Zaloguj się, aby obserwować  
Skazeusz

Gothic 2 - forumowa gra RPG

3525 postów w tym temacie

-Sarek? Niby że chce naszej śmierci? Wybacz,ale według mnie, on od dawna gryzie ziemię- zwrócił się Darkstar do Fanfilmu
-Nie sądzę, wątpię by zabójcy znaleźli go,słuch po nim zaginął, nikt nie wie gdzie może się teraz podziewać.Najpierw musimy znaleźć morderców,aby wydostać się z tego miasta...zresztą jest bardzo prawdopodobne że teraz spróbują wykończyć nas...
-Phfew...samemu Śniącemu się nie udało.Zresztą, zostawcie to mnie,już ja się tym zajmę.
-Tak? Rozkwaszając nosy pozostałym przedstawicielom tutejszej władzy? -odpowiedział szyderstwie Liqid.
-To on zaczął.
-A ty skończyłeś.

-Cisza! Wystarczy- rzekł Bumber. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli.Jak tak dalej pójdzie to nas powieszą.
-Spróbują powiesić, spróbują- dodawał pewny siebie Darkstar.
-Spróbują... a wtedy poleje się krew. Bedziemy ścigani w całej Myrthanie. To nam nie pomoże w znalezieniu przyszłego króla.
-Nie możemy po prostu grzecznie porozmawiać z burmistrzem?
-Tak, i pewnie jeszcze ty byś z nim prowadził tą miła konwersację? Siłą nic nie zdziałamy...

Trochę później Darkstar wyszedł rozejrzeć się po mieście.Miał dziwne wrażenie że od wczorajszego dnia straż niezbyt łaskawie na niego spogląda... Ludzie bardzo szybko ustępowali mu z drogi.
"Cholerne plotki. Jeszcze brakuje by mnie uznano za mordercę"
W końcu,przechadzając się w trochę uboższej dzielnicy od pozostałych poczuł ogromny ból, przeszywający jego ramię. Był to bełt z przywiązaną wiadomością. Była dosyć krótka:
"Ten kto stoi po stronie i tak już nieżyjącego króla, jest przeciwko nam. Przestańcie węszyć,albo spotkają was przykre konsekwencje. Rozsądni na waszym miejscu już dawno wyrżnęli by strażników bramy i uciekli. Nie macie pojęcia z jaką potęgą macie do czynienia,głupcy."

-Coraz celniej strzelają. Skoro są tak potężni,to czemu mnie nie zabili? Mam dosyć tej zabawy w chowanego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.01.2007 o 16:24, fanfilmu.pl napisał:

- Chyba sami się nie chcemy pozabijać, prawda? Więc teraz nam uwierzą, że to nie my jesteśmy
zabójcami. Mam nadzieję, że jakiś świadek jest? Dziecko choćby.

- Wątpię, by byli jacykolwiek świadkowie. Faniefilmu, może i jesteśmy w tym mieście częściowo bezpieczni, ale nie zapominaj, że mamy do czynienia z profesjonalnymi skrytobójcami - podkreślił te dwa słowa nieco ostrym tonem.- To niemal oczywiste, że nie zaatakowaliby, gdyby ktoś ich widział. Musimy wziąć to na poważnie i postarać się coś z tym zrobić. Jeśli my ich nie złapiemy, to dalej będą starali się nas zlikwidować. A sakiewkę swoją zostaw, to nie czas na przekupstwa. Mamy ważną misję.

Dnia 09.01.2007 o 16:24, fanfilmu.pl napisał:

Nie chcę, żeby ktoś jutro zastał mnie z poderżniętym gardłem. O tym trzeba powiadomić straże.

Nikt nie chce, ale myślę, że póki co nie musimy obawiać się czegoś takiego. Nie są jeszcze aż tak zdesperowani, by za wszelką cenę chcieć nas zgładzić. A obudzić się z poderżniętym, czy podrzynanym - co za różnica. I tak śmierć. Może i koniecznością jest powiadomienie straży, ale ich reakcja może być inna, niż się spodziewamy. Pamiętaj o tym. Równie dobrze mogą nas wyśmiać, albo złapać - kto wie?

Dnia 09.01.2007 o 16:24, fanfilmu.pl napisał:

- Coraz gorzej z tobą, Liqidzie. Powinieneś poćwiczyć. To najlepsze, co możesz zrobić, bo niedługo
całkiem osłabniesz. Ja na szczęście nie używam mocy magicznej, więc nawet nie wiem, czy jestem
chory... Choroba ma wyraźny związek z magią. Może powinieneś przestać czarować? Przynajmniej
na jakiś czas.

Wiem, że coraz gorzej, choroba wydaje się słabnąć tylko w przypadku nieużywających magii. Nas to nadal trapi i przestać trapić niestety nie zamierza. Oczywiście, że ćwiczę i to cały czas, tylko, że robię to w ukryciu, nasze techniki nie są pokazowymi, dlatego to tajemnica. I niestety niezbyt wiele dają mi owe, owszem - spowalniają chorobę, lecz tylko nieznacznie. Tak, związek z magią choroby jest ogromny, ale zaprzestanie czarowania jest niemożliwością. Magowie używają czarów na co dzień, od czasów zaprzysiężenia służby stały się one częścią naszego życia. W krwi magów płynie energia magiczna, także to, co odbieramy przez wzrok ma w sobie energię bogów. Nie możemy się wyrzec jej całkowicie. Częściowo- owszem, lecz i to z dużym trudem. Zrozum.

Dnia 09.01.2007 o 16:24, fanfilmu.pl napisał:

A co do króla, to wydaje mi się, że... Że odstawmy go, dopóki nie znajdziemy
zabójców lub ich zleceniodawców. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby Sarek już nie żył.

Na razie możemy skoncentrować się na tej sprawie, ale sądzę, że nie powinniśmy przestawać rozpatrywać sprawy Sareka. Może i sądzicie, że za bardzo się przejmuję, ale mam czym - zakon ognia jest zagrożony i chcę zrobić wszystko, by zagrożenie powstrzymać. Sarek żyje- czuję to. Gdyby był nieboszczykiem, to bylibyśmy już straceni - potrzebny nam syn Hagena II. Było trzech, został jeden, nie możemy stracić ostatniego. Tylko jedno mnie trapi - jako nekromanta nie nadawałby się na króla. Tak więc pozostaje nam poszukiwanie kogoś innego godnego tego stanowiska - pamiętajmy, król jest dla ludu, a nie odwrotnie - chociaż kto wie? Może chłopak się zmienił. Miał dość czasu na przemyślenia - powiedział, po czym po chwili namysłu dodał - ...albo zaplanowanie zemsty.

Dnia 09.01.2007 o 16:24, fanfilmu.pl napisał:

Chyba, że Sarek chce nas zabić. Tylko po co, po co?!

Sam nie wiem, ale wątpię, by to on chciał tego. To musi być ktoś inny, tylko kto? Dowiedzenie się tego jest naszym bieżącym zadaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Był już wieczór, ludzie porozchodzili się do swoich domów lub do karczm.
Fanfilmu jeszcze raz przeszedł się do pałacu, próbując przekonać strażników, żeby go wpuścili. Bezskutecznie.
Nagle z ciemności dało się słyszeć przeciągły jęk umierającego człowieka. Nieco dalej, przy murze, ktoś mordował niewolników.
Fanfilmu rozkazał wszcząć alarm. Normalnie jego rozkaz nie byłby nic warty, jednak w tej sytuacji posłuchano paladyna. Sam udał się do wieżyczki strażniczej, żeby dowiedzieć się, co się stało.
Ludzie, słysząc dzwony, powybiegali na ulice. Gdy już nieco się opanowali, runęli na główny plac. Żołnierze i inni mężowie wzięli broń z koszar i czekali na rozkazy.
Fanfilmu już był na górze. Zobaczył wielu, wielu buntowników atakujących miasto.
- Wróg nadchodzi ze wschodu! – krzyknął kusznik najgłośniej jak potrafił. Ktoś pobiegł roznieść wiadomość.
Bumber, Cossack i Budyn stali na placu. Nagle ktoś z góry, z wysokiego budynku, strzelił z kuszy w tarczę Bumbera...
- Są też w mieście! – zakomunikował Wybraniec. Cossack wyjął kuszę. Strzelił w – jak mu się wydawało – jedyne otwarte okno budowli. Najpierw ujrzał kuszę, która spadła z góry, potem ciało jakiegoś strażnika miejskiego.
- Udają strażników! – dodał Cossack.
Camra, Darkstar, Angabar, Moraś, Liqid byli w różnych miejscach miasta. Kierowali ludność na plac. Gdy im się to udało, popędzili do głównej bramy.
Walka rozpoczęła się na dobre.
Fanfilmu ciągle był na wieżyczce, jako jedyny z obrońców. Nikt nie wiedział, że się tam ukrywa.
„Na pewno mają jakichś przywódców” – pomyślał. Buntownicy byli podzieleni na oddziały, każdemu z nich pewnie ktoś przewodził. Niestety, nic nie było widać.
Strzelił na oślep, tuż przed grupę najeźdźców. Jeden z nich się przewrócił, szybko wstał i powłócząc nogą odszedł od reszty.
Najwidoczniej dowódcy nie stali przed oddziałem. Póki żadna z drużyn nie zbliżyła się do bram, Fanfilmu nie mógł dokładnie zobaczyć, jak są ustawione. Zajął się więc eksterminacją grup będących jeszcze daleko od miasta.
Część paladynów ciągle czekała, aż zdrajcy zbliżą się do miasta. Inni zajęli się zabijaniem podejrzanych strażników.
„Jak oni ich pilnują? – pomyślał w duchu Fanfilmu – Nie zauważyli, że zmienił im się skład? Ktoś się nimi powinien zająć, przynajmniej na pewien czas.”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bumber przez chwilę stał zdezorientowany. Wyjął bełt ze swej złotej tarczy i rozejrzał się dookoła. Tak naprawdę nikt nie wiedział co robić. Jako jedyni zdyscypilowani żołnierze, kusznicy stali na murach i starali się trzymać wroga jak najdalej od bram. Sam fakt, że buntownicy postanowili wyjść z ukrycia i otwarcie zaatakować dobrze ufortyfikowane miasto, był dość zastanawiający... Bumber nigdy nie przypuszczał, że renegaci dysponują taką ilością wojska. Co więcej – udało im się wtargnąć do miasta mając na sobie zbroje strażników. Idealnie wtopili się w tłum, a teraz niszczą miasto od środka.
Po krótkiej chwili zastanowienia, Bumber udał się do ratusza miejskiego. Uznał, że najwyższy czas zbadać miejsce zbrodni, póki fałszywi strażnicy nie zniszczą wszystkich śladów.
- Przejścia nie ma – rzucił chłodno strażnik wejścia do ratusza.
- Żołnierzu, nie powinieneś bronić teraz miasta, zamiast grzać bezpiecznie tyłek tutaj? Z drogi!
Bumber uderzył strażnika barkiem i wtargnął do środka.
- Ktoś ty? – rzekł bogato odziany mężczyzna. Bumber rozpoznał w nim burmistrza miasta. Wskazywał na to pierścień zarządcy na jego palcu wskazującym.
- Bumber, królewski paladyn i wysłannik Innosa. Przybywam, aby obejrzeć miejsce zabójstwa księcia. Póki jeszcze miasto się broni, póty muszę rozwiązać tę zagadkę.
- Wtargnąłeś tu jako nieproszony gość i śmiesz obejrzeć zmarłego następcę tronu?
- Zajmij się lepiej obroną miasta, panie, bo długo się nie utrzyma. Buntownicy dysponują znacznymi siłami, wśród nas są także zdrajcy. Idę obejrzeć miejsce zbrodni, czy tego chcesz, czy nie. Który to pokój?
- Pierwszy od lewej, ale i tak nie pozwolę, aby...
Bumber minął burmistrza rzucając mu groźne spojrzenie i udał się na górę. Otworzył drzwi od pierwszego pokoju po lewej, gdzie podobno miał przebywać książę. Jego ciało nadal leżało na łóżku, mimo że od zabójstwa minęły dwa dni. Bumber nigdy nie zajmował się sprawami kryminalnymi, jednak miał w tym pewne obycie. Za pierwszy cel obrał sobie sposób, w jaki zabójca wtargnął do pokoju. Uwagę paladyna przykuło lekko niedomknięte okno. Na podłodze nie widać było żadnych śladów. Jak to możliwe, że książę nie zauważył przeciwnika?
Między palcami wybrańca zatańczyły iskierki mocy.
- Savarr y’bek.
Starożytne zaklęcie wykrywania magii zadziałało bezbłędnie. W pokoju pojawiła się wyraźna, błękitna smuga zaczynająca się w okolicach okna i kończąca się przy łóżku.
- Zaklęcie niewidzialności... Sprytne.
Bumber nachylił się ostrożnie nad zwłokami. Na pierwszy rzut oka nie było żadnego śladu po zabójstwie. Ciało było nietknięte. Na twarzy księcia malowało się śmiertelne przerażenie. Bumber dostrzegł małą ranę za uchem następny tronu, wyglądała jak po ukuciu igłą. Paladyn schylił się i zajrzał pod łóżko. Na drewnianej podłodze leżała mała strzałka zakończona czarnym, kruczym piórem.
- Niemożliwe... Ty tutaj?
Bumber delikatnie chwycił zatrute ostrze i powąchał je.
- Jad... Jad węża zgorzelnika. Zabija natychmiast...
Paladyn otworzył szerzej okno, by zobaczyć jak daleko ciągnie się błękitna smuga – oznaka używania magii. Schodziła on w dół, do ogrodu, dalej zakręcała za budynkiem. Bumber wyskoczył z okna i twardo upadł na ziemię. Podążył za smugą.
Szedł dobre kilka minut, nasłuchując odgłosów walki toczącej się w mieście, gdy zatrzymał się przed zrujnowaną chatą w jednej z biedniejszych dzielnic miasta. Smuga przenikała przez dziurawe drzwi. Bumber położył rękę na klindze miecza i prześlizgnął się przez wejście. Błękitna poświata znikała na schodach, toteż paladyn podążył jej śladem. Gdy przeszedł przez skrzypiące drzwi na piętrze, poczuł mocny ucisk w okolicach szyi.
- Jak mnie znalazłeś? – znajomy, zachrypnięty głos wyszeptał paladynowi do ucha.
- To nie było trudne, Ramanie.
- Skąd mnie znasz?!
Asasyn mocniej zacisnął ręce na szyi wybrańca.
- Poznaliśmy się dawno temu... Zapewne mnie nie pamiętasz. Nie wiedziałem, że wciąż jesteś w fachu...
- Plugawy pomiocie słońca! Jak śmiesz zwracać się do mnie takim tonem?
Bumber wykonał szybki ruch i przerzucił skrytobójcę przez plecy. Szybko dobył miecza i przystawił go do karku leżącego asasyna.
- Jestem Bumber. Nie poznajesz?
- Bumber... To ty wtrąciłeś mnie do więzienia! Tak wiele lat temu...
- Owszem. Teraz nie popełnię drugi raz tego błędu.
- Słucham?
- Zamordowałeś księcia. Zobacz, co znalazłem na miejscu zbrodni – paladyn wyjął zza pazuchy strzałkę z kruczym piórem i rzucił ją na ziemię. – Chyba wychodzisz z wprawy...
- Na Beliara! Nie zdążyłem jej wyjąć, strażnik wtedy wszedł...
- Dorwałem też twojego gońca. Marnie wyszła ci ta robota...
- Nasze bractwo i tak nie zginie...
- Za to ty tak. Kto ci to zlecił?
- Gildia nekromantów odradza się na tych ziemiach, paladynie. I nikt tego nie zatrzyma. Wkrótce opanujemy całe królestwo, gdy tylko nasz pan zasiądzie na tronie...
- Chcesz powiedzieć, że Sarek wam przewodzi?
- Jego imię brzmi w twych ustach jak bluźnierstwo...
- Na Innosa...
- Te królestwo jest już stracone. Tylko nasz pan może powstrzymać zarazę. Lecz gdy obejmie władzę... Więcej już nie powiem. Czyń swą powinność, kacie.
Bumber zamachnął się z całej siły i odrąbał skrytobójcy głowę. Siła uderzenia była na tyle duża, że miecz wbił się w drewnianą podłogę. Paladyn przeszukał ciało. Znalazł list.
„Bracie – wyczytał Bumber - gratulujemy ci raz jeszcze wykonania zadania. Udaj się czym prędzej do Bragi, aby odebrać należną ci nagrodę. Nasz brat Amando będzie czekał na ciebie przy bramie. Śpiesz się, albowiem niedługo buntownicy mogą zaatakować miasto”.
Paladyn wybiegł czym prędzej z chaty i udał się do Fanafilmu, dowodzącego oddziałem kuszników na murach.
- Fanfiefilmu! Patrz! – Bumber wręczył mu list.
- Nic nie rozumiem...
- No tak, napisany językiem bogów – Bumber szybko streścił zawartość listu Fanowifilmu.
- Więc... zabójca nie żyje?
- Powiedzmy, że wyrównałem stare rachunki. Nie mamy czego tu już szukać, przyjacielu.
- Ale buntownicy atakują, musimy...
- Te miasto jest już stracone. Nie damy rady się obronić. Musimy czym prędzej udać się do Bragi. To nasza jedyna wskazówka, paladynie. Zbieraj drużynę i w drogę. Im dłużej zwlekamy, tym trudniej będzie nam wydostać się z miasta....

[ Moje próby wzbudzenia w was troszkę więcej aktywności spełzły na niczym... A róbcie co chcecie. Szkoda tylko gry, bo to ona na tym cierpi. Zostawiam to obecnemu MG, ja nie będę się tym martwił... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- To miasto jeszcze nie zginęło... - wyszeptał do siebie Fanfilmu. - Nie możemy zostawić tych ludzi na śmierć, a wszyscy nie uciekniemy. Przeprawa przez góry ze wszystkimi paladynami jest jeszcze mniej bezpieczna.
- Chcesz bronić miasta? Nie możemy tracić czasu!
- Dlatego też pójdziemy. Myślę, że dobry dowódca może tu pomóc...
Fanfilmu zbiegł na dół. W centrum spotkał kilku swoich przyjaciół. Szukał Lukmistrza, niestety, nigdzie go nie było. Wrócił pod mury. Brama została otwarta, paladyni wybiegli na przeciwnika. Kusznik przedzierał się przez tłum ludzi, aż zobaczył Lukmistrza biegnącego na przedzie.
- Lukmistrz, wracaj! - krzyknął Fanfilmu.
Łowca smoków posłuchał przyjaciela - ostrożnie wycofał się, ciągle zagrzewając paladynów do walki.
- Nie wiem, jak udało ci się przekonać do siebie rycerzy, ale to nie jest ważne. Ty będziesz bronił miasta, po walce zostań w mieście i pomóż je odbudować. My tymczasem pójdziemy na Varrant. Gdy skończysz, zacznij nas szukać. Albo my przyjdziemy do ciebie. Powodzenia!
Lukmistrz nie zdążył odpowiedzieć, bo paladyn szybko wrócił do miasta. Najpierw zobaczył Bumbera.
- Zbieramy się! Idziemy przez góry na południe. Będzie szybciej.
Po kilkunastu minutach ciągłego biegania po mieście, zlokalizowano i przyprowadzono wszystkich na umówione miejsce.
- Czemu nie ma Lukmistrza? - spytał Angabar. Bumber uprzedził Fanafilmu:
- Został, by bronić miasta.
- Do Trelis mamy dwie - trzy godziny drogi. Jednak przeprawa przez góry nas spowolni. Zamek w Trelis jest w pobliżu pustyni, ale myślę, że możemy się tam zatrzymać. Braga z kolei leży na skraju Varantu. Tam zawitamy jutro, dobrze? Zresztą - uzgodnimy to, gdy dojdziemy do zamku. Ruszajmy. - zarządził Fanfilmu.
- A co, jeśli miasto padnie? - spytał Camra.
- Ale... Jaki to ma związek z tym, o czym mówiłem?
- Żaden, ale co zrobi Lukmistrz, gdy miasto padnie?
- Poradzi sobie. Mam taką nadzieję. Ruszajmy, nie ma czasu.
Wyruszyli. Przeprawa przez góry była bezpieczna, w tamtym rejonie zbocza nie są strome, a cieniostwory, które lubiły grasować w tym rejonie, gdzieś się pochowały. Dopiero na końcu Drużyna zobaczyła pokaźną grupę ścierwojadów. Różniły się od reszty - były o wiele większe, znacznie szybciej się poruszały i - jak się okazało - miały o wiele lepszy wzrok. Dodatkowo nauczyły się współpracować - jedna z bestii zobaczyła Fanafilmu, a po chwili wiedziało o jego obecności całe stado.
- Co jest... - burknął pod nosem Cossack.
Zaatakowały - wszyscy byli już gotowi do walki. Ta była bardzo krótka. Ścierwojady padały po byle uderzeniu.
- Argh...! - jęknął Fanfilmu. Ptaszysko ugryzło go w ramię wybijając mu z ręki miecz. Darkstar był przy tym, więc zabił zwierzę.
- Jakie to ma zęby! - krzyknął ze zdziwieniem paladyn. - Prawie mi rękę odgryzło - skrzywił się.
- To nie był zwykły ścierwojad. Więc choroba jednak przedostała się do lasów... - rzekł Liqid. - Idziemy do miasta, tam cię opatrzą.
Zamek był otoczony fosą, dwa mosty prowadziły do środka. Było kilka komnat, jedna przeznaczona dla asasynów, jedna dla alchemika i jego uczniów, jedna - największa - dla władcy. Była też kuźnia i kilka mniejszych pokoi dla strażników. Fanfilmu udał się do alchemika, a reszcie zostawił wolną rękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W mieście
-Marco! MARCO!
Darkstar próbował znaleźć swój oddział najemników.Nie miał zamiaru bronić miasta, wielkich szans na wygraną zresztą nie miało... w końcu znalazł podwładnych dobijających paru buntowników,którzy byli na tyle nierozważnie,by podnieść na nich rękę.
-Marco!
-Jestem,Darkstarze.Co robimy? Korzystamy z sytuacji i rabujemy co się da?-rzekł ironicznie najemnik.
-Skończ z tymi swoimi żartami.Musimy się stąd wynosić jak najszybciej.Wy wypełniliście swoje zadanie.Mieliście eskortować mnie do tego miasta,nic więcej.Możecie wracać do Jerga. Jeśli ktoś chce,może zostać z Lukmistrzem,moim przyjacielem,i pomóc mu w obronie miasta. Ja jednak na waszym miejscu zastanowiłbym się,czy warto ryzykować życie.

Wielu najemników zostało,by bronić miasta,jednak większość postanowiła nie nadstawiać karku dla jakiejś nędznej dziury otoczonej przez buntowników.Czym prędzej więc przebijali się w stronę obozu Jerga, w kierunku Nordmaru.
Darkstar natomiast ruszył wraz z drużyną do Trelis...

Zanek Trelis

Kolejne miejsce na liście miejsc do zwiedzenia...Jak na miejsce dosyć oddalone od siedzib orków(a raczej ich pozostałości) było dobrze strzeżone.Darkstar zauważył że władze miasta doskonale przygotowały się na ewentualne odparcie buntowników. Wokół roiło się od straży miejskiej, a gdzieniegdzie można było zauważyć nawet mniejsze grupki paladynów, którzy mieli szczęście znaleźć się w miejscu oddalonym od głównych ognisk choroby i buntowników.
Najemnik zorientował się,że już dawno nie odwiedził kupców. Jego Ostrze Adanosa było co prawda praktycznie niezniszczalne( w końcu wykuł je sam Adanos) ale zbroja już tak.Była nieźle pokiereszowana. Przydałyby się też jakieś amulety zwiększające siłę i zręczność.No i w końcu jakaś porządna kusza.Pomimo że Darkstar preferował bliskie starcia, przydałaby sie wreszcie porządna broń dystansowa.No i trening, bo w końcu dawno z takowej nie strzelał.Chyba od czasu obrony stolicy.Zastanawiał się czy w pobliskich koszarach znajdzie jakiegoś instruktora.Zastanawiał się czy nie poprosić Fanflmu,ale on na zapewne swoje na głowie.
W każdym bądź razie najwyższy czas odwiedzić pobliskie kramy...ale najpierw porządny obiad w jednej z karczm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Liqid postanowił dokładniej zbadać sprawę zmutowanych przez chorobę zwierząt. Skoro sam błahy z pozoru ścierwojad był w stanie niemal odgryźć rękę opancerzonemu paladynowi, to co może stać się z wilkiem, lub co gorsza cieniostworem? Magowie w stolicy nic nie wiedzą na ten temat, nie mają czasu na dogłębne badania, poza tym mag był znudzony podróżą. Martwił go także los Lukmistrza i reszty wojowników - może i są znakomicie wyposażeni i wyćwiczeni, ale wróg ma przewagą liczebną i wcale nie gorszy ekwipunek. Miasto może ucierpieć w czasie tej bitwy, to jednak Liqida mało interesowało. Taką zapyziałą mieścinę można by odbudować dużo lepszą, oraz mocniej ufortyfikowaną. Te dziury w murze są aż proszeniem się o atak. Jest tylko jeden problem - tam zostało ciało księcia, a jak wiadomo te powinny trafić do stolicy, by odprawić należyty pogrzeb. Zaś jeśli miasto upadnie ,to buntownicy niewątpliwie zbezczeszczą zwłoki. Nie można do tego dopuścić, w końcu to syn króla.
Mag wyszedł z miasta, a następnie wyjął z torby woreczek, w którym trzymał zioła zacierające ludzki zapach - dzięki temu zwierzęta nie będą w stanie go wyczuć na węch. Obsypał nimi swą szatę, a następnie wypił kolejny lek na kaszel - poprzedni nie przestał jeszcze działać, ale wolał, by nie stało się w pobliżu jakiejś niebezpiecznej istoty - w tym stanie nie można chyba jednak nazywać ich zwierzętami.
Zaczął iść na północ, w kierunku puszczy. Na równinach nie spotkał nikogo, ani niczego, co nie tyle go zaskoczyło, co zaciekawiło, gdyż niedaleko stąd był trakt i wielu podróżników przechodziło tędy. Było już wczesne popołudnie, więc nieco zmęczony wędrówką Liqid zatrzymał się pod jednym ze drzew, usiadł, a następnie posilił się nieco. Nie było widać żywej duszy, no, poza nielicznymi ptakami w oddali, te jednak duszy jako takiej nie posiadały, przynajmniej według religii Innosa.
Wkrótce mag ognia wyruszył dalej. Zbliżając się już do lasu, zobaczył na horyzoncie zarys sylwetki mężczyzny, zapewne wojownika, gdyż długi, półtoraręczny miecz spoczywający na jego plecach widać było z daleka. Coś jednak było w nim dziwnego. Sposób jego poruszania się przypominał chód rannego człowieka, także to, że szedł sam było podejrzane. Nikt normalny nie wyruszyłby sam do lasu, a stamtąd niewątpliwie szedł. Gdy jednak Liqid przypomniał sobie, że on także wyrusza sam do lasu, w dodatku nie w pełni sił zmieszał się nieco, i potrząsając głową przyspieszył kroku.
Gdy mężczyzna był już wystarczająco blisko, mag zorientował się, że człek ten rzeczywiście był ranny - kurczowo trzymał się ramienia, a na tym widoczna była zakrzepnięta posoka. Kuśtykał powoli i Liqidowi wydawało się, że zaraz upadnie, lecz szedł nadal, jego wola była widocznie na tyle silna, by iść dalej. Nie zauważył jeszcze sługi Innosa, gdyż cały czas wpatrywał się w ziemię, zaś na jego twarzy spoczywał ponury grymas bólu. Liqid pobiegł ku niemu i krzyknął przy tym:
- Hej, ty! Co ci jest? Pomóc ci?
Człowiek z otępieniem spojrzał na niego, w oczach miał strach. Spowolnił kroku i po chwili upadł.
Liqid dotarłszy do niego uklęknął i mimo braku sił przyszykował zaklęcie uzdrowienia. Najpierw bandażem owinął mu krwawiące ramię. Nieznajomy leżał nieprzytomny na ziemi, jego oddech był niespokojny, lecz gdy zaklęcie podziałało wyrównał się. Dał mu jeszcze napój leczący, gdyż miał gorączkę.
- Co ja teraz zrobię z nim? - spytał sam siebie - Nie mogę go tu zostawić w takim stanie. Szczególnie, że chyba wiem, co się stało. On wie, wie co się dzieje w lesie. - szeptał, gdy usłyszał, że jegomość mówi coś w majakach.
- Las..., obóz..., Gertal, Dasia,Roland. Gdzie jesteście? Wilki, jaszczury, nie!... atakują, dlaczego, co się tu dzieje? - dalej zaczął wykrzykiwać coś gardłowo, lecz tego już nie zrozumiał. Za chwilę człowiek znów spał.
- Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak przenocować tutaj - rzekł smętnie Liqid i rozpalił ognisko, po czym położył się.
Gdy otworzył oczy był wczesny ranek. Wędrowiec nadal spał. Jednak kiedy podszedł do niego obudził się - podniósł ręce i przetarł dłońmi oczy. Wstał i rozejrzał się tępo dookoła. Po chwili jego spojrzenie spoczęło na Liqidzie i wtedy wyraźnie się ożywiło.
- Kim... kim ty jesteś?
- Nieważne kim jestem. Uratowałem Cię, byłeś chory. Skąd wracałeś, co się stało?
- Ja? Nie pamiętam... - odparł, lecz po chwili namysłu rzekł - Zaraz, przypominam sobie.
- Tak?
- Jestem Torwik, wojownik i podróżnik. Wraz z przyjaciółmi szedłem ku Trelis, lecz w lesie coś się stało. Zostaliśmy napadnięci. Moi towarzysze zginęli, ja cudem uszedłem z życiem.
- Przez kogo? Kto to zrobił?- spytał , lecz doskonale znał odpowiedź
- Przez..., nie wiem, czy mi uwierzysz, ale zaatakowały nas zwierzęta. Nie, nie takie jak myślisz. Poradziłbym sobie nawet z setką wilków czy kretoszczurów. Te jednak były... inne. Większe, silniejsze, zmasakrowały nas... - powiedział i zadrżał, niemal przewracając się.
- Rozumiem, też mieliśmy z tym do czynienia.
- Jakim cudem? Ilu was było?
- Niewielu, lecz to były tylko ścierwojady.
- Ścierwojady..., tak..., jeden z nich odgryzł głowę Rolandowi - załkał. Po jego opalonych policzkach popłynęły łzy.
- Spokojnie. Rozumiem twój ból. Jak się czujesz? Będziesz musiał iść do miasta.
- Już dobrze. Dzięki, ci, że mi pomogłeś. Jak mnie znalazłeś - spojrzał na jego szatę - magu ognia?
- Jestem Liqid. Szedłem do lasu, by zbadać te zwierzęta. Taki, jakby to powiedzieć zwiad.
- Nie idź tam! Zabiją cię. Zabiją, a zwłoki pożrą, uwierz mi.
Liqid zamknął oczy i przez chwilę się zastanawiał, po czym skinął głową.
- Dobrze. Wrócę z Tobą do miasta, lecz ty opiszesz mi dokładnie te stworzenia.
- Dobrze. Wracajmy.
Liqid poszedł z nim ku Trelis, zaś Torwik opowiedział mu to, co wiedział. Gdy w końcu dotarli wojownik podziękował mu i udał się gdzieś, lecz obiecując magowi, że jeszcze się spotkają, zaś Liqid dotarłszy do Fanafilmu rzekł tylko:
- Nie jest dobrze. Zaprawdę nie jest dobrze. Te zwierzęta to teraz potwory, jesteśmy w dużym niebezpieczeństwie. Obawiam się, że będę musiał wracać do klasztoru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas ataku
Świetna okazja do wykożystania mojego nowego ekwipunku... pomyślał Angabar dostrzegając zamęt w mieście wywołany atakiem buntowników. Pobiegł więcv w stronę swojej kwatery, gdzie zostawił całe uzbrojenie. Nie był pewien czy dobrze zrobił kupując orż od Elshiopa. Mimo, że bronie wyglądały na zrobione z najlepszej jakości kruszców, kupiec zaproponował za cały zestaw dziwnie niską cenę...Sam sklepikarz był rónie ekscentryczny. Halabardnik nie do końca mu ufał, ale coś go podkusiło do kupienia uzbrojenia. Gdy wreszcie najemnik dobiegł do swojego pokoju musiał zmierzyć się z...założeniem swej nowej zbroji...Trwalo to odziwo bardzo długo. W końcu jednak przywdział napierśnik, włożył hełm i opancerzone buty, chwycił halabardę i pobiegł w stronę odgłosów walki. Zabił jednak raptem dwóch zdrajców przebranych za strażników, kiedy zawołał go Fanfilmu. Paladyn wyjaśnił drużynie sytuacje. Szczerze powiedziwszy najemnika zdziwiła postawa wybrańca Innosa. Zostwić tylu swoich żołnierzy...Nie miał jednak ochoty się z nim sprzeczać, zaintrygowało go jednak co innego.
Czemu nie ma Lukmistrza? - spytał Angabar. Bumber uprzedził Fanafilmu:
- Został, by bronić miasta.
- Do Trelis mamy dwie - trzy godziny drogi. Jednak przeprawa przez góry nas spowolni. Zamek w Trelis jest w pobliżu pustyni, ale myślę, że możemy się tam zatrzymać. Braga z kolei leży na skraju Varantu. Tam zawitamy jutro, dobrze? Zresztą - uzgodnimy to, gdy dojdziemy do zamku. Ruszajmy. - zarządził Fanfilmu.
- A co, jeśli miasto padnie? - spytał Camra.
- Ale... Jaki to ma związek z tym, o czym mówiłem?
- Żaden, ale co zrobi Lukmistrz, gdy miasto padnie?
- Poradzi sobie. Mam taką nadzieję. Ruszajmy, nie ma czasu.- Więc oprócz żołnierzy zostawiają kompana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Liqid... - wyszeptał Fanfilmu - Teraz? Do klasztoru? Mamy wracać? Nie, to bez sensu... Nie możesz się z nimi skontaktować tymi swoimi magicznymi sposobami? A te zwierzęta... Są słabe, jedynie mają ostrzejsze pazury i większe zęby. Musimy jakoś wykorzystać to, że padają po każdym uderzeniu. Może powinniśmy się zaopatrzyć w jakąś włócznię? Może powinniście się nauczyć strzelać z kuszy... Albo łuku, co tam wolicie? Tylko nie wiem, kto teraz chciałby nas uczyć. Donki, ty specjalizujesz się w dużej broni. Darkstar, znasz się na łukach, co? Bumber, ty chyba umiesz wszystko - zaśmiał się. - Na Varancie, obawiam się, będziemy zdani na siebie. Tak czy siak - chodźmy już stąd, ludzie zaczynają na nas dziwnie patrzeć... Nie dziwię im się, kiedy ostatnio widzieli podróżnych - wstał, popatrzył po zgromadzonych i zawołał - Torwik!
Nie ma go, nie chciał zostać w mieście - rzekł Liqid.
- Nie zatrzymałeś go? Szkoda, może wie coś o Varancie. Varrant... Nigdy tam nie byłem. Cóż, nadarza się okazja, czyż nie? Choć wolałbym zwiedzać w nieco spokojniejszych czasach. Chodźmy, porozmawiamy po drodze.
Paladyn wstał i zabrał z łóżka swoje rzeczy. Nie było tego dużo - kilka sakiewek, mały plecaczek i broń. Reszta pozbierała swoje rzeczy i po chwili wszyscy byli gotowi do marszu. Przeszli po kamiennym moście i stanęli w pobliżu jakiejś jaskini.
- Co teraz? Ja nie wiem, gdzie ta cała pustynia. Bumber, z góry widziałeś więcej, prowadź.
Na razie jedyne, co przypominało pustynię to temperatura - było bardzo ciepło, szczególnie w zbroi paladyna...
- Chyba źle zrobiliśmy, zabierając to wszystko - oznajmił Fanfilmu.
- A gdzie mieliśmy zostawić nasze rzeczy? Nie wiemy nawet, jak długo zabawimy u asasynów - odrzekł Bumber.
- Noo niee wieem... Ty masz jeszcze gorzej, w tych złotych cudach. Nie wiem jak ty, ja się postaram o jakieś ubranie, może od tego kupca co jedzie z naprzeciwka... Hej, ty! Czekaj no.
- Witaj, podróżniku! - słodko odpowiedział kupiec. - Na pewno chcesz się zaopatrzyć w czystą wodę, która pomoże ci przeżyć na pustyni!
- Nie, nie to akurat. Interesuje mnie wielbłąd, wóz, na którym siedzisz, i komplet ubrań. A, i jeszcze jakaś chusta.
- Ależ paladynie! Jak niby przewiozę resztę towarów bez wozu?
- Szczerze mówiąc, nic a nic mnie to nie interesuje.
- Nie, nie zgadzam się, rozbójniku!
Kupiec szybko wskoczył na swój pojazd i chciał uciekać. Jednak paladyn już tam był - po chwili asasyn znów leżał na ziemi, przytrzymywany przez Fanafilmu. Nie było to trudne zadanie - biedak nie znał się na walce.
- Teraz, gdy wrócisz do miasta albo powiesz, że napadli cię buntownicy, albo zginiesz...
- Buntownicy, dobry pomysł, panie! - wykrzyczał kupiec. Gdy kusznik go puścił, ten z krzykiem pobiegł do Trelis.
Nastała cisza. Przerwał ją Fanfilmu.
- Cel uświęca środki, czyż nie? Wspaniale, miał chustę.
- A na co ci ona? - spytał ktoś.
- Brat Amando czeka na asasyna, my na takich nie wyglądamy. Któryś z nas dokładnie się okryje tymi ubraniami tak, żeby nie dało się rozpoznać, że pochodzi z Myrtany. Mam tylko nadzieję, że Amando nigdy nie widział Ramana... O, mamy też wodę, różne mikstury, ubrania, zatrute strzały, miecze, trucizny... On chyba chciał całą armię zaopatrzyć. No, przesadziłem. Zbroje pochowamy pod tym wszystkim. Chodźmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Mimo wszystko, Faniefilmu, nie powinniśmy tak postępować. Jesteś na służbie samego Innosa, a zastraszasz i okradasz ludzi. Nie podoba mi się to – odrzekł zniesmaczony Bumber. W głębi duszy żałował, że nie powstrzymał swojego przyjaciela przed, w jego mniemaniu, niecnym czynem. – A co z ta jaskinią? Chcemy podróżować po ciemku przez przełęcz, czy przenocujemy w miarę bezpiecznym miejscu?
- Czy te góry są bardzo niebezpieczne?
- Ostatnim razem przechodziłem tędy, gdy wybierałem się na front. Roiło się tam od bandytów i innego plugastwa. Wydaje mi się, że powinniśmy wyruszyć jutro z rana. Lepiej nie ryzykować.
- Ta jaskinia na pewno jest bezpieczna? – rzucił Camra.
- Zaraz się przekonamy...
Bumber użył zaklęcia światła i wszedł do środka. Skały groty były w miarę suche. Paladyn przysłuchał się też dokładnie, czy z dołu nie dochodzą jakieś odgłosy. Jaskinia ciągnęła się jeszcze kilkaset metrów w dół, lecz w całej grocie było względnie cicho. Żadnego drapania, co byłoby znakiem obecności pełzaczy, ani goblińskich krzyków.
- Czysto! – krzyknął paladyn i po chwili ujrzał swoich towarzyszy wchodzących do jaskini. – No, rozgośćcie się... – rzucił z uśmiechem.
Każdy zajął swój kącik. Samotnik Angabar usiadł w najbardziej odosobnionym miejscu, tuż przy zejściu wgłęb groty. Camra rozpalał na środku ognisko, Darkstar podziwiał swój miecz, a Fanfilmu, Budyn i Cossack żywo dyskutowali. Bumber ujrzał także cichego Morasia, siedzącego w cieniu pod ścianą jaskini.
- O czym tak rozmawiacie? – zapytał paladynów rozpromieniony Bumber.
- Próbujemy ustalić nasze obecne położenie.
- I do czego doszliście?
Po jaskini rozeszło się światło ogniska.
- Brawo Camra, będzie nam milej spędzać czas – Bumber uśmiechnął się do maga. – Więc jak?
- Sam nie wiem, co sądzić o tym spotkaniu w Bradze - powiedział Fanfilmu. - A może to pułapka?
- Nie sądzę, przyjacielu. Morderca księcia nie spodziewał się wykrycia, toteż jego późniejsze zamiary nie przewidywały wpadki. Nasz kontakt z pewnością czeka na zabójcę. W tej chwili to nasz jedyny trop...
- A co sądzisz o Sareku, Bumber?
- Jeśli naprawdę jest on przywódcą nekromantów, to stoimy przed nie lada problemem. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że chce on za wszelką cenę zasiąść na tronie, co byłoby równoznaczne z pokonaniem choroby, lecz wyniszczyłoby królestwo. Jeśli okaże się tak, jak teraz myślimy, to jedynym wyjściem będzie wybór nowego króla...
- A jeśli Sarek nie jest nekromantą? – przerwał Cossack.
- To też można wziąć pod uwagę. Jeśli stoi po naszej stronie i nie jest autorem epidemii, to spokojnie możemy obsadzić nim tron i dalej rozwiązywać zagadkę. Powrót króla z pewnością ostudziłby zapał buntowników, a nam dałby czas i spokój na dotarcie do źródła choroby.
- To wszystko jest dość skomplikowane...
- Niewątpliwie. A teraz pozwólcie, że zakończę rozmowę i pójdę rozejrzeć się po dolnych partiach jaskini.
Bumber wziął do ręki pochodnie i zszedł w dół. Grota nie ciągnęła się zbyt daleko, już po kilkunastu krokach paladyn dotarł do jej końca. Była nim ściana z litego kamienia. Wyglądała dosyć dziwnie, jakby trochę... sztucznie. Jednak nic poza nią nie zwróciło uwagi Bumbera. Paladyn wrócił na górę i przysiadł się do Darkstara.
- O czym myślisz, przyjacielu?
- Martwię się o Lukmistrza... Miasto nie mogło długo opierać się atakom.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Lukmistrz z pewnością wyjdzie obronną ręką z tej opresji. Nie pierwszy i nie ostatni raz – Bumber dostrzegł, że szczęka najemnika lekko drży. – Chodź bliżej ognia, rozgrzejesz się trochę.
- Nie, jest mi wystarczająco ciepło...
- Wiem, że jesteś twardy, ale nie musisz okazywać tego na każdym kroku – uśmiechnął się paladyn. – Chodź.
Obaj przyjaciele usiedli wokół ogniska.
- Chodźcie wszyscy, porozmawiamy trochę! – krzyknął Bumber. – No już, nie obijać się!
Po chwili cała drużyna siedziała przy ognisku.
- Powinniśmy spędzać ze sobą więcej czasu – powiedział Bumber. – Niby jesteśmy drużyną, ale nie do końca zgraną. Wiele robimy oddzielnie, zamiast wspierać się nawzajem. No, ale dość na dzisiaj tej ponurej atmosfery – Bumber wyjął spod zbroi bukłak wina. – Dziś pijemy za zdrowie całej naszej drużyny!
Jeszcze przez długi czas kompani rozmawiali ze sobą, pili z jednego bukłaka, śmiali się i bawili. Jednak nadeszła pora snu, a na zewnątrz powoli wstawał nowy dzień. Gdy wszyscy zasnęli błogim snem, wydarzyło się coś zupełnie nieprzewidzianego...
W czasie, gdy bohaterowie spali jak zabici, owa tajemnicza ściana z głębi jaskini odsunęła się, odkrywając siedzibę goblinów. Małe, zielone i czarne stworki wypełzły z czeluści góry, związały śpiących kompanów i zaniosły je do swojego legowiska. Ściana zamknęła się za drużyną, odcinając drogę do świata zewnętrznego.
- Co... Co się dzieje?
Bumber ocknął się w momencie, gdy gobliny rozwiązywały go i próbowały zdjąć jego złotą zbroję.
- Co jest, na Innosa?!
Paladyn chwycił za miecz i obrąbał kilka małych, parszywych główek.
- Budzić się, przyjaciele! Jesteśmy w opałach!
Gobliny odskoczyły ze strachem od swoich zdobyczy, gdy te zerwały się na równe nogi i przybrały postawy bitewne. W środku małego pomieszczenia, od którego odchodziło kilkanaście korytarzy, stała jedna drużyna, naprzeciw hordzie goblinów.
- One są wszędzie!
- Musimy przebić się przez to ścierwo i poszukać wyjścia! Do dzieła!

[Jak widać postanowiłem wprowadzić małe urozmaicenie. Czas się obudzić z letargu, panowie, i pisać trochę więcej niż do tej pory. Liczę na długie posty obfitujące w pomysły na wydostanie się z groty. A jest ona rozległa, jak na siedzibę goblinów przystało. Małych bestyjek jest bez liku, walka więc będzie ciężka. Jeśli fanfilmu pozwoli, to osobiście zajmę się prowadzeniem naszej małej przygody. Na razie to tyle... Życzę połamania klawiatur i raz jeszcze apeluję o częstsze posty. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paladyn najwidoczniej nie zrozumiał intencji maga ognia.
> - Liqid... - wyszeptał Fanfilmu - Teraz? Do klasztoru? Mamy wracać? Nie, to bez sensu... Nie
> możesz się z nimi skontaktować tymi swoimi magicznymi sposobami?
- Nie, nie my wszyscy. Tylko ja. Muszę wrócić do klasztoru. Dostałem wiadomość od magów, potrzebują mnie. Będę musiał na jakiś czas odłączyć się od drużyny, ale nie martw się - wrócę niedługo. Tu chodzi o coś więcej, nie mogę Ci teraz powiedzieć o co. Powiem tylko, że stolica znów jest w niebezpieczeństwie. Wy wyruszajcie dalej, ja mam teraz inną misję. Poradzicie sobie - jest z Wami jeszcze Camra, on też posiada - spuścił głowę, jakby chciał powiedzieć "ja posiadałem" - dużą moc magiczną. Jego magia przyda Wam się.
> A te zwierzęta... Są słabe, jedynie mają ostrzejsze pazury i większe zęby. Musimy jakoś wykorzystać to, że
> padają po każdym uderzeniu. /.../
Uwierz mi, nie będzie tak cały czas. Ścierwojady, z którymi walczyliśmy to tylko przedsmak. U pozostałych zwierząt wygląda to zgoła odmiennie, poza tym jeśli przystosują się do nowych warunków, to nie będzie już tak łatwo. Chociaż nie tylko zmutowane zwierzęta zaatakowały Torwika. Jak myślisz, czy tylko one przestraszyłyby do tego stopnia potężnego woja? Nie, jest coś jeszcze, tylko jego umysł zatarł to przed nim. Ja to jednak wyczytałem.- zrobił krótką pauzę, podczas której dość głośno, choć niedobrowolnie udowadniał, że stan jego zdrowia nie jest zbyt dobry - Jak myślisz, co to może być? - spytał, lecz nim paladyn zdążył choć otworzyć usta odpowiedział sam - Ożywieńce - to oprócz "zwierzaczków" można spotkać w nieodpowiednich miejscach.
Szkielety i zombie zarówno zmarłych na chorobe, jak i tych przysłanych przez zło. Na razie jest ich mało, jednak przekonany jestem, że ich liczba będzie się zwiększać. Nie wydaje mi się, by był to kolejny powrót Śniącego, przecież Bumber go zgładził. Myślę, że to sprawka Sareka.Teraz to na obrazku brakuje tylko smoków i demonów, ale kto wie, może i one wkrótce nadejdą. Obawiam się, że w Varancie jest tego wszystkiego więcej. Spytasz, skąd - mag nie pozwalał dojść paladynowi do głosu - ci nekromanci muszą jakimś cudem mieć moc do otwierania portali otchłań-ziemia. I to stamtąd przychodzą. Normalnie przyzywają tylko pojedyncze istoty, tutaj od razu pozwalają im hurtowo "odwiedzać nas". Smutne.
> /.../Chodźmy, porozmawiamy po drodze.
Niestety, jak mówiłem, nie idę z wami dalej. Będę musiał wracać pieszo gdyż przez zarazę runy, także te teleportacji nie działają. Trzymaj się przyjacielu. Powodzenia Faniefilmu.
- Powodzenia Liqidzie.
Mag oddalił się. Poszedł najpierw do kupca, by uzupełnić żywność, następnie ku murom miasta. Wyszedł z Trelis przez główną bramę i skręcił w prawo, po czym wszedł do małego wąwozu. Tam czekał już na niego Torwik.
- Gotowy do drogi? - spytał wojownika
- Gotowy przyjacielu. Ruszajmy.
I wyruszyli w podróż - mag z wojownikiem, mimo, że znajomość ich trwała zaledwie kilkanaście godzin, to już czuli, jakby znali się tygodniami. Wkrótce,gdy doszli do jednej z farm, kupili sobie wierzchowce, gdyż mieli mało czasu, czas gonił. Ruszyli ku stolicy. Dlaczego? Gdyż została zaatakowana...

[ To tyle ode mnie na dłuższy czas, na razie odłączam się od grupy, lecz nie wrzucajcie mnie na jakąś listę rezerwowych. Powód ? Wystarczy powiedzieć, że wyjeżdżam [nie będzie mnie ok. 10 dni]. Pozdrawiam Was i proszę o aktywniejsze pisanie.
Hej!]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No ja mam nadzieję, że chociaż te żałosne kreatury są odporne na choróbsko! - wysyczał wściekły Fanfilmu. - A masz, niedojdo!
Paladyn bardzo nie lubił goblinów. W walce z nimi zawsze dochodziło do walki wręcz, a w tym przecież nie był najlepszy. Dodatkowo ciężki miecz nie pozwalał na szybkie ciosy.
W przypływie złości Fanfilmu wykonał obrót przecinając wszystkie stwory naokoło wpół. Jednak miecz był za ciężki, dlatego zaraz potem kusznik po prostu się przewrócił, upuszczając broń.
- O cholera! - zaklął, widząc kolejną grupę zielonych zmór biegnących do niego ze swoimi lagami. Jego broń nie leżała w zasięgu ręki, a sztylet gdzieś się zapodział. - Nie zginę z ręki goblina! - parsknął kopiąc z całej siły nadbiegającego stwora w głowę. Przeleciał kilka metrów i wpadł na swoich małych braci. Kusznik oganiając się od bestyjek dobył swojego miecza i - ciągle się broniąc - poszukał sztyletu. Znalazł go - był wbity w jego nogę, jakiś goblin po nieudanym ataku próbował go wyciągnąć ze zbroi.
- Jeszcze mi ekwipunek psuje, psuja jedna! - sytuacja wcale nie była śmieszna, gdyż z korytarzy przybywało coraz więcej goblinów. Fanfilmu powoli wycofywał się w stronę ściany, by ochronić się przed atakami od tyłu.
- Kto wymyślił miecze? Kto zaczął bić się na kije? Jak dla mnie, moglibyśmy się z kusz wyżynać - oznajmił kusznik.
- No nie wiem - zaśmiał się Angabar, wymachując swoją wielką halabardą.
Fanfilmu obejrzał jaskinię. Nic nadzwyczajnego - kilka korytarzy, ogniska, jakieś pudła i kości ludzi, którzy weszli do jaskini bez dobrego ekwipunku. O nie, on nie chciał tak skończyć.
Przyjrzał się dokładniej i naliczył siedem korytarzy. Z jednego z nich wybiegały czarne gobliny, z dwóch zwykłe, a pozostałe cztery były "nieużywane". Potworki ładnie urządziły swoje lokum - podłoga wyłożona kamieniami, ściany umocnione deskami, a wejścia do korytarzy były nawet ozdobione. Wyglądało to na jakąś siedzibę goblinów, lecz któż by się nimi naprawdę przejmował?
- Proponuję wyjść tą samą drogą, którą nas tu wnieśli, czyli... Którędy nas tu wnieśliście? O, ty mi powiesz! - krzyknął na małego czarnego wojownika. Ten nie miał najwyraźniej zamiaru nic mówić, jednak tak przestraszył się głosu paladyna, że cofnął się kilka kroków i przewrócił o kamień. - Żałosne... - skomentował Fanfilmu. Uważał, że walka z goblinami jest poniżej jego godności. "Ale cóż robić." - pomyślał odrąbując kolejną główkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdyby nie to,że Darkstar był już naprawdę zdenerwowany poszukiwaniami następcy króla, roześmiałby się w najlepsze, a jego kompani uznaliby że zwariował.
Miałby zginąć podczas walki z goblinami,po tym wszystkim co przeszedł? Już wolałby zostać zadźgany przez jakiegoś orka, niż dać się zabić tym kurduplom. Z wielką radością odcinał głowy temu czemuś... pierwszy raz w życiu chyba naprawdę odczuwał z tego przyjemność.
Kiedy jakiś mały oddział goblinów wycofał się z jednej komnaty darkstar postanowił na chwilę rozejrzeć się... skurczybyki nieźle się urządziły. Chyba nie jeden razy dranie zabili jakiegoś kupca by zdobyć piękne dywany i przeróżne świecidełka do wystrojenia komnaty.
Walka jakby na chwilę ustała. Towarzysze mieli już biec za uciekającymi goblinami,ale Darkstar powstrzymał.
-Czekajcie! Ich jest zapewne znacznie więcej w tej grocie.Musimy uważać by nie wciągnęli nas w pułapkę. Rozejrzyjcie się, za wyjściem.
-Może lepiej biec za nimi? Może uciekają do wyjścia? - rzekł Camra
-Albo biegną w głąb groty aby zaprosić do zabawy resztę kumpli-odpowiedział Bumber.
Fanflimu stał niespokojnie. Rozglądał się desperacko w celu znalezienie wyjścia...jak i paru innych członków drużyny.
-Ależ tu cuchnie-stwierdził Moras
-A czegoś ty się spodziewał po Goblinach?- odpowiedział Angabar
-Wystarczyłoby żeby znaleźli sobie inną grotę na miesjce swojej kryjówki...ale musieli akurat tą...ech.
Minęło parę minut...słychać było Goblinów którzy powoli sie zbliżali do drużyny.
-Ktoś ma pomysł w którą stronę iść?- zapytał Budyn
-Wydaje mi się że przynieśli nas z tej strony... chodźmy, przy odrobinie szczęścia dotrzemy do miejsca w którym weszliśmy do groty- rzekł Wybraniec Adanosa.

Niestety, Darkstar chciałby żeby mu się przynajmniej wydawało że z tej części groty zostali przeniesieni...w rzeczywistości nie miał pojęcia gdzie idą. Ale wszystko jest lepsze od oczekiwania na hordy przeciwników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Na początku chciałbym przeprosić za moją dość długą nieobecność. Mam nadzieję, że od teraz będę pisał już regularnie. Zaznaczam, że nie pragnę szkodzić grze czy jestem wobec niej obojętny. Po prostu ostatnio w ogóle nie wpadałem na forum... No to lecimy...]

Na początku była tylko boska trójca, która z czasem dała początek wszechrzeczy. Innos od zawsze reprezentował dobro, sprawiedliwość i chwałę, Beliar zło, mrok i zakłamanie, zaś Adanos bezstronność i neutralność. Bogowie po uprzednim stworzeniu człowieka zapragnęli, aby owe istoty zaczęły prezentować ich potęgę na świecie. A stało się to po zniszczeniu bestii, która wróciła do królestwa Beliara... Innos płakał przez 13 lat, kiedy to musiał zmusić pierwszego niesplamionego mrokiem człowieka do opuszczenia świata. Łkał przez długie lata, a jego święte łzy spadały z boskim majestatem na ziemski padół...
Ludzie, którzy zauważyli ten cud czym prędzej przekonali się o potędze tych artefaktów. Łzy miały magiczne właściwości i każdego, kto je "wchłonął" napełniały energią magiczną. "Oświeceni" tym darem już wkrótce zaczęli formować się w stowarzyszenia. Tak oto powstała pierwsza kasta magów - magów ognia, którzy poprzysięgli służyć wieczystemu ogniowi i sławić imię Innosa pośród wszystkich ludzi...

Beliar, nie mogąc znieść radości swego brata postanowił także sobie zjednać kapłanów. Przekazał mroczny dar paru wybrańcom i ci niezwłocznie, będąc w opętaniu, zaczęli bluźnić i napełniać innych grozą, lękiem i trwogą...
Nekromanci wybudowali na całym świecie 4 Dwory Irdorath, które miały służyć jako świątynie dla mrocznego władcy, ale to już inna historia...

Wreszcie kapłanów zjednał sobie także Adanos. Nie chciał, aby któryś ze zwaśnionych braci stał się zbyt potężny, toteż jego magowie - magowie wody, mieli stać na straży pokoju i równowagi, a w razie zakłócenia porządku ich obowiązkiem było zastosowanie odpowiednich środków zaradczych... A, że ostatnie wydarzenia w ogóle były dziwne, to inna sprawa...

Wracając jednak do nekromantów, bo to o nich chodzi... Źródłem ich potęgi niewątpliwie jest moc ciemności, pochodząca wprost od Beliara. Dusze tych nieszczęśników są opętane przez manię potęgi. Potęgi łatwej, bo nie okupionej wyrzeczeniami i trudami, jak w przypadku pozostałych kapłanów. Nekromanci zawsze byli tępieni, a ich podłe eksperymenty napawały obrzydzeniem zarówno pospolitych mieszkańców jak i władców... Dość powiedzieć, że od zawsze "utarty" był swoisty stereotyp mrocznych magów.

(...) Otóż moi wierni - nekromantę bardzo łatwo opisać... Samotność, opętanie, chęć bycia najpotężniejszym, władza i moc, która jest osiągnięta możliwie najłatwiejszą drogą, życie w przekonaniu, że Beliar zapanuje nad światem i ustanowi ich namiestnikami swej woli...Nekromantów pasjonuje wręcz sprawa życia i śmierci - całymi dniami oddają się swym bluźnierczym eksperymentom, poznając tym samym sekrety ciał różnych istot. Od Beliara otrzymali dar władania nad ciałem nawet po śmierci, więc z reguły otaczają ich zastępy szkieletów, zombie, demonów i innych jeszcze straszniejszych istot, których przeciętny człowiek nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić...

(Fragment zapisków Marcusa De''Poire - królewskiego bajarza i "skarbnicy wiedzy" nauk wszelakich.)

*****

Królestwo od czasu pokonania Śniącego wcale się nie zmieniło - można by powiedzieć nawet, że z każdym dniem coraz bardziej chyliło się ku upadkowi. Ludzie nie mają już sił, żeby przeciwstawić się tajemniczej chorobie. Kupcy bali się wędrować ze swymi karawanami w obawie przed "zmutowanymi" chorobą zwierzętami. W spichlerzach zaczynało brakować żywności. Miasta ciągle są pozamykane i nie wpuszczają nikogo. Wreszcie buntownicy, którzy zamiast jednoczyć się z resztą obywateli w tak trudnych chwilach, pogłębiają tylko i tak poważną już stagnację. Innosie miej nas w potrzebie...

Jaskinia goblinów

- Camra! Uważaj! Za tobą!
Jedyne co słychać było w grocie, to tępe gulgotanie goblinów i krzyki drużyny. Mniejsi krewni zielonoskórych byli dosłownie wszędzie. Wyłazili z pieczar i tuneli, męcząc tym samym wojowników. Camra, usłyszawszy słowa Cossacka, uchylił się przed ciosem wyjątkowo wrednego czarnego goblina.
- Cholera ciemno tu! - krzyknął major i niezwłocznie wyjął runę światła. Paladyn wiedział, że w obliczu choroby każde pokłady energii magicznej są na wagę złota, ale nie miał wyboru - póki co atakował w ciemno. Majestatyczne źródło mocy rozświetliło drogę paladynowi, odsłaniając tym samym coraz więcej kreaturek.
- Nie rozdzielajmy się! Wszyscy w jednej kupie. Inaczej nas zaszlachtują! - krzyczał Bumber, zabijając kolejne potworki.
- Camra! - krzyknął Darkstar.
- Jestem!
- Widzisz tamto sklepienie? - wybraniec Adanosa skierował klingę ostrza Adanosa w kierunku dziwnej skały.
- Tak widzę - odpowiedział mag, spalając kolejnego oponenta kulą ognia.
- Szybko, użyj uderzenia wiatru!
Camra czym prędzej wypowiedział stosowną ingrediencję i z jego palców wyleciała struga rozszalałego powietrza.
Czar zadziałał doskonale. Sklepienie nieco się obluzowało i część skały upadła na grupę kilkunastu goblinów.
- No to mamy kilka wrzodów mniej - zaśmiał się szyderczo Cossack i dobił kolejnego wroga.
Gobliny jednak ciągle przybywały...

W ciągu całej walki jedno rzucało się w oczy - oblicze Bumbera. Wybraniec Innosa ciął przeciwników, wykonując taniec śmierci. Jego ruchy były delikatne, aczkolwiek mordercze. Paladyn z łatwością unikał ciosów, a jego lica nie ukazywały śladu nawet najmniejszego zmęczenia. W dość sporym tunelu, w jakim toczyła się walka, ścierało się ze sobą klikadziesiąt goblinów i garstka wybrańców losu...
Koniec tego - powiedział Bumber.
Nagle stało się coś dziwnego. Nastała zupełna cisza. Wybraniec Innosa zajaśniał oślepiającym blaskiem i dosłownie zaczął płonąć. Płonął ogniem wieczystym...
- Sela nimr, ashkale tut Innosum... - rozległ się głos dosłownie zbijający z nóg.
Bumber uniósł się w górę, rozpostarł ręcę i nogi, a z jego serca zaczęła kuliście rozchodzić się potężna dawka magicznej mocy. Energii pochodzącej wprost od samego Innosa...
W jednej chwili wszystkie gobliny poniosły natychmiastową śmierć, a Bumber przestał płonąć. Jego kirys jak zawsze wyglądał cudownie. Drużyna była w szoku. Wszyscy wiedzieli, że "nowy" marszałek jest potężny, ale żeby aż tak? Po chwili nastała chwila ciszy, przerwana "ripostą" Cossacka.
- Ekhm, a tobie ciągle w głowie tylko te pokazy świetlne, no nieładnie... - Cossack zaśmiał się i zaraz potem całej drużynie zrobiło się wesoło.
- Nie czas teraz na żarty mój przyjacielu, przed nami jeszcze masa wrogów - skwitował go Bumber.

Drużyna ruszyła dalej, zaś Cossack zaczął być odrobinę zazdrosny o potęgę, jaką otrzymał jego druh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Camra nie wiedział co robić. Nie lubił ciemnych pomieszczeń, nie lubil jaskiń, a najbardziej nie lubił goblinow. Najgorsze było to, że wyjścia widać nie było, a atmsfera robiła się coraz bardziej grobowa. A może to tylko magowi się tak wydawało. Nie miał takic genialnych pomysłów jak Cossack, a to powodowalo tylko u niego poczucie niemocy...

Drużyna zagłębiała się dalej co i rusz atakowana przez Goblinie patrole. "Czy to nie ma końca" Pomyślał Camra. "Przecież kidyś muszą im się skończyć posiłki" Niestety na nic takiego sie nie zapowiadało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Przyjacielu czemu się zamartwiasz? - Cossack zwrócił się do Camry. - Uważasz, że jesteś nieprzydatny? Przecież to bzdury! Nawet najlepszy pomysł musi mieć odpowiednie wykonanie. Wiesz co ci powiem? Obecnie jesteś jednym magiem w naszej drużynie i co jak co, ale Twoje zdolności są na wagę złota. Dlatego też proszę, skup się na obecnej sytuacji. Już nie raz dowiodłeś swojej przydatności w boju. Zaprawdę można na ciebie liczyć, dlatego weź się w garść - potrzebujemy ciebie... Aha - nie chcę więcej słyszeć nic o niemocy, jasne? - paladyn uśmiechnął się do kapłana i ruszał dalej.
Jaskinia zdawała się ciągnąć w nieskończoność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Na początku witam wszysykich i życzę miłej gry ze mną. Za zgodą Bumbera i Fanafilmu dołanczam do gry postacią myśliwego imieniem Taal]

Za plecami drużyny słychać było kroki, najpierw ciche, potem coraz głośniejsze.
-Jeśli to znów te pokurcze to jest to ich ostatni spacer - powiedział Bumber z gniewem w głosie - zaraz je posiekam
Paladyn ruszył w stronę, z której dobiegały kroki wyciągając miecz. Jednak ku jego zdumieniu nie zobaczył tam goblinów lecz wysokiego mężczyznę ocierającego krew z klingi.
- Co tu robicie nieznajomi - spytał przybysz z drwiną w głosie - trochę tu niebezpiecznie, szczególnie gdy nie zna się wyjścia. Za mną panowie pójdziemy teraz w dobrą storę. Na co czekacie, za mną chyba, że chcecie skończyć jak ten kościotrup pod ścianą
Po kilku godzinach cichego marszu po tunelach, drużyna wyszła na powierzchnie w tym samym miejscu , w którym weszła do jaskini.
- A teraz moi przyjaciele, mam nadzieję usłyszeć kim jesteście, skąd tu się wzieliście i dokąd zmierzacie?- spytał nieznajomy odziany w skórzany pancerz i z przerzuconym przen rzmię łukiem- pozwólcie, że się przedstawie.Na imię mam Taal, jestem tutejszym myśliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Major czym prędzej skierował swój wzrok na tajemniczego przybysza. Rzeczywiście - widać było, że walka na dystans nie była mu obca, a i jego ciało wyglądało na zmęczone wieloma trudami. W głębi duszy Cossack ucieszył się niezmiernie, że spotkali kogoś żywego w tych paskudnych tunelach, aczkolwiek cały czas miał dziwne wrażenie, że obcy może skrywać jakąś tajemnicę...

- Witaj Taalu - nazywam się Cossack i jestem królewskim paladynem na służbie wieczystego ognia. Z wielką radością przyjęliśmy wszyscy do wiadomości fakt, że wreszcie spotkaliśmy kogoś żywego. Jeżeli zaś chodzi o cel naszej wyprawy, to wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Nie sądzisz chyba, że powiemy ci wszystko od razu. Póki co wiemy tylko jak się nazywasz i kim jesteś... Może trochę więcej szczegółów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witaj... Taal - odezwał się Bumber. - Widzę, że znasz te tereny, jednak... sam zobacz. Lita skała - paladyn zapukał w kamienne wejście prowadzące na zewnątrz groty. - Tędy weszliśmy, lecz tędy nie wyjdziemy. Znasz inne wyjście?
- Nie. To chyba jedyne. Zawsze było otwarte...
- Jeśli dobrze znasz te tereny, to zaprowadź nas do najbezpieczniejszego miejsca w tej grocie. Po kilku godzinach walki i ucieczki przyda się nam mały odpoczynek. Wtedy zapoznamy się lepiej. Prowadź.
Taal ruszył przodem, a za nim cała drużyna. Bumber nie wiedział, czy można zaufać myśliwemu. W końcu doprowadził ich do samego początku, więc cała ta bieganina poszła na marne.
- Faniefilmu... - Bumber szepnął do przyjaciela. - Co o nim sądzisz? Ja uważam, że w tej chwili to nasza ostatnia nadzieja - światło nad głową paladyna nagle zgasło, a mrok opanował więcej korytarza niż zwykle. Bumber szybko wykonał ruch palcami i wypowiedział odpowiednią inkantację. Sekundę po tym ogień Innosa z powrotem płonął nad głową paladyna. - Taal! - zawołał nie czekając na odpowiedź Fanafilmu. - Szybciej trochę, bo słyszę te parszywe bestyjki...

[ Witam w grze, Taal. Życzę miłej zabawy. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co ja myślę? - zaśmiał się Fanfilmu. - Myślę, że każda pomoc nam się przyda. Jednak miło by było, gdybym dowiedział się o nim czegoś więcej - paladyn przestał szeptać, popatrzył na Taala, i rzekł: - Myśliwy? Co on tu robi? Jak nas znalazł? Na co poluje, skoro zwierzęta są chore?
Tak naprawdę Taal mu się podobał - może to dlatego, że również upodobał sobie broń dystansową. Co prawda jest to łuk, ale można go nawrócić.
Prawdopodobnie byli już w tym "najbezpieczniejszym miejscu" - kusznik nie słyszał już pisków goblinów.
- Taal... - powiedział jeszcze zanim myśliwy odpowiedział. - Skąd pochodzisz? A, i jeszcze drobna rada. Bumber, o ile się nie zmienił, jest bardzo podejrzliwy. Lepiej powiedz wszystko od razu - zaśmiał się.

[Lista:
1. fanfilmu.pl/Fanfilmu/paladyn
2. Darkstar181/Darkstar/najemnik
3. Liqid/Liqid/mag ognia
4. Cossack777/Cossack/paladyn
5. Budyn/Budyn/paladyn
6. Donki/Angabar/najemnik
7. Alexei Kaumanavardze/Camra/mag ognia
8. Moras1990/Moraś/najemnik
9. Bumber/Bumber/paladyn
10. Dawid Taal/Taal/Myśliwy
REZERWA:
1. lukmistrz/Lukmistrz/łowca smoków]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować