Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Strug... Strug... Strug...
Noga już się zabliźniła, jest coraz lepiej.
Strug... Strug... Strug...
Chwila przerwy, słońce wyszło zza chmur, trzeba się poopalać. Niziołek odetchnął głęboko świeżym, leśnym powietrzem. Mógłby tak leżeć przez cały dzień.
Żyć, nie umierać.
Ciekawe co się dzieje z resztą drużyny. Jakby nie mogli cieszyć się tym co mają tutaj. Zawsze muszą gdzieś pędzić szukając kolejnej przygody. Fur przeciągnął się. Słońce znów chowało się za chmurami. Można wrócić do roboty...
Strug... Strug... Strug...
Ta proteza już nie powinna wbijać drzazg w nogę Fura. Przynajmniej będzie się dało jako-tako biegać. Jeszcze tylko obłożyć jakąś szmatą i powinien móc wrócić do swojej dawnej sprawności. No, w każdym razie do czegoś wróci. Słońce znów wyszło zza chmur. Niziołek jednak podszedł w stronę lasku, w cień. Już i tak prawie skończył, nie warto było przerywać... Założył swoje dzieło. Wstał i z zadowoleniem przeszedł kilka kroków. Proteza trochę zapadała się w piasku, ale chodzić się dało.
Fur wyciągnął swojego Soul Drinkera z torby. I tak już długo nie trzymał go w ręce. Ciekaw był, czy jest dalej w stanie nim władać. Uczucie było zdumiewające. Jakby wróciły niziołkowi wszystkie siły. Nie odczuwał nawet braku oka, wszystko zdawało się być naturalne, zwykłe, proste, piękne...

Nagle usłyszał cichy szelest, gdzieś za sobą. Natychmiast się odwrócił w jego kierunku, a to, co zobaczył zmierziło jego ciało. Eilenn, Phil, Darkus, Farin i Gregor wracali z bagien. Wszyscy byli ubabrani w błocie i w krwi... I brakowało jednej osoby...

Nigdy nie potrafią cieszyć się chwilą.

[To tak mniej więcej w tym samym czasie, co post druida...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Dziś mam dwa ważne wydarzenia na forum :D Pierwsze 100 strona ZK!! A drugie : Zostałem Brygadzistą :D]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin usiadł gdzieś lekko na uboczu. Nie przejął się walką z „glonami”, ale śmiercią nowego towarzysza tak. Krasnolud nie zdążył się nawet zapoznać z pół elfem, a ten już ich opuścił, w taki sposób, jaki wojownik marzy by zginąć. Krasnolud wiedział, że dzięki pomocy tego wojownika udało im się przeżyć. Krasnolud odmówił krótką modlitwę do Moradina poczym zabrał się do pracy. Wyjął kilka kawałków drewna i nóż poczym rozpoczął prace.
Po kilku chwilach coś wylądowało na drzewie. Krasnolud spojrzał i nagle z rozdziawionymi ustami wpatrywał się w śnieżnobiałego, średniej wielkości orła, który wpatrywał się w krasnoluda. Farin wyciągnął rękę, na która ptak zaraz wylądował.
-Witaj Adalgrimie jak ja dawno cię nie widziałem, ale co ty tu robisz.- Spytał krasnolud. Ptak schylił głowę i odczepił papier przyczepiony do szponów. I podał wojownikowi.
-Hm to musi być cos ważnego skoro ojciec skorzystał z twojej pomocy.- Powiedział krasnolud i zaczął czytać. Gdy skończył jego twarz była blada, a w oczach pojawiły się jakby małe iskierki.
-To… to… to straszne, wyruszam jak najszybciej, ojciec napisał, że będziesz ze mną przyjacielu.-Krasnolud zwrócił się do ptaka, który usłyszawszy to popatrzył w oczy wojownika.
Krasnolud przeczytał jeszcze raz list poczym zabrał się do pracy. Nie zauważył nawet, że już zapadł zmrok, a także, że cały jest brudny i mokry po walce. Ptak przypatrywał się pracy krasnoluda. Najdziwniejsze jednak było to, że nikt go nie zauważył, może to, dlatego że Farin po ciemku i w krzakach był mało widoczny, a może to, dlatego że każdy był zajęty swoimi sprawami.
Wojownik cos rzeźbił w drewnie, po pewnym czasie jego dzieło przypominało…, Miroku, rysy twarzy ubranie było odwzorowane na tej figurce.
- Tak jest tu nowy i mało zauważalny, nikt na niego nie zwraca uwagi, ale takie jest życie w jego „zawodzie”. Moim zdaniem to dobry człowiek, który bardzo im się przyda. Jeśli spróbuje zaprzyjaźnić się bardziej z drużyną będzie mu lepiej. Przysłużył się już się i pokazał tym samym, że jest lojalny wobec drużyny.- Kończąc figurkę myślał krasnolud. Gdy skończył zaczął następną figurkę. Po pewnym czasie jej kształty przypominały Upiora.
-Nie wiem czy nazwać go nowym… raczej nie. Jest bardzo dobrym i silnym wojownikiem. Wykazał się odwagą idąc do wioski, co wskazuje, że jest tez sprytny. Nie znam go dobrze, ale pewnie bym się z nim zapoznał gdybyśmy skończyli już wojewodą. Już zdążył się zaprzyjaźnić z drużyną. Będą go cenić za to, co zrobił.- Farin skończył figurkę, która wyglądała tak jak Upiór. Zabrał się za następną po pewnym czasie rzeźba przypominała druida z wilkiem u jego boku.
- Marvolo bardzo się przysłużył drużynie i jest bardzo lubiany i ceniony. Bez jego pomocy by tu nas nie było. Pamiętam jak znalazł nam schronienie w lesie. Jestem pewny, że bez jego pomocy drużyna daleko nie zajdzie. Jego moc pomogła nam w wielu sytuacjach. Razem z silnym odważnym i sprytnym Furionem tworzą świetny zespół. Dzięki nim wiele rzeczy nam się udało. – Krasnolud skończył figurkę, która tak jak poprzednie była odwzorowaniem postaci. Wziął następny kawałek drewna i zaczął strugać, w końcu figurka zaczęła wyglądać jak Gregor.
-Gregor jest w drużynie dłużej ode mnie i dlatego żywię do niego wielki szacunek. Jest bardzo dobrym wojownikiem. Paladyn, dla którego wiara jest mocą i siłą. Jest bardzo zaprzyjaźniony z drużyną. Czuję, że teraz jest w okresie jakiegoś … testu. Nie udało mi się nawiązać z nim dużej przyjaźni, lecz może to by mi się udało gdybym nie musiał odchodzić. Drużyna ma z niego wiele pożytku i dzięki niemu dużo rzeczy się jej udało.- Krasnolud skończył rzeźbić poczym wziął się za następną figurkę. Po pewnym czasie wyglądała jak Furr.
-Furr, ten Niziołek zrobił na mnie spore wrażenie. Ucierpiał najbardziej w kamieniołomach jednak pogodził się z tym i nadal potrafi się cieszyć z życia pomimo swego „kalectwa”. Może nie jest zbyt silny, ale sprytem przewyższa niektóre osoby w drużynie, jest tez bardzo zwinnych, co jest potrzebne w jego „fachu”. Ten Niziołek bardzo nam się przydał bez niego może byśmy teraz gnili gdzieś w więzieniu. Mam nadzieje, że spotkam go w jego domu, ponieważ z informacji, których mi udzielił jego miasto jest całkiem blisko od mojego. –Farin skończył popatrzył na swe dzieło poczym zabrał się za następne. Po kilku chwilach rzeźba przypominała inkwizytora.
-Darkus, jest jednym z członków drużyny, których bardzo lubię. Jako inkwizytor jest zobowiązany do głoszenia swej wiary, lecz przez to pogorszył sobie trochę reputacje w drużynie, ale myślę, że już to nadrobił. Jest bardzo ciekawy świata, przez co czasem wpada w kłopoty, ale umie z nich wyjść. Dobrze walczy, lecz musi jeszcze ćwiczyć. Mimo jego wad bardzo go lubię, przede wszystkim za to, że pomógł mi przejść trudny okres i za to będę go pamiętał do końca życia, jak wszystkich zresztą, ale jego szczególnie. Myślę, że daleko zajdzie. – Farin wpatrywał się w figurkę i wspominał to jak Darkus „pomagał” przetrwać ten okres. Następnie wziął kolejny kawałek drewna i zaczął strugać, ale to robił z większym wysiłkiem delikatnością i dokładnością, w końcu figurka wyglądała jak Eileen.
-Eileen, bardzo ją lubię, ponieważ dużo nam pomaga. Jest bardzo skryta, więc niewiele od niej wiem, ale wydaje mi się ze jest ona miła i pomocną elfką. Zaprzyjaźniła się z drużyną i jest w niej dłużej ode mnie. Jest też bardzo sprytna i odważna, potrafi wyjść z każdych kłopotów. Uważam, że bez niej ta drużyna nie istnieje.- Skończył poczym zabrał się za następną.
- Phil… wszystkich bardzo lubię, ale jego najbardziej. Najbardziej nadaje się na przywódcze po stracie Serafina. Jest wspaniałym łucznikiem i łowcą. Dzięki niemu wyszliśmy z wielu kłopotów. Jest odważny i wiem, że za każdego z nas jest gotów oddać życie. Jest kimś, z kogo powinno się brać przykład. Wszyscy w drużynie od razu uznali go za wodza i wszyscy się go słuchają … to dobrze. – Farin skończył poczym wyjął jakiś proszek i posypał nim wszystkie figurki. Nagle ich kolo zmienił się na złoty. Krasnolud ułożył je na pniu drzewa poczym zaczął szykować się do drogi.
Gdy już był gotowy spojrzał na śpiąca drużynę i stało się coś, co nie stało się odkąd przebywali w jaskini, gdy uciekli z miasta drowów… łzy wojownika pociekły mu po policzkach.
-Prowadź Adalgrimie. –Powiedział poczym ruszył w las.

*******
Ranek promienie słoneczne przebija się przez liście cała drużyna zabiera się za przygotowanie śniadania.
-Patrzcie cos znalazłam.
-Co?
-To nasze podobizny w tych małych figurkach i jakaś kartka.
-Czytaj.
Żegnajcie towarzysze mam nadzieje ze się jeszcze kiedyś spotkamy. Musze odejść, ponieważ wzywają mnie ważne sprawy, zostawiam wam figurki, które zrobiłem są dla was zróbcie z nimi, co chcecie. Życzę wam powodzenia z wojewodą.
Farin.



[ Musze odejść, lecz wrócę choć, nie wiem dokładnie, kiedy.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paladyn ze smutkiem oglądał swoją figurkę.
"Hmm ... Farin, to przykre, że musiał odejść ... mówił, ze ma coś ważnego do wykonania. Mógł nas przecież poprosić o pomoc. Pokonamy Wojewodę lada chwila i będziemy wolni ... czemu nic nam nie powiedział?"
- Farin napisał, że możemy z tym zrobić co chcemy, więc ja swoją zabieram ... na pamiątkę - powiedział wzdychając - szkoda byłby bardzo przydatny. Szczególnie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elfka nic nie powiedziała. Po prostu przez chwilę wpatrywała się w firurkę jak zaczarowana. Przez dłuższy czas, gdy towarzysze mówili o na milczała. Mało przeszkadzał jej zimny, przeszywający wiatr i ciemne chmury kłębiące się niepewnie. Nic jej było po liściach leśnych drzew raz po raz dygocących w furii wiatru. Zamyśliła się głęboko spoglądając na ową figurę, choć tak naprawdę nie ją widziała. Widziała po raz kolejny jak krasnolud wesoło rozprawia o skarbach, smokach i cudach podziemnych głębi. Z błyszczącymi oczyma spogląda wokoło starając się wszystkich zarazić swoimi marzeniami. Widziała też jak w furii walki wyłamuje drzwi w karczmie, by uwolnić wraz z Philem ją. Przed jej oczyma, nieco zaszklonymi, widzi jego postać podskakującą nienaturalnie na galopującym koniu. Przypomina sobie jak to raz krasnal jechał z nią na jednym koniu. Widzi jak dzielnie znosił to wszystko na co skazał ich los. W twarzy złocistej figurki zobaczyła więcej, niż mogłaby dojrzeć w setkach luster i zwierciadeł, w księgach wielkich i małych, w wielkiej księdze natury. Przez jedną chwilę dopadło ją też podobne wspomnieje, jakże podobne do tego, które dziś jej się zdarzyło. Tylko, że ona stała po drugiej stronie. Przez chwilę też przed oczyma zdawało jej się, iż widzi krasnoluda odchodzącego w blasku wschodzącego słońca i jakoby równocześnie własną postać gnającą o świcie na statek ku nieznanemu. Choć przez chwilę miała ochotę wypuścić ową łzę kryła się pod rzęsami, choć przez jedną chwilę zdawało się, że skryła się przed całym światem - wtem rozległ się cichy szept Fura.

- Zbliża się dziewiąta... - niziołek utkwił wzrok w złocistej gwieździe rozświetlającej błękit przestworzy. Wiedziała już, że czas płynie dalej, a nieubłagalny Pan dalej rzuca im wyzwanie. Wstała. Miała kamienną twarz. Wiedziała, że teraz będzie jej trudniej, choć nie potrafiła sprecyzować dokładnie dlaczego tak będzie.

-Panowie... - zaczęła jakby nie swoim głosem - Pora nam ruszać. Trzeba zakończyc sprawę wojewody, zbuntować naszych wieśniaków i znaleźć jakieś schronienie dla naszej rebelii. Zakończmy to szybko i ruszajmy i... jeśli... - to przystanęła na chwilę, bo zdała sobie sprawę, że nawet do bogów odwołać się nie może - ...jeśli Los da może i spotkamy też naszego przyjaciela. - powiedziała to już bardziej "zwyczajnie", lecz ciągle uroczyście spoglądając raz po raz na zgromadzonych. Jednak ci dalej milczeli. - Na co się patrzycie? Trzeba iść, robić coś, a nie siedzieć. Zwłaszcza, że zapowiada się burza, a tu niezbyt uda nam się ją przetrwać. - spojrzała na piaszczysty brzeg, podmywany wzburzonymi wodami strumienia. Widziała jak trzcina raz po raz ugina się pod naporem wiatru. Trzeba by gdzieś się skryć, ale gdzie?

[Update mapy... Farinowi na tym zależało... Ehh...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo wpatrywał się jak zahipnotyzowany w swoją figurkę. Wiedział, że Krasnoludy same w sobie mają wielki talent do rzeźbiarstwa. Nie sądził jednak, że w drewnie też. Dotychczas uważał, że tylko kamień i metal stanowią ich podstawowy surowiec roboczy. Jak widać, to mylił się. I to znacznie. Figurka jaką każdy otrzymał doskonale przedstawiała postacie z drużyny. Rysy twarzy, postawa, figura. Nawet widać było jakby delikatny ruch szat na wietrze, zarysy broni, uczuć wypisanych na twarzach. Druid wiedział, że Farin włożył w to wiele wysiłku, jak i szczerego uczucia. Nie wiedział tylko, kiedy to wykonał. Dręczyło Marvola tylko jedna rzecz. Dlaczego Farin musiał tak szybko odejść? Jednak teraz nie było sposobu tego sprawdzić. Może kiedyś się tego dowiedzą. Teraz nie było na to miejsca i czasu. Druidowi jednak łzy podeszły do oczu. Gdyby był sam, zapewne nie zdołałby opanować się. W grupie jednak musiał sie powstrzymać. Nie wypadało przy reszcie. Po twarzach innych też widział, że trudno jest im powstrzymać uczucia. Zwłaszcza Darkusowi. Po tym widać było wszystko jak na dłoni, że żałuje towarzysza. W tym momencie mógł jedynie wpatrywać sie niemalże bezmyślnie w figurkę. On wróci... Mam nadzieję że wróci. Co my bez Niego poczniemy? Jak pokonamy przeciwności? Taki doskonały wojownik... Nikt Mu nie dorówna w biegłości władania bronią. Jego siła też była w wielu momentach niezwykle przydatna... Nie znałem Go długo. Ale był inny od całej reszty swojej nacji... Nagle jakby spod ziemi dobiegły Druida resztki słów Eileen:
-Trzeba by gdzieś się skryć, ale gdzie?
Wyrwało to Marvola z odrętwienia.
-Las odpada. Tam dzieją się złe rzeczy. Jednak ja tam muszę się udać. Sam. Jedynie z Furionem. Wy wszyscy lepiej zostańcie tutaj i poszukacje jakiegoś schronienia. Odnajdę Was najszybciej jak będę potrafił. I jakoś zdołam poruszyć te sprawy. Mimo, że będę w lesie, to i tak powinenem przysłużyć się sprawie... A teraz wybaczcie. Nie wiem kiedy Was odnajdę. Ale postaram się wrócić jak najszybciej. Bywajcie...
Druid schował figurkę do podręcznej torby i zatknął ją ostrożnie za wilczą skórą przytwierdzając ją mocno. Swoje pierwsze kroki skierował w górę strumienia. Miał zamiar rozpocząć poszukiwania od polany, ich starego miejsca obozowiska. A następnie udać się w kierunku północnym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To był jeden z tych momentów, jakich niziołek nie znosił. Nie wiedział co powiedzieć. Zżył się z krasnoludem bardziej niż z innymi członkami drużyny. Właściwie to nie wyobrażał sobie wcześniej drużyny bez Farina...
Teraz stał ze swoją figurką w dłoni.
Zdecydowanie ten krasnolud był inny niż reszta. Zdecydowanie. I nawet mimo tego, że poznali się całkiem dobrze, to potrafił wszystkich zaskoczyć. Fur nigdy nie podejrzewałby go o takie umiejętności obróbki materiału.

Niziołek wzdrygnął się. Będzie teraz znacznie ciężej. Krasnolud był w pewnym sensie spoiwem całej drużyny. Jego odejście uświadomiło Furowi, że właściwie nic materialnego ich nie trzyma, a ta duchowa uprząż coraz bardziej słabnie. To nie mogło doprowadzić do niczego dobrego. Po prostu nie mogło...
Tym razem westchnął. Wszyscy pogrążyli się w rozmyślaniach. Niziołek wcześniej nie był chętny rozpoczynaniu puczu, ale teraz już zdecydował, że jednak weźmie w nim udział. Trzeba zorganizować coś, czym można by ich zająć, gdyż ta bezczynność w jakiej się znajdują działa przeciwko całej drużynie.
- Słuchajcie, wszyscy się zgadzamy, że musimy znaleść jakąś bazę wypadową. Koniecznie. Koniecznie dość daleko od jakichkolwiek wiosek, gdyż gdyby przyszło nam ją opuścić ze względu na wykrycie, to lepiej nie pogrążać Bogu ducha winnych mieszkańców. Mimo tego jednak powinniśmy znaleźć coś dobrze ukrytego, najlepiej jakąś obszerną jaskinię. Moim zdaniem jednak powinna ona znajdować się w lesie. Las jak zapewne zauważyliście ma zadziwiającą zdolność maskowania różnych miejsc. Oczywiście rozumiem, że jeżeli my to miejsce znajdziemy, to znajdą je i strażnicy... Ale chyba rozumiecie o co mi chodzi? Chyba wszystkie wioski, lub w każdym razie większość jest oznakowana, opodatkowana, sterroryzowana. Więc by stworzyć armię musimy założyć nową wioskę, właśnie ukrytą gdzieś w lesie. Przyznaję, nie będzie to łatwe, ale da nam największą możliwość działania. Na razie jesteśmy ograniczani wszystkim... A co wy na ten temat myślicie? Aha, nie myślcie, że próbuję po prostu zmienić temat po tym pożegnaniu. Po prostu musimy zacząć coś robić, by nie rozsypać sie całkowicie... - Niziołek spoglądał w stronę reszty drużyny. Miał nadzieję, że coś się ruszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Złota figurka inkwizytora. Jedyna pamiątka po dzielnym krasnoludzie. Chwile spędzone z nim były najlepsze w poznawaniu świata i samego krasnoluda. Darkus wiedział, że tak zaufanego przyjaciela jakim był Farin w życiu nie znajdzie... Patrząc na figurkę przypominały mu się chwile spędzone w kamieniołomach, słynną kłótnie na polanie, rozmowy przy piwie, porady taktyczne, historię o krasnalach i wiele wiele innych momentów... a teraz pozostała tylko złota figurka.- pomyślał.
Łzy same naleciały do oczu. Nie dało się ich powstrzymać, ale żeby nikt tego nie zauważył Darkus krzyknął, że idzie się odlać i że zaraz wróci. No cóż chyba podziałało przynajmniej według inkwizytora. Schował się za drzewa, a gdy opanował smutek przetarł twarz i wrócił do towarzyszy. Usłyszał kolejne dyskusje i postanowił dołączyć do nich.
- To może chodźmy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy. Możemy na chwilę obecną iść też do wioski w iluzji. Nikt nas nie rozpozna no i może tam przenocujemy. Możemy też odwiedzić tego starca, który z nami już rozmawiał i proponował spotkać się wieczorem. Błagam zróbmy cokolwiek, bo mnie już nachodzą jedyne wnioski. Żałuję, że gdy mogłem nie zaatakowałem wojewody. Ten pies powinien zdechnąć na stosie albo na palu. Na Boga to zło w czystej postaci, a ten miecz mu tylko pomaga. Kto raz zazna mocy zła żadko uwalnia się z niego. W moich stronach już dawno drań byłby trupem. Może niech Eileen założy na nas iluzję eskorty wojewody. A ten kto wystarczająco do niego przybliży się zabije go?
Darkus gadał od rzeczy ciągle myśląc o Farinie... W sumie to teraz nie wiedział do kogo miałby się nawet zwrócić o poufną rozmowę. Do tej pory na takie trudne tematy dla niego rozmawiał z Farinem, a teraz z kim? Bał się podejść do kogo kolwiek, bo bał się ich reakcji. A jeśli wybuchną śmiechem na jego obawy albo go zignorują? Postanowił milczeć i czekać na decyzje z góry. Po chwili zastanowienia dodał.
- Bagna okazały się klapą. Trudno przynajmniej z Z Gregorem uratowaliśmy dusze topielców. Teraz mam zamiar wyruszyć w stronę wioski, ale ominę ją od wschodu[ od strony owieczek]i pójdę zobaczyć co ciekawego mieści się na północy od wioski. Może tam coś ciekawego jest. Wam proponuję w iluzji iść do miasta i pogadać z Upiorem.
Po chwili zamyślenia dodał
- Jak ktoś chce ze mną iść to proszę bardzo... W sumie samemu smutno iść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No dobra, musimy rozpocząć poszukiwania. Skoro Darkus idzie na północ, to ja się przejdę do wioski, zobaczę co z Upiorem. Nikt mnie tam nie zna, chyba nie potrzebuję dodatkowego maskowania. - Fur uśmiechnął się lekko. Wolał nie sprawdzać, co mogła mu przygotować Eileen.
Niziołek jak powiedział tak zrobił, więc już po chwili przypasywał sobie do pasa swojego Soul Drinkera. Założył jeszcze opaskę na oko i zmienił szmatę na protezie. W końcu o złodziejski wizerunek trzeba dbać...
Ruszył w las. Maszerował wesoło, dawno nie czuł się tak wspaniale.
Wszedł na główny trakt. O dziwo zaczął odczuwać zmęczenie, to pewnie przez to, że nie jest przyzwyczajony do chodzenia z kawałem drewna zamiast stopy. Zobaczył już kilka domów i karczmę, ale skierował się najpierw do studni. Trzeba chwilę się ochłodzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kilka tygodni temu…

- Właściwie to po ci idziemy to Podmroku ? Przecież oni sobie jakoś poradzą… a ty ? Tamten, który wcielił się w ciebie i wędrował z drużyną narobił naprawdę dużo zamieszania w niejednym mieście. Wszystko mi dokładnie opowiedzieli jak byliśmy w karczmie. I dlatego jak drowy cię tylko zobaczą… - elf przerwał Mrocznemu:
- Daj spokój ! Wiem tyle co każdy. Obserwowałem drużynę prawie od razu po mojej śmierci, od momentu gdy zginąłem w Neverwinter, a Phil ruszył w pogoń za sługami Arth''uzada. Wiem co się działo i jakiego huku narobili na mój koszt w Podmroku. Ale sam widzisz, że nieco się zmieniłem…
- Mueheheh. "Troszkę". Skoro tamten wcielając się w twoje ciało stał się demenem to faktycznie nieco różnił się od ciebie wyglądem i zachowaniem, ale czy naprawdę myślisz, że drowy cię nie poznają ?
- Jeśli zastosujemy odpowiednią taktykę… - schodzili coraz niżej, światło słoneczne już tu nie docierała. Dla Serafina nie stanowiło to jednak problemu, nadal świetnie dzięki infrawizji. Zaknafein korzystając ze swoich Mrocznych mocy również widział całkiem dobrze, choć nie dorównywał w tym eflowi. Puszek nie widział w tej chwili nic, głównie dlatego, że nadal przebywał w kieszeni astralnej, mówił jednak całkiem sporo… nawet za dużo, co zdecydowanie wprawiało w niezbyt dobry, czy raczej niezbyt zły, humor Mrocznego. Im głębiej schodzili tym obaj dziwniej się czuli: Zaknafein nigdy na dłużej nie schodził do Podmroku, a obecna wyprawa wyglądała na całkiem długą. Serafinowi zaś powróciły wspomnienia młodości.
- Tak… To jest Podmrok…- pomyślał. - Gwiazdy nigdy nie zdobią tego świata swym poetyckim blaskiem, a słońce nie dociera do niego ze swymi promieniami ciepła i życia. To Podmrok, tajemny świat pod tętniącą życiem powierzchnią Zapomnianych Krain, którego niebem jest nieczuły kamień, a ściany pokazują obojętność śmierci, gdy oświetlane są przez pochodnie zapuszczających się tu głupich mieszkańców powierzchni. To nie ich świat, to nie świat światła. Większość nieproszonych gości nigdy go nie opuszcza. Ci, którym uda się wrócić bezpiecznie do domów na powierzchni, wracają odmienieni. Ich oczy widziały cienie i mrok, wszechogarniająca zgubę Podmroku. Mroczne korytarze wiją się zakrętami przez ciemne królestwo, łączą jaskinie wielkie i małe, o sklepieniach wysokich i niskich, stosy kamieni niczym ostre kły czekają w milczącej groźbie, że podniosą się nagle i zagrodzą śmiałkom drogę. Panuje tu cisza, wszechobecna i absolutna, sugerująca, że w pobliżu poluje drapieżnik. Często jedynym dowodem dla podróżujących przez Podmrok, że nie stracili słuchu, jest odległy odgłos kapiącej wody, pulsujący jak serce bestii, prześlizgujący się po milczących kamieniach i docierający do ukrytych jezior lodowatej wody, można tylko zgadywać, co kryje się pod powierzchnią nieruchomych wód. Jakie tajemnice czekają na śmiałków, jakie potwory czekają na głupców, może odkryć tylko wyobraźnia, aż do chwili kiedy coś przerwie ciszę. Taki jest Podmrok. Wyobraź sobie ciemność tak nieprzeniknioną, że atramentowa noc wydaje się jasną. Nie możesz dostrzec dłoni na końcu swojej wyciągniętej ręki. Wyobraź sobie, że przed kilkoma dniami stałeś z drużyną druhów przed wejściem w czeluście i bardzo żałujesz, że się wtedy nie rozmyśliłeś. Błądzisz teraz gdzieś pod ziemią... jest tu strasznie duszno i gorąco lub zimno, a Ty błąkasz się wraz z kilkoma pozostałymi przy życiu przyjaciółmi po sieci rażących swą pustką korytarzy, które zdają się nie mieć końca. Wydaje się, że krążycie w kółko i powoli zaczyna ogarniać Cię frustracja... Co jakiś czas w ciemności zamajaczy jakieś światło. Nie masz pewności, czy to ślepia jakieś wpatrującej się w Was bestii, blask magicznych kryształów, czy może też coś innego. Właściwie nie chcesz się dowiedzieć... Każde źródło światła jest w tym świecie śmiertelną pułapką, która czeka tylko na osoby na tyle głupie, by się zbliżyć. Tyle zdążyłeś się nauczyć przez ten krótki pobyt tutaj, a lekcje te kosztowały Twych przyjaciół życie. Cisza... niezmącona, wieczna towarzyszka. Tutaj szept zdaje się być rykiem smoka, więc milczycie, by nikt Was nie zlokalizował... Nie słyszysz niczego prócz bicia własnego serca, które teraz jest tak wyraźne, jak dudnienie klasztornego dzwonu. To Cię przeraża... Jest jakby zegarem, który cały czas odlicza... raz... dwa... trzy... nadal idziesz... pięćdziesiąt... sześćdziesiąt... siedemdziesiąt... wciąż te same korytarze... czterysta... pięćset... sześćset... ... ... piećtysiącydwieściesiedemdziesiątcztery... osiemnaścietysięcysiedemsetczterdzieścitrzy... ile jeszcze czasu Ci zostało? Narasta napięcie... Przywołujesz z pamięci szczęśliwe obrazy, by urozmaicić nieco czas i dodać sobie otuchy. Wspominasz bliskich, wszystkie ważne wydarzenia... Przypominasz sobie kawałek po kawałku cały przebieg Twojego życia... Jakże wspaniały i nierzeczywisty wydaje Ci się teraz tamten świat... Jak marzenie. Tak bardzo odległe. Przypominasz sobie coś jeszcze i ten obraz na długo pozostaje Ci przed oczami ... Nie potrafisz już odgonić od siebie wciąż nastręczających się pytań - kiedy moja kolej? Rozdarty pomiędzy tym światem, a światem potwornych iluzji wywoływanych przez strach, stajesz się nieostrożny... Z czasem jest Ci już obojętnie - czy za następnym zakrętem znajdziesz wyjście, czy staniesz twarzą w twarz z Bazyliszkiem... Chcesz po prostu odpocząć... Jeśli nie zginiesz w paszczach potworów, to popadniesz w paranoję i sam się uwolnisz od tej przeklętej tułaczki... Taki jest Podmrok i on sam straszniejszy jest od potworów, które w nim czyhają... A jednak Mroczne Elfy potrafią przeżyć w tym miejscu. W swym okrucieństwie nazywają je nawet domem. Walcząc ze wszystkim, co napotkają - Svirfnebli, Duergarami, Kou-Toa, czy innymi rasami, zdobyły sobie niepodzielne miano władców Podmroku... - elf wzdrygnął się. Ostatnio był tu naprawdę dawno temu, prawie sto lat temu. A jednak wiedział, że nic się tu nie zmieniło. Podmrok nadal był mroczną pułapką, a dzięki wizycie demona w skórze Serafina zapowiadała się naprawdę ciężka wyprawa. I po co ? Właściwie to po kogo… po rodzeństwo drowów, które na pewno miało teraz sporo kłopotów, w które wpakowała ich po części "wesoła drużyna". Jednak najwięcej winy leżało po nieżyjącym już, miejmy nadzieję, demonie. Jego duch nadal mógł żyć. Dzięki uprzejmości Mefistofelesa, czy raczej kolejnemu zakładowi, Serafin odzyskał swoje ciało, oczywiście całkowicie zregenerowane - bo to co pozostało z demona… Ale był jeszcze inny kłopot - mianowicie Śmierci mogło się nie spodobać zobaczenie Serafina wśród żywych, ale pożyjemy - zobaczymy. Nagle Mroczny wyrwał Serafina z równie mrocznych myśli:
- Ej, a skąd masz łuk ? Iiii… resztę sprzętu ?- Zaknafein spojrzał na długi łuk wystawał nieco spod długiego płaszcza. Jak na osobę, która co dopiero powróciła z zaświatów Serafin był w pełni wyekwipowany, a przecież Mroczny przekazał mu jedynie dwa sejmitary. Elf tajemniczo się uśmiechnął:
- Tylko nie mów, że to też był zakład ?! - Mroczny był nieco zaskoczony. Z podziwem spojrzał na towarzysza.
- A i owszem, był…
- Dobra, tylko mi nie mów o co ! Wolę nie wiedzieć… serio.
- Nie to nie…
- Ale chętnie się dowiem czegoś innego.
- Mianowicie ?
- Póki nie jesteśmy jeszcze za granicami prawdziwego Podmroku to jest względnie bezpiecznie i nie musimy być cicho. Do prawdziwego królestwa drowów dojdziemy może za kilka dni. O ile nie trafimy na podjazd… Ty już kiedyś byłeś w tej przeklętej krainie..
- Przeklętej ? - Serafin nie ukrywał zaskoczenia.
- Tak… nawet je nie lubię Podmroku. Ciemność mi się bardzo podoba… ale zło, czyli drowy, które czają się w ciemności i z chęcią mnie zabiją to już inna historia. Nawet je nie lubię drowów. Wracając do mojego pytania: może byś mi opowiedział o tym świecie coś więcej ? Pamiętam, że dość szybko odwiedziłeś Podmrok właściwie od niego zacząłeś swoje życie wędrowca.
- Skąd u ciebie ta ciekawość i sentyment ?
- Liczę na opowieść pełną grozy, śmierci i wszechobecnego zła… Muahahaha !
- Taaa… Standard. A już myślałem, że chcesz się dowiedzieć czegoś o moim życiu.
- Śmierć ! Śmierć ! Opowiadaj…
- Od czego by tu zacząć… Może od tego dlaczego zawędrowałem do Podmroku i jak tu przeżyłem ?
- Od przybycia do wyjścia. Z krwawymi, tfu ! Z najkrwawszymi szczegółami !
- Ta twoja mroczna natura... No dobra. Wszystko zaczęło się, gdy miałem około trzydziestu siedmiu lat…
- Hmmm… Czyli już byłeś starszy niż ja teraz. Ja mam właśnie trzydzieści jeden.
- Ale jesteś człowiekiem, ja mam już dwieście jedenaście, ale mniejsza o to. - Zak i Serafin znali się jeszcze z czasów, gdy Mroczny był paladynem. Elf dokładnie pamiętał zarówno swoje życie, jak i historię życia Mrocznego, którą ten mu kiedyś opowiedział. Zaknafein De Evilfish urodził się w rodzinie szlacheckiej niedaleko miasta Neverwinter. Już od młodości ojciec uczył go walki wszelkimi rodzajami broni, co zresztą bardzo się podobało wtedy jeszcze dobremu Zakowi. Szkolenie przebiegało nie tylko pod okiem ojca ale i pod nadzorem najlepszych prywatnych nauczycieli - szermierzy. Przez pewien czas nauczycielem Zaka był również jeden z Pieśniarzy Klingi - najlepszych wojowników Fearunu. Ten elficki wojownik, mimo że nie zdradzał Zakowi najlepszych technik, godnych tylko elfów to i tak nauczył młodzieńcza bardzo wiele. Chłopak chłonął wiedzę bardzo szybko i walczył teraz raczej jak elf, a nie człowiek. Z czasem zachowanie Zaka również zaczęło przypominać zachowanie elfów, jednak w wieku szesnastu lat musiał się pożegnać ze swoim nauczycielem, gdyż rodzice wysłali go do Neverwinter, do zakonu paladynów Tyra - boga sprawiedliwości.
Nauka w zakonie okazała się jednak dość ciekawa - Zak zyskiwał coraz to nowe informacje o istotach zamieszkujących Fearun, a także jak je pokonać, ewentualnie przeciągnąć na swoją stronę. Większość czasu musiał jednak spędzać na modlitwach i uczeniu się inkantacji, walce jednak poświęcał cały swój wolny czas. Z czasem stał się jeśli nie najlepszym, to jednym z najlepszych szermierzy w całym zakonie - jego umiejętności porównywano nawet do zdolności Lady Aribeth de Tylmarande. Mniej więcej w tym samym czasie poznał dość niezwykłego elfa, Mistycznego Łucznika - Serafina Sunstorma, właśnie jego. Dość szybko się zaprzyjaźnili, pomimo nieco odmiennych poglądów. Słysząc opowieści o wędrówkach i przygodach Serafina, Zak często zastanawiał się, czy aby Łucznik nie jest pół-elfem. Jego upodobanie do wędrówek i wpadania w kłopoty bardzo przypominało ludzką naturę. Jak się z czasem dowiedział Serafin był jednak elfem czystej krwi, jednak właśnie życie poszukiwacza przygód i wiele nieprzyjemności, które go spotkały, a także przebywanie pośród najróżniejszych ras całego Fearunu, tak go zmieniło. Zresztą nie sprawiał wrażenia dumnego i wszechwiedzącego elfa również dlatego, że tylko w młodości za towarzyszy miał inne elfy. Nie miał nic przeciwko swoim pobratyńcom, ale w życiu wędrowcy towarzyszyli mu oni raczej rzadko. Najczęściej poszukiwaczami przygód są bowiem ludzie, krasnoludy, niziołki, gnomy - elfy raczej wolą ustatkowane życie… Serafin już nie. W końcu jednak Serafin ruszył w dalszą drogę pozostawiając nadal pobierającego nauki w zakonie paladynów Zaknafeina.
Dotychczas szczęśliwe i spokojne dzieciństwo skończyło się, gdy Zak miał dziewiętnaście lat. Nieznana grupa "poszukiwaczy przygód" zrównała posiadłość De Evilfishów z ziemią, grabiąc i mordując wszystkich. Zak służył wtedy nadal w Neverwinter i to go uratowało. Całkowicie jednak pogrążył się w myślach o zemście i porzucił zakon. Każdy kto chciał mu stanąć na drodze i zatrzymać go w zakonie stawał się natychmiast kolejnym przeciwnikiem. Takich osób łącznie znalazło się pięć: trzech paladynów i dwóch strażników miejskich. Dwaj dotychczasowi przyjaciele Zaka chcąc mu wybić z głowy zemstę, skończyli dość szybko swój żywot. Jeden z mistrzów obecnych wtedy w siedzibie zakonu i jako jedyny dorównujący umiejętnościami Zakowi, odważył się zatrzymać desperata, lecz i on użyźnił glebę po kilkuminutowej walce. Wtedy to też Zakanfein nabawił się dość dziwnego "uczulenia" na biel i przeszedł na Ciemną Stronę. A strażnicy nie chcieli go wypuścić z miasta… Najemnicy odpowiedzialni za masakrę rodziny Zaka zostawali znajdywani po kolei po czym Mroczny zabijał ich samych, a także ich matki, babki, kochanki, chowańce i wszystkich z najbliższej okolicy, którzy mieli nazwisko zaczynające się od tej samej litery co i nazwisko najemnika. Od tamtej pory Zaknafein zwiedził znaczną część Ferunu, zasilając po drodze kilka cmentarzy. Z czasem wyznaczono za niego nagrodę, ale spotykający go ludzie, elfy, a także wszystkie inne rasy, wolą udać iż nigdy go nie widziały i jak najszybciej znikają z jego pola widzenia. Co prawda raz Mroczny został złapany przez spory oddział pościgowy paladynów pod dowództwem Lady Aribeth, lecz udało mu się uciec z Domu Sprawiedliwości, w momencie ogłaszania wyroku, z dużą pomocą swojego "przyjaciela". Podczas dość krótkiej wędrówki Mrocznego po Podmroku nawet drowy przekonały się, że nie są wcale aż takie złe, bo bywają i gorsi… Mimo że Zak tolerował zło i czarny kolor, to jednak nie raz mroczne elfy czymś mu się naraziły i wycieczka wyglądała mniej więcej, że Czarny Strażnik wyciął trzy czwarte populacji kilku miast, a później wyszedł jakby nigdy nic na powierzchnię. Od tamtej pory pajęcza bogini Lolth podsyła mu od czasu do czasu zabójców - jeszcze żaden nie powalczył dłużej niż dwie minuty. To, że De Evilfish ma układy z mrocznymi siłami jest pewne. Niejednokrotnie wykorzystywał czarną magię i nekromancję do zwiększenia swoich szans w starciu z przeciwnikami - a było ich wielu. Przez te siedem lat wędrówki zyskał swój mroczny i morderczy ekwipunek, z którym nigdy się nie rozstaje oraz pogłębiał swoją wiedzę i umiejętności Czarnego Strażnika. Jedynym towarzyszem Mrocznego jest od trzech lat demon glabrezu o wdzięcznym imieniu Puszek. Skąd się ono wzięło woli nawet nie pytać sam Zaknafein. Puszek jeśli nie zostanie przywołany przez swojego mrocznego pana, który uwolnił go z więzienia pewnego czarodzieja, przebywa w kieszeni międzywymiarowej. Może jednak przez cały czas kontaktować się z Mrocznym za pomocą telepatii. Sam glabrezu jest równie złośliwy co i sam Zaknafein, również wobec swego pana. Raz nawet udało mu się naprawdę wystraszyć Strażnika, kiedy to zmodulował swój głos i podał się za jego sumienie. De Evilfish przez długi czas nie mógł mu tego zapomnieć… Puszek jest jednak jego najlepszym "przyjacielem", a na pewno potężnym sprzymierzeńcem… zawsze bardzo głodnym. W krytycznej sytuacji pomógł uciec swojemu panu z Neverwinter. Mimo tego wszystkiego Mroczny mógł zawsze liczyć na dawnego przyjaciela, czyli Serafina, który okazał się wręcz niesamowicie tolerancyjny i nadal uważał Zaka, nawet po przejściu na Ciemna Stronę, za swojego przyjaciela. Sam Mroczny nawet jeśli nie odwzajemniał przyjaźni to i tak uważał Sunstorma za sojusznika i był wobec niego lojalny. I tylko wobec niego… i wobec Puszka. Właściwie to pozostali mu już tylko oni, chociaż tamta spotkana drużyna w Waterdeep też była fajna. Zaakceptowali go, ale raczej mu nie zaufali. Ale co dziwniejsze on ich polubił… trochę. Zresztą jeśli wyjdą z Podmroku to do nich dołączą przy sporej dozie szczęścia…
- No to jak, zaczniesz wreszcie ? -
- Tak, tak. Przypomniałem sobie jak mi opowiedziałeś o swoim życiu.
- Stare dzieje… Ale to nadal nie zapisana księga.
- To może teraz ja opowiem co nieco o sobie ?
- Zabrakłoby mojego życia. - zaśmiał się Mroczny. - Ponad dwieście lat opowiadania ?
- No może masz i rację. - faktycznie sporo tego było.
- Niech będzie okres dzieciństwa i przebywania w Podmroku.
- Odbyłem kilka podróży po tym mrocznym piekle…
- To opowiedz o pierwszym razie… i co nieco z życia przed tą podróżą. - Serafin chwilę spoglądał w przeszłość po czym zaczął opowieść, historię swego życia… Były to chwilę radości jak i smutku, ale to już była przeszłość, czas z którym już nic nie można było zrobić:
- W wieku piętnastu lat zostałem sierotą, gdyż moi rodzice zginęli podczas jednego z przemarszów, czy raczej inwazji orczych hord. Te przeklęte i pozbawione wszelkich zasad stworzenia niejednokrotnie napadały nękały ziemie Fearunu i przysparzały wielu mieszkańcom kłopotów. "Zielona fala" zawsze przeprowadzała ogromne wyprawy wojenne, niejednokrotnie padając jednak pod naporem sprzymierzonych armii ludzi, elfów, krasnoludów i innych ras. Bitwy te rozgrywały się zarówno na rozległych równinach jak i dolinach, lasach. Właśnie jedną z bitew było oblężenie Odciętej Ręki - elfickiej twierdzy leżącej w Dolinie Lodowego Wichru. W wyniku prawdopodobnie knowań drowów, a w szczególności niejakiego Nyma, elfy z Odciętej ręki zerwały sojusz z krasnoludami z Głębi Dorna co zakończyło się masakrą zarówno jednych i drugich… na szczęście również i orków. Moi rodzice zginęli właśnie w czasie obrony Odciętej Ręki, wtedy gdy ja zostałem jak wiele młodych elfów, których rodzice wzięli udział w wyprawie wojennej, w Wysokim Lesie. Pierwszy oddział, w którym byli moi rodzice posłano właśnie do tamtej twierdzy - zginęli wszyscy. Kolejny już znacznie większy oddział wsparty przez innych sojuszników dotarł już po upadku twierdzy i skończył ostatecznie z kolejnym najazdem orków i im podobnych stworzeń. Mój ojciec był Pieśniarzem Klingi, jednym z tych którzy to byli jednymi z najlepszych wojowników całego Fearunu. Już od wczesnego dzieciństwa uczył mnie szermierki, jednak widział, że nie będę raczej jego następcą w szeregach Pieśniarzy. Znacznie lepiej strzelałem z łuku, z niesamowitą precyzją, chociaż nie najgorzej umiałem też posługiwać się i bronią białą. Ojciec szanował mój wybór i moje poglądy, toteż nie zmuszał mnie do pójścia w jego ślady, a nawet zachęcał do zostania Mistycznym Łucznikiem. Bardzo mnie kochał, jednak wiedząc o zbliżającej się kolejnej hordzie ruszył z oddziałami wsparcia do Odciętej Dłoni. Nigdy nie przypuszczał, że nie będzie mu już dane zobaczyć ani mnie, ani matki, ani Wysokiego Lasu. O tym też nie myślała moja matka - kapłanka. I ona wyruszyła do twierdzy, biorąc już kolejny raz udział w walce przeciwko orkom i innym goblinoidom. Moi rodzice byli księżycowymi elfami, co zresztą widać i po mnie. W gruncie rzeczy bardzo przypominałem wysokie elfy, jednak w przeciwieństwie do nich miałem srebrzystoszare włosy, zresztą sam to wiesz. Właściwie to cecha ta była i dość wyjątkową dla księżycowych elfów. Po wiadomości o upadku elfickiej twierdzy i śmierci wszystkich jej obrońców, zostałem przygarnięty przez społeczność elfów z Wysokiego Lasu. Mimo młodego wieku jakoś poradziłem sobie po stracie rodziców i chociaż zostałem sam na świecie to jakoś przetrzymał tragedię. W Wysokim Lesie praktycznie nikogo nie znałem, gdyż wcześniej mieszkałem w Silvermoon. Szybko jednak nawiązałem znajomość z pozostałymi młodymi elfami, wraz z którymi uczyłem się jak przetrwać i właściwie jak się stać prawdziwym łowcą.
Uczył się bardzo szybko, chłonąłem wiedzę szybciej niż pozostali. Przez pięć lat nauki zgromadziłem naprawdę sporo wiedzy, tyle co przeciętny elf w piętnaście. Znałem już większość roślin Wysokiego Lasu, a więc i Fearunu i wiedzę tą stale pogłębiałem robiąc potajemne wypady wraz z grupką przyjaciół wgłąb puszczy. Nauczyciele oczywiście z czasem się o tym dowiedzieli, jednak nie ujawnili się o tym, bowiem wiedzieli iż potrafię zapewnić bezpieczeństwo sobie jak i przyjaciołom. Naszą drużynę tworzyła piątka elfów, dodatkowo czasami towarzyszyły nam chowańce. Na czele grupy stałem niby zawsze ja, jednak nigdy nie uważałem się za przywódcę, chociaż reszta właśnie tak mnie postrzegała… i bardzo się z tego cieszyli, bo w razie czego cała odpowiedzialność spadała na mnie, a w razie kłopotów potrafiłem ich z nich wyciągnąć. Moim najlepszym przyjacielem był niewiele młodszy druid, Nathaniel. Ten leśny elf zawsze lubił długie wycieczki po mrocznych zakątkach puszczy, a zawsze towarzyszył mu niedźwiedź o wdzięcznym imieniu Posejdon. Swoją drogą niedźwiadek rósł dość szybko i zawsze był głodny, czego wynikiem nie raz były niespodziewanie znikające nam zapasy. Nathaniel w przeciwieństwie do mnie wolał broń białą i drzewcową - najbardziej lubił długie miecze oraz włócznie. I jak pozostała czwórka najbardziej cenił przyjaźń i lojalność, a w razie jakichkolwiek kłótni stawał się rozjemcą. Największymi drużynowymi urwisami były zaś dwie elfki bliźniaczki - Jaheira i Sky słoneczne elfy. Wyjątkowo nieposłuszne i zawsze pakujące nas w jakieś kłopoty, o co w Wysokim Lesie nie było trudno. Mimo wszystko trudno było ich nie lubić, zawsze potrafiły nas "ugłaskać". - Mroczny pomyślał "Pantoflarz… Śmierć !", czego jednak Serafin się domyślił:
- Nie to, że zawsze im ulegaliśmy i ich pomysłom, ale przeważnie szliśmy im na rękę. Głównie dlatego, że nie czekały na naszą opinię na temat ich pomysłu, tylko od razu go wprowadzały w życie. Dlatego też nie było niejednokrotnie odwrotu po ich wyskokach i sprawę trzeba było doprowadzać do końca. Dość wyjątkową postacią w naszej drużynie była Avariela.
- Skrzydlaty elf ?
- Dokładniej elfka, na imię miała Lurien. Wyjątkowo zaradna łowczyni, szczególnie świetny zwiadowca. Nieraz uratowała nam skórę odnajdując poprawną drogę w puszczy jak już się zgubiliśmy, co niekiedy się zdarzało. Świetnie też gotowała i ogólnie była świetna w…
- Oszczędź "słodkich" szczegółów Serafinie. Jak zakończył się twój trening ?
- W wieku dwudziestu lat zakończyłem go oficjalnie… bo łowca uczy się przez całe życie, jak zresztą każdy elf. Tak czy inaczej starszyzna, poinformowana przez moich nauczycieli,
zdawszy sobie sprawę z moich dość dużych już wtedy umiejętności łuczniczych, wysłała mnie na specjalistyczny trening, abym został Mistycznym Łucznikiem. To nie lada zaszczyt, to naprawdę prestiżowa klasa, a droga do ukończenia treningu jest bardzo długa i kręta. Nie każdy potrafił skończyć taki trening, wszystko zależało nie tylko do umiejętności ale i siły woli, wytrwałości. Właściwie gdybym nie posiadał pewnych zdolności magicznych i nie przestudiował podstaw magii raczej nie mógłbym zostać Mistycznym Łucznikiem. Oni bowiem…
- Oni ?
- Hmmm… właśnie. My potrafimy bowiem połączyć magię z walką, podobnie jak to robią Pieśniarze, z tą różnicą, że my nasycamy naszą magią strzały. Dzięki czemu zawsze z precyzjom trafiamy w cel - kiedy chcemy, w co chcemy. Umagicznione strzały są dodatkowo skuteczne, na dodatek możemy sprawić, że strzała eksploduje lub nasycić strzałę w takim stopniu, że nawet przy lekkim muśnięciu celu i zadrapania go wręcz, strzała może go zabić… od razu. To jest strzała śmierci…
- Chwalisz się ? - Mroczny zagadnął nieco ironicznie.
- Nie. Ale chyba byłeś ciekaw jakimi zdolnościami dysponują Mistyczni Łucznicy ?
- Nie raz widziałem ciebie w akcji.
- Fakt. Trening trwał w sumie resztę mojego życia, tzn. przez cały ten okres zanim odbyłem pierwszą podróż do Podmroku. Siedemnaście lat ciągłego treningu i podróży wraz z moją nauczycielką po Wysokim Lesie. Nie ma bowiem żadnych akademii Pieśniarzy Klingi i Mistycznych Łuczników. No w sumie są… ale nie w takim znaczeniu. Są to bardziej… Eh… dobra, nie jesteś elfem, a w waszym języku to dość trudno wyjaśnić.
- …
- Nie irytuj się ! Powiem tak: uczeń ma jednego nauczyciela - mistrza, i jak było to w moim przypadku był to Mistyczny Łucznik. Moim była Aluvian i to od niej wszystkiego się nauczyłem. Jak zawsze trafiać w cel, nawet jeśli się go już lub jeszcze nie widzi, jak trafić bardzo szybko poruszający się cel, nasycić magią strzałę, wynajdywać u przeciwników najsłabsze punkty, jak również zestrzeliwać lecące strzały i bełty i to co jest najtrudniejsze nawet dla mistrza - zmusić strzałę, by poleciała i trafiła w cel, bez użycia łuku. Uczyłem się również podstaw dowodzenia oraz najróżniejszych taktyk walki, polowań, tropienia, eliminacji najgorszych przeciwników. W międzyczasie ćwiczyłem również znajomość porozumiewania się ze zwierzętami, co potrzebne jest zarówno każdemu druidowi jak i łowcy. I tak upłynęło siedemnaście lat, a ja stałem się jednym z najlepszych Mistycznych Łuczników. Jednak dzień, w którym miałem zostać nim oficjalnie i ostatecznie zakończyć trening, przeklinam do dzisiaj. Ceremonia miała się odbyć po zapadnięciu zmroku na nasze nieszczęście… - nagle się zatrzymali, nie byli sami.
- Wiesz co ? Dokończę później… - najwyraźniej w tej części podziemnych jaskiń drowy zapuszczały się bliżej powierzchni. Około dwadzieścia mrocznych elfów wpatrywało się w stojącą przed nich dwójkę. Po chwili konsternacji najprawdopodobniej dowódca kazał ich otoczyć i przygotować broń. Do Serafina zaś krzyknął w języku drowów, aby rzucili broń…
- I co teraz ?
- Zostaw to mnie długouchy. Ja się dobrze znam z dyplomacją.
- O ! To nie chcesz walczyć ? Chcesz to załatwić… DYPLOMACJĄ ? I to z drowami ? Zaczynam cię podziwiać, jeszcze wyjdą z ciebie ludzie… - drow dowódca zbliżał się do dwójki otoczonych, gdy nagle Mroczny zaczął chichotać. Serafinowi przeszły aż po plecach ciarki i zaczął panicznie rozglądać się za jakąś kryjówką. Skoro ten czubas zaczynał się śmiać to nie mógł nie zrobić czegoś szalonego… Drow najwyraźniej też załapał o co chodzi, bo zaczął się cofać. Nie był na tyle głupi, żeby zbliżać się do kogoś takiego jak Mroczny, na dodatek otoczony przez przeciwnika i nadal się śmiejący. Zaknafein spojrzał na Serafina i wyjaśnił to co miało zaraz nastąpić:
- A pamiętasz, że Puszek ma na drugie Dyplomacja ?

******************************************************************************************
Kilka dni temu…

Marek był już w podstarzałym wieku. Jego siwa broda sięgała mu już niemal do pasa. Mimo to cieszył się świetnym zdrowiem i uchodził za strasznego paliwodę… Właśnie przechadzał się w pobliżu jaskiń, popijając co i rusz z butelki, gdy nagle kilkaset metrów przed nim, na wysokości kilku metrów, pojawił się świecący okrąg. Marek słyszał niegdyś o takich rzeczach, to podobno nazywali portalami. Właśnie teraz zobaczył jak z portalu wypada z hukiem coś wielkiego i czarnego i z dużą prędkością wbija się w ziemię. Po chwili zobaczył, że to jakiś rycerz, który wstaje i rzuca:
- Zaklepię tego przeb… - właśnie na czarną postać spadły dwie, jakby mniejsze postacie. Również czarne. Teraz dało się słyszeć głośny huk zbroi i wrzask:
- Sk******* elfy… - trójka właśnie powoli się zbierała z ziemi, a właściwie to postać na dole zaczęła zrzucać pozostałe dwie, gdy nagle z portalu wypadła czwarta postać i przygniotła całą resztę jeszcze raz… Portal zamknął się, a czwórka rzucając "mięsem" zaczęła wstawać.
Marek spojrzał na butelkę, po chwili jednak wyrzucił ją w krzaki i ruszył w swoją drogę…

Mroczny wstał, otrzepał kurz ze swojej wspaniałej zbroi, rozejrzał się z paniką w oczach… i wrzasnął tylko:
- O njeeeeeee ! - by po chwili wbiec i zniknąć w cieniu jaskini. Serafin i rodzeństwo De''Vilfishów patrzyło na ten widok z rozbawieniem:
- Co mu jest ?
- Nie mam pojęcia Kate… zaraz go zapytam. - Serafin zrobił ktoś w stronę jaskini:
- Serafinie…
- Tak ?
- Jeszcze raz dziękujemy…
- Nie ma za co. Wy też mi kiedyś uratowaliście skórę… nie raz. Poradzicie sobie teraz ? Macie jakieś palny ?
- Tak. Wrócimy do Neverwiniter. Nie powinni nas ścigać, chociaż jak wiesz Lolth nigdy nie wybacza…
- W razie czego znajdźcie nas, zawsze możecie na nas liczyć. Słońce nie przeszkadza Zak ? W przeciwieństwie do siostry dawno nie odwiedzałeś powierzchni.
- Za kilka lat się przyzwyczaję. - zaśmiał się drow. - I jeszcze raz dzięki za powierzchniowe ubrania.
- Fakt… wasz podmrokowy ekwipunek wykonany z czystego adamantu rozpada się w świetle słonecznym. Co innego odpowiednie stopy… jak choćby zbroja naszego mrocznego towarzysza…
- Cóż… Żegnaj przyjacielu. Ale wierzę, że się jeszcze spotkamy…
- Aluve'' ! - zabrzmiał dźwięczny głos Nathyrry, odchodzącej z bratem.
- Aluve'' ! Przyjaciele…

Serafin podszedł do jaskini, do której wbiegł Mroczny:
- Gdzie ty jesteś do cholery ??
- Ja… ja nie wyjdę !
- Co ty pieprzysz ? Musimy znaleźć drużynę… Wydaje mi się, że mogą mieć kłopoty. Chociaż skoro cię z nimi nie ma to jest wysoce prawdopodobne, że i ich nie mają…
- Ja nie idę… spójrz…- Serafin odwrócił się. Widział tylko las. Po sekundzie Mroczny wyjąkał…
- Lato… zieleń… błuuuu…. Słooońce… Ja chcę z powrotem do Podmroku !!
- Ja pier…. Słoneczko cię nie zabije… Nie jesteś wampirem.
- ***** żółta piłka….
- Słońce, a nie ****
- ****** **** *********** ***** srututut ****** ******** *** ****** !!
- Idziesz, czy mam cię zostawić ? - Serafin miał już wystarczająco dość. Zwłaszcza po końcowej, morderczej ucieczce przed elitarną strażą drowów. Ale na całe szczęście mając umiejętności pozasferowca mógł otwierać portale zarówno między planami jak i w jednym planie. O ile wiedział, gdzie chce, aby portal się otworzył…
- Dobra, idę. Ale musisz mi coś obiecać !
- No dobra, co ?
- Muahahahaha…
- Dobra, na pewno kogoś po drodze spotkamy, kogo będziesz mógł zabić…
- Muahahahahahahahhahahahahahahhahaha…
- Nie… do karczmy nie pójdziemy…
- Muahaha ?
- Mówię wyraźnie, że NIE !!
- Kekekekeke…
- Na to jeszcze się zgodzę, idziemy !

*****************************************************************************************
Teraz…

- Mówiłem ci, że powrót do Waterdeep to lekko po*****y pomysł. - zaczął Mroczny wycierając miecz o ubranie leżącego strażnika.
- Sam jesteś po*****y !! Nie mam pojęcia dlaczego ten oddziałek nas zaatakował, ale odnoszę wrażenie, że to twoja wina, waryjat z ciebie (to nie błąd ;).
- Obiecałeś, że kogoś usiekniemy…
- Ale ty do cholery nie myślisz wcale. Mówiłem, ale nie pierwszy lepszy oddział zbrojnych. W sumie to zaatakowali nas głównie przez ciebie…
- Jak to ? - Mroczny nie krył "oburzenia".
- No… poczekaj… biegniesz z pianą na ustach, wrzeszczysz "Śmierć !", wymachujesz mieczem, a elf cię przytrzymuje… Jak to wyglądało, jak myślisz ?
- No… fajnie ?
- …
- Coo ??
- Chodźmy dalej. Może ta ogólna zadyma w okolicach Waterdeep to nie na naszą cześć. - Serafin wyciągnął z jednego z ciał strzałę, włożył do pozostałych w kołczanie i ruszyli dalej.
- Ej, jak myślisz. Gdzie oni mogą teraz być ?
- Wszędzie Zak, dosłownie wszędzie…
- To jak ich chcesz znaleźć ?
- Znienacka…
- Grrr… Nie lubię takich odpowiedzi…. Głodny jestem…
- Domyślam się… skoro ja jestem głodny to ty na pewno. Ale czyż nie wystarcza ci samo zło ?
- Ja nie jadam tylko śniadań… - szli traktem mimo głodu dość wesoło. Przypominali sobie o starych dziejach i o planach na przyszłość. Zaknafein marudził również na przeklęte słoneczko, wolał jednak noc… albo Podmrok… albo kanapkę z szynką… W końcu wypalił:
- Upolujmy coś ! - Serafin rozejrzał się dookoła. Później spojrzenie skierował za siebie… skąd przyszli:
- Żołnierze to za mało ?
- Eee… ?? Ja jestem głodny, nie zabijam o pustym żołądku… chyba, że przed śniadaniem…
- Czekaj, zbliżamy się do jakiejś wioski… - Serafin zastanawiał się jak na nich zareagują ludzie. Nie wyglądali na wędrowców… nic a nic… a już na pewno Mroczny na wędrowca nie wyglądał. Czarna zbroja pełnopłytowa wykonana ze stopu adamantu i stali oraz warstwy ze smoczej łuski budziła "lekki" niepokój. Miecz półtoraręczny też uświadamiał każdego, że Zak nie jest wędrownym poszukiwaczem przygód. No i cała reszta morderczego sprzętu. A zresztą Mroczny i bez zbroi wyglądał tak, że każdy zmiatał z jego pola widzenia. Wzrok mówiący wymownie: "Zjeżdżaj albo cię zaklepie ! " lub "Śmierć frajerom… i paladynom" odstraszał większość ludzi. Serafin nieco odmieniony po powrocie z "drugiej strony" też nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Mimo, że był elfem to jednak kilka cech znacznie go wyróżniało od braci. Przede wszystkim zupełnie czarne oczy, które teraz miał… Mroczny stwierdził, że… ehh.. "Są czarne !... Są zaje***e !" No i to przycięte przez strzałę ucho sugerowało, że życie Serafina nie jest spokojne. Oba sejmitary jak i łuk spokojnie spoczywały pod zielonym płaszczem elfów, jedynie długi łuk i kołczan nieco wystawały. Zarówno plecak jak i miecze były jednak niewidoczne. Minęli drogowskaz i spokojnie weszli do wioski…
- Śmierć ! - wrzasnął Mroczny przy czym uciekły wszystkie kury… ludzie też. Została tylko jedna osoba, przy studni.
- ??
- Znajomy ?
- Fur !!
- Cholera… a ja naiwny sądziłem, że on już nie wróci… Skąd ty… wy się tu wzięliście ? Jak uciekłeś ? Gdzie byliście ? Gdzie…
- Spokojnie Fur, wszystko wyjaśnimy ci pod drodze. To jest Serafin, z pewnością wiele o nim słyszałeś. - elf uścisnął rękę niziołkowi:
- O tobie też sporo słyszałem. A teraz prowadź do drużyny… wiele się zmieniło podczas mojej nieobecności…

[ Jak widzicie Mroczny i Serafin wracają !! Zawsze wierni !! I teraz zacznie się jazda jak sądzę… jednak dziś mnie już nie będzie, ale będę jutro :P No i 4 miechy wakacji. Wasz drugi MG powraca… może mało efektownie, ale efektywnie, hehe. Dlaczego mnie dziś nie będzie ? Bo po 18 wraca braciak… a dziś już wrócił, a ma sesję. Nic straconego. Ofkorz możecie używać już w fabule Mrocznego i Serafina, a ty Upior nawet nie waż się mścić za FM XD !! W tekście padły tez fragmenty z książek R.A. Salvatore. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drzewo wcale nie jest takie niewygodne. Nawet widać cały plac i okoliczne budynki, tylko po cholerę mu te liście? Ooo... Ktoś nowy? Znowu. Oni gdzieś tu są... Poznaję tego kuternogę. Widać jakiś swój, ale chodzi z tymi całymi... Hmmm... No, napij się, napij... Może by wyczaić gdzie oni mają kryjówkę? Wydaje mi się, że skądś znam te twarze... Aaa... Tak - strażnicy mówili. Zakute pały. Ale widać nie wypada ich ruszyć, bo dobrze kombinują. Byle mi tylko do mojej roboty się nie wtrącali. Nie zamierzam dzielić się urobkiem. Hmm... A to kto? Zbrojny... Niezłe wyposarzenie, widac swój człowiek. Gdzie wy uciekacie tchórze? Wieśniacy... Hehe... I... Elf. Więcej was mamusia nie miała spiczastouchy? Ta... Obowiązkowo z łukiem. Wydawać by się mogło, że ma coś w tej łepetynie. Nie wygląda jak typowy długouchy. Ciekawe po co on tu... Aa... A więc oni się znają. Tylko jak oni sprowadzają tu swoich ziomków? Muszą mieć jakieś wtyki we wsi. No nic, trzeba by zdać raport generałowi. A oni co? Chyba nie są na tyle durni, żeby spać nad strumieniem. Gdzie oni lezą? Noc idzie, trzeba iść, żeby zdąrzyć. Miłej randki z komarami. - postać skryta pod czarnym, długim płaszczem zeskoczyła z drzewa, szybko biegnąc przez wieś w dokładnie przeciwną stronę do zmęczonych wędrowców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Taa... Fragmenty nie tylko z książek dało się odnaleźć gołym okiem, Dev. Rzadko u ciebie widziałam tak rozbudowane opisy. I ja wiem skąd jeszcze :P. Ale to szczegół. A już myślałam, że popadnę w depresję. No nic. Ale jak to już wcześniej mówiłam: Zaczynamy bal. Teraz dopiero się zacznie :). Dev, Upiór - jak na mnie możecie się bić, będzie ciekawiej. *zaciera rączki* Chyba podłapałam coś z mrocznego... No to jedziem...]

Marvolo raźnie wędrował przez las. Minął okolice znajome, polankę, na której obozowali i wszedł w bezdrożną puszczę. Ogarnął go zielony mrok, szemrzący listowiem i gadający ptasimi głosami. Czuwał, by nie stracić z oczu słońca, nieomylnego przewodnika, który powiedzie go zawsze we właściwą stronę. Leśna ścieżyna uszła nagle gdzieś w puszczę, jak rzeka wpada do zielonego morza, a jego wiodło słońce miedzy różnobarwną plątaniną liści. Nie raz i nie dwa, jakoby odruchowo usuwał w ostatniej chwili sprzed swej twarzy drobne, pajęcze nici. Czasem tez omijał co większe sieci pajęcze, błyszczące diamentową rosą. Gęsty był to las i nieprzebyty. Z czasem też zdał sobie sprawę, iż trafił na gąszcz drzew iglastych, bowiem miast pojedynczych drzew przed jego oczyma majaczyły tylko gałęzie sosen. Cały też czas jednakże jako znawca przyrody starał się doszukać jakiś znaków choćby drobnej działalności człowieka. Jedyne jednak co znalazł, to stosy szyszek zgrabnie ułożone pod drzewami, przez pracowite wiewiórki. A czas upływał niemiłosiernie...

-------------------------------------------------------------------------------------------

Darkus raźnie maszerował wzdłuż leśnej granicy, raz po raz kryjąc się w leśnym cieniu przed promieniami południowego słońca. Minął zieloną łączkę, na której dzieci pasały owce pląsając wesoło, śmiejąc się i plotąc wianki z polnych kwiatów. W nos uderzył go świeży zapach młodej trawy i polnych kwiatów. Usłyszał też wesołą melodię prostej, acz pięknie brzmiącej fujarki. Nawet, gdy już miał owe pląsające dzieci za sobą raz po raz obracał się kuszony radosnym śmiechem i brzmieniem fujarki. Nie raz, nie dwa, szedł nieco na oślep już skrajem łączki gdzie pasły się krowy, ciągle jeszcze chwytając uchem coraz to odleglejsze dźwięki. Nagle... Tap! Uczył, iż coś miękkiego stanęło na jego drodze. "Uczuł" aż za dokładnie w co wdepnął.

- Fuuuj! - na tak proste sprawy reakcja była również niezbyt skomplikowana. Inkwizytor spoglądał na łaciata panią, która niecałe parę metrów od niego skubała spokojnie trawkę.

- Muuu... - parafrazowała go owa łaciata pani swym niskim, acz radośnie brzmiącym głosem. Potwierdzeniem owej radości mogłyby być chociażby radosne ruchy niezwykłej ozdoby owej pani - ogona. Darkus jednak stwierdził, iż lepiej obejść wioskę większym łukiem widząc spore pole minowe, ścielące się dokładnie na zaplanowanej przez niego drodze. Szedł nieustannie skrajem łąki oddychając parnym powietrzem i śladem owego spotkania, który ciągle, mimo specyficznych zabiegów szurania butami o trawę pozostawał nietknięty i ciągle dawał o sobie znać. Darkusowi zdawało się, podczas wspinania się na pagórek porośnięty ugorem, iż zapach jakoby się nasilił. Nie wiedział, jakim cudem, ale czuł go jeszcze mocniej, pomimo lekkiego zefirku, który pozornie zwiastował możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Ze szczytu owego wzniesienia dojrzał niezwykły widok. Wzniesienie owe łagodnie opadało w dół, ku zarośniętym trawą dawnym korycie rzeki. Tam, widać było skarpę, wyżłobioną w skale pagórka siłą wody. Była na tyle wysoka, by ktoś, lub raczej coś mogło wydłubać sobie w skale mieszkanie. Mieszkanie tak specyficzne, iż objawiało się czarną dziurą w skalnej ścianie, wypełnioną mrokiem niepewności wnętrza. Ów niecny zefirek wiejący od strony północy przywiał właśnie kolejną porcję owego zapachu, który jak już Darkus zauważył nie pochodził od jego "pamiątki". Ten zapach rozpoznałby nawet ktoś o doświadczeniu mniejszym niż on. Ten oto wytrawny wojownik zareagował niezwykle roztropnie:

-Eeee.... Trol? - wciągnął powietrze raz jeszcze, na chwilę go zatkało. - Ale czy tylko jeden?

[Hehe... Ciąg dalszy w twoich rączkach Darkus :). Nom, a teraz myślcie, bo na najważniejsze jeszcze nie trafiliście, a powinniście... No nic, to da się zrobić... *zaciera rączki*]

------------------------------------------------------------------------------------------------

Eileen niezbyt czuła się pewnie. Zastanawiała się, czy to co zrobiła po odejściu Farina było słuszne. Bała się, jak zareaguje reszta, bo tak naprawdę miała wrażenie, iż słowa poleciały z wiatrem. Tak samo wolała z resztą nie wtrącać się w rozmowę z nowo przybyłymi. Zakefeina znała, ale co do Serafina... Ciągle nie była pewna, czy tak naprawdę go zna. Znała demona, nie elfa i na tym polegała różnica. Teraz czuła... Nawet nie musiała używać magii by to wyczuć, że to zupełnie inna osoba. Co więcej - nie zna jej. Choć elf, to jednak nie wiedzieć czemu coś jej w nim nie pasowała, tylko nie wiedziała co. Przeczucie? Nie... Odczucie, tak jak czuje się magię promieniującą od zaczarowanego przedmiotu. Wiatr delikatnie owionął jej twarz, zwiewając z niej kilka niesfornych, brązowych kosmyków. Phil rozmawiał z nowoprzybyłymi, opowiadał dzieje drużyny od czasu... Właściwie to od dawnego czasu. Co jakiś czas Zakefein wtrącał do opowieści "Śmierć!" lub też swoje mroczne "Hehe..." To było dla Eileen najlepszym dowodem, iż doszli już do czasu, gdy Zak trafił do drużyny. Elfka nie miała ochoty się temu przysłuchiwać. Wiedziała, że jeśli pomyśli o przeszłości, to będzie musiała cofnąć się jeszcze dalej. A to już może nie być takie przyjemne. Ciągle ukradkiem spoglądała na nowych. Jedyne, co od tego czasu powiedziała to "Witajcie". Taa... Elfka, która nie potrafi się dogadać z nikim. Idealny twój opis Eileen, może by tak po prostu zacząć nic nie mówić. - mówiła do siebie w myślach pełnym ironii głosem. Widziała, jak strumień toczył swoje wody, szemrząc radośnie. Nawet słońce zdawało jej się nie przeszkadzać. Połatany i w końcu wyczyszczony płaszcz lekko łopotał na wietrze. Nikt nie spostrzegł, kiedy odeszła. Przynajmniej tak myślała i może po części tego chciała. Ale teraz to było nie ważne. Minęło troszkę czasu i słońce świeciło jej już w plecy, gdy raźno pomaszerowała na południe. Niedługo zacznie się ściemniać. Chciała dojść nad skalny brzeg, a może zobaczy coś ciekawego?

[Nom... Narazie tyle, Darkus, nie polecam bawić się z naszą niespodzanką solo. Powiedzmy też, że zbliża się noc. Mam fotkę i wstawię, jeśli zdecydujecie się tłuc (hehe... Śmierć? :P ). Powiem wam tylko, że zastanówcie się dobrze, bo wszystko aktualnie jest ustawione dla was. Wykorzystujcie wszystko co macie, podejmujcie decyzję, bo tak naprawdę to się łączy w związki przyczynowo skutkowe. I ogólnie nudno mi, bo czuję się "prawie" sama :( ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serafin nie znał właściwie sporej części drużyny. Od czasu upadku Akademii wielie się zmieniło i wielu nowych członków przyłączyło się do oddziału. Na dodatek kilku starych znajomych rozstało się z drużyną i poszło własnymi ścieżkami. Kilku spotkała też śmierć. Elf cieszył się jedynie z tego, że podczas obserwacji z zaświatów poznał nieco kilka osób. Oczywiście teraz miał je poznać osobiście, a to już inna historia... Na dodatek dość szybko dowiedział się od niziołka, Furra, że mają nie lada problem z wojewodą... i jego oddziałami:
- ... ? - Mroczny uśmiechnął się wymownie.
- Dobra, tym razem miałeś rację. Już ci nie będę wypominał tamtego oddziałku... - przytaknął mu wreszcie Serafin. Niziołek wprowadził ich do obozu, co spowodowało sporą konsternacje. Cóż... wystarczyło wtedy zobaczyć uśmiechniętą mordę Mrocznego i to wystarczyło, aby nie wiedzieć co... myśleć ? Zrobić ? Po tym jakże gorącym przyjęciu Serafin zaczął powoli zapoznawać się z nowymi towarzyszami. Oczywiście zaczął od pogawędki z Philem, jego starym druhem jeszcze z Salvatlandu. Nie jedno wtedy przeszli... i nie jedno jeszcze mieli przejść. Elf odczuł jednak coś... Chyba pozostali odnosili się do niego z dystansem, być może wciąż widząc w nim demena. Ale on był elfem czystej krwi... a teraz właściwie pozasferowcem. Jeden z nowych członków drużyny, niejaki Upiór wydał mu się całkiem znajomy... ale czy to możliwe ?

Zaknafein niezmiernie się ucieszył po wiadomości o walce z wojewodą. Wiedział jednak podobnie jak Serafin, że pozostałe miasta przestają patrzeć przez palce na działania wojewody i wielce prawdopodobne zbiorą armię, aby obalić te niesprawiedliwe rządy. A to oznaczało duży rozlew krwi, zarówno ludności cywilnej jak i żołnierzy. Trzba więc było działać szybko. Ale niezbyt dużo było przygotowane. Wtedy do Serafina dotarły wspomnienia...
Hal Pałacu Lordów... był już tam kiedyś... w końcu został bohaterem Waterdeep... kiedyś zaproszono go tam. Właściwie było to po bitwie z Mefisto, ale tym najgorszym... Był już w sali obrad i wielu innych salach, a więc mógł i do nich otworzyć portal. Ale ryzyko było zbyt duże. I przeciwnik dysponował świetnym sprzętem. Nagle Mroczny wyrwał Serafina z zamyślenia:
- Chyba wiem jak się dostać do wojewody... - chwila przerwy i znamienne: - Muahahahaha!
- Nie Zak, nie wejdziemy głównym wejściem i nie będziemy się przebijać przez strażników. Oni tylko wykonują rozkazy...
- Ale...
- Żadnych ale. - Serafin wstał i ponownie zamyślił się. Zak zaczął się rozglądać za kimś do kufelka, ale o dziwo nie zastał Farina. Później dowiedział się, że krasnal odszedł na nieokreślony czas. Miał coś ważnego do załatwienia...
Szczególną uwagę Serafina zwróciła samotna elfka. Należała do drużyny i każdy ją szanował i... nie tylko (" Pantofel ! Śmierć !" ... :). Sprawaiła wrażenie uciekającej od rzeczywistości... a może od przeszłości ? Elf porzucił na ten moment dalsze rozmyślania i poszedł coś zjeść ze swoim mrocznym przyjacielem...

- Kapitani, to chyba głupi pomysł...
- To znaczy chcesz powiedzieć, że bardzo dobry Stanner ??
- O... z takiej strony tego nie widziałem... czas więcej myśleć...
- Ale port Waterdeep jest jednym z najlepiej bronionych na całym Wybrzeżu Mieczy ! Umocnienia, forty... - odezwał się piewrwszy oficer.
- Zapomniałeś o tym, co powiedział nam szpieg z Archipelagu ? Teraz właściwie wszystkie jednostki przeniesiono z fortów do zbierania podatków i obrony posiadłości wojewody przed jakimiś buntownikami.
- A my to wykorzystamy Jacku (Dżak :P, nie Jacek :P) ?
- Oczywiście... To będzie szybka akcja. Trzeba njapierw zrobić mały rekonesans i wybrać z portu najlepszy statek oraz ten najlepiej zaopatrzony...
- Powiększymy naszą flotę kapitanie ? - Stanner z radości pociągnął sobie z manierki.
- Aj... Przy okazji złupimy nabrzeże...
- Jeńcy ?
- Jak zwykle, likwidować tylko opornych, starać się sprzątnąć jak najmniej to i pewnie nie będą nas ścigać... A jak będą to...
- Każdy statek nam się przyda kapitanie. - zarechotał.
- Kurs na Waterdeep !
- Tak jest kapitanie Sunstorm...

[ Tak... to mój kolejny chory pomysł... Marr, postaram się ciebie wprowadzić po obiedzie :P Pogadajcie trochę z Serafinem i Mrocznym :D Teraz idę popracować... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolowi powoli nudziły się już szyszki. Kochał las i Naturę, jednak wszystko miało swoje granice. Nawet jak dla Druida. Popadał w coraz większą konsternację. Nie wiedział za bardzo co czynić. A Furion ciągle parł naprzód. Bez przerwy.
-Może byś tak dał mi odpocząć?
-Nie ma mowy... Jesteśmy blisko, czuję to...
-Mówisz tak od czterech godzin... I Ty masz cztery łapy, a ja tylko dwie nogi!
-Trzeba było zasuwać na kolanach...
-Ja Ci dam! Sam zasuwaj na dwóch łapach!
-No dobra, spokojnie. Nie ma o co się tak denerwować.
-Jakie spoooo....

Słowa Druida przerwał nagły spadek w dół. Gdy Marvolo otrząsnął się, zobaczył że siedzi w jakiejś rozpadlinie. Poobijany lekko.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Chciałeś chyba odpocząć, nie?
-Tak. Tylko nie w locie!

Druida dobiegł tylko przerywany szczek wilka, w którym Marvolo rozpoznał a jakże charakterystyczny śmiech Furion. I jeszcze się śmieje... Druid przywołał pnącza, które wyciągnęł go z parowu i postawiły na równe nogi.
-Tak już lepiej... Idźmy lepiej dalej.
-Już nie jesteś zmęczony?
-Wolę iść...

Jak powiedział, tak zrobił. Druid ponownie przebijał się wraz z Furionem przez las. Niejednokrotnie jeszcze leżał na ziemi. Wiele razy też zdejmował pajęczyny z twarzy. A Furion tylko śmiał się w najlepsze z męki Druida. Marvolo jednak nie był w stanie zachamować ani w jakikolwiek sposób powstrzymać Furiona. Nie teraz, kiedy był mu potrzebny. Nagle zza drzew dobiegł ich przytłumiony odgłos rozmowy.
-Ileż można szukać?- mówiła jedna postać.
-A skąd ja mam to wiedzieć? Tylko oficer wie gdzie co i jak szukamy. I przez ile.-odpowiedział drugi.
-Nie obijać się! Szukać dalej!- zaryczał basowy głos, z pewnością należący do wspomnianego oficera.- Ja też chcę dzisiaj wrócić do domu!
-Nie ty jedyny Septiusie!
-Zamknij się Parv i szukaj. Nie leń się! Koniec postoju!
Czego oni tak szukają? Przydałoby się dowiedzieć... Marvolo zbliżył się do grupy strażników. Wychylił się lekko z krzaków tak, aby nie mogli go dostrzec. Grupa dwóch strażników i oficer właśnie zwijali obozowisko. Zatrzymali się tylko na odpoczynek. Tak bynajmniej wynikało.
-Nie możemy sobie pozwolić, aby nas wycięto tak jak tamten patrol. Ruchy, ruchy, ruchy! Ten w czarnej jest niebezpieczny. Nie chcielibyście się chyba na niego natknąć?
W czarnej? Zbroja? MROCZNY? Myśli szybko latały po umyśle Druida. Zdekoncentrował się. W ostatniej chwili opamiętał się, aby nie wychodzić na polanę.
-Gotowi? W drogę cieniasy! Ruszać się! Wojewoda to chce mieć jak najszybciej!
Co to jest? Niech podadzą tą zafajdaną nazwę... Jednak nie było pisane dla uszu Marvolo to usłyszeć. Patrol szybko oddalił się w las. Droga w tamtym kierunku nie pasowała Druidowi. Zakręcił w przeciwną i ruszył dalej za Furionem. Myśli odnośnie Mrocznego jednak nie opuszczały Marvola ciągle...

[No to witamy z powrotem :) Świetne wejście :D Każdy by chyba takie chciał mieć :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jestę HUGO POLKIETON, jestę człowiekiem:) pochodzę z kasty wymarłych przed laty POLKIETONÓW "legendarnych mitycznych wojowników" jestę gladiatorem.

Chcęsię przylączyć do gry w niej chciał bym być młodym Herosem

A jeśli już jest zapużno na zapisy to czy moglibyście podać jakiś link na podobne gry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krajobraz był ładny, ale smród nie do zniesienia. Pod skarpą w skale było widać ciemny otwór od czyjegoś mieszkania. Inkwizytor wywnioskował, że to może być trol albo trole...
Co w takiej sytuacji zrobiłby roztropny podróżnik? Oczywiście poszedłby po reszte drużyny no, bo po co samemu włazić skoro z grupą pewniej i ciekawiej! No, ale z drugiej strony, kto teraz poprze Darkusa by z nim iść do troli. Farin odszedł, a tylko on był na tyle ciekawy tego, co inkwizytor odkrywał. Może też nie chciał by paladyn za młodu umarł, ale lepsza by była pierwsza teza. Przyjmijmy, że Farin lubił łazić z Darkusem i odkrywać ciekawe miejsca... No a teraz ktoś z drużyny lubi tak samo zwiedzać nowe tereny jak inkwizytor?? Nasuwały się ciągłe pytania komu zaufać... Oprócz Farina inkwizytor nie zaznajomił się z nikim bardziej niż słowami część no i rozmowach o wierze.... Oczywiście mógł podejść do Upiora, ale on akurat jest na misji w wiosce. Phil od razu nakrzyczy na mnie, że robie szalone rzeczy, które skończą się śmiercią. Gdzie indziej trzeba było szukać oparcia... Ewentualnie samemu poznać jaskinie. Niziołek poszedł do miasta. Druid głęboko w las. No cóż pozostała tajemnicza elfka... Kobieta mag. Jak Darkus ma do niej podejść skoro się wstydzi? Zawsze mu wpajano od najmłodszych lat, że za kobietami idą tylko problemy. Nie lubił gdy ktoś z góry zakładał takie rzeczy, ale zwykle sprawdzały się! Z Farinem było łatwiej się zapytać o pomoc elfki. No cóż Darkus uznał, że zapyta się wszystkich po koleji. W końcu ktoś będzie musiał pójść z nim tu. W najgorszym wypadku sam zwiedzi podziemia troli. To dziwne, ale paladyn ostatnio ciągle stawał się ciekawski. Nie umiał sam se poradzić, więc jak małe dziecko prosił kogoś o pomoc. Z drugiej strony może w tej grocie oprócz trupów, odchodów i troli coś jeszcze jest. SKARB. Tak teraz Darkus postanowił, że zajmie się tym jak najszybciej. Już miał ruszyć do kompanów, gdy usłyszał warczenie i zbliżające się kroki. Z obawy przed tym, co może spotkać schował się za grube drzewo na tyle, że nikt go nie widział. A co jeśli trol wyczuje zapach człowieka? Nie w takim smrodzie tylko smród można czuć...
Kroki zbliżały się, ale nie od strony jaskini tylko lasu. Z za drzew wyszła wysoka, zielona, wstrętna i dobrze umięsniona postać trola. Z lekka przygarbiona z czerwonymi oczami. Miała na sobie jakieś podarte łachmany. W tym wszystkim najdziwniejsze były ręce i nogi. Gdyby Darkus miał 2 pary rąk i by je złączył, to dopiero wtedy wyszłaby ręka trola... Podobnie z nogami. Stwór usiadł na ziemi i coś mruczał pod nosem.
- Kruahraaaa!- krzyknął
Z wnętrza jaskini wybiegły jeszcze dwa trole. Nieco mniejsze, ale równie ochydne. Niosły owce... Duży trol złapał ją energicznie. Zdało się słyszeć szybki odgłos łamanej kości i polała się krew. Trole ucztowały. Gdy najadły się, wszystkie wróciły do jaskini, a na zewnątrz pozostał zakrwawiony szkielet ofiary.
No dobrze wracamy do kompanów. Lepiej z nimi tu przyjść, bo raczej samemu nie chce skończyć jak ta owca- pomyślał
Wracając do obozu wyjął jeszcze nie zapisaną księge, którą zatytułował: "Fauna Zapomnianych Krain". Tak. Na pierwszej stronie miał zamiar napisać o trolu, który zresztą występował też i w jego stronach...
"Trole- istoty podobne do ludzi. Zwykle śmierdzą. Mają dwie łapy i jedną parę nóg, na których łażą. Zwykle zamieszkują w małych grupach- plemionach. Żywią się mięsem. Mieszkają w grotach, jaskiniach i podziemiach. Zwykle lubią zbierać skarby, których bacznie strzegą. To dosyć silni wojownicy, których aby zabić potrzeba kwasu albo ognia. W grupach bardzo niebezpieczne. Są chciwe, wścibskie, złośliwe i nie lubią dnia. Gdy zobaczysz trola, to najlepiej uciekać. W Kraju Południa trole są bardziej inteligentne. Zajmują się wydobywaniem złota i srebra, ale czy tu w Zapomnianych Krainach trole są takie same? Ja inkwizytor Darkus zamierzam zbadać tą sprawę, dlatego czekajcie na dalsze relacje!"
Tak miał wyglądać opis trola. Inkwizytor nie miał ochoty rysować postaci stwora, dlatego schował szybko książke i zauważył, że już dawno minął wioske. Jeszcze kilka kroków i dojdzie do obozu.
W obozie jak zwykle zamieszanie, ale tym razem to inkwizytor aż zdziwił się...
Zobaczył jakiegoś elfa i Mrocznego. Tego samego, którego kapłani Tyra porwali i próbowali zabić. Inkwizytor najpierw postanowił przywitać się z elfem, który wyglądał na miłego.
- Witam. Jestem Darkus.
- Serafin.
Inkwizytor uścisnął dłoń i podszedł do Mrocznego, po drodze zastanawiając się skąd zna imię Serafin. Tak zastanawiając się uznał, że zaskoczy Mrocznego, choć wątpił w to, bo skoro Farina nie potrafił przestraszyć, to co dopiero Mrocznego, ale wpadł na taki plan, że nikt by go nie rozpoznał, nawet Farin.
- Śmierć!- krzyknął na głos inkwizytor.
Mroczny odwrócił się nieco zaskoczony.
- Darkus? To ty jeszcze w drużynie? Myślałem, że odszedłeś... Taki dobry i jeszcze tutaj?
- Nie zbywaj tematu oszukańcu! Tamtą partie uznaj za patową, bo uratowali cię upierdliwi paladyni Tyra! Gdyby nie oni dobro wygrałoby!
- Spokojnie. Niech ci będzie, ale zło i tak jest...
- Gorsze!
- Nie!
- Musimy jeszcze raz zagrać w szachy i ani mi się waż uciekać!
Inkwizytor uścisnął ręke Mrocznemu, choć nie był pewien czy dobrze robi. Po przywitaniu ręka bolała.
Nadal ma silny uścisk- pomyślał
- I jak było za wioską?- zapytał się Phil
- O właśnie?- dodał Furr
- No więc widziałem śmierć owcy... i ogólnie nie zbyt miłe...
- Śmierć? Gdzie, gdzie?
- Tam za wioską. Jest tam jaskinia troli. Ja widziałem 3. Jeden duży i dwa małe. Może byśmy taam poszli co? Jak mają skarb, to wy miło było... No co wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Dobra, czas tu trochę porządku zrobić ! lol ! Po pierwsze niech ci którzy dołączyli się w maju-czerwcu skontaktują się ze mną (gg: 8455343). Po drugie: Eileen nie krzycz na mnie, tez jestem MG i znam swój fach :P A ty w końcu też zostałaś MG... oficjalnie :D Ciiiiii... nie krzycz. Trzeba odnowić siatkę szpiegów... No i wysyłajcie mi informacje co do dalszych losów, bo ja gdyby nie wasze opory już zrobił akcję, taką, że nikt by nie nadąrzał nad czytaniem... A już tak bywało ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.06.2006 o 17:04, Dar15 napisał:

- No więc widziałem śmierć owcy... i ogólnie nie zbyt miłe...
- Śmierć? Gdzie, gdzie?
- Tam za wioską. Jest tam jaskinia troli. Ja widziałem 3. Jeden duży i dwa małe. Może byśmy
taam poszli co? Jak mają skarb, to wy miło było... No co wy na to?


- Ja to pójdę i bez skarbu... - mruknął szczerząc białe zęby Mroczny.
- A opłaca się na trole ? Chyba mieliśmy się zająć czymś innym, nie ? - zapytał Furr. Nie lubił walczyć z czymś co jest zielone, obślizglę, śmierdzi... i jest większe od niego. Już wolał ludzi...
- Dawno nie strzelałem z łuku... chętnie sobie poćwiczę, choć wiem, że tego się nie zapomina.- stwierdził Serafin.

Właśnie wyszli z lasu, gdy uwagę Serafina zwrócił szybko rosnący na niebie punkt. Zbliżał się... To nie był ptak... To nie był smok. Obieekt rósł w oczach.
- Śmierć ? - zapytał Mroczny, bo też to zauważył. Nie... to nie była Śmierć z kosą :P To był sterowiec. Kolejny szalony gnom postanowił zbudować kolejne ustrojstwo i popełnił błędy swoich braci. Statek coraz szybciej pędził ku ziemi, by ostatecznie rozbić się na polu obok wsi. Oszołomiona drużyna pognała wreszcie co sił, statek nie wyglądał nawet na aż tak rozbity... Z wraku ku zaskoczeniu biegnących ratowników, prócz Mrocznego z "przezornie" wyciągniętym mieczem i chęcią mordu..., wyczołgały się dwie postacie:
- Oj, to było tym razem cholernie twarde lądowanie Marr... - czlowiek przewrócił się jeszcze po tych słowach, ale dość szybko wstał. Mimo to nie trzymał jeszcze pionu.
- Hep ! Piłeś, nie leć... a mówili. No nic Hugo, poskładamy to do kupy i... - gnom spojrzał nagle na zgromadzoną drużynę, zwłaszcza Mroczny się wyróżniał.
- O przepraszam, to państwa pole ?

[ Teraz się wprowadźcie, jakoś fabularnie się przedstawcie i tak dalej. Sorry, że tak bez uprzedzenia ich wprowadzam, ale tak wyszło. A wyobraźcie sobie, że Vaxinar i Sturnn też moga dołączyć niedługo :P Do nowych, zapoznajcie się z fabułą z ostatnich kilku stron. Ja chcę zebrać i uaktualnic listę graczy tak wogóle. Wiem, że expa i poziomów już nie ma... ale obchodzi mnie reszta. No i jeszcze kilka osób zginęło, a Farin wróci po wakacjach. Na razie podam więc MG:
- Phil von Roden: 6406403
- Eileen (Cecylia :P ): 3600907
- DevilFish: 8455343
Do tych osób proszę kierować wszelkie pytania i takie tam... Nowi gracze to Marrbacca (brat Furra :D) oraz Protohoplita. Mam nadzieję Marr, że nie pomyliłem się co do twojej rasy... Możecie już normalnie grać... I wybaczcie takie krótkie wprowadzenie, ale jak sie domyślacie braciak wrócił...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować