Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Delis przyglądał się szurniętemu magowi i łowcy, który miał jakiś uraz z dzieciństwa... Zastanawiał się, co on tu wogóle robi... Przecież w każdej chwili mógł prysnąć i wyjść z tego śmierdzącego lochu. Czuł, że samemu prawdopodobnie ma większą szanse na przeżycie. Czuł, że mądrzejszym rozwiązaniem byłoby odejść i przytulić się do tych gnijących trupów, niż pozostać z nimi.


[Sory za tego maga i łowce ale musi być jakoś tak fabularnie :]]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Morgan spojrzał na nadchodzącą grupę nieumarłych. Było ich koło dwudziestu, nie więcej. Chwilę potem do nozdrzy Sturnn''a dotarł odór zgnilizny i rozkładu. Zawodzenie potępionych zaczynało wypełniać całe pomieszczenie, w którym znajdowała się drużyna. Morgan wziął głęboki odddech i wyszedł na czoło drużyny. Zaraz za nim podążył Darkus, szykując do walki swoje podwójne miecze jak i Dante z katanami. Za sobą Morgan słyszał nawoływania Kaina i Marvol, którzy szykowali się do ataku z dystansu.
Runy na ostrzu Templariusza zapłonęły jasno. Morgan nakreślił mieczem magiczną linię, która chwile potem stała się ścianą jasnej energii. Przynajmniej tyle mógł zrobić, ściana mocy osłabi nieumarłych zanim Ci dotrą do drużyny. Sturnn spojrzał na Darkusa, który już zaczynał się trząść ze strachu ale stał na swoim miejscu. Po drugiej stornie stał opanowany Dante. Patrząc w tył Morgan zobaczył Marvola, który skinął głową jakby chciał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Stał tam też i Kain z lekkim uśmiechem na twarzy. Wokół jego dłoni tańczyła energia. Słyszał napinane cięciwy łuków. Furr wspomniał coś o ucieczce ale zaraz zamilkł.
-Choćby nie wiem co trzymać się razem. - Nikt nie dyskutował.
Morgan wyważył miecze w ręku. Następnie wbił ostrze w podłoże i natarł ręce ziemią. Zawsze tak robił, dzięki temu rękojeść miecza nie ślizgała się w dłoni. Szybko zdjął płaszcza. Biorąc miecz w ręke zakręcił nim parę razy młynka.
Trupy były już coraz bliżej. Teraz, w bladym blasku fosforyzujących kamieni doskonale było widać, że są to zwłoki dawnych strażników. Strażników z różnych epok Imperium. Byli odziani w skóry i dzierżący wielkie pałki postawni barbarzyńcy, odziani w skórzane pancerze gwardziści i w końcu ciężko opancerzeni strażnicy cechowi.
Byli juz coraz bliżej. Ich zawodzenie stawało się nie do zniesienia. W końcu przekroczyli magiczną zaporę a ta ku zdziwieniu Morgana nic im nie zrobiła. Przeszli przez nią bez żadnej szkody dalej maszerując w kierunku drużyny. Kain już zaczął rzucać fireball''e. Delis wypuścił już parę strzał, powalając dwóch przeciwników, choć reszta nieubłaganie parła na przód.
Morgan przyjął pozycje bojową, uniósł miecz wysoko do góry tak by pierwszym cięciem powalić przeciwnika. Nagle znowu wszystko zaczęło się dziać bardzo po woli. Nieumarli dotarli wreszcie do pozycji drużyny. Sturnn wyprowadził pierwsze uderzenie, które od razu zabiło nieumarłego. Potem następne i kolejny pokonany przeciwnik. Było ich jednak zbyt wielu. Spychali drużynę coraz bardziej pod ścianę komnaty, co nie dawało szans na ucieczkę. Sturnn sparował cios kolejnego trupa ale ten zablokował ostrze Morgna między tarczą a toporem. Templariusz naparł na przeciwnika, jednocześnie zadając cios srebrnym gladiusem, który trzymał w lewej ręce. Walka rozgorzała na dobre.


[No to trzeba was rozruszac trochę. Walczymy z nieumarłymi,ale bez kozaczenia i czytajcie posty poprzedników by nie robić bałaganu. I żadnego offtopu, jak chcecie pogadać ze sobą to macie od tego gg.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeden z fireballi maga podpalił zombie, który biegał teraz wkoło jęcząc coś w stylu "aghh... grrrhhh...". Miroku cichcem zaszedł od tyłu szkieleta i ukręcił mu łeb. Ruth i Delis stojąc z tyłu zasypywali wrogów gradem strzał. Jednak nie wszystkie trafiały, przelatując przez kościste ciała. Sturnn powalił właśnie szczególnie duży szkielet, wyglądający na ork... Może był kiedyś niewolnikem... Czarna kocica rozszarpywała właśnie jednego z tych zgniłków. Lecz było ich zbyt wielu. Łowcom powoli kończyły się strzały. Drow wiedział, że już niedługo w ruch pójdą jego katany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Smród. Tak jest zawsze kiedy się z nimi walczy. Teraz doszedł jeszcze swąd spalonych ciał. Takiej mieszanki zapachowej Drużyna już dawno nie miała. Ledwo dało się to wytrzymać a oni jeszcze musieli walczyć. Mag przestał rzucać Kule Ognia jak tylko przeciwnicy podeszli do wojowników. Zamiast tego wypowiedział jedno z potężniejszych zaklęć jakie znał i przed nim pojawiła się olbrzymia dłoń. Standardowo mogła latać i była kierowana za pomocą myśli. Jej pierwszym celem był nieumarły atakujący Darkusa który jednego już miał na karku. Szkielet nawet nie zauważył jak został złapany, kiedy został zmiażdżony wiedział już o tym bardzo dobrze. Kain rozejrzał się dookoła. Sporo nieumarłych było zatrzymanych przez pnącza w wejściu co dawało drużynie więcej czasu. Jednak druid nie mógł ich tam trzymać przez wieczność. Dłoń poszybowała w ich kierunku i z kolejnego szkieletu została tylko broń i kilka połamanych kości. Przez kierowanie nowym nabytkiem mag stał się trochę nieuważny i gdyby nie Miroku prawdopodobnie stracił by rękę w zamachu jakiegoś nie całkiem żywego strażnika z wielkim mieczem, ale skończyło się na niezbyt głębokiej ranie ramienia. Nie zdążył nawet podziękować skrytobójcy bo musiał wypowiedzieć kolejne zaklęcie. Przeciwnik ,który właśnie się na nich zamierzał toporem zastygł w miejscu a Miroku szybko pozbawił go głowy i kilku innych istotnych do walki części.
-A właśnie, dzięki.
-Nie ma sprawy. – odpowiedział z uśmieszkiem i oddalił się w stronę kolejnego przeciwnika.
Mag tym czasem starał sobie przypomnieć jak najskuteczniej pozbyć się tylko umarlaków naraz. Jednak chyba nie było to konieczne bo ich drużyna radziła sobie z ich eksterminacja całkiem nieźle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bone skupił na sobie uwagę dwóch szkieletowych wojowników. Jego dwa krótkie miecze tańczyły w powietrzu, parując niezwykle mocne uderzenia toporów nieumarłych. Od czasu do czasu bard wymierzał cios płazem miecza jednemu z przeciwników, gruchocząc twarde kości. Jeden z szkieletów był już mocno "nadgryziony". Ciągle atakowane nogi ledwie umożliwiały mu poruszanie się. Dalej jednak machał sprawnie swoją bronią. Bone postanowił pozbawić go tej możliwości. Odepchnął nogą drugiego nieumarłego i, jednym mieczem parując uderzenia przeciwnika, a drugim przeprowadzając ataki mierzone w łokcie i barki, starał się wytrącić broń pierwszemu. Po dwóch minutach bitewnego "tańca", udała mu się ta sztuka. Prawa ręka szkieletowego wojownika odpadła. Bone wykorzystał tę sytucję i doskoczył do nieumarłego, tnąc go zaciekle ostrzami. Gdy czaszka trupa upadła na ziemię, jego ciało zrobiło to samo. Bone oddychał ciężko. Mało brakowało, a nie zauważyłby ostrza spadającego na jego głowę. Zrobił jednak unik i odskoczył do tyłu. Drugi z nieumarłych napastników szykował się do zadania kolejnego ciosu. Bone nie miał miejsca, by wykonać jakiś unik lub odskok. Na plecach czuł zimno kamiennego muru, dookoła niego towarzysze walczyli z pozostałymi trupami. Bard poszedł na całość. Doskoczył do nieumarlaka i jednym szybkim cięciem pozbawił upiorne ciało głowy, nim jego przeciwnik zdążył zrobić to samo z nim. Trup jeszcze przez chwilę trzymał topór gotowy do ciosu, jakby nie zrozumiał, że właśnie przyszedł po niego Śmierć... ponownie. Bone oparł się o ścianę. Podczas parowania ciosów boleśnie zbił sobie kciuk lewej ręki, co utrudniało mu trzymanie w niej broni. Poza tym na całym ciele miał kilka niegroźnych ran . Jedna, trochę głębsza, powstała na jego lewym udzie w skutek przypadkowego ciosu topora, który zsunął się po jego mieczach i trafił właśnie w nogę. Bone nie miał czasu na użalanie się nad sobą. Odrzucił jeden z mieczy i pobiegł pomóc pozostałym w walce z nieumarłymi. Przedtem mruknął tylko do siebie:
- Tak... Drowa użyjemy jako tarczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[No dobra, witam nowych bla bla bla etc... Nie chce mi sie pisać, nie mam czasu za bardzo narazie. Więcej dam wieczorem jak już oficjalnie wrócę do pełni akcji. I się zajmę całą akcją. Także wieczorem wszystko doczytam, pojadę, pośmieję się itd. Zresztą, zobaczę jak wrócę. A teraz muszę wybywać. Także do wieczora.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Może drinka panowie?- przewał cisze jeden z kelnerów
- Ja bardzo chętnie- rzekł elf i wziął z tacy trzymanej przez kelnera kieliszek czewonego wina.
- A ty Zurrisie?...- Mag chycił łapczywie kielich wina i posłał grożne spojrzenie elfowi któwy uparcie uśmiechał się do niego
- Słuchaj...elfie...nic mnie nie obchodzi, że zna cie ta banta snobów. Dla mnie jest to nic nieznaczący popiół. JA decyduje kiedy skończyłem prace, a tobie nic do tego!- wykrzyczał mag- A i jeszcze jedno, nie mów do mnie "przyjacielu" bo cię poślę do samego Bhaala!!- te słowa zakończyły gniewną wypowiedź maga, a z twarzy Erebritha spełz uśmiech, na którego miejscu zagościła kamienna twarz. Zmróżył przez pewien czas oczy, tak, że Zurris przyglądał się zabójcy z zaciekawieniem i może z lekkim zdziwieniem, że jego mowa dała taki skutek. Dwaj mężczyźni popatrzeli sobie prosto w oczy, po czym elf spojrzał do okoła siebie myśląc "szkoda, że jest tu tak dużo ludzi...". Nawiasem mówiąc, mag myślał chyba to samo. Po chwili milczenia, Erebrith odwrócił się od Zurrisa i usiadł na jednym z foteli, znajdującym się przy ścianie.
- Nareście...- mruknął pod nosem mag.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po swoim wybuchu Zurris przywołał jednego ze służących i poprosił o kielich calimshańskiego wina. Gdy go dostał wyjął z jednej kieszeni malutką buteleczkę i wpuścił kropelkę do wina które z ciemnego karmazynu zmieniło barwę na pomarańcz.
-hmm trucizna- jego spojrzenie momentalnie przyciągnął co chwila zerkający na niego pyszałek.
-tia jak skończymy poprosze reszte by zrobili z nim porządek... a może troche na nim poeksperymentuje,,,- Po czym wstł i podszedł do zabójcy
-Wierz mi mam chęć cie zabić ale mój przyjaciel mag podsunął mi niezły pomysł na zaklęcie które eliminuje problemy twego typu, aroganckich głupków myślących że cały świat jest ich.
-Taa przy ludziach mnie zabijesz? Oni cie...
-Milcz to zaklęcie nazywa się zaklęciem kastracji i mam wielką ochotę wyprubować je na kimś najchętniej na tobie- Po czym z rosnącął satysfakcją obserwował panikę wykwitającą na twarzy zabójcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

''Święty Mściciel'' jak na razie świetnie dawał sobie radę przeciwko nieumarłym. Była to w końcu broń stworzona z myślą o walce ze wszystkim co powinno dawno już leżeć w grobie, a jednak nie chce się do tego dostosować ...
Walka jednym ostrzem też miała swoje plusy, pozwalała na wykonanie bardziej dokładnych cięć, skracając tym samym czas walki. Strategia była prosta. Pozbawić przeciwnika możliwości ataku, lub poruszania się i oczywiście wyeliminować go.
Kolejny szkielet właśnie stracił rękę w której trzymał swój miecz, zdążył się jednak zasłonić drugą w której miał tarczę. Tarcza ta była już stara, więc po trzech mocnych ciosach po prostu się rozpadła, a szkielet został przecięty poziomo na pół.
Po tej akcji, Dante zauważył, że Delis celuje z łuku z jego stronę. Przez chwilę się zawahał, ale okazało się, że strzała mrocznego elfa trafiła w głowę nieumarłego, który właśnie zamachną się swoją maczugą, chcąc unieszkodliwić Strażnika. Szybki obrót i dodatkowe dwa cięcia przez korpus, ostudziły zapędy kościotrupa ... na zawsze.
Cała drużyna radziła sobie nawet dobrze w tej potyczce. Kolejny przeciwnik Dantego, był od niego wyższy o jakieś pół metra i walczył dwoma długimi mieczami. Zaatakował pierwszy, obydwa miecze ''spadły'' równolegle z góry. Dante postanowił sparować atak. Ledwo mu się to udało. Siła uderzenia sprawiła, że musiał przyklęknąć na jedno kolano, dwa miecze przeciwnika zatrzymały się na katanie , którą Dante trzymał nad głową. Gdy truposz podniósł miecze, do kolejnego ataku, Dante szybko uskoczył w bok. Sekundę po tym jak się podniósł przeciwnik już nacierał na niego z zamiarem pokrojenia go na drobne kawałki. Gdyby nie to, że miecze przeciwnika zaatakowały po sobie to Dante zapewne by ich nie odbił, ale jak na razie sprzyjał mu szczęście. Udało mu się nawet przewrócić na chwilę przeciwnika kopnięciem jakie zadał po odbiciu tych dwóch ciosów. Zaczynasz mnie wnerwiać stary - pomyślał, wyciągając drugą katanę.
Oj ... będzie się działo - Morgan, zauważywszy kątem oka ten moment. Nie stoczyli razem wielu walk, ale Templariusz wiedział na co stać Strażnika gdy walczy dwoma mieczami na raz. Na dodatek z twarzy Dantego można było wyczytać, że nie był w tej chwili w zbyt dobrym humorze. Jednak Sturnn nie miał czasu na przyglądanie się przyjacielowi, bo przed nim stał już kolejny szkielet ...
Gdy nieumarły podniósł się z ziemi, tym razem on musiał zasłonić się przed atakiem Dantego. Poniekąd mu to wyszło ... jednak nie tak jak planował, ponieważ dostał w lewe ramię, ale nie tak mocno, żeby odpadło. Kolejny atak, był kierowany w nogi nieumarłego, lecz dążył się on zasłonić. Na nieszczęście - nieumarłego oczywiście - odsłonił całkowicie ranną, już rękę, która po chwili upadła wraz z umieszczonym w niej mieczem, na ziemię. Ostatni desperacki wręcz i jak było widać dość nie przemyślany - no ale nieumarli wojownicy w myśleniu nie są zbyt dobrzy - ruch pozwolił Dantemu zakończyć tą walkę. Cios zadany z góry został zatrzymany, przez miecz w lewej ręce, zaraz po tym drugi, był już wbity w klatkę piersiową przeciwnika. Dante przeciągną ''Świętego Mściciela'' w dół, rozrywając tym samym ciało nieżyjącego już trupa.
Po tej walce było jeszcze dwóch nieumarłych śmiałków, którzy podzielili los poprzedników.
Kątem oka Dante zobaczył, jak miecz Miroku przebija kolejnego przeciwnika, dla upewnienia, zabójca odciął szkieletowi głowę, po czym znów ukrył się w cień wypatrując kolejnej ofiary ...

Walka trwała nadal, jak na razie z przewagą, dla poszukiwaczy przygód. Ciekawe co nas jeszcze tutaj czeka, oprócz tego golema - po tej krótkiej myśli, Dante zabrał się za kolejnych nieumarłych ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Lista stałych graczy => UPDATE:

Lista obecnych:
1. PolishWerewolf/Marvolo Shadowhuner/Człowiek/Druid/MG
2. Generał Sturnn/Morgan/Człowiek/Rycerz Zakonu Srebrengo Młota/MG
3. Agrah/Kain/Człowiek/Mag
4. Dante Dy''nei/Dante Dy''nei/Człowiek/Strażnik
5. Delis/Delis/ Drow/A klasa?
6. Donki/Erebrith/księżycowy elf/zabójca
7. AbeFrugo/Miroku/Człowiek/Zabójca (PISZ CZĘŚCIEJ!!!)

Lista rezerwowych:

8. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik [po wakacjach może wróci…]
9. Upiordliwy/Upiór z Dlivy/Człowiek/Negocjator [przeprowadzka, może wróci w sierpniu ]
10. Cecylia/Eileen/Elf/Mag (Ekhem... ;)
11. Khorints/Khorints/Człowiek/Alchemik (WTH?)
12. Ninja Seba/Shanhaevel/Elf/Mag (ponownie WTH...)
13. Marrbacca /Marr/Gnom/Bard (i jeszcze raz WTH...)
14. Kalkulator/Zurris/Człowiek/Mag (wyjezdne...)
15. Dar15/Darkus/Człowiek/Inkwizytor (wyjezdne...)

No to wracam już w pełni. W nocy skończę czytać wszystko, wrócę też fabularnie. A narazie parę uwag z tego co sam zauważylem... Delis, używaj myśliników gdy ktoś coś zaczyna mówić. Jak w książkach. Ruth to samo. Kain, dzięki Ci za tego "sekretarza". Teraz jednak wszystko zgłaszać do mnie. Często siedzę na niewidocznym. Ale gdy mam zielona kropke na forum, to oznacza ze jestem online. Pisać nawet jak mnie nie ma. Odpiszę. A teraz do późna ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[do listy stałych graczy dopisz jeszcze
VBone/Bone/człowiek/Bard
i Delis jest łowcą

żebym jeszcze MG musiał poprawiać :PP ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cholera... - zaklął Delis, kiedy spostrzegł, że jego kołczan jest już pusty. Zastanawiał się nad następnym ruchem. Jego wzrok spoczął na trupie wyglądającym na pozszywanego z wielu ciał. Wystrzelił w jego stronę Kulę Cienia, zdolność rasową drowów, zasłaniając mu pole widzenia. Używając zdolności lewitacji, doleciał do niego ponad walczącymi. Wyciągnął obie katany i rzucił się na niego. Przeciwnik walczył wielkim, półtoraręcznym toporem i zasłaniał się olbrzymią tarczą. Będzie ciekawie, pomyślał łowca.
Zaatakował, jednak bezskutecznie. Wiedział, że musi mu jakimś sposobem wytrącić tarcze. Sparował potężny atak, wykonując dolny krzyż. Kopnął w tarczę, jednak jedynie chwilowo wytrącił z równowagi tą gnijącą kupę ciał. Postanowił to wykorzystać i zadał szybki cios po nogach. Atak zakończył się sukcesem i elf obciął przeciwnikowi rękę, w której trzymał tarczę.
Jednak bestia była uparta. Zamachnęła się toporem i choć drow zdążył sparować, siła ataku była tak wielka, że odleciał kawałek. Już naprawdę rozzłoszczony rzucił się na niego, w furii normalnej dla jego rasy, atakował tak szybko, iż jego ręce wyglądały jak rozmazane smugi. Po chwili na ziemi leżała kupka, która przed momentem była wielkim potworem.
Delis, rzucił się w wir bitwy, nie dając cienia szans tym trupom. To nie było pragnienie mordu... to była zemsta... Tak, chciał pomścić swego przyjaciela, który zginął tego samego dnia z ręki tych plugastw... Wirował, siekając bestie, które nawinęły mu się na miecz. Po prawej widział Dantego, walczącego z dwoma trupami.
Zastanawiał, jak długo będą tu napływały fale tych szkieletów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ups, przepraszam bardzo, pomyliłem się i wyszło coś takiego: zadał szybki cios po nogach. Atak zakończył się sukcesem i elf obciął przeciwnikowi rękę, w której trzymał tarczę. :D sorki za błąd, to przez zmęczenie]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Erebrith wlepił oczy w maga. Aktualnie nie miał zabardzo pomysłów jak załagodzić tę sytuacje. W tym momencie poraz pierwszy od spodkania z czarodziejem obleciał go strach. "Kastracja? A czym ja będe...". Głośno przełknął śline. Mag z uśmiechem na ustach obserwował reakcje elfa. Miał już coś powiedzieć kiedy z tej sytuacji wyratowała go osoba po której najmniej by się tego spodziewał.
- Witam panów- to była Meju, która patrzała zalotnym wzrokiem na maga. Gdy się pojawiła prawie natychmiast zabójcy przyszedł do głowy pewien pomysł. Erebrith uśmiechnął się serdecznie do szlachcianki.
- Ja także witam moja pani- rzekł elf i ucałował jej dłoń. Meju była takim zachowaniem zabójcy conajmniej zdziwiona.
- Odsuń si...
- MEJU!- Erebrith zagłuszył Zurrisa- Ten przystojny mag szukał właśnie towarzystwa i pytał się właśnie mnie kim jesteś- szepnął elf do ucha szlachciance. Kobiete wyraźnie ucieszył ten fakt i zwróciła głowę w stronę Zurrisa. W tym czasie zabójca zdążył tylko pomachać magowi, po czym ruszył szybkim krokiem w styronę wyjścia. Nie wiedział dokładnie co się stało za nim, ale nawet się nie odwrócił.
- Dobrej nocy- powiedział jeden z ochroniarzy, a Erebrith "zatopił" się w mrok.
-Już wiem do kogo pujdę...- szepnął do siebie elf i skręcił w jedną z uliczek prowadzącą do dzielnicy ogrodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Lista stałych graczy => UPDATE:

Lista obecnych:
1. PolishWerewolf/Marvolo Shadowhuner/Człowiek/Druid/MG
2. Generał Sturnn/Morgan/Człowiek/Rycerz Zakonu Srebrengo Młota/MG
3. Agrah/Kain/Człowiek/Mag
4. Dante Dy''nei/Dante Dy''nei/Człowiek/Strażnik
5. Delis/Delis/ Drow/Łowca
6. Donki/Erebrith/księżycowy elf/zabójca
7. AbeFrugo/Miroku/Człowiek/Zabójca
14. Kalkulator/Zurris/Człowiek/Mag
16. VBone/Bone/człowiek/Bard

Lista rezerwowych:

8. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik [po wakacjach może wróci…]
9. Upiordliwy/Upiór z Dlivy/Człowiek/Negocjator [przeprowadzka, może wróci w sierpniu ]
10. Cecylia/Eileen/Elf/Mag (Ekhem... ;)
11. Khorints/Khorints/Człowiek/Alchemik (WTH?)
12. Ninja Seba/Shanhaevel/Elf/Mag (ponownie WTH...)
13. Marrbacca /Marr/Gnom/Bard (i jeszcze raz WTH...)
15. Dar15/Darkus/Człowiek/Inkwizytor (wyjezdne...)

Kain-> Roztrzepany narazie jestem, nie mam za bardzo czasu na nic. Ale dzisiaj posiedzę dłużej i zajmę się wszystkim.

Zurr-> Wybacz, mój błąd. Powód powyżej.

Miroku-> Oficjalnie to ja prowadzę wyprawę, Kain robił tutaj za zastępcę że tak powiem. Samozwańczenego, ale nie narzekam. I czego mu gratuluję.

Delis-> Od dzisiaj zero wprowadzanie potworów przez Ciebie. ZERO! To samo tyczy się reszty. Sprawy biorę w swoje ręce. I koniec gadania. Jak jeszcze zobaczę jakiś offtop nie dotyczący ZK to szykujcie się na moją wizytację na gg...

Do wszystkich nowych. Kontakt jak najszybszy ze mną na gg. Muszę mieć Wasze numery. Byle szybko. Tyczy się to wszystkich od Bona zaczynając. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"niech to Myrkul pochłonie, ten typ pożałuje że mnie spotkał" pomyślał Zurris informując Kaina o przebiegu jego rozmowy i o aktualnych kłopotach, miał nadzieje że oni już kończą gdyż ta szlachcianka była niezbyt pożadanym towarzystwem przez maga.
-Jestem Meju a ty... kim jesteś- szlachcianka spojrzała na maga zalotnie
-Zwe się Zurris i miło mi panią poznać...- odparł Zurris gdyż wiedział iż musi zyskać na czasie... może przypomni sobie zaklęcie zapomnienia... jeżeli nie może mieć problem. "Zamorduje drania gdy tylko go dorwe, będzie wił się w agoni".
Po chwili zaczął nudną rozmowę o niczym którą szlachcianka chętnie pochwyciła i zaczęła trajkotać jakby była jednym z tych zamorskich automatów. Mag wiedział że jego spokój zależy w dużej mierze od nierzucania się w oczym a aktualnie całe przyjęcie co chwila zerkało w ich stronę.
-Piękna pani czy nie mogłabyś chwilke na mnie poczekać?- Kobieta ucieszona komplementem zgodziłą się a Zurris przeszedł do końca stołu i wziął kawałeczek lodu do ręki jednocześnie z kieszeni wyjął małe piórko i gdy kostka lodu zaczęła się topić dmuchnął na piórko i wymruczał słowo mocy. Kobieta na chwile przymknęła oczy i po chwili upadłą z hukiem. "Słowo mocy użpienia się wciąż przydaje" Pomyslał zadowolony po czym ruszył w stronę wyjścia by znaleźć zabójcę"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Khorints westchnął. Od kiedy musiał opuścić drużynę nie powodziło mu się za dobrze. Ponowił pracę w profesji, lecz na niewiele się to zdało. Zaiste, bez komponentów za fortuny się nie dorobię - rzekł i prychnął. Już lepiej zostać żebrakiem... - pomyślał. Odszedł niezauważony, bez słowa wyjaśnienia co mogło, a nawet na pewno uraziło pozostałych towarzyszy. Nie wiadomo czy by go przyjęli ponownie. Westchnął - Po cóż było ich opuszczać, trza teraz gnić w tym mieście pożywiając się martwymi szczątkami zwierząt - rzekł i skrzywił się. Gdy pogrążony w rozmyślaniach przechadzał się po mieście wpadł na niego jakiś wysoki i czerstwy elf z pyszałkowatą twarzą. Zaiste, dziwny to widok, elf co ma na oko 2 metry wzrostu?! Toż to prędzej ork w przebraniu zrodzonym z iluzji. - pomyślał Khorints. Nie dotykaj mnie wieśniaku! Jeszcze się czymś zarażę! - krzyknął elf. Khorints spojrzał na niego z byka, zmarszczył groźnie brwi i splunął mu pod nogi nie mówiąc niczego, bo po co? Chyba to wystarczy by oświadczyć, iż ma elfa w głębokim poważaniu, baaaaardzo głębokim. Elf skwitował to ironicznym uśmiechem. - Szlachta nie jest godna rozmowy ze mną, a ty nie wyglądasz na szlachcica - ciągnął już spokojniejszy elf - prędzej na żebraka, zatem dam ci szansę, uciekaj a uratujesz życie. Umowa stoi? - mówił cynicznie elf. - Nie odzywałem się do tej pory, bo głupców trza ignorować, lecz do czasu. Ty zaś nie wyglądasz na szlachicia, ino na pachołka. Zatem ja również złoże ci ofertę, mianowicie przeproś mnie, a oszczędzę ci cierpień - elf wybuchnął ironicznym śmiechem słysząc te słowa - bo wyglądasz na takiego co li dawno w mordeczkę nie dostał. No i czemu cieszysz? Ahh te elfy, zadufane w sobie i aroganckie, Zapewne nie wszystkie, ale ty jak najbardziej - ciągnął Khorints i zauważył, że w oczy elfa zamrugały, być może z gniewu? No cóż, szkoda nego cennego czasu, idź precz, mam nadzieję, iż nasze drogi nigdy się już nie zejdą...orczy bękarcie - Khorints dokończył, ponownie splunął i udał się w swoją stronę zostawiając elfa samego. Pewnie i tak ma ważniejsze sprawy, więc nie będzie mnie śledzić- pomyślał. Nie wiem czy bym podołał takiej kobyle, chodź jak ocenia ludzi po wyglądzie to pewnie nie docenia również przeciwników podczas walki - ciągnąc rozmyślania. Pff, jakiś elf zaprząta moją głowę, źle ze mną. Idę się upić... - powiedział i skrzywił się - no tak...ciekawe za co? - dodał i zrezygnowany dalej błąkał się bez celu po mieście. Zatrzymał się przed sklepem o nazwie " Smocze Dziewictwo" i postanowił zajrzeć do środka, może z powodu interesującej nazwy? No nic wszedł do środka i dłuuuugo nie wyszedł, tak długo, że nie wiadomo co z nim się stało...

[Witajcie ;] Przepraszam, że tak długo nie pisałem ;( wyjechałem na wakacje i nie zdążyłem nikogo poinformować. Mam nadzieję, że mogę dalej uczestniczyć w rozgrywce?
PS: Wpadnie ktoś mnie odbić z tego sklepu xD ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elf zignorował wieśniaka, miał teraza ważniejsze sprawy na głowie.
Erebrith obserwował jak mag oddala się coraz bardziej od miejsca balu.
- Wiedziałem że da się nabrać- mruknął do siebie zabójca ukryty za śmietnikiem stojącym koło jednego z domów. Gdy Zurris odszedł na bezpieczną odległość, elf ruszył spowrotem na przyjęcie jubilerów.
- Witamy pana ponownie- powiedział znudzony ochroniarz, gdy Erebrith pokazał mu swoją ukradzioną wejściówkę. "Tutaj nie mogę zostać, bo ten naiwniak może pojąć, że został oszukany. Jedyne wyjście to dostać się do jego towarzyszy w lochach..." pomyślał elf. Szedł cichym krokiem po parkiecie sali, omijajac przy tym zaproszonych gości. Przypadkiem potrącił jakiegoś dość mocno upitego szlachcica, który zataczał się. W innym wypadku elkf nawet by go nie dotknął. Elf zamknął oczy i zacisnął zęby myśląc, że jego plan już się nie udał, ale się nie zatrzymał. Ten przypadek przyniósł jednak całkowicie inny skutek, wszyscy goście zebral się wokół leżącego na ziemi szlachcica. Naszczęście nikt nie zaóważył ktop spowodował ten incydent. Gdy wszyscy balujący byli zajęci przyglądaniu się upitemu mężczyźnie, Erebrith mógł spokojnie i przez nikogo niezaóważony wkraść się do lochów.

W lochach było zimno i śmierdziało zgniliza. Zabójca na wszelki wypadek szedł lekko skulony przy ścianie, aby nikt go nie zauważył. W oddali słyszał jakieś jęki i zawodzenia. Dało się słyszeć też trzask metalu. "A więc to już oni..." poyślał Erebrith i wyciągnął spod płaszcz swoje dwa sztylety o matowych ostrzach. Podbiegł cicho do najbliższego zakrętu, wystawił głowę i jego oczom ukazał się widok małej bitwy grupki poszukiwaczy przygód z nieumarłymi."Świetnie" pomyślał elf "w ten sposób będę mógł im się zasłużyć" i na jego twarz powrócił charakterystyczny uśmiech.
- Teraz muszę tylko uratować kogoś z opresji...- szepnął elf i jego oczy wychwyciły jakiegoś wojownika z raną na nodze, który zmagał się ze szkieletem. Podbiegł więc cicho do nieumarłego od tyłu, uważając, by nie dosięgło go żedne światło i wbił jeden ze swoih ostrzy w kark szkieletu, po czym drugim uciął mu głowę. Teraz czekał jak zareaguje wojownik.

[chodzi tu oczywiście o barda, ale Erebrith o tym nie wie ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować