Zaloguj się, aby obserwować  
explotion

Śmierć

363 postów w tym temacie

Dnia 29.10.2008 o 23:36, Machoni92 napisał:

No... W sumie, mniej-więcej o to samo mi chodziło. ;]

Ja tam wierzę w życie po śmierci, niestety obawiam się że trafię tam na dół, bo jednego nie mogę zrozumieć i nie potrafię praktykować.. A mianowicie miłości do bliźniego.. xP
A jak nie ma życia po śmierci.. to co z tego i tak nie będę tego świadomy nie? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.10.2008 o 22:14, DJ Szlafrok napisał:

Po co płakać nad grobem? Po to, aby nie tlić w sobie emocji (co jest ze wszech miar niezdrowe).


A może po to, żeby przekazać tej zmarłej osobie, co do niej czujemy i jak bardzo jej nam brakuje ?
A nóż widelec, może nas widzi i słyszy ?
W czasach obecnych widok kogoś rozmawiającego "z kawałkiem kamienia" wywołuje już tylko politowanie, wiem.
Tacy to ludzie żyją dookoła ... ludzie pełni cnót, jak to leci w tej piosence "Dżemu".

Dnia 29.10.2008 o 22:14, DJ Szlafrok napisał:

Po to, aby powspominać to, co było dobre i to, że tego dobra już nie będzie. Potrwa to
wszystko jakiś czas.


Myślałem, że na koniec dodasz:
"A potem można znowu zapomnieć, aż do następnego dnia wszystkich świętych"

Nie wiem, czy oglądałeś może "Gladiatora" z Crowem. Kilka razy bohater słyszy pewną wypowiedź o swojej zamordowanej rodzinie.
Ja, gdybym naprawdę tego pragnął, dodałbym jeszcze ten właśnie tekst.

Dnia 29.10.2008 o 22:14, DJ Szlafrok napisał:

Ostatecznie można strzelić gadkę w stylu: "Jest teraz w innym, lepszym świecie". ;- )


A skąd wiesz, czy rzeczywiście nie jest ? ;-)


PS. Nie chcę się więcej wypowiadać w tym temacie, bo tak naprawdę nie mam takiej potrzeby. Ale skoro już tu jestem, to dodam coś jeszcze, tak już bardziej osobiście.
Ludzie czasami mają to do siebie (i ja po części również), że pragną śmierci, lecz jednocześnie, paradoksalnie boją się jej. Na pytanie: "Co mam do stracenia ?", mógłbym odpowiedzieć tak jak bohater pewnego filmu, zapytany dokładnie o to samo (być może część z Was domyśla się o jaki film i o jaką odpowiedź chodzi), ale ja odpowiem po prostu: moje marzenia.
Skoro już żyję, staram się zachowywać pewne wartości, idee tudzież postawy, czytaj: te rzeczy, którymi chciałbym kierować się w życiu, dla których mógłbym oddać wszystko (jakby to ktoś powiedział: rzeczy ... To Die For, chociaż IMO czasami można poświęcić znacznie więcej niż tylko życie), a które to rzeczy dają mi siłę do tego by walczyć i żyć nadal ... i chyba dzięki nim właśnie mogę teraz pisać to co piszę. Dzięki nim jestem w stanie nadal wierzyć w swoje marzenia i po prostu mieć nadzieję, że owe marzenia staną się kiedyś czymś więcej.
Śmierć w świecie będącym przeciwieństwem wszystkiego tego, co cenisz najbardziej nie jest bynajmniej najgorszym rozwiązaniem, a mimo wszystko so far staram się nie brać go pod uwagę .. właśnie raz jeszcze ze względu na wyżej wspomniane marzenia o tych rzeczach, których mam nadzieję (a o co nie śmiałbym nigdy nawet poprosić) kiedyś doświadczyć osobiście, In This Life Or The Next ... niezależnie od poświęcenia, nawet większego niż śmierć.
Wiem, że może się to wydawać lekko zagmatwane, ale to tell the truth nie jestem tego w stanie tak do końca ująć w słowa. Dodam jeszcze tylko, że wiara to naprawdę dobra rzecz, dla mnie osobiście podstawa ... i nie słuchajcie tego świata, kiedy próbuje wmówić Wam cokolwiek innego.

Tak sobie myślę, że każdy musi sam znaleźć swoją własną drogę, "Through despair and hope , Through faith and love , Till we find our place ... ", jak to mawiają słowa pewnej piosenki, która akurat tutaj mi się przypomniała.
Śmierć jest po prostu częścią tej drogi ... i trzeba dostrzec jej sens, nawet mimo strachu przed nią. Wszystko jest jeszcze przed nami, pamiętajcie o tym. ;-)

Mój podpis jest niejako streszczeniem tego, co napisałem powyżej w części PS.
End of Transmission ... już nie powrócę do tego tematu, jako że i tak napisałem już zbyt dużo ... TBH nawet nie wiem dlaczego. Może odczułem taką potrzebę , nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.10.2008 o 00:40, Dann napisał:

A może po to, żeby przekazać tej zmarłej osobie, co do niej czujemy i jak bardzo jej nam brakuje ?


Oczywiście, to również. Wszystko zależy od sposobu myślenia - ja prawdopodobnie uroniłbym łzę nad tym, co było i postawił się przed faktem, że zmarła osoba ma już trudy życia za sobą. Wbrew pozorom nietrudno pocieszyć się po stracie ważnej dla nas osoby (sprawdzone empirycznie), i nie mam tu na myśli ucieczki od wspomnień, etc, etc.

Dnia 30.10.2008 o 00:40, Dann napisał:

Nie wiem, czy oglądałeś może "Gladiatora" z Crowem. Kilka razy bohater słyszy pewną wypowiedź o swojej zamordowanej rodzinie.


Chodzi Ci o (parafrazując): "Spotkasz ich, lecz jeszcze nie teraz"? W mojej opinii to prawda. Tak jest z każdym człowiekiem.

Dnia 30.10.2008 o 00:40, Dann napisał:

A skąd wiesz, czy rzeczywiście nie jest ? ;-)


Można strzelić gadkę, a przy okazji w to wierzyć. :- )

Dnia 30.10.2008 o 00:40, Dann napisał:

Śmierć jest po prostu częścią tej drogi ... i trzeba dostrzec jej sens, nawet mimo strachu przed nią. Wszystko jest jeszcze przed nami, pamiętajcie o tym. ;-)


Biorąc pod uwagę wiarę w życie po śmierci, powyższe zdanie nasunęło mi małe porównanie: śmierć jest jedynie przystankiem, a dalsza droga zależy od tego, którymi ścieżkami podążaliśmy za życia.
Jakiś melancholijny się zrobiłem. ;- )

PS. Jeśli nie czujesz takiej potrzeby, nie musisz odpowiadać na tego posta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sprawę śmierci świetnie oddaje zdanie:
"Życie jest jak gra komputerowa, śmierć to tylko zmiana planszy" :DD
Tyle że w zależności od tego jak postępowałeś trafisz na gorszą planszę, albo lepszą ;]
(Zdanie znane mi z CDA, AR)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Śmierć.
Kilka razy się otarłem, ale tak już bardziej poważnie to raz.
Byłem przy śmierci bliskiej mi osoby.
Zmienił się mój sposób postrzegania.
Gdybym mógł to chciałbym polec w podeszłym wieku w walce za ojczyznę.
Śmierć nigdy nie jest godna.Procesy które postępują, a niektóre się zatrzymują - są po prostu przykre.
Nagle z myślących i świadomych istot stajemy się kupą mięcha , dość szybko psującego się.
Sprawy które nie załatwimy.To jest najgorsze. Nie można porozmawiać, pośmiać,podrażnić czy nawet pokłócić się z bliską bądź dalszą osobą...

Boję się ?
Głupim bym był gdybym się nie bał
Z drugiej strony dlaczego bać się nieuniknionego.

Życie po śmierci ?
Nie jestem niczego pewny. Nic po niej ? To byłoby głupie. Raj/reinkarnacja fajne ale mało prawdopodobne

Kremacja ?
Dla każdego coś dobrego, osobiście źle bym się czuł mając rodzinę na kominku/półeczce...

Epikur nie odkrył jednej rzeczy - po śmierci są szeroko pojęte zmiany

Wypadek nauczył mnie - życie jest kruche, nawet jak jesteś twardy

Już dziś wiem że nie spełnię określonych marzeń przed śmiercią.Przykre? Może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Śmierć? A czego tu się bać, dusza na bank istnieje, skoro np. można oddzielać ja od ciała( LD itp), wiec umierając nie giniesz na zawsze, tylko tracisz ciało. Tylko np. umrzeć na raka, to już gorzej. Niedobrze jest znać termin swojego "końca".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.10.2008 o 02:35, Dark Energy napisał:

Kremacja ?
Dla każdego coś dobrego, osobiście źle bym się czuł mając rodzinę na kominku/półeczce...


Zawsze możesz tradycyjnie umieścić urnę na cmentarzu. Często też prochy marynarzy czy osób które o to poproszą można rozsypać w wyznaczonych do tego miejscach na morzu. W katolicyzmie jednak z reguły nie dopuszcza się (księża nie odprawiają pogrzebu) rozsypania prochów gdzieś-tam (np. w górach) czy noszenie ich przy sobie lub zrobienie sobie kapliczki w domu (prochy muszą być pochowane) choć nie jestem pewien co w sytuacji, gdy osoba zmarła w testamencie wyraziłaby takie życzenie. Wtedy chyba wszystko zależy od dobrej woli księdza.

Don Zorro

>Śmierć? A czego tu się bać

Czego ludzie najczęściej się boją? Nieznanego. Gdybyśmy wiedzieli co dzieje się po śmierci, wiele osób zapewne inaczej podchodziłoby do swego życia. Tak możemy mieć tylko nadzieję/wiarę i wykorzystać dany nam czas najlepiej jak potrafimy, nie grzesząc przy tym zbytnio ;P Takie moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.11.2008 o 18:34, Paluch 222 napisał:

> /.../ W
katolicyzmie jednak z reguły nie dopuszcza się (księża nie odprawiają pogrzebu) rozsypania
prochów gdzieś-tam (np. w górach) czy noszenie ich przy sobie lub zrobienie sobie kapliczki
w domu (prochy muszą być pochowane) choć nie jestem pewien co w sytuacji, gdy osoba zmarła
w testamencie wyraziłaby takie życzenie.

A co to jest pogrzeb!?
Jak sama nazwa wskazuje, jest to pogrzebanie szczątków. Czyli inaczej - zakopanie w ziemi. Skoro zakopania w ziemi nie ma, to jak ma być ceremonia pogrzebania w ziemi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.11.2008 o 18:42, KrzysztofMarek napisał:

A co to jest pogrzeb!?
Jak sama nazwa wskazuje, jest to pogrzebanie szczątków. Czyli inaczej - zakopanie w ziemi.
Skoro zakopania w ziemi nie ma, to jak ma być ceremonia pogrzebania w ziemi?


Trafna uwaga, źle się wyraziłem. Chodziło mi o ,,obrzęd pożegnania zmarłego".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż, podzielę się z wami moimi refleksjami ( częścią) na temat Smierci.
A ponieważ już je kiedys pisałem ( nie na forum) to przekleję:
***

Śmierć- słowo opisujące zjawisko umierania, obumarcia, jakiegokolwiek organizmu. Dla nas- ludzi ma głębsze znaczenie, gdyż na szczęście i niestety jesteśmy istotami świadomymi, czyli posiadamy własne ,,ja". Nasze ,,ja" jest w takiej samej mierze błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Jesteśmy świadomi tego, czym/kim jesteśmy, co robimy, gdzie jesteśmy... A jednocześnie gdzieś, na samym dnie naszych świadomości zamknięta jest myśl/ wiedza, że nasze ,,ja" nie trwa wiecznie i pewnego dnia po prostu już nas nie będzie.
Jeśli jeszcze tego nie próbowaliście, to opiszę wam coś/ eksperyment/ doznanie, które fundowałem sobie przez parę miesięcy na okrągło wiedziony chorobliwą fascynacją badacza i podniecającym strachem. W końcu przestałem. czasami mi sie jeszcze zdarza, ale to przeganiam. O czym mowa?
Gdy nadejdzie pora, aby iść spać, zgaście światło i połóżcie się do łóżka. W tej całkowitej ciemności pozwólcie odejść wrażeniom z dnia i ochłonąć umysłowi, który automatycznie przestawia się wtedy na ,,tryb nocny".
Dobrze, a teraz przypomnijcie sobie wasze życie. Młodość, dorastanie, względną/bądź nie dorosłość... Zanalizujcie to. Jesteście tu. Na ziemi. Na świecie. leżycie na łóżku, w swoim pokoju, w swoim domu...Znacie to. Otaczają was rzeczy codziennego użytku, przyjaciele, koleżanki i koledzy. Widzicie to i znacie to wszystko.
A teraz pomyślcie, że pinie parę lat i to wszystko zniknie...No, nie zniknie. To WY znikniecie. Wyobraźcie sobie dzień...Ostatni dzień waszego życia. Nie wiem, jak będzie wyglądał. ja wyobrażam sobie siebie przykutego do łóżka, a z mych ust wylatuje ostatni oddech. Pomyślcie, że to wszystko zniknie. Ten dom, łóżko , przyjaciele... Pomyślcie i uświadomcie sobie, że umrzecie. Wasze ciało...Rozpadnie się. Nie będzie was. Ten świat zniknie.
Wyobraźcie sobie, jak umieracie... Co czujecie?
Powiem wam, co ja czuję. Pustkę. Zimną pustkę rodzącą...Nie, nie rodzącą. Ona tam siedzi cały czas. Wyłaniającą się gdzieś z głębi mostka...Tam, z wewnątrz. czuję, jak ta oślizgła, lodowato zimna...Inaczej tego nazwać nie można...Pustka rozprzestrzenia się po całym moim ciele. I czuję strach. Panikę. Ja się panicznie boję. mam ochotę wrzeszczeć, a jednocześnie dusze się. Strach paraliżuję moje ciało, a ja zapadam się w...Otchłań.
A teraz idziemy dalej. Śmierć nie jest jeszcze taka zła. To czeka nas wszystkich...Choć ta nieuchronność sprawia, że wpadamy w panikę, to ratuje nas wiara. Ale nie o wierze chcę tutaj mówić. Idziemy dalej.
Wyobraźcie sobie teraz, że...Zapytajcie sami siebie: A jeśli JEGO tam nie ma? A jeśli NIC tam nie ma? jeśli nie ma żadnego TAM?
Gdy pierwszy raz zadałem sobie to pytanie, w tej otchłani śmierci chciałem wyć. Chciałem coś zrobić, aby przestać o tym myśleć. Pierwsza moja reakcja to była ,,Przestań!". Jednak nie mogłem.
I tu dochodzimy do momentu w którym możecie zobaczyć czego się boję najbardziej. czego boję sie tak, że uciekałbym, przed tym kwicząc i błagając o litość. Co przełamuje się i rozbija wszelkie misterne mury mojego umysłu i nie jest to śmierć.
Jest to myśl, że tak naprawdę może okazać się, że nie ma czegoś takiego jak dusza. Że ja sam zostanę utracony. Że umrę i...I nic. Koniec mnie. Koniec.
I teraz włączy się ktoś i zacznie mi gadać o Kościele i o wierze. Mówię od razu: Nie mówię teraz o wierze, a nawet gdybym mówił, to powiedział bym w tym momencie tyle, że bardzo mi przykro, ale mimo tego, że wierze, że ktoś tam jest, to bardzo często zastanawiam się ,,a jeśli...?".
Oczywiście, możecie powiedzieć, że jeśli nie ma duszy, to nie będzie mnie już wtedy obchodzić, czy coś jest, czy nie ma, bo mnie nie będzie. Haha, ale śmieszne.
teraz mnie obchodzi, a gdy pomyślę, że umieram...I wszystko czym/kim jestem przestaje istnieć, że po prostu MNIE JUŻ NIE MA, to...To się naprawdę boję.
Możecie mnie ciąć, kłuć, straszyć, pokazywać UFO, najgorsze horrory ludzkiego umysłu...I najwyżej będę przejawiał coś na pograniczu strachu i fascynacji. Tutaj jest inaczej. Tu jest strach prawdziwy. I bezlitosny.
Myślę, że jeśli wyobrazicie sobie to tak, jak powiedziałem, a w dodatku tak silnie, jak ja, to możecie odczuć to samo. Możecie, ale nie musicie. Nikogo nie zachęcam do tego rodzaju eksperymentów z wnikaniem do istoty swojej osoby, bo to tam trzeba zawędrować, aby to poczuć.
Pamiętam pewną noc na feriach, gdy razem z Alakiem i Viearem rozmawialiśmy ( było chyba już dobrze po 4) na tematy Boga, szatana i śmierci. Pamiętam, jak nieprzyjazna była to wtedy noc, gdy pojawił się temat opętań przez szatana i śmierci. Pamiętam, jak wtuliłem się w kąt pokoju i pomimo znacznej temperatury panującej w domu zrobiło mi się zimno, a noc była jeszcze ciemniejsza. Chyba zresztą wszyscy trzej odczuwaliśmy coś podobnego. Dzięki wam, chłopaki że wytrwaliście w tej rozmowie, bo dzięki temu i ja wytrwałem, co pozwoliło mi dogłębnie zanalizować swoje odczucia i to, co czyni mnie człowiekiem.
Z tematem śmierci wiąże się jeszcze wiele ,,pokrewnych" tematów, o jakich z biegiem czasu chciałbym tutaj powiedzieć. Będzie o wierze, o duszy, o opętaniach, szatanie, Bogu i wielu innych rzeczach. Dzisiaj mogę powiedzieć tylko jedno: Pomimo tego, że śmierć jest rzeczą ludzką, ja dalej nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że umrę. Ilekroć zasypiam a w głowie nagle pojawia mi się myśl ,,Kiedyś umrę" próbuję to odgonić. Odganiam ilekroć nie jest to czas na te myśli.
A jednak czasem zdarza się mi pomyśleć, że prawdopodobnie będzie taki rok 2100, a którym już mnie nie będzie...
Nie, już za wiele. Powiedziałem wam to, co mogłem. Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumiał, bo niewiele jest osób, które naprawdę potrafią wejść w siebie tak głęboko, aby poczuć to wszystko tak potężnie... No, dobra. Kończę już.
Do lektury, lub jako dopełnienie polecam Requiem for a Dream- Summer Overture.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

mogłeś to jakoś rozbić aby lepiej się czytało :P
CO mnie trapii to momęt w którym zamknę oczy... tuż przy zgonie.... i i co dalej będzie.. dalej co będzie to tam będzie lecz ten momęt zaraz po zamknięciu oczów... i co dalej. Kurde... Bo życ i umrzec i .. i nic ? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Śmierć. Dla mnie jest ona bardziej straszna dla bliskich.Płaczą, lamentują itp.Natomiast dla mnie śmierć jest niczym. Jestem ciekaw co jest po śmierci, ale na razie nie zamierzam się za szybko o tym dowiedzieć :-) . Co to za różnica czy będe żył lat 20 czy 100. Tak ona przyjdzie i mnie zabierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.11.2008 o 15:16, Ryan Kam napisał:

Śmierć. Dla mnie jest ona bardziej straszna dla bliskich.Płaczą, lamentują itp.Natomiast
dla mnie śmierć jest niczym. Jestem ciekaw co jest po śmierci, ale na razie nie zamierzam
się za szybko o tym dowiedzieć :-) . Co to za różnica czy będe żył lat 20 czy 100. Tak
ona przyjdzie i mnie zabierze.

no właśnie ja nie wiem dlaczego oni tak się przejmują itd. ze ktoś umrze... :/
lepszy jest zgon np twojej dziewczyny niż odejscie... np choćby dlatego ze juz nie bedzie sie z innym tego tego :)
a wogóle to już nie lubie wspomnień jaki kto był... no bo po co był i juz go nie ma spokój..
tez nie lubie świeta zmarych i ta akcja kup znicz itd po co złodzieje i tak ukradną po co zmarłemu tj szkieletowi znicz... jemu i tak wszystko jedno czy jest znicz czy nic nie ma... bezsens

bezsens jest tez płacenie za modlitwe.. byłą raz akcja w kosciele ze jak zapłaciłeś 20 zł to jakis zakon modlił sie o twoje zdrowie czy cos... nie pamietam było to kilka lat temu i tak to nic nie daje ze ktoś sie modli za ciebie czy nie jak masz zachorowac to zachorujesz i tyle.

bezsens jest tez przymusowe chodzenie do koscioła.. no ok moze nie przymusowe ale.. jak nie chodzisz to grzeszysz... bezsens a moze niektórzy pracują w niedziele albo są tak zmęczeni ze wolą spędzic czas z rodziną niz isc do zatłoczonego koscioła i udawac ze sie modlą a tak naprawde to czekają az sie to skonczy i pujdą do domu zeby ich sąsiad widział i aby miec to z głowy pewnie 80% tak ma.. (20% to stare zgredy)

a jakby wziaść np jakiś świety przedmiot i coś złego z nim zrobic na oczach ludzi to normalnie chyba by cie zabili za takie coś ... i tak sie zachowują katolicy ?

PO za tym bezsens jest wierzyc w jakies talizmany alo nosic jakis tam ... jak to sie nazywało ten od zguby moja mama go nosiłą aby nie zapominała .... i tak naprawde gówno to dało.. :/

Moim zdaniem jakby był bóg to by sie pojawił i jakos takos było by widac ze jest i on jest nadczłowiekiem a nie jakies durne wierzenia ze trzeba uwierzyc zanim sie zobaczy na oczy... bezsens... błogosławieni ci co nie widzieli a uwierzyli.. czyli szukanie naiwnych frajerów ( przetłumaczyłem na nasz jezyk [ współczesny] ) a jak nawet zobaczysz jakies zdarzenie paranormalne to drugi człowiek uzna ze jestes psychol i gdzie tu logika ? ha ha ha

i wogóle durne jest to ze od dziecka nalezysz do jakiegoś koscioła.. mam juz swoje lata i wiem ze nie chce chodzic tu chciąłbym poznac inne religie ale na to nie pozwala mi moja rodzina poniewaz oni są z tej religii i juz a ja jakis odmieniec jestem.. szatan :) tak tak.. i ze bym sie nie zdziwił jak bede chory albo nie bedzie mi w życiu dobrze szło

... to wszystko dlatego ze nie chodze do kościoła.. ha ha ha normalnie niech im ktoś coś wytłumaczy bo ja juz nie mam siły...

po za tym koscił nie powinien sie wpier. .. do antykoncepcji to jest osobna sprawa kazdego człowieka.. za przeproszeniem po UJ sie wpieprzają w życie intymne .
po drugie do tego tematu przy spowiedzi trzeba powiedziec ze ... np jak nie masz zony ze współrzyłes... albo ze robiłes coś pod kołdrą tak tak pytają sie o takie rzeczy czy przypadkiem wszystkjo powiedziałem i ja sie pytam po UJ im taka wiedza .. mi sie to nie podoba. i tyle..

wracając do tematu jeszcze nie ma nieba to wymysł moze jest przeskoczenie do innej teraźniejszości lub innego świata ale nie ma nieba i piekła co to bawimy sie w dobrych i złych ? ha ha ha na jakiej podstawie .. na podstawie ludzkiej natomiast to co dzieje sie po śmierci nie jest ludzie .. o ile coś jest a chyba musi... no chyba ze jest wszystko bez sensu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam osobiście: "Póki my jesteśmy śmierci nie ma, gdy ona jest nie ma nas". Fakt faktem, owy stan bytu, jeśli można to tak określić, jest mało zadowalającą perspektywą na przyszłość. Generalnie chciałbym żyć jak dłużej i cieszyć się tym co mam i myśleć o tym co mieć mogę, przeszłość mnie nie obchodzi, bo nie można jej zmienić, tylko jej wyniki można poprawić (myślę tutaj o ocenach ;P). W każdym bądź razie mnie się nie spieszy na drugi świat, mam zamiar pożyć jak najdłużej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja samemu sobie się dziwię,że jeszcze żyje...Raz,prawie nieudana operacja wyrostka.Dwa,jakiś rok temu na przejściu dla pieszych skosiłby mnie autobus,przeszedłem przez skrzyżowanie bo było zielone dla pieszych.
Trzy,kiedyś pomagałem dziadkowi kłaść dachówkę,i wtedy oczywiści zleciałem z 4 metrów na...... zestaw narzędzi.Śrubokręt wbił mi się w udo.Szczęście,że ominął tętnicę udową....
Te doświadczenia (prócz operacji bo była konieczna) potraktowałem jako lekcje życia i od tamtej pory jestem o 150% bardziej uważny.Jednak co ma być to będzie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 05.11.2008 o 14:38, cedricek napisał:

Nie, już za wiele. Powiedziałem wam to, co mogłem. Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumiał,
bo niewiele jest osób, które naprawdę potrafią wejść w siebie tak głęboko, aby poczuć
to wszystko tak potężnie... No, dobra. Kończę już.
Do lektury, lub jako dopełnienie polecam Requiem for a Dream- Summer Overture.



Bardzo ciekawie to opisałeś. Ale ja również czuję to. Nie muszę w ogóle siedzieć w nocy, leżeć w łóżku, wystarczy, że pomyśle o wszystkim, o tym, że to koniec, że (może to błahe) nie zagram w żadne gry, że mnie nie będzie, że będzie.. nic nie będzie. Po prostu się boje i nawet marne horrory, tak jak Ciebie mnie tak nie przestraszą jak to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ale fajny temat. Akurat mam coś ciekawego do napisania. Nie będzie o strachu o swoją śmierć, bo jakoś mnie to zbytnio nie interesuje, opisze natomiast śmierć bliskiej mi osoby. Niedawno zmarła mi babcia na raka. Ciekawe jest to, że na wszystko zareagowałem spokojnie, bez lamentów, histerii i innych tego typu cyrków. Co innego przyjaciele i rodzina. To była poprostu masakra i żenada - płacz, krzyki, lamenty. Zachowywali się jak dzieci. Dziwne, że starzy ludzie nie potrafią się pogodzić ze stratą kogoś bliskiego. Taka jest koleś rzeczy że w końcu każdy umrze. Można jedynie się na to przygotować i być świadomym tego. A oni zachowywali się jakby moja babcia miała co najmniej żyć jeszcze z pół wieku. Tzle mam do pryekazania. Że niby jestem bez uczuć? Jestem poprostu dojrzały, a uczucia zachowuję dla siebie i nie zadręczam innych swoimi żalami i lękami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Inaczej mówisz teraz, inaczej będziesz mówić potem.
Dlaczego starsi ludzie reagują bardziej na śmierć? To prostę:
Po pierwsze- Przywiązanie.
Po drugie- W śmierci tamtej osoby widzą bardzo, bardzo BARDZO bliską swoją śmierć. Nikt nie chce umierac.
Po trzecie- Przeżyli z nią tak długo, pokochali...A teraz jej nie ma.
To powód do płaczu. To dobry powód do płaczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.11.2008 o 14:38, cedricek napisał:

Cóż, podzielę się z wami moimi refleksjami ( częścią) na temat Smierci.
A ponieważ już je kiedys pisałem ( nie na forum) to przekleję:
***

Śmierć- słowo opisujące zjawisko umierania, obumarcia, jakiegokolwiek organizmu. Dla
nas- ludzi ma głębsze znaczenie, gdyż na szczęście i niestety jesteśmy istotami świadomymi,
czyli posiadamy własne ,,ja". Nasze ,,ja" jest w takiej samej mierze błogosławieństwem,
jak i przekleństwem. Jesteśmy świadomi tego, czym/kim jesteśmy, co robimy, gdzie jesteśmy...
A jednocześnie gdzieś, na samym dnie naszych świadomości zamknięta jest myśl/ wiedza,
że nasze ,,ja" nie trwa wiecznie i pewnego dnia po prostu już nas nie będzie.
Jeśli jeszcze tego nie próbowaliście, to opiszę wam coś/ eksperyment/ doznanie, które
fundowałem sobie przez parę miesięcy na okrągło wiedziony chorobliwą fascynacją badacza
i podniecającym strachem. W końcu przestałem. czasami mi sie jeszcze zdarza, ale to przeganiam.
O czym mowa?
Gdy nadejdzie pora, aby iść spać, zgaście światło i połóżcie się do łóżka. W tej całkowitej
ciemności pozwólcie odejść wrażeniom z dnia i ochłonąć umysłowi, który automatycznie
przestawia się wtedy na ,,tryb nocny".
Dobrze, a teraz przypomnijcie sobie wasze życie. Młodość, dorastanie, względną/bądź nie
dorosłość... Zanalizujcie to. Jesteście tu. Na ziemi. Na świecie. leżycie na łóżku, w
swoim pokoju, w swoim domu...Znacie to. Otaczają was rzeczy codziennego użytku, przyjaciele,
koleżanki i koledzy. Widzicie to i znacie to wszystko.
A teraz pomyślcie, że pinie parę lat i to wszystko zniknie...No, nie zniknie. To WY znikniecie.
Wyobraźcie sobie dzień...Ostatni dzień waszego życia. Nie wiem, jak będzie wyglądał.
ja wyobrażam sobie siebie przykutego do łóżka, a z mych ust wylatuje ostatni oddech.
Pomyślcie, że to wszystko zniknie. Ten dom, łóżko , przyjaciele... Pomyślcie i uświadomcie
sobie, że umrzecie. Wasze ciało...Rozpadnie się. Nie będzie was. Ten świat zniknie.
Wyobraźcie sobie, jak umieracie... Co czujecie?
Powiem wam, co ja czuję. Pustkę. Zimną pustkę rodzącą...Nie, nie rodzącą. Ona tam siedzi
cały czas. Wyłaniającą się gdzieś z głębi mostka...Tam, z wewnątrz. czuję, jak ta oślizgła,
lodowato zimna...Inaczej tego nazwać nie można...Pustka rozprzestrzenia się po całym
moim ciele. I czuję strach. Panikę. Ja się panicznie boję. mam ochotę wrzeszczeć, a jednocześnie
dusze się. Strach paraliżuję moje ciało, a ja zapadam się w...Otchłań.
A teraz idziemy dalej. Śmierć nie jest jeszcze taka zła. To czeka nas wszystkich...Choć
ta nieuchronność sprawia, że wpadamy w panikę, to ratuje nas wiara. Ale nie o wierze
chcę tutaj mówić. Idziemy dalej.
Wyobraźcie sobie teraz, że...Zapytajcie sami siebie: A jeśli JEGO tam nie ma? A jeśli
NIC tam nie ma? jeśli nie ma żadnego TAM?
Gdy pierwszy raz zadałem sobie to pytanie, w tej otchłani śmierci chciałem wyć. Chciałem
coś zrobić, aby przestać o tym myśleć. Pierwsza moja reakcja to była ,,Przestań!". Jednak
nie mogłem.
I tu dochodzimy do momentu w którym możecie zobaczyć czego się boję najbardziej. czego
boję sie tak, że uciekałbym, przed tym kwicząc i błagając o litość. Co przełamuje się
i rozbija wszelkie misterne mury mojego umysłu i nie jest to śmierć.
Jest to myśl, że tak naprawdę może okazać się, że nie ma czegoś takiego jak dusza. Że
ja sam zostanę utracony. Że umrę i...I nic. Koniec mnie. Koniec.
I teraz włączy się ktoś i zacznie mi gadać o Kościele i o wierze. Mówię od razu: Nie
mówię teraz o wierze, a nawet gdybym mówił, to powiedział bym w tym momencie tyle, że
bardzo mi przykro, ale mimo tego, że wierze, że ktoś tam jest, to bardzo często zastanawiam
się ,,a jeśli...?".
Oczywiście, możecie powiedzieć, że jeśli nie ma duszy, to nie będzie mnie już wtedy obchodzić,
czy coś jest, czy nie ma, bo mnie nie będzie. Haha, ale śmieszne.
teraz mnie obchodzi, a gdy pomyślę, że umieram...I wszystko czym/kim jestem przestaje
istnieć, że po prostu MNIE JUŻ NIE MA, to...To się naprawdę boję.
Możecie mnie ciąć, kłuć, straszyć, pokazywać UFO, najgorsze horrory ludzkiego umysłu...I
najwyżej będę przejawiał coś na pograniczu strachu i fascynacji. Tutaj jest inaczej.
Tu jest strach prawdziwy. I bezlitosny.
Myślę, że jeśli wyobrazicie sobie to tak, jak powiedziałem, a w dodatku tak silnie, jak
ja, to możecie odczuć to samo. Możecie, ale nie musicie. Nikogo nie zachęcam do tego
rodzaju eksperymentów z wnikaniem do istoty swojej osoby, bo to tam trzeba zawędrować,
aby to poczuć.
Pamiętam pewną noc na feriach, gdy razem z Alakiem i Viearem rozmawialiśmy ( było chyba
już dobrze po 4) na tematy Boga, szatana i śmierci. Pamiętam, jak nieprzyjazna była to
wtedy noc, gdy pojawił się temat opętań przez szatana i śmierci. Pamiętam, jak wtuliłem
się w kąt pokoju i pomimo znacznej temperatury panującej w domu zrobiło mi się zimno,
a noc była jeszcze ciemniejsza. Chyba zresztą wszyscy trzej odczuwaliśmy coś podobnego.
Dzięki wam, chłopaki że wytrwaliście w tej rozmowie, bo dzięki temu i ja wytrwałem, co
pozwoliło mi dogłębnie zanalizować swoje odczucia i to, co czyni mnie człowiekiem.
Z tematem śmierci wiąże się jeszcze wiele ,,pokrewnych" tematów, o jakich z biegiem czasu
chciałbym tutaj powiedzieć. Będzie o wierze, o duszy, o opętaniach, szatanie, Bogu i
wielu innych rzeczach. Dzisiaj mogę powiedzieć tylko jedno: Pomimo tego, że śmierć jest
rzeczą ludzką, ja dalej nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że umrę. Ilekroć zasypiam
a w głowie nagle pojawia mi się myśl ,,Kiedyś umrę" próbuję to odgonić. Odganiam ilekroć
nie jest to czas na te myśli.
A jednak czasem zdarza się mi pomyśleć, że prawdopodobnie będzie taki rok 2100, a którym
już mnie nie będzie...
Nie, już za wiele. Powiedziałem wam to, co mogłem. Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumiał,
bo niewiele jest osób, które naprawdę potrafią wejść w siebie tak głęboko, aby poczuć
to wszystko tak potężnie... No, dobra. Kończę już.
Do lektury, lub jako dopełnienie polecam Requiem for a Dream- Summer Overture.


Miałem coś podobnego. Myślałem sobie jak będzie w niebie ( wieczność ). Przez kilka chwil myślałem intensywnie, wyobraziłem sobie samego siebie w niebie siedzącego i pijącego herbatę, pijącego herbatę, pijącego herbatę, pijącego herbatę aż nagle uświadomiłem sobie ze życie wieczne nie ma końca i poczułem jakbym miał zemdleć, poczułem jakieś dziwne uderzenie. Co ? nieskończone życie cały czas do końca żyć i żyć. Później spróbowałem zrobić to samo i poczułem dokładnie to co za pierwszym razem.

Większość ludzi w tym temacie myśli podobnie jak ja śmierć i te sprawy.

Palenie zniczy tez moim zdaniem jest nie wiem jak to określić niepotrzebne ? Wole modlitwę

Śmierci sie nie boje a raczej jak większość z nas to jak ona będzie przebiegała. Ktos tu wspomniał o tym iż mozg jeszcze kilka dni pracuje bo śmierci. Nie chciałbym aby byli kolo mnie moi bliscy a ja nie mógłbym nic powiedzieć ( strasznie jestem gadatliwy ).

Nie wiem co będzie po śmierci ale strasznie bym sie wkurzył gdyby nic nie było, no bo wyszło by na to ze wszystko na marne co zrobiłem tutaj. A raczej nie wkurzyłbym sie bo by mnie nie było.

Wiem jedno jak miałbym sie odrodzić w innym wcieleniu to nie chciałbym być, kimś pokroju Britney Spears , Doda


Super temat ciężko było ale przeczytałem wszystkie strony za jednym machem :))

Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować