć i wróciłem nieprawdopodobnie odświeżony.
- Co sądzicie o wyborach w Polsce? Trochę głupio, że postanowiłem obalić demokrację i mnie stamtąd wyrzucili...

Tak. Byłem niegdyś liderem najprężniejszego, najwznioślejszego i najwybitniejszego ugrupowania w całej historii Polski. Stały elektorat na poziomie 1,23% i nabyty (0,05%), przy korzystnych wiatrach, mógł zapewnić mi panowanie nad całą 40-milionową Polską. Zamierzałem zniszczyć koryto, niestety, w kampanii wyborczej przydarzyła mi się mała wpadka, która miała mieć nieprawdopodobne wręcz konsekwencje dla losu całego kraju...

W dniu wydalenia, w sondażu na mojej stronie, miałem bowiem 23%...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nikolay Spiderowicz był 33 letnim "zakapiorem". Lubił uprzykrzać innym życie i wyprowadzać ich majątki i niszczyć fortuny zdobyte na przekrętach i wyzyskach. Matuszka Rosija była pełna takich cwaniaków a dla Spiderowicza była to misja, taki sport. Nienawidził tych nowobogackich i im podobnych. Iwan był w Top ten i dlatego Nikolay z zapałem planował jak go "ugryźć". Teraz miała się w końcu nadarzyć odpowiednia okazja. Nie przeszkadzało mu że nie będzie sam, co więcej cieszył się że będzie współpracował z innymi. Zawsze mógł się nauczyć czegoś nowego, co mogło mu w przyszłości pomóc a także nawiązać nowe bardzo dobre kontakty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pasza wstał następnego dnia pełen werwy i chęci do działań. W nocy przez jakiś czas analizował, jak dorwać się do kasy Iwana. " Z mojej strony dostarczam Wam wszystkie posiadane przez nas informację i dane techniczne budynku. Zaplanować samą akcję musicie już sami. Mam dostęp do wszelkiego rodzaju sprzętu od broni, poprzez elektronikę na kondomach kończąc." - mówiła tajemnicza postać wczorajszego dnia. I Domarenko wpadł na genialny pomysł, jak dostać się do twierdzy. Te wszelkie rodzaje broni, elektronika, wszystko! A zwłaszcza...

- Wybuchowe kondomy! Napakować do nich trotylu i podłożyć pod twierdzę, jak p*******ą to zewnętrzne ściany pójdą w ***** i bez problemu dostaniemy się do środka. Co wy na to, towarzysze? Niech Petroszenko zapamięta, że z takimi ludźmi jak my się nie zadziera. Ja ze swojej strony gwarantuję, że potrafię się bezbłędnie zamaskować i wtedy nikt, po prostu NIKT nie wie, że nie jestem tutejszy.

"Ciekawe, jakie inne pomysły mają kompani. Jednak ja uważam, że trytolowe kondomy są bezbłędne" - pomyślał Pasza i rozmarzył się na temat tego, na co wyda swoją część kasy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>- Jak masz pajacować, to rób to w zaciszu domowym.
Chciałbym, ale zostałem wydalony tak z kraju, jak i ze znajdującego się tam domu. - rzekłem melancholijnie.

Zewsząd ogarniała mnie nuda. Nuda.

Nuda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Andriej Ragornowicz znany raczej jako A.Ragornowicz był nadzwyczaj ponurym mężczyzną w średnim wieku. Kiedyś marzył o zrobieniu kariery. Udało mu się zyskać już niemałą sławę. Rozpisywały się o nim wszystkie tabloidy, nie tylko te rosyjskie. Pewnego deszczowego dnia przyjechał to niego ten człowiek... Iwan Petroszenko. Zaproponował, żeby Andriej zainwestował całą swoją fortunę(miliony dolarów) w jego interes, który rzekomo miał przynieść niesłychane zyski. A póżniej... okazało się, że firma Petroszenki uczestniczyła w międzynarodowym skandalu. Powiązano z tym Ragornowicza. Nikt nie chciał podpisać z nim żadnej umowy, a rodzina opuściła go... Na samo wspomnienie o tym obudził się zlany potem ze straszliwego koszmaru, który przypomniał mu, dlaczego dołączył do tej zdesperowanej grupy. Zajrzał w lustro. Jego przekrwione oczy zalśniły lekko, kiedy przyszedł mu do głowy pomysł zemsty... Podczas swojej zwariowanego życia zyskał trochę wiedzy na temat elektroniki. Przypuszczał, że w twierdzy znajduje się pełno takich elektronicznych urządzeń. Gdyby udało mu się w jakiś sposób je zneutralizować bądź zniszczyć, wtedy na pewno korzystając z zamieszania jakie powstanie spokojnie dostaną się do twierdzy i odzyska choć trochę tego co zabrał mu ten głupiec Petroszenko, który nie wiedział, że z takimi jak on się nie zadziera...
Rano wszystko było już gotowe. Skontruował 132 mikro-boty, które umiały odnaleźć elektronikę i podpiąć się pod nią. Miały dwie przydatne funkcje: potrafiły kontruować z niczego kolejne boty i wybuchać z siłą niejednej dobrej bomby. Wszystkim botom mógł wydawać polecenia za pomocą czegoś w rodzaju mechanicznego laptopa, który rozsyłał polecenia w A-Ragornecie jak nazwał tę sieć wynalezioną przez niego. Postanowił zrobić małą prezentację na dzisiejszym spotkaniu. Był niezmiernie ciekaw, co na te małe "zabawki" powie reszta wrogów Iwana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Hm, wybuchowe kondomy? - rzekł Wiaczesław. - Cóż, to chyba może mieć sens. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałbym się nigdy takiego podstępu, więc to się może udać. Zresztą ja lepszego pomysłu nie mam, więc jeśli będę mógł - chętnie jakoś pomogę.

Wiaczesław ujrzał po chwili innego jegomościa, który wyraźnie się nudził. Powiedział więc do niego:
- Panie, nudzisz się pan? To może się napijemy? Proponuję za mojego kochanego kotka, który został zabity przez tego parszywego Iwana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Klynchevski wyszedł z kibla powoli dociągając rozporek na właściwe miejsce, czuł się lekko znużony, ale gdy usłyszał słowo "napijemy" z ust Wiaczesława natychmiast się ożywił i ruszył w jego stronę. Ożywienie dotknęło także jego mózgu, który ruszył na wysokich obrotach. Zaraz wpadł na genialny pomysł.
- Panowie! A jakby tak podsunąć Petroszence panienkę wyposażoną w te genialne kondomy Paszy? Zależnie od ładunku można go pozbawić albo niektórych ważnych części ciała albo całego ciała! A twojego kotka Wiaczesław pomścimy, tak jak pomścimy wszystkie krzywdy które nam Iwan wyrządził! - na twarz Andrieia wypłynął zacięty wyraz pełen determinacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ariwederczi skończył analizować plany budynku w porze obiadowej i natychmiast postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami z resztą.

- Najsłabszym punktem tej twierdzy są kanały odprowadzające wodę deszczową i - niestety - również ścieki. Jeśli tam skutecznie uderzymy, uda nam się bez problemu wejść do środka. Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegóły, swoje dokładne notatki mam w tym skoroszycie...

Jeśli zaś chodzi o inne propozycje... Doceniam Waszą inwencję twórczą, ale "wybuchowe kondomy" jakoś mnie nie przekonują. Już bardziej interesujące sa mikroboty aragorna...

Całe popołudnie i wieczór będę dopracowywał moje notatki i z uwagą słuchał Waszych wypowiedzi. Odezwę się w nocy lub rano...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Hej, *kszszsz* cwaniaczku, sko ro ro tak dobrzeeee radzisz sobie z *bip* śrubokrętem, to może masz przypadkiem przy sobie jakiś o-o-odrobinę lepszy syntezator mowy? A mooo*chruup*że potrafisz zrobić jeden z ni*skriiik*czego, jak te Twoje mikrororoboty?
To takie upokarzające. Jego chwilowym sprzymierzeńcom niezbyt wychodziło planowanie. Kondomy? Ekhm. Mikroboty? Pewnie się zepsują po drodze.
Dlaczego by nie wjechać w ścianę twierdzy ciężarówką wypełnioną materiałami wybuchowymi? Oczywiście, kierowca musiałby się poświęcić, ale...
Nie, chyba nie przejdzie.
Wyjął instrukcję z jednej z licznych kieszeni swojej kamizelki i otworzył na stronie sześćdziesiątej. Może w protezie było zamontowane coś, co przydałoby się w tym momencie? Jakiś taran albo moździerz, albo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moskwa – 12.06.2022

Po nocy spędzonym w hotelu cała trzynastka zapoznawała się ze sobą i przedstawiała swoje umiejętności. Reazem siedzieli i zastanawiali się jak dostać się do fortecy Iwana. Jedynie Yarr był bardzo sceptyczny i zrezygnowany. Wyszedł z sali i poszedł skontaktować się zleceniodawcą.
- Nie pasuje mi ten cały plan – powiedział Yarr – nie wezmę w tym udziału.
- Nikt Cię nie zmusza – odpowiedział zleceniodawca – spakuj się i opuść nasze grono. Tylko pamiętaj o dyskrecji.
Po tych słowach Yarr spakował się i opuścił hotel. Na lotnisko postanowił udać się metrem. Gdy oczekiwał na transport niespodziewanie ktoś pomógł mu dokładnie zbadać podwozie tego pojazdu. Z Yarra nie było co zbierać.

***
OFF TOP
YARR ze znanych tylko sobie powodów postanowił opuścić nasze zgromadzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- I tutaj moi przeciwnicy? - pomyślałem ze zrezygnowaniem. - Dobrze, że przynajmniej odszedł.

- Moim zdaniem powinniśmy zabić Iwana systemem emerytalnym. Powinniśmy go zlikwidować i patrzeć jak umiera bez zapomogi społecznej. Albo możemy pobić jego żonę... I odebrać jej prawo do głosowania! Tym samym Iwan popełni samobójstwo! - rzekłem triumfalnie. Czekałem na reakcję środowiska, już wyzbytego z moich przeciwników

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.06.2010 o 18:56, demerenfarsz napisał:

- I tutaj moi przeciwnicy? - pomyślałem ze zrezygnowaniem. - Dobrze, że przynajmniej
odszedł.

- Do*bzzzt*brze? Mógł się przydać! Na pewno by się przydał! Cho cho choćby jako ludzka tarcza albo kierowca wybuchowej ciężarówki. Co w To*kszszsz*bie takiego jest, że zniechęciłeś tego biedaka? Może te oczy, pałające FANA! tyzmem.

Dnia 12.06.2010 o 18:56, demerenfarsz napisał:

- Moim zdaniem powinniśmy zabić Iwana systemem emerytalnym. Powinniśmy go zlikwidować
i patrzeć jak umiera bez zapomogi społecznej. Albo możemy pobić jego żonę... I odebrać
jej prawo do głosowania! Tym samym Iwan popełni samobójstwo! - rzekłem triumfalnie. Czekałem
na reakcję środowiska, już wyzbytego z moich przeciwników


- Zzzzza wolno! Poza tym... samobójstwo Iwana będzie naszą porażką. Gdzie w tym radość z zemsty? Gdzie (och... *kszszszsz* *bzzzzt*) satysfakcja?
I zgol te wąsy, na miłość boo*chrup*ską.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się