Blackbird

Polska - polityka, gospodarka, kwestie społeczne, statystyka

52607 postów w tym temacie

Dnia 05.05.2011 o 13:45, Vilmar napisał:

A ja się nie zgodzę. Durnotą jest zostawienie stanu obecnego. No bo jak to działa obecnie? Ano tak, że za każdym uczniem idzie tzw. "opinia" jest to mieszanina suchych danych osobowych jakie znajdują się w teczkach różnych szkół oraz plotki i pomówienia nauczycieli (ale także różnych rodziców), które ciągną się za uczniem w postaci ustnej. I jak każda ustna informacja podlega ona wypaczeniu lub wręcz zafałszowaniu.

SIO jest niczym innym jak zebraniem wszystkich tych danych (które dla odmiany będą pochodzić z konkretnych i sprawdzalnych źródeł - konkretny nauczyciel, konkretny psycholog, konkretna szkoła) na jednym koncie. Dla jednych może to być "Wielki Brat", ale tak naprawdę lepsza jest pełna i zawsze prawdziwa informacja niż zastępowanie jej pokątnym "przyprawianiem gęby" przy przechodzeniu z jednej szkoły do drugiej. Przy okazji będzie można łatwo sprawdzić kiedy i dlaczego coś się polepszyło lub pogorszyło. A tym samym ocenić szkołę, nauczycieli i wpływ środowiska na konkretne dziecko.
Jeżeli ktoś myśli, że on sam, albo jego dziecko jest anonimowe, to jest nikim innym jak zwykłym naiwniakiem.
Dlatego wolałbym kiedy konkretne informacje czy opinie są zapisane w jednym miejscu i pochodzą od konkretnej osoby podpisującej się imieniem i nazwiskiem, niż w postaci pokątnych opinii, które mogą być krzywdzące lub zafałszowane.
W wielu krajach takie systemy działają od dawna. Nie wiem dlaczego my mielibyśmy wciąż opierać się na papierach, plotkach i opiniach z trzeciej ręki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 14:45, Olamagato napisał:

>/.../ > W wielu krajach takie systemy działają od dawna. Nie wiem dlaczego my mielibyśmy wciąż
opierać się na papierach, plotkach i opiniach z trzeciej ręki.

Powiedz mi, Olamagato, jaki masz dostęp do swoich teczek, gromadzonych w różnych miejscach? I jaki masz wpływ, na treści w nich zawarte? Tak, wiem, jakie są przepisy...
Ja nie mam ani czasu, ani ochoty, ani pieniędzy, żeby zbadać na przykład Twoją zdolność kredytową, zbadać stan Twojego zdrowia, dotychczasową karalność, wykształcenie i temu podobne. Ale mając na to ochotę i pieniądze, mógłbym dowiedzieć się o Tobie wszystkiego! Pół biedy, gdybym to był ja, ale cała bieda w tym, gdybym chciał Ci w jakikolwiek sposób zaszkodzić, albo, po prostu, wyeliminować jako konkurenta, to bym mógł. Tak, wiem, tak samo Ty mógłbyś przedsięwziąć takie same działania wobec mnie. Ale wygrałby ten, który ma więcej pieniądzy, albo jest bardziej bezwzględny. Albo o którym w internecie (czy teczkach) jest mniej informacji. Albo chociaż kto jest bardziej inteligentny, czy też doświadczony. To po co więc ułatwiać, komukolwiek (a najczęściej urzędnikom państwowym), korzystanie z tych informacji? Jeśli nie będzie takiego zbioru informacji, to nikt z nich nie skorzysta! Doprawdy Orwell się kłania. Zaczynam wątpić, czy przeczytałeś Orwella "Rok 1984". Tak, wiem, że z internetu można skorzystać. Ale znajdź o mnie informacje - masz większe możliwości, niż ja. Zbyt wiele nie znajdziesz. Ja o Tobie więcej. Czyli, w przypadku starcia między nami, mam już przewagę. Dlaczego chcesz, żeby o Twoich dzieciach było wiadomo wszystko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.05.2011 o 22:01, kerkas napisał:

Dlaczego tak uważasz ?.

Teletydzień jest sprzedawany w Biedronce (choć nie tylko). Ludzie, którzy muszą z takich gazetek korzystać nie korzystają z EPG (electronic program guide), bo ten eliminuje sens kupowania takich publikacji. To oznacza, że tacy klienci nie mają ani żadnego dekodera, ani nowszego telewizora, który tę technologię obsługuje. A to dobrze współgra z faktem iż sieć dyskontów Biedronki ma zasadniczo bardzo niskie ceny, co stawia ją jako najbardziej atrakcyjną dla najmniej zarabiających (choć jest z tego powodu atrakcyjna dla wszystkich).
A pisma kobiece są na drugiej pozycji z tego prostego powodu, że kobiety kupują najwięcej zadrukowanej makulatury, którą potem mężowie muszą cyklicznie wyrzucać. :) Kobiety rzadziej używają elektroniki (np. EPG), rzadziej korzystają z internetu oraz również należą do pierwszej grupy (czyli klientów Biedronki). Pomijając fakt iż kobiety więcej czytają (mężczyźni częściej wolą oglądać telewizję/korzystać z komputera).
Mężczyźni jeżeli cokolwiek czytają, to będzie to związane z polityką, a tutaj takie wydawnictwa jak GW, Fakt, czy Newsweek łapią się na co dziesiątego czytelnika.

Dlatego nie wiem czemu ktoś napisał, że takie wyniki są zaskakujące. Są one tak przewidywalne jak tylko mogłyby być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Powiedz mi, Olamagato, jaki masz dostęp do swoich teczek, gromadzonych w różnych miejscach?

Dokładnie żaden.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

I jaki masz wpływ, na treści w nich zawarte? Tak, wiem, jakie są przepisy...

Dokładnie żaden.

I dlatego właśnie wolę wersję elektroniczną, do której będę miał wgląd choćby pośredni (np. przez kuratora, dyrektora bieżącej szkoły czy nauczycielkę (o ile ona sama będzie miała dostęp).

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Ja nie mam ani czasu, ani ochoty, ani pieniędzy, żeby zbadać na przykład Twoją zdolność
kredytową, zbadać stan Twojego zdrowia, dotychczasową karalność, wykształcenie i temu
podobne. Ale mając na to ochotę i pieniądze, mógłbym dowiedzieć się o Tobie wszystkiego!

Nawet teraz mając tylko pieniądze dowiesz się wszystkiego.
Z tym, że ja nie mam nic do ukrycia. Nie ma nic czego musiałbym się wstydzić tak bardzo, żeby to szczególnie ukrywać.
I zawsze mnie dziwią ludzie, którzy twierdzą, że im całkowita prywatność i anonimowość jest niezbędna jak powietrze w płucach. Co więcej - wiarygodność osób które tak twierdzą spada w moich oczach niemal do zera. Po prostu włącza mi się w głowie dzwonek ostrzegawczy.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Pół biedy, gdybym to był ja, ale cała bieda w tym, gdybym chciał Ci w jakikolwiek sposób
zaszkodzić, albo, po prostu, wyeliminować jako konkurenta, to bym mógł.

Na przykład jak? Jedynym sposobem eliminacji jest sfabrykowanie fałszywych informacji - jest to najłatwiejsze za pomocą plotek. Oczywiście jest równie łatwe dla supervisora takich informacji lub np. dla służb specjalnych, które takie uprawnienia teoretycznie mogą mieć.
Jednak dobry system informacyjny nie umożliwia wymazania jakichkolwiek informacji, a wyłącznie dodawanie nowych (również jako autoryzowane wymazanie starych). Nawet wymazanie (np. zgodne z prawem) pozostawia ślad o wymazującym - w najgorszym przypadku ślad ten jest zastrzeżony dla osób z jeszcze wyższym uprawnieniem. Dzisiaj żadne bezpieczne bazy danych nie mają tylko jednego wszechmocnego nadzorcy wszystkich informacji. Standardem od kilku już lat jest to, że zmienić dane może tylko podmiot (lub osoba), który te dane wprowadził, a samo usuwanie danych jest tylko wykreśleniem ich z wyświetlania (przeterminowaniem), a nie fizycznym usunięciem wprowadzonych informacji.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Tak, wiem, tak samo Ty mógłbyś przedsięwziąć takie same działania wobec mnie.

Gdybym miał odpowiednio dużo kasy i chęci, to mógłby to zrobić. Gdyby to nie było możliwe, to nie istniałyby agencje detektywistyczne i podziemie kryminalne.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Ale wygrałby ten, który ma więcej pieniądzy, albo jest bardziej bezwzględny. Albo o którym w internecie (czy
teczkach) jest mniej informacji.

To zależy jak zdefiniujemy co jest wygraną? Czy wprowadzenie fałszywych informacji o kimś jest łatwiejsze z powodu posuwania się techniki i zastępowania papierowych dokumentów elektronicznymi. Dla laika pewnie tak to wygląda. Ale jedyne co się zmienia, to nośnik. Czy gdybyś znalazł o mnie jakieś dziwne historie w powszechnie dostępnym internecie, to uznałbyś je za szczególnie wiarygodne? Nie sądzę. Większość osób wie, że internet, to informacyjne śmietnisko i każdą bzdurę może wprowadzić każdy. Ale informacjom zabezpieczonych na stronach bankowych wierzy się już bardziej. To kwestia zaufania, łatwości wskazania wiarygodnych źródeł itp. Dlatego łatwiej zaufać informacji zamieszczonej na witrynie informacyjnej znanej agencji prasowej niż takiej samej zamieszczonej u jakiegoś blogera, a tym bardziej na dowolnym forum.
Dlatego baza danych taka jak SIO - jeżeli będzie dobrze wykonana będzie lepszym i bardziej wiarygodnym źródłem informacji o uczniu, szkole czy nauczycielu niż pomówienia, plotki przekazywane przez tych samych uczniów czy nauczycieli. A to dlatego, że do plotek nikt się nie przyzna - zawsze będzie, że "zostało to usłyszane". Tu natomiast pod informacją będzie musiała się podpisać konkretna i łatwa do określenia osoba.
A jak dobrze wiesz kłamcy znacznie rzadziej kłamią jeżeli ktoś może ich z tych kłamstw w przyszłości rozliczyć lub zweryfikować. Dlatego bardziej ufałbym takiemu systemowi niż temu informacyjnemu bajzlowi, który jest obecnie w oświacie.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

To po co więc ułatwiać, komukolwiek (a najczęściej urzędnikom państwowym),
korzystanie z tych informacji?

Myślisz, że jakiś urzędnik np. ze skarbówki dostanie dostęp do danych na temat Twojego dziecka lub jego historii jego postępów w nauce?
Po pierwsze musiałby to jakoś sensownie uzasadnić - i to musiałoby trafić do tej samej bazy. A po drugie - co takiego mógłby się dowiedzieć?
Czy normalny, uczciwy człowiek miałby czego się obawiać?

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Jeśli nie będzie takiego zbioru informacji, to nikt z nich nie skorzysta!

Ależ nie ma tak, że nie ma takich informacji. Nawet informacja o braku jakiejkolwiek informacji o kimś jest sama w sobie bardzo znaczącą informacją. Nie potrzeba do tego żadnej bazy danych.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Ale znajdź o mnie informacje - masz większe możliwości, niż ja. Zbyt wiele nie znajdziesz. Ja o Tobie więcej.

Pewnie tak bo google po nicku podaje 28 tys. pozycji, a po nazwisku zaledwie kilka. Może w Twoim wypadku ta druga liczba jest równa zero - choć ale nie sądzę.
Twoje dane może rozsiewać np. Krajowy Rejestr Sądowy i parę innych organizacji, które związane są z firmami. A jak nie, to równie łatwo znaleźć kogoś przez rejestry firm ubezpieczeniowych.

Dnia 05.05.2011 o 15:08, KrzysztofMarek napisał:

Czyli, w przypadku starcia między nami, mam już przewagę. Dlaczego chcesz, żeby o Twoich dzieciach
było wiadomo wszystko?

A co takiego ma dziecko do ukrycia? A poza tym chciałbym żeby nauczyciele wiedzieli o moim dziecku ode mnie oraz od wcześniejszych nauczycieli, którzy są znani z imienia i nazwiska, a nie za pomocą jakichś pokątnych informacji mających wiarygodność donosu.
Z drugiej strony chciałbym wiedzieć jeżeli moje dziecko zostanie przyłapane w szkole z narkotykami (mówiąc o sobie mam też na myśli nauczycieli moich dzieci), a nawet sam bym się do takiej bazy dopisał gdybym swoje przyłapał na czymś podobnym.

ps. Coś dla żartu
Każdy Człowiek jest PRODUKTEM wypuszczonym na RYNEK przez SPOŁECZEŃSTWO. Dlatego historia produkcji jest istotna żeby pracodawca miał pewność, że nie przepłacił. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

Z drugiej strony chciałbym wiedzieć jeżeli moje dziecko zostanie przyłapane w szkole
z narkotykami (mówiąc o sobie mam też na myśli nauczycieli moich dzieci), a nawet sam
bym się do takiej bazy dopisał gdybym swoje przyłapał na czymś podobnym.


Dziecko na pewno Ci serdecznie podziękuje jeśli kiedyś ktoś mu przed drugą turą wyborów prezydenckich (czy - schodząc na ziemię - np. podczas starania się o adopcję) wyciągnie ten dawno zapomniany "fakcik" z dzieciństwa. Ty zapomniałeś, dziecko zapomniało, sprawa się dawno przedawniła, ale smród błędów młodości/nieświadomości (co więcej - w takich danych zabraknie gigantycznie ważnej informacji o kontekście sytuacji!) pozostanie. Koniecznie sobie przypomnij czym jest "granie teczkami" i dlaczego jest złe.

Olo, Ty na prawdę nie miałbyś nic przeciwko temu, żeby informacje o wszystkim co mówisz i robisz w domu, pracy, samochodzie, łóżku i knajpie były publicznie dostępne bez żadnych terminów wygasania? No, może publicznie to za mocne słowo, więc dla zmniejszenia dramatyzmu zastąpmy je zwrotami: przez Twojego szefa, żonę, kolegę, syna, przyszłego pracodawcę, kontrahenta, konkurenta. Obaj wiemy, że każda informacja zapisana w dowolnej bazie niesie za sobą ryzyko wycieku i nieuprawnionego użycia. Nie można tego porównywać do działalności prywatnych detektywów, podglądania itp., bo działania te wymagają wcześniejszego zaplanowania i można się przed nimi próbować bronić. Prywatny detektyw nie sprawdzi, czy 20 lat temu wstrzykiwałeś sobie heroinę, bo wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie tej informacji potrzebował i nie zrobił zdjęć/dokumentacji. Może popytać starych znajomych, ale twardych dowodów nigdy nie zdobędzie. Ty chcesz mu te dowody dać do ręki. Nie rozumiem tego.

Co więcej - zbieranie danych ma sens tylko w przypadku, gdy istnieje jakieś uzasadnienie w postaci białych/pozytywnych efektów/sposobów użycia. Ja w przypadku SIO nie widzę żadnych. Nie bardzo też wiem po co miałbym wpisywać synowi "do kartoteki" fakt, że wciąga kokainę. Żeby mieć na niego haki czy żeby informować wszystkie przyszłe jego szkoły/pracodawców, że będą mieli do czynienia z narkomanem? Mi wystarczy fakt, że ja i on o tym wiemy i że to MY będziemy decydować, kto jeszcze się dowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

/.../ > Dokładnie żaden. > Dokładnie żaden.
I dlatego właśnie wolę wersję elektroniczną, do której będę miał wgląd choćby pośredni
(np. przez kuratora, dyrektora bieżącej szkoły czy nauczycielkę (o ile ona sama będzie
miała dostęp). /.../
Z tym, że ja nie mam nic do ukrycia. Nie ma nic czego musiałbym się wstydzić tak bardzo,
żeby to szczególnie ukrywać.
I zawsze mnie dziwią ludzie, którzy twierdzą, że im całkowita prywatność i anonimowość
jest niezbędna jak powietrze w płucach. Co więcej - wiarygodność osób które tak twierdzą
spada w moich oczach niemal do zera. Po prostu włącza mi się w głowie dzwonek ostrzegawczy.

Otóż to! Ale to już kapłani egipscy, ładnych parę tysięcy lat temu, stwierdzili, ze nie ma lepszego sposobu sterowania ludźmi, niz przez dawkowanie odpowiedniej informacji. Nawet informacji całkowicie prawdziwej, tylko niezupełnie całej!
Dlatego w mojej głowie włącza się dwonek ostrzegawczy zawsze wtedy, kiedy ktoś gromadzi informacje o innych - nawet wtedy, kiedy mamy do nich dostęp i, teoretycznie, mamy możliwość wpływu na te informacje.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:


> /.../
Na przykład jak? Jedynym sposobem eliminacji jest sfabrykowanie fałszywych informacji
- jest to najłatwiejsze za pomocą plotek. Oczywiście jest równie łatwe dla supervisora
takich informacji lub np. dla służb specjalnych, które takie uprawnienia teoretycznie
mogą mieć.

Otóż nie! Najlepszym kłamstwem jest mówienie połowy prawdy. Przynajmniej tak mówi przysłowie. Ale jeszcze lepiej jest, kiedy ktoś mówi 90% prawdy, tylko te 90% prawdy niekoniecznie musi być zgodne z całą prawdą. Posłużę się przykładem: czytałem ''NIE" Urbana. Myślałem sobie, że to s...nsyn, ale ma dobre informacje. Aż raz trafiłem na sprawę, którą akurat dobrze znałem. I Urban podał , no, może nie 90, ale na pewno nie mniej, niż 80% prawdy. Tyle, że te pozostałe 10, czy 20% wywracały sprawę zupełnie do góry nogami. A po cholerę mi 90% prawdy? Po to, żebym nie miał pojęcia o prawdzie, jako takiej? 90% prawdy może być gorsze, jak zupełny brak informacji. A te 90% prawdy moze Ci zaserwować nadzorca systemu.I wprowadzić w bład.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

Jednak dobry system informacyjny nie umożliwia wymazania jakichkolwiek informacji, a
wyłącznie dodawanie nowych (również jako autoryzowane wymazanie starych). Nawet wymazanie
(np. zgodne z prawem) pozostawia ślad o wymazującym - w najgorszym przypadku ślad ten
jest zastrzeżony dla osób z jeszcze wyższym uprawnieniem. Dzisiaj żadne bezpieczne bazy
danych nie mają tylko jednego wszechmocnego nadzorcy wszystkich informacji. Standardem
od kilku już lat jest to, że zmienić dane może tylko podmiot (lub osoba), który te dane
wprowadził, a samo usuwanie danych jest tylko wykreśleniem ich z wyświetlania (przeterminowaniem),
a nie fizycznym usunięciem wprowadzonych informacji.

Podsumowując, możesz wierzyć systemowi tylko wtedy, kiedy sprawujesz nad nim całkowitą kontrolę. Ale czy rzeczywiście, sprawujesz nad nim kontrolę? Odłącz swój komputer od wszystkiego, sam weryfikuj i wprowadzaj informacje i wtedy, będziesz tylko wiedział, że sam sobie jesteś winien...

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:


/.../> Gdybym miał odpowiednio dużo kasy i chęci, to mógłby to zrobić. Gdyby to nie było możliwe,
to nie istniałyby agencje detektywistyczne i podziemie kryminalne.

A jak dorobiłbyś się tej kasy? To jest rodzaj sprzężenia zwrotnego, masz informacje -> masz kasę, masz kasę -> masz informacje.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

/.../
To zależy jak zdefiniujemy co jest wygraną? Czy wprowadzenie fałszywych informacji o
kimś jest łatwiejsze z powodu posuwania się techniki i zastępowania papierowych dokumentów
elektronicznymi. Dla laika pewnie tak to wygląda. Ale jedyne co się zmienia, to nośnik.
Czy gdybyś znalazł o mnie jakieś dziwne historie w powszechnie dostępnym internecie,
to uznałbyś je za szczególnie wiarygodne? Nie sądzę. Większość osób wie, że internet,
to informacyjne śmietnisko i każdą bzdurę może wprowadzić każdy. Ale informacjom zabezpieczonych
na stronach bankowych wierzy się już bardziej. To kwestia zaufania, łatwości wskazania
wiarygodnych źródeł itp. Dlatego łatwiej zaufać informacji zamieszczonej na witrynie
informacyjnej znanej agencji prasowej niż takiej samej zamieszczonej u jakiegoś blogera,
a tym bardziej na dowolnym forum.

No tak, ale najbardziej "wrażliwe" informacje nigdy do internetu nie trafią. Możesz się włamać do mojego komputera - w końcu masz odpowiednie kwalifikacje, ale do którego? Do tego, który ja uważam za rezerwowy? Mieszkanie to klatka Faradaya (żelbet!), sam komputer do internetu nie jest podłaczony, nic nie zrobisz. No, służby pewnie zrobią, wynajmą mieszkanie sąsiada, sprowadzą aparaturę, odczytają to, co mam na ekranie itd. Ale jak mam dość pieniędzy, to nikt nic nie zrobi. Tak nawiasem mówiąc, to już od ładnych paru lat amerykańskie satelity serii HK (chyba od numeru 12, ale może i wcześniej) mogły się dostroić do pojedyńczego komputera na ziemi i odczytywać dane z ekranu.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

Dlatego baza danych taka jak SIO - jeżeli będzie dobrze wykonana będzie lepszym i bardziej
wiarygodnym źródłem informacji o uczniu, szkole czy nauczycielu niż pomówienia, plotki
przekazywane przez tych samych uczniów czy nauczycieli. A to dlatego, że do plotek nikt
się nie przyzna - zawsze będzie, że "zostało to usłyszane". Tu natomiast pod informacją
będzie musiała się podpisać konkretna i łatwa do określenia osoba.

Obawiam się, że jesteś nadmiernym optymistą. Nie będę Cię nużył dowodem, wystarczy, że jako argument użyję coś takiego, co ktoś nazwał "faktem prasowym"?

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

A jak dobrze wiesz kłamcy znacznie rzadziej kłamią jeżeli ktoś może ich z tych kłamstw
w przyszłości rozliczyć lub zweryfikować. Dlatego bardziej ufałbym takiemu systemowi
niż temu informacyjnemu bajzlowi, który jest obecnie w oświacie.

Ech, miałeś szczęście w życiu. Ja spotkałem kłamców, którzy kłamią i nikt (a zwłaszcza sąd!) nie ma ochoty rozliczyć z ich kłamstw...

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

/.../ > Myślisz, że jakiś urzędnik np. ze skarbówki dostanie dostęp do danych na temat Twojego
dziecka lub jego historii jego postępów w nauce?

Mnie to akurat mało przeszkadza. Ale... ale wyobraź sobie, że ktoś, bazując na 90% prawdy z Twojego życia fabrykuje historie o Tobie? Jak trudno byłoby Tobie odkręcić taką historię?

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

Po pierwsze musiałby to jakoś sensownie uzasadnić - i to musiałoby trafić do tej samej
bazy. A po drugie - co takiego mógłby się dowiedzieć?

Wystarczy, żeby prowadzić mocno jednostronne dochodzenie.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

Czy normalny, uczciwy człowiek miałby czego się obawiać?

Zdaje się, że byłeś przeciwko karze śmierci? Przecież uczciwy człowiek nie mógłby się jej obawiać, skoro dotyczy tylko winnych zbrodni? Ja jestem za karą śmierci i ograniczam to do recydywy i morderstwa (zabójstwa z niskich pobudek)

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:


> Jeśli nie będzie takiego zbioru informacji, to nikt z nich nie skorzysta!
Ależ nie ma tak, że nie ma takich informacji. Nawet informacja o braku jakiejkolwiek
informacji o kimś jest sama w sobie bardzo znaczącą informacją. Nie potrzeba do tego
żadnej bazy danych.

Brak informacji jest leopszy, niż informacja fałszywa...

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:


> /.../ > Pewnie tak bo google po nicku podaje 28 tys. pozycji, a po nazwisku zaledwie kilka. Może
w Twoim wypadku ta druga liczba jest równa zero - choć ale nie sądzę.
Twoje dane może rozsiewać np. Krajowy Rejestr Sądowy i parę innych organizacji, które
związane są z firmami. A jak nie, to równie łatwo znaleźć kogoś przez rejestry firm ubezpieczeniowych.

Jeśli chodzi o mnie, to po nazwisku możesz się doszukać ładnych kilku tysięcy osób - ba, nawet jest rabin w Izraelu, który nosi takie nazwisko! No i niby co z tego wynika? A już po takiej informacji ktoś mógłby się doszukiwać u mnie pochodzenia... jak to pisze Michalkiewicz, od szlachty jerozolimskiej.

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:

/.../> A co takiego ma dziecko do ukrycia? A poza tym chciałbym żeby nauczyciele wiedzieli o
moim dziecku ode mnie oraz od wcześniejszych nauczycieli, którzy są znani z imienia i
nazwiska, a nie za pomocą jakichś pokątnych informacji mających wiarygodność donosu.
Z drugiej strony chciałbym wiedzieć jeżeli moje dziecko zostanie przyłapane w szkole
z narkotykami (mówiąc o sobie mam też na myśli nauczycieli moich dzieci), a nawet sam
bym się do takiej bazy dopisał gdybym swoje przyłapał na czymś podobnym.

No i durnowaty jednorazowy wybryk dziecka położy się cieniem na całe jego życie. O to Ci chodzi?

Dnia 05.05.2011 o 16:52, Olamagato napisał:


ps. Coś dla żartu
Każdy Człowiek jest PRODUKTEM wypuszczonym na RYNEK przez SPOŁECZEŃSTWO. Dlatego historia
produkcji jest istotna żeby pracodawca miał pewność, że nie przepłacił. :D

Ech, to nie jest wcale taki żart, za jaki go uważasz. To odbicie pewnych teorii w "nowoczesnej" psychologii, mówiącej, że człowiek jest produktem społeczeństwa, które uczyniło go takim, jakim jest. I dlatego nie jest winnym przestępstwa, bo to nie on jest winien, tylko społeczeństwo.
Zatem i Ty, nie jesteś winien temu, co piszesz, bowiem to społeczeństwo tak Cię ukształtowało. Na pocieszenie, mogę Ci powiedzieć, że i mnie też, dlatego znalazłem się w opozycji względem Twoich stwierdzeń ;-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>/.../> Dziecko na pewno Ci serdecznie podziękuje /.../
Nie przeczytałem Twojego posta przed napisaniem mojego (powyżej), a szkoda. Pewnie bym jeszcze swój post rozwinął...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 13:38, KrzysztofMarek napisał:

> /.../ > Na stadionach będą się odbywać egzekucje jak PiS dojdzie do władzy. Zapomniałeś?

Jak zapewne wiesz, nie lubię PiSu (PO i SLD zresztą też), ale może nie zaraz egzekucje,

/.../

Na początek dokonałem jakby to fachowo nazwał Raymond Chandler kanibalizacji tekstu.

@krzysztofieMarku szkoda klawiatury na zwykły spam ale skoro temat karania pseudokibiców został wywołany to za jak mi mówił Tata za PRL-u władza wymyśliła bardzo prosty sposób na ich okiełzanie.
Milicja wywoziła delikwentów 60-80km za Warszawę i zostawiała.
Pierwszego dnia nie wrócili , drugiego wrócili późnym wieczorem a trzeciego musieli sobie odpocząć proste i skuteczne.
Inna sprawa że teraz to trzeba by było ich wywieźć w hmm... Bieszczady i zabrać komórki , portfele oraz dowody tożsamości.

Dnia 05.05.2011 o 13:38, KrzysztofMarek napisał:

No to ja dołożę komentarz: nauczyciel powinien być uprawniony do wymierzania kary bicia
linijką po łapach. Dyrektor, do wezwania woźnego, który dawałby kijem po po odwłoku.
I już szybciutko byłby spokój w szkołach i szacunek dla


Dokładnie sam ze szkoły podstawowej pamiętam nauczyciela który miał może ze 150cm wzrostu a dawał sobie radę z drągalami co mieli ze dwa metry wzrostu.
I nikomu przez myśl nie przeszło coby rękę podnieść na nauczyciela.

Dnia 05.05.2011 o 13:38, KrzysztofMarek napisał:

Ja nie mam ani czasu, ani ochoty, ani pieniędzy, żeby zbadać na przykład Twoją zdolność
kredytową, zbadać stan Twojego zdrowia, dotychczasową karalność, wykształcenie i temu
podobne. Ale mając na to ochotę i pieniądze, mógłbym dowiedzieć się o Tobie wszystkiego!
Pół biedy, gdybym to był ja, ale cała bieda w tym, gdybym chciał Ci w jakikolwiek sposób
zaszkodzić, albo, po prostu, wyeliminować jako konkurenta, to bym mógł. Tak, wiem, tak
samo Ty mógłbyś przedsięwziąć takie same działania wobec mnie. Ale wygrałby ten, który
ma więcej pieniędzy, albo jest bardziej bezwzględny.


Tak naprawdę wygrałby ten który lepiej potrafi włamywać się do baz danych , łamać elektroniczne zabezpieczenia , ogólnie ten który byłby lepszym hakerem.
Zresztą najlepszy przykład "Eksperyment terminalny" Robert J. Sawyer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 05.05.2011 o 18:58, kerkas napisał:

Dokładnie sam ze szkoły podstawowej pamiętam nauczyciela który miał może ze 150cm wzrostu
a dawał sobie radę z drągalami co mieli ze dwa metry wzrostu.
I nikomu przez myśl nie przeszło coby rękę podnieść na nauczyciela.


Musze się podpisać, bo choć jakimś wyjątkowo "starym prykiem" nie jestem, to i od mojej szkoły podstawowej jak również i gimnazjum [bodajże byłem 1szym lub drugim rocznikiem który się załapał na ten nowy twór] oraz liceum wiele czasu raptem nie minęło, a tez pamiętam, że nie cykali się z nami nasi wychowawcy jak to się robi teraz w szkołach.
Pamiętam dyrektora gimnazjum, który i za fraki potrafił wytargać delikwenta, w szkole średniej z kolei, dyrekcja trochę kulała co prawda, bo kilka ekscesów się zdarzyło, ale przy zmianie dyrektora w drugim roku nauki tez przestali się cykać z pewnymi osobnikami i zrobił się błogi spokój.
Nie byłem jakimś aniołkiem, na wagary czasem się poszło, sportowo się w wieku gówniarskim [16-18] piwo wypiło gdzieś ze znajomymi w lato pod drzewkiem, ale ogółem pamiętam nawet u siebie znacznie mniej chamstwa i większa dyscyplinę niż obecne cuda na kiju.

Może nie powinno się dążyć do legalizacji przemocy w szkołach, ale jakieś środki ci wychowawcy mieć powinni.
Tudzież w szkołach powinny być firmy zajmujące się porządkiem - specjalnie wyselekcjonowani i przeszkoleni agencji ochrony mienia, umiejący poradzić sobie nie robiąc fizycznie większej krzywdy z każdym delikwentem [dobre pół życia trenuje sobie rekreacyjnie kempo i swego czasu chodziłem tez na zajęcia krav magi - dobrze wyszkoleni pracownicy ochrony potrafili by sobie radzić bez "bicia po pyskach" a jednocześnie na tyle skutecznie i ostro, że w szkole mógł by panować bardzo elegancki porządek i dyscyplina, nawet ja nie uważając się za żadnego speca brucea lee, trenując tylko rekreacyjnie i dla zdrowia po kilku latach zabawy jaką dla mnie są sporty walki wiem, że jest to możliwe i wcale nie tak trudne - kwestia to chęci i fundusze na odpowiednie zmiany w szkołach]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Dziecko na pewno Ci serdecznie podziękuje jeśli kiedyś ktoś mu przed drugą turą wyborów
prezydenckich (czy - schodząc na ziemię - np. podczas starania się o adopcję) wyciągnie
ten dawno zapomniany "fakcik" z dzieciństwa.

Na pewno mi podziękowałoby gdyby nie zostało prezydentem kraju z mieszkańcami tak głupimi, że przy wyborach przejęliby się taką durnotą jak jakiś jednorazowy wybryk z dzieciństwa. Sam radziłbym spieprzać z takiego kraju jak najdalej się da. :)
Z drugiej strony gdyby taki wyciągnięty "fakcik" miał okazać się nie tylko jednorazowym, ale byłby dobrą przesłanką na to, że kandydat na prezydenta jest aktywnym narkomanem czy jest uzależniony chemicznie od czegoś, to sam głosowałbym przeciwko takiemu kandydatowi. Z sobą włącznie. :)

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Ty zapomniałeś, dziecko zapomniało, sprawa
się dawno przedawniła, ale smród błędów młodości/nieświadomości [...] pozostanie. Koniecznie
sobie przypomnij czym jest "granie teczkami" i dlaczego jest złe.

Niejaki Wiliam Clinton przyznał się sam bez bicia, że w młodości wciągał dragi. Dlaczego? Bo wiedział, że prędzej czy później ktoś ten fakt wyciągnie. I nie miało znaczenia czy informacja taka znajdzie się w jakiejś bazie FBI czy policji, czy może w umyśle jakiegoś dawnego znajomego kolesia, który inaczej niż tamten zjarał sobie mózg.
Nie byłoby też ważne czy informacja była prawdziwa, przeinaczona czy zmyślona. Na wszelki wypadek wolał to ujawnić w wersji jaką sam zna najlepiej.
Dlaczego "granie teczkami" jest złe? Bo są one teczkami - czyli informacją dostępną tylko dla wybranych i używanych tylko przez wybranych. Co zrobili Niemcy, żeby ukrócić granie teczkami Stasi?
Coś najprostszego na świecie. Upublicznili wszystkie jakie posiadali. Co do jednej.
Dzięki temu dzisiaj nikt na kanclerz Merkel nie może znaleźć żadnej teczki czy innych haków bo albo jest ona publicznie dostępna, albo zwyczajnie nie istnieje.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Olo, Ty na prawdę nie miałbyś nic przeciwko temu, żeby informacje o wszystkim co mówisz
i robisz w domu, pracy, samochodzie, łóżku i knajpie były publicznie dostępne bez żadnych
terminów wygasania?

Tak. I gorzej. Jestem absolutnym przeciwnikiem wszelkich durnot od wymazywania danych policyjnych na temat wykroczeń czy wypadków, a także co mnie najbardziej oburza - wybielaniem prawomocnie skazanych ludzi (oczywiście za wyjątkiem pomyłek sądowych, niesłusznych wyroków itp.). Gdyby nie to "wybielanie", to okazałoby się, że każdy ma coś za uszami. Bo w rzeczywistości nie ma ludzi całkowicie kryształowych, a jeżeli nawet tacy istnieją to zwykle są pustelnikami.
Dla mnie wykazywanie, że ma się inną historię niż się ma jest niczym innym jak zwykłą hipokryzją.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

No, może publicznie to za mocne słowo, więc dla zmniejszenia dramatyzmu
zastąpmy je zwrotami: przez Twojego szefa, żonę, kolegę, syna, przyszłego pracodawcę,
kontrahenta, konkurenta.

OK. Załóżmy, że mój szef ma jakieś niekorzystne dla mnie informacje (bo wszyscy je mają). W takim razie również ja będę miał informacje o nim. Na przykład zaproponuje mi za jakąś pracę taką to, a taką pensję bo coś mi się wcześniej nie udało . To ja mu odpowiem, że w takim razie wiem o tym jak i za co wywalił poprzednich pracowników i że z taką świnią mogę pracować tylko od pewnego pułapu pensji w górę. :)
Jak już sobie opowiemy nawzajem jakie są nasze oczekiwania, to albo dojdziemy do porozumienia, albo się rozejdziemy w swoje strony.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Obaj wiemy, że każda informacja zapisana w dowolnej bazie niesie
za sobą ryzyko wycieku i nieuprawnionego użycia.

Dokładnie. Najsłabszym ogniwem takiej bazy danych są ludzie. Przy czym siedliskiem takiej "bazy danych" są często mózgi różnych ludzi z ich dobrą lub złą wolą, dobrą lub zawodną pamięcią itd.
Nic tak drugiemu człowiekowi nie szkodzi jak inny człowiek. I nie ważne czy ma do dyspozycji takie narzędzia jak "koledzy z przeszłości" czy dane elektroniczne do których zdobył dostęp za pomocą innego człowieka (to główna przyczyna wycieku informacji z baz danych).

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Nie można tego porównywać do działalności
prywatnych detektywów, podglądania itp., bo działania te wymagają wcześniejszego zaplanowania
i można się przed nimi próbować bronić. Prywatny detektyw nie sprawdzi, czy 20 lat temu
wstrzykiwałeś sobie heroinę, bo wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie tej informacji
potrzebował i nie zrobił zdjęć/dokumentacji.

Ależ jak najbardziej sprawdzi. Dopóki ktokolwiek żyje z wcześniejszego okresu, to do tych informacji znajdzie dostęp. A nawet jeżeli nie znajdzie, to sprawdzi, że Twoim najlepszym kumplem z akademika był koleś, którego grób z konkretnego okresu można znaleźć, a z pamięci jakiegoś lekarza dowie się, że kolega kiedyś był na detoksie. Od nitki do kłębka.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Może popytać starych znajomych, ale twardych dowodów nigdy nie zdobędzie.

A czymże są twarde dowody? Wpis do bazy danych przez nauczyciela czy psychologa nazwiesz twardymi danymi? Gdyby dodał on do bazy jakieś źródła dowodów, to ok, ale w innym wypadku będzie to sprawdzalne tylko gdy ten ktoś wciąż żyje i jeszcze coś więcej pamięta. Sam wpis to za mało.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Ty chcesz mu te dowody dać do ręki. Nie rozumiem tego.

Są kraje w których bazy danych istnieją od 40-50 lat. Ale bez względu na to czy istnieją czy nie, to i tak wszelkie afery wypływały dopiero wtedy gdy informacje ujawniała konkretna osoba konkretnej osobie. Bez względu na bazy danych, które też wcześniej istniały.
Powtórzę. Bazy danych, to tylko narzędzia. I jak każde narzędzie można go użyć dobrze lub paskudnie. Zwracanie się przeciwko narzędziom jest tak samo głupie jak robotników, którzy niszczyli pierwsze krosna mechaniczne.
To nie narzędzia są przyczynami ludzkich problemów, ale sami ludzie.

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Nie bardzo też wiem po co miałbym wpisywać synowi "do kartoteki" fakt, że wciąga kokainę.

Choćby po to, że jeżeli ten syn zrobi w szkole masakrę na haju, to żeby przynajmniej był dowód na to, że próbowałeś przeciwdziałać temu co się jednak stało. No przecież nie przewidzisz przyszłości i nie wiesz czy Twój syn będzie kandydował na prezydenta czy raczej będzie zapraszany na pogaduchy do prokuratury.
Możesz w jakimś stopniu na to wpłynąć, ale nigdy nie będzie to 100% (mimo pamięci o casusie Piętaszka i Robinsona Cruzoe :).

Dnia 05.05.2011 o 17:29, Vilmar napisał:

Mi wystarczy fakt, że ja i on o tym wiemy i że to MY będziemy decydować, kto jeszcze się dowie.

Skoro decydujesz, to stajesz się też odpowiedzialny.
Ale nie zdziw się jeżeli przez zatajenie takiej informacji dla siebie i syna ktoś kiedyś wytoczy Ci sprawę sądową o współudział jeżeli była to informacja kluczowa dla czyjegoś bezpieczeństwa. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 18:58, kerkas napisał:

Dokładnie sam ze szkoły podstawowej pamiętam nauczyciela który miał może ze 150cm wzrostu
a dawał sobie radę z drągalami co mieli ze dwa metry wzrostu.
I nikomu przez myśl nie przeszło coby rękę podnieść na nauczyciela.

Kto jak kto ale akurat ty wyskakujący z takimi pomysłami? Nie ... nie wierzę. Problem jest - fakt ale jak dla mnie choćbyście mieli w szkołach kamery, ochroniarzy i "linijkowych" nauczycieli to to jak dla mnie raczej niewiele da - co najwyżej poskromicie ich w szkołach lub na terenach przyszkolnych ale w domu czy na ulicy? Już nie bardzo. Problemy z takimi patałachami zaczynają się w domu rodzinnym i okolicach i tu jak dla mnie trzeba by było upatrywać źródła całego problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Dnia 05.05.2011 o 19:10, Pietro87 napisał:

Może nie powinno się dążyć do legalizacji przemocy w szkołach, ale jakieś środki ci wychowawcy
mieć powinni.


Nie uwierzysz ale ten nauczyciel po prostu brał ucznia za ucho i wprowadzał z sali to wszystko.
Żadnego bicia linijką po rękach itd. itp.

Dnia 05.05.2011 o 19:10, Pietro87 napisał:

Tudzież w szkołach powinny być firmy zajmujące się porządkiem - specjalnie wyselekcjonowani
i przeszkoleni agencji ochrony mienia, umiejący poradzić sobie nie robiąc fizycznie większej

/.../

W niektórych szkołach już są.
Ale wprowadzono ich głównie z powodu dilerów narkotyków.
Inne sposoby to identyfikatory , nauczyciele wypuszczający ze szkoły uczniów itd. itp.
Ale przede wszystkim powinniśmy skończyć z mitami typu bezstresowe wychowanie itd. itp.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

Obawiam się, że jesteś nadmiernym optymistą. Nie będę Cię nużył dowodem, wystarczy, że
jako argument użyję coś takiego, co ktoś nazwał "faktem prasowym"?

Może i jestem optymistą, a wg niektórych może nawet naiwniakiem. Trudno. Nic mnie to nie obchodzi. :)

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

Jeśli chodzi o mnie, to po nazwisku możesz się doszukać ładnych kilku tysięcy osób -
ba, nawet jest rabin w Izraelu, który nosi takie nazwisko! No i niby co z tego wynika?

No właśnie dzisiaj nie trzeba się doszukiwać informacji. Trzeba się raczej bronić przed jej zalewem bo jej większość, to śmiecie.

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

A już po takiej informacji ktoś mógłby się doszukiwać u mnie pochodzenia... jak to pisze
Michalkiewicz, od szlachty jerozolimskiej.

OK. Załóżmy, że ktoś się doszukał. No i co z tego by wynikło?

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

No i durnowaty jednorazowy wybryk dziecka położy się cieniem na całe jego życie. O to Ci chodzi?

Tak. Cieniem na całe życie położy się tylko dla idiotów (a są tacy antybohaterowie znani w naszym kraju). Normalni będą rozumieli, że to się zdarza, a życie to nie jest niekończący się ciąg wzlotów lub upadków. Tylko najczęściej jedno i drugie. Jedno czy kilka zdarzeń nie przekreśla całego życia. A z tymi którzy sądzą inaczej najlepiej nie mieć nic wspólnego. Poza tym istnieje jeszcze emigracja, albo dla odmiany zrobienie się pracodawcą dla takich tępaków. :)

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

Ech, to nie jest wcale taki żart, za jaki go uważasz. To odbicie pewnych teorii w "nowoczesnej"
psychologii, mówiącej, że człowiek jest produktem społeczeństwa, które uczyniło go takim,
jakim jest. I dlatego nie jest winnym przestępstwa, bo to nie on jest winien, tylko społeczeństwo.

To moim zdaniem lekka przesada. Za wychowanie konkretnego człowieka odpowiada nie więcej niż setka ludzi z jego bandy oraz niewielka liczba obcych. Polecam przeczytanie czegoś Desmonda Harrisa. To ten gościu, który potraktował człowieka jak każde inne zwierzę i pod takim kątem opisał nasz gatunek i stosunki międzyludzkie.

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

Zatem i Ty, nie jesteś winien temu, co piszesz, bowiem to społeczeństwo tak Cię ukształtowało.

To zrzucanie odpowiedzialności na zbiorowość, co moim zdaniem daleko przekracza absurd.

Dnia 05.05.2011 o 18:06, KrzysztofMarek napisał:

Na pocieszenie, mogę Ci powiedzieć, że i mnie też, dlatego znalazłem się w opozycji względem
Twoich stwierdzeń ;-P

Bez przeciwnych zdań nie ma dyskusji. Po to się właśnie rozmawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 19:39, kerkas napisał:

Ale przede wszystkim powinniśmy skończyć z mitami typu bezstresowe wychowanie itd. itp.



Bah bezstresowe = bez-mózgowe.
Mi rodzice nie pozwalali na wszystko, za co cholernie i bezgranicznie ich dziś szanuje [choć nie przeczę, że jak byłem głupi szczyl to mnie denerwowało to czy tamto]

Ale jak patrze co ludzie robią dziś ze swoimi dziećmi, to włos na głowie się jerzy, ja rozumiem swoboda swoboda, ale nie na zasadzie wejdź mi na głowę, nasraj, rozmarz i poproś o papier o.0

Do tego to chore przelewanie ambicji na swoje dzieci, typu ja nie byłam baletnica to ty będziesz... kurna... to chyba decyzja każdego co chce robić ?
Czy te zasady typu - przyniesiesz do domu ocenę poniżej 5 to weź się w ogóle na oczy nie pokazuj bo to wstyd mieć takie dziecko... wth o.0 ?

Pamiętam ojciec mój był hokeistą w młodości, zaliczył nawet kilka epizodów w kadrze, potem doznał w pracy poważnej kontuzji [zmiażdżenia nogi od kolana w dół, gdzie jedyny lekarz na całe woj. mazowieckie podjął się go poskładać i dał rade bez amputacji] ale mimo, że nauczył mnie jeździć na łyżwach i zaraził bakcylem lodowiska, jak również pływactwa bo był za młodu ratownikiem to nigdy na mnie nie naciskał, że muszę grac w to i w to czy robić to czy to bo tak.
Chciałem grac w kosza i trenować kempo - to się zapisałem i grałem, kompletnie odmienne zainteresowania sportowe od moje ojca a jednak je szanował.

Dobre 80% jak nie więcej winy leży po stronie rodziców mających plastelinę zamiast mózgu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co do SIO (swoją drogą ciekawa nazwa) to będzie tam za dużo informacji. karta rowerowa? na co to komu? jakich języków się uczy? patrz wyżej. Czy korzysta z pomocy psychologicznej? Co szkole do tego? oceny z zachowania starczą. Ma też być informacja czy uczył się w klasie integracyjnej czy zwykłej, to już się chyba nikomu do niczego nie przyda.

ps nie ma zabezpieczeń nie do obejścia, wcześniej czy później ktoś niepowołany się do tej bazy dostanie (np przez przechwycone w taki czy inny sposób login i hasło nauczycielki), i dowie się np że kolega z klasy do 6-go roku życia miał problemy z nocnym moczeniem (któraż to informacja nigdy nie powinna do takowej trafić, bo niema z nauką nić wspólnego). Najsłabszym elementem systemu jest człowiek, a w tym przypadku użytkownicy nie będą mieli większego pojęcia o komputerach a co dopiero bezpiecznym korzystaniu z sieci (zarówno publicznej (internetu) jak i tej ministerialnej)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 19:15, Olamagato napisał:

> Olo, Ty na prawdę nie miałbyś nic przeciwko temu, żeby informacje o wszystkim co
mówisz
> i robisz w domu, pracy, samochodzie, łóżku i knajpie były publicznie dostępne bez
żadnych
> terminów wygasania?
Tak.


I na tym poprzestańmy, bo nie dojdziemy do porozumienia. Dla mnie proza Huxleya stanowi raczej przestrogę, a nie "mapę drogową". Sytuacja, w której w "log_of_life" znajdzie się następujący rekord: { date_entered: ''2018-12-31 22:38:15'', pesel: ''81012312395'', event: ''kopulacja w noc sylwestrową'', additional_info: { partner_pesel: ''83030393212'', partner_relationship: stranger, condom_used: false, pills_used: false, alcohol: 3.4, pregnancy_chance: 83 } } może mi się przyśnić wyłącznie w najgorszych koszmarach, a Ty, jak rozumiem, chciałbyś na nim oprzeć politykę demograficzną.

Ale myślę, że można nas pogodzić - w końcu żyjemy w wolnym kraju (ponoć). Nigdzie nie stwierdziłeś, że dane na temat mojego dziecka byłyby Ci do czegokolwiek potrzebne, z czego wnioskuję, że niekoniecznie chciałbyś mnie zmuszać do udzielenia zgody na gromadzenie tego typu danych/dałbyś mi wybór czy poślę dziecko do szkoły z "publicznym e-dzienniczkiem" czy nie.

Więc zróbmy tak: załóżmy razem spółkę, stwórzmy oprogramowanie i infrastrukturę dla systemu gromadzenia tego typu danych o uczniach (nazwijmy system np. SMM: School Management Module) i zaproponujmy szkołom (abonament miesięczny = 3000 zł na szkołę, przerzucalny na rodziców) - najpierw w moim rodzinnym mieście (6 szkół podstawowych, 3 gimnazja, 2 licea), potem w Zielonej Górze (zapewne więcej). Jeżeli pomysł chwyci, to my zarobimy kupę kasy (3000 x liczba szkół - koszty), szkoły będą miały bajerancki i dość tani system do wymiany informacji o uczniach, rodzice super sposób na śledzenie postępów i problemów swoich pociech, gmina wiarygodne prognozy demograficzne - sytuacja all-win. A rodzice tacy jak ja będą mogli posłać dziecko do szkoły prywatnej, w której takiego systemu nie będzie lub nie wyrażą zgody na gromadzenie i przetwarzanie takich informacji (zgoda taka jest wymagana w obecnym porządku prawnym).

Dlaczego takie rozwiązanie by się nie sprawdziło lub byłoby gorsze niż rozwiązanie przymusowe i powszechne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../ > No właśnie dzisiaj nie trzeba się doszukiwać informacji. Trzeba się raczej bronić przed
jej zalewem bo jej większość, to śmiecie.

I Ty mówisz, ze nie trzeba się doszukiwać informacji!? Ależ trzeba, w tym zalewie śmieci...

Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../
OK. Załóżmy, że ktoś się doszukał. No i co z tego by wynikło?

Dla mnie nic. A dla niego? Nie mam pojecia, nie moja sprawa...

Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../> Tak. Cieniem na całe życie położy się tylko dla idiotów (a są tacy antybohaterowie znani
w naszym kraju). Normalni będą rozumieli, że to się zdarza, a życie to nie jest niekończący
się ciąg wzlotów lub upadków. Tylko najczęściej jedno i drugie. Jedno czy kilka zdarzeń
nie przekreśla całego życia. A z tymi którzy sądzą inaczej najlepiej nie mieć nic wspólnego.
Poza tym istnieje jeszcze emigracja, albo dla odmiany zrobienie się pracodawcą dla takich
tępaków. :)

Obawiam się, że masz rację. Z tym zastrzeżeniem, że właśnie takich "idiotów" mamy w kraju znakomitą większość. A nawet, nie tylko w naszym kraju. Coś takiego, to pożywka właśnie dla nich. Bo rozumowanie może biec w takim kierunku: głupi, bo dał się złapać! I nawet będzie w takim rozumowaniu troche prawdy.

Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../
To moim zdaniem lekka przesada. Za wychowanie konkretnego człowieka odpowiada nie więcej
niż setka ludzi z jego bandy oraz niewielka liczba obcych. Polecam przeczytanie czegoś
Desmonda Harrisa. To ten gościu, który potraktował człowieka jak każde inne zwierzę i
pod takim kątem opisał nasz gatunek i stosunki międzyludzkie.

Jedna audycja w telewizji zdziała więcej, niz rok wychowania przez rodziców i nawet w połaczeniu z wychowaniem przez szkołę. Po cóż Ci Harris? Polecam raczej pozycję, której nie dostaniesz, chyba, że w bibliotece: Garczyńskiego "Potrzeby psychiczne". Jeśli miałbyś sposobność, to przeczytaj koniecznie. To cała psychologia w małej pigułce.

Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../ > To zrzucanie odpowiedzialności na zbiorowość, co moim zdaniem daleko przekracza absurd.

No, niestety, tak te teorie głoszą. I mają baaaardzo wielu zwolenników. Może nawet nie w tych krajach, gdzie powstały (tam są nowsze) ile w w krajach takich jak nasz. Jesteśmy spóźnieni i nie tylko my. To terochę jak z modą, co kilkadziesiąt lat powraca stara i jest wtedy "nowa"...

Dnia 05.05.2011 o 19:47, Olamagato napisał:

/.../
Bez przeciwnych zdań nie ma dyskusji. Po to się właśnie rozmawia.

Tak, ale to jest, w znacznej mierze, powoływaniem się na autorytety. A kto niby jest autorytetem w dzisiejszych czasach? Może pani Środa? Wybacz, ale dla mnie to antyautorytet.
Od lat stałem się zwolennikiem kary śmierci, kar fizycznych (chłosta, dyby, wytarzanie w smole i pierzu) zamiast tego, co mamy dzisiaj. I od razu wyjaśniam, że moje dzieci są od dawna dorosłe, dawno po studiach. Jak wspomnę historię, widzę słuszność takiego podejścia.I jeszcze wyjaśniam, że mam za sobą parę procesów sądowych. Tylko ten wierzy w sprawiedliwość, kto jeszcze nie bywał w sądzie... co Ci po wygranej po 20 latach? Szkoda, że nie włączy się do tej dyskusji Mogrim, którego skądinąd szanuję za poglądy...
Pokazałbym Mu, jak rzeczywistość odbiega od wyobrażeń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.05.2011 o 19:16, Tyler_D napisał:

> Dokładnie sam ze szkoły podstawowej pamiętam nauczyciela który miał może ze 150cm
wzrostu
> a dawał sobie radę z drągalami co mieli ze dwa metry wzrostu.
> I nikomu przez myśl nie przeszło coby rękę podnieść na nauczyciela.
Kto jak kto ale akurat ty wyskakujący z takimi pomysłami? Nie ... nie wierzę.


Jak już napisałem nauczyciel ów brał za ucho i wprowadzał z sali ot i cała przemoc jeśli dobrze Cię zrozumiałem.
A ta cała polityczna poprawność czy raczej szkolna poprawność skończy się tak jak w USA.
Otóż studentowi nie można postawić dwójki bo jest leniwy , nie uczył się itd. ponieważ jeśli zasługuje na dwójkę to znaczy że system szkolnictwa nie dał mu dobrej motywacji do nauki.


>Problem

Dnia 05.05.2011 o 19:16, Tyler_D napisał:

jest - fakt ale jak dla mnie choćbyście mieli w szkołach kamery, ochroniarzy i "linijkowych"
nauczycieli to to jak dla mnie raczej niewiele da - co najwyżej poskromicie ich w szkołach
lub na terenach przyszkolnych ale w domu czy na ulicy? Już nie bardzo. Problemy z takimi
patałachami zaczynają się w domu rodzinnym i okolicach i tu jak dla mnie trzeba by było
upatrywać źródła całego problemu.


Uczeń w szkole podstawowej , gimnazjum , liceum spędza od w niej w dni powszednie średnio pół dnia popraw mnie jeśli się mylę.
Owszem gro odpowiedzialności za wychowanie dzieci spada na rodziców ale z racji tego że w szkole spędza sporo czasu i to szkoła jest za jego wychowanie w jakimś stopniu odpowiedzialna.

------------------------------------------------------------------------------------- -----------------------------------------------

Dwudniowe wybory jednak łamią konstytucję?
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dwudniowe-wybory-jednak-lamia-konstytucje,1,4263364,wiadomosc.html

Znani europosłowie PiS wracają do kraju
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/znani-europoslowie-pis-wracaja-do-kraju,1,4263711,region-wiadomosc.html

Znany dziennikarz wspomina: Tusk nigdy nie był szefem kiboli. Czarnecki po prostu kłamie
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/znany-dziennikarz-wspomina-tusk-nigdy-nie-byl-szef,1,4263812,region-wiadomosc.html

Koniec "teorii helowej"? "Prezes był zdziwiony"
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/koniec-teorii-helowej-prezes-byl-zdziwiony,1,4263445,wiadomosc.html


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.05.2011 o 16:11, kerkas napisał:

>/.../ > Owszem gro odpowiedzialności za wychowanie dzieci spada na rodziców ale z racji tego
że w szkole spędza sporo czasu i to szkoła jest za jego wychowanie w jakimś stopniu odpowiedzialna.
/.../

Jak ojciec będzie mógł dać mu paskiem po du...żym odwłoku, a nauczyciel linijka po łapach, to tak, i ojciec i szkoła bedą za jego wychowanie odpowiedzialni - w jakimś stopniu.
Bo jak nie mają możliwości oddziaływania, to niby dlaczego mają odpowiadać za cokolwiek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.05.2011 o 16:11, kerkas napisał:

Jak już napisałem nauczyciel ów brał za ucho i wprowadzał z sali ot i cała przemoc jeśli
dobrze Cię zrozumiałem.


Chodziło mi raczej o to że zgodziłeś się ze słowami KMa:

No to ja dołożę komentarz: nauczyciel powinien być uprawniony do wymierzania kary bicia linijką po łapach. Dyrektor, do wezwania woźnego, który dawałby kijem po po odwłoku.

co moim zdaniem nie jest dobrym rozwiązaniem a wręcz przeciwnie.

Dnia 06.05.2011 o 16:11, kerkas napisał:

Uczeń w szkole podstawowej , gimnazjum , liceum spędza od w niej w dni powszednie średnio
pół dnia popraw mnie jeśli się mylę.
Owszem gro odpowiedzialności za wychowanie dzieci spada na rodziców ale z racji tego
że w szkole spędza sporo czasu i to szkoła jest za jego wychowanie w jakimś stopniu odpowiedzialna.


Tylko czy uprawnianie pewnych osób spoza rodziny do egzekwowania "sprawiedliwości" przez bicie linijką czy czymś innym to klucz do sukcesu? Jak dla mnie nie. I nie chodzi o to żeby nie karać cieleśnie w ogóle. Ja tego nie popieram bo sam parę razy w życiu jako szczyl oberwałem jak każdy [?] i dobrze mi to wyszło. Tyle tylko że ja dostawałem po rzyci od rodziców a nie woźnych czy nauczycieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się