Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Wojownik nieufnie rozejrzał się po twarzach otaczających go postaci. Wciąż jeszcze czuł pieczenie pod łopatką - miejsce w które trafiła go strzała. Najważniejsze to zachować twarz ... i honor - powtarzał sobie w myśli podstawową zasadę każdego paladyna, próbując podnieść się na nogi. Wyraźnie było widac jak wiele trudu mu to sprawiało jednak nikt z obserwujących go przypadkowo spotkanych towarzyszy nie ruszył palcem by mu pomóc. Wydedykowali, słusznie zresztą, jego profesję i dobrze wiedzieli, że próba udzielenia mu teraz pomocy stanowiłaby dla niego największą obelgę.
- Jestem ... - szepnął opierając się z trudem na swoim mieczu - jestem Gregor - przerwał, gdyż silny ból promieniował aż do ramienia - Lord Gregor ...
Krzyknął z bólu i upadł zemdlony na ziemię. Mitros przyskoczył do niego i odwrócił go na bok pilnie obserwując ranę. Tego mógł się spodziewać od razu ... strzała była zatruta. Dotknął palcem zieloną wydzielinę która buchnęła z wygojonej, zdawałoby się rany, dużym strumieniem. Spróbował końcówką jezyka i natychniast splunął w ogień, który nagle zabłysnął potężnym płomieniem.
- Wody!! - wrzasnął łapiąc szybko bukłak i pijąc duszkiem jego zawartość - To Lanca Ciemności - najgorsza trucizna jaką znalazłem. Już rozumiem dlaczego tak trudno mu dojść do siebie - rzucił przyglądając się leżącej obok postaci - zdziwiło mnie, że jedna strzała tak bardzo go osłabiła. Ale teraz mamy mało czasu. Musi tu gdzieś rosnąć samopęd. Potrzebuję czterech liści.
Towarzysze natychmiast ruszyli na poszukiwania.
- Przynieście największe jakie znajdziecie - jęk wojownika zwrócił jego uwagę - pośpieszcie się mamy mało czasu!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serafin wyciągnął z plecaka prowizoryczne antidotum - uniwersalną miksturę, która jednak łagodziła tylko działanie większości trucizn i to na krótki czas. Wręczył fiolkę paladynowi i właśnie miał się zagłębić w mrok w poszukiwaniu liści samopędu, gdy Mitros wyczuł obecność strażnik lasu i przemienił się w Żywiołaka Dobra. Serafin dojrzał w świetle wejścia do jaskini nieznaną postać, otoczoną aurą negatywnej energii. Demen sięgnął po swoje ostrza, gdy usłyszał głos Żywiołaka:
- Zostaw go mnie. Wy szukajcie ziół dla naszego nowego przyjaciela…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas gdy Mitros pod postacią Żywiołaka Dobra zajmował się strażnikiem lasu, reszta drużyny pobiegła w najbliższą odnogę jaskini. Po jakiejś minucie bieganiny dotarli do sporawej groty i stanęli w jej wejściu. Po chwili oględzin dostrzegli wśród skał, rosnący samopęd. Phil właśnie miał wbiec do groty, gdy nagle zatrzymał go Serafin:
- Ciiii… Spójrzcie do góry. - demen wskazał palcem na jakiś dziwny element sufitu. Dopiero po chwili dostrzegli kilka bardziej wyróżniających się cieni:
- Musimy się poruszać bardzo cicho i powoli, ale starcie z nimi chyba jest nieuniknione. Ruszajcie, będę was osłaniał. - Serafin schował sejmitar trzymany w lewej ręce - tak, aby mógł w razie kłopotów uderzyć kulą ognia.

[Ruszacie po liście, to czy pająki zaatakują, a jest ich trójka, zależy od was. GeoT, dostałeś chwilową odtrutkę, więc też możesz działać z nami.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paladyn nie czuł się dobrze. Gorączka zalewała mu twarz potem, niezagojona rana paliła żywym ogniem. Widząc nowych towarzyszy wbiegających do jednego z korytarzy, z trudem wstał na nogi opierając się na mieczu. Spróbował go podnieść, lecz wydawał się on teraz cięższy niż żelazo mitryjskie. Nie pozostało mu nic innego jak ciągnąć go za sobą.
Wszedł w ciemny korytarz i po chwili usłyszał ciche szepty kompanów dobiegające z wejścia do bocznej komnaty. Nagle jego potężny miecz błysnął błękitną poświatą. Natychmiast przystanął i cofnął się w cień. Gorączka i ból odarła go z głównego atutu: wyczulonych zmysłów. Czuł się jak ślepiec zagubiony w ciemności. I czuł się coraz gorzej.
- Antidotum przestaje działać - pomyślał podciągając z trudem miecz do boku.
Cichy dźwięk owłosionych odnóży przesuwających sie ostrożnie po skalnej posadzce upewnił go, że miecz się nie mylił. W pobliżu znajdowała się istota z wyraźnie wyczuwalną dla jego potężnej broni złą aurą. Zawsze tak działała. Ileż to razy miecz ten ostrzegł go i uratował przed zbliżającym się niebezpieczeństwem.
Cofnął sie jeszcze głębiej w mrok, choć wiedział, że poświata miecza jest wyraźnie widoczna dla wroga.
Pisk i ruch powietrza pozwoliły mu uskoczyć w ostatnej chwili przed strumieniem wici wypuszczonych przez pająka, które natychmiast oblepiły skałę obok jego twarzy. Z trudem rzucił się w bok, podczas gdy bestia uczepiona pajęczyną jak liną błyskawicznie przyciagnęła się po niej w miejsce w które trafiła. Była tuż obok. Lecz paladyn na to nie zważał. Skupiony, resztką sił próbował zgromadzić w sobie jak najwięcej energii bez której nie mógłby władać swym śmiercionośnym mieczem. W zasadzie bez niej nikt, nawet on nie dałby rady go podnieść.
W chwili, gdy pająk rzucił się na niego, ten z okrzykiem uderzył mieczem przecinajac bestię na pół i padł na ziemię. Leżąc nasłuchiwał.
Cisza.
Odwrócił się twarzą w stronę korytarza w którym znikneli towarzysze, których głosy słyszał. Lecz jedyne co zobaczył to para zielonkawych oczu wpatrujących się w niego demonicznie z odległości może pół metra. Podczas jego walki drugi pająk zakradł się do niego od tyłu i czekał tylko na najmniejszy ruch paladyna.
- To koniec - pomyślał wojownik słysząc z oddali brzęk broni. Jego nowi towarzysze też nie mają łatwo - Cóż tu przyjdzie mi zgninąć - czuł, że antidotum przestało działać. Omdlony zamknął oczy, nie widząc już jak pająk szykujący się do ataku na łatwą zdobycz pada przecięty sejmitarem ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wtem Belex zobaczył paladyna atakowanego przez gigantycznego pająka. Zawołał donośnym głosem:
- "Chodzcie tu i pomóżcie, bo paladyn ledwo żyje i jest atakowany! Sam nie dam rady!". Jak błyskawica podbiegł razem z Philem i Serafinem. Pająk zauważył atakujące go postaci. Belex zaczął zasypywać pająka strzałami. Phil poszedł w jego ślady. Serafin wyczarował kulę ognia. Trafiła giganta, ale nie został zatrzymany na długo. Pająk podszedł do atakujących go i zaczął bić ich swymi kończynami. Pająk był już bardzo blisko Belexa, który stał z przodu. Nagle Belex przypomniał sobie o jego zdolności. "Miecz ognia - krzyknął - MIECZ OGNIA". W powietrzu coś zaświeciło, to był miecz, ale inny niż zwykły - palił się iskrzącym, czerwonym ogniem. Pająk już zamachnął się, gdy miecz wpadł w ręce Belexa. "Osłaniaje mnie!" - zawołał do Serafina. Phil też mocno się skoncentrował i Belex zobaczył w jego rękach długi kij. "Do ataku!" - zawołał Phil. Pająk już zbliżał swoją kończynę, w celu zranienia przeciwników. Belex zamachnął swój ognisty miecz i odciął nogę pająka. Popatrzył na Phila i zobaczył, że też odcina pająkowi nogi. "To jest sposób" - pomyślał Belex. Pająk nagle wystrzelił sieć w miotającego w niego kulę ognia Serafina. Sieć oplotła Serafina, tak, że nie mógł się ruszyć. Tylko zawołał: "Pomocy!". Belex oglądnął się na Phila. Phil zawołał: "Mój kij nie przetnie tych sieci!". Belex pomyślał, że gdyby to on przeciął nić, to Serafin mógłby się spalić. Wtem nadbiegł Shan.
- "Znalazłem - krzyknął - znalazłem liście". Podbiegł do paladyna i podał mu liście. Paladyn wstał powoli i poczuł się przez chwilę na siłach, żeby walczyć. Podbiegł i uwolnił Serafina z sieci. Kiedy Phil przeciął swym kijem ostatnią nogę, pająk padł na ziemię. Już miał puścić sieć, gdy nadbiegł Serafin i dobił pająka. "Uff... - wzdechnął Belex - Nareszcie pokonany".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.02.2006 o 15:18, Pie999 napisał:

Wtem nadbiegł Shan.
- "Znalazłem - krzyknął - znalazłem liście".


Był to ostatni moment. Tętno paladyna słabło. Na szczęście zaprawieni w bojach wojownicy poradzili sobie z pająkami i powoli przenieśli rannego w pobliże płonącego jeszcze ogniska.
- Szybko, dorzućcie coś do ognia, żeby nie przygasł. Potrzebuję natychmiast wrzątku - krzyknął Mitros.
Włożył do ust liście samopędu i wykrzywił się z goryczy. Powstałą papkę wrzucił do parującego garnka, który stał już na ogniu.
- Dobra teraz najgorsze - mruknął i wbijając sztylet między żarzące się głownie powiedział:
- Odwróćcie go na brzuch. Będziecie musieli go mocno trzymać.
Podał Serafinowi kawałek gałęzi, mówiąc:
- Drzewo aranei, dobrze. Włożysz mu to w usta. I cokolwiek by się nie działo macie go mocno trzymać. Dobrze? Zaczynamy.
Owinął delikatnie ostatni liść samopędu na czerwonym od żaru ostrzu. Roślina skwiercząc stopiła się na nim barwiąc je na niebiesko. Ostrożnie przyłożył ostrze do rany, która natychmiast zadymiła. Paladyn najpierw drgnął by po chwili wrzasnąć jakby krojono go na pasy. Towarzysze trzymali go mocno, gdyż wojownik szarpał się zagryzając do krwi usta na włożonej w zęby gałęzi. Mitros wciskał coraz głębiej ostrze, aż z rany zaczęła płynąć krew zamiast ropy. Natychmiast przyłożył wygotowane liście samopędu do rany i owinął kawałkiem pociętej na pasy koszuli paladyna.
Przyjaciele spoceni i zmęczeni padli obok omdlałego Gregora.
- Musimy tu przenocować. Ta noc zadecyduje. Albo ten paladyn jest rzeczywiście tak twardy jak wygląda i przeżyje do rana albo nie. Kto czuwa jako pierwszy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shan ucieszył się (jeśli można tu mówić o radości), że zdążył ze znalezieniem liści. Serafin po jeszcze nie wiadomo czy udanej akcji ratunkowej zapytał:
- Musimy tu przenocować. Ta noc zadecyduje. Albo ten paladyn jest rzeczywiście tak twardy jak wygląda i przeżyje do rana albo nie. Kto czuwa jako pierwszy?
- OK mogę to być ja postawię 2 magicznych strażników, a sam w tym czasie będę zapamiętywał zaklęcia, oczywiście nie mam zamiaru przy tym zasnąć.
- Dobrze, więc niech tak będzie obejmiesz pierwszy straż, my w tym czasie spróbujemy zasnąć i nabrać sił na dalszą wędrówkę - odpowiedział Serafin.
- Heh i tak pewnie nie będzie łatwą rzeczą zasnąć w momencie kiedy obok nas będzie leżał nasz cierpiący przyja... - zauważył Phil.
- Nie wydaje mi się - przerwał mu Mitros - te liście działają szybko jednak tylko w 2 strony. Gregor albo przeżyje do rana i będzie zdrów jak ryba albo... rano się nie obudzi. Jednak w nocy na pewno będzie spokojny.
Wszyscy spuścili głowy.
- Nie martwcie się! - przerwał wkońcu milczenie Belex - Nie możemy tak pesymistycznie na to patrzeć! Spójrzcie ile on już wycierpiał, a wciąż żyje i dosyć dobrze się trzyma.
- Tak... Zgadza się nie traćmy nadzieji - po czym Ajatullah usiadł a ziemi pod ścianą i wyjął coś do jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Pozostawiliśmy go samemu sobie da radę :P No tak jakoś wyszło ja kontynuowałem ostatnie żeby się to trzymało. To możemy grupkę oddelegować do niego, a część niech zostanie z naszym palem albo sam już nie wiem xD]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.02.2006 o 18:17, Ninja Seba napisał:

[Pozostawiliśmy go samemu sobie da radę :P No tak jakoś wyszło ja kontynuowałem ostatnie żeby
się to trzymało. To możemy grupkę oddelegować do niego, a część niech zostanie z naszym palem
albo sam już nie wiem xD]


[ Łowcy nie ma już jakoś od wczoraj... Pomyślimy jutro, bo dzisiaj mam jeszcze w huk lekcji do zrobienia. Tymczasem palimy ognisko w tym podziemnym obozie. Aha, jutro też rozdzielę pierwsze exp. rownież za pierwszą walkę z pająkami. Exp. rozdaje nie w zależności od tego kto więcej w swoim poście zabił, tylko kto bardziej wczuł się w klimat i lepiej napisał. Jakość się liczy, nie ilość.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil położył sie na skalnej połce i zaczął rozmyślac nad ostatnimi wydarzeniami. "Wszystko zaczęło się w Akademii. A właściwie poza nią. Było nas trochę więcej. A jak jest teraz? Z Salvatlandu tutaj znajduje się pięciu. W dodatku Serafin powrocił po długiej nieobecności. I powrocił jako demen" elf uśmiechnął się w duchu "nowe możliwości. Podroż rozpoczęliśmy w pięciu. W ciągu ostatnich kilku dni dołączyło trzech wojownikow. O ile Lord Gregor przeżyje tę noc" spojrzał na śpiącego paladyna "miło by było. Ośmiu... No właśnie... ośmiu. Jest to niezawodny znak, że kobiety raczej unikają przygod. Ta cała historia jest warta dokładniejszego opowiedzenia. " spojrzał na swoją lutnię" Jeśli przeżyję to napiszę balladę". Elf nie mogł zasnąć i nie potrzebował snu. Wstał i po cichu przemknął obok uczącego się zaklęć Shana. Ominięcie magicznych strażnikow nie było problemem. Phil postanowił rozejrzeć się po okolicy. "Przytulnie tutaj" samo nasunęło mu się do głowy. Węrdował korytarzami zapamiętując wyrożniające się miejsce po to aby moc wrocić, oraz na wypadek gdyby wędrowali właśnie tą drogą. Węrdował i wędrował i nic się nie działo... tu i owdzie rosły niesamowite rośliny, ktore Phil widział w księgach w bibliotece Woodeńskiej w państwie elfow. W pewnym momencie Phil usłyszał jakiś jęk. Jęki. Powoli idąc za dzwiękiem posuwał się w stronę ich pochodzenia. Gdu dzwięki nasilały się Phil rozpoznał je. Tylko dwa rodzaje istot wydawały takie odgłosy. Potępieńcy i Vaeleeny. Elf już miał nadzieję, że ujrzy ich źrodło gdy nagle przed nim wyrosła ściana. Zapukał. Głuchy oddzwięk. Za ścianą była otwarta przestrzeń. Nie probował sforsować ściany. Powoli odwrocił się i wrocił w miejsce noclegu. Ponownie ominął strażnikow. Ktoś już zmienił Shana. Wydawało mu się, że po drodze słyszał kobiecy śpiew, ale stwierdził, że albo to jęki po odbiciu się od skał wywołały taki efekt, albo za długo nie słyszał damskiego głosu. "Kobieta tutaj?!" pomyślał sam do siebie i wrocił na skalną połkę oferując po drodze strażnikom, że może ich zmienić...


[jesli chodzi o te umiejętności to : 1. przywołanie jednego/dwoch kiji. 2. doskonałe skradanie się]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ano skilli zapomniałem :) 1. Przywołanie sokoła - narazie nieprzydatne w podziemiach, ale czekajcie jak wyjdziemy :P
2. Przyjdzie z czasem... :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ile w przypuszczeniach Phila było tej swoistej męskiej "tęsknoty", a ile prawdy tego do dziś nie wie nikt. Nie mniej jednak odgłos, lub choćby jego przeczucie nie dało mu spokoju... Wśród korytarzy coraz wyraźniej niosły się czyste dźwięki i tony formując się w pojedyńcze słowa, a potem w zdania...

"Czy słyszysz tej fali szum?
Czy słyszysz tej fali śpiew?
Czy widzisz to jezioro snów?
Czy widzisz to jezioro łez?


Śpiewające jeziora, zapomniane od wczoraj... - dźwięczny głos z coraz większą siłą odbijał się od ścian - Śpiewające wody - dodające urody. Śpiewające fale, co unoszą nas stale. Śpiewające nurty, co nie mają buty... - refren niósł się po jaskiniach wprawiając w drganie ściany. Czysta, piękna pieśń niosła się po głębi gór tak silna i zarazem tak cicha, iż nie pobudziła śpiących, lecz kuła i korciła uszy słuchacza...

Pytanie tylko, czy ów słuchacz zechce poznać jej dalszą część?


[Z góry przepraszam sznowynych MG za drobne odstąpienie od zasad (wiecie, imię, klasa itp.) - rozległ się głos w mroku - ale poprostu aż wstyd mi zrobić wejście szwaczki...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować