gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 25.01.2008 o 21:45, mlynar911 napisał:

A jak myślisz jakie obyczaje??

Czy jeśli bym wiedział o jakie obyczaje ci chodzi to zadawałbym takie pytanie? Nie. Nie wiem jakie obyczaje walentynki łagodzą, dlatego się pytam o co ci chodziło.

Dnia 25.01.2008 o 21:45, mlynar911 napisał:

Po prostu tak jest i choćbyś nie wiem jakie miał zdanie to ten dzień jest magiczny.

Magiczny dzień, eh? A potrafisz wyjaśnić co to jest ta ''magiczność'', czy masz na myśli to jak wielką siłę ma autosugestia?

Dnia 25.01.2008 o 21:45, mlynar911 napisał:

Chyba ,że to na ciebie nie działa ,albo naprawdę dostaniesz jakąś badziewną rzecz. :)

Na szczęście na mnie to nie działa. A jeśli działa to tylko mnie irytuje. Dlaczego mam sie cieszyć z pogodzenia z kimś z powodu walentynek? Albo z prezentu walentynkowego? Skoro same walentynki, nawet w relacjach swoich zwolenników, istnieją same dla siebie to jaka to i równie bezwartościowe są ich owoce niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.01.2008 o 21:06, patrYX93 napisał:

E tam, takie bajki mozesz opowiadac kumplom. Do kobiety trzeba z inicjatywą.

Oczywiście była w tym zdaniu nutka sarkazmu,ja mam już wszystko ładnie zaplanowane

Dnia 25.01.2008 o 21:06, patrYX93 napisał:

A co jesli? Jak bedziesz taki pewien to obawiam sie ze jak powie Ci nie to ciekaw jestem co
zrobisz. Nigdy nie mozna byc zbyt pewnym, a nadziei mozesz nie miec :)

Nie jestem pewien,nigdy nie twierdziłem,że jestem pewien,po prostu myślę lub inaczej żywię wielką nadzieję,która w jakiś sposób wydaje mi się uzasadniona,że jednak mnie nie odrzuci,ale ryzyko zawsze zostaje,nie mówiłem,że nie :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Czyli merytorycznie mam rację, ale ty będziesz uważał po swojemu?

Ładnie to ująłeś,tak masz racje,każdy może mieć inny pogląd na dane rzeczy i ja to szanuje

Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Tak, zaatakowało mnie wielkie pluszowe serce i zgraja troskliwych misiów zaczęła się do mnie
tulić. Jak to było zorganizowane, wyskoczyli dziką zgrają zza rogu i cap! już mnie mieli. Nic
nie mogłem zrobić, od tamtego czasu trauma nie pozwala mi uczestniczyć w niesamowitej radości
tego wspaniałego święta.
... -_-''

No comment :p

Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Krótko mówiąc nie masz pojęcia co zrobić i nie wiesz za diabła jak się za to zabrać?

Jak pisałem w poście powyżej,wszystko mam zaplanowane,chociaż faktycznie jest trochę niewiadomych

Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Famous last words ;)

Amen :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Jeśli chodzi o walentynki to były one wspomnieniem
męczennika patrona pozdrowień - więc ludzie się pozdrawiali. Z czasem stał się to dzień zakochanych.
Nie mam nic przeciwko, proszę bardzo. Ale nazywanie tego świętem? Uroczystością? To jest zdecydowana
przesada. Ten dzień pada ofiarą z dwóch źródeł - po pierwsze komercjalizacji podobnej do tej
jaka dotyka większości obchodów, po drugie zaś ze strony ludzkiej głupoty, która przesadnie
i egzaltowanie uzurpuje dla tego dnia niepotrzebny status.


Fakt. Święto jest raczej związane z religijnością, bo (jak sama nazwa mówi), jest to dzień świętości. Niestety, współczesnym ludziom się poprzestawiało w głowach i nie wiedzą, co jest czym, trzeba im to wybaczyć niestety, nie każdy musi być jakoś specjalnie rozwinięty ;)
Mimo tego, że walentynki stały się ofiarą współczesności, to ja mam zamiar ten dzień bardzo milo (choć nie wiadomo do końca, jak będzie :P). Jestem zbyt staromodny, mimo młodego wieku, by dać się tym wszystkim za przeproszeniem pierdołom komercyjnym ;)

Dnia 25.01.2008 o 21:31, Graffis napisał:

Zgoda. Dodałbym jeszcze, że gdyby ktoś potrafił uczynić każdy dzień tym dniem bez względu na
datę. Wtedy mogłoby się okazać, że nie ma potrzeby wymyślać dnia zakochanych czy innych potworków.


Dokładnie, nic dodać, nic ująć. Szkoda jedynie, że nie wszyscy są w stanie to pojąć ^^

PS. Im dłużej gadamy, tym bardziej się ze sobą zgadzamy. Czyżbyśmy wymiękali? xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.01.2008 o 22:57, Ardival napisał:

No comment :p

Hmm... nie spodobało się? ;)

Dnia 25.01.2008 o 22:57, Ardival napisał:

Jak pisałem w poście powyżej,wszystko mam zaplanowane,chociaż faktycznie jest trochę niewiadomych

To nawet jeszcze gorzej. Nie planuj, ale i nie bądź emocjonalny. Jeśli dziewczyna ma się z kimś związać to najlepiej z tobą - nie twoim planem, nie twoimi emocjami. Poza tym takie planowanie przynosi często złe efekty - zaplanujesz sobie jak ma wasz związek się zacząć, jak ma wyglądać dalej... tak w życiu nie ma. Nie planuj jak ma miłość wyglądać, ona sobie z tym sama świetnie da radę, ty bądź tylko na nią gotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.01.2008 o 22:54, Ardival napisał:

Oczywiście była w tym zdaniu nutka sarkazmu,ja mam już wszystko ładnie zaplanowane

Jak już napisał Graffis - nie planuj. W gruncie rzeczy nie wiesz sam jak ona się zachowa, trzeba być elastycznym, umieć zachować się w każdej sytuacji.

Dnia 25.01.2008 o 22:54, Ardival napisał:

Nie jestem pewien,nigdy nie twierdziłem,że jestem pewien,po prostu myślę lub inaczej żywię
wielką nadzieję,która w jakiś sposób wydaje mi się uzasadniona,że jednak mnie nie odrzuci,ale
ryzyko zawsze zostaje,nie mówiłem,że nie :p

No właśnie. Ja napiszę trochę o mnie teraz :)

Wczoraj po dosyć dziwnej, ale szczerej rozmowie dostałem kosza ;p . Generalnie z tego co zrozumiałem, dziewczyna nie chce być z nikim. Powiedziała że każdy ma u niej szansę, a to znaczy jednocześnie że nikt nie ma :) Będę jeszcze próbował ją poznać, gdyż ciągle jest moją przyjaciółką, może z czasem gdy ją o to zapytam odpowie tak ;]

Tak więc Ardival - nie dziw się że jestem trochę pesymistą wczoraj/dzisiaj :) . Co do samej dziewczyny, jak mi nie przejdzie pojutrze to trzeba będzie naprawdę kilku przyjaciół żeby mnie wyrwać gdzieś :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Coś mi się zdaje ,że jesteś jednym z tych ludzi do których nie można trafić tylko potrzebne są porządne argumenty.
Musisz mieć na wszystko jakieś naukowe wyjaśnienie bo inaczej nie będziesz w to wierzył. Zgasiłeś mnie ostatnią wypowiedziął. Nie mam już argumentów na ten temat. Może coś w trakcie przyjdzie mi do głowy.

@Ardival
>Nie jestem pewien,nigdy nie twierdziłem,że jestem pewien,po prostu myślę lub inaczej żywię wielką nadzieję,która w jakiś sposób wydaje mi się uzasadniona,że jednak mnie nie odrzuci,ale ryzyko zawsze zostaje,nie mówiłem,że nie :p
Nie możesz swojej całej nadziei pokładać wyłącznie w tym jednym dniu. A jeżeli to co zrobisz nie spodoba się dziewczynie?? To zniechęci cię to. Musisz być przygotowany na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.01.2008 o 22:57, Ardival napisał:

No comment :p


Czego to Graff nie wymyśli xD...

Dnia 25.01.2008 o 22:57, Ardival napisał:

Jak pisałem w poście powyżej,wszystko mam zaplanowane,chociaż faktycznie jest trochę niewiadomych


Zdziwiłeś mnie (i wielu innych) troszkę swoją wypowiedzą teraz.Nie wiem ,czy coś takiego da się zaplanować...owszem można ustalić sobie godzinę gdzie można się spotkać (lol xD) ,ale bezprzesady...na przykład masz zaplanowane na wszelki wypadek ,że dziewczyna na Ciebie się rzuci i będzie się jej kręciły we łbie różne dziwne rzeczy?Różnie to z tym bywa (a zwłaszcza z dziewczynami...są nieprzwewidywalne ;D).Najlepiej to pozwolić aby sytuacja sama się kręciła ,bo miłości nie da się zaplanować...widzę ,że większość ma takie zdanime ;D.

Dnia 25.01.2008 o 22:57, Ardival napisał:

Amen :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do wszystkich osób,które mnie pojechały z moim planowaniem :p :
-Ja miałem na myśli,że wiem co zrobię na Walentynki,nie mam pojęcia co będzie potem,to będzie już zależeć jak sprawa się potoczy,nie układałem sobie planu na całe życie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Eh... nie rozumiem co żeś napisał, ot co:
Rozumiem, jednak oznaczałoby to, że jeśli ktoś nie wyznał uczucia ,bo się bał ( nie stawiał
miłości ponad wszystko ) .

Dokończ jeśli pamiętasz co chciałeś napisać. Wprowadziłeś operator ''jeśli'', ale nie napisałeś
co się stanie gdy ten warunek (ktoś nie wyzna uczucia, bo się boi) zostanie spełniony.

Faktycznie, trochę się ucięło. Tylko nie wiem czy przez moją nieuwagę czy przez jakiś błąd, ale już je kończę. Chodziło mi o to, że w przypadku kiedy dana osoba poprzez strach czy jakieś inne czynniki nie wyznaje swojego uczucia najwidoczniej nie stawia miłości ponad wszystko. A sam napisałeś, że ta kwestia nie jest jedynym wyznacznikiem kwalifikującym czy to jest miłość.

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Zaufanie albo jest albo go nie ma. Oczywiście odnosi się to do konkretnych sytuacji, w których
może ono być ''sprawdzane''. Powiedzmy, że mojej dziewczynie zaufałbym w większej liczbie sytuacji
niż innym. Czy to jest już to zaufanie, o którym ty piszesz pojęcia nie mam. Nie wydaje mi
się jednak, żeby do wspólnego życia zaufanie było niezbędne, a przynajmniej nie ono jest podstawą.
To już zresztą omawialiśmy.

Nie dawno napisałeś, że jesteś z osobą, której NIE UFASZ... ale mniejsza o to. Omawialiśmy,zgadza się. Zastanawia mnie tylko jedno. Co wg Ciebie jest tą podstawą...?

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Omg... gdzie ja coś takiego napisałem? o.O

''''Nie, bo to czy ktoś miłość stawia ponad wszystko nie jest cecha miłości, ale tego kogoś. Czyli: to jak wiele się dla czegoś zrobi jest kwestią woli i przekonania danej osoby, nie uczucia, i może stanowić pewien środek weryfikacyjny dla tego co właściwie się czuje. '''' Napisałeś ,że nie jest to pewien, a zarazem jedyny środek do weryfikacji miłość. Co by oznaczało, że nie możemy negować, iż ktoś może kochać (naprawdę) nie stawiając miłość na pierwszym miejscu.

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

W takim, że już udowodnił, że kradzieży jest w stanie dokonać. Jeśli zrobi się coś już raz
to łatwiej jest o kolejny.

Powiedz, że Ty byś nie potrafił czegoś ukraść... I bynajmniej nie chodzi m tutaj o kradzież z własnej woli. Chodzi mi o to, że KAŻDEGO stać na to by wejść do sklepu i wyjść z jakimś towarem bez zapłacenia. Tak się mówi, jednakże nie zawsze następny krok jest łatwiejszy...

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Bojaźń to coś zupełnie innego niż strach.

Obie rzeczy opierają się jednak na tym samym - lęku człowieka.

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Jeśli chodzi ci o to, że ktoś unika miłości przez swój strach to jest to najgorsze rozwiązanie.

Aha, czyli nawet jak ktoś byłby z kimś nieszczęśliwy, bo nie chciał zranić drugiej osoby, to postępuje lepiej? Ciekawe...

Dnia 25.01.2008 o 19:19, Graffis napisał:

Aha... no tak. W końcu wcale nie rozmawiamy o tym jak strach przed wyrażeniem swoich uczuć
wpływa na możliwy kształt związku i życia -_-'' Rozważana tu sytuacja dotyczy tego, że czuje
sie coś do konkretnej osoby i nic sie z tym nie robi ze względu na swój strach.

Oczywiście, że wpływa. Bo tak może być raz, drugi itd. W końcu albo się przełamiemy albo zostaniemy sami. Robi się, tylko uważasz, że nie powinno tak być.

Proszę, jest tak jak chciałeś. Pominąłem fragment dotyczący ''''pola'''' rozmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.01.2008 o 12:03, Ardival napisał:

Do wszystkich osób,które mnie pojechały z moim planowaniem :p :


Na a co??W końcu kogoś trzeba ;D.

Dnia 26.01.2008 o 12:03, Ardival napisał:

-Ja miałem na myśli,że wiem co zrobię na Walentynki,nie mam pojęcia co będzie potem,to będzie
już zależeć jak sprawa się potoczy,nie układałem sobie planu na całe życie ;)


To znaczy co wiesz??Że zabierzesz ją w Walentynki xD?Więcej planowania nie trzeba...no może gdzie chcesz ją zabrać i wystarczy :P.Nie ma konkretnego scenariusza co się stanie (jak to wszyscy Ciebie pojechali ;) ).W każdym momencie może się coś stać (a tu jakiś pożar w kinie ,a czy schrzaniony projektor :P)."Wszystko może się zdażyć...".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.01.2008 o 10:09, Nertis napisał:

Nie wiem ,czy coś takiego da się zaplanować...owszem można ustalić sobie godzinę gdzie można się spotkać (lol xD) ,ale bezprzesady...na przykład masz zaplanowane na wszelki wypadek ,że dziewczyna na Ciebie się rzuci i będzie się jej kręciły we łbie różne dziwne rzeczy?Różnie to z tym bywa (a zwłaszcza z dziewczynami...są nieprzwewidywalne ;D).Najlepiej to pozwolić aby sytuacja sama się kręciła ,bo miłości nie da się zaplanować...widzę ,że większość ma takie zdanime ;D

W takim wypadku możesz jedynie zaplanować sobie riposty na poszczególne sytuacje... Np. gdy ona po raz kolejny opowiada ten sam kawał, albo cały czas mówi o jej poprzednim chłopaku, itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.01.2008 o 13:23, Nertis napisał:

To znaczy co wiesz??Że zabierzesz ją w Walentynki xD?

No mówię,wiem tylko co zrobię w Walentynki,nie akurat nie zabieram jej nigdzie i tyle,treść mojego postu była chyba czytelna ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czytam sobie i czytam i mnie naszło na wypowiedzenie się. Czy kogoś jeszcze dzwi fakt, że związki się rozpadają lub nie są zawierane tak często jak kiedyś? Wyjaśnie Wam, jak ja to widzę. Przede wszystkim uważam, że większość dziewcząt jest nieatrakcyjna. Nie wymagam żeby chodziły po ulicach same modelki, ale na miłość Boską jak widze niektóre twory (nie nazywajmy ich kobietami, bo to ubliża niewiastom) to aż mnie mdli. Albo spasione jak wieprze albo umalowane jak prostytutki spod mostu (żeby nie powiedzieć gorzej). Jak już panna w dzisiejszych czasach użyje solarium, to używa go chyba przez cały dzień, bo potem ma mordę jakby jej ktoś żelazkiem jeździł. Żeby nie było, obracam się w wielu miejscach i nadal stwierdzam że większość jest brzydka. Oczywiście że liczy się charakter dziewczyny, ale trochę byłoby mi głupio gdybym musiał iść z takim mutantem w publiczne miejsce. Owszem, jestem bardzo powierzchowny, ale faceci to wzrokowcy i nie szpanujcie na lewo i prawo: "Ja to zawsze patrzę na charakter, wygląd mnie nie obchodzi" - obchodzi zapewniam :)

Druga sprawa odnośnie czasu trwania związku. Stwierdzam, że dzisiejsze panny ''nieco'' za wiele wymagają od facetów, co ich zniechęca. Walka o samicę nie jest już w modzie, bo facet w dzisiejszych czasach woli poświecić czas dla siebie i dla swych przyjemności niż na marnowanie go na ''podchody'' z których nic może nie wyjść. Jak natomiast panna chce być z facetem (mój ''fantastyczny'' przypadek) to facet na ogół się zgadza bo jest to wygodne - "Ale fajnie, jestem taki atrakcyjny że nie muszę panien wyrywać bo one wyrywają mnie". A potem gdy zauroczenie mija wychodzi bardzo często charakter naszej niewiasty. Co chwile nawijanie ''ty nigdy'', ''ty zawsze'', ''nie zależy ci na mnie''. Krzywo, krzywo i jeszcze raz krzywo :) Okazuje się, że nie pasują do siebie i jedno rzuca drugie. Zawieranie związków w dzisiejszych czasach jest wielce niewygodne że tak powiem. Facet musiałby być Jedi z umiejętnością telekinezy, aby odczytać w myślach o co dzisiejszego dnia płacze nasza ''wybranka serca''. Jestem zdania, że niektórym takim rozkapryszonym gwiazdeczkom wypadałoby dać czasami po pysku. Ja się powstrzymałem, ale ręka mnie tak świerzbiła, że bym jej chyba dziurę na wylot we łbie wywiercił jakby mi się odmachnęło. I żeby nie było, nigdy żadnej panny nie uderzyłem. Kiedyś znajdę jakąś fajną pannę, jestem tego pewien ;) Dziękuję za uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>ad1
Spróbowałbym się z tobą nie zgodzić, ale to prawda że ciężko znaleźć taką która jest w miarę naturalna i nie popadła przede wszystkim w nałogi. Na szczęście ja swój pogląd o kobietach również mam, i uważam że jak nie spełni pewnych wymogów (choćby tego, żeby była w miarę sprawna fizycznie) to nie będę raczej z dziewczyną która po krótkim biegu do autobusu przewraca się na szpileczkach, dostaje zadyszki i w ogóle.

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Druga sprawa odnośnie czasu trwania związku. Stwierdzam, że dzisiejsze panny ''nieco'' za wiele
wymagają od facetów, co ich zniechęca.

Sam nie wiem co o tym myśleć, ale coś na pewno w tym jest. Marzą o ideałach, o księciach z bajki, zaś kiedy się z taką próbujesz coś zaświrować to możesz iść szukać innej.

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Walka o samicę nie jest już w modzie, bo facet w dzisiejszych
czasach woli poświecić czas dla siebie i dla swych przyjemności niż na marnowanie go na ''podchody''
z których nic może nie wyjść.

Ja jestem trochę wyjątkiem, bo zamierzam jednak się pobawić trochę, w każdym razie jak faktycznie się nie uda to niech sp... za przeproszeniem. I dalej sobie szuka księciunia :]

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Zawieranie związków w dzisiejszych czasach jest wielce niewygodne że tak
powiem. Facet musiałby być Jedi z umiejętnością telekinezy, aby odczytać w myślach o co dzisiejszego
dnia płacze nasza ''wybranka serca''.

O tak, ostatnio wszystkie są strasznie wrażliwe.

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Jestem zdania, że niektórym takim rozkapryszonym gwiazdeczkom
wypadałoby dać czasami po pysku.

Jak najbardziej, nie tyle po pysku co sprowadzić na ziemię.

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Ja się powstrzymałem, ale ręka mnie tak świerzbiła, że bym
jej chyba dziurę na wylot we łbie wywiercił jakby mi się odmachnęło. I żeby nie było, nigdy
żadnej panny nie uderzyłem. Kiedyś znajdę jakąś fajną pannę, jestem tego pewien ;)

Ja też nie uderzyłem i nie uderzę, ale uważam że z kobietami to trzeba być chamem i w ogóle najlepiej brutalem żeby w ogóle Cię zauważyła :) Mówię teraz o tych normalnych kobietach, reszta niech sobie dalej żyje z głową w chmurach :] Oczywiście taka trochę nagonka powstała, ale jak wiadomo wyjątki są i nie mówiłem o ogóle, ale miałem podobne przypadki jak te opisane przez KannXa.

Dnia 26.01.2008 o 21:28, KannX napisał:

Dziękuję za uwagę.

Mam nadzieje, że znajdziesz normalną laskę z podobnymi poglądami ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

A sam napisałeś, że ta kwestia nie jest jedynym wyznacznikiem kwalifikującym czy to jest miłość.

Drobne nieporozumienie i brak precyzji z mojej strony. Chodziło mi o to, że strach nie jest jedyną rzeczą, którą ludzie notorycznie uznają za ważniejszą od miłości. Z tego względu określenie, czy strach jest ważniejszy od miłości jako kryterium weryfikacji uczucia jest jednym z wielu, prze to jak wiele rzeczy ludzie kreują jako ważniejsze od miłości. Najprościej mój na to pogląd ujmując: jeśli cokolwiek jest ważniejsze od miłości to nie ma miłości.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Nie dawno napisałeś, że jesteś z osobą, której NIE UFASZ... ale mniejsza o to.

Chodziło mi o zaufanie absolutne, takie z układu 0 lub 1. Zgadując jakie są twoje kryteria powiedziałbym, że bardziej nie ufam niż ufam.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Zastanawia mnie tylko jedno. Co wg Ciebie jest tą podstawą...?

Może sama miłość? Jak dla mnie to miłość nie jest składakiem z zaufania, oddania, czułości i Bóg sam raczy wiedzieć co ludzie by jeszcze chcieli tam wstawić. Ot, miłość, taka sobie prosta i zwyczajna miłość.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Co by oznaczało, że nie możemy negować, iż ktoś może kochać (naprawdę) nie stawiając miłość na pierwszym > miejscu.

Jak napisałem na początku posta, mój błąd nieprecyzyjnej wypowiedzi, za co przepraszam.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Powiedz, że Ty byś nie potrafił czegoś ukraść...

Ja tego nie wiem. Taki ktoś wie już na pewno, że może ukraść. A skoro wie ponad wszelką wątpliwość, że może ukraść to bardziej prawdopodobna staje się możliwość, że ukradnie.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Obie rzeczy opierają się jednak na tym samym - lęku człowieka.

Bojaźń ma więcej wspólnego z szacunkiem wynikającym z tego ze zrozumienia swojej słabości. Strach to po prostu strach.

Dnia 26.01.2008 o 12:39, boduczek napisał:

Aha, czyli nawet jak ktoś byłby z kimś nieszczęśliwy, bo nie chciał zranić drugiej osoby, to
postępuje lepiej? Ciekawe...

Jeśli jesteś nieszczęśliwy z kimś, ale się na to godzisz bo dajesz temu komuś szczęście...to wątpię, czy jesteś naprawdę nieszczęśliwy. Raczej nie dostrzegasz tego, co jest szczęściem. Nie wiem jednak jak to się ma do tego, że ktoś nic ze swoimi uczuciami nie robi, bo się boi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.01.2008 o 09:24, mlynar911 napisał:

Coś mi się zdaje ,że jesteś jednym z tych ludzi do których nie można trafić tylko potrzebne
są porządne argumenty.

Skoro dyskutujemy to chyba oczywiste, że tylko porządne argumenty wchodzą w grę ;)

Dnia 26.01.2008 o 09:24, mlynar911 napisał:

Musisz mieć na wszystko jakieś naukowe wyjaśnienie bo inaczej nie będziesz w to wierzył.

To niezupełnie tak. Naukowe dowody, mimo że bardzo przekonujące można odnieść tylko do niektórych spraw, głównie z powodu prymitywności samej nauki ;)

Dnia 26.01.2008 o 09:24, mlynar911 napisał:

Zgasiłeś mnie ostatnią wypowiedziął.

Jedną rzecz chciałbym wyjaśnić, bo rzeczywiście zabrzmiała dość strasznie:
Dlaczego mam sie cieszyć z pogodzenia z kimś z powodu walentynek?
Nie chodzi mi o to, że pogodzenie się z kimś nie jest powodem do radości, bo jest. Ale w moim osobistym odczuciu wtedy gdy wynika z potrzeby serca, a nie czegoś tak żałosnego i pustego jak walentynki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.01.2008 o 01:22, Graffis napisał:

To niezupełnie tak. Naukowe dowody, mimo że bardzo przekonujące można odnieść tylko do niektórych
spraw, głównie z powodu prymitywności samej nauki ;)

Ale mam takie wrażenie ,że ty musisz mieć wszystko czarno na białym pokazane bo inaczej nie bedziesz wierzyć. Ale niektóre rzeczy ciężko jest zargumentować. W niektórych przypadkach tak jest i ciężko to uzasadnić dlaczego. Może to jakieś takie zbiorowe przekonania na różne tematy.

Dnia 27.01.2008 o 01:22, Graffis napisał:

Nie chodzi mi o to, że pogodzenie się z kimś nie jest powodem do radości, bo jest. Ale w moim
osobistym odczuciu wtedy gdy wynika z potrzeby serca, a nie czegoś tak żałosnego i pustego
jak walentynki.

No to może i w ten dzień miałem taką potrzebę. Chodziłem po ulicach i widziałem wszystkie te serca wiszące na wystawach sklepowych i coś mnie ruszyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.01.2008 o 10:04, mlynar911 napisał:

Ale mam takie wrażenie ,że ty musisz mieć wszystko czarno na białym pokazane bo inaczej nie
bedziesz wierzyć. Ale niektóre rzeczy ciężko jest zargumentować.

Owszem lubię mieć logiczne i konkretne argumenty na różne tematy. To pomaga w ich zrozumieniu i poznaniu. Zdaję sobie sprawę, że są takie kwestie, które się logice i poznaniu rozumowemu wymykają - religia, sens człowieczeństwa, czas etc. Nawet jednak w tych wypadkach możliwe staje się poznanie do pewnej granicy. Jednak walentynki nie mają z tymi przedmiotami żadnego związku - są w całości wymysłem ludzkim, więc powinno być możliwe konkretne przedstawienie ich celu i znaczenia. Chyba, że że ich brak lub są efektem myśli nie do końca przemyślanej. Poza tym to decyzją pojedynczego człowieka jest obchodzenie walentynek, a decyzja taka musi z czegoś wynikać. Na przykładzie: nie umiem wyjaśnić wszystkiego związanego z Bogiem, nie znam teologii na tyle, by umieć odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, ale i tak wierzę oraz jestem w stanie powiedzieć dlaczego wierzę. Stąd moje pytanie o sens walentynek i ich obchodzenia.

Dnia 27.01.2008 o 10:04, mlynar911 napisał:

Może to jakieś takie zbiorowe przekonania na różne tematy.

To nazywa się zwykle autosugestią lub zbiorową paranoją.

Dnia 27.01.2008 o 10:04, mlynar911 napisał:

No to może i w ten dzień miałem taką potrzebę. Chodziłem po ulicach i widziałem wszystkie te
serca wiszące na wystawach sklepowych i coś mnie ruszyło.

W tym wypadku nie tyle walentynki doprowadziły do pogodzenia ile jakiś proces myślowy lub uczuciowy wzbudzony tym, z czym symbolicznie kojarzy ci się serce itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.01.2008 o 10:20, Graffis napisał:

W tym wypadku nie tyle walentynki doprowadziły do pogodzenia ile jakiś proces myślowy lub uczuciowy
wzbudzony tym, z czym symbolicznie kojarzy ci się serce itd.

Ooooo właśnie czyli możemy wszystko zwalić na takie insygnia tego święta ;] Ludzie sobie chodzą i nie zdają sobie z tego sprawy jak ich serca miękną ;p I to dlatego ten dzień jest taki ,a nie inny ;p hehe dzięki dopiero teraz ujżałem jako taki zarys tego wszystkiego :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się