Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

-Wiec przyjacielu co proponujesz? - Morgan napił się. - Jak na razie nie mamy żadnego planu. Podejrzewam, że zleceniodawcy juz sie niecierpliwią. Pozatym, może nasi pracowadcy mogli by przejść przez kanały do skarbac ale co im po tym? I tak skarbu pilnuje Golem, a z nim raczej złodzieje sobie nie poradzą. Próbowałem pomóc. Ktoś ma jeszcze jakies propozycje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

(Witam wszystich! Chcę dołączyć do gry, choć nie jestem w stanie zapoznać się ze wszystkimi poprzednimi postami, oczywiście zsady odczytałem. Mam nadzieję że mistrz gry znajdzie dla mnie jakąś rólke do odegrania :D )

Ruth Taur - półelf - łowca, pochodzi z rodziny mieszanej jego matką była ludzka kobieta, a ojcem dziki elf. Przez lata wychowywał się w małej wiosce w pobliżu Wrót Baldura. Jego matka to prosta wieśniaczka, natomiast ojciec-dziki elf zamieszkiwał pobliską knieje otulisko i dbał aby nic nie zakłócało równowagi tego miejsca. Oboje poznali się zupełnie przypadkiem. Niestety młoda dziewczyna pochodząca z ortodoksyjnej rodziny nie mogła poślubić dzikiego elfa. Ojciec wyrzucił z domu a nie doszły małżonek zginął w lesie.
Tutaj właśnie zaczyna się moja historia przyszedłem na świat we Wrotach Baldura, u ciotki, która przygarnęła moją matke, gdy ta błąkała się po krainach. Ciotka - szlachcianka, choć stara i zgrzędliwa nie wachała się przyjąć pod swój dach siostrzenicy w ciąży, bez męża i grosza przy sobie. Miałem jeszcze siostre bliźniaczke. Gdy miałem 6 lat matka pogodziła się ze swoimi rodzicami i zostałem odesłany na wieś do dziadków, aby niebyć zbyt wielkim obciążeniem dla ciotki, której interesy we Wrotach szły coraz gorzej. Mama nigdy nie powróciła do domu swoich ojców, którz wie może nie chciała, może zbyt wiele było bólu? .Przez następne kilka lat mieszkałem i pracowałem u dziadków, był to dla mnie okres niezwykły - nie musiałem się uczyć (stara ciotka bez przerwy gnębiła mnie nauką czytania i pisania), mogłem swobodnie poznawać świat i uczyć się praw natury, który rządzą życiem wszystkich stworzeń w Krainach. Gdy miałem jakieś 16 zmarła matka, a zaraz po niej z żalu stara ciotka. Moja siostra, Isabella odziedziczyła cały majątek ciotki i na stałe wrosła do warstwy szlacheckiej Wrót Baldura. Po wielu latach rozłąki ujrzałem ją na pogrzebie matki, była piękna, młoda, zgrabna, a także pusta i wyniosła. No cóż nie można mieć wszystkiego....
Po śmierci matki prowadziłem samotne życie, nie rozmawiałem z nikim, coraz częściej uciekałem do lasu szukając ukochanej samotności....To będąc w lesie podjąłem decyzje o opuszczeniu gospodarstwa. Dziadkowie zrozumieli moją decyzje i nie próbowali mi przeszkodzić, w końcu dowiedziałem się od nich kim był mój ojciec. Ofiarowali mi stary miecz, można nawet powiedzieć że rodzinny, przez wiele następnych lat on był mym towarzyszem i zarazem najbliższym przyjacielem.
Przemierzyłem Krainy od Waterdeep do Calimportu, pomagając chłopom, zatrudniając się do ochrony karawan. Pustelnicze życie bardzo mi odpowiadało. Co jakiś czas będąc we Wrotach widywałem moją siostre, zawsze pozwalała mi przenocować na strychu choć i tak powtarzała, że przynosze wstyd całej rodzinie no i oczywiście żebym się nie pkazywał jej znajomym. Byłem dla niej barbarzyńcą ale i tak mnie kochała.
I tak dotarłem do tej tawerny czy jak nazwać to miejsce....


(nie wiedziałem za bardzo jak zacząć, proszę GM''a o bezbolesne wkręcenie mnie w fabułe, jeśli się tylko da oczywiście, pozdrawiam wszystkich)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Najproście było się od razu zgłosić do mnie. GG widnieje ciągle w podpisie. Drugim MG jest Generał Sturnn. Do nas obu mogłeś się zgłosić. Napisz mi na GG dokładnie wszystko o Twojej postaci. Czyli specjalizacja imię i tak dalej. Ja się postaram Ciebie jutro jakoś wkręcić do fabuły. I jeszcze jedna sprawa. Prosiłbym o wszystkie offtopy w kwadratowych nawiasach. Dziękuję z góry ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cisza zapadła między zgromadzonymi. Nikt nic nie mówił, każdy milczał jak zaklęty. Widać było, że nikt nie miał za bardzo pomysłu co i jak zrobić teraz. Wcale to nie było dziwne. Większość nie brała nigdy udziału w takiej akcji. Marvolo zaczął ponownie mówić.
-Morganie, może i by nie mieli szans z Golemem, racja. Ale wejście by mieli, nie? Więc od czasu do czasu by penetrowali skarbiec w ten czy w inny sposób. A więc tak...
Druidowi nie dane było dokończyć zdania. Drzwi karczmy nagle się uchyliły i ukazała się w nich sylwetka ni to elfa, ni to człowieka. Był za przystojny jak na człowieka, ale też ze względu na posturę nie mógł być elfem. Należało go więc zaliczyć do pół elfów. Przez plecy miał przewieszony długi łuk refleksyjny, a po bokach dwie pochwy na miecze. Pierwsze co się rzuciło w oczy to to, że oba miecze były długie. Czyli albo walczył nimi na zmianę, albo był oburęczny. W każdym bądź razie wyglądał na łowcę. Tak wyglądał na pierwszy rzut oka. A czy tak było w rzeczywistości? Nie było to już oczywiste. Na szyi dyndał mu mały naszyjnik. Marvolo po długim wpatrywaniu się, dostrzegł symbol przeszytej strzałą martwej ręki. Zapowiadało się na to, że łowca miał szczególny dar w walce z nieumarłymi potworami. Ciekawe tylko, w jaki sposób z nimi walczył? Najważniejsza była jedna rzecz. Gdy tylko się pojawił, ze stołu przy którym siedziała drużyna zniknęły wszystkie papiery, plany i tym podobne rzeczy. Zostało tylko jadło i trunki. Wszyscy za to intensywnie wpatrywali się w przybysza. To znaczy wszyscy z drużyny. Tamten nic sobie z tego nie robił. Podszedł powoli do szynkarza i zamówił parę rzeczy. Po chwili odwrócił się i z kuflem i talerzem w ręku zaczął przeciskać się między stolikami. Szybko znalazł się przy stoliku sąsiednim do drużyny. Szybko zabrał się za jedzenie. Jednak towarzysze wszyscy milczeli. Nikt nie odważył się zaczynać rozmowy o planie w towarzystwie obcego. Wszyscy udawali że jedzą i piją. Tamten w momencie się odwrócił.
-Witajcie! Jestem Ruth Taur. A...
-Czego chcesz? -rzucił szybko Kain.

[Ruth, teraz reszta przedstawienia należy do Ciebie ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[hmmm może coś dopowiem do tego momentu wejścia]
Do karczmy wszedł młody mężczyzna łowca, półelf. Normalny dla tego miejsca gwar rozmów i dźwięk wiejskiej muzyki ucichły, wszyscy zaczęli badać wzrokiem tajemniczego przybysza, którego twarz była przykryta kapturem. Po stanie jego ubioru oraz higieny można było odczytać, że przez długi czas przebywał w dziczy.
Szynkarz nie był zdziwiony przybyciem tego jakże tajemniczego wędrowca. Od razu wysłał jedną z dziewek służebnych aby uszykowała dla gościa wolny pokój i zaczął nalewać kufel najlepszego piwa, jakie miał w swoich zapasach. Łowca podszedł do lady i od razu bez słowa zaczął rozkoszować się trunkiem. To Szynkasz miał pierwszy rozpocząć rozmowę.
- Udało ci się zdobyć jakeś informacje na temat watach koboldów i ogrów, co szeptała do ciebie dzicz?
- Czy wszystko zostało dla mnie przygotowane, tak jak zawsze?
- Tak, tak oczywiście twój pokój już jest gotowy, jadło czeka w nim na stole, a jedna z dziewek szykuje ci kąpiel..
- To mało...Moje informacje są więcej warte i pamiętaj złota nie przyjmuje bo w dziczy i tak się nie przydaje...
- Wiem oczywiście dotaniesz więcej. Dziś w składzie kupiłem dla Pana nowe obuwie, pelerynę, kołczan strzał,, mikstury leczące i bandarze.
- To wystarczy.
Życie w gospodzie wracało do swojego normalnego toku, choć niektórzy stali bywalcy tego miejsca pilnie obserwowali zachowanie wystraszonego szynkarza...Łowca zaczął szeptać coś gospodarzowi na ucho.
- Koboldy i ogry opuszczają swoje siedliska i wycofują się w góry, choć nie wiem czemu ponieważ to jeszcze nie czas. Trakty będą bezpieczne przez jakieś 2 góra 3 miesiące potem mogą pojawić się w okolicy głodne Xvarty i Trolle.To tyle dzicz nie chciała więcej powiedzieć. Możesz sprzedać te informacje w mieście, ręcze za nie własnym życiem...
Uśmiech od razu pojawił się na ustach starego szynkarza, a oczy się zaświecił.Następnie wrócił do swoich normalnych spraw, dziękując tajemniczemu znajomemu. Łowca zauważył małą grupkę poszukiwaczy przygód, którzy rozmawiali o jakimś Golemie i skarbie. Bardzo się zainteresował ich rozmową i zauważył, że potrzebują pomocy...Choć praktycznie nigdy tego nie robi postanowił zrobić wyjątek i zapoznać się z tymi ludźmi.
- Witam was wędrowcy, nazywam się Ruth Taur i...
-Czego chcesz? -rzucił szybko Kain.
Obiło mi się o uszy, że macie problemy z jakimś golemem, a ja może mógłbym wam pomóc ubić drania. Tak się składa, że kiedyś byłem świdkiem ataku golemów na wioske elfów, znajdującą się w ostępach. Magom orków udało się przywołać te okrutne stworzenia, aby wymordować wieś i móc bezkarnie grabić karawny na trakcie. Niestety elfowie mieli strzały obdarzone potężną magiczną mocą, które bez problemu przebijały golemy. Tak się szczęśliwie składa, że w zamian za ostrzeżenie przed najazdem elfy dały mi kilka tych strzał...Może zapytacie czego bym chciał za taką pomoc. No cóż słyszałem coś także o jakimś skarbie, może kilka rzeczy z niego by mi się przydało, sami spójrzcie mój ekwipunek nie wygląda najlepiej...


[może tak będzie lepiej, narazie będe unikał wypowiadania się za innych graczy]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid wysłuchał przybysza.
-Ciekawe tylko skąd usłyszałeś o tym wszystkim. Od kiedy tylko się pojawiłeś, nie zamieniliśmy ani słowa. Nikt nas tutaj nie słyszał! Kain nałożył zaklęcie względnej ciszy na nasze otoczenie. Mało prawdopodobne, aby to się przebiło. Ale dobra, mniejsza o to. Widzę, że skądś się do diabła o tym dowiedziałeś. Mało mnie teraz obchodzi skąd, w jaki sposób i od kogo.
-Marv, co z nim robimy? Mogę go podpiec?
-Zurr, cicho. Nie pora na to. Mamy nie zwracać na siebie uwagi.
-Ale ja tak chcę!!
-NIE! I koniec tej pieśni. Mówiłeś, że masz strzały zdolne przebić golema. Zapewne kamiennego. A tutaj możemy mieć do czynienia z żelaznym, demonicznym, szklanym, kryształowym, adamantowym, mechanicznym. Jest ich wiele odmian! I po raz pierwszy słyszę, aby były one przyzywane. To istoty ożywiane potężną moca magii. I tylko tym. Przyzwać ich nikt nie byłby w stanie. To jest niemożliwe po prostu. I strzały? Żelazny, do pokanania tylko za pomocą potężnej magii lub okrutnie wzmocnionej magii. Demoniczny może zostać tylko pokonany przez moc świętości. Szklany może zostać rozbity, o ile uda się nadkruszyć to szkło. Na kryształowego działają tylko obuchy i potężna magia. Adamantowy jest niemalże nie do ruszenia. Magia się go nie ima i ma potężną wytrzymałość na ciosy fizyczne. A mechaniczny to żaden przeciwnik. Ale sądząc po jubilerach, do czynienia będziemy mieć albo z kryształowbym albo adamantowym. Więc strzały na nic się nie przydadzą.
-To mogę go teraz podpalić?
-Zurr.... Możesz przez chwilę przestać myśleć o ogniu? A teraz do Ciebie. Co Ty tak właściwie potrafisz?

[Nie bój się używać innych postaci do mówienia. Tylko ogólnie ogarnij ich styl. Żeby paladyn nie pałał żądzą mordu, a szalony mag nie mówił jak człowiek uczony.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po wejściu do karczmy półelf podszedł do stolika drużyny
- Witam was wędrowcy, nazywam się Ruth Taur i...
-Czego chcesz? -rzucił szybko Kain.
-Obiło mi się o uszy, że macie problemy z jakimś golemem, a ja może mógłbym wam pomóc ubić drania. Tak się składa, że kiedyś byłem świadkiem ataku golemów na wioskę elfów, znajdującą się w ostępach. Magom orków udało się przywołać te okrutne stworzenia…-
Zurris prychnął i zaczął pukać się w głowę
-Przyjacielu -rzekł z sarkazmem- Każde dziecko wie iż golemy to maszyny… magicznie uruchomione… Harpellowie mówili że będą próbować zrobić golema z kurzu ale chyba pomysł upadł…
-Ciekawe tylko skąd usłyszałeś o tym wszystkim. Od kiedy tylko (…)
-Marv, co z nim robimy? Mogę go podpiec?
.
.
.
-To mogę go teraz podpalić?
-Zurr.... Możesz przez chwilę przestać myśleć o ogniu? A teraz do Ciebie. Co Ty tak właściwie potrafisz?
Zurris zrobił urażoną minę i zaczął patrzeć ognistym wzrokiem na półelfa, wszak nie codziennie ma się nadzieje na popróbowanie swoich czarów na osobie postronnej.


[Sorki że trochę krótkie ale nie mam pomysłu co pisać :P trochę się wymądrzam w poście ale nie słyszałem o golemach które się przyzywa :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kain lustrował wzrokiem nowoprzybyłego. Musiał też przyznać racje Zurrisowi, co do golemów.
-Słuchaj, nie żebym cię nie lubił, ale ładnych bajek ktoś ci naopowiadał o golemach. Mój kolega po fachu –tu mag spojrzał krzywym wzrokiem na Zura, choć o dziwo jak na razie ten wypowiadał się z sensem. I chyba zmieniał się na lepsze, znaczy na gorsze. No w każdym razie zaczynał być bardziej zły. Kain pomyślał, że może jednak jeszcze coś z niego będzie- A wracając do sprawy to gadaj skąd o tym wszystkim wiesz? Co masz zamiar zrobić z tymi informacjami? I tak w ogóle to, kim jesteś?
W tym czasie za pomocą magii przesłał pytanie do Marvola:
-Jak chcesz mogę go ogłuszyć, będzie wyglądało jak by zasłabł i będziemy mogli go spokojnie przepytać?
Mag dalej świdrował wzrokiem przybysza, czekając na znak od druida.

[Witam pana  nie obraź za takie przyjęcie fabularne po prostu mam taką postać:P charter chaotyczny zły :D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[No i niestety doszło do tego, że jednak muszę opuścić świat Zapomnianych Krain. Jest mi niezmiernie przykro, lecz nie mogę znaleźć wystarczającej ilości czasu, by wszystko się kręciło tak, jak kręcić się powinno. Mam nadzieję, że nie będziecie za mną tęsknić...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[hmmm może słowó "przyzywał" wziąłem z gier (BG2) ale o ile pamiętam w "Trylogii Mrocznego elfa" (a czytałem ze 3 razy:P) Salvatore opisuje jak mag tworzył golema z ciała więc imo magowie mogą tworzyć golemy, które są magicznymi istotami kierowanymi przez swych stwórców :P, z lenistwa nie chce mi się teraz szukać po książkach imienia tego maga. Natomiast elfia wioska to moja czysta fantazja ~~ pamiętam z BG że strzały +2 ładnie kosiły takie golemiki. Jutro postaram się dopisać cosik do fabuły, teraz jestem zdeczka wyczerpany po małej imprezce]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ojojoj przepraszam bardzo za pomyłke ale to w "Krainie Lodowego Wichru" a dokładniej w poszukiwaniu Mithirlowej Hali pojawia się golem z ciała tworzoy przez maga z Luskanu ~~ to tak żeby nie było nieporozumień]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Witam wszystkich. Może najpierw słowo wyjaśnienia. Zgłosiłem się do Sturnna, przedstawiłem mu postać, a on kazał mi napisać post wprowadzający. Więc piszę. Niby to Mg powinien wprowadzać, ale skoro Sturnn powiedział, że sam mogę, to nie mam nic przeciwko (i mam nadzieję, że wy też nie macie). Korzystając z tego, że jesteście w karczmie....]

Długowłosy mężczyzna siedział w kącie tawerny, od czasu do czasu popijając piwo. Smakowało jak mocz goblina zmieszany z krwią orka. Czyli, porównując je do tego co Bone pił ostatnimi czasy, było bardzo dobre. Mężczyzna podrzucał w górę i w dół chudą sakiewkę.
- Niewiele dzisiaj zarobiłem... - szepnął do siebie.
Bycie poetą i pisarzem nie jest zbyt dochodowym zajęciem. Ludzię wolą słuchać tych wyjców, śpiewających o miłości, zdradzie i innych tego typu głupotach. Bone wykonał niespodziewanie szybki ruch ręką, mający imitować wbijanie klingi w serce jednego z tych marnych śpiewaków. Mężczyzna spojrzał na siebie. Skórzany, lekki kaftan, luźne, czarne spodnie, dwa krótkie miecze u pasa, duża sakwa z przyborami do pisania i zwojami pergaminu, także przyczepiona do pasa, tanie, rozwalające się buty i kaptur zakrywający twarz. Twarz... Ta twarz prześladowała go. Od dwóch tygodni unikał luster i stawów. Wspomnienia... Miał niebieskie oczy, teraz straszliwie przekrwione, średniej wielkości nos i usta wykrzywione w wiecznym uśmieszku. Można go było odczytać zarówno jako uśmiech szczęścia, jak i grymas bólu. Spojrzał na kelnerkę. Ona spojrzała na niego i natychmiast się odwróciła. Bała się go.... Sprawiało mu to satysfakcję... Bone rozejrzał się po karczmie. Zwyczajowa banda debili, pomyślał. Krasnoludy grające w karty, elfy prowadzące dysputy o naturze magii... Bone znał kilka magicznych sztuczek... Gdyby w dzieciństwie zapewnono mu naukę, mógł stać się potężnym czarodziejem... a raczej czarnoksiężnikiem. Miał do tego talent. Jego uwagę przykuła jednak banda nierobów witająca się właśnie z jakimś cholernym mieszańcem. Doszły do niego niektóre słowa.
- Jestem Ruth Taur... Problem z golemem... Magiczne strzały... Skarb...
Ruth Taur... Dobre imię dla ofiary. Taki wymoczek wręcz idealnie nadaje się do tego, żeby używać go jako wykrywacza pułapek. Golemy... Mój znajomy mag wspominał coś o tych stworzeniach. Potężne, magiczne konstrukty... Magiczne strzały... Skąd taki głupiec może mieć coś magicznego? Pewnie ukradł. Albo kogoś zabił. W sumie mu się nie dziwie. Zrobiłbym to samo... Skarb... Ha, ha. Kretyni. Żądni pieniędzy głupcy. To też jest na pewien sposób szaleństwo. Czyli nie jestem sam. Oczywiście, w razie czego, największa część skarbu przypadnie mnie. Przecież nikt się nie zdziwi, gdy zobaczy kilku awanturników przebitych mieczami... He, he.... Tak to może być to... Czas działać.
Bone podszedł do stolika, przy którym siedzieli poszukiwacze przygód. Wszyscy spojrzeli na niego jak na szaleńca. Oni wiedzą!, pomyślał Bone. Jednak ich reakcja na to nie wskazywała.
- Jakie to wiatry cię do nas przywiały? - zapytał jeden z nich... drzewolub.
- Ja... słyszałem, że planujecie coś dużego.
- Taak? - spojrzeli po sobie porozumiewawczo. - A jak myślisz, jaka w tym twoja rola?
- Mogę wam pomóc. Oczywiście za część zysków.
- A kimże ty jesteś? - wtrącił pokurcz, krasnolud.
- Nazywam się Vaxis... - poczuł silny ból głowy, gdy wypowiedział to imię. - Ale nazywajcie mnie Bone. MUSICIE nazywać mnie Bone!!!
- I w jaki sposób możesz się nam przydać, głupcze? - powiedział Kain. Jego imię dotarło do Bone''a wcześniej. - Kim ty w ogóle jesteś?!
- Ja... jestem pisarzem i poetą. W dużym uproszczeniu... można powiedzieć (tak, można tak powiedzieć), że jestem bardem.
Spodziewał się śmiechu. I go usłyszał. Rosła w nim wściekłość.
- HA, HA! - Kain śmiał się najgłośniej. - Marny śpiewak chce szukać skarbu! W czym nam pomożesz? Zaśpiewasz golemowi kołysankę?
Mag popełnił błąd. Nie powinien był używać słowa "śpiewak".
Bone chwycił go za gardło i podniósł do góry. Jego szaleństwo wyzwalało w niem niezwykłą siłę. Kain mógłby przysiąc, że bardowi w tej chwili płonęły oczy. Bone powiedział niskim głosem:
- Posłuchaj mnie, robaku. NIe NaZyWaJ MnIE ŚpieWaKieM. JA NiE ŚpiewAM. Ja PiSZĘ i ReCytuJę. JEsZcze RAz Tak Mnie NAzwiesz, A Zabiję Cię tepĄ ŁyŻką, oCZY wydłuBię DWUmeTrOwą WłóczNIĄ, a serce WyRWę GOłYmi RĘKAmi. I PRzedtEm BĘdę Cię TrZy TyGoDnIE TOrturOWał. ZrOzumIałeś?
Kain lekko skinął głową.
Bone wypuścił maga z uścisku. Gdy Kain starał się złapać oddech, bard odezwał się do reszty podróżników.
- Potrafię wiele rzeczy. Rzeczy, które nie są zbytnio związane z moim... zawodem. Jestem wszechstronny. No i potrafię zarabiać na siebie. Poza tym potrzebuję natchnienia (ha, ha, doskonałe kłamstwo, bardzo dobrze, mój umyśle!), gdyż chcę stworzyć epicką opowieść. Wasze... NASZE przygody będą doskonałym materiałem. Więc jak?
- No dobrze... - rzekł jeden z nich. To znaczy... musimy się jeszczy namyślić, ale... - przełknął ciężko ślinę - na ten czas... witaj! Pozwól, że przedstawię ci pozostałych...

[Jescze trochę suchych informacji: Imię i nazwisko: Vaxis Boneleth, Pseudonim (którego moja postać używa dużo częściej niż imienia): Bone, Klasa: Bard, Rasa: Człowiek, Płeć: Mężczyzna, Charakter: Można Będzie Się Domyślić :>.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[no właśnie twożył a nie przyzwał to duż różnica, nawet bardzo duża. Przyzwać można żywiołaki, demony itp. ale golemy się twoży no i kończymy ten off top jeszcze tylko dodam że wiem o kogo ci chodzi:) to był mag z wieży w luskanie ale sam tez nie pamietam jak się nazywał :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ruth Taur spojrzał krzywo po wszystkich członkach drużyny. Jego lodowate spojrzenie wręcz paraliżowało rozmówców.Kolejna banda żółtodziobów nazywająca się Wielkimi Poszukiwaczami przygód i jeszcze ten bard kolejny gęba do podziału - pomyślał łowca. Wiedział, że sam nie poradzi sobie z golemem dlatego potrzebował tej bandy.
- Zaklęcie ciszy powiadacie, jeśli się potrafi czytać z ruchu warg to nawet ono nie pomoże. - rzucił chytrze łowca. Wybieracie się na wyprawe przeciwko tak potężnej istocie i nie wiecie tak naprawdę z jaką jego odmianą macie do czynienia, naprawdę żałosne. Jeśli to golem adamentowy, żelazny i kryształowy, jak mówi wasz kolega Druid to możemy sobie wszyscy, co najwyżej pomarzyć o skarbie.
Przy stoliku zrobiło się cicho wszyscy pilnie wsłuchiwali się w słowa łowcy, który, choć rzadko się to zdarza dziś mówił w miare do rzeczy. Nawet przewrażliwiony bard usiadł i utopił swoje smutki w kuflu piwa.
- Tak potężne istoty są niezwykle rzadkie - kontynuował Ruth Taur. Adament to jeden z najrzadszych minerałów, wątpie żeby komuś udało się zebrać odpowiednią ilość, a co dopiero zmarnować tak potężne i cenne tworzywo na golema. Kryształowy powiadacie ? Spotykałem je tylko w opowieściach Harfiarzy. Niewielu jest w Krainach magów, którzy są zdolni stworzyć istote obdarzoną tak wielką mocą. Mag nie wykorzystywał by takiego golema do strzerzenia jakiegoś skarbu, skoro mógłby dzięki niemu władać nie jednym miastem .Z golemem żelaznym nigdy nie walczyłem i nie wiele o nich słyszałem, ale wiem jedno żelazo topi się w odpowiedniej temperaturze - uśmiechnął się chytrze łowca.
- A co jeśli to będzie golem z ciała lub z gliny - rzekł Zurris
- Oto się nie martw zatrzymajcie go na chwile, a moje strzały załatwią reszte - powiedział spokojnie Ruth.
Nad stolikiem poszukiwaczy przygód zapanowała cisza, wszyscy myśleli nad tym co powiedział przed chwilą tajemniczy prybysz. Praktycznie go nie znali, jak mogli mu zaufać. Wędrowiec wydawał się bardzo pewny siebie, nawet ośmieszony nie dał się zbić z tropu, wyraźnie widać było, że wie czego chce...
- Panowie nie dajcie się zastraszyć jak małe dzieci, myślcie racjonalnie..- dodał łowca i wyciągnął swoją fajkę, po czym zanurzył się w dymie ziela.

[witam kolege barda]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[qrcze błąd mi się zakradł a nie chce znów być źle zrozumiany ~~ a postów edytować nie można ;/ "adamentowy, żelazny lub kryształowy"]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ehh nie jestem MG ale chyba was upomne, co to za kozaczenie na początku?! jesteście nowi, jest was dwóch a właściwie po jednym stajecie naprzeciwko drużyny zaprawionej w bojach i traktujecie nas jak pierwszych lepszych gosci wyciągnietych z rynsztoka, może odrobine spóścicie z tonu? sam na początku miałem podobne problemy z wczuciem się. Bone prosze nie atakuj mojego maga bo zostanie z ciebie tylko kupka popiołu, to tak znakiem ostrzeżenia:P Kaziu nie ucz magów co to są golemy bo mogę cię zapewnić że wiemy o nich dużo więcej niż łowcy. No to tyle obiektywnej krytyki mam tylko nadzieje ze Wilku nie bedzie miał mi tego za złe :) a teraz musze wymyslić jak tu by się na was odegrać :P a i jeszcze jedno nas tak łatwo nie jest zastraszyć więc nie piszcie że cała drużyna boi się jednego czy dwóch gości... no to już naprawde koniec :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Kain, nie mam Ci tego za złe. I powiem więcej. Popieram Cię w pełni. Bone, Kain by Cię z chęcią spopielił ;) Zwłaszcza za takie coś. I tutaj przyznaję mu rację. Ruth -> Łucznik za diabła nie rozwali golema. Większość strzał odbija się od niego jakby to były pociski z procy puszczane w ścianę. Nic dodać, nic ując. Nawet umagicznione. Nie jesteś Mistycznym Łucznikiem, aby sobie łatwo radzić z Golemem. Brak szans. A co do niewiedzy. Wiem że w offtopie, ale nie mam czasu. Nie wiemy jaki to jest. Nic nie wiemy co jest w środku. Ty też nic nie wiesz. Nikt nic nie wie. I dlatego tam właśnie idziemy. Bogaci kupcy by z łatwością znaleźli środki na dowolnego Golema. Nawet na adamantowego. Dlatego go wymieniłem. Wszystko zależy ode mnie i od Morgana jakiego damy. I od nikogo więcej. Jak ktoś raczy wprowadzić własną inwencję, to gwarantuję, że ubiję własnopostowo. Nie Golema. Gracza. A tak pozatym, Bone witamy. I nie dawaj liter różnej wielkości w jednym zdaniu. Dosyć mocno mnie to irytuje, wiesz? ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, ludzie, uspokujcie się. Co by to nie był za golem, to damy sobie z nim radę, trzeba myśleć pozytywnie. A z tego co wiem, to zanim ja dołączyłem do grupy, to radzili sobie oni już z wieloma równie trudnymi i niebezpiecznymi zadaniami.
- Masz rację, trzeba pomyśleć jak załatwić tego golema ... - wtrącił Phil.
- A więc, Zurris, Kain, powinniście wiedzieć najwięcej z nas wszystkich o tych konstruktach. Czy mają one jakieś słabe strony ? Żeby je pokonać, trzeba będzie wykożystać je jak najlepej. Chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o tobie, Bardzie. Mówisz, że jesteś wszechstronny, więc powiedz nam co potrafisz, abyśmy mogli wykożytać to w akcji. Ruth, jak widzę ty też masz niejakie doświadczenie z golemami, więc mógłbyś dodać też coś od siebie ... - po tej krótkiej przemowie Dante usiadł i wziął kolejny łyk piwa w oczekiwaniu na odpowiedzi ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Wilkołaku - wybacz, to miało oddać modulację głosu mojego bohatera, który jest dosyć... niekonwencjonalny. Kain (lub Agrah, jak wolisz :>) - Rozumiem, tyle że musiałem jakoś zaznaczyć, że moja postać jest zła i niezrównoważona. Wypadło na Ciebie, przykro mi. :<> Ale dobra, zaraz się wyjaśni czemu mnie nie zabiłeś po tym... incydencie.]

Bone przysiadł się do stolika. Spojrzał na ich twarze. Drzewolub, świętoszek, cholerni magowie, "ciepły" mieszaniec i kilka innych, dziwnie wyglądających osób. Za jakie grzechy...?
Po chwili spojrzał na Kaina. Czarodziej pałał żądzą zemsty. Widać to było w jego oczach. Napawał on Bone''a jakimś niewytłumaczalnym strachem. Mieli ze sobą coś wspólnego. Obaj byli okrutni i podstępni. Bone nie chciał zatargów z magiem. Przemyślał wszystko dokładnie. Po minucie milczenia podrzucił Kainowi swoją sakiewkę.
- Masz, bierz, czaromiotaczu. To skromny prezent. Chciałem cię przeprosić.. - niemal zakrztusił się, gdy wypowiadał te słowa. - za ten... niemiły incydent, który miał miejsce przed chwilą. Bardzo mi przykro - zdusił chytry uśmieszek, który teraz formował się na jego twarzy.
Kain wysypał zawartość sakiewki na stół. Nie było tego dużo. Recytacja wierszy w gospodach nie przynosi wielkiego zysku. Bone miał nadzieję, że tyle wystarczy. Po chwili dodał jeszcze:
- I napiszę o tobie poemat, czarodzieju. Będziesz sławny!
Kain uśmiechnął się krzywo.
- Dobrze wierszokleto, tym razem cię nie zabiję. Ale nie pisz żadnego poematu na mój temat! Jeśli to zrobisz, to...
- Rzucisz na mnie klątwę impotencji?
Na twarzy Kaina mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Oczy miał zamglone.
- Tak... To właśnie zrobię...
Potem obaj dołączyli sie do toczącej się właśnie przy stole rozmowy, której uczestnicy debatowali o sposobach zabijania konstruktów i o tym, dlaczego to golemów nie da się zabić tłuczkiem do ziemniaków, tak jak to miało miejsce w baśni o dzielnym kucharzu Bartolinim i jego zamtuzie...

Po chwili do Bone''a dotarło pytanie Dantego. Miał ochotę odpowiedzieć mu "A co cię to obchodzi? Wypchaj się, śmieciu!", ale nie chciał sobie robić nowych wrogów.
- A więc, szanowny...
- Dante.
- ...Dante, znam się całkiem nieźle na fechtunku - mówiąc to wyciągnął dwa krótkie miecze, które do tej pory siedziały w pochwach przymocowanych do pasa.
- Magiczne?
- Co?
- Miecze. Pytałem, czy są magiczne.
- Uch... Nie, najzwyklejsze kawałki stali. Ale potrafię się nimi posługiwać (magiczne, magiczne, czy wszystko musi być magiczne?).
- Coś jeszcze potrafisz?
- Cóż, umiem robić proste magiczne sztuczki. Wędrowny iluzjonista nauczył mnie kilku rzeczy. Podobno mam do tego talent. To w sumie w sześćdziesięciu procentach kwestia zręczności i...
- Coś poza tym?
- Powiedzmy, że lubię "odciążać" bogatych ludzi.
- Czyli kradniesz?
- Nie, ja im pomagam. Wiesz jakie te sakwy złota muszą być ciężkie? To bardzo źle działa na kręgosłup...
- Dobrze, wystarczy.
Bone czuł się jak na jakimś cholernym przesłuchaniu. Odetchnął z ulga i usiadł na swoim miejscu. Rozmyślał and wydarzeniami tego dnia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować