Blackbird

Polska - polityka, gospodarka, kwestie społeczne, statystyka

52607 postów w tym temacie

Dnia 12.08.2010 o 03:45, Rusty-Luke napisał:

> Daleki jestem od tego, aby na podstawie przejęzyczenia (na dobitkę niewiele wnoszącego

> do sensu samej przysięgi) rozpatrywać czyjąś przydatność na stanowisko bądź legalność

> jego wyboru / objęcia urzędu.
:) Może już jestem przewrażliwiony z powodu głupoty i ignorancji, która mnie otacza,
ale czasem po prostu przerażony jestem ilością osób, które wybierając prezydenta kierują
się takimi nic nie znaczącymi szczegółami jak przejęzyczenia... Cieszę się, że do nich
nie należysz.

Kerkas
Jeszcze odnośnie mojego granitowego serca. Specjalnie dla ciebie, łopatologicznie:
Wysoka cena chleba na rynku może zaistnieć tylko dlatego, że na to pozwalają nabywcy.
Dlaczego nabywcy pozwolili na cenę tak wysoką? Pewnie dlatego, że popyt na chleb był
wysoki w stosunku do jego podaży. Dlaczego? Pewnie dlatego, że powódź w jakiś sposób
uniemożliwiła utrzymywanie podaży chleba na odpowiednio wysokim poziomie (nie wnikam
w jaki sposób, jest kilka możliwości, choćby uniemożliwienie dostawy na drodze konwencjonalnej
lub zniszczenie magazynów itd.). W każdym bądź razie, wysokiej cenie chleba winna jest
powódź. Skąd to wiemy? Bo gdyby taka cena była wynikiem tylko i wyłącznie pazerności
sklepikarza to i przed powodzią utrzymywałby wysoką cenę.
Przykład:
Podaż chleba wynosi 10 bochenków. Popyt to 100 bochenków (liczby całkowicie
wymyślone, żeby można było sobie to wyobrazić). W normalnych warunkach podaż byłaby mniej-więcej
równa popytowi, przez co sklepikarz nie mógłby podnieść ceny (tzn. mógłby, ale byłoby
to nieopłacalne, bo nie sprzedałby wszystkiego i miałby pewnie stratę). Zysk ze sprzedaży
pojedynczego bochenka byłby mały, ale ilość sprzedanego towaru (sklepikarz miałby do
wysprzedania aż 100!) rekompensowałaby mu niski zysk z pojedynczego bochenka. Podaż jest
taka niska, bo powódź w jakiś sposób "zniszczyła" 90 bochenków, a więc sklepikarz stracił
pieniądze. Rozważamy dwie opcje:
1) Sklepikarz-dobroczyńca sprzedaje 10 bochenków w normalnej cenie, załóżmy 2zł.

Faza I: Zyskuje na tym 10 osób (są najedzeni), 90 pozostałych jest głodnych.
Sklepikarz zarabia 20zł. Niestety 20zł nie wystarcza na zorganizowanie dostawy drogą
niekonwencjonalną do sklepu, sklepikarz nie ma czego sprzedawać i bankrutuje.
Faza II: Następnego dnia WSZYSCY są głodni.
2) Sklepikarz-przedsiębiorca ma 10 bochenków. Jest człowiekiem inteligentnym i
myśli: skoro mam tylko 10 bochenków, a ludzie potrzebują 100, to nawet jeśli nie podniosę
ceny i tak 90 osób będzie głodnych. Co robi sklepikarz? Podnosi cenę do takiego poziomu,
by tylko 10 osób mogło sobie pozwolić na zakup chleba, załóżmy 20zł. Co się dzieje dalej?
10 osób, które mogą sobie pozwolić na taką cenę - kupują chleb.
Faza I: 10 osób najedzonych, 90 pozostaje głodnych (relacja taka sama jak w przypadku
sklepikarza dobroczyńcy mimo ceny chleba wyższej dziesięciokrotnie!!!)
Sklepikarz zarabia aż 200zł. Dzięki temu jest w stanie pokryć straty, które zostały spowodowane
powodzią i stać go na zorganizowanie transportu drogą niekonwencjonalną (np. łodzią czy
helikopterem, bo drogi są zalane). Tak wysoki zysk pozwala mu również sprowadzić 20 chlebów.
Wie, że na cenę 20zł/bochenek może sobie pozwolić tylko 10 osób, a on ma do sprzedania
więcej towaru. Zaczyna kombinować. Kalkuluje tak jak poprzednio i dochodzi do wniosku,
że 20 osób może pozwolić sobie, by zakupić chleb za 15zł. Sprzedaje i ma 300zł zysku.
Faza II: 20 osób najedzonych, 80 pozostaje głodnych.


Dnia 12.08.2010 o 03:45, Rusty-Luke napisał:

Sprzedawca działa tą metodą w dalszym ciągu i po jakimś czasie ceny się stabilizują na
normalnym poziomie.

W Twoim przykładzie jest podstawowy błąd. Otóż nie ma żadnego bodźca dla sklepikarza aby zwiększał produkcję i obniżał ceny w sytuacji gdy jest monopolistą. To obserwacje, które zaistniały już bardzo dawno temu i zakończyły się ustawą antytrustową (antymonopolową) w USA. W przypadku o jakim mówisz państwo wprowadza specjalne regulacje dla producenta będącego monopolistą lub dzieli jego przedsiębiorstwo przynajmniej na dwie części jeżeli jest to możliwe. Te zasady wypracowane zostały w praktyce całkowicie wolnego rynku, którego monopole zaczęły niszczyć. Dlatego te kolebki kapitalizmu oraz demokracji jak kraje anglosaskie mają regulacje kryzysowe i antymonopolowe. Sytuacja taka zdarzała się przecież nie raz - a to katastrofy, a to wojny. I na przykład zamrażanie cen wprowadzały liberalne rządy, które w normalnej sytuacji nawet nie pomyślałyby o likwidacji wolnego rynku czy regulacji cen.

W przykładzie, który podałeś jest ten błąd, że sklepikarz nr 1 bankrutuje. Otóż tak się nie dzieje ponieważ jeżeli przed katastrofą opłacało mu się sprzedawać chleb po cenie rynkowej, to w jej trakcie jedynym uzasadnionym wzrostem ceny byłby ewentualnie wzrost ceny transportu surowca (oczywiście gdyby większość piekarni przetrwała). Gdyby tak było nie potrzeba byłoby wprowadzać żadnych regulacji kryzysowych.

Poza tym zauważ, że o ile rolą piekarza jest maksymalizacja zysku, to rolą państwa jest przetrwanie jak największej liczby obywateli. Stąd państwo w sytuacjach kryzysowych wprowadza często reglamentację wynikającą z zauważenia prostego faktu, że o ile (z Twojego przykładu) 10 osób może się najeść się do syta 10 bochenkami, to np. 40 osób może najeść się 10 bochenkami tak aby przeżyć ten okres. Dlatego państwo może wprowadzić takie regulacje aby piekarz sprzedawał ćwiartki chleba jednej rodzinie po cenie uwzględniającej jedynie wzrost kosztów produkcji. Inaczej mówiąc państwo kontraktuje od monopolisty całą produkcję, a następnie ustala zasady rozdziału deficytowego towaru.
Poza tym nie uwzględniłeś faktu iż chleb w Twoim przykładzie kupią jedynie Ci, którzy nie stracili wszystkiego i mają jeszcze za co kupować. Czyli Ci, najmniej poszkodowani. Gdyby jednak jakimś cudem wszyscy zostali poszkodowani, to piekarz nawet gdyby nie chciał, to nie sprzedałby chleba nawet o uprzedniej cenie rynkowej ponieważ mimo popytu klienci nie mieliby za co kupić jego chleba bo stracili wszystko. Dla piekarza efekt wyglądałby tak jakby popytu nie było wcale.
Poza tym powiedz mi - jeżeli w jakimś stopniu na jakimś terenie ucierpią wszyscy, to dlaczego nie wszyscy mieliby ponieść koszty katastrofy? Pomyślałeś co by się stało gdyby hipotetycznie wyleciały w powietrze wszystkie piekarnie pozostawiając całą resztę nienaruszoną? Wtedy też zniknąłby rynek chleba, a ceny poszybowałyby do nieskończoności z powodu nierównowagi popytu i podaży. Dlatego w takie sytuacje wkracza państwo, którego celem jest dobro jak największej liczby swoich obywateli, a nie zysk pojedynczych osób z tych obywateli.

To co napisałeś jest prawidłowe, tyle, że nie uwzględniłeś tego iż bardzo istotnym czynnikiem jest czas. Wolny rynek odbudowuje się powoli jeżeli został z jakiegoś powodu zniszczony. Nawet jeżeli wszyscy mają wielkie chęci aby przywrócić sytuację gdy działał. Po prostu budynków nie buduje się z dnia na dzień, a wykwalifikowanych pracowników nie uczy się w godzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyjechałem sobie na kilka dni, prawie nie słuchałem mediów, wróciłem i co widzę?

Ten sam burdel, walka o krzyż, jad PISowców że to "rząd nakręca sprawę", bierność władz czy strach przed konkretnymi decyzjami, robienie tablicy na szybko (co niestety uważam za błąd), znowu jad bo tablica za mała, zawieszona bez "pompy", zły napis, wszyscy źli, episkopat zły. Co za chory kraj? :/
Episkopat dopiero teraz raczył coś powiedzieć, ale i tak bez sensu - przenieść krzyż do kościoła, ale nie powiedziano kiedy! Teraz ci fanatycy to wykorzystają mówiąc, że są w zgodzie z episkopatem i zezwolą na przeniesienie krzyża dopiero gdy powstanie pomnik!
PO nabiera wody w usta, może i dobrze bo po co mówić o tym bagnie, ale kiedyś trzeba przejść wreszcie do kontrataku, ale skutecznego, a nie umieszczanie tablicy po cichu.
Wygląda na to, że przez wiele następnych lat polityka w tym kraju będzie zależna od grupy paru wariatów popieranych przez innych wariatów z pewnej partii.

*****************************************

Niemcy notują wysoki wzrost PKB w II kwartale
Ciekawe czy na dobre gospodarka europejska ruszy na przód, ale znając życie na jakiś czas będzie spokój aż przyjdzie innemu państwu przejąć pałeczkę od Grecji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.08.2010 o 21:16, Olamagato napisał:

>/.../
Jakieś jeszcze argumenty?

Tak - tylko jeden. Możesz nie kupować chleba po 20 zł bochenek (bo nawet nie kilogram).
Ewentualnie możesz sam spróbować dostarczyć chleb do terenów dotknietych powodzią i sprzedawać go po 3 zł. Mogłeś to zrobić, nikt Ci nie zabronił, więc dlaczego tego nie zrobiłeś? Więcej - mogłeś wynająć ciężarówkę, kupić 3000 bochenków chleba, zawieźć je do Bogatyni i zrobić temu spekulantowi konkurencję i sprzedawać , no, niech Ci będzie, po 5 zł bochenek. Dlaczego tego nie zrobiłeś? Myślisz, że świat można zmienić gadaniem? Ceny regulowane były już dawno i jakoś się nie sprawdziły. Robespierre, o ile pamiętam, z tego powodu wymordował iluś tam spekulantów, ale biednym to wcale nie pomogło. Po nim był towarzysz Lenin, nawet w Polsce mieliśmy towarzysza Minca, który ogłosił bitwę o handel. No i co z tego wyszło? Nie będę naśladował Cambronne''au i dlatego powiem, że nic nie wyszło. I powtórzę: miałeś szansę poprzeć swoje słowa czynem. Nie zrobiłeś tego. Więc Twoje słowa nie są wiarygodne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 05:34, Olamagato napisał:

W Twoim przykładzie jest podstawowy błąd. Otóż nie ma żadnego bodźca dla sklepikarza
aby zwiększał produkcję i obniżał ceny w sytuacji gdy jest monopolistą.

Nie zgadzam się z tym. Wyższa cena nie jest wynikiem rzekomego monopolu, bo to nie jest monopol (ewentualnie quasi-monopol) - pojedynczy sklep/piekarnia nadal utrzymuje się tylko i wyłącznie z własnych wpływów (a nie budżetu), w każdej chwili jest narażona na pojawienie się konkurencji, a także odpływ klientów, którzy zrezygnują z zakupu towaru i zastąpią go jakimiś substratami. Dlatego nawet gdyby pojedyncza piekarnia czy sklep był monopolistą (i nie groziło mu pojawienie się konkurencji), to monopol nadal nie ma całkowicie wolnej ręki w kształtowaniu ceny, "bo nie pozwala mu na to kurczenie się popytu na jego wytwory" - jak pisał A. Heydel. W tym wypadku, jak już wspomniałem, nabywcy po prostu zrezygnowaliby z chleba całkowicie i zastąpili go czymś innym, albo po prostu ograniczyli spożycie do niezbędnego minimum i ta piekarnia/sklep sama byłaby zmuszona do wytwarzania i sprzedawania mniejszych bochenków, np. wielkości połowy normalnego bochenka. Konsument kupowałby pół, a z reszty rezygnowałby (jednostka x towaru jest wartościowana słabiej niż [x-1] tego samego towaru). Po prostu warunki rynku zmusiłyby producenta to wytwarzania mniejszych chlebów, państwo nie byłoby potrzebne. Ponadto, sklep/piekarnia w kształtowaniu ceny byłaby ograniczona jeszcze jednym czynnikiem. [Cena końcowa towaru] nie mogłaby być wyższa niż [cena końcowa towaru+koszt transportu] z innej piekarni, która znajduje się poza dotkniętym katastrofą obszarem. Oczywiście taka pojedyncza quasi-monopolistyczna piekarnia nadal miałaby większą dowolność w kształtowaniu cen niż piekarnia bezpośrednio konkurująca z inną piekarnią, ale ta dowolność wynika właśnie z tego, że po zniszczeniu innych piekarni w rejonie, ta jedyna, która pozostała nie jest w stanie zapewnić podaży dla wszystkich mieszkańców (wcześniej popyt był rozłożony na większą ilość piekarni, a więc gdyby wprowadzono ceny maksymalne w niczym nie pomogłoby to, bo piekarnia nie miałaby środków do rozszerzania produkcji, a sama i tak wszystkich mieszkańców nie wykarmi, bez względu na to, za ile będzie sprzedawała towar). Zarabiałaby ona przez pewien okres tzw. rentę monopolisty (o ile nie pojawiłaby się konkurencja), doszłoby do koncentracji kapitału, a potem rozszerzenia podaży i spadku cen.

Dnia 13.08.2010 o 05:34, Olamagato napisał:

To co napisałeś jest prawidłowe, tyle, że nie uwzględniłeś tego iż bardzo istotnym czynnikiem
jest czas. Wolny rynek odbudowuje się powoli jeżeli został z jakiegoś powodu zniszczony.
Nawet jeżeli wszyscy mają wielkie chęci aby przywrócić sytuację gdy działał. Po prostu
budynków nie buduje się z dnia na dzień, a wykwalifikowanych pracowników nie uczy się
w godzinę.

Wolny rynek rozwija się całkiem dynamicznie jeśli nie potrzeba koncesji, pozwoleń na budowę, milionów rozliczeń i tak dalej. Jeśli w produkcji jakiegoś towaru występuje zawyżanie cen, a więc jest okazja, żeby wiele zarobić, to inwestorzy nie marnują okazji i tworzą konkurencję. Na przykład w Singapurze:
"Starting a business takes only three days, compared to the world average of 35 days. Obtaining a business license takes much less than the world average of 18 procedures and 218 days."
A i tak powinno być znacznie mniej niż 3 dni, procedur prawie żadnych i to samo z koncesjami, pozwoleniam, regulacjami i innymi utrudnieniami. :-) Rynek, na którym występuje tyle ograniczeń nie jest wolny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.08.2010 o 22:23, kerkas napisał:

Ty , wielu ludzi przed tobą usiłowało wytępić religię i etykę z dusz ludzkich i za każdym
razem skutki były katastrofalne , ale jak widzę w swoich wywodach konsekwentnie tępisz
etykę i moralność.

Człowieku, otwórz wreszcie oczy, bo jesteś naprawdę... zaślepiony. Widzisz to, co chcesz widzieć i nie tylko ja ci to napisałem... Nie usiłuję tępić religii, etyki i moralności. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie pisałem, że jestem konserwatystą. Tylko że w ramach tego konserwatyzmu (trochę anglosaskiego) zdaje sobie sprawę, że własność to własność i osoba trzecia nie ma żadnego prawa ingerować w czyjąś własność. Nawet jeśli nie podoba mi się, w jaki sposób ktoś użytkuje swoją własność (np. używka prywatnych środków produkcji do pieczenia chleba, który potem drogo sprzedaje) to mam prawo powiedzieć co o tym myślę, ale nie mam prawa uniemożliwiać mu działania.
"Jeśli historia mogłaby nas czegokolwiek nauczyć, to niewątpliwie tego, że żaden naród nie stworzył wyższej cywilizacji bez poszanowania prawa do posiadania własności prywatnej." Ludwig von Mises

A więc, kerkas, skoro tak bardzo dbasz o moralność, to jakiej ideologii politycznej jesteś zwolennikiem?

@Olamagato
Zapomniałbym... Mises w "Biurokracji" na przykładzie kolei rozważa właśnie bardzo podobny przykład. Wyciąga wnioski, że kolej nie zawyżałaby zbytnio cen, bo nie chciałaby, by jej usługi stały się usługami elitarnymi, z których ludzie korzystaliby tylko w ostateczności, np. gdyby nie mogli zastąpić kolei żadnym innym środkiem lokomocji (substratem), a w dodatku zarząd chciałby, by ludzie korzystali z usług nawet wtedy, gdy nie są im niezbędne do przetrwania (np. żeby jeździli koleją na wakacje w celach rekreacyjnych, a nie tylko dojeżdżali do pracy, żeby zarobić na życie). Innymi słowy, żeby kolej była środkiem nie tylko w zaspokajaniu potrzeb podstawowych, ale także potrzeb dalszego rzędu (rekreacja). Wiązałoby się to, oczywiście, z większym popytem na usługi kolejowe. Zacytowałbym nawet ten fragment, Mises z pewnością lepiej to tłumaczy niż ja, ale nie pamiętam, w którym rozdziale to było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż, swoim zachowaniem - dobrze wiesz o czym mówię - udowodniłeś, ze znajdujesz się obecnie na poziomie smarkacza. Nie potrafiąc odnieść się do argumentów popartych źródłami, opiniami ekspertów, danymi liczbowymi, byłeś jedynie w stanie zdobyć się na inwektywy, a następnie jeszcze nadużyć swej władzy.

Zachowałeś się jak małolat, który nie będąc w stanie podjąć się rozmowy bądź wyraźnie w niej przegrywając, zwyzywa adwersarza od przeróżnych "ch****" i tym podobnych, splunie w twarz i ucieknie z parszywym śmiechem.

Trudno, mam nadzieję, że owe wakacje i odpoczynek na forum (na który cię zapraszałem już jakiś czas temu) zrobią ci dobrze, odświeżą umysł i zachęcą, byś ponownie odnalazł umiejętność do prowadzenia rzetelnych, dojrzałych dyskusji, które kiedyś jakoś potrafiłeś prowadzić.

Na do widzenia, skan artykułu. Jestem teraz ciekaw, czy profesora Columbia University też nazwiesz idiotycznym i nonsensownym. http://en.wikipedia.org/wiki/Alexander_Stille

20100813182124

20100813182201

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Masz bardzo rozległą wiedzę teoretyczną i z tym nie dyskutuję natomiast jeśli chodzi o praktykę w wielu punktach nie masz racji przykłady poniżej:

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

Obowiązkiem państwa, przynajmniej pośrednio poprzez samorząd (bo państwo
jest zobowiązane udzielać samorządom subwencji i dotacji celowych) jest utrzymanie w
dobrym stanie rowów melioracyjnych itd.


Właśnie po to stworzono samorządy aby były niezależne od państwa , i niektóre gminy , powiaty zarabiają same na siebie , dzierżawa gruntu pod wieże sieci komórkowych , opłat z tytułu renty gruntowej , podatków itd.
Ba niektóre gminy same z własnych środków stawiają wały przeciwpowodziowe , budują zbiorniki retencyjne , oczyszczalnie ścieków itd.
Czyli państwo jest im do niczego niepotrzebne.
Owszem są obszary gdzie danych miejscowości nie stać na w.w. inwestycje z powodu zbyt małych wpływów z podatków (np. wieś która liczy 100 mieszkańców)
Po powodzi w 97r. stwierdzono że centralne sterowanie w wypadku powodzi nie zdaje egzaminu , w tym roku gminy znacznie lepiej poradziły sobie z powodzią niż w 97r.
Także jeśli chcesz obarczać państwo winną za zły stan rowów melioracyjnych to absolutnie nie masz racji , to leży w gestii samorządów.
Zresztą jedna gmina w województwie mazowieckim wpadła na pomysł jak sfinansować potrzebne inwestycje w gminie pod zastaw np. Ratusza wzięła pożyczkę w celu wybudowania oczyszczalni ścieków.
Jak widzisz samorządy w których wójtowie , burmistrzowie itd. mają głowę na karku oraz są dobrymi menedżerami nie muszą wyciągać ręki po pieniądze od państwa.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

Zasypywanie rowów melioracyjnych jest zabronione prawnie, a do państwa należy egzekwowanie
prawa.


Gdyby mieszkańcy sami zadbali o te rowy nie byłoby problemu , ale nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim które wie że trzeba samemu zakasać rękawy a nie oglądać się na innych.
Dany kraj jest tak silny jak szerokie horyzonty myślowe są obywateli danego kraju , niestety u nas te horyzonty są bardzo wąskie.
Po drugie nie da się nad każdym postawić policjanta , a w Polsce prawo nie jest egzekwowane również dlatego
że częstokroć dla św spokoju , to nie moja sprawa , no przecież nie doniosę na sąsiada , nie reagujemy kiedy prawo jest łamane.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

Dla ciebie normalne nie jest to, że nadeszła powódź (o, a ponoć Sandomierz co
roku jest zalewany...). Ten sam tok myślenia i ta sama mentalność.


Nie da się zabezpieczyć w 100% przed kataklizmem powodzią , trzęsieniem ziemi itd.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

A co do fali, nie,
nie jest łatwą ją zatrzymać. Ale należy robić wszystko, by ona nie powstała. Natomiast
państwo jak najbardziej winne jest takiej skali powodzi, choćby dlatego, że nie dopłacało
do budowy zbiorników retencyjnych.


Winni jesteśmy my Obywatele a nie Państwo , żeby w Polsce nie było powodzi można zrobić dwie rzeczy:
uregulować bieg rzeki , rzek
pozwolić płynąć rzeką ich naturalnym korytem
Natomiast gdy robimy i to i to powodzie będą nie da połączyć wody z ogniem.
Rozwiązaniem problemu byłby kompleksowy plan regulacji rzek w Polsce tyle tylko że wymagałby zgodnej współpracy wielu Polaków , a taka współpraca jest niemożliwa vide Obwodnica w Rospudzie lub porozumienie w sprawie krzyża.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

"Jeszcze nie dotarło do mnie, że władze tego kraju mogły podjąć decyzję, iż zbiornik
retencyjny na Nysie jest nieistotną inwestycją" - Jolanta Barska, burmistrz miasta.


Otóż na udzielaniem subwencji i dotacji celowych głosują posłowie , po prostu na wszystkie projekty nie starczy pieniędzy , poza tym każda pliszka swój ogon chwali i każdy poseł głosuje na dofinansowanie inwestycji w jego regionie , w ten sposób kupuje sobie głosy wyborcze.
Ale o tym już "obiektywny" dziennikarz już nie wspomniał.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

"Rząd chyba woli płacić potężne pieniądze na zwalczanie skutków powodzi i dalej narażać
mieszkańców na niebezpieczeństwo, niż zapobiegać takim kryzysom" - Stanisław Pankiewicz,
wójt gminy Jasło.


j.w kompleksowe rozwiązanie sytuacji.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

Zdrojewski (będąc prezydentem Wrocławia) zbudował mieszkania dla powodzian z 97 roku...
na terenach zalewowych. W tym roku zalało ich ponownie.


Zalało ich dlatego że nie wybudowano wałów a nie wybudowano wałów bo jedne właściciel powiedział że nie sprzeda gruntu pod budowę wału , jego przecież nie zaleje.
I znów przez jednego kretyna o horyzontach myślowych Paska , cierpi wielu ludzi.

Ale o tym znów "obiektywny" dziennikarz nie wspomina.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

> Ty , wielu ludzi przed tobą usiłowało wytępić religię i etykę z dusz ludzkich i
za każdym
> razem skutki były katastrofalne , ale jak widzę w swoich wywodach konsekwentnie
tępisz
> etykę i moralność.
Człowieku, otwórz wreszcie oczy, bo jesteś naprawdę... zaślepiony. Widzisz to, co chcesz
widzieć i nie tylko ja ci to napisałem... Nie usiłuję tępić religii, etyki i moralności.
Wręcz przeciwnie, wielokrotnie pisałem, że jestem konserwatystą. Tylko że w ramach tego
konserwatyzmu (trochę anglosaskiego) zdaje sobie sprawę, że własność to własność i osoba
trzecia nie ma żadnego prawa ingerować w czyjąś własność.


Znów nie masz racji , powierzchnia biologicznie czynna około 1/4 powierzchni działki lub zależnie od ustaleń planu zagospodarowania przestrzennego.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:

Nawet jeśli nie podoba mi się,
w jaki sposób ktoś użytkuje swoją własność (np. używka prywatnych środków produkcji do
pieczenia chleba, który potem drogo sprzedaje) to mam prawo powiedzieć co o tym myślę,
ale nie mam prawa uniemożliwiać mu działania.


Jeśli uznajesz za normę spekulowanie żywnością w obliczu klęski żywiołowej to musisz bardzo uważać , bo ktoś inny w ramach cięcia kosztów budowy autostrad może stwierdzić że autostrada będzie biec przez twoja działkę ponieważ pozwoli to zaoszczędzić masę pieniędzy a że się nie zgadzasz , przecież postęp nie może się zatrzymać przez upór jednego człowieka.

Po prostu ludzie mądrzejsi od nas stwierdzili że przy danej inwestycji bierze się pod uwagę nie tylko zysk , ale wpływa na środowisko naturalne , koszta ludzkie itd.
Ponieważ biznes który uznaje tylko i wyłącznie zasadę maksymalnego zysku przynosi de facto straty.
Wydobywanie złota za pomocą rtęci , wybudowanie elektrowni atomowych w ZSRR w strefie wstrząsów sejsmicznych itd.
I dlatego tak ważna jest etyka i moralność.


A teraz jak to mówisz łopatologicznie:
Pracuję w zawodzie zaufania publicznego i gdybym nagle postanowił się zachować jak Ci piekarze z ceną chleba ,
, to nie było by z tym żadnego problemu , Ba nawet było by to zgodne z prawem , wydoił bym z Ciebie tyle pieniędzy ile bym chciał i nawet byś nie był w stanie nic z tym zrobić tyle tylko że etyka nie pozwala mi tego zrobić.
Niestety jak w każdym zwodzie tak i w tym zdarzają się czarne owce , na szczęście akurat w moim zawodzie takie osoby są eliminowane z życia cywilnego , nie podaje się im ręki , odpoznaje się z tatką osobą , ogólnie taka czarna owca funduje sobie śmierć cywilną.
Mówię z autopsji gdyż ta czarna owca to był mój znajomy i powiedziałem mu prosto z mostu:
po tym co zrobiłeś nie znam cię , nie podam ci ręki , od dziś dla mnie nie istniejesz , po czym taka sama reakcja spotkała go ze strony kolegów/koleżanek po fachu , z tego co wiem ta osoba wycofała się z zawodu.
Czy teraz wreszcie rozumiesz dlaczego tak ważna w biznesie i nie tylko w biznesie etyka i moralność ?.

Dnia 13.08.2010 o 17:40, Rusty-Luke napisał:


A więc, kerkas, skoro tak bardzo dbasz o moralność, to jakiej ideologii politycznej jesteś
zwolennikiem?


Moralności nie da się uregulować prawnie nakazać ani zakazać bo nawet na samym dnie piekła są ludzie którzy zdobywają się na czyny których byśmy się po nich nie spodziewali.
Więc niezależnie czy systemem politycznym będzie Demokracja czy Monarchia to od nas i tylko od nas zależy jak moralne będzie Państwo , jak moralni będziemy sami nawzajem bo to od naszego przyzwolenia/nieprzyzwolenia na zło zależy moralność nas wszystkich.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 23:06, kerkas napisał:

/.../ > Jeśli uznajesz za normę spekulowanie żywnością w obliczu klęski żywiołowej to /.../

A dlaczego nazywasz to pogardliwie "spekulacją"?
W końcu, dzięki temu "spekulantowi", masz możliwość kupić chleb po 20 zł bochenek. Bez niego, takiej mozliwości byś nie miał. Mówiąc krótko, "spekulant" daje Ci możliwość wyboru: nie jeść za darmo i być głodnym, albo najeść się po cenie 20 zł za bochenek. Bez "spekulanta" wyboru byś nie miał. Mógłbyś zatrzymać te kolorowe papierki, zwane pieniędzmi i nadal być głodnym.
Wiesz, to jest trochę tak, jak kiedyś przytrafiło się Cimoszewiczowi. Powiedział prawdę, że gdyby wszyscy powodzianie ubezpieczyli się przed powodzią, to nie mieliby problemu. Bo tutaj - też mogli się ubezpieczyć, ale niewielu to zrobiło. I dlatego my musimy płacić za nich. Tutaj Ty też mogłeś kupić ciężarówkę chleba, zawieźć je do Bogatyni i sprzedawać po 3 zł. Albo chociaż po 5 zł. Nie zrobiłeś tego, ale krytykujesz tego, co dał ludziom wybór - być głodnym, albo wydać na chleb 20 zł. To jest hipokryzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy nie rozumieją jak widać, że chleb nie powstaje z powietrza, tylko wymaga określonych składników - jeżeli transport do miejscowości jest utrudniony, to jest to również problem piekarza, który musi sobie zorganizować wielokrotnie droższą dostawę produktów potrzebnych do produkcji chleba. Nie ma siły, żeby w tej sytuacji utrzymać cenę na tym samym poziomie, bo koszty są o wiele wyższe.

Z tego co rozumiem to najlepiej by było nie tylko zmusić administracyjnie piekarza do utrzymywania swoich cen na poziomie 2 zł za bochenek, ale, jeżeli - słusznie - odmówiłby produkcji przynoszącej mu stratę, to jeszcze zmusić go do pieczenia chleba "charytatywnie". Nie jestem pewien - jeżeli się mylę to mnie popraw Krzysztofie - ale tego to chyba nawet za głębokiej komuny nie grali.

I jeszcze drobny "PS": gdyby piekarz chciał rozdawać chleb za darmo (z dobroci serca lub, mniej górnolotnie, dla rozgłosu i reklamy), to w świetle obowiązującego u nas prawa byłby kryminalistą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 23:06, kerkas napisał:

Gdyby mieszkańcy sami zadbali o te rowy nie byłoby problemu , ale nie jesteśmy społeczeństwem
obywatelskim które wie że trzeba samemu zakasać rękawy a nie oglądać się na innych.


A mnie się wydaje, że płacimy podatki, a właścicielem rowów jest albo państwo czy mniejszy organ jak powiat, gmina, województwo? Mogę się mylić, ale to my płacimy za utrzymanie tego porządku.

Dnia 13.08.2010 o 23:06, kerkas napisał:

a w Polsce prawo nie jest egzekwowane również dlatego że częstokroć dla św spokoju , to nie moja sprawa , no przecież nie doniosę na sąsiada nie reagujemy kiedy prawo jest łamane.


Spróbuj parę razy zareagować to będziesz miał miłe sąsiedztwo. Nie ostrzegą cię jak ktoś będzie twój dom obserwował zbyt często gdy wyjedziesz na urlop, albo jak nie dogasisz ogniska na podwórku.
Ile to razy pokazują w TV jak ktoś w małej wiosce czy dzielnicy sprzeciwił się czemuś, to zaraz go zwyzywali, zniszczyli samochód, nagle znaleźli się sami obrońcy tych którzy łamali prawo, bo "to taka dobra rodzina, kulturalna, grzeczne dzieci, do kościoła chodzą co niedziela". A lincz we Włodowie pamiętasz? Tam mieszkańcy mieli dosyć naszego kulejącego prawa.

Poza tym - ludzie nie chcą się w to bawić, bo nie wierzą że im się uda. Jak sprawa się rozkręci to będziesz chodził po sądach i szukał świadków. Gorzej gdy doniosłeś na kogoś bogatego, to możesz być pewien że szybko i tanio a przede wszystkim sprawiedliwie to się nie skończy. Nasze prawo jest słabe, zagmatwane, każdy prawnik ma po kilka interpretacji w jakiejś sytuacji, więc jak tutaj walczyć o swoje?

Znam taką sytuację - ojciec pracuje i utrzymuje troje dzieci, matki nie mają. Ojciec jest surowy, za mniejsze lub większe rzeczy które mu się nie podobają dzieci dostają baty. Tak, te dzieci cierpią. Ale chodzą do szkoły, mają ubrania, są czyste, mają wiedzę, mają znajomych, trochę rozrywki, maja siebie. Czy w tej sytuacji mam donieść na ojca że się znęca nad nimi? Wtedy go im zabiorą, a same co zrobią? Rozdzielą ich po domach dziecka i będą same musiały startować w życiu, bo dawnego domu raczej nie przejmą po ojcu. Także wiele spraw ma dwie strony medalu, i czasami warto przymknąć oko na coś niż popsuć sobie lub komuś kawałek życia.

Ponad tydzień temu zwróciliśmy uwagę sąsiadowi, że jego drzewo ma gałęzie na drutach wysokiego napięcia. Do dzisiaj nic się nie zmieniło. :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam prośbę, czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć gdzie się podziała reforma platformy dotycząca sposobu głosowania (okręgi jednomandatowe) i zniesienia senatu? Kieruję swoje pytanie tutaj, ponieważ w kwestii reformy szpitali (prywatyzacja) ktoś pięknie to wytłumaczył, jak to się miało z głosowaniami, wetem prezydenta i z sld. Z podatkami (kolejny sztandarowy projekt platformmy) to wszyscy wiemy jak jest, wszyscy wiemy gdzie popłynęło prawo do niskich podatków Tuska, a jeśli chodzi o reformę senatu i sposobu głosowania to nie mogłem się na tej stronnie doczytać, a jako że macie dużą wiedzę, stąd moja prośba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.08.2010 o 16:01, Lordzik_Revanik napisał:

Mam prośbę, czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć gdzie się podziała reforma platformy dotycząca
sposobu głosowania (okręgi jednomandatowe) i zniesienia senatu?


Tam, gdzie "3 x 15%" - pomysł upadł po przegranych wyborach w 2005 roku, miał swój epizod w 2006 (PO proponowała, że poprze przedterminowe wybory jeśli PiS zgodzi się na JOW i ordynację większościową), a potem zniknął już całkowicie, co tłumaczono m.in. tym, że potrzebne są zmiany w Konstytucji, a na to nie ma warunków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 23:06, kerkas napisał:

Jeśli uznajesz za normę spekulowanie żywnością w obliczu klęski żywiołowej to musisz
bardzo uważać , bo ktoś inny w ramach cięcia kosztów budowy autostrad może stwierdzić
że autostrada będzie biec przez twoja działkę ponieważ pozwoli to zaoszczędzić masę pieniędzy
a że się nie zgadzasz , przecież postęp nie może się zatrzymać przez upór jednego człowieka.

O jakiej spekulacji piszesz? Błędy twojego rozumowania wynikają z tego, że posługujesz się tą samą, klasyczną teorią wartości, która prowadzi do wielu paradoksów i z której m.in. marksiści wyprowadzili swoje doktryny. Mianowicie uznajesz, że wartość to coś obiektywnego, coś, co da się zmierzyć. Wartość nie może być stała ani obiektywna, nie można jej mierzyć, bo nie ma żadnego punktu odniesienia. Ceny (nawet pomijając kwestię postępu technologicznego itd.) muszą się zmieniać, bo wynika to z faktu, że człowiek DZIAŁA, a z działaniem związane jest to, że dokonuje się wyborów, a więc subiektywnie wartościuje się poszczególne dobra materialne i nie tylko, co wpływa na strukturę cen. Wartość to nic innego jak odzwierciedlenie siły odczuwanej przez nas potrzeby wyrażone w jednostkach pieniężnych (a nie mierzone w pieniądzach). Nie można arbitralnie twierdzić, która wartość jest ''prawdziwa''.
A co do autostrady biegnącej przez moją działkę, to przykład zupełnie nietrafiony (obrazowuje przykład nie mojego, ale twojego rozumowania). Gdyby ktoś chciał przeprowadzić autostradę przez mój teren, to ingerowałby w moją własność, tak samo jak ty chcesz ingerować w czyjąś własność (wpływać na ceny).

Na resztę odpowiem później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A to dziwne, bo w obecnym wproście w wywiadzie z Niesiołowskim, jest wzmianka że projekt dalej żyje, a że jeszcze nie koniec kadencji więc jak najbardziej jest prawdopodobnym aby pojawił się w sejmie/ został zrealizowany.

PS: Interesuje mnie też sytuacja "jednego okienka", gdzie jak i czym to zostało wprowadzone i dlaczego jest porażką rządu, dlaczegóż to szybciej jest załatwiać sprawy jednak chodząc od okienka do okienka niż w tym jednym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.08.2010 o 17:48, Lordzik_Revanik napisał:

PS: Interesuje mnie też sytuacja "jednego okienka", gdzie jak i czym to zostało wprowadzone
i dlaczego jest porażką rządu, dlaczegóż to szybciej jest załatwiać sprawy jednak chodząc
od okienka do okienka niż w tym jednym?

Porażką jest co innego: ułatwia się trochę otworzenie biznesu, ale właściciel firmy nie dość, że jest finansowo skubany (wysokie koszty pracy), to może być ona łatwo unicestwiona z powodu zachcianki urzędnika (udowodnienie na drodze sądowej, że nałożona przez urząd sankcja trwa bardzo długo i nie sposób jest wyegzekwować odpowiedzialności konkretnej osoby za doprowadzenie do upadku firmy).
Nie tak dawno dyskutowana była kwestia karania urzędników za podejmowanie błędnych decyzji administracyjnych i wygląda na to, że zostanie po staremu, czyli przedsiębiorca idzie z torbami, zatrudniani przez niego pracownicy na bezrobocie, a urzędas dostaje nagrodę za wyeliminowanie z rynku istniejącego wyłącznie w jego wyobraźni oszusta. Po wyroku sądu stwierdzającym, że pracodawca nie złamał prawa, na ewentualne odszkodowanie zrzucają się wszyscy podatnicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.08.2010 o 17:48, Lordzik_Revanik napisał:

A to dziwne, bo w obecnym wproście w wywiadzie z Niesiołowskim, jest wzmianka że projekt
dalej żyje, a że jeszcze nie koniec kadencji więc jak najbardziej jest prawdopodobnym
aby pojawił się w sejmie/ został zrealizowany.


Już pisałem czemu nie zostanie zrealizowany, ale powtórzę:
1. jest konieczna zmiana Konstytucji, a nie wierzę że uda się uzyskać większość konstytucyjną w Sejmie żeby to zrobić,
2. jak ostatnio prowadzono nieśmiałe rozmowy na temat wprowadzenia zmian w Konstytucji (chyba chodziło wtedy o umożliwienie głosowania przez pośrednika osobom niepełnosprawnym/niewidomym), to całkowicie pominięto pomysł JOW i ordynacji większościowej (o likwidacji senatu to już w ogóle się nie rozmawia od 5 lat), a skoro tak, to nie ma szans by te zmiany wprowadzić. Chyba, że zakładamy uchwalenie nowej Konstytucji co pół roku.

Dnia 14.08.2010 o 17:48, Lordzik_Revanik napisał:

PS: Interesuje mnie też sytuacja "jednego okienka", gdzie jak i czym to zostało wprowadzone
i dlaczego jest porażką rządu, dlaczegóż to szybciej jest załatwiać sprawy jednak chodząc
od okienka do okienka niż w tym jednym?


Odpowiem Ci bardzo chętnie bo wiem "co i jak" z własnego doświadczenia (zakładałem DG pod koniec ubiegłego roku). Otóż fakt - jest jedno okienko (w urzędzie gminy/miasta), w którym składa się papiery, ale niestety jest pewien problem - urząd wysyła pocztą Twój wniosek do GUS-u (nadanie REGON-u), US-u i ZUS-u, a że wiemy jak poczta działa to trwa to około dwa tygodnie, podczas gdy jakbyś np. sam byś pobiegł do GUS-u i innych instytucji (a w obecnej sytuacji nie możesz), to działalność mógłbyś rozpocząć tego samego dnia (np. REGON otrzymywało się od ręki). A tak - czekasz. Poza tym i tak trzeba się udać osobiście do ZUS-u (już po otrzymaniu zaświadczenia o wpisie do EDG - Ewidencji Działalności Gospodarczej, na co - przypominam - czeka się min. 2 tygodnie), żeby zarejestrować siebie jako płatnika i ew. pracowników, a także do US-u, żeby określić sposób rozliczania się z fiskusem. Także - potwierdzam i wszystkim to powtarzam - "jedno okienko" to porażka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A przypadkiem proces informatyzacji urzędów nie miał tego przyspieszyć? Gdzie to stoi obecnie, kiedyś się słyszało o wielkich przetargach na systemy dla urzędników, komputery itd. Czy przesył informacji między urzędami nie zachodzi już drogą elektroniczną? Bo np, jak załatwiałem sobie dowód jakiś czas temu to wniosek pobierało się z internetu, wypełniało się go, następnie w urzędzie składało, pani wpisywała parę danych do komputera, po czym wkładała wniosek do maszynki odczytującej i puf już znajdowałem się w systemie, teraz mogę sobie sprawdzić stan realizacji przez internet, także duże zdziwienie wywołuje u mnie wiadomość że w obrębie tego samego miasta (zakładam że te urzędy są w danym mieście czy to Warszawa, Kraków, Poznań etc.) trwa aż tyle, skoro mój wniosek o dowód był przesyłany z Krakowa drogą elektroniczną do Warszawy i tylko pozostawało mi czekania aż go wyrobią i przyślą do urzędu.

Jeszcze a propos jednego okienka na jakiej zasadzie zostało ono wprowadzone, ustawy, rozporządzenia? Czy wprowadziła je Platforma czy jeszcze Pis? Czy może każdy po trochu tak jak z podatkami?


Z innej beczki, dlaczego podwyżka vatu o jeden punkt procentowy powoduje taki harmider w mediach i w polityce, część (ta sprawniejsza) z opozycji twardo krytykuje rząd, ponieważ uważają że ta podwyżka uderzy najuboższych oraz dodają do tego inne brednie tego typu, ekonomiści nagle ni z tąd ni z owąd wyciągnęli dziurę już nie w budżecie ale sektorze finansów państwowych wysokości 100mld zł., przy okazji domagając się bardziej stanowczych działań od rządu niż podwyżka vatu (która z tego co słyszę nie jest taką do końca podwyżką ponieważ jedna ze stawek vatu została obniżona (ta na żywność przetworzoną)) wyliczając iż zapewni to tylko 5mld dodatkowych wpływów do budżetu. Z jeszcze innej strony minister finansów twierdzi, że dzięki zabiegom rządu udaje im się kupić czas na najbliższe dwa lata, kiedy rzekomo nastąpi druga fala kryzysu, a podwyżka stawek vatu da nie 5 tylko 16mld zł, co razem z wieloletnim planem finansowym pozwoli obniżyć deficyt w budżecie do 30mld złotych.

I tu wchodzi pytanie: jakim cudem podwyżka vatu na żywność nie przetworzoną(z 7%) i pozostałe towary objęte stawką 22% o jeden punkt procentowy mają najbardziej dokopać najuboższym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.08.2010 o 14:52, Lordzik_Revanik napisał:

I tu wchodzi pytanie: jakim cudem podwyżka vatu na żywność nie przetworzoną(z 7%) i pozostałe
towary objęte stawką 22% o jeden punkt procentowy mają najbardziej dokopać najuboższym?


E...co z tego że na pewne produkty obniżono, skoro - paliwo, transport itd - to są dużo droższe rzeczy od samego jedzenia i ich ceny ruszą w górę, a w związku z tym ceny żywności tak samo.
Poza tym - dla bogatego 100zł rocznie więcej to pierdnięcie komara. Dla uboższego to nowa para butów dla dziecka lub zestaw książek na nowy rok. To jest różnica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się