Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 27.06.2010 o 17:17, Budo napisał:

Bud wstał i podszedł do Lampmeistera.
- Ee panie po co panu te kołki?


Lampmeister podniósł głowę, odrzucił ostatni kołek na kupkę i odpowiedział Budowi.
- Na wyjątkowe okoliczności. Przykład: pięć lat temu na obozie survival-spa w Nałęczowie...ah, to były czasy. Niesamowite. Świetny pomysł zorganizowania obozu przetrwania wśród pensjonariuszy ośrodka rehabilitacji i sanatorium. Żebyś widział, jakie tam odchodziły akcje. Od samego rana do wieczora kupa atrakcji. Najbardziej mi się podobało, jak kazali jednej babci podciągać się na linie. Coś tam zaczęła psioczyć, że nie da rady, czy coś. No i nie dała hehehe... no, NIEWAŻNE, wróćmy do tematu. Po co mi te kołki? Ano na tamtym obozie wykorzystałem je do umocnienia śledzików i namiotu. Stare metody. Czasami są przydatne do tworzenia prowizorycznych drabinek. Do polowania... na zwierzęta leśne, wodne. Do różnych rzeczy, ogólnie. No, ale za dużo o mnie... Bud. Budweisser kojarzy mi się z piwem, słusznie? Amerykański, czy czeski?

Zanim uzyskał odpowiedź od Buda, do jego uszu doszły szydercze słowa Lifara.
- Hehehe - usmiechnal sie Lifar - Surwiwalowiec sie znalazl, gotowy nawalic sie piwem, bo jedna rzecz mu nie pasuje. Prawdziwy z Ciebie Rambo bambo, dude.
- Oh... rambo bambo. Jakie to miłe... - mruknął odprowadzając wzrokiem Lifara. Ten usiadł plecami do ściany i zaczął cicho czytać jakąś książkę. Lampmeister wytężył słuch.

"Kto tam grzmi konno po skalistej drodze?
Wygięty naprzód, na wiatr puścił wodze,
Kopyt tętenty jak grzmoty po grzmotach
Wciąż budzą echa drzemiące po grotach."


- Hmm... Byron. Innowierca. Giaur. - zamyślił się Lampmeister. - Ciekawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Keroth był naprawdę fajnym młodzieńcem. Miał tylko jeden problem - strasznie słabą głowę. Po pierwszym piwie nie pamiętał jak się nazywa, po drugim czuł, że nie wie gdzie mieszka, z kim mieszka, a na domiar złego co tu robi. W międzyczasie - dałby sobie rękę uciąć... ekhm no może bez przesady - odniósł wrażenie, że przegrał w karty dom. Nie swój - Shuda. Uhm, dajcie jeszcze piwa panowie - rzekł i padł na plecy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 18:45, Lampek napisał:

Amerykański, czy czeski?


- Eee nie wiem jaki. Miałem nazwisko Eldupa i sobie zmieniłem. Gdy zastanawiałem się nad nowym, to pierwsze co mi przyszło do głowy to właśnie Budweisser. Uważam, że pierwszy pomysł jest zawsze najlepszy, więc zostawiłem jak jest. Widzę, że survival to twoja pasja, podobnie jak Spidera. No cóż, ma to swoje zalety. Z wami w namiocie nie zginę. Hehe.

Pierwszym pomysłem Buda na tym obozie było trzymać się z dala od czubków. Już żałował, że złamał postanowienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 13:49, Caelethi napisał:

Wtedy Shudo obudził się, cały zalany potem. Okazało się, że cała ta niezwykle realistyczna
historia to był tylko koszmar. Z jednym drobnym szczegółem. Podczas snu ów jegomość tak
zażarcie "walczył" z niezadowolonymi jego zachowaniem niedźwiedziami, że odciął sobie
lewą rękę i rzeczywiście pozostał po niej tylko kikut, który był o dziwo zszyty, a po
krwi nie było śladu...


Shudo po zbudowaniu basenu położył się spać, a kiedy się obudził o dziwo ktoś mu odciął lewą rękę. Jedno dobre że był praworęczny. Przyglądnął się kikutowi który po odcięciu ktoś zacerował i pościerał krew. Szwy układały się w inicjały kochanego „majora” Grigorij’a Rybick’a.
- Znajdę go to mu „CENZURA” – powiedział Shudo – Ale takie problemy też da się załatwić.

Shudo wziął plecak, wszedł do domu i zamknął się w jednym z pokoju. Jako że był fanem Terminatorów doskonale znał ich konstrukcję. Ze sporymi problemami zbudował drewnianą replikę ręki terminatora T1000. Niestety zużył do tego większość zapasów materiałowych.
- Z samym scyzorykiem i niewielką ilością materiałów moje możliwości są mocno ograniczone. – pomyślał – A dodatkowo replika ręki nie wyszła idealnie i niektóre funkcję są niedoskonałe. Regulacja i rehabilitacja powinny załatwić sprawę.
Po tych słowach wyszedł z pokoju i usiadł na werandzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Votcheck właśnie wrócił do obozu z małej eskapady nad rozlewiska jakiejś rzeczki czy co to tam było. W lewej ręce trzymał wędkę, resztę ekwipunku miał w licznych wypakowanych kieszeniach wszechstronnej kamizelki taktycznej. Prawą ręką podtrzymywał natomiast przerzucone przez ramię cielsko czegoś co przypominało rekina.
- Chłopaki, patrzcie na to. Wiecie może czy te wody mają jakieś połączenie z Czernobylem? Bo z tego co pamiętam to takie mutasy nie istnieją. - wskazał na gigantyczne zębiska nieco przypominające te tygrysa szablozębnego. - Trza by zęby wybrać, bo przydać się mogą takie kły. - podrapał się po głowie. - Z ożywionych rozmów jakie słyszałem wracając wywnioskowałem, że mamy naprawdę wszechstronne towarzystwo, to dobrze, bardzo dobrze.

Votcheck rzucił cielsko ryby na ziemię i podciągnął sobie pieniek na którym siadł. Wyciągnął spod kamizeli piersiówkę i pociągnął łyka aż go zacięło. Nie był jeszcze aż tak zahartowany jak ci żule spod osiedla, za młody, ale uczył się szybko. Schował piersiówkę i wyciągnął rozkładany nóż sprężynowy, popularną kosę, którą często można dostać pod żebro na podejrzanych osiedlach, po czym zabrał się do wyciągania z ryby zębisk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 19:13, Shudo napisał:

Po tych słowach wyszedł z pokoju i usiadł na werandzie.


Koledzy z namiotu nie chcą ze mną sprawdzić, czy butelka samogonu jest w stanie przetrwać spotkanie z survivalowymi hobbystami w Biebrzańskiej "dżungli" - poskarżył się Beer. - Może ty się skusisz? W dodatku taki samogon to świetny środek przeciwbólowy - dodał wyciągając zza pazuchy butelkę bez etykiety, której zawartość miała kolor wodnisto-melczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 20:03, Blackbird napisał:

- Może ty się skusisz? W dodatku taki samogon to świetny środek przeciwbólowy - dodał
wyciągając zza pazuchy butelkę bez etykiety, której zawartość miała kolor wodnisto-melczny.


- Dziękuje za propozycję - odpowiedział - z której oczywiście skorzystam.
Po tych słowach Beer Grills przysiadł się do Shudo i zaczęli delektować się trunkiem. Oczywiście bez problemu znaleźli wspólny temat, wkońcu obaj używali scyzoryków firmy "xXx", a ten temat jest niewyczerpalny tak jak zastosowanie tego sprzętu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 20:57, Shudo napisał:

obaj używali scyzoryków firmy "xXx", a ten temat jest niewyczerpalny tak jak zastosowanie tego sprzętu.


- Może zamiast tej rękojeści terminatorskiej zrobiłbyś sobie hak piracki? - spytał Beer w połowie butelki. - Panienki lecą na blizny i takie tam, a taki hak jest... no... może się kojarzyć z... no... Piotrusiem Panem i w ogóle. W dodatku jest praktyczniejszy od drewnianej atrapy łapy Schwarzenegger. Można nim na przykład łowić ryby, albo użyć jako bosaka, albo skutecznie podrapać się w plecy.

Beer Grills zasępił się po tej wypowiedzi, odchrząknął, splunął i ugryzł kiszonego ogórka.

- A poza tym, hak to również broń. Chłopaki cały czas łowią ryby, ale przecież nie będziemy w kółko żreć tych śmierdzących mułem stworzeń i konserw. Może by tak ubić jakiegoś dzika? - zasugerował odbierając butelkę od Shudo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, wystarczy tego pokera - rzekł Matiz, po czym wstał. - Dzięki za grę.
Janusz wygral 12 szyszek oraz 4 patyki. "No, to jest coś", pomyślał, bardzo z siebie zadowolony. "W końcu wygrałem rzeczy mające jakąś wartość, nie to co wirtualna gotówka, za którą nie kupi się nawet złamanego kija". Kilka następnych minut zajęło Matizowi zastanawianie się nad tym, w jaki sposób rozpoznać, czy kij jest złamany. "E tam, starczy tej filozofii. Zobaczę, jak się trzyma Shudo". Matiz zastał go przed swoim domkiem. Shudo jak zwykle wyglądał na zapracowanego.
- Cześć, wygrałem 12 szyszek i 4 patyki w pokera! Fajnie, co nie? - zawołał dumny z siebie Janusz. - Widzę, że radzisz sobie bez ręki. Mówiłem, że będzie dobrze.
Wtedy Matiz zobaczył, że wśród nich jest Beer Grills, trzymający butelkę o wiadomej (albo i nie) zawartości.
- Widzę, że poważnie się za ten cały survival zabierasz - powiedział do niego Janusz. - Mogę również dołączyć do sprawdzania wytrzymałości tej butelki? A raczej tego co jest w jej środku, hehe. Co prawda z alkoholem nie mam jeszcze doświadczeń, ale jakieś dwie godziny temu wypiłem piwo. Nawet nie było takie złe. Jakby co, możecie mnie odnieść do mojego namiotu? Mieszkam w jedynce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 21:26, Blackbird napisał:

- Może zamiast tej rękojeści terminatorskiej zrobiłbyś sobie hak piracki?


- Jakoś nie jest to w moim guście - odpowiedział popijając specyfik Beer Grills''a

Dnia 27.06.2010 o 21:26, Blackbird napisał:

W dodatku jest praktyczniejszy od
drewnianej atrapy łapy Schwarzenegger.


- Nie sądzę - odparł - mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia gdzie potrzebne mi będzie 5 "paluszków". A co do Arniego to on był T-800, a ja zrobiłem bardziej zaawansowaną kopie T-1000.

Dnia 27.06.2010 o 21:26, Blackbird napisał:

Może by tak ubić jakiegoś dzika?


- Co do Twojej propozycji jestem jak najbardziej za. - kontynuował - Tylko nie wiem co powie ten "krasnal ogrodowy" na temat zabijania dzików skoro już miał jakieś ale podczas wykorzystania drzewa w budowie domu. Chyba reprezentant Green Peace nam się trafił.

Do rozmowy postanowił przyłączyć się Matiz, znaczy nie do rozmowy ale do flaszki. Którego zaprosili na werandę i w trójkę opróżniali flaszeczkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Kalenos skończył grę w pokera postanowił pójść na nocny spacer w głąb lasu. Podczas spacerku zauważył stado dzików, więc po cichutku przeszedł i zaczął wracać do obozu. Gdy wracał usłyszał, że Shudo razem z Beer Grillsem chcą upolować dzika.
- Hej chłopaki, kiedy byłem na spacerze zauważyłem stado dzików - krzyknął Kalenos - Teraz wiem, gdzie one odpoczywają, jak będziecie szli na polowanie to chętnie pójde z wami i wam pokażę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lifar przeczuwal, ze cos sie zbliza. Nie wiedzial co, ale procz nienawisci plynacej z niecheci, zaczynal miec inne obawy co do tego obozu i nie mial zielonego pojecia, skad sie one pojawiaja...

"Skoczyli z siodeł, janczarki odwiedli,
Ale trzech spadło pierwej, niźli zsiedli,
Z rąk niewidzialnych rany odbierają
I ginąc, darmo o zemstę wołają."


- Cos sie zbliza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 22:44, Kalenos napisał:

- Hej chłopaki, kiedy byłem na spacerze zauważyłem stado dzików - krzyknął Kalenos -
Teraz wiem, gdzie one odpoczywają, jak będziecie szli na polowanie to chętnie pójde z
wami i wam pokażę.


- Nnnie sssztad oo, tycho watah-ę, gwoli tej nno... sisosi - wyburczał Beer, który przed chwilą zobaczył dno drugiej (niezgodnie z planem odkorkowanej) butelki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 19:10, Budo napisał:

> Amerykański, czy czeski?

- Eee nie wiem jaki. Miałem nazwisko Eldupa i sobie zmieniłem. Gdy zastanawiałem się
nad nowym, to pierwsze co mi przyszło do głowy to właśnie Budweisser. Uważam, że pierwszy
pomysł jest zawsze najlepszy, więc zostawiłem jak jest. Widzę, że survival to twoja pasja,
podobnie jak Spidera. No cóż, ma to swoje zalety. Z wami w namiocie nie zginę. Hehe.


- Cóż, było się tam czy siam. Widziało się to i owo. Doświadczyło tego i tamtego. - Lampmeister zamyślił się, spoglądając w niebo. - Achhh, oby te czasy wróciły. Ostry zabrzdyngol od rana do wieczora, wieczorem zaś ogniska, piwo i wspólne pieśni, dzielenie się wrażeniami...grzebanie zmarłych... zszywanie poranionych. Mam to we krwi, po prostu. Jak tego nie kochać? Jedziesz na taki survival i nie wiesz, czy wrócisz do domu. Oczywiście, robisz wszystko, by przeżyć, ale czasem jest trudno. Opowiadałem Ci...nie, na pewno nie, znamy się od kilku godzin...no nieważne. Raz miałem taką przygodę, to było chyba na obozie w Korei Północnej. No, powiedzmy, nie w pełni legalnym... hej, czy ja Cię nie nudzę?

Tyradę Lampmeistera przerwał Shudo, Beer Grills i Kalenos. Wywiązała się rozmowa o dzikach, w której ostatni wypowiedział się właśnie Kalenos.
- Hej chłopaki, kiedy byłem na spacerze zauważyłem stado dzików - krzyknął Kalenos - Teraz wiem, gdzie one odpoczywają, jak będziecie szli na polowanie to chętnie pójde z wami i wam pokażę.
- Dobra inicjatywa, Panowie. Jeśli chcecie, użyjcie moich wszechstronnych kołków, które dzisiaj wystrugałem... - mówiąc to, podał każdemu po kilka. Reszta została na kupce. - Shudo może zrobić kuszę, która by nimi miotała. W każdym razie, są nieźle wyważone. Da się nimi celnie rzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.06.2010 o 23:08, Lampek napisał:

- Shudo może zrobić kuszę, która by nimi miotała. W każdym razie, są nieźle
wyważone. Da się nimi celnie rzucić.


Niestety w dniu dzisiejszym już nic nie zrobię z dwóch powodów
Po pierwsze ten specyfik sponiewierał mnie na tyle że idę spać, a po drugie moje nowe ramię jeszcze nie ma pełnej sprawności. Tą sprawę musicie załatwić beze mnie. Z miłą chęcią zjem pieczyste na śniadanko. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Seba cały dzień był odcięty od reszty (OT: Innymi słowy net się poszedł paść, ale już jest :)). Gra w bilarda z Shudo i późniejsze picie musiały go nieźle wymęczyć. Impreza trwała w najlepsze i nic nie mogło zmącić ich spokoju. Szkoda tylko było trochę jednej ręki...

W tem Seba usłyszał, że ktoś coś marudzi, chyba był to Lifar:
- Coś się zbliża
- Ej no co Ty stary co Ci się zbliża? Kac kupa, czy jak? Jeszcze porządnie nawet pić nie zaczęliśmy, póki co to wille się stawiają. Nie bądź taki marudny dobrze jest - Seba wyraźnie tryskał optymizmem. Miał nadzieję, że kolejne dni spędzą nie tylko na bilardzie, pokerze i piciu. Jakie jeszcze rozrywki można by wymyślić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uhm - już północ. Odkrycie to niejako zaskoczyło Kerotha, który w międzyczasie zdążył:

a) zapomnieć,że przegrał dom Shuda w karty (całe szczęście);
b) wygrzebać się z krzaków w których usnął po całodziennym pijaństwie.

Można więc powiedzieć, że ogólnie to był udany dzień dla Kerotha. A udany dzień zwiastował udaną noc.

Rany - ale ten obóz był cudowny - istny raj - pomyślał uradowany. Po czym krzyknął do współtowarzyszy - ej, Panowie? Nasz wujcio-szefuńcio raczej nas wizytą nie zaskoczy już dziś. Chodźcie spać! Poopowiadamy sobie kawały, survivalowe, hłehłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Major z uporem maniaka krzesał ogień przy pomocy kilku kołków wystruganych przez Lampmeistra. Po kilkuset próbach udało mu się i odetchnął z ulgą, kucając w odpowiedniej odległości od ogniska
- Czyż to nie piękne? Ogień jest najwspanialszym z ludzkich odkryć - niszczy wszystko po to, by tworzyć na nowo. - mruknął Grigorij do siebie, po czym stworzył iluzoryczny zegarek z kilku patyków i przy pomocy cienia rzucanego przez ogień zaczął dedukować, która już godzina. - Cóż, na mnie czas.
Po tych słowach Rybicki wstał, otrzepał nogawki od spodni i powłóczył nogami w stronę domku Shuda, by zdrzemnąć się na werandzie. Obudził się godzinę później, o północy. Wtedy już było po wszystkim...
Ale nie wyprzedzajmy faktów.

***

Gdy Kalenos spacerował po pobliskich bagnach, większość jego współtowarzyszy smacznie spała. Księżyc złowrogo spoglądał na survivalowca, chcąc mu wzrokiem wydłubać oczy. Wtem usłyszał w krzakach szelest. Coś czaiło się za rogiem... Kamil poderwał się na równe nogi i chciał już uciekać w stronę obozu, gdy dobiegł do jego uszu czyjś wrzask. Walcząc z własnymi demonami, powoli ruszył w stronę krzyków.
- Cholera, co to może być? - szepnął niepewnie. - Czyżby bagienna wiedźma urządziła sobie rytualny mord?!
Rozejrzał się nerwowo po okolicy. Wszędzie ciemność.
- Mogłem wziąć latarkę ze sobą i PSP, przynajmniej bym się teraz nie nudził! - powiedział do siebie z wyrzutem Leonard.
W oddali widać było kilka ciemnych, małych postaci, przypominających odrobinę gobliny. Napięcie rosło, potęgowały je odgłosy dzikich, wściekłych zwierząt krzątających się po mrocznych zakamarkach lasu.
- Już blisko, zaraz odetchnę z ulgą... - pocieszał się Kalenos, stawiając ostrożnie kroki. Miał w zanadrzu wystylizowaną na włócznię gałąź, by bronić się przed napastnikami...

***

Ów poznański student niewiele pamiętał z tego, co wydarzyło się chwilę później. Były krzyki, wrzaski, latające wiewióry i inne złe monstra, czyhające na jego życie. Bronił się z zapartym tchem i ku uciesze telewidzów - udało mu się! Potknął się po drodze o latarkę, po czym włączył ją i poświecił na ziemię. Wokół porozrzucane były szczątki owłosionych świń, podziurawionych przez prowizoryczną dzidę. Kamil brodził we krwi, aczkolwiek miał nieprzemakalne buty, więc nie robiło to na nim zbytniego wrażenia. Zszokował go natomiast zgoła inny fakt - przed jego nogami leżały zwłoki jakiegoś hobbita, (nie licząc bielizny) nagiego i pomazanego flamastrem. Na czole widniał napis "Śmierć parówkowym skrytożercom" z dopiskiem na klatce piersiowej karła "pozdrawiam, lodówkowy wartownik i gang wkurzonych dzikoryjów".
- Zastanawiające... Ten krasnal kogoś mi przypomina. Czy to nie przypadkiem ten Łotysz, Bonies, z naszego obozowiska? - przyjrzał mu się Kalenos, drapiąc się po głowie. - Sam się o to prosił... Dosłownie.

***

Vitoslavus smacznie drzemał, gdy do jego nosa dotarł swąd o tyle nieprzyjemny, co odstręczający. Były to skarpety jakiegoś meliniarza, który pozostawił je na środku namiotu.
- Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Tak powiadają, ale, k**wa mać, kiedy w końcu odbierzesz mi mój żałosny żywot, Boże?! - rzekł donośnym tonem, pełnym wyrzutu wobec istoty, do której zwykł zwracać się w chwilach największej słabości. - Paskudna gnido, kiedy tylko dorwę Cię w swoje ręce, to popamiętasz moje słowa!
- Z kim ucinasz tą niecodzienną pogawędkę? - zapytał Keroth, zdziwiony postępowaniem towarzysza.
- Ja już sobie pójdę. - mruknął speszony Łotysz.
- Bez śniadania tu nie wracaj! - warknął Votcheck przez sen, trącając nogą Vitoslavusa.
Karzeł z trudem wydostał się z namiotu. Rześkie powietrze - tego mu było trzeba. Podreptał tu i tam, zanim doszedł do wniosku, że czas przejść się na grzyby.
- Może dobry muchomor będzie w stanie mnie zabić.
Nim przeszedł kilkanaście kroków poza terenem biwaku, napadło na niego dwóch zakapturzonych jegomościów, szepcząc pod nosem słowa, brzmiące zupełnie jak Uga-buga! Uga-buga!. Kilkoma sprawnymi ruchami obezwładnili ofiarę, zakneblowali ją i związali, by nie mogła się wydostać.
-GWWWBBBBWW!!! - krzyczał stłumionym głosem karzeł. Prawdopodobnie miało to oznaczać w wersji pierwotnej "Ratunku!" tudzież "Pomocy!" lub "Do roboty, rodacy!". W każdym bądź razie jego wzywania nie przyniosły zamierzonego skutku i tajemniczy przybysze prowadzili go właśnie w środek zdradliwej puszczy. Zatrzymali się na ostatni posiłek skazańca pod jakimś drzewem. Zaserwowali mu tabletki nasenne, zaś na zapicie butelkę zupy szczawiowej. Kolacja mistrzów. Wtedy Vitoslavus zasnął, by nie obudzić się już nigdy...

***

Gdy Kalenos przybył do obozu, dostrzegł przed ogniskiem zbiorowisko ludzi. To uczestnicy biwaku otaczali majora, który próbował wytłumaczyć im o co w tym całym *domu publicznym* na kółkach chodzi.
- Pewnie zaskoczę Was mówiąc, że to NIE jest obóz przetrwania. Ba, nie macie co liczyć na wypoczynek. To nie są wczasy o jakich marzyliście.
Mały tłum, wzburzony słowami Grigorija, zaczął protestować.
- Spokojnie, to dopiero czubek góry lodowej. Gdy tak sobie grzecznie drzemaliście, nałożyłem Wam na szyje elektroniczne obroże, które - w wypadku ataku na mnie bądź opuszczenia terenu Biebrzańskiego Parku Narodowego - zostaną uaktywnione i wyzioniecie ducha w sposób, w jaki nie chciałoby Was oglądać miliony telewidzów.
Wzburzeni obozowicze zaczęli podnosić raban.
- Jak to telewidzów?! - krzyknął któryś z nich.
- Proste. Otóż jesteście pod stałą obserwacją kamer. To teleturniej, o jakim Wam się nie śniło. Zwycięzcy w nagrodę otrzymują możliwość dalszego życia, choć szczerze śmiem wątpić, by po takich *atrakcjach* któremukolwiek z Was taka chęć wpadłaby do głowy.
Przez dłuższą chwilę major nie mógł dojść do głosu, lecz po chwili kłótnie ucichły i kontynuował:
- Zapomniałbym. Wyznaczyłem wśród Was dwóch zabójców, którzy, poczynając od dzisiaj włącznie, będą mordowali jednego z Was co noc. To osoby od początku podstawione. Musicie odgadnąć ich tożsamość i wyeliminować ich, nim wykończą przedostatniego z Was. W przeciwnym wypadku... Sami wiecie, co Was czeka.
Przerażeni uczestnicy *biwaku* zaczęli nerwowo spoglądać się po sobie.
- Dla pocieszenia dodam, że powołałem też jednego spośród Was, który będzie miał możliwość dowiedzenia się ode mnie prawdziwej tożsamości jednej osoby w każdą noc.
Po chwili major Grigorij dodał:
- Zasady gry są proste. Myślę, że dostarczycie telewidzom mnóstwa rozrywki... A, zapomniałbym. Jeden z Was już nie żyje. Padło na Vitoslavusa. Tego karła, powinniście kojarzyć. To by było na tyle, życzę miłej zabawy!

***

W mordzie ginie VBone (niewinny, haha).
Edit: Wiesz, czego Ci nie wolno.

Lista obecności:
1. ariwederczi
2. Yarr
3. Shudo
4. Avalon67
5. Lampmeister
6. Kalenos
7. Gumiś
8. Furr (nie dotarł)
9. VBone (pożarty przez dziki)
10. Spider
11. matiz123
12. Ninja_Seba
13. LifaR
14. Keroth
15. Budo

Przypominam:
Lincze do 23
Mord i sprawdzenie do 23:15

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lampmeister podrapał się po głowie. Wyjął bandankę z kieszeni i zawiązał ją ponownie. Rozejrzał się po okolicy. Namioty, drzewa, obozowicze, ogniska, manele, trawa i La Villa del Shudo. I pewnie kilka kamer, na bieżąco pokazujących ten szoł.

- A więc jestem w telewizji? - zapytał retorycznie współtowarzyszy. Kilku kiwnęło głowami. - To przez tego smsa do milionerów, tak? Cholerna lista subskrybentów, do diabła.

Wyjął z kieszeni notesik i zapisał na nim wielkimi literami:

ZASTOSOWANIE DLA KOŁKÓW NUMER 1123: Zarżnięcie kogoś, kto próbuje zarżnąć mnie. W skrócie - samoobrona.


- Tanio skóry nie sprzedam. Ktoś chętny na trochę środków samoobronnych? Śmiało. - mruknął, wskazując palcem kupkę kołków. - Telewizja chce ubaw, to go dostanie. Na koniec programu proponuję zarżnąć tego, który jest za całą sprawę odpowiedzialny. - uśmiechnął się chytrze, spoglądając na majora Grigorija Rybickiego.

Schował się w swoim namiocie. Popijał gulasz, który przygotował wcześniej. Kiedy skończył, rozejrzał się po wnętrzu namiotu. Wyciągnął z kieszeni sznurek i igłę, z plecaka dobył młotek i duże gwoździe. Poprzebijał kilka palików gwoździami, które następnie wyjął. Przez powstałą dziurkę przeciągnął sznurek, za pomocą igły wplątał w niego nitkę. Igły użył również do zrobienia małych dziurek w namiocie. Później cały "system" przywiązał do okolicznych drzew i krzewów. Poprowadził "przewody" wkoło namiotu, ostrożnie rozstawiając dwa kołki przy wejściu. Również je połączył sznurkiem i nitką. Ponownie użył igły, przebił namiot z zewnątrz, wprowadził nitkę do środka. I znów, splątał ją ze sznurkiem. Zakończył pętlę nad swoim posłaniem, ale także posłaniami Spidera i Budweissera. Do końca nitki przymocował kawałek sznurka, który postrzępił...

...przystawił go do nosa i delikatnie się nim po nim posmyrał. Poczerwieniały mu oczy, wziął głęboki oddech i kichnął. Przeszły go dreszcze. Działa.

Lampmeister wychylił się ze swojego namiotu.
- Spideeeer! Budweisser! Chodźcie na chwilę do mnie!
Kiedy zjawili się towarzysze, kontynuował.
- Słuchajcie uważnie. Zrobiłem tutaj mały system obronny. Wszystko jest bardzo delikatną konstrukcją, więc pamiętajcie o tym, by jej nie nadwyrężać, bo mam ograniczone zapasy sznurków i nitek. - szeptał im na ucho Lampmeister. - Zainstalowałem końcówki systemu sznurkowego nad każdym z naszych posłań. Kiedy ktoś odważy się naruszyć w jakikolwiek sposób nasz system, zostaniemy o tym poinformowani smyraniem po nosie i szyi. Nikt tego nie lubi, a ja szczególnie. Przebudzimy się w trymiga. Pamiętajcie tylko o tym, że główną czujkę zainstalowałem przed wejściem. Trzeba ją poprawiać za każdym razem, gdy ktoś wchodzi do namiotu. Zobaczcie, robi się to tak...

...i tutaj, trzeba trochę zakręcić. To wszystko. Ostatnia z osób, która wchodzi do namiotu, jest odpowiedzialna za "włączenie" systemu. Będzie nas on chronił całą noc, dopóki ktoś nie wylezie z namiotu. I tutaj prośba!! Jeśli chcecie wyjść, a czujka jest aktywna, obudźcie resztę. Wychodzimy wszyscy, albo nikt.


Zapowiadała się noc pełna przemyśleń. Kilkanaście minut później, Lampmeister leżał już na swoim posłaniu, bawiąc się jednym z palików. Nie pozwoli, by ktokolwiek dorwał go we śnie. Nigdy żaden wąż czy jadowity pająk, skorpion, żmija...nic, nawet komar!...nigdy nic nie zaskoczyło Lampmeistera we śnie. Nie pozwoli, by tym razem było inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Votcheck był ostro wk**wiony, bo wkurzony to mało powiedziane. Miał nadzieję na to, że będzie musiał walczyć tylko z naturą, a tu dowalili im jeszcze jakichś frajerów, którzy co noc będą przychodzić, żeby zabić jednego z nich. Vitoslavius czy jak mu tam może nie był przyjemnym gościem i znali się króciutko, ale w końcu spali w jednym namiocie, więc można powiedzieć, że był ich towarzyszem broni i należy go pomścić.

Z tą myślą Votcheck otworzył plecak i zaczął w nim grzebać, nie miał aż takich umiejętności jak MacGaywer czy Grills, więc te bardziej skomplikowane sprzęty zabrał ze sobą. Z dna plecaka wyciągnął obrzyna, którego schował na miejsce po wewnętrznej stronie kamizelki taktycznej. Miał załadowane dwa naboje, tyle ile trzeba, kosa wygodnie leżała w bocznej kieszeni. Popił trunku z piersiówki, znowu go zacięło.
- Dobre, ale przydałoby się coś lżejszego... i śniadanie, które miał przynieść Bonies.
Z tą myślą ruszył do lasu na poszukiwania czegokolwiek, nie oddalał się jednak zbytnio na wszelki wypadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się