Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Upiór spojrzał na przyglądających mu się członków drużyny. Zastanawiał się jaką wymówkę podać na szybko – jeśli czegoś nie wymyśli to jego przyszłość może być nieciekawa. Niziołek już zapewne miał jakiś sztylet w dłoni – jest zwinny i szybki – poza tym nie da sobie rady z nimi wszystkimi na raz. A co dopiero powiedziałoby zwierzchnictwo gdyby okazało się, że powybijał tych , których miał śledzić. Myśli krążyły wokół historii , którą przygotowali mu jednak nie mógł za nic wykrztusić słowa. W końcu po sekundach , które w głowie Upiora były niczym wieczność zrobił pierwszy krok w stronę przybyszy. Za pierwszym krokiem podążył drugi. Nogi jakby nie chciały dotknąć podłoża , bał się jednak podbiec by nie wzbudzić podejrzeń. Nie chciał stanąć bo oznaczałoby to tłumaczenie się. Wreszcie jednak musiał to zrobić. Spojrzał z niepewnością na przypatrujące się mu postacie. Otworzył usta i przemówił :

- Ele... witajcie ...szanowni panowie ... cóż ...jakby to powiedzieć ...nie to żebym chciał się narzucać ... ale .. no ...jakby to ...wiecie...
- Coś kręci - odezwał się jeden z nieznajomych.
- Daj mu się wysłowić. Mów przybyszu , co masz nam do powiedzenia ?
- No więc ...- Upiór podrapał się w głowę zbierając myśli. W końcu wyrzucił z siebie ciągiem:
- Przepraszamaleniemammiejscawmiesciebozostałemwyrzuconyzakradzieżeczyniemoglibyściemniprzyjąćdoswejdrużynybos\mieszkanies amemunapustkowiachwnaszychczasachjestdosycryzykownymposunięciem?

-Że CO?
- Mówię Wam on jest podejrzany jakiś.
- Powtórz chłopcze , tylko powoli , nie zbijemy Cię za to.

Upiór teraz musiał zagrać już udobruchanego :

- Dostojni panowie , czy zechcielibyście obdarzyć mnie zaszczytem podążania z Wami czy choćby za Wami w Waszej wędrówce? Nie ma dla mnie miejsca w mieście a mieszkanie samemu poza nim nie jest obecnie zbyt bezpiecznym przedsięwzięciem.

Na twarzach kompanów wstąpiło lekkie zdziwienie , najwidoczniej zastanawiali się co zrobić z tym roztrzepanym chłopakiem w płaszczu podróżnym. Nie wyglądał on groźnie , co najwyżej dziwnie. Ale czy to starczyło by przekonać ich do swojej osoby? Upiór dla pewności zakrył się mocniej szatą i jak mógł najdyskretniej położył rękę na trzonku miecza ale tak by nie wyglądało to zbyt ofensywnie czy podejrzliwie. Starał się przypomnieć sobie przydatne zaklęcia – wolał uniknąć walki w takim stopniu jak tylko to możliwe. Co prawda znajdował się na „swoim „ terenie jednak bez wsparcia. Gildia nie oferowała wsparcia – były tylko zadania i nagroda za ich wykonanie. Upiór zyskał sobie zaufanie – nie musiał przynosić dowodów ukończenia misji – wystarczyło zrobić perfekcyjnie kilka pierwszych zleceń by dali sobie spokój ze sprawdzaniem. Dawało mu to swobodę działań jednak ograniczało go na wypadek niepowodzenia , to zdarzało się każdemu kiedyś. On jednak wolałby żeby nie stało się to tutaj i teraz. Co by nie mówić grupka zaciekawiła go, gdy usłyszał o zadaniu nie bardzo się nim interesował , jak zwykle zresztą – oglądając jednak wspomnianych przez Mistrza osobników zmienił zdanie na ten temat. Jeden z nich wręcz tryskał energią , zaś dwóch obok niego ciskało w swoje strony niewidoczne pioruny.

Atmosfera jak po sporze – chyba źle wybrałem moment na tą próbę . Teraz czas czekać na efekty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus nie miał najlepszego humoru, ale teraz gdy zobaczył nową postać poczuł zaniepokojenie. Ledwo przeżył spotkanie z krasnoludem, a teraz jakiś gość przeszedł przez iluzje. No i jak on to zrobił? Czemu się nie nabrał? Inkwizytor uznał, że musi udawać poważnego. Wtedy lepiej wyjdzie wstępne przesłuchanie i ogólnie szło mu do mózgu tysiące myśli na raz.
- Jak cię zwą? Jak przeszedłeś przez iluzje? Czym się zajmujesz? Czemu mielibyśmy przyjąć cię do drużyny skoro możesz być czyimś sługusem by nas zabić, śledzić, okraść? Czemu nie ma dla ciebie miejsca w mieście?
Inkwizytor stał się tak podejrzliwy jak nigdy wcześniej. Najprawdopodobnie miał złe przeczucia, ale był miły względem nieznajomego. W pogotowiu miał sztylety. Niepokonane sztylety, a przybysz był tylko kilka kroków dalej. Miał nadzieje, że nie będzie musiał ich używać. A teraz w spokoju czekał na odpowiedź.

[Jestem z powrotem :) Kilka dni minęło tak szybko, że aż nie zauważyłem... Witam nowych kompanów i życzę Wam powodzenia w pisaniu. Zreszta!! Wszystkim życzę weny twórczej i samych przyjemności z pisania :D ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid stał i przyglądał się zaciekawiony postaci. Pewnie ma tam coś pod płaszczem. W sumie to dobrze robi, że tego nie wyjmuje... Wtedy by nie pożył za długo tutaj... Marvolo po dłuższej chwili odezwał się do towarzyszy.
-Wygląda dobrze... Może to tylko pozory? Jakbyście się Wy zachowali, gdybyście stanęli przed liczniejszym towarzystwem? Gdyby On nie był sam, tylko było ich wielu?
-No... Pewnie tak samo jak On. Czyli bez ładu i składu.
-No właśnie. Więc co w tym dziwnego?
-Chyba nic. Ale coś źle wygląda.
-Naturze się jednak podoba...
-Co przez to rozumiesz?
-A jakby się tutaj dostał, gdyby Go Natura nie wpuściła? Przecież dookoła polany jest zapora z najtwardszych drzew w lesie.
-Fakt. I jeszcze Iluzja Magów...
-No widzicie sami. Coś jednak musi w nim być.
Marvolo jako pierwszy podszedł do postaci i wyciągnął zachęcająco rękę.
-Jestem Marvolo. Druid. Pokorny sługa Matki Natury. Ale zaraz, czekaj... Gdzie to on się podziewa? Furion!
Z krzaków nieopodal wypadł w wielkim pędzie wilk. Zatrzymał się z trudem u stóp Druida.
-A to jest mój przyjaciel, Furion. Gdzie się podziewałeś tyle czasu?
-Szedłem za Elfką...
-No i?
-No i Ją zgubiłem.
-Ty?
-Tak, ja. Sprytniejsza ode mnie...
-Zdaża się.
A Ty, panie kim jesteś i jak się nazywasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niziołek stał w pozie wyrażającej dezaprobatę. Nie żeby miał cokolwiek przeciwko czemukolwiek, ale po prostu zauważył, że może wówczas spokojnie pomyśleć i nikt mu nie przeszkadza. A miał bardzo dużo do przemyślenia. Naprawdę bardzo, bardzo dużo. Na chwilę się ocknął. Marvolo coś tam mówił. ''A to jest Fur. Przedstaw się Fur...''. Złodziej jednak już nie słuchał. Właśnie wyobrażał sobie, jak u wojewody radzi sobie tamta piątka... Niziołek był realistą. Wiedział, jak marne są ich szanse. A w każdym razie jak są mniejsze bez grupy udeżeniowej, jaką bez problemu można było nazwać druida, inkwizytora i jego. Dobrze by było, gdyby była jeszcze z nimi elfka, ale jej raczej nie wliczał. Z drugiej strony jednak Phil wiedział w co się pakuje. Chociaż czy aby na pewno...? Plany budynku otrzymali dopiero w drodze do rezydencji, zresztą niziołek miał je dalej ze sobą. Zarazem nic nie wiedzieli o liczebności i wyszkoleniu straży. Nie wiadomo kogo mógł wojewoda nająć. Można sie spodziewać najgorszego. Furowi stanął w wyobrazni obraz towarzyszy, rozsiekanych, popalonych, zamienionych w kamień... Otworzył oczy. Zamknął je spowrotem. Obrazy nie zniknęły. ''Grrr... Co za idiota... Co za idiota ze mnie. Z niego zresztą też. Jacy my jesteśmy idioci...!'' Znowu otworzył oczy. Już postanowił.
- Szybko, biegniemy do wojewody. Oni sobie bez nas nie poradzą...
- Eee... Fur...?
- Na co znowu czekacie? Oni już pewnie się nawzajem mordują, a my gadamy o byle głupotach.
- Ale... - Darkus nadal miał pewne wątpliwości. Właściwie nie było w tym nic dziwnego. Każdy normalny człowiek miałby wątpliwości w takim momencie. Fur jednak nie miał. Nie miał ich z bardzo prostej przyczyny. Był niziołkiem, nie człowiekiem. Odpowiedział więc uspokajająco:
- Widzisz ten miecz, inkwizytorze? Uwierz mi, potrafię się nim posługiwać lepiej niż sobie wyobrażasz. A jeśli zaraz nie pobiegniemy pomóc naszym, to jestem w takim stanie, że bez problemu wykorzystam go przeciwko sobie. Potrafisz leczyć niziołków? Nie...? No to dobrze Ci radzę, byś podążył za mną, bo inaczej będziesz miał mnie na sumieniu...
Fur nie zwracał w tym momencie na nic uwagi. Dopiero po chwili zorientował się że jest ich na polanie więcej, niż zakładał. I ten nadmiar wcale nie zamierzał się ruszyć z miejsca...!
- A Ty co? Masz jakiś problem?
- Ale ja... - przybysz najwidoczniej nie nadążał za tokiem myślowym Fura. Albo po prostu jechał innym torem.
- Co Ty...? Nie mamy czasu, więc lepiej szybko się zbieraj, bo będziesz miał mnie na sumieniu.
Niziołek był nieubłagany. Biegł już w stronę miasta, a reszta towarzyszy, nie mając nic lepszego do roboty podążała za nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna przedzierała się przez miasto. Latarnie, choć zapalone tylko na ważniejszych ulicach stanowiły mimo wszystko zagrożenie. Witryny sklepowe ziały ciemnością. Szaty an wystawach, choć ozdobne i kolorowe w świetle dnia, to w nocy jak upiory zdawały się spoglądać na podróżujących oczyma z cekinów. Nie raz w ostatniej chwili skręcili w zaułek przed nadchodzącym patrolem. Nawet nikłe światło księżyca wydawało się drużynie wrogie, gdy musiała przedzierać się ciemnymi zaułkami i uliczkami płosząc koty z licznyś śmietników. Było to o tyle trudne, że ciężkozbrojni nawet przy sporych staraniach wydawali pewien chałas przy poruszaniu. Nie raz i nie dwa ktoś spojrzał na Gregora, gdy jego zbroja przypadkowo trzasnęła. Nawet Phil, choć pewny, jednak cały czas uważał na każdy szelest. Do tego co jakiś czas spoglądał ku nowemu przybyszowi. Chyba każdy z drużyny żałował, iż nie było przy nich niziołka - ten napewno dobrze obeznany z terenem poprowadziłby ich... Nagle wszyscy stanęli jak wryci. Phil wyciągnął dłoń zatrzymując grupę. Byli w połowie ciemnej uliczki. Wtem rozległ się jakiś szmer. Najpierw ciche, potem coraz głośniejsze kroki... Plusk! W ostatniej chwili Phil i magowie odskoczyli w tył przed falą pomyj. Jak widać jakiejś gospodyni spodobało się wieczorne sprzątanie. Teraz dopiero dosłyszeli ciche nucenie i szorowanie miotły.

- Uff... - odsapnął ktoś z drużyny. Reszta otarła się z kilku plam od pomyj.

- Mogło być gorzej... - szepnął Phil rozglądając się. - Dobra, ruszamy! - powiedział wysuwając się na czoło kolumny. W oddali słychać było tupot patrolu...

[Panowie, litości! To jest miasto. Nie wszyscy śpią, pamiętajcie o tym... Możecie trafić na lekko wstawionego kapitana wracającego na swą łajbę, tudzież na śmietniczku może spać żebrak. Noc jeszcze młoda! Wszystko może się zdarzyć... ]

----------------------------------------------------------------------

Księżyc niewiele przesunął się po nieboskłonie i o niewiele skrócił cienie murów okalających miasto. Pod nimi widać było cienie kilku postaci. Na nich lśniły zaś polerowane przyłbice zakutych od góry do dołu strażników, dzierżących zabójcze kusze. Dwie większe wieżyczki rzucały cień na sporą bramę, na wpół rozwartą i strzeżoną przez kilku strażników. Wejście, choć do dzielnicy biedoty mimo wszystko strzeżone było nie gorzej od innych.

-Jak ty chcesz się tam dostać!? - syknął Marvolo do niziołka, który prowadził grupę.

-Normalnie... - odparł ten szeptem, choć na jego twarzy widać było zarys złości i zmartwienia. Szybko pochwycił kamień leżący na ziemi i z całych sił cisnął go w krzaki po drugiej stronie.

-Hej! Kto tam jest! - rozległ się basowy głos. Kilku kuszników przebiegło po murach, by być jak najbliżej owego miesca. Straznicy pozostawili bramę i pognali w stronę krzaków. Teraz one trzęsły się nie tylko z powodu rzuconego kamienia. Ale grupa nie zważała na to. Juz po chwili skryli się w cieniu pierwszego zaułka i ruszyli prawie po omacku za niziołkiem.

-Kto mnie dotknął? - zapytał przerażonym głosem inkwizytor, który szedł na tyłach. Widać noc, choć taka piękna niezbyt przypadła mu do gustu. Wszyscy gwałtownie obrócili się. Darkus stał jak sparaliżowany, a na jego ramieniu spoczywała... mokra sukienka, która odczepiła się zahaczana kolejno przez przechodzących od sznurka z praniem. Spoglądający na to towarzysze uśmiechnęli się lekko. Darkus też już zobaczył czego tak się przeraził. Jednak jemu nie było za wesoło. Ciągle miał jakieś przeczucie, że ktoś za nim idzie...

... tymczasem strażnicy ciągle nie mogli rozgryźć zagadki trzęsącego się w furii krzewu. Choć niczego w nim nie było, to nie wiedzieli jak go uspokoić. Tymczasem nad murami przemknął jakiś cień kryjąc się wśród dachów...

[Panowie, to jest miasto, was też się to tyczy... I droga nie jest przecież łatwa, jak to powiedział Furr... Acha! I kto wam powiedział, że to ma się udać? Liczcie też się z tym...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Upiór spojrzał jak drużyna zostaje w trybie natychmiastowym wyrwana z ospałości słowami niziołka. Tak niewielka postać a miała w sobie więcej charyzmy niż niejeden dowódca. Tak , to zadanie ma dla mnie znaczne inne podłoże – pomyślał. Ręka opuściła trzonek miecza, napięcie znikło – poszło lepiej niż mógłby sobie wyobrażać.
- No już , ruszaj się , chyba , że chcesz tu zostać! – zawołał już biegnąc niziołek.
Upiór zwinnie ruszył się, zbroja co prawda ograniczała jego ruchy ale nauczył się z tym żyć. Lata praktyki. Mógł jednak lepiej przemyśleć całą sytuację i wziąć pod uwagę to , ze będą gdzieś biec. Nie brałby wtedy tak ciężkiego rynsztunku. Kompania wspominała coś o blokadach magicznych co trochę go zaniepokoiło. Rzeczywiście , nie wziął tego pod rozwagę – nie pasowało to do wizerunku miejskiego nieudacznika. Czary chroniące , które zostały na niego rzucone przed wyjściem z miasta działać będą jeszcze parę godzin , później zdany będzie tylko na własną pomysłowość. Wolał nie zastanawiać się co stałoby siegdyby owych osłon nie miał.
Druid prowadził ich przez las , jego wilk ...zaraz...jak on się zwał...aha tak – Furion! Wilk ich prowadził – widać było , że istnieje między nim a druidem jakaś więź.
Drużyna biegła cały czas poganiana przez niziołka, Upiór dołączył już w biegu do nich i zastanawiał się gdzie maja zamiar się udać. Po zdenerwowaniu całej ekipy widział , ze jest to cos dla nich ważnego – może wreszcie dowie się czegoś istotnego o nich.
Gdy zaczęli zbliżać się do zabudowań sytuacja zaczęła mu się mniej podobać. Miał nadzieje, że żaden ze strażników nie rozpozna go – czar kameleona czy zmiany twarzy jest bardzo kosztowny. Zarówno w środkach jaki i zdrowiu maskującego się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mi trafiają się takie głupoty- pomyślał
Ominięcie strażników okazało się prostrze niż myślał inkwizytor. W sumie jego pomysły nie miały sensu skoro pilnujący bramy mieli iloraz inteligencji równy zeru. Drużyna niepostrzeżenie łaziła obok kolejnych uliczek. Miasto nocą nie było tak żywe jak w dzień, ale za to głośniejsze. Niemal każdy krok da się słyszeć, szczególnie jak ktoś jest w zbroi. Kompani i nowy biegli przy ścianie obok drewnianych drzwi. Przebiegł druid i niziołek. Upiór też. Inkwizytora coś zatrzymało. Gdy ruszył drzwi otworzyły się i walnęły go prosto w nos. Był niesamowity huk, a z zadrzwi wyszedł dowódca straży. Drużynę ogarnęło przerażenie, ale ku ich zdziwieniu strażnik przeprosił Darkusa, pomógł mu wstać no i poszedł dalej. Inkwizytor powiedział.
- Zgubny nałóg działa też na pamięć. Szkoda tylko, że na zapach z gęby też.
Tak dowódca był pijany no i śmierdział. Darkus miał jeszcze chęć dobiec i okraść strażnika, ale uznał, że lepiej tego nie robić. Na nieszczęście nos inkwizytora troszkę spuchł i zaczął boleć, ale już nie było czasu na leczenie i narzekanie, więc wszyscy biegli dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Biegli ulicami miasta starając się to robić jak najciszej. W wielu oknach paliły się światła, co bardzo niepokoiło krasnoluda, który w swej zbroi był trochę głośny. Nagle dotarli do skrzyżowania uliczek, na którym stało dwóch strażników, którzy byli niestety trzeźwi. Krasnolud myślał jak ich ominąć. W końcu wyszeptał coś do ucha, Miroku a ten po chwili zdjął kaptur i chustę, po czym poszedł w stronę strażników. Jeden z nich trzymał jakieś liście, które roztarł w dłoniach a potem wsadzał sobie do ust i do nosa. Drugi bił mieczem w jakiś slup, chyba ćwiczył.
-Proszę panów tam jacyś bandyci napadli na jakąś kobietę szybko niech jej panowie pomogą.
-Gdzie są?
-Tam-zabójca wskazał palcem w stronę uliczki.-szybko, bo uciekną.
-Eh no dobra chodź Zdzichu może potem ta kobieta nam jakoś podziękuję- w oku strażnika coś błysnęło.
Gdy strażnicy odeszli drużyny przeszła przez skrzyżowanie i poruszała się dalej. Nagle phil, który szedł pierwszy wpadł na jakiegoś mieszkańca.
-AAA ratunku bandycie bltdybli- ostatni słów nie mów powiedzieć, ponieważ phil zakrył mu usta ręką. Okazało się, że to był elf, który prawdopodobnie wracał z pracy.
-Uspokój się to ci nie zrobimy krzywdy.
-Proszę to wszystko, co mam-powiedział elf wyciągając sakiewkę z monetami. Krasnolud momentalnie chwycił sakiewką i zaczął liczyć pieniądze.
-Farin nie jesteśmy złodziejami.
Krasnolud zamiast protestować wrzucił kilka monet do sakiewki elfa
-To wszystko, co masz?
-Dziękuje dobrotliwy wojowniku…. Tak ostatnio wojewoda zwiększył podatki i ciągle strażnicy nachodzą domy. Ludzie zaczynają się złościć, ale on ma wojsko. Przypuszczam, że może dojść do buntu. Zaraz to wy go napadliście to o was krążyły te plotki.- drużyna powoli zaczęła wyciągać broń
-Nie nie zdradzę, ale pomogę, obiecuje, że nikomu nic nie powiem.
-Jak chcesz pomóc?
-Tam w końcu uliczki jest cały patrol strażników zajmę ich czymś a wy pójdziecie.
-A skąd wiesz, co chcemy zrobić?
-Domyśliłem się.
-No dobrze.
Po chwili elf rozmawiał strażnikami i odciągnął ich chcąc pokazać, że w jego sklepie ktoś wybił okno, wiec zaprowadzili ich do sklepu ofiary, która przed chwila okradł i pokazał (zresztą wybite przez siebie) okno. Drużyna biegła dalej ulicami, napotykając coraz więcej straży- widać był, że zbliżają się do rezydencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna zmierzała do celu powoli. Pośpiech nie był wskazany. Niektórzy lękliwie spoglądali w mrok. Dla Miroku ciemność była przyjacielem. Niejednokrotnie uratowała mu życie. Ech, mam nadzieję że ten przeklęty wojewoda nie najął magów – pomyślał. Magia wzbudzała w nim respekt i strach.
- Myślałem ,że wasza drużyna jest większa, słyszałem o potężnym druidzie , jakiejś elfiej czarodziejce i niziołku, co z nimi – spytał.
- Druid – Marvolo razem z innymi jest w obozie, lub w drodze do nas, Eileen nas opuściła – odpowiedział mu Farin.
Popatrzał na towarzyszy. Z tego co ujrzał na ich twarzach najlepszą reakcją na niego była chłodna obojętność. Ten paladyn chyba za mną nie przepada – sądząc z twarzy Gregora Miroku był przez niego uważany za istotę niższą. No, trudno znosiłeś to tyle lat , że nie będziesz robił awantur, spokój i opanowanie – wyniosłem to z medytacji. Spojrzał na swój kenpo. Tak, dawno go nie używałem. Najchętniej walczył nie wychodząc z mroku, używając shurikenów i sztyletów. Tym razem będę musiał zmierzyć się w otwartej walce. To nie będzie starcie na moich warunkach. Na wypadek niepowodzenia miał proszek, dzięki któremu będzie można szybko zniknąć w mroku. Drużyna wygląda na profesjonalistów, ale ciężko będzie zapracować na ich szacunek.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid powoli poruszał się za Furrem, z tyłu szedł Darkus a za nim tajemnicza ciągle dla nich postać. Mógłby chociaż podać swoje imię... Jednak Marvolo nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Jego jedynym celem teraz było dostać się do wojewody. Obojętnie jakim kosstem. Skórzane buty ułatwiały mu poruszanie się. Nie wydawały tyle dźwięku co metalowe Darkusa i tego drugiego. Nie mieli już się z czym wybrać? Nagle na ich głowy poczęła sypać się ziemia, a po chwili polecała doniczka.
-Co jest?- warknął Furr.
-Jak to co jest?- krzyczała jakaś kobieta.- To jest noc, a wam, żelaźniakom się zebrało na spacery! Ja wam pokażę!- w stronę czterech postaci i wilka poleciała kolejna doniczka.
-Furr... Lepiej idź dalej. Nie zważaj na nią.
-Robi się...
-Zobaczycie! Złoże na was donos! Nie zapomnę was!
-Ciszej tam.- mruknął Druid i pstryknał palcami. Momentalnie kobiecie odjęło mowę, gdy na jej balkonie pojawiły się liczne małe pajączki i robaczki. Darkus popatrzył krzywym wzrokiem na Druida.
-No co? Inaczej by się darła...
Furr nie zważał na tą cichą rozmowę z tyłu, tylko parł dalej do przodu poruszając się równo z Furionem. Ten w końcu zaczął z cicha powarkiwać. Zza rogu wynurzył się ogromny brytan.
-Furion... Nie!
Jednak było już za późno. Wielki pies wyczuł już obecność wilka i zaczął szczerzyć kły. Furion nie był mu dłużny. Też miał co pokazać. Brytan ruszył do ataku warcząc głośno. Ostatecznie rzucił się w kierunku podgradla wilka, lecz ten odkoczył kawałek w tył, walnął psa po głowie łapą i zatopił kły w karku. Słyszeć się dało tylko trzask łamanej kości. Brytan porzęził chwilę i padł martwy. Furion stał dysząc ciężko. Widać było, że przegryzienie kosći dało się odczuwać wyraźnie po niem. Druid podszedł do wilka i poklepał go stanowczo po plecach. Furion po chwili przestał sapać i ruszył kawałek dalej. Teraz przedzierali się przez uliczkę, po której bokach stały kubły z odpadkami jak i podpierały się smutnie stojące postacie i parę z nich leżało głośno chrapiąc. Obyśmy tylko nie zwrócili na siebie uwagi za bardzo...

[Witam również Aba, wiem że późno, ale lepsze to niż nic. Aha, i tutaj żadna postać nie jest potężna. Każdy gra tak jak potrafi, tak jak mu pasuje. To tak dla świadomości :) I ja tutaj jestem najkrócej stażem w tym temacie :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najwidoczniej Ci z góry nie próżnowali – pomyślał Upiór – uliczki puste , strażnicy „pijani” – Ci magowie się na coś przydają. To znaczy , że rzeczywiście rzucili na niego zaklęcie Tropiciela , będzie musiał się dowiedzieć jak się go pozbyć przy najbliższej okazji . Grupa zwolniła lekko kroku , niziołek rozpoczął orientowanie mapy , którą zdobył dzięki pomocy Gildii. Im dłużej przebywali w mieście tym bardziej dało się wyczuć niezdrową atmosferę – ludzie byli za sztuczni – miał nadzieję , że przestaną na tym i magowie udoskonalą ten świetny plan bo inaczej to jego tajemniczość diabli wzięli. Upiór poluzował pas i sprawdził czy broń szybko wychodzi z pochwy gdyż nieuchronnie zbliżała się jakaś konfrontacja . Nie chciał pokazywać pięknych magicznych sztuczek , nie mieli na to czasu ani nie było na to potrzeby. Przynajmniej dopóki miał pozostawać niezależny.

Cisza była wręcz nie do zniesienia, raz co raz poszemrywał tylko niziołek próbujący rozszyfrować mapę. Upiór wolał trzymać się z tyłu i czekać na dyspozycje. Nie wiedział wszakże kto tu aktualnie dowodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna znajdowała się juz całkiem blisko rezydencji wojewody. Omijanie kolejnych patroli stało się coraz trudniejsze, więc i ostrożność była wzmożona. Phil zauważył, że nie pomyślał aby obwiązać broń i zbroję wojowników jakimiś szmatami co znacznie by je wyciszyło. W końcu jednak po wielu dramatycznych przeżyciach, spotkaniach z upojonymi wojownikami mocno trzymającymi się razem i chodzącymi nieobliczalnym krokiem, niebezpieczne zetknięcia z nieznanymi odpadami spadającymi z wysokości i hałasy czworonożnych potworów wędrujących po dachach i obserwujących okolicę. W dodatku to zdradliwe światło sączące się z okien szukających sensacji staruszek. W końcu udało im stanąć się w niewielkiej odległości od rezydencji wojewody. Elf obserwujący teraz wysokie mury podążał, jak inni, szybkim krokiem w ich stronę. Nagle poczuł brak gruntu pod nogą i lekki powiew. Stoczył się do rowu wypełnionego wodą. "Cholera pomyślał... dobrze, że umiem pływać, głęboko tu". Nieco w górze słyszał ciche śmiechy towarzyszy, którzy dosłownie dwa kroki obok znaleźli kładkę kończącą się na ścianie. Przynajmniej nie zmokli. Rów na nieszczęście był głęboki i Phil nijak nie mógł dostać do drewna. Reszta drużyny powoli zaczęła się przeprawiać. Farin wymyślił aby stawali jeden na drugim i tak udało im się dostać na gorę. W międzyczasie dotarła do nich reszta drużyny z ogonem. Marvolo wyglądał jak nowo narodzony, a "ogon" trzymał się lekko na uboczu. Z ich opowieści wynikało, że oni też nie mieli łatwo. Nawiedzone części garderoby i dziwne jęki dookoła. W końcu druid zadecydował, że Furion zostanie na zewnątrz. W końcu, ktoś powiedział
- Phil, a może spróbował byś do tych okienek tutaj? Potem byś się podciągnął.
- Sprubóję. - jak powiedział tak zrobił jednak ciągle brakowało kilkunastu centymetrów. - Zobaczę może poniżej jest jakiś tunel... - i zanurkował poruszając szybkimi ruchami wodę. Płynął jakiś czas gdy nagle zobaczył ludzki szkielet. W dodatku ruszający się i zamachujący się na niego. Szybko ruszył w stronę powierzchni, wyskoczył z wody i doleciał do drewnianej kładki. Zobaczył zdziwioną minę stojącego tam Marvola
- ?! Myślałem, że nie możesz doskoczyć do tej kładki....
- Ech... odpowiednia motywacja jest najważniejsza... no dobra ładujemy się - i przeszli na mur. Stąd zeszli na trawiasty dziedziniec. Szli spokojnym krokiem do jakichś bocznych drzwi, gdy nagle Darkus potknął się o jakiś kamień, podskoczył i zaklął głośno....
Hau! - odezwało się nagle z ciemności - Hau!Hau! - znowu tym razem lekko inaczej - Hau!Hau!Hau!Hau!Hau!Hau!Hau! Auuuuuuuuuuu! - wyłoniło się kilka psów ujadających zaciekle.
- Cholera... to się nazywa złośliwość rzeczy martwych. Gorzej już być nie może. - rzekł Phil nad wyraz spokojnie. Wtem z drzwi głównych wypadło kilu żołnierzy i kuszników. - No dobra mogło...Ale teraz to już na pewno gorz...
- Nie prowokuj Phil! Tylko wiejmy, szybko. - wpadli w małe drzwi. Gregorowi trochę pogniotła się błyszcząca zbroja w trakcie morderczego wchodzenia. Zatrzasnęli drzwi za sobą i rozejrzeli się. Znaleźli się w jakiejś klitce na miotły. Obok był wielki szyb z windą prowadzący w gorę, prawdopodobnie na wszystkie piętra rezydencji.
- Fur! Plany, szybko – niziołek wyjął je z kieszeni. Szybko rozejrzeli się po niej i zorientowali w rozłożeniu pokoi. Sypialnia wojewody była na samej górze. Na platformę windy wszedł Phil, Fur jako najlżejsi i Farin, gdyby była potrzeba walki. Reszta ciągnęła za grubą linę ciągnącą się wysoko do góry. Po kilku minutach trzej towarzysze znajdowali się już na odpowiednim piętrze. Podeszli do odpowiednich drzwi z nadzieją podebrania broni wojewodzie. Usłyszeli jednak strzępki rozmowy
- Te łachudry mogą stać się niebezpieczne wojewodo. Nie uspokoimy się do póki nie będziemy pewni, że masz ich w swoim więzieniu.
- Zapewniam Was mości panowie, że to tylko kwestia czasu. Moi ludzie już przeszukują las.
-A jeżeli oni ukrywają się w mieście?
- Nieeee, nawet oni nie byliby tak głupi.
- Niekoniecznie. Ta elfka zdaje się być mądra. I ten łucznik też nie grzeszy głupotą. Mogli Cię przechytrzyć.
- Obrażasz mnie tymi słowami panie. Przecież wiesz, że broń zwiększa mój spryt! – lekko się uniósł – To niemożliwe! A teraz jeśli pozwolicie chciałbym się przespać… - reszty trójka nie usłyszała kierując się szybkim krokiem do windy. Wskoczyli na nią i pociągnęli linę dwa razy na umówiony znak. Po chwili jechali w dół. Gdy byli na drugim piętrze coś zaskrzypiało
- Mam złe przeczucia – powiedział krasnolud. Nagle coś jakby brzękło i popędzili w dół z ogromną prędkością. Roztrzaskali się kilka sekund później. W domu rozległ się hałas, a towarzysze ruszyli do drzwi i wbiegli do jakiejś kuchni gdzie kucharz i kilku nieuzbrojonych rycerzy przegryzali coś. Byli zbyt zdziwieni aby walczyć. Kilka silniejszych ciosów i wszyscy padli znokautowani. Farin nie omieszkał przegryźć czegoś ze zbiorów kuchennych. Gdy wpadli na hol oblizywał palce. W oddali usłyszeli trąbkę grającą na alarm. Ruszyli w pierwszy korytarz. Dość spory oddział żołnierzy spowodował ich nagły odwrót. W kolejnym korytarzu – to samo. Ostatni ratunek – schody. Szybko pomknęli w ich kierunku i wbiegli na nie. Na górze znajdował się długi korytarz pełen drzwi. Naraz z ostatnich wysypało się kilkunastu poborowych. Ci z dołu natomiast byli już w połowie schodów. Wszyscy jak na zaklęcie czarodziejskiej różdżki wskoczyli na poręcz i zaczęli zjeżdżać na dół. Farin jadący na przedzie pierwszy zobaczył złocistą kulę kończącą poręcz. Przełknął ślinę. Łupp. Z ust krasnoluda wydarł się dźwięk przypominający wdech i Arrrrgh! jednocześnie. W końcu po szaleńczej ucieczce wylądowali w pozycji siedzącej na środku ogromnego holu w rezydencji Tyrandepa. Otoczeni setkami żołnierzy. Po chwili na szczyt schodów wbiegł sam wojewoda
- Co do cho… - spojrzał w dół – Oooo, ptaszki same wleciały do klatki. – zaczął schodzić w dół – Oj, Philu, Philu, nie sądziłem, że będziesz w stanie zachować się aż tak głupio…naprawdę myślałeś, że Wam się to uda? Z tego co mówili moi szpiedzy jesteś dość trzeźwo myślącą osobą. Widać coś musiało nieźle tobą wstrząsnąć… a gdzie koleżanka… czyżby odeszła? Jaka szkoda – mówił z wyraźną ironią w głosie – ale teraz już nic mnie nie powstrzyma. Zabrać ich wiecie dokąd. – szybko zostali obezwładnieni i pozbawieni przytomności…

***************************************************************************
Phil ocknął się i spróbował poruszyć. Coś zabrzękało, a na ręce poczuł ucisk. Otworzył oczy i zobaczył wyłaniające się zza horyzontu słońce. Chciał sprawdzić co ściska go w rękę. Metalowa obręcz. Do niej przytwierdzony wielki łańcuch, kończący się drugą obręczą. W drugiej obręczy elf zauważył rękę Farina. Podniósł wzrok i zobaczył, że pozostali są skuci podobnie. Wszyscy do jednego łańcucha. Kilka metrów dalej wędrowali strażnicy z kuszami i halabardami. Łucznik zauważył, że wszyscy towarzysze mają takie same ubranie z worków do ziemniaków i obręcze dodatkowo na nogach. Farin poza tym miał dwie ołowiane kule. „To koniec” pomyślał Phil i pogrążył się w słodkiej rozpaczy. W niewielkiej odległości dało się słyszeć miarowe uderzenia młotów o skały……

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Oki. Mg kazał mi bym powiadomił wszystkich, że wszelkie skargi wysyłać na ten o to adres philvroden@o2.pl]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Phil, przesadziłeś na temat mojej zbroi. Otrzymałem ją od anioła Rafaela i nazywa sie: Kamień Cheruba. Uwierz mi, jej się nie da zagnieść ;)]

Paladyn przyglądał się otoczeniu. Ostatnie wydarzenia przebiegły tak nagle i szybko, że nie zdążył nawet zareagować. Spróbował się przeciągnąć, lecz ... coś było nie tak. Druid siedzący obok niego zaklął, gdy przywalił nosem w zbroję Gregora.
- No co jest! - wrzasnął - nie ciągnij za ten łańcuch bo mi rękę wyrwiesz!
- Eee ... przepraszam - odparł zaskoczony paladyn - nawet nie zauważyłem.
Druid barkiem dotknął Gregora i stwierdził zdziwiony
- Ty masz zbroję na sobie pod tym workiem! Nie zabrali ci jej? Wszystkich nas ograbili i ubrali w te łachmany.
Paladyn nachylił sie jak mógł do ucha druida i szepnął.
- Wiesz co? Sam to zauważyłem przedwczoraj gdy próbowałem ją zdjąć.
- I co?
- Nie da się! Długo gadać skąd to wziąłem, ale nie zdejmę tego póki nie wykonam zadania.
- Jakiego zadania? - zaciekawił się Marvolo
- Nie wiem.
Druid spojrzał na towarzysza podejrzliwie.
- Ty coś piłeś!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid ciągle patrzył zdziwiony lekko na Paladyna. Racja... Czyżby w końcu nadeszła dla Niego ta tak długo oczekiwana chwila? Czyżby w końcu mógł się stać tym, kim chce? Osiągnąć to, czego pragnie? Matko, daj Mu to wszystko. Widzisz że zasługuje. A teraz, to gdzie my dokładnie jesteśmy? Marvolo rozglądał się dookoła. Widział skutego Phila wraz z Farinem, obok Darkus, następnie "ten nowy", Marvolo, Gregor, Furr, Shan, Mitros, kolejny jeszcze nienzajomy dla Druida. Kogoś tutaj Druidowi brakowało. I to dwóch osób. Eileen i Furion... Gdzie oni są, wtedy, kiedy ich potrzeba? Mam nadzieję, że Furion da sobie radę wychodząc z miasta. Nie jest przecież taki głupi...
*****
Tymczasem Furion przemykał sie powoli wzdłuż uliczek. Gdy dotarł do bramy miasta, zauważył, że ona się dopiero otwiera. Wiedział, że ma tylko chwilę. Musi wbiec w bramę, przemknąć między strażnikami i ucec kusznikom. A następnie odnaleść kogoś znajomego. Obojętnie kogo. Nikt z Jego towarzyszy nie wyszedł z rezydencji. Ale też nie wszyscy weszli. Elfka... Furion wreszcie wyczekał momentu. Wymknął się momentalnie z zaułka i popędził ku bramie miasta. Wjeżdżał w nią właśnie jakiś kupiec. Furion zanurkował na jego wóz wywracając kilka tobołów i beczek. Posypały się z nich liczne przyprawy, owoce, mięso. Zakoczenie strażnicy momentalnie zaczęli kichać i przecierać oczy. Z nich ciekły strumieniem obfite łzy. Wilk wiedział jednak, że są jeszcze strażnicy na murach. Jednak nie mógł długo czekać. Wyskoczył z wozu i rzucił się pędem ku lasowi. Za nim śmignęły liczne bełty i strzały. Wbijały się dookoła niego. Jedna strzała zaplątała się też w gęste futro wilka. Po chwili jednak już był w lesie, w miarę bezpieczny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin siedział obok Phila i Darkusa. Miał oczy szeroko otwarte i wpatrywał się w podłogę.
-Farinie jak się czujesz?- zapytał, Phil lecz nie uzyskał odpowiedzi.
-Cos z tobą nie tak. Darkus zobacz on w ogóle się nie rusza.
-Myślisz, że on?- W glosie inkwizytora dało odczuć się lęk.
-Nieee, ale coś z nim jest nie tak.
-Farinie znowu?- Jednak krasnolud ani drgnął tylko z otartymi oczyma wpatrywał się w ziemię.
-Farinie jesteś najsłabszym i najtchórzliwszym tchórzem wśród krasnali.- Darkus próbował zdenerwować wojownika, lecz ten ani drgnął.
-Co z nim?
- Może jest chory?
-Mamy cały skład miodku krasnoludzie, wszystko dla ciebie- Phil próbował oszukać Farina, lecz ten nadal ani drgnął i zaczął powoli bladnąć.
-A może to upokorzenie tak znosi?
-Jak jeździł na koniu i wszyscy się z niego śmiali to tak tego nie znosił.
-No to nie wiem.
-A ja wiem- odezwał się druid- to wszystko przez to, że nie ma zanim jego topora. On i jego oręż są ze sobą mocno złączeni, to coś trochę jak moja więź z Furionem w połączeniu z tym, co jest z wojewodą i jego mieczem. On teraz jest taki jakby mu odebrano większość duszy życia… wiem, że to wszystko dziwnie brzmi, ale wyczułem to niedawno, zresztą sami pewnie też zauważyliście.
-To, co on tak bez życia będzie przez cały czas.
-Chyba tak… dopóki mu nie oddamy jego topora.
Krasnolud cały blady bez ruchu siedział i wpatrywał się w ziemię, wyglądał jak trup. Nic nie dawały słowa reszty towarzyszy, w ogóle do niego nie docierały. Nie zwracał uwagi na nic nawet, gdy inkwizytor uderzył go przypadkiem w ramię.

****TROCHĘ WCZESŃIEJ****

Wszyscy leżeli obezwładnieni.
-Rozbroicie ich ubierzcie w worki po ziemniakach i do lochu.
-Tak jest Sir.
Po kilku chwilach.
-Panie z tego paladyna nie da się zdjąć tej zbroi.
-Jak to?
-Nie ma żadnych zapięć ciągle coś blokuje od środka, gdy ściągamy mu zbroję.
-No trudno będzie w zbroi.
-Tak Sir.
Strażnik podszedł po leżący obok krasnoluda topór. Wyciągnął rękę i przed oczami ukazał mu się ciemność, z której wyłonił się pokryty runami topór. Twarz strażnika zbladła i odbił się na niej wielki strach.
-ODEJDŹ!- Usłyszał nagle głos jakiegoś krasnoluda poczym padł nieprzytomny na ziemię.
-Co z nim?
-Jest ogłuszony. To przez tą broń.
-Co? Zawołać maga.- Krzyknął wojewoda. Po chwili do Sali wszedł średniego wzrostu starzec, trzymający pod pachą księgę.
-Sprawdź tą broń.
Mag zbliżył rękę do broni, lecz po chwili cofnął ją tak jakby go coś oparzyło.
-Hm dziwne, w tym toporze tkwi wielka moc wygląda na to, że tylko prawowity posiadacz może jej dotykać.
-To ma tu tak zostać?
-Niestety.
-Nie ma wyjścia tylko niech nikt się do niego nie zbliża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Upiór otworzył oczy...
Ten widok wcale mu się nie spodobał...

Co do cholery z moim rynsztunkiem? – zaczął się zastanawiać. Nie miał co prawda przy sobie zbyt wiele rzeczy jednak szczególnie przywiązany był do jednej broszy i paru komponentów... Będą musieli podwyższyć mu pensję – no i wynagrodzić wszystkie straty. Tymczasem dobrze byłoby się dowiedzieć jak długo pozostawał nieprzytomny i gdzie zmierzają. Okolica była dla niego bliżej nieznana i wolał nie próbować żadnej ucieczki bez dokładniejszych szczegółów. Zastanawiał się czy Gildia nawiąże kontakt z nadzorcą tego „więzienia” i zorganizują mu jakiś środek ucieczki. Nigdy nie dał się tak łatwo złapać – a na pewno nie było to proste z tymi wszystkimi zaklęciami ochronnymi...chyba że ...
Gildia zawsze musiała zachować ostrożność , może zdjęli z niego zaklęcia gdy dowiedzieli się co się święci , żeby wyglądało to naturalnie...
W umyśle młodzieńca zrodziła się całkiem nieciekawa myśl – co jeśli oni ...dali sobie spokój ? Może to jakiś sprawdzian? A może był dla nich niebezpieczny ? Ale jak ? Przecież już udowodnił swoją wierność.
Pochód trwał. Upiór rozglądał się dookoła i zdobył się na zapytanie idącego za nim* osobnika o czas:
- Dobry człowieku , ile już idziemy?

[* Kolejność wg. Tej podanej przez PolishWerewolfa ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sytiacja z pewnością nie wyglądała ciekawie. Drużyna miała teoretycznie 3 wyjścia:
1. Czekać na cud.
2. Czekać na Eileen, aż ich uratuje.
3. Znaleźć odpowiedni moment i wydostać się stąd i dokończyć to co zaczęli.
W praktyce jednak wydawało się, że wyjścia nie ma, przynajmniej narazie...
Shan nieprzyzwyczajony do skrępowania ruchów źle się czuł. Przecież jako mag zawsze miał dużo przestrzeni aby nic nie zakłucało jego ruchów potrzebnych przy inkantacji zaklęć.

Noc nie była wyjątkowo "ciemna". Jednak było wystarczająco ciemno, aby zupełnie zdezorientowaną i spętaną drużynę, zdezorientować jeszcze bardzie. Tak aby pomimo swojego ogromnego doświadczenia w różnych ekstremalnych sytuacjach, nie dali rady się tym razem wydostać i aby dosięgła ich kara za to co chcieli zrobić.
Nikomu dobrze się nie widział taki scenariusz. Słyszalne były tylko szepty niektórych członków drużyny wypowiadane do innych.
Sytuacja i los drużyny zdawał się być przesądzony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dobra. Nie ma co się nad soboą rozczulać. Jakieś propozycje? - paladyn rozejrzał się po towarzyszach i wnet zrozumiał, że pomysłów na uwolnienie żadnych nie mają - Magów tu jednak mamy przecież. Nie macie jakiegoś czaru lub innego rozwiązania naszego "małego" problemu?
Cisza, która po słowach Gregora zapanowała była jednoznaczna.

[Słuchajcie przecież niektózy tutaj mają jakieś umiejętności magiczne. Niech no ktoś przemysli ich zastosowanie w tej sytuacji, bo nas tu żywcem zjedzą ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Wiem, sam offtop ale dobra. Najlepiej będzie, jeśli uznamy że łańcuch jest zabezpieczony przed prostymi czarami. I poczekajmy na Eileen :) Ona ma tutaj sporo do pogadania jeszcze. Takie bynajmniej w tej sytuacji jest moje zdanie. Ale próbujcie otworzyć. Może coś się wydaży :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować