Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- No przepraszam, ale po twojej twarzy wpatrzonej w PSP widać było, że ci się nie chce - rzekł Kalenos. - No dobra mniejsza z tym, bierzmy się za rozkładaniem namiotu- powiedział Kamil.

Jak powiedzieli, tak uczynili. Matiz ucałował najpierw swoje ulubione PSP i odłożył je w bezpieczne miejsce, po czym zabrał się za rozstawianie namiotu wraz z Kalenosem. Robota nie szła im przesadnie szybko, jednakże po kilkunastu minutach namiot był gotowy do użytku.
- Ha, jesteśmy pierwsi! - krzyknął z radością Matiz. - Ciekawe czy dostaniemy jakąś nagrodę za wykonanie tego zadania...
Jakby na to nie patrzeć, to był pierwszy raz, gdy Matiz współpracował z kimś obcym. Z tego powodu poczuł się on dość dziwnie. Pomieszanie radości z zakłopotaniem. Janusz spojrzał na Kalenosa i rzekł do niego niepewnie:
- Cóż, można chyba powiedzieć, że nasza znajomość awansowała na kolejny poziom, co nie? - Po wypowiedzeniu tych słów Matiz uśmiechnął się do swego towarzysza nieco pokracznie, ale z pewnością szczerze. - No... ciekawe gdzie się podziała ta trzecia osoba, która ma być z nami w namiocie. Mam nadzieję, że jakoś nam on wynagrodzi fakt, że sami rozstawiliśmy ten namiot. A teraz może pomożesz mi z pokonaniem tego głupiego bossa? Męczę się z nim już od ponad godziny, a chciałbym go ubić, zanim mi się PSP rozładuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kalenos po słowach Matiza poczuł, że zyskał nowego przyjaciela. Kamil uśmiechnął się do niego, a następnie usiadł z nim w namiocie, poczęstował Matiza swoim jedynym pudełkiem ciastek i próbował ze swoim kolegą ubić tego bossa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.06.2010 o 20:30, Avalon67 napisał:

- Jestem Wojciech von Murat Pasza, ale wszyscy mówią mi Votcheck. Widzę, że los przydzielił
nas razem do namiotu - uśmiechnął się - widziałeś gdzieś tego trzeciego? - zapytał rozglądając
się.


- Szczerze mówiąc, Wojtek, nie przepadam za tym, gdy ktoś nie zwraca się bezpośrednio do mnie w sytuacji, kiedy niemal stoję mu na głowie. Tak idioto, niżej. Tak, tutaj jestem. A teraz schyl się, żebym nie musiał rozmawiać z Twoimi kolanami.

Vitoslavus Bonies, po matce Łotysz, czuł się nieswojo wśród tych dryblasów. Był mały i gruby. I niezgrabny. Znaczy, był karłem. Wiązały się z tym krzywe nogi. Aha, i twarz o głupim wyrazie.
Cóż, życie.
Są chwile, gdy niski wzrost może być przydatny. Na swoje nieszczęście, Vitoslavus nie dostrzegał wielu z nich.
Wybrał się na obóz przetrwania, żeby się czegoś nauczyć. Nie, tak właściwie to nieprawda. Miał nadzieję, że zginie od szarży łosia. Albo ukąsi go pająk. Albo połknie jakaś ryba. Albo nawet drzewa się zbuntują przeciwko tej aberracji, jaką był, i rozerwą go swymi długimi gałęziami. Nie, to jednak nie. Dziwnie kojarzy się z jakimiś głupimi chińskimi bajkami.

- Sprawa, Wojtek i Ty Keroth, przedstawia się następująco. Zajmuję średnio dwa razy mniej miejsca w namiocie, toteż żądam, abyście w zamian za tę dodatkową przestrzeń, jaką Wam oferuję, oddali mi całe swoje zapasy alkoholu. Mam nadzieję, że będziecie rozsądni. Och, i rozłóżcie namiot. Albo nie, chwila, ja rozłożę. Może skaleczę się śledziem, a w takich warunkach zakażenie jest bardzo prawdopodobne. Odpocznijcie sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie.Nazywam się Julek, mówią mi Spider. Mam nadzieję tu odpocząć i mam nadzieję że nikt mi w tym przeszkadzać nie będzie. Pobudka o szóstej rano to chyba jakiś żart? Jak ktoś spróbuje mnie ruszyć o takiej porze to fangę w nos dostanie. Wstaję około dziewiątej, później kawka i dopiero wtedy zaczynam życie. Od tej reguły wyjątków nie ma. Dziękuję wszystkim za uwagę i to na razie tyle.
Aha. Jeśli ktoś będzie próbował jakichś procentów u mnie w namiocie popijać, to ja .... z miłą chęcią się przyłączę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gumiś, świeżo upieczony absolwent Wrocławskiej Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej, już żałował kupna biletu na obóz. Cztery dni na jakimś zadupiu, w dodatku z obcymi ludźmi. Jeszcze kilka dni temu był podekscytowany wyjazdem, a teraz najchętniej wsiadłby z powrotem do autokaru i kazał zawieźć się do domu.
- Nie wiem, co mnie do tego podkusiło - pomyślał.
W rzeczywistości nazywał się Kamil Gumański, lecz znajomi postanowili ochrzcić go imieniem znanym z kreskówki dla dzieci. Nie miał zamiaru zdradzać nikomu swojego nazwiska, a tym bardziej ksywki, gdyż uznał, że mogą go przez nią traktować niepoważnie.
- Niech nazywają mnie jak chcą. A tak w ogóle, to gdzie podziali się ci goście, z którymi miałem rozkładać namiot? Jak chcą, to mnie znajdą.
Usiadłszy na pniu obok, włożył do uszu słuchawki i puścił na pełną głośność utwór swojego ulubionego zespołu.
- Może później coś się rozkręci i poznam tu jakichś fajnych ludzi - powiedział sam do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No to już wiedział z kim przyjdzie mu spać. Jeden człowiek i jeden... hmm... mały człowiek?

Fakt faktem noc zapowiadała się kusząco. I ta i każda następna. Mieć dla siebie ponad 1/3 namiotu to lepiej niż mieć ledwo 1/3. I to przy zachowaniu wygody dla wszystkich. Spodobało się to Kerothowi niezmiernie, bo skoro od początku się układa, to cały wyjazd musi być super.

Podszedł do kolegów radosny i rozłożył z nimi namiot, a następnie po wymoszczeniu go w środku karimatami wsunął się cichutko w śpiwór.

Jako, że jego koledzy zrobili to samo, to nawet nie próbował nawiązywać konwersacji. Pomyślał tylko:


"Jutro czeka nas nowy, piękny dzień. Już na starcie będzie nam lepiej, bo będziemy bardziej wyspani niż inni. Ach - los definitywnie się do mnie uśmiecha, to będą piękne wakacje."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Seba był studentem psychologii, niedawno zakończył sesje i nadszedł czas na odpoczynek. Cóż można było lepszego wybrać niż obóz? Poznać nowych ludzi? A przy czym najlepiej poznawać nowych ludzi? Właśnie... Zapasy w plecaku musiały być odpowiednie, ale to już dokładniej o tym na miejscu...
- Wreszcie odpoczynek! - wykrzyczał uradowany Seba. Co prawda trzeba było tu dojechać autokarem, na szczęści podróż wcale nie była taka długa i męcząca. Otaczająca ich zewsząd zieleń była nieco przytłaczająca, ale jednak gdzie najlepiej odpocząć jeśli nie wśród przyrody?
Nie minęło dużo czasu, a major już dyrygował wszystkimi...:
- Nr 1, 6, 11 - rozstawcie namiot pierwszy. Dwójka, siódemka i dwunastka - drugi. 3 i 13 - trzeci. 4, 9 i 14 - czwarty, zaś numer piąty, dziesiąty i piętnasty niech rozłożą piąty namiot. Jakieś wątpliwości? - zapytał retorycznie, po czym kontynuował swój monolog. - W takim razie ja pójdę rozpalać ognisko. Do roboty!
- Sratatata, nawet nie można sobie wybrać z kim się chce być w "pokoju". Namioty? No tak... w końcu to obóz... No nic trzeba brać się do roboty. Zobaczmy numer 2, 7 i 12 tak... to w tej grupie jestem. Zaraz pod numerem 2 jest Yarr? Tego to chyba już znam z jakiegoś obozu, przynajmniej znajoma twarz.
- Hej Ty, Gumiś miło mi Cię poznać, wygląda na to, że spędzimy ze sobą chwilę czasu...

Seba nie czekał długo i zaczął zabierać się za rozkładanie namiotu.
- Sam czy z kimś zrobić to trzeba. W końcu nie mam ochoty spać pod gołym niebem, a pora i tak już dosyć późna. Do pracy rodacy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozpakowali się po przybyciu na miejsce. A wśród nich on - ubrany w czarny sweter na zamek, czarne, pseudo-wojskowe spodnie i wysokie buty. Na twarzy grymas niezidentyfikowanego uczucia, w oczach ostrożne zaciekawienie, na głowie zawiązaną opaskę, bandankę z kamuflażem. Wyglądał trochę jak członek organizacji paramilitarnej. Na plecach nosił stelażowy plecak, wyposażony we wszystkie bambetle, które mogły się przydać - garnki, karimatę, koc i resztę survivalowych zabawek. Gruby pasek obciążony był obszernym przybornikiem oraz długim nożem wielofunkcyjnym.

Jednym słowem - dobrze wyposażony obozowicz.

- Mówcie do mnie...hmm... - tutaj spojrzał po sobie. - Lampmeister. Tak, powinno być okay.

Rozejrzał się po zgromadzonych towarzyszach. Podjął próbę teatralnego uniesienia jednej brwi. Oczywiście, nie udało mu się. Takie fajne gesty tylko w filmach. Wziął się więc pod bok, by wyglądać jak najbardziej poważnie i zaczął rzeczowym tonem:

- Dobra, trzeba się zabrać za stawianie namiotu. - uśmiechnął się do swoich myśli. Stawianie namiotu kojarzyło mu się z czynnością diametralnie inną. Jak zwykle, dopowiedzenia i skojarzenia. Czy już nigdy się od tego nie uwolnię? - Według listy, ma mi pomóc dziesiątka i piętnastka.

- No dobra, do roboty. Tylko skąd do diabła mam wiedzieć, kto jest dziesiątką, a kto piętnastką? - mamrotał pod nosem, po czym podniósł głowę. - HEEEJ! DZIESIĄTKA i PIĘTNASTKA!! CHODŹCIE, POMÓŻCIE MI Z TYM DZIADOSTWEM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najstarszym z całej ekipy był MacGaywer który przyjął przydomek Shudo. Na obóz przywiózł duży plecak w którym przywiózł masę materiałów które pomogą mu przeżyć w tej dziczy. W kieszeni miał najcenniejszą rzecz, a mianowicie swój wielofunkcyjny scyzoryk.
Przyglądał się towarzyszą którzy męczyli się z pierwszym postawionym przed nimi zadaniem. Spojrzał na leżący namiot który był przygotowany dla niego i trzynastki znaczy Lifara.
- przecież nie będę spał w takim badziewiu – powiedział.
Po czym pogrzebał w plecaku wyciągnął kilka elementów i poszedł do lasu. Po chwili wjechał na plac obozowiska prowizorycznym buldożerem. Większość współtowarzyszy patrzyła oniemiała tylko major Grigorij Rybicki podbiegł do niego i zapytał
- Co ty robisz?
- Nie podobają mi się namioty które zostały dla nas przygotowane – odpowiedział – wykombinuję dla mnie i Lifara jakieś wygodniejsze lokum
- Ale po co Ci buldożer? – zapytał major Grigorij Rybicki
- Przecież ręcznie fundamentów nie mam zamiaru kopać –odpowiedział, po czym uśmiechnął się i rozpoczął pracę.
Major Grigorij Rybicki stał wryty w ziemie i nie wiedział co ma zrobić.
Po całej nocy pracy stał już budyneczek. Nic szczególnego drewniany domek o powierzchni użytkowej 220 m2. Shudo jednak wiedział że to nie koniec pracy i zabrał się za budowę kanalizacji oraz elektryczności. Do wykonania elektryczności postanowił wykorzystać moce natury, a mianowicie wodę i wiatr. W dniu dzisiejszym takie były jego zadania na przedpołudnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matiz wstał dzisiaj wyjątkowo wcześnie. A raczej został obudzony. Rozdrażniony wyjrzał z namiotu i zobaczył, że jeden z jego towarzyszy postanowił urządzić sobie lepsze miejsce do spania. Janusz, wspominając wczorajszą wygraną walkę z ostatnim bossem w jego ulubionej grze, wyszedł na zewnątrz i rzekł do MacGaywera:
- Cześć, jestem Matiz z pierwszego namiotu. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli od czasu do czasu skorzystam z Twojego domku, żeby naładować sobie PSP? Jak chcesz, będziesz mógł sobie czasami pograć - Matiz uśmiechnął się niepewnie.

Następnie Matiz poszedł nad strumyk, żeby się umyć. W domu nie czynił tego często (w sensie że nie mył się często, bo nad strumyki nie chadzał on wcale), ale jako że był "wśród ludzi", postanowił się poświęcić. Po kilkunastu minutach Janusz wrócił przed swój namiot i poczekał, aż reszta obozowiczów się obudzi. "Ciekawe co nas dzisiaj spotka" - pomyślał, po czym ziewnął przeciągle, prezentując otaczającej go przyrodzie swoje uzębienie w kiepskim stanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 09:38, matiz123 napisał:

- Cześć, jestem Matiz z pierwszego namiotu. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko,
jeśli od czasu do czasu skorzystam z Twojego domku, żeby naładować sobie PSP? Jak chcesz,
będziesz mógł sobie czasami pograć - Matiz uśmiechnął się niepewnie.


- Witam Cię - odpowiedział Shudo - Oczywiście zapraszam. Jak na razie skończyłem doprowadzenie wody z pobliskiego źródełka, teraz założę tam elektrownie wodną, na koniec jeszcze wiatrak i będzie wporzo. Jak starczy mi czasu to domek gościnny wybuduję i kto będzie chciał będzie mógł korzystać. Jak chcesz możesz wejść do domu i w oczekiwaniu na prąd zagrać sobie w bilarda. Stół i osprzęt już zrobiłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 09:45, Shudo napisał:

- Witam Cię - odpowiedział Shudo (...)

- Ooo, super - rzekł zadowolony Matiz. - Zawsze lubiłem grać w bilarda na wp.pl, chociaż nigdy nie byłem w tym dobry. Może "w realu" pójdzie mi lepiej.
Janusz, bardzo ucieszony faktem, że jak dotąd spotkał tutaj samych życzliwych ludzi, skierował się do domku swego nowego znajomego. Stanął przed stołem do bilarda i postanowił, że poczeka kilka minut. "Może w tym czasie ktoś tutaj przyjdzie i sobie z nim pogram" - pomyślał. Niestety nikt nie przyszedł, toteż Matiz zaczął grać sam ze sobą. Dwukrotnie przegrał. "No, ta partia musi być moja" - z tą myślą Janusz uderzył kijem białą bilę, która po odbiciu się od bandy wypadła poza stół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kalenos wstał, potem umył się nad strumykiem i wypił troche wody. Jego spojrzenie przyciągnął drewniany domek i buldożer.
- Skąd ty wytrzasnąłeś buldożer ? - zapytał Kalenos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 09:55, Kalenos napisał:

- Skąd ty wytrzasnąłeś buldożer ? - zapytał Kalenos.


Nic skomplikowanego, trochę drewna, dwie prezerwatywy, cztery przekładnie, cztery króliki złapane w lesie służą za napęd, jeszcze trochę innych szpargałów. Trochę inwencji i gotowe. Ale nie zbudowałbym tego bez mojego wielofunkcyjnego scyzoryka. Jeśli masz chęć mi pomóż i poszukaj trochę marchewki bo paliwa w buldożerze już nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- I tak nie mam nic do roboty, chętnie poszukam marchewek- odpowiedział Kamil.
- A może później umówimy się na partyjkę bilarda ? - zapytał Kalenos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po skończeniu turbiny wodnej i elektrowni wiatrowej Shudo wrócił przed domek. Usiadł w fotelu i chwilę odpoczął. W tym czasie wrócił Kalenos z sporym koszem marchewek.
- Tyle znalazłem – powiedział Kalenos
- Dziękuje bardzo – odparł Shudo – Muszę je trochę wzbogacić bo przed królikami sporo pracy, a po zwykłych marchewkach mogły by nie dać rady.
Po tych słowach wstał podszedł do plecaka i wyciągnął pudełko z napisem „mały chemik”
Zabrał marchewki i podszedł do stołu alchemicznego. Pobawił się menzurkami 15 minut po czym skończył i podszedł w stronę królików. W tym czasie Kalenos bacznie mu się przyglądał.
- Czym je doprawiłeś? – zapytał Kalenos
- Trochę uranu – odparł – teraz będą miały atomową moc.
Po tych słowach nakarmił króliki, po których dostały niezłego. Shudo wsiadł do buldożera i rozpoczął pracę nad wielkim dołem. Kalenos przyglądał się z niedowierzaniem.
- Co ty znowu wymyśliłeś? – zapytał – Cóż tym razem budujesz?
- Mam ochotę popływać – odpowiedział – Machnę więc mały basenik. Tak 25x10 meterków. Zastanawiam się jeszcze nad trampoliną – po czym wrócił do dalszej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Beer Grills, siedząc na pieńku przed namiotem, przyglądał się w zadumie Shudowemu buldożerowi.
- Całkiem zmyślne i praktyczne - mruknął pod nosem.
Pogrzebał w kieszeni i wyjął scyzoryk szwajcarski ze stu dwudziestoma końcówkami.
- O tam - wskazał ruchem głowy - rośnie kilka jesionów. Mogę zrobić trampolinę - to rzekłszy wysunął ze scyzoryka końcówkę z piłą spalinową. - Co ty na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 12:29, Blackbird napisał:

- O tam - wskazał ruchem głowy - rośnie kilka jesionów. Mogę zrobić trampolinę - to rzekłszy
wysunął ze scyzoryka końcówkę z piłą spalinową. - Co ty na to?


Bardzo cieszy mnie że ktoś pomoże mi w pracy. Jeżeli masz zamiar zbudować trampolinę to poproszę, zaoszczędzę trochę czasu który będę mógł poświęcić na inne planowane projekty. A tak poza tym widzę że posługujesz się starszą i uboższą wersją scyzoryka firmy "xXx". To świetne i zmyślne narzędzia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vitoslavus obudził się rześki i wyspany. Ale nadal był niski i gruby.
Jakiś dryblas całą noc jeździł buldożerem. Niestety nie wjechał w namiot Boniesa. Ech, ci wysocy niczego nie potrafią zrobić dobrze.
Ponieważ Vitoslavus nie znał tajników sztuki przetrwania, stał teraz jak kołek pośrodku obozowiska, wpatrując się w ziemię, czy aby nie pełza po niej coś jadowitego, co mógłby nadepnąć. Niestety, także i w tym przypadku nie dopisywało mu szczęście.
Wtem wpadł na pewien pomysł.

- Hej, Shudo, czy jak Ci tam, to jest park narodowy. Takie jeżdżenie sobie buldożere... A skąd żeś wziął drewno? To jest park narodowy! - Zaczął podskakiwać i wymachiwać piąstkami, jakby naprawdę go to obchodziło. Miał nadzieję, że Shudo zdenerwuje się na tyle, aby pokazać mu inne funkcje scyzoryka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shudo jeżdżąc sobie buldożerem spostrzegł niską postać pośrodku obozu. Przyjrzał mu się z daleka i wydawało mu się że tańczy. Stał w miejscu i się gibał.
- Co za koleś – pomyślał – dancuje bez muzy. Jakiś pozytywnie zakręcony koleś. Podjadę do niego i pogadam.
Podjechał i usłyszał jakiś cichy głosik
- Hej, Shudo, czy jak Ci tam, to jest park narodowy. Takie jeżdżenie sobie buldożere... A skąd żeś wziął drewno? To jest park narodowy!
- Malutki człowieczku – rozpoczął rozmowę – oczywiście masz rację, aczkolwiek staram się wykonywać wszystkie projekty z jak najmniejszą szkodą dla środowiska. Zauważ że napęd tej maszynki jest ekologiczny, energia z wody i wiatru również. A budulec to zalegające połamane drzewa przez wiatr. Po naszym wyjeździe basen posłuży jako zbiornik zalewowy. A więc same plusy. Jak widzisz dbam o przyrodę i staram się ingerować w nią w stopniu minimalnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się