Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

- Coś ty do cholery zrobił?! To JA miałem go zabić, długouchy kastracie! To wszystko przez ciebie!. - Bone był bliski płaczu. - Zginiesz za tę zniewagę! (O tak, ciekawie będzie wyglądał ten elf bez nóżek, rączek, główki... ha, ha, ha!).
Elf ponownie zniknął. Po chwili Bone usłyszał dźwięk czegoś ciężkiego upadającego na ziemię. Odwrócił się. Za nim leżał jeden z nieumarłych, z bronią gotową do ataku. Elf ponownie wyszedł z cienia.
- Sam bym sobie poradził. Ale właśnie odwlekłeś swą śmierć o jakieś... 10 minut.
Elf znowu zniknął. Widocznie poszedł pomagać reszcie. Bone był już bardzo zmęczony. Na szczęście walka chyliła się ku końcowi. Pozostało już niewielu nieumarłych. Bard wykrzesał z siebie jeszcze trochę siły. Postanowił atakować od tyłu zaabsorbowanych walką nieumarłych. W ten sposób nie musiał wystawiać się na ciosy (a był zbyt zmęczony, by wykonywać kolejne wymyślne uniki i odskoki), a przy tym zadać jakieś rany przeciwnikom. Rękojeść miecza ślizgała się w jego mokrej od potu dłoni. Postanowił celować w nogi i ręce, zostawiając bardziej zaprawionym w bojach członkom drużyny zabicie osłabionych nieumarłych. Zbyt silnych ciosów zadać już nie mógł, ale miał w sobie jeszcze troszkę wigoru. Oparł się o ścianę, by odsapnąć trochę. Po chwili, ciężko oddychając, zaczął realizować swój plan...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[w ferworze walki]

Ruth cały czas ostrzeliwał nieumarłych ze swojego magicznego łuku. Niestety nie przynosiło to zamierzonych skutków, umarlaki cały czas zbliżały się do niego choć był ukryty pod osłoną cieni. Jak to możliwe, że one mnie widzą? - pomyślał łowca. Trupy zbliżały się do niego, w końcu Ruth był zmuszony użyć swoich mieczy. Oczy łowcy zapłonęły mistycznym ogniem, a jego instynk odezwał się na dobre. Ostrza mieczy rozpoczęły swój taniec śmierci. Atakowało go trzech nieumarłych z potężnymi, oburęcznymi mieczami. Łowca trafiał bezbłędnie w szyje, nadgrastki i obojczyki przeciwników lecz oni wciąż na niego nacierali. Stara broń Rutha niewiele tutaj pomagała, a zmęczenie dawało znać o sobie. Pozostali towarzysze sami byli zajęci walką więc nie było nikogo kto mógłby mu pomóc. W końcu stało się nieuniknione, jeden ze szkieletów trafił łowce w ramię i złamał obojczyk. Ruth wypuścił miecz z lewej ręki, ból był okrutny, a rana bardzo głęboka. Łowca wydał z siebie okropny ryk, czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych towarzyszy. Teraz dostał dodatkowy zastrzyk adrenaliny i energii, ogień w jego oczach rozgorzał na nowo. Rozpłatał czaszkę jednego ze szkieletów rękojeścią miecza, a drugi dostał potężnego kopniaka który posłał go na przeciwną ścianę i tam wkońcu "spoczął w spokoju". Łowca czuł jak upływa z niego krew i traci siły, jego umysł był coraz bardziej zamroczony, tracił zmysły, a przy nim pozostał ostatni z napastników. Nacierał na niego co sił trafiając na oślep mieczem z prawej dłoni. W końcu zrozumiał, że jeśli szybko nie zakończy walki, może zemdleć ze zmęczenia. Rzucił się na szkieleta i go przewrócił. Złapał jego czaszkę i począł ze wszystkich sił uderzać nią o kamienną podłogę....Udało się czaszka pękła.
Ruth usiadł pod ścianą i starał się nie stracić przytomności. Po chwili siedział już w kałuży krwi, tracił ją w szybkim tempie. Łowca już zaczynał trcić zmysły, majaczył. Ujrzał go Delis, który chwilowo z nikim nie walczył, podszedł do niego.
- Ruth, żyjesz? Odezwij się ! - rzucił szybko drow.
- Pootrzzzebujjee drruuuiidda... - odpowiedział mu łowca po czym zemdlał, jego życie wisiało na włosku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Niewdzięczny ten człowiek", pomyślał Erebrith. "Niedość, że uratowałem mu życie, to jeszcze, rzuca groźby bez pokrycia" powiedział sobie w duchu wspominając, że wedłług wojownika, zostało mu tylko 10 minut życia. Uśmiechnął się na myśl, że ta imitacja wojownika byłaby zdolna go zabić. Nie był teraz pewien czy dobrze wybrał obiekt któremu miał pomóc. "Pewnie reszta drużyny ciągle ratuje go z opresji" pomyślał, wnioskując to po załamującym się głosię meżczyzny. Postanowił więc wspomóc kogoś innego. Ukryty w cieniu zaczął się rozglądać za kolejną osobą w "potrzebie". Jednak jego uwage przykuł kto inny
-DROW?!- powiedział cicho mimo woli. "Najbardziej pomógłbym im pozbywając się niego" pomyślał. Po krótkim namyśle zrezygnował jednak z tego pomysłu. Postanowił pozostać w cieniu do końca walki ,tym bardziej, że na polu bitwy pozostała już tylko garstka nieumarłych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zurris z wściekłością wyszedł z budynku i zamurowało go. Ten pyszałkowaty śmieć spierał się z jego przyjacielem. " Kain ten śmieć do was na pewno przylezie, pamiętaj aby go nie zabijać... sam to zrobie, albo coś gorszego" W tym czasie poszedł za Khorintsem i zerkając w bok ujrzał skrytego za śmietnikiem głupka.
-Taa każdy szlachetnie urodzony bubek ma o sobie za wysokie mniemanie.- wyszeptał. Jednak miał ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się jakimś szlachetnym głupkiem. Khorints wszedł do sklepu "Smocze Dziwictwo"... niech go Bhall pocałue w... Jednak chcąc nie chcąc wlazl do tego sklepu gdzie jego przyjaciel starał się wyrwać dwumtrowemu mięsniakowi.
-ZOSTAW MNIE!!!!-wrzeszczał przerażony alchemik.
-Zostaw go przyjacielu- odezwał się Zurris i rzucił kolosowi woreczek pieniędzy. Ten nie interesował już się Khorem i po chwili alchemik wyszedł ze sklepu obok szalonego maga
-Nie będe się pytał co tan chciałeś robić ale teraz wracamy na bal aby dorwać tego pyszałka, on mmoże popsuć szyki drużynie... masz eliksiry lecznicze? Mam wrażenie że gdy wylezą z podziemi takie coś się przyda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Zurris nie sądzę żebyś zdążył zobaczyć moją kłutnie z Khorem bo byłeś zajęty Meju. A pozatym nie dostrzegłbyś mnie czającego się w cieniu]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Widocznie przeceniasz swe umiejętności Donk, a to nie dobrze, oj nie ;p
Poza tym Zurris może mieć przedmiot zapewniający prawdziwe widzenie, albo rzucił potajemnie czar wieszczący xD wszystko jest możliwe, mogłeś coś przeoczyć (TROCHE WYOBRAŹNI!) xD
PS: Nie wiesz chyba na co stać szalonego maga...a taki psychol może dużo... ;p
PS2: Zur grasz w ultimę online na cl? No i czy używasz dzikiej magii w ZK? ;p ? ]

Khorints dyszał ciężko. Spodziewał się, iż to jakiś ciekawy sklep, a okazał się burdelem dla orków, które baaardzo lubiły krzywdzić ludzi. Oczywiście ludzie nie wiedzą o planowanej dla nich roli, ale cóż, tak bywa. Khorints przyglądał się magowi, który szedł koło niego. Wyglądał normalnie jak to mag, raczej wychudzony i ogromnie przymulony. Ale te oczy...oczy w kolorze żelaza. Czaił się w nich dziki błysk. Zaiste, nie za ciekawie spotkać się z takim wariatem na polu walki.
-To masz te eliksiry? - spytał podnieconym głosem Zurris.
Khorints zmarszczył brwi - Pff nie mam komponentów...
Zurris przerwał mu w pół słowa - To se kup! - krzyknął, teraz był bardziej zdenerwowany niż podniecony
- Za co? Daj złoto i się zacznie! - ciągnął Khorints.
Zur bez słowa wręczył mu woreczek pełen "brzdęków" i poszedł w stronę sali balowej.
- Eee? A gdzie to? Nie pomożesz mi? - krzyczał Khorints, ale mag już go nie słuchał. Znikną w tłumie.
Khorints zaklną...gdzie go teraz ma niby znaleźć? - No nic - pomyślał - zrobię te eliksiry i poszukam tego błazna. Po czym spojrzał na woreczek - Chociaż mixy mogą poczekać - zachichotał - najpierw muszę się odziać godnie jak na szlachcica przystało, umyć, najeść i może zabawić - uśmiechną się lubieżnie i udał się do najbliższej oberży. Nie zwrócił uwagi na jej nazwę, bo po co? Jak postanowił tak zrobił i parę chwil później znajdował się już w warsztacie krawieckim przymierzając wyszukane stroje. - Mam czas - zaśmiał się i kontynuował zakupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[O coś prosiłem... Wszystkie offtopy załatwiać na GG. Tutaj nie ma być na nie ŻADNEGO miejsca. Przyjacielskie rozmówki właśnie tam... Po numery (jeśli chcecie zgłaszać sie do nich, lub zapytać tutaj. Wszystkie sprawy z ZK również załatwiamy na GG. Czas wprowadzić ostrzejsze zasady...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Delis wypatrywał druida. Tak, ujrzał go w wirze bitewnym. Pobiegł w jego stronę, roztrzaskując po drodze jednego ze szkieletów.
- Chodź, Ruth jest ciężko ranny, potrzebuje twojej pomocy! Szybko!
- Dobrze, prowadź - odpowiedział mu Marvolo i podążył za drowem.
Po chwili byli na miejscu. Druid uważnie obejrzał rannego łowcę.
- Cholera, stracił dużo krwi. Muszę mu pomóc.
Podczas gdy druid rzucał zaklęcie, Delis rzucił się w środek walki. Walczył właśnie z dwoma szkieletami, kiedy trzeci zaszedł go od tyłu, przebijając sztyletem lewą rękę. Drow jęknął z bólu i wypuścił broń z rannej ręki. Spowił się Kulą Cienia i próbował wycofać się w tył. Kiedy próbował lewitować w stronę druida, strzała trafiła go w plecy. Fala bólu zalała rannego, który spadł na ziemię. Zobaczył jeszcze szeroki uśmiech na twarzy barda... i zemdlał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-****** ********* ********* ********* - mała wiązanka wyrwała się magowi – wiedziałem, że z tymi nowymi będą same problemy.
Właśnie widział jak Marvolo opatruje chyba Rutha, chwile później z kuli ciemności wypadł Delis z strzałą w plecach. Kain szybko się rozejrzał. Jak tylko znalazł nieumałego łucznika spowił go płomieniami i po chwili było to tylko wspomnienie. W głowie cały czas kołatało mu ostrzeżenie Zurrisa o tym typku którego spotkał i który pewnie niedługo tu będzie.
-O ile już go tu nie ma. W tym bałaganie trudno się połapać.
Kolejny umarlak pojawił się na drodze maga. Chwile później została z niego tylko kałuża kwasu a Kain starał się w nią nie wdepnąć. Przez chwile miał wrażenie, że widzi kogoś koło Bona, ale uznał to za złudzenie.
-Kain! – mag dopiero teraz zauważył że do druida i jego pacjentów zbliża się kilku tych nie całkiem żywych facetów.
-Chwila zaraz ich nie będzie. – jednak powiedzieć łatwiej niż zrobić, zwłaszcza jeśli robota ma być zrobiona tak żeby nikogo ze swoich nie uszkodzić. Drugi raz dzisiaj użył zaklęcia materializującego wielką dłoń. Chwile później znalazła się między umarlakami a towarzyszami maga blokując przejście. Teraz mag mógł spokojnie wykończyć przeciwników. Pierwszy zwyczajnie się rozpadł, drugi podobnie jak jego kolega parę chwil wcześniej skończył nie-żywot jako kałuża kwasu a trzeciego dorwała dłoń i zgniotła. Kain rozejrzał się po Sali. Walka chyliła się ku końcowi. Jednak nie dostrzegł nigdzie nowego „gościa”, choć pewnie intuicja dobrze mu podpowiadała, że gdzieś tu jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drow oprzytomniał ze strasznym bólem głowy. Zastanawiał się, dlaczego. Przecież spadłem z dość sporej wysokości... przypomniał sobie walkę z trupami i upadek podczas lewitacji. Zaklnął pod nosem i wstał. Walka wciąż trwała. Chwycił miecz i ruszył w poszukiwaniu drugiego. Po chwili zauważył, że leży on u stóp jednego z tych cuchnących gości... Wściekły na wszystkie te zgniłe stworzenia, rzucił się na przeciwnika. Zadał cios w plecy, lecz wroga chronił ciężki, płytowy pancerz, a on w dodatku był osłabiony. Szkielet walczył długim mieczem i sztyletem. Rzucił się do przodu, lecz łowca, rzucił się w bok wystarczająco szybko aby uniknąć szarży. Szybko podniósł z ziemi miecz. Ciął, wkładając w to resztki swoich sił. W następnym momencie głowa trupa leżała na ziemi.
- Ach, te szkielety są tak głupie - rzekł do siebie z dziwnym uśmiechem na twarzy.
Wydał z siebie długi, głośny gwizd i już zaraz stała przed nim jego pantera. Ucieszyła się na widok przyjaciela i wydała z siebie przeciągłe mruknięcie. Drow rozglądał się wokoło. Widział, jak Kain spopielił 3 stojące przed nim szkielety. Morgan roztrzaskał właśnie czaszkę jednemu z tych, którzy zapomnieli, że mają leżeć w grobie. Z mieczem w ręce ruszył w stronę Marvola. Miał nadzieję, że druid zrobi coś z jego ręką, aby mógł jeszcze pomóc w walce swoim towarzyszom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Khorints, on mógł zrobić praktycznie wszystko, tylko gdyby o tym napisał :]. Ale skończmy tą rozmowę nie na temat.]

Erebrith przyglądał się całej tej walce z cienia. Widział jak w ciągu kilku minut dwóch członków drużyny zostaje zranionych. Nie był teraz całkiem pewny, czy chce się przyłączyć do tych żałosnych poszukiwaczy przygód. "Jeżeli walka potrwałaby jeszcze z godzinę..." rozmyślał elf,"...to teraz wszyscy byliby martwi". Jednak miał już dość Altdorfu i jego monotonii. Prawie każdy dzień przebiegał tak jak wczorajszy i nawet jakby ta drużyna była najgorszą na świecie, to i tak by do niej dołączył. Poza tym, podróżując z nimi mógłby dużo zarobić. Postanowił więc pomóc jednemu z poszkodowanych. Elfem już zajmował się kapłan a drugim... To był drow! Zabójca chciał schować spowrotem do tylniej przegródki pasa swoją miksture leczenia, którą ukradł jakiemuś magowi bardzo dawno temu. Przełamał się jednak rozumiejąc, że innej drogi nie ma, a poza tym Zurris pewnie już się zorientował że został oszukany. Podbiegł więc cicho do drowa (trzymając sie oczywiscie cieni), a kiedy był już blisko, zauważył stojącą kolo niego panterę. Zawachał się trochę gdyż sądził, że może być agresywna. Jednak przełamał się i wynużył się z cieni. Mroczny elf odsunął się trochę na jego widok. Z resztą trudno mu się dziwić, po takiej walce sądził pewnie, że Erebrith chce go zabić. Elf widząc to uśmiechnął się do niego sztucznie i rzucił mu miksture.
- Wypij to, powinno pomóc.- i podbiegł od tyłu do szkieletu i przebił jednym ze sztyletów jego skórzaną zbrojke, po czym wbił drugi w bok jego głowy. Wyciągnął obydwa w tym samym momencie i stanął w miejscu, żeby pokazać się reszcie drużyny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ja przepraszam wszystkich za ciągle przedłużającą się moją nieobecność, jednak za bardzo nie mam kiedy pisać. Jestem wolny tak właśnie od 24, ale jestem już za bardzo zmęczony, aby cokolwiek pisać. Cóż, tak to jest jak się ma członka rodziny na głowie, któremu trzeba zapewnić jakąś rozrywkę. A raczej której :P Także będe kontrolował, ale narazie nie pisał. I tak co najmniej do wyjazdu kuzynki. Czyli do następnego tygodnia, nie wiem dokładnie kiedy. Nie ma to znaczenia dla Was żadnego, reguły ciągle obowiązują. Kain, w razie czego to się zgłaszaj, dostaniesz polecenia co do dalszej części ;) Poprowadzisz ich. Bo obecnie to są problemy zarówno ze mną, jak i Morgnanem.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.08.2006 o 00:29, Agrah napisał:

[super i cała robota spadnie na mnie ale jak to mówią "Poczuć władze MG - bezcenne" :D ]

[ Mam wrócić :P ?? ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bitwa, jeśli można ja tak nazwać, chyliła się ku końcowi. Właściwie to właśnie się skończyła, kiedy Morgan rozłupał czaszkę najbardziej natrętnemu szkieletowi, jakiego w życiu widział. Mag rozejrzał się po sali. Jak na taka utarczkę to kilku z członków drużyny miało raczej poważne obrażenia. Na szczęście Marvolo z Darkusem już postawili na nogi Rutha. Kain dopiero teraz sobie przypomniał, że ma rozciętą rękę. Zaklną pod nosem i sięgną do jednej z licznych kieszeni swojej szaty po miksturę leczącą. W tym czasie dostrzegł nową postać koło mrocznego elfa. Miroku też ją zauważył. Podszedł niedaleko maga chowając się w cieniu.
-Co z nim robimy? – szept był tak cichy żeby nikt oprócz maga go niedosłyszał
-Zajdź go od tyłu i obezwładnij. Jak by ciebie zauważył to użyje magii.
-Dobra, myślisz, że Marv nie będzie miał nic do tego?
-Myślę, że nie.
Na twarzy maga pojawił się uśmieszek. Taa druid na pewno nie będzie miał im tego za złe. Kain starał się nie szukać wzrokiem towarzysza. Zresztą to by i tak nic nie dało, bo skrytobójca był naprawdę dobry w tym, co robił. Na chwile przed tym jak nieznajomy został rozbrojony oczy drowa lekko się rozszerzyły. Pewnie dzięki zdolności infrawizji dostrzegł, co się dzieje za plecami postaci, która przed nim stała, ale nic nie powiedział i nie wykonał żadnego ruchu, który mógłby coś zdradzić nieznajomemu. Może drowia natura wzięła tu górę? A może było to coś innego? W każdym razie chwile po tym jak przy gardle nowego znalazł się sztylet dzierżony przez pewną rękę mag też znalazł się przy nim i szybko go rozbroił. Jakimś cudem krzesło, na którym wcześniej siedział Delis wyszło cało z potyczki, więc teraz miejsce na nim zajął przybysz dokładnie skrępowany i z stojącym za nim skrytobójcą. Ot tak na wszelki wypadek. W końcu on też parał się tym zawodem, więc mógł czegoś spróbować.
-Dobrze, więc posłuchaj mnie uważnie. Nawet nie próbuj uciekać ani pozbyć się więzów. Jeśli to zrobisz zabije cię a raczej mój przyjaciel. Podejrzewam, że jego ręka będzie szybsza niż moje zaklęcie. – mag uśmiechną się paskudnie. Musiał przyznać, że robiło się ciekawie. To był już drugi kandydat do tortur dzisiaj. Choć raczej z tego nic nie wyjdzie, ale i tak zawsze coś. – Więc tradycyjnie gadaj, kim jesteś, co tu robisz itp. Od mojego kolegi wiem, że interesuje cię nasza praca i zarobek a co jest powodem tak wielkiego zainteresowania naszymi skromnymi osobami?
-Zostawcie go nic nie zrobił. Pyzatym mi pomógł. Gdyby nie on dalej bym krwawił z kilku ran. Eliksir, który..
-Cisza! Jesteś tu od niedawna i nie ty będziesz decydował, kto jest groźny a kto nie. No, więc doczekam się odpowiedzi?
Nie było dane magowi usłyszeć nawet próby wypowiedzi więźnia. Tym razem to był Bone.
-Zabijmy go! Ja już mu obiecałem, że zostało mu 10min życia! Dajcie mi go zabić! – W oczach barda było coś dziwnego, mag nie miał nawet zamiaru dochodzić, co to jest.
-NIE! Bone stój gdzie stoisz! Żadnego zabijania, przynajmniej na razie.
-A, od kiedy ty właściwie nam przewodzisz, co?
Mag tylko się na niego spojrzał. To wystarczyło żeby rozwiać resztę wątpliwości.
-Dopóki Marvolo albo Morgan nie mają nic przeciwko to będę prowadził tą drużynę. A wracając do naszego gościa, bo nie chciałbym żeby poczuł się zaniedbywany, więc co masz ciekawego do powiedzenia?


[no, więc sprawa ma się tak, chwilowo Wilku i Morgan nie mają za bardzo czasu, więc robie za zastępstwo, wszelkie rozwinięcia akcji są z nimi konsultowane, więc nie mam samowolki, w chwili obecnej czekamy na wyjaśnienia pana Donkiego :) mam nadzieje, że się nie obrażasz za takie potraktowanie? :P a i od razu napisze jak już się wytłumaczysz to cię uwolnimy więc proszę nie uciekaj z więzów bo ktoś może ci zrobić krzywdę :) poza tym na razie jeszcze tu zostaniemy chwile i zaznaczam żeby nikt nie próbował znowu wywoływać walki, będą konsekwęcje. posta z dalszą drogą tam jutro koło 17 do tego czasu możecie sobie pogadać no to tyle na razie :) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[oczywiście, że się nie obraże:P. Zresztą postąpiłbym tak samo:P]

Erebrith nie mógł sobie wybaczyć, że tak łatwo dał się podejść. Nie mógł wykonać zbytnio żadnych ruchów, gdyż był związany dość solidnie. Elf obserwował kłutnie maga z wojownikiem, któremu dopiero co uratował życie (przynajmniej tak sądził), z kamienną twarzą. Nie z ironicznym i pysznym uśmiechem jak to często u niego bywało. Z resztą nie było tu miejsca na żarty. Mag mówił dość poważnie, a jakby tego było za mało, to jeszcze ten skrytobójca który go obezwładnił...być może ta drużyna nie jest tak beznadziejna jak uważał...
-...więc co masz ciekawego do powiedzenia?- ponaglił go z odpowiedzią mag. Zabójca nie miał ochoty nawet na żaden dowcip w swojej wypowiedzi, więc postanowił, że powie "prawde".
- Tak...- w tym miejscu sztucznie się zamyślił, ale wyglądało na to, że jego działanie dało zamieżony efekt- więc zwe się Erebrit..., jestem elfem,jak pewnie zresztą żaóważyliście..., a co do waszej pracy i zarobków, to wasz przyjaciel nie był zbyt rozmowny na ten temat, więc przyszedłem osobiście żeby z wami o tym pogadać. Chcę się przyłączyć do waszej drużyny,gdyż, znudziło mi się życie zabójcy na zlecenie, chciałbym w życiu zaznać przygód- była to tylko częściowa prawda, oczywiście chodziło tu także o złoto.- mag uśmiechnął się kpiąco i już miał coś powiedzieć ,kiedy Erebrith mu przerwał.- Do czego mogę się wam przydać? Umiem cicho zabijać, ale widę że macie już jednego skrytobójcę.- powiedział skręcając głowę w strone Miroku- Oprócz tego jestem osobą dość znaną w Altdorfie, znam wiele ludzi w wielu krainach, o których mogę wam dużo powiedzieć. A na dodatek,- pauza- przechytrzyłem waszego kolegę Zurrisa- a na jego usta powrócił ten jakże charakterystyczny dla niego uśmiech.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Taaaa jak zobaczyłem, że Devil ma wrócić to wolę juz odsunać załamanie miłosne na bok. Owszem nie mam nic przeciwko chwilowemu MG''owani Kaina. Postaram mu sie pomóc na ile to będzie możliwe i wygospodaruje jak najwięcej czasu dla ZK. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kain wysłuchał opowiastki nowego, chwila jak on miał Erebrit? Nie ważne. W każdym razie przez chwile chciał mu się roześmiać w twarz ale byłoby to lekkim nietaktem.
-Mówisz że jesteś zabójcą na zlecenie, tak? Więc jaką mamy gwarancje że nie dostałeś zlecenia na nas? I że jak cię wypuścimy to nie wykończysz nas po kolei? Co prawda Zurrisa nie zabiłeś choć miałeś okazję jak wyszliście z przyjęcia. Nie rób takiej miny. My magowie mamy swoje sposoby na przekazywanie informacji.
Zabójca spojrzał się wymownie na drowa jakby chciał powiedzieć „Jemu ufacie a mi nie?”. Kain podążył wzrokiem za jego spojrzeniem.
-On też jest tu nowy i nikt nie powiedział że mu ufamy. Zresztą z tego co wiem zwykłe pantery raczej nie zaprzyjaźniają się z byle kim. Ale chyba nie o nim mieliśmy rozmawiać prawda?

[dobra obiecuje że to już koniec pytań :) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż- zastanowił się przez chwilę Erebrith- nie macie żadnej pewności- niektórzy z drużyny otworzyli szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w bezczelność elfa. Tylko Kain zdawał się nie być zdziwiony takim zachowaniem. Zwęrzył tylko przez pewien czas powieki. Chyba zastanawiał się czy nie zabić skrytobójcy. Erebrith chyba to pojął więc zmienił trochę ton głosu.- Cóż, mogłem przecierz zabić chociarzby tego co walczył dwoma krótkimi mieczami, za jego niewdzięczność, drowa za.... za darmo i spróbować jeszcze kogoś pozbawić życia. Zamiast tego wystawiłem się na to żebyście mnie zaóważyli i nie próbowałem nawet się bronić.- te ostatnie słowa nie były jednak prawdą, bo nie zauważył Miroku.- Chyba dałem już dostateczne dowody na to, że nie chcę was zabić. Więc czy moglibyście uwolnić mnie z tych więzów bo to dość niewygodne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Przynajmniej mówisz prawdę. Dobra uwolnimy cię, ale będziemy cię mieć na oku pamiętaj o tym gdybyś próbował czegokolwiek przeciwko nam. I oczywiście ci nie ufam.
Mag dał znak dla Miroku żeby ten przeciął więzy. Skrytobójca zrobił to, choć bardzo niechętnie. Widać dla niego ilość nowych twarzy w drużynie była zdecydowanie za duża. Kain podzielał to zdanie. W tej chwili do „obozu” wrócił Furr. Lekko go zamurowało na widok ilości ludzi w pomieszczeniu, ale nic nie powiedział. Przywołał tylko Marvola, Morgana i Kaina do siebie.
-Sprawdziłem ich kwatery. Po korytarzu chodzi patrol, dwóch strażników, dlatego to mi tyle zajęło. W kwaterach jest jeszcze z pięciu. Dobrze by było ich unieszkodliwić zanim zabierzemy się za skarbiec.
-Tylko pamiętajcie mamy nikogo nie zabić.
-Dobra dobra.
Wrócili do reszty.
-Jest robota dla naszych dwóch Mistrzów Cienia. W korytarzu przed nami jest dwóch strażników. W kwaterach kolejnych pięciu. Wszystkich trzeba wyeliminować, ale nie możecie nikogo zabić.
Kain zwrócił się bezpośrednio do Erebrita.
-Teraz masz okazje udowodnić swoją przydatność.
Do Miroku, trochę ciszej.
-Pilnuj go.
Dwóch skrytobójców nie wyglądało na zadowolonych z faktu, że muszą współpracować, ale nie było innego wyjścia. Tylu strażników dla jednego to było za dużo, ale tylko, dlatego że musieli ich obezwładnić a nie pozabijać.
-I jeszcze jedno. Dobrze by było jak by nie widzieli, kto ich załatwił.
Na obydwu twarzach pojawiły się uśmieszki. Mag mówił rzeczy oczywiste no, ale lepiej zawsze się upewnić.


[ Miroku i Erebrit mają robotę, reszta czeka na ich powrót, chyba, że mamy w drużynie jeszcze kogoś, kto zna się na chowaniu i atakowaniu z cienia to jak się z nimi dogada może też iść to na razie tyle]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować