Zaloguj się, aby obserwować  
Andrij

Bóg - istnieje czy jest wymysłem ludzkiej wyobraźni

29477 postów w tym temacie

Dnia 21.12.2005 o 23:18, Backside napisał:

Wiesz dlaczego kończy sięto fiaskiem? Bo jesteś tylko człowiekiem - siegasz po to co ludzkie
jak ludzki umysł, rozum, nauka.



DOKŁADNIE.
dokładnie tak jest.
nie trace czasu na rozkimny ktore wykraczaja poza to - bo jak celnie zauważyłeś - jestem tylko człowiekiem.

pogodziłem się z tym jakiś czas temu, zobaczyłem ze to co mnie otacza zależy w dużej mierze ODE MNIE a nie od klepania rożańca i wiary w jakiegoś boga.

religia to produkt dla ludzi słabych. religia powoduje ze wyciągasz ręce po rybę a nie kombinujesz jak zrobić z tego co masz pod ręką wędkę.

nie wierzę w boga. wierze w naturę, w miłość, w przyjaźń, w człowieka, w los, w statystykę, w pecha i szczęśćie. zauważ: wierzę w szczęście. ale NIE LICZE na szczęście.

a przede wszystkim: wierze w siebie. w to, ze jesli bede leniwy i glupi, to nikt sie nade mna nie zlituje. w to, ze jesli bede do czegos dazyl, to to osiagne. również w to, że jesli bede jechal zgodnie z przepisami, to jest SZANSA na to, ze z naprzeciwka zjedzie tir i mnie skasuje na amen. tak bywa. tu nie ma boga. tu jest przypadek, los. nie ma sie nad tym co zastanawiac ani próbować tego zmieniać modlitwami. trzeba żyć, korzystać z tego co się ma i być dla innych takim, jakim byśmy chcieli zeby inni byli dla nas. tyle.

bynajmniej - nie neguje generalnie religii jako takiej.
tak dlugo jak religia jest pewnym zestawem wartości, ktore jako ateista określam jako pozytywne - fajnie. alleluja i do przodu.

jesli twoja religia nie kaze ci wsiadac z plecakiem wyladowanym trotylem do jednego wagonu metra ze mna - super.
jesli twoja religia każe ci pomoc mi w ciezkiej sytuacji - super.
jesli twoja religia zabrania ci podpieradalac albo kraść moj stuff - tez super.

tylko ze dla mnie religia jest troche jak matematyka.

poznalem zasady dorastając - tak samo jak matematyke w szkole.

ok

teraz stosuje je w zyciu, bo są przydatne i generalnie nie mam z nimi problemu jesli chodzi o wspolzycie z innymi.
ale zeby to dalej drążyć i trenować - nie widzę potrzeby.

ni chuja nie przypomne sobie całek albo sinusów i cosinusów czy wzoru na objętość walca, bo od tego momentu minęło paręnaście dobrych latek, ale na tyle matematykę znam zeby przeliczyć resztę w sklepie czy fakturę podpisać w pracy.

i tak traktuję religie - stosuje na codzien wiele z jej przykazań i zasad ale nie praktykuję i wyznaję, tak samo jak nie rozwiązuję zadań z matematyki - bo nie widzę potrzeby.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2005 o 23:26, ojciec-derektor napisał:

moze jeszcze inaczej podejde do tematu, moze tak przekonam was, ze brak dowodu na nieistnienie
X nie jest rownoważny z możliwością zaistnienia X na poziomie innym niż czyjeś PRZEKONANIE


Poruszacie się po takich wyżynach abstrakcyjnego myślenia że strach sie odezwać ale co tam, zaryzykuję. To zdanie moim zdaniem jest lekko nielogiczne; brak dowodu na nieistnienie X jest równoważny z możliwością jego zaistnienia. Mówimy tu wszak o możliwości ... Natomiast brak tegoż dowodu nie stanowi automatem dowodu istnienia X, bo X może sobie istnieć ale równie dobrze może go nie być.

Nie za bardzo także rozumiem co na dobry Bóg do grudniowego tsunami, spiętrzył wody? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:


DOKŁADNIE.
dokładnie tak jest.
nie trace czasu na rozkimny ktore wykraczaja poza to - bo jak celnie zauważyłeś - jestem tylko
człowiekiem.

pogodziłem się z tym jakiś czas temu, zobaczyłem ze to co mnie otacza zależy w dużej mierze
ODE MNIE a nie od klepania rożańca i wiary w jakiegoś boga.

religia to produkt dla ludzi słabych. religia powoduje ze wyciągasz ręce po rybę a nie kombinujesz
jak zrobić z tego co masz pod ręką wędkę.

nie wierzę w boga. wierze w naturę, w miłość, w przyjaźń, w człowieka, w los, w statystykę,
w pecha i szczęśćie. zauważ: wierzę w szczęście. ale NIE LICZE na szczęście.

a przede wszystkim: wierze w siebie. w to, ze jesli bede leniwy i glupi, to nikt sie nade mna
nie zlituje. w to, ze jesli bede do czegos dazyl, to to osiagne. również w to, że jesli bede
jechal zgodnie z przepisami, to jest SZANSA na to, ze z naprzeciwka zjedzie tir i mnie skasuje
na amen. tak bywa. tu nie ma boga. tu jest przypadek, los. nie ma sie nad tym co zastanawiac
ani próbować tego zmieniać modlitwami. trzeba żyć, korzystać z tego co się ma i być dla innych
takim, jakim byśmy chcieli zeby inni byli dla nas. tyle.

bynajmniej - nie neguje generalnie religii jako takiej.
tak dlugo jak religia jest pewnym zestawem wartości, ktore jako ateista określam jako pozytywne
- fajnie. alleluja i do przodu.

jesli twoja religia nie kaze ci wsiadac z plecakiem wyladowanym trotylem do jednego wagonu
metra ze mna - super.
jesli twoja religia każe ci pomoc mi w ciezkiej sytuacji - super.
jesli twoja religia zabrania ci podpieradalac albo kraść moj stuff - tez super.

tylko ze dla mnie religia jest troche jak matematyka.

poznalem zasady dorastając - tak samo jak matematyke w szkole.

ok

teraz stosuje je w zyciu, bo są przydatne i generalnie nie mam z nimi problemu jesli chodzi
o wspolzycie z innymi.
ale zeby to dalej drążyć i trenować - nie widzę potrzeby.

ni chuja nie przypomne sobie całek albo sinusów i cosinusów czy wzoru na objętość walca, bo
od tego momentu minęło paręnaście dobrych latek, ale na tyle matematykę znam zeby przeliczyć
resztę w sklepie czy fakturę podpisać w pracy.

i tak traktuję religie - stosuje na codzien wiele z jej przykazań i zasad ale nie praktykuję
i wyznaję, tak samo jak nie rozwiązuję zadań z matematyki - bo nie widzę potrzeby.



I to jest właśnie właściwe podejście do tematu.
Mi sie nie chciało rozwodzić, bo jak sam się przekonasz nie ma to tutaj sensu.
Zaraz zaczna ci przytaczać jakies psalmy czy cuś starając się Ci wmówić, że nie masz racji.Żenujące, nieprawdaż?

Tak to już niesty jest z wszelakimi moherami i im podobnymi, że mózg mają zamknięty na rzeczy oczywiste.
Najczęściej są to nieudacznicy życiowi, którzy nie chcą wziać losu w swoje ręce tylko czekają na cud, a takie jak wiemy sie nie zdażają, conajwyżej można trafic na przypadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2005 o 23:59, T34 napisał:

I to jest właśnie właściwe podejście do tematu.
Mi sie nie chciało rozwodzić, /../


Oj, przestan wreszcie nas obrażać a zacznij ciąć posty na które odpowiadasz.
I nie zalewaj, że chciałeś tylko Ci sie nie chciało bo siedzisz w tym topiku kilka dni a jeszcze nic konkretnego, oprócz paru niezbyt miłych opinii o innych tu piszących nie wyprodukowałeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2005 o 23:54, Backside napisał:

czy zrodzenie się wiary w naszych umysłach wyklucza Jego (Boga) istnienie ?


nie, ale wg. mnie ogranicza jego istnienie do Waszych umysłów.

problem w tej całej dyskusji polega - co czytający ją (o ile tacy jeszcze istnieją....) zauważyli - polega na tym, ze osoby nie wierzące przyznają generalnie prawo innym do takich przekonań, natomiast osoby wierzące boją się tego o czym właśnie napisałeś : faktu, że zrodzenie się wiary odbyło się w ludzkich umysłach.


to na pewno nie będzie dobry przyklad, ale korzystając z tematyki tego forum powiem tak:

wiara / religia jest troche jak WoW.
drugi, rownoległy świat.

ktoś kto napina w WoWa (a są to fanatycy na poziomie hezbollahu...) bowie mi ze istnieje kraina ...hmmm... nie pamietam, np. Darkwood (jesli takiej nie ma, to wstawcie tu inną nazwę, skończyłem przygodę z WoW pod dwóch miesiącach).

I teraz tak: wyznawca WoW twierdzi że kraina Darkwood istnieje. On tam był, on tam ma questa do wykonania, on tam widział to i tamto. zupełnie jak chrześcijanin, buddysta albo muzułmanin

Teraz ja, jako osoba logiczno-faktczyna twierdze, ze kraina Darkwood jest tylko i wyłacznie wytworem wyobraźni ludzkiej, przekutej na cyfrowy kod zero-jedynkowy, a wiec faktycznie nie istnieje.

Przy czym nie przecze ze wyznawca WOW nie moze włączyć swojego komputera (czytaj: pójść do kościoła), zalogować się (czytaj: uklęknąć w ławce) i doznać nowych przygód (czytaj: pomodlić się albo pójść do komuni).


Spojrz na wiarę i na WoW... na ile to jest iluzja i kwestia twojej wyobraźni ....??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

to żeś teraz walnął :]

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

pogodziłem się z tym jakiś czas temu, zobaczyłem ze to co mnie otacza zależy w dużej mierze
ODE MNIE a nie od klepania rożańca i wiary w jakiegoś boga.


klepanie różańca to określenie nie namiejscu i głupie uogólnianie którego dokonujesz.
Bóg nie jest jakiś, ale znany o tyle, o ile opisuje go Stary i Nowy Testament

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

religia to produkt dla ludzi słabych.


Być może.
A teraz wybucha bomba - leżysz cały zakrwawiony, płaczesz z bólu, nie ma nikogo, kto byłby Ci w stanie pomóc.

I co "mocarzu"?

>religia powoduje ze wyciągasz ręce po rybę a nie kombinujesz

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

jak zrobić z tego co masz pod ręką wędkę.


Bdury gadasz poraz kolejny, bo poraz kolejny się miotasz w poszukiwaniu byle jakich argumentów robiąc z Boga socjalistę.

Wiara i modlitwa nie ma nic wspólnego z dostawaniem rzeczy materialnych. Głównym profitem jest życie wieczne, którego wędka nie złowisz.

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

nie wierzę w boga. wierze w naturę, w miłość, w przyjaźń, w człowieka, w los, w statystykę,
w pecha i szczęśćie. zauważ: wierzę w szczęście. ale NIE LICZE na szczęście.


Myślisz, że jak wygram bon książkowy na loterii to uznam to za cud?
A skąd Ty wiesz, że w tym Ci nie pomógł Bóg? Możesz w to tylko niewierzyć, uznać za niepoważne - ale pewności nie będziesz miał, bo nie masz i nigdy w życiu nie będziesz miał pojęcia o metafizyce na tyle, by dać jakikolwiek argument za lub przeciw.

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

a przede wszystkim: wierze w siebie. w to, ze jesli bede leniwy i glupi, to nikt sie nade mna
nie zlituje. w to, ze jesli bede do czegos dazyl, to to osiagne. również w to, że jesli bede
jechal zgodnie z przepisami, to jest SZANSA na to, ze z naprzeciwka zjedzie tir i mnie skasuje
na amen. tak bywa. tu nie ma boga. tu jest przypadek, los. nie ma sie nad tym co zastanawiac
ani próbować tego zmieniać modlitwami. trzeba żyć, korzystać z tego co się ma i być dla innych
takim, jakim byśmy chcieli zeby inni byli dla nas. tyle.


Znowu głupie.
Bo oczywiście my, albo ja przynajmniej, leżę tyłkiem do góry na kanapie całymi dniami, i modlę się do Boga, który zsyła mi żywność i pieniądze.
Nie mam przeznaczenia i uważam, że nie muszę się starać o coś, aby to mieć.

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

bynajmniej - nie neguje generalnie religii jako takiej.
tak dlugo jak religia jest pewnym zestawem wartości, ktore jako ateista określam jako pozytywne
- fajnie. alleluja i do przodu.


A to niespodzianka - zaskakujesz mnie :].
Problem jest wtedy, gdy do zestawu wartości dobierają sie ludzie, kierujacy się własnym umysłem. Potem mamy np. rewolucję francuską i legalizację związków homoseksualnych.

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

jesli twoja religia nie kaze ci wsiadac z plecakiem wyladowanym trotylem do jednego wagonu
metra ze mna - super.
jesli twoja religia każe ci pomoc mi w ciezkiej sytuacji - super.
jesli twoja religia zabrania ci podpieradalac albo kraść moj stuff - tez super.

tylko ze dla mnie religia jest troche jak matematyka.

poznalem zasady dorastając - tak samo jak matematyke w szkole.

>
>

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

teraz stosuje je w zyciu, bo są przydatne i generalnie nie mam z nimi problemu jesli chodzi
o wspolzycie z innymi.
ale zeby to dalej drążyć i trenować - nie widzę potrzeby.


Czyli generalnie się tak duzo nie różniły.
Tylko, że katolicy uznają wzór moralny jak dał nam Jezus Chrystus (postać historyczna przypominam) co zostało spisane w Ewangeliach (współczesne źródła historyczne).
Nie ma tu wybiórczości - a mamy za wzór człowieka będące jednocześnie Bogiem, czyli idealnego.
Dlatego staramy się go naśladować.

Ale moralność to jedna strona medalu.
Wspominałem nieraz o życiu wiecznym.

Dnia 21.12.2005 o 23:48, ojciec-derektor napisał:

i tak traktuję religie - stosuje na codzien wiele z jej przykazań i zasad ale nie praktykuję
i wyznaję, tak samo jak nie rozwiązuję zadań z matematyki - bo nie widzę potrzeby.


I o to chodzi - nie wierzysz, że coś Ci to da.
Istotnie nawet bycie geniuszem z matmy nie da Ci nic więcej niż poznanie lepiej liczb. Ale umrzesz z taką wiedzą w ten sam sposób co umrzesz bedąc głupcem.

A otrzeba religii to nie tylko prośby o wsparcie, ale też, o czym pisałem, życie wieczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2005 o 23:59, T34 napisał:

Tak to już niesty jest z wszelakimi moherami i im podobnymi, że mózg mają zamknięty na rzeczy
oczywiste.
Najczęściej są to nieudacznicy życiowi, którzy nie chcą wziać losu w swoje ręce tylko czekają
na cud, a takie jak wiemy sie nie zdażają, conajwyżej można trafic na przypadek.


Moherów tu brak, chyba, że przedawkowałeś czegoś i ci sie monitor mechaci.

No i oczywiście masz ostateczne pojęcie o istnieniu cudu. Nie sposób zaprzeczyć - ależ ja byłem głupi, że sie nabrać dałem na Biblię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2005 o 00:06, ojciec-derektor napisał:

> czy zrodzenie się wiary w naszych umysłach wyklucza Jego (Boga) istnienie ?

nie, ale wg. mnie ogranicza jego istnienie do Waszych umysłów.


A wiesz dlaczego?
Bo jesteśmy ludźmi - myślimy po ludzku, a Bóg jest niepojęty - mozemy powiedzieć kilka przymiotników, które i tak nie dadzą nam większego pojęcia o nim.

Więc nie dziw się, że plemiona afrykańskie jak i wielkie religie wierzą w Boga potężnego.

Gdybyśmy byli nadludźmi i potrafili rozumieć zjawiska metafizyczne, nie było by wiary, bo by nie było w co wierzyć - zrozum to w końcu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jakoś Twój kolega nie odpowiada na Twoje przygłupie posty.

Jeśli to tylko co potrafisz to radzę się wiecej uczyć w szkole.

Jak dowiesz się coś o kontrukcji stylitycznej Biblii na polskim to pogadamy, bo jak na razie jesteś niezbyt wymagajacy dla przeciętnego gimnazjalisty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zacząłeś o Bogu (Andrij). Przeczytaj sobie książkę Dana Browna "Kod Leonarda DaVinci". Polecam. Jest naprawdę super i nie przeraź się rozmiarem. To "samo się czyta". Suuuper jest. Jest o religi, ale zarazem jest w niej coś z książek typu "Z archiwum X" . Jeszcze raz- POLECAM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2005 o 00:06, ojciec-derektor napisał:

problem w tej całej dyskusji polega - co czytający ją (o ile tacy jeszcze istnieją....)


Ciekawie piszesz, jeszcze ten kwadrans przy kompie dam radę. ;D

>zauważyli - polega na tym, ze osoby nie wierzące przyznają generalnie prawo innym do takich przekonań,

Dnia 22.12.2005 o 00:06, ojciec-derektor napisał:

natomiast osoby wierzące boją się tego o czym właśnie napisałeś : faktu, że zrodzenie się wiary
odbyło się w ludzkich umysłach.


Dokładnie tam sie zrodziła zresztą nie tylko moja wiara ale i także Twoja niewiara i naprawdę Twoje przekonania mi nie przeszkadząją jedno mnie jednak troche martwi; Twój dość nieobiektywny sposób patrzenia na ludzi wierzących. Skad pomysł, że zajmujemy sie jedynie modlitwą liczac, że Bóg zrobi za nas resztę? Takie pojmowanie wiary katolickiej jest wprost z czasów w których dziecko wsadzano na trzy zdrowaśki do pieca chlebowego aby sie wypociło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2005 o 00:24, Kapizak1 napisał:

Zacząłeś o Bogu (Andrij). Przeczytaj sobie książkę Dana Browna "Kod Leonarda DaVinci".
Polecam. Jest naprawdę super i nie przeraź się rozmiarem. To "samo się czyta". Suuuper jest.
Jest o religi, ale zarazem jest w niej coś z książek typu "Z archiwum X" . Jeszcze raz- POLECAM.


Jednak to co jest tam o religii sporo odbiega od prawdziwego stanu rzeczy. Jest to powięść w sumie sensacyjna i trudno oczekiwać w niej 100% realizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.12.2005 o 23:59, T34 napisał:

Zaraz zaczna ci przytaczać jakies psalmy czy cuś starając się Ci wmówić, że nie masz racji.Żenujące,
nieprawdaż?

Tak to już niesty jest z wszelakimi moherami i im podobnymi, że mózg mają zamknięty na rzeczy
oczywiste.
Najczęściej są to nieudacznicy życiowi, którzy nie chcą wziać losu w swoje ręce tylko czekają
na cud, a takie jak wiemy sie nie zdażają, conajwyżej można trafic na przypadek.


Ja jestem człowiekiem wierzącym ale jednoczcześnie nie utożasmiam się w żaden sposób z poglądam i zachowaniami typowymi dla "bojówek Ojca Smardzyka"...
Dlatego takie proste, płytkie porównania rażą mnie w równym stopniu co dyrdymały i czyste pierdoły płynące z ust ludzi, którzy uważają się z "jedynych słusznych obrońców wiary" a tak naprawdę mają tyle wspólnego z religią co łycha koparki Ostrówek z łyżką stołową...
Uważam, że wiara w Boga w żaden sposób nie ogranicza mojej życiowej inicjatywy, ciągłej walki o poprawę swego bytu, czy dążenia do spełnienia własnych ambicji. Każdy z nas chce coś osiągnąć i nie ma tu znaczenia czy wierzy w coś czy nie.
Wiara wskazuje mi sposób, jak te cele osiągnąć, czym w życiu warto się kierować. Jednocześnie daje nadzieję, czasmi pomaga przetrwać ciężkie chwile w życiu, jest także sposobem na wytłumaczenie zasad rządzących światem. Nie da się także ukryć, że religia pozwala ludziom na utożsamianie się z pewną społecznością. Wierząc w Boga przyjmujesz do wiadomości, że nie jesteś sam na świecie, są też inni ludzie, którym ty możesz pomóc, lub na których ty możesz liczyć.
Jestem też zdania, że życiem nie rządzi przypadek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie potrzebuję się dowartościowywać aby ktos odpowiadał na moje posty.
Wystarczy, że was żółć zalewa.

A pisząc o wiedzy to twoja jest żadna i niczym konkretnym nie podparta. Podobnie jak krytyka mojej, obnaża twoja infantylność rozumowania, bo nie dałem ci żadnych podstaw aby ja oceniać, w przeciwieństwie do twoich quasi-filoficznych wynaturzeń.

Dołóż sobie jeszcze jednego posta, bo nie zaśniesz albo ci żyłka pęknie...:]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2005 o 00:25, Backside napisał:

> Zacząłeś o Bogu (Andrij). Przeczytaj sobie książkę Dana Browna "Kod Leonarda DaVinci".

> Polecam. Jest naprawdę super i nie przeraź się rozmiarem. To "samo się czyta". Suuuper
jest.
> Jest o religi, ale zarazem jest w niej coś z książek typu "Z archiwum X" . Jeszcze raz-
POLECAM.

Jednak to co jest tam o religii sporo odbiega od prawdziwego stanu rzeczy. Jest to powięść
w sumie sensacyjna i trudno oczekiwać w niej 100% realizmu.



No tak. Ale dużo z tego mogłoby okazać się prawdą. Ale pozatym- lepszej książki nie czytałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

klepanie różańca to określenie nie namiejscu i głupie uogólnianie którego dokonujesz.
Bóg nie jest jakiś, ale znany o tyle, o ile opisuje go Stary i Nowy Testament


TWOJEGO boga tak.
ale jest pare miliardów ludzi którzy mają na ten temat inne zdanie...

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

A teraz wybucha bomba - leżysz cały zakrwawiony, płaczesz z bólu, nie ma nikogo, kto byłby
Ci w stanie pomóc.

I co "mocarzu"?


i nic.
ja kombinuje jak zatamować upływ krwi,
a ty klepiesz paciorki.

tym się różnimy.

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

Bdury gadasz poraz kolejny, bo poraz kolejny się miotasz w poszukiwaniu byle jakich argumentów
robiąc z Boga socjalistę.


a jak mam nie robić, jesli cale dziecinstwo słyszalem co tydzień :
"módlmy się o to to,
módlmy sie to tamto..."

"prosimy cie, wysłuchaj nas panieeeee" - jakoś tak to szło.

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

Wiara i modlitwa nie ma nic wspólnego z dostawaniem rzeczy materialnych. Głównym profitem jest
życie wieczne, którego wędka nie złowisz.



życie wieczne?
come on.
jesli to jest głowny produkt twojego boga, ktory chce mi tu sprzedać na ziemi, to niech zmieni szefa od marketingu.

przyślij mi tu jednego chociaz takiego ktory doświadczył "życia wiecznego", niech potwierdzi ze tak jest i ze jest fajnie, to uwierze i bede żarliwym katolikiem

nie rozśmieszaj mnie. umierasz, gnijesz, wracasz do łańcucha pokarmowego matki ziemi. tyle. życie wieczne to ci mogą zagwarantować osiągnięcia na ziemskim padole: patrz Einstein, Chopin, JPII, Elvis albo inni idole tłumów.

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

Myślisz, że jak wygram bon książkowy na loterii to uznam to za cud?


nie wiem. znam ludzi ktorzy grają w totka a potem dają na tace zeby ich numer wylosowali.

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

A skąd Ty wiesz, że w tym Ci nie pomógł Bóg?


i znowu argumentacja "skąd wiesz że NIE".
luuuuudzie.
a skąd wiem że BÓG nie wylosował mi na magisterce akurat tego jednego pytania, które mi gdzieś zginęło w trakcie przygotowania i nie byłem w stanie wydusić ani słowa...???

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

A to niespodzianka - zaskakujesz mnie :].
Problem jest wtedy, gdy do zestawu wartości dobierają sie ludzie, kierujacy się własnym umysłem.


a czyim sie mają kierować ????
jakiegoś wyimaginowanego boga?

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

Potem mamy np. rewolucję francuską i legalizację związków homoseksualnych.


no i dobrze. w końcu 30-40% księży mogłoby się pobrać w majestacie ich własnego boga.....

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

Tylko, że katolicy uznają wzór moralny jak dał nam Jezus Chrystus (postać historyczna przypominam)
co zostało spisane w Ewangeliach (współczesne źródła historyczne).
Nie ma tu wybiórczości - a mamy za wzór człowieka będące jednocześnie Bogiem, czyli idealnego.
Dlatego staramy się go naśladować.


i tak i nie.
kościół katolicki z tego co sie orientuje troche zinterpretował słowa ewangelii na własny użytek - chyba nie zaprzeczysz?

Dnia 22.12.2005 o 00:12, Backside napisał:

A otrzeba religii to nie tylko prośby o wsparcie, ale też, o czym pisałem, życie wieczne



Prosze Ci bardzo. Ja w nie nie wierze. A jesli istnieje - spoko, mam szanse sie załapać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2005 o 00:16, T34 napisał:


A nie mowiłem?:))

"...Zaraz zaczna ci przytaczać jakies psalmy czy cuś starając się Ci wmówić, że nie masz racji.Żenujące,
nieprawdaż?..."


Sam jesteś żenujący. Jeśli piszesz post tylko żeby kogoś obrazić to lepiej go nie pisz. Czytam twoje posty i wydaje mi się, że ranga przodownika wcale ci się nie należy.

Co prawda nie czytałem całej tej dyskusji tylko kawałek przeglądałem ale już widzę, że z takimi jak T34 nie da się dyskutować i cała ta dyskusja nie ma sensu :D Życzę powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować