gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 06.04.2012 o 17:03, Lukas1694 napisał:

A po co zaręczyny? Można żyć bez papierka


Nie bardzo zrozumiałem. Jakiego papierka? To na zaręczyny dostaje się jakiś dokument? o_O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 17:38, Lukas1694 napisał:

Ale zaręczyny prowadzą raczej do późniejszego ślubu więc po co w ogole zaręczyny?


Ale właśnie o to chodzi. Przeciez zaręcza się tylko ten, kto chce później wziac ślub. Przecież to logiczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 17:46, Lukas1694 napisał:

No właśnie i tutaj moje pytanie po co ślub? Czy papierek coś zmieni?



O widzę nowoczesny zabrał głos.
Za pare lat wróc do tematu to może pogląd ci się zmieni, teraz nie ma sensu dyskutowac i na sile cie przekonywac.


Wpasowując się w twoją konwencję, po co chrzciny skoro to tylko papierek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 17:46, Lukas1694 napisał:

No właśnie i tutaj moje pytanie po co ślub? Czy papierek coś zmieni?


Oj zmieni, tego możesz być pewien. Natomiast stanowczo oddzielałbym kwestie religijne, społeczno-polityczne od uczuciowych.
Poza tym mozesz wierzyć lub nie, ale jest znacząca różnica między stosunkami międzyludzkimi w przypadku sformalizowanych i niesformalizowanych związków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że po zaręczynach planujesz ślub ''kiedyś tam'' [ kościelny i cywilny ]? Jeżeli tak to owe zaręczyny jako przedbieg przed wspólną drogą życiową połączoną z Kościołem z twoich ust brzmi cokolwiek zabawnie gdyż:

''ja należę do ,,gatunku" wierzących rzadko praktykujących i nie wyobrażam sobie innego ślubu niż kościelny''

Wiesz jak to się nazywa? Hipokryzja. Albo się wierzy i praktykuje albo się nie wierzy i nie praktykuje - to co jest pomiędzy zahacza w mniejszym lub większym stopniu o zwykłą obłudę.

O weselnej kasie:

''Cóż, takie życie. Wole mieć lepszy start w życiu w małżenstwie niż postawić na swoim i miec fige z makiem.''

Tego to po prostu nie trzeba komentować. Cały Citkowsky, kasa na pierwszym miejscu w życiu.

Krótko mówiąc nic się nie zmieniłeś. ;-D A że nie jest to temat stricte kościelny / religijny to z mojej strony koniec, przynajmniej jeśli chodzi o te kwestie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>>.......

Widocznie nie każdy jest taki jak ty, cudowny, nieomylny i czysty jak łza.


>>>..Tego to po prostu nie trzeba komentować. Cały Citkowsky, kasa na pierwszym miejscu w życiu.

Jak widac nie tylko kasa, hmm, kto tu sie oswiadczyl, ja czy ty bo sie gubie?
HumanGhost

Życ w niesformalizowanym związku na dłuzsza mete sobie nie wyobrazam, takie zycie na kocią łapę, że przy pierwszej wiekszej kłótni bierzesz tyłek w troki i aloha.

Z narzeczoną mieszkam od listopada także już się dograliśmy w kwestiach przyziemnych tzw. szarej codzienności i brakowało już tylko formalizacji a zaręczyny jak sam wiesz są pierwszym do tego krokiem.
Przyszli teście wreszcie zaczynają cię traktowac poważnie itp. Zresztą sam to wiesz:)

Lukas1694


A po co brac slub? Chociażby po to żeby kobieta z którą jestem przyjęła moje nazwisko, żebyśmy byli rodziną, wreszcie żeby ludzie nie traktowali ciebie i twojej dziewczyny własnie jako chłopaka i dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myślisz że wciskając mi kit poprzez odbijanie pałeczki przejaskrawiając moje zarzuty wyjdziesz na swoje? Jesteś w błędzie. Wolę się mylić, popełniać błędy niż być obłudny udając że robię wszystko tak ''jak być powinno'' tak jak ty to robisz, zresztą nie pierwszy raz, niczego lepszego się po twojej osobie spodziewać nie można. Więcej takich jak ty w naszych czasach też się znajdzie, kombinatorstwo i obłuda to chleb codzienny, żałość bierze jak się patrzy na takich ludzi. Niby wierzysz ale widać że bardziej dla świętego spokoju czy kasy [ zależnie od sytuacji ].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>>...........

Pytanie w temacie bo się od niego oddalamy:

Masz/miałeś kiedykolwiek dziewczynę i byłeś w poważnym związku? Już nie pytam nawet o posiadanie narzeczonej.
Proste krótkie pytanie na które oczekuję równie zwięzłej odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie sądziłem że aż tak niski poziom osiągniesz w dyskusji, naprawdę. Ja ci tu wyjeżdżam z zarzutami o obłudę religijną że tak powiem a ty mi tu z pytaniem osobistym o związki moje. Po pierwsze to nie ma absolutnie nic do rzeczy bo czy się jest w związku czy nie, czy się było czy nie to nie ma w tym momencie nic do rzeczy - poglądy można mieć niezależnie od tego a doświadczenie to zupełnie inna bajka. Po drugie - dwie zupełnie różne kwestie a po trzecie w tym momencie dobitnie pokazałeś że jakakolwiek merytoryczna dyskusja z tobą jest pozbawiona całkowitego sensu, permanentny ignore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>>.......

No właśnie pytam o twoje doświadczenie bo póki co to rzucasz tymi swoimi sloganami i jeździsz po innych więc naturalne, że chciałbym się dowiedziec jak ty to wszystko ogarniasz.
To jak z tym twoim doswiadczeniem, jest czy go nie ma? Bo pisac na necie to kazdy potrafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 18:56, Lukas1694 napisał:

A to bez Twojego nazwiska nie możecie być szczęśliwi? A co Cię obchodzą ludzie? To Ty
masz być szczęśliwy, a nie uszczęśliwiać ludzi.



Widocznie każdy ma inne pojęcie szczęścia:) To co mnie uszczęśliwia nie musi uszczęśliwiac ciebie:)

Zresztą HumanGhost dobrze pisze
>>..,,Poza tym mozesz wierzyć lub nie, ale jest znacząca różnica między stosunkami międzyludzkimi w przypadku sformalizowanych i niesformalizowanych związków."


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 13:36, Citkowsky napisał:

Zaręczyłem się:):)


Nie robię tego tu często, ale włączę się tym razem w dyskusję, mam nadzieję, że nikt nie będzie temu przeciwny :)

Z tego, co zobaczyłem, to masz 24 lata. Ja, prawdopodobnie, w tym wieku nie zdecydowałbym się na stałe związanie się z drugą osobą, ale to w zasadzie kwestia indywidualna - jeśli masz ustabilizowane życie finansowe, dobrą pracę i tym podobne, to czemu nie. Nie będę Cię oceniał z góry negatywnie, więc póki co założę, że w Twoim wypadku tak jest.

Ja, osobiście, nie jestem zwolennikiem ślubu, na pewno nie takiego, który bierze się w młodym wieku.
Paru moich rówieśników i rówieśniczek jest ze sobą zaręczonych, w momencie kiedy nadal są na utrzymaniu swoich rodziców - to akurat uważam za ignorancję i słabą psychikę, połączone z brakiem umiejętności patrzenia w przyszłość (wg zasady "jakoś to będzie, ważne, żebyśmy byli razem").
Jeśli ludzie są przygotowani do związania się ze sobą i czują taką potrzebę, to czemu nie.

W pełni rozumiem, że główną motywacją do tego jest potrzeba stabilizacji w życiu, aby być pewnym przynajmniej jednej rzeczy (w tym wypadku, tego, że będzie się z drugą osobą "do śmierci").
Jednak, mimo że rozumiem, to w tym momencie mojego życia nie jest to pokrywające się z moją osobą. Głównie z tego powodu, że często takie myślenie wynika ze słabej psychiki i jest popularne wśród ludzi młodych, którzy za wszelką cenę chcą mieć jakiś stały element w chaotycznym życiu (w którym często się nie odnajdują).
Wiem, że pisałem, że wiek fizyczny jest sprawą indywidualną, aczkolwiek w większości przypadków ludzie w Twoim wieku często nie są jeszcze na tyle dojrzali, aby się pobrać. Oczywiście, nie znam Cię, więc nie wiem, czy tak jest też i u Ciebie.

Jak pisałem wcześniej - wracając do głównego nurtu tematu - nie jestem zwolennikiem małżeństwa, ponieważ często ludzie, mimo że jest im ze sobą źle - po roku, dwóch czy trzech wspólnego życia - to i tak są nadal ze sobą, ponieważ aby się rozejść, potrzebny by był rozwód.
Wydaje mi się, iż w wielu kwestiach, jeśli szczerze dwie osoby chcą ze sobą być, to nie potrzebują bycia związanymi takim sznurem, który będzie głównym - a czasem i jedynym - gwarantem ich związku.

Dlatego też myślenie w stylu Twojej wypowiedzi, tj. "Takie zycie na kocią łapę, że przy pierwszej wiekszej kłótni bierzesz tyłek w troki i aloha" odbieram za pewien przejaw braku dojrzałości.
Osoba, która zachowałaby się w taki sposób, jest najwidoczniej nieprzygotowana do wzięcia odpowiedzialności za związek i - no cóż - ma psychikę nastolatka, który zrywa z dziewczyną, bo ta nie pasuje mu do butów.
Jeśli od "ucieczki" od narzeczonej, kiedy będziecie ze sobą się gryźć, powstrzyma Cię jedynie ślub, to w takim razie cudem jest fakt, że do tego ślubu razem dotrwaliście.
Natomiast, jeśli wcześniej potrafiliście rozwiązywać poważne problemy, to powinniście być w stanie to robić i w przyszłości - niezależnie, czy ze ślubem, czy bez.
Oczywiście, niektórzy ludzie nie są na tyle silni emocjonalnie/psychicznie i potrzebują takiego gwarantu, jakim jest akt małżeństwa.
Nie potępiam tego oczywiście, ale uważam tylko takich ludzi za słabszych, często żyjących w ciągłym lęku.

Kiedyś pewna dziewczyna powiedziała mi, że dla niej jedną z ''zalet'' ślubu jest to, że ma pewność, iż jej facet jej nie zdradzi. Co też jest oczywiście absurdem, bo jeśli ma zdradzić, to zrobi to niezależnie od jego statusu cywilnego, wystarczy spojrzeć, ile mamy zdrad małżeńskich w społeczeństwie. Jest z tym podobnie, jak i z kłótniami czy innymi czynnikami negatywnymi - albo potrafi się je zniwelować, albo nie.
Dlatego też w pewnym momencie, jeśli związek jest "przyszłościowy", to każdy z obojga partnerów powinien traktować się poważnie, a nie jak przejściową rozrywkę.
W takiej sytuacji, cytując HumanGhosta, "różnica między stosunkami międzyludzkimi w przypadku sformalizowanych i niesformalizowanych związków" nie powinna w ogóle nastąpić.

Jest też kwestia tego rodzaju, iż czasami, po ślubie, partnerzy uważają, że skoro są już do siebie "przywiązani", toteż mogą przestać się o siebie starać, co oczywiście prowadzi do pogorszenia relacji interpersonalnych.
Niemniej jednak, w zdrowym związku, relacje przed i po ślubie nie powinny ulec zmianie, co prowadzi nas do tego, że jeśli autentycznie macie ze sobą być, to zawarcie ślubu niczego w tym nie zmieni - ani Wam kwestii wspólnego życia nie ułatwi, ani też nie utrudni.

Oczywiście, jest też sprawa, jak sam wspomniałeś, traktowania Waszej pary przez innych ludzi. Tyle tylko, że jeśli ktoś przejmuje się opinią tłuszczy ludzkiej i stawia ją wyżej niż swoje własne zdanie, to jest to oznaka pewnych kompleksów, tzn. chęci bycia zaakceptowanym przez społeczeństwo za wszelką cenę.

O ile jeszcze potrzebę małżeństwa jako gwarantu potrafię zrozumieć i toleruję, tak żenienie się tylko dlatego, że "teście wreszcie zaczynają cię traktowac poważnie" czy też aby "wreszcie żeby ludzie nie traktowali ciebie i twojej dziewczyny własnie jako chłopaka i dziewczyny" to dla mnie czyste nieporozumienie, które nie powinno mieć miejsca pod żadnym względem - świadczy bowiem o tak skrajnej słabości jednostki, że próbuje ona przełożyć szczęście własne nad cudze.

Pozostaje jeszcze kwestia aspektu religijnego, tj. ślubu kościelnego. W większości przypadków jestem zaciekłym przeciwnikiem tego typu uroczystości.
Dlaczego? Otóż, przez ludzi, nie przez sam fakt takiego wydarzenia.
Rozumiem bowiem, kiedy ktoś jest prawdziwie religijny, "żyje według swojej wiary" i według jej doktryny pragnie związać się z drugą osobą, ponieważ wierzy, iż jest to zgodne z wolą jego boga. Nie zgadzam się z tym, ale to toleruję w stu procentach.

Inna sprawa, że najwięcej osób, które biorą ślub kościelny, kieruje się bardzo przyziemnymi pobudkami. Miałem znajomą, która chciała ślubu kościelnego, ponieważ to "romantyczne i piękne przeżycie" czy też inną, która po prostu zakochała się w wizji samej siebie w białej sukni. Podobnie jest z facetami, to nie jest zależne od płci.
Dużo osób bierze też ślub kościelny, bo "tak wypada", nawet jeśli nie czują takiej potrzeby w odniesieniu do wiary, ale boją się tego, "co ludzie powiedzą" (ale tą kwestię już poruszyłem wcześniej).
W gruncie rzeczy otrzymujemy uroczystość kościelną, która z duchowością ma wspólnego tyle, co nic. W takim wypadku ludzie, którzy nie czują się prawdziwymi katolikami albo opisują się jako "wierzący praktykujący" (to swoją drogą zabawne, mówić, że się w coś wierzy, ale jednocześnie nie postępować według domniemanie wyznawanych przez siebie zasad), a którzy mimo to biorą ślub kościelny, są dla mnie zwykłymi obłudnikami i hipokrytami.
A hipokryzja to jedna z tych cech ludzkich, których nie toleruję.
Żeby było przy tym jasne - jeśli tacy ludzie zdecydują się na zwykły ślub cywilny, to w takim wypadku nic do nich mieć nie będę - nie potępiam samej instytucji ślubu.

Dla mnie, osobiście, małżeństwo ma jedną zasadniczą zaletę, czyli prawne ustabilizowanie przyszłości dzieci po śmierci rodziców.
Oczywiście, da się to uregulować bez zawierania małżeństwa, ale niewątpliwie w takim wypadku jest to najprostszym wyjściem.

Swoją drogą, poruszając zupełnie inny aspekt poruszonego tematu - Co stałoby się, jeśli Twoja dziewczyna zgodziłaby się na ślub, ale wyraziła jednocześnie chęć zachowania własnego nazwiska?

Podsumowując, mam nadzieję, że znajdziesz moje argumenty w sprawie krytyki małżeństwa wystarczającymi i kompletnymi.
Oczywiście, jeśli o jakimś aspekcie zapomniałem, to mam nadzieję, że zwrócisz mi wtedy uwagę i będziemy mogli zawiązać owocną dyskusję.

Pozdrawiam,
M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 18:26, Citkowsky napisał:

Z narzeczoną mieszkam od listopada także już się dograliśmy w kwestiach przyziemnych
tzw. szarej codzienności


Ja nie byłbym taki hej do przodu na twoim miejscu, bo to wcale nie jest tak długo. Ja ze swoją dziewczyną mieszkam od lipca, a w tym miesiącu się wyprowadzam i na tym prawdopodobnie zakończy się nasz związek. A jakby mi ktoś 2 miesiące temu przepowiedział taką historię, to bym go puknął w czoło. I w sumie sam nie wiem czemu tak myślałem, przez ponad rok mieszkałem z kumplem, którego spotkało praktycznie to samo, z tym że jego związek był dłuższy i mieszkali z sobą również dłużej. To przerażające jaki człowiek jest naiwny myśląc, że go ten problem na pewno nie spotka, bo jest tak fajnie...
W każdym razie gratuluję i życzę jak najlepiej. :)

@Tyler
W sumie to mnie też ciekawi czy jesteś bądź byłeś w jakimś dłuższym związku. W sprawach damsko-męskich masz zawsze tak dużo do powiedzenia, chętnie bym się dowiedział skąd ty te mądrości bierzesz. :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>>..........

Wiesz to, że mieszkam od listopada nie znaczy, że od wtedy jesteśmy razem:) Tak na oko razem jesteśmy z 1,5roku. To nie jest mój pierwszy poważny związek dlatego też, że tak powiem wiem co robię:)

>....To przerażające jaki człowiek jest naiwny myśląc, że go ten problem na pewno nie spotka, bo jest tak fajnie...

Mnie to też spotkało wcześniej dlatego też liczyłem się z tym:)
Co będzie dalej zobaczymy.

Póki co są święta a kwestie sali itp zacznie się organizowac najwcześniej w maju;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2012 o 20:48, Citkowsky napisał:

Wiesz to, że mieszkam od listopada nie znaczy, że od wtedy jesteśmy razem:) Tak na oko
razem jesteśmy z 1,5roku.


A ja już prawie 2,5 roku. I wyobraź sobie że po takim czasie może coś w związku zacząć trzeszczeć, choć wcześniej tego człowiek nie podejrzewał. Półtora roku to pikuś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się