Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

- Ej... pod tym mchem chyba coś tu pisze...? - Farin zatrzymał się na chwilę przy miejscu gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się kępka mchu. - Nie widzę nic... daj ktoś jakiegoś ognia...
Elf, który chwilowo wybiegł na przód zatrzymał się nagle rozkładając ręce szeroko.
- Od teraz obowiązuje zupełna cisza!
- Ale dlaczego?
- Czy jakikolwiek rodowity mieszkaniec Podmroku, i położonych blisko niego terenów używałby zwykłej kredy do zostawiania wiadomości na ścianie?
- Nooo... nie.
- Dlatego od teraz musimy bardziej uważac... Farin! Odczytałeś co tam pisze?
- Nie... strasznie nie wyraźne... może ktoś spróbowac?

[no to na razie macie zagadkę do rozwiązania (chociaż chyba zbyt prosta mi wyszła... :/) :) Jak już rozwiążecie, to każdy będzie miał możliwosc wykazania się inwencją. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co chodzi. Koło soboty powinienem pchnąc akcję definytywnie dalej.
MG squad]

20080102212333

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Litery pod mchem były bardzo niewyraźnie a światła było bardzo mało.
- Dziwne jak długo zdołał przetrwać zwykły napis pisany kredą….- mruczał krasnolud odsuwając towarzyszy, którzy pchali się na niego ze wszystkich stron.
- Dajcie mi przeczytać… hmm to chyba po drowsku albo w czymś innym chociaż to wygląda jak “u” nie.. To “v” a może jednak “u”, tak to chyba “u” to następne to raczej “w” potem.. “a” to na pewno a to dalej… nie wiem…
- Może to “e”- rzucił ktoś z drużyny
- Nie to na pewno “g”- stwierdził Marvolo, drużyna spoglądając raz na niego, a raz na kilka kresek przyznała mu racje.
- Ostatnie to “h”- stwierdził inkwizytor.
- Chyba żartujesz przecież to “a” jak nic.- stwierdził mag.- Czyli pierwszy wyraz to “ uwaga”.
- Dobra teraz drugi ja myślę ze to “p”- stwierdził elf, na co przystała reszta drużyny.
- A dru…
- To ZŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁOO.
- Nie to raczej….- wtrącił Youze jednak wzrok Zaka wpłynął na zmianę decyzji.
- Następne nie wiem…- myślał krasnolud.
- To “a”.
- Jesteś pewien Furr?
- A nie widzisz ?
- No dobra…. A następne ?
- “P” bankowo.- Krzyknął Davian, reszta pokiwała tylko głowami.
- Następne to “k” jestem pewien. -Stwierdził stojący obok Farina Yebarian.
- Może… ostatnie to…
- “I”- powiedzieli trochę dziwiąc się wszyscy naraz.
- Uwaga płapki ?
- A co to płapki?
- Może to łapki…
- Wiecie a może to jednak płatki.
- Przecież tu jest “p”.. to na pewno łapki.
- Słuchajcie tu chodzi o pułapki.- powiedzieli Youze i Darkus.
- Oni mają chyba racje… ciekawe kto to pisał?
- Nie wiadomo… jednak z jakiegoś powodu to napisał może już nie będzie okazji by mu powiedzieć o błędzie… lepiej uważajcie.- Powiedział Phil po czym drużyna powoli ruszyła dalej, niektórzy patrzyli jeszcze przez chwile na napis lekko niedowierzając. Jak widać współpraca całej drużyny wychodziła im na dobre.
-Tak im bliżej Podmroku tym więcej rozrywek… a to dopiero początek… - mruczał wojownik… zbierając ostrożnie co ładniejsze okazy mchu do kolekcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna szła przed siebie powoli. Po odczytaniu ostrzeżenia na ich twarzach wystąpiło skupienie oraz lekkie przerażenie (oprócz Zaka oczywiście, który tylko czekał, aby kogoś poszatkować)
Youze zastanawiał się nad sensem tej informacji przekazanej przez kogoś : Niemożliwe, żeby tę informację przekazały drowy ... nie, to nie w ich złej naturze, a może to zasadzka? Hmm ... możliwe, że ostrzegając chcą zwrócić naszą uwagę na coś innego, po czym zrobią coś, czego się w ogóle nie spodziewamy. Jednak prawdopodobne jest to, że po prostu jakiś poszukiwacz przygód zostawił to wcześniej dla ostrzeżenia innych śmiałków przekraczających te przesiąknięte złem jaskinie ... dobrze, lecz dlaczego zwykła kreda utrzymuje się tyle czasu? Tak! To musiało zostać napisane nie dawno, maximum 2-3 dni od naszego dotarcia tutaj ... czyli ktoś niedawno tędy szedł. Na pewno nie inna drużyna poszukiwaczy złodzieja, nie dostałem żadnej wiadomości, chyba, że ... zostali zaatakowani z zaskoczenia, nie zdążyli nawet wysłać ostrzeżenia, co zajmuje kilka sekund ... to skomplikowane. Szpieg szedł przed siebie, cieszył się, że pomógł trochę drużynie w odczytaniu wiadomości, w końcu to pomoże zdobyć zaufanie, którego tak potrzebuję do ...
ehm ... no właśnie. Wiedział tylko, że musiał nadal trzymać się na baczności. Z jego doświadczenia wiedział, że nigdy nie można nikomu do końca ufać, nawet sobie samemu ...
Wspomnienia na chwilę ustąpiły, jakże kochał te momenty, kiedy jego umysł był wolny od koszmarów. Mógł choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich zabójstwach, ucieczkach, zleceniach, szpiegowaniach ...
sam nie wiedział, czy nadal chce to robić. To był jego chleb powszedni, to było to, w czym znał się najlepiej, jednak to było też to, co niszczyło jego życie .... i życie innych czasami niewinnych ludzi.

-Furr, mógłbym wiedzieć, ile już siedzisz w fachu? - zapytał
-Wystarczająco długo, aby poderżnąć Ci gardło ...
-Ehm ... taa, mogłem się tego spodziewać. Skoro tak pragniecie mojej śmierci, dlaczego nie zrobicie tego teraz? Dlaczego po prostu nie rzucicie się na mnie i nie zadźgacie mnie? Czy jestem wam do czegoś potrzebny? Weźmiecie kryształ oraz mój ekwipunek a moje ciało wrzucicie pomiędzy te kupy mchu albo zostawicie jakimś bestiom na pożarcie ... na co czekacie?
-Eee ... noo ... ten ... no! Ehm .. hmm ...
-Właśnie dlatego powinniście się zastanowić trochę nad tym, czy na pewno chcecie to zrobić ...
-Eee ... ten Youze to chyba dobrze mówi, jak na razie to nam nic nie zrobił, to co tam szkodzi ... - powiedział Yebran
-Ja tam bym mu nie ufał ... ale ... ee ... no, do puki nic nie zrobił, to chyba możemy z niego zejść ... ale miejmy go na oku! - oznajmił Farin
-Nie wiem, jak wy, ja mu nadal nie ufam ... - stwierdził Furr, który był trochę zmieszany całą sytuacją.
-To mądra decyzja, nawet jeszcze nie wiecie, jak bardzo ... heh ...

Czasem trzeba do czegoś dojść dyplomatycznie ... słowa mają potężną moc, ale tylko czasami ... Youze szedł dalej przed siebie cały czas trzymając rękę na ostrzu, jakby wyczuwał, że zaraz coś się miało stać. To było jak cisza przed burzą, jak spokój przed wielką batalią. Czekał na pierwszą walkę ... same czekanie jest gorsze niż sam przebieg walki. Nie wiedział, czego może się tutaj spodziewać, jego umiejętności zabijania ograniczały się do eliminowania ludzi, raz tylko musiał zabić orka ... cóż, ta przygoda powinna go czegoś nauczyć, nowe doświadczenia zawsze się przydadzą. Idąc przed siebie zastanawiał się, jak to jest zatopić stal w ciało drowa ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozmyślania Youzego przerwał Darkus, który mówił mu wszystko na ucho tak by inni nie słyszeli.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo chyba nie zrozumiałeś czegoś. Żyjesz, bo jesteś sługą Eileen, a nikt tutaj nie chce doprowadzić do eskalacji konfliktu z tą zagubioną elfką. Tym świecidełkiem chyba najefektywniej posługujesz się, więc na razie potrzebujemy cię póki nie znaleźliśmy naszego celu. Pragnę ci zakomunikować, że jesteś tylko jednym, małym elementem, który po zakończeniu misji więcej o nas nie usłyszy, ale do tego czasu musimy współpracować. W tym celu niedługo będziesz musiał wytłumaczyć, co ukradł tamten ktoś i nie licz, że cię to ominie. Jeśli będziesz jednak odwlekał to, co powinieneś zrobić na samym początku, to nie miej nadziei, że drużyna będzie chętnie ci pomagać . W naszym towarzystwie nawet przypadkowy miecz może przebić twoje ciało. Ewentualnie topór lub strzała. Rozumiesz? Daję ci przyjacielską radę i lepiej dobrze z niej skorzystaj…
Po tych słowach Sługa Boży zbliżył się do Farina wpatrując się we wszystko w poszukiwaniu pułapek, ale do tej pory nic nie znalazł…
- I jak samopoczucie przyjacielu? Zauważyłeś już jakąś pułapkę, bo ja swymi oczętami jeszcze nic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- I jak samopoczucie przyjacielu? Zauważyłeś już jakąś pułapkę, bo ja swymi oczętami jeszcze nic!
- Samopoczucie… wiesz w Podmroku już byłem pułapki to nie nowość więc zbytnio się tym nie przejąłem, pyzatym na razie nic nie zauważyłem może ta osoba która pisała ostrzeżenie uaktywniła większość z nich.- odpowiedział krasnolud.
Tunel trochę rozszerzył się, wojownik szedł ostatni ponieważ mógł spokojnie zbierać mech… Wojownik szedł za Darkusem gdy nagle jego noga trafiła na jakąś dziurę… co dziwniejsze dziura zapadła się, dało się słyszeć ciche “klik” potem odgłos przecinanej liny i trzask. Wszyscy spojrzeli w górę. Wielki głaz “powoli wydobywał się z sufitu”, pierwotnie miał on spaść na biedaka ,który wdepnął na pułapkę lecz widać czas, a może niedokładność budowniczych sprawiły iż lekko ugrzązł, co nie powstrzymywało niebezpieczeństwa a dawało tylko trochę czasu.
- ZŁO!
- Farin uciekaj !
- Nie mogę… nie mogę wyjąć nogi !- krzyknął krasnolud, momentalnie znaleźli się przy nim Phil i Darkus, jednak podniesienie krasnoluda nie jest rzeczą łatwą.
- To na trzy.
- Nie na trzy, wyciągniecie jak będę gotowy…
-Co ?!
- Dobra już…. Darkus zwariowałeś chcesz mi rękę urwać?! Musisz mnie złapać pod ramię, to jeszcze raz!
-AAAaa nie tak mocno ty… kultysto… jesteś pewien ze chcesz mi pomóc? Może poćwicz na kimś innym… no dobra jeszcze…- Po chwili krasnolud był wolny a głaz spadł rozłamując się na wiele części i powodując chmurę dymu z której wytoczyli się po chwili krasnolud człowiek i elf.
- Jakbyś się pospieszył to bym szybciej wyszedł, powinniśmy cie zostawić w świątyni…
- Uratowałem ci życie…
- To czego się spodziewasz bohaterze od siedmiu boleści? Może czegoś co mógłbyś złożyć w ofierze temu swojemu bożkowi?- Krasnolud po kilku chwilach od wydarzenia rozmawiał z Darkusem.- Widzisz Phil to jest przyjaciel uratował mnie i nic w zamian nie chce…- Krasnolud wpatrywał się w gniewem w inkwizytora po czym wybuchnął śmiechem…
- Oj człowieku człowieku co ja bym bez ciebie zrobił- klepnął przyjaciela po plecach po czym podszedł do Phila.
- Kiedy postój ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Niedługo. - powiedział Phil spoglądając na krasnoluda i uśmiechając się lekko. Ebril szedł obok, powoli i bezszelestnie stąpając obok elfa. Elf poprawił łuk zdobyty dla niego przez Zaka. Obok Phila szedł Serafin.
- Ktoś coś zauważył? - zapytał mistyczny łucznik spokojnym, cichym głosem.
- Nic.
- Nie.
- Spokój.
- Cisza.
- Wszystko w porządku.
- Nudy...
- Zło...
- ...dlatego też, stale nawracam pogan...
- Kiedy postój?
- Ech... niedługo.
Sam brak pułapek wydawał się nieco podejrzany. Korytarz był stosunkowo wąski, więc warunki do ułożenia pułapki były doskonałe. Łowca pogrążył się w rozmyślaniach o Eileen. "Coś było nie tak... ona nie powina się tak zachowywac. Tylko co się stało? Najpierw to tajemnicze zniknięcię, teraz takie powitanie po dośc długim czasie rozłąki... O co w tym wszystkim chodzi? A może jest szantażowana, przez jakąś korporację, która dąży do czegoś... Tylko do czego? A jeżeli ona naprawdę stała się... taka?" Phil szybko otrząsnął się z tych myśli. "Nie... to niemożliwe... Przecież Eileen zawsze była tak dobra... chociaż czasem potrafiła wybuchnąc... ale jednak. Przyjaciele nie byli dla niej kimś..."
- Phil stój! - Elf natychmiast zamarł. Serafin patrzył na niego skupionym i surowym wzrokiem.
- No co jest? Przecież widziałem ten sznurek i go ominąłem.
- Po pierwsze, nie zasygnalizowałeś, że jest tu pułapka, więc ktoś z nas mógłby się w nią władowac. Po drugie popatrz uważnie.
- Co się dzieje? - Farin z Darkusem podeszli do przodu nieco zdumieni nagłym zatrzymaniem. - Postój?
- Nie. Widzisz Phil?
- Taaaak... - tuż za sznurkiem, w jego cieniu znajdowała się druga napięta linka. A tuż nad nią trwałą w bezruchu prawa stopa łowcy. - Sprytna robota... Dobra ludziska, teraz ostrożenie przy przechodzeniu tutaj... nie wolno dostknąc ziemi między moimi stopami. - postawił prawą stopę i ustawił się w poprzek tunelu. Ebril zwinnie przeskoczył pierwszy. Zachowywał bezszelestną ciszę. Gdy wszyscy już przeszli, elf oderwał lewą nogę, obrócił się i zrobił dwa kroki naprzód.
SZUST!
Elf został uderzony w bok ciała, poczuł lekkie ukłucie na prawym ramieniu, stracił równowagę i upadł na ziemię.
- O cię choroba... ale jak? - spojrzał na miejsce gdzie uniknęli pułapki. Za drugim sznurkiem, był jeszcze trzeci. - Cholera... jakiś cwaniak nam się trafił. Spojrzał na to co go uderzyło. Ze ściany wystawał długi stalowy kolec. Nie przebił elfa tylko dlatego, że bezwładnie zwisało na nim ciało człowieka. Świeże ciało.
- Ja... - zaczął Youze - ...ja... ja go znam...
Wszystkie oczy skierowały się na ich tymczasowego przewodnika...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja... - zaczął Youze - ...ja... ja go znam...
Wszystkie oczy skierowały się na ich tymczasowego przewodnika...
- To jest ... a raczej był Homed, jeden ze szpiegów takich jak ja ... był doskonale wyszkolony, a jednak pułapka go zaskoczyła. Jakieś dwie godziny temu dawał sygnał, że wszystko jest w porządku, że idzie przez Podmrok i nie zauważył nic szczególnego. Te wszystkie pułapki, myślałem, że były założone przed drowy ... jednak teraz już jestem pewien...
- Pewien czego? - spytali jednocześnie Farin i Yebran.
-...to nasz uciekinier podstawił te pułapki. Tylko jakiś mistrz mógł tak sprytnie to zaplanować , wykorzystał teren, oszacował ilość ludzi jaka będzie podążała za nim ...
- No to pięknie, ciekawe tylko, gdzie on teraz się znajduje? Ten szpieg ... - spytał Kain.
- Musi być naprawdę blisko nas, trup jest świeży, spójrzcie na krew, nawet nie jest zaschnięta. To Homed nas ostrzegł przed pułapkami, sam musiał kilka uaktywnić, jednak udało mu się z nich wydostać. Tylko chwila ... gdzie jest kryształ?! Nie ma go przy sobie. To ... to złodziej musiał wysyłać sygnały, że wszystko jest w porządku.
- Właśnie w tym pokazuje nam swoje mistrzostwo ... w przebiegłości. - oznajmił Furr.
- Tak, zgadza się. Jest naprawdę przebiegły, świetny w tym co robi. Najgorsze jest to, że ma kryształ, może manipulować innymi drużynami ... bo to właśnie Homed miał kryształ, którym mógł łączyć się z wszystkimi innymi, mój jest zdolny tylko do porozumiewania się z głównym kryształem. - wytłumaczył Youze.
- A gdzie znajdują się pozostałe drużyny?
- Prawdopodobnie są na powierzchni ... jeżeli nie napotkali żadnych większych przeszkód to zbliżają się już do Neverwinter. Jedno jest pewne - ofiara jest bardzo blisko. - W tym momencie nastąpiła cisza ...
- Cóż, teraz nastał czas próby. Musimy współpracować, czy to wam się podoba, czy nie. Jeżeli chcemy złapać złodzieja musimy być bardzo uważni. To nie jest jakiś tam normalny łotrzyk, to jest geniusz w swojej dziedzinie. - rzekł Youze.
- Zło! Geniusz nie geniusz, zabić nie problem! - powiedział podekscytowany Zak.
- Właśnie w tym problem Zak, nie możemy być zbyt pewni siebie, bo to nas może zgubić. Musimy wiedzieć, że stoi przed nami wielkie niebezpieczeństwo, ale nie możemy się poddawać. Nie chcemy chyba skończyć, jak ten szpieg.
- Dobrze więc, skończmy na ten czas wszystkie konflikty, bo inaczej nie uda nam się złapać złoczyńcy. Musimy trzymać się razem. - powiedział Marvolo.

Youze podszedł do pułapki, delikatnie ściągnął przebite ciało kolegi, położył je na kępie mchu. Powoli zaczął przeszukiwać ciało, znalazł sztylet w dobrym stanie, linę oraz parę sucharów. Złodziej musiał zabrać resztę ekwipunku. Nie zostawił nic przydatnego. Wg. zaleceń Eileen miał zostawić ciało tam, gdzie je zastał. Oby nie było więcej takich ofiar ...

- Przeszukałem go, nie miał nic cennego, złodziej wszystko zabrał. Myślę, że możemy iść dalej i pilnować siebie, żeby któryś z nas tak nie skończył ... pamiętajcie, że uciekinier jest bardzo blisko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Słowa krasnoluda, które miały zaczepić Darkusa do przyjacielskiej sprzeczki nie osiągnęły zamierzonego celu, gdyż Sługa Boży ostatnio zaczął przyzwyczajać się do tego typu prowokacji, a poza tym teraz były ważniejsze sprawy do załatwienia. Okazało się, że Phil prawie uruchomił pułapkę, ale na szczęście zareagował Serafin, który ostrzegł nie tylko elfa, ale i resztę drużyny. Należało spokojnie ominąć niebezpieczne miejsce i najlepiej wyszło, to kociakowi. W sumie inkwizytorowi może nie poszło tak dobrze jak zwierzęciu, ale na kondycję narzekać nie musiał, choć zastanawiał się, co wy było gdyby był zmuszony do ucieczki przed bandą czarnych elfów, których Darkus jakoś sobie nie przypominał, a z tego co pamiętał w Podmroku nie ma słońca, więc jak oni mogli być czarni? Chyba nie brudzili się błotem albo innymi paskudztwami? Mniejsza z tym! Inni ich zwali drowami, choć Sługa Boży nie wiedział czemu. Wracając do tematu nasz „bohater” zastanawiał się, czy udałoby się mu uciec przed tymi elfami. Teoretycznie mógł się dołączyć stres i strach, a wtedy nawet najwolniejszy żółw zacząłby biec, choć to w sumie nierealne, bo one zapewne nie odczuwają strachu, dlatego są takie powolne i leniwe. (To by też tłumaczyło, czemu mieszkają w skorupie i nie budują „domków”). Z drugiej jednak strony były krasnoludy Farin i ten Yebran, a one chyba potrafią walczyć z tymi dzikusami podziemi. Takie rozważania mogłyby trwać w nieskończoność, gdyby nie pewne zaskakujące wydarzenie, które trwało dosłownie chwilkę. Phil został przewrócony, a właściwie popchnięty przez jakiegoś latającego stwora. Inkwizytor miał wrzasnąć nieumarlak albo duch, ale szybko okazało się, że to tylko kumpel Youzego ( kolejny powód, żeby zabić tego szpiega!). Oczywiście był martwy i nabity na jakiś kolec i tylko dzięki temu elf jeszcze żył .
- Ten przynajmniej niczego w zamian za pomoc nie zażąda- stwierdził Darkus uśmiechając się do Farina
I w tym momencie zaczyna się komplikować cała i tak skomplikowana komplikacja problematycznego problemu, przed którym stanęła drużyna. Ich cel założył pułapki, zabił szpiega, który miał dziwne imię i najprawdopodobniej ze zwierzyny stał się łowcą i posiadaczem kryształu obsługującego inne tego typu świecidełka znajdujące się w posiadaniu innych złych szpiegów służących złej, okrutnej i zdradzieckiej wojewodzinie.
- Cóż, teraz nastał czas próby. Musimy współpracować, czy to wam się podoba, czy nie. Jeżeli chcemy złapać złodzieja musimy być bardzo uważni. To nie jest jakiś tam normalny łotrzyk, to jest geniusz w swojej dziedzinie - rzekł obcy
- Zło! Geniusz nie geniusz, zabić nie problem! – powiedział Mroczny
- Właśnie w tym problem Zak, nie możemy być zbyt pewni siebie, bo to nas może zgubić. Musimy wiedzieć, że stoi przed nami wielkie niebezpieczeństwo, ale nie możemy się poddawać. Nie chcemy chyba skończyć, jak ten szpieg
- Dobrze więc, skończmy na ten czas wszystkie konflikty, bo inaczej nie uda nam się złapać złoczyńcy. Musimy trzymać się razem - powiedział Marvolo
Według Darkusa drużyna jakby osłabła w swoich postanowieniach no i jakby poczuli instynkt przetrwania, gdyż niektórzy chcieli nawet współpracować ze szpiegiem, który w tym momencie zajmował się ciałem znajomego, a gdy skończył rzekł:
- Przeszukałem go, nie miał nic cennego, złodziej wszystko zabrał. Myślę, że możemy iść dalej i pilnować siebie, żeby któryś z nas tak nie skończył ... pamiętajcie, że uciekinier jest bardzo blisko...
- To może za nim ruszymy na pewną śmierć powiesz w końcu co ma ten człowiek, że tak wszyscy za nim ganiają jak psy za lisem? Czy jest to niebezpieczne w nieodpowiednich rękach? Wydaje mi się, że jakieś wyjaśnienia należą się nam skoro tak bardzo chcesz z nami współpracować- stwierdził inkwizytor i czekał na odpowiedź, która by wszystkich zadowoliła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nie czas teraz na takie dysputy. Ten cwaniak ciągle może się chowac gdzieś niedaleko. Nawet za kolejnym zakrętem. Idziemy. I zwiększamy czujnośc. Ebril, naprzód!
Kot kilkoma zwinnymi susami owinął się ciemnością, i zniknął z oczu towarzyszy. Ci zaczęli powoli poruszac się w zdecydowanie większej konsternacji niż przedtem. Farin mocniej ścisnął topór. Serafin z Philem zdjęli łuki z plecow i trzymali je w pogotowiu w dłoniach. Kain wyglądał na skupionego. Furr machał przed sobą sztyletem. Ebril nie wracał. Phil zaczął się trochę denerwowac. Mimo wszystko, za kolejnym zakrętem nie znaleźli tego kogo szukali. Ani za kolejnym. Ani za jeszcze jednym. I następnym. Jednakże, jakieś dwadzieścia minut później, zauważyli, że zza rogu w korytarzu roznosi się pomarańczowe, lekko migoczące światło.
- Pochodnie tutaj?! - oczy niziołka potrafiły rozpoznac to co przydaje się w lochach, w których jako że jest złodziejem, pewnie często bywał. I kiedy przeszli przez zakręt znaleźli się w jasnym świetle czterech pochodni rozmieszczonych na kwadracie.
- Patrzcie! - krzyknął Farin.
Na końcu korytarza, stała wysoka, smukła postac w płaszczu. W uniesionej ręce trzymała pochodnię, kaptur oraz rzucany przezeń cień całkowicie odbierały możliwośc ujrzenia twarzy. Obok postaci, na podłodze leżał spory plecak. Sarafin i Phil zareagowali natychmiast. Dwie strzały przeleciały z obu stron tuż obok głowy człowieka. Jednakże postac ani drgnęła. Opuściła tylko pochodnie na taką wysokośc, że można było dojrzec usta. "Coś mi nie pasuje w tych ustach..." Usta, które wykrzywione były w ironicznym uśmiechu.
- A więc dotarliście za mną aż tutaj... - rozległ się cichy, delikatny, miły dla ucha kobiecy głos. Głos przeszywający całe ciało, od palców stóp aż po czubek głowy. Nie, nie strachem. Przyjemnością. Pewnym rodzajem pożądania. Głos wywołujący ciarki przepływające przez lędźwie. - Gdyby to było morze, a ja byłabym syreną to gotów byś skoczyć i pójść za mną na dno... - Phil opuścił łuk. Słyszał już kiedyś te słowa. Serafin zamarł w bezruchu. Farinowi opadła szczęka. Darkus szukał swojej między stopami. Furr, tak wytrzeszczył oczy, że zaraz by mu powyskakiwały. Zak zdołał wydusic z siebie tylko: zło!; Nawet Youze wykazywał zdziwienie, co jeszcze bardziej zdziwiło towarzyszy. - Głupcy! Zawróccie jeśli wam życie miłe. Zapamiętajcie sobie moje słowa, i jeżeli zdecydujecie pójśc za mną dalej, to nie mówcie, że was nie ostrzegłam. I nie zadzierajcie więcej z Siecią. Siec, dobrze będzie wiedziała jak Was znaleźc, nie martwcie się o to. A ona zabija wszystkich, którzy stoją na jej drodze. Zawróccie. I nie próbujcie zmienic tego co jest nieuchronne. I nie wchodźcie w drogę Sieci. A jeżeli ścigacie mnie ze względu na to... - postac podrzuciła kilka razy w górę, jakąś małą paczuszkę - to darujcie sobie. Odpuśccie. Siec tego potrzebuje.
- Nigdy! Nie przestanę Cię ścigac, dopóki Cię nie dopadnę! Zabiłaś Homeda, a wiesz co to oznacza! Zabiję Cię tymi rękoma! - Youze rzucił się do przodu, jednak został powstrzymany przez Farina i Yebrana. Kobieta wzruszyła tylko ramionami.
- Z tą bandą idiotów? Nigdy Ci się to nie uda... A teraz... żegnajcie. - kobieta szyderczo pomachała dłonią i pomknęła w boczny korytarz. Tym razem wszyscy pobiegli za nią. I nagle stracili grunt pod nogami. Phil poczuł powietrze na twarzy i zrozumiał, że spada. Podobnie jak inni. Lecieli dośc długo. Przynajmniej tak im się wydawało. Nagle elf poczuł jak ląduje na czymś miękkim. Uderzył o to całym ciałem. Dziwny materiał wyciągnął się i po chwili powrócił do swojej poprzedniej postaci. Łowca zauważył, że materiału nie tworzy duże płótno, tylko jakby powiązane ze sobą liny. Obok elfa leżał Ebril z raną na boku. Phil rozejrzał się. Każdy spadł na zbawienną linę w innym stopniu. Jednakże, gdy próbował wstac, stwierdził że jest to niemożliwe, gdyż przykleił się do tego czegoś.
- Ktoś może wstac?
- Nie...
- Niezbyt...
- Żeby nie wiem co...
- Wiecie co... to chyba jest pajęczyna... duża pajęczyna...
- Fakt... masz rację Darkus.
- No nie... co on wytwarza pajęczynę?
- Nie... ona tylko wykorzystała tę prawie naturalną płapkę.
- No właśnie... ona... kto by się spodziewał?
Nikt nie odpowiedział na to pytanie.
- W każdym razie, nie lubi nas.
- Chło... chłopaki... - Farin, który jako jedyny był przyklejony twarzą do dołu, zaczął coś mówic, drżącym głosem... - On, chyba też nas nie lubi...
Z dołu ośmioma jadowito żółtymi oczami spoglądał na nich olbrzymi pająk. W dodatku posykiwał.
- Nie mówcie, że nie ostrzegałam... - rozległo się z góry...

[No, jestem szczerze ciekaw, jak sobie z tym poradzicie. Praktycznie niemożliwy jakikolwiek ruch, na dole kolega :) Później może będzie czas na chwilkę odpoczynku, bo coś czuję, że pojawi się wiele pytań... Aha, i chyba trzeba będzie zrobic mały przesiew graczy... Miłej gry!
Wasz MG]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Youze czuł w sobie mnóstwo adrenaliny, po tym, jak chciał zabić członkinie Sieci - jej ostatnie imię jakie pamiętał to Zashen, używała ich wielu do ukrycia swojej tożsamości ... słyszał jej mroczny, aczkolwiek piękny głos, który przeszywał jego uszy. Wiedział, że gdzieś już go słyszał. Jednak teraz znajdował się w pułapce, leżał plecami przyklejony do jakieś lepkiej substancji, prawdopodobnie pajęczyny, nie mógł nawet zobaczyć, co to jest. Nie miał możliwości ruchu, czuł się niczym sparaliżowany, jak mucha w sieci pająka ... Po usłyszeniu ostrzeżenia Farina serce podskoczyło mu do gardła, nie miał pojęcia, jak sobie radzić z potworami, był tylko skrytobójcą, który wiedział, jak zabić człowieka. Nagle przypomniał sobie, że przy pasku ma dwie buteleczki z trucizną, z czego jedna była naprawdę silna. Długo siłował się z pajęczyną, w końcu udało mu się wyciągnąć rękę na tyle, aby wydobyć fiolkę. Zaczął szybko wyjmować korek, który zatykał buteleczkę. Po upuszczeniu korka trucizna zaczęła wydawać ostry zapach podobny do siarki. Youze delikatnie wylał substancję, która z sykiem powoli rozpuszczała sieć. Udało się, jedna ręka uwolniona! Co dalej, co dalej?! Muszę zachować spokój ... skup się, skup się. Wiem! Wyobraź sobie, że ten pająk to twoje kolejne zlecenie ... Wolną ręką mozolnie sięgnął po jego krótki miecz, po chwili wydobył go z pochwy. Próbował uwolnić drugą rękę, było to bardzo trudne, ponieważ miecz miast ciąć pajęczynę kleił sie do niej ... jednak udało się, ręce miał wolne, gorzej z plecami. Po jego lewej zauważył Furra, który próbował sięgnąć swojego sztyletu. Youze pomógł mu uwolnić rękę - "Pomóż reszcie!" - krzyknął, po czym zauważył Druida, który próbuje coś czarować z pajęczyną ... oby mu się udało. Szpieg wychylił się na tyle, żeby zauważyć miotającego się dziko Zaka, który próbował wyrwać się z sideł pająka. Nagle Youze poczuł na swoim ramieniu coś dużego - po obróceniu głowy zauważył ogromne odnóże potwora, które próbowało go ściągnąć na dół, czuł na sobie ogromną siłę nacisku, jakby zaraz miała mu złamać kość. Wolną ręką szybkim ruchem wykonał sieknięcie mieczem, kończyna powoli cofnęła się, a z dołu usłyszał tylko straszliwy pisk insekta. Nie wiedział co robić dalej, nogi i plecy nadal miał uwięzione. Nagle cała powierzchnia pajęczyny zaczęła drgać, monstrum ubiegało się o swoją zdobycz ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mag z początku nie zwrócił uwagi na to co stało się dookoła niego.
- Bandą idiotów? Niech no ja tylko dorwę ją w swoje ręce…- Kain mamrotał pod nosem starając się uwolnić.
- Kain…Kain…KAIN!
- Czego?!
Już po chwili wiedział „czego”. Wielki, zapewne jadowity pająk. I znając życie głodny.
- O *****. – to było chyba najlepsze określenie tej sytuacji. Jednak mag, w przeciwieństwie do Zaka nie zaczął się szamotać. Na tyle spokojnie na ile mógł starał się ocenić sytuacje. Po chwili zobaczył Youze’go częściowo uwalniającego się z pajęczyny jakąś miksturą i pomagającego Furr’owi. Teraz kiedy już wiedział z czym na do czynienia, zamiast się szarpać skupił się na formule zaklęcia. Niewielu spoza kręgów magicznych wie, że zaklęcia nie zawsze wymagają używania gestów. Zwłaszcza też prostsze są często tak zapamiętywane, żeby gesty nie były potrzebne do ich rzucenia. I teraz mag dziękował sobie w duchu, że nie spał na lekcjach kiedy jego mistrz uczył go tej sztuki. Po chwili jego dłonie otoczyły delikatne płomienie, nie na tyle silne żeby przepalić pajęczynę, ale wystarczające do wypalenia lepkich substancji. Problem stanowił pajęczak na dole który właśnie wyciągał jedno z odnóży w jego stronę.
- Zajmijcie go czymś!
Youze i Furr popatrzyli po sobie trochę dziwnie, wzrok pierwszego mówił coś w stylu „Zostawmy go, Zak jest wystarczającym utrapieniem” a drugiego coś a’la „Prędzej ja ciebie tu zostawię”. Co skończyło się jakimś szybującym w dół flakonem i bliżej nieokreślonym „czymś” co Niziołek znalazł w kieszeni. Co dało akurat tyle czasu żeby Kain opalił całą pajęczynę wokół siebie.
- Zamknąć oczy! Wszyscy!
Mag mógł mieć tylko nadzieje że drużyna go posłucha. Chwile później kawałek pod nim nastąpił gwałtowny rozbłysk światła. „Pajączek” schronił się przed światłem głębiej w sieci dając im chwilę wytchnienia. Kain wiedział że pewnie za kilkanaście minut będą tu mieli przez to niezłą kompanie, ale musieli się jakoś wydostać z tej pajęczyny.
- ZŁO! ŚMIERĆ!
- Kufa, Zak, mówiłem zamknąć oczy!
- Zło…
- Kain wiesz że zaraz będzie tu połowa Podmroku…
- Nie narzekaj Serafinie, dobra? I lepiej pomóż mi uwolnić resztę. Trzeba się zmyć zanim twoje słowa nabiorą realnych kształtów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dla Daviana to było za dużo. Był teraz strasznie wkurwiony. Najpierw pułapki , to da się zrozumieć podmrok itp. wiadomo. Chwilę potem kolega szpiega wyjaśnił im kilka faktów co do zbiega. A raczej dowiedzieli się gdzie jest i że ma ten kamień do komunikacji. Następnie spotkanie z dziwną kobietą, która z niewiadomych dla pół-elfa powodów wywierała jakiś dziwny wpływ na resztę drużyny. Ale pająk to było przegięcie. Cały rozdygotany ze złości leżał przyklejony do pajęczyny. Youze odkleił się od pajęczyny za pomocą trucizny, a po chwili zaczął pomagać towarzyszom znajdującym się obok niego. Zak oczywiście się szarpał. A czego innego można się po nim spodziewać? Kain wpadł jednak na genialny pomysł. Czarem wywołał implozję światła, która odgoniła na chwilę pająka, a przy okazji sprowadzi do jamy pół podmroku, ta jednak część planu genialna była tylko dla części drużyny.
Davian jednak czuł że musi zacząć działać zanim wróci pająk...albo drowy. Jak większość towarzyszy spadł plecami do sieci. Na szczęście przykleił się jego płaszcz i unieruchomione miał tylko stopy i dłonie. W odruchu poświęcenia zaczął przegryzać sieć wokół prawej dłoni, starając się nie myśleć skąd się pajęczyna bierze. Po kilku chwilach i kilku odruchach wymiotnych szermierz uwolnił rękę i rapierem już przeciął resztę pajęczyn. Odpiął płaszcz, skazując go na straty. Podniósł się i wyciął sobie otwór w sieci.
-Co ty robisz?- zapytał Youze
-Daje wam chwilę wytchnienia.
Davian złapał kawał pajęczyny i spuścił się w dół wyczekując pająka z rapierem w dłoni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- ZŁO! Śmierć! Zniszczenie! - Zak w końcu przestał się szamotać gdyż był już prawie całkowicie owinięty siecią.
- Mistrzuuuu! Ja ci pomogę! - zasyczał Puszek, który pojawił się chwilę później pobudzony wywołaniem zespołu WW (Wyjątkowego Wkurwienia) u Zaka. Glabrezu jako demon i pozasferowiec nie przykleił się do badziewnej pajęczyny i dość szybko uwolnił swego pana.
- JEŚĆ! Mniam! Wata cukrowa! - kilka chwil Zak był już wolny, ściągał z pleców topór, gdyż nie mógł znaleźć swojego Wielkiego Miecza, a Puszek wcinał dalej pajęczynę, uwalniając kolejnych członków Kompanii. Mroczny wreszcie ściągnął rzeźnicki oręż, w drugą rękę złapał sznur szubieniczny i pobiegł w stronę gdzie prawdopodobnie skryła się ośmionoga kreatura. Zak nie bał się pająków. No chyba, że były białe... Ale z drugiej strony białego koloru nienawidził to takie straszydła też zabijał. A ten był czarny więc Zak się go nie bał.
- Co ten poganin znowu wyprawia? - zaniepokoił się Darkus widząc jak czarny biegnie w jednym ręku z toporem, a w drugim z liną z szubienicy wymachiwaną niczym lasso.
- Mam złe przeczucia, bardzo złe - stwierdził Marvolo. Po chwili słychać było przeszywający pisk pająka i śmiech Zaka oraz "ZŁO". Po chwili najdalej wysunięty Kain dał nurka za skały wykrzykując jeszcze "Kryć się!".
- Śmierć! - Zak wparował między drużynę na wierzgającym pająku, utrzymując się na jego grzbiecie powiązaną liną szubieniczną i podskakując. Topór wypadł mu z ręki i wbił się tuż przed oniemiałym Serafinem, który jednak szybko skrył się za kamieniem obok Kaina. Davian nie był na tyle szybki i miał ręce poklejone pajęczyną, po której naiwnie myślał, że się zsunie, dostał jedną z ośmiu nóg w twarz i upadł z rozbitym nosem na ziemię.
- ZŁOOOOOOOOOO! Jiiiiiiiiiiihaaaaaaaaaaaaaaaaa! - wrzeszczał Zak na tyle głośno, że już pewnie w samym Menzoberranzan było go słychać. Czarny jeszcze przez jakieś dziesięć minut ujeżdżał pająka (dla pozostałych czas ten wydawał się wiecznością), który skakał po ścianach i próbował zrobić wszystkiego, żeby tylko zrzucić to czarne i brzydkie coś ze swojego grzbietu. Najwyraźniej jednak nikczemnikowi sprawiało to jeszcze większą radochę, gdyż szeroko się szczerzył i uderzał piętami w pająka. Po interwencji Puszka, który jednak nie zaczął podjadać pająka tylko go zablokował, skorupiak uspokoił się i... zaczął słuchać poleceń Zaka, który bawił się naprędce wykonaną uprzężą i wodzami. Zadowolony z siebie poklepał szkaradę po karku i krzyknął do reszty, że już mogą wyjść.
- ZŁO! Śmierć! A teraz widzicie, że tamta kopia jednak by mi się przydała! - po czym uderzył piętami w pająka, a ten wesoło podskoczył i zapiszczał.
- Taa... jeszcze tylko brakowało nam pajęczej zakowej kawalerii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin podczas leżenia na pajęczynie nie robił zbyt wiele, no bo co może robić ciężki krasnolud posiadający tylko topór i ewentualnie jakiś nóż? Sieć przy każdym ruchu posklejała by go jeszcze bardziej. Po przyzwyczajeniu się do widoku biegającego to tu to tam pająka krasnolud zaczął oglądać kątem oka jak uwalnia się reszta członków drużyny. Jedynym “występem” który nie zadziwił krasnoluda był pokaz Kaina.
- Magia… przydatne to jednak…
Pokaz Youzego był świetny. Każdy ruch był perfekcyjny ani jedna kropla trucizny nie spadła tam gdzie nie powinna, następnie sieć nawet po ataku pająka nie przylepiła się do niego… wyglądało to tak jakby ten człowiek uwalniał się z pułapek setki razy, a spotkania z potworami to dla niego nie nowość zachował zimną krew nawet w obliczu niebezpieczeństwa.. Niezwykłe….
Natomiast widok Daviana był czymś czego krasnolud nie potrafił opisać. Odgryzanie sieci która nie przykleiła się do zębów człowieka potem perfekcyjne ruchy rapierem do którego substancja tez się nie przyczepiła. Zjazd po nadal nie przyklejającej się do rąk pajęczynie… Krasnoludowi przypomniały się bajki o wielkich bohaterach jakie opowiadał mu dziadek….
- Ten ktoś nie może być człowiekiem… - myśli krasnoluda zostały przerwane jednak przez Puszka, który zajadając się siecią uwolnił krasnoluda.
Po trochę obolałym wylądowaniu na ziemi Farin patrzył jak Zak ujeżdża potwora. Stwór nie zrzucił go ani razu, jeździec musiał to robić często skoro doszedł do takiej perfekcji.
- Nie zdziwiłbym się gdyby Zak okazał się jakimś zaginionym drowim królem…- zastanawiał się krasnolud jednocześnie ciesząc się, że wokół siebie ma grupę tak wybitnych, doświadczonych wręcz nadludzkich istot.
- Może i ja kiedyś taki będę…
Po tym jak pająk poddał się a Darkus poszedł zajmować się Davianem, krasnolud zaczął rozmyślać o ucieczce.
- A może nasz wielki nowy ośmionożny przyjaciel pomoże nam stąd wyjść ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cię choroba... - powiedział elf spoglądając w górę szybu. Stał już na dole z innymi towarzyszami. Ci, którzy jakimś cudem uwolnili się z lepkiej pajęczyny i zeszli na ziemię pomogli tym wyżej. Zak klepał po pysku wielkiego ośmionożnego pająka. Elf pokręcił głową z małym uśmiechem.
- Co robimy? - zapytał Farin podchodząc do elfa
- Nic Ci się nie stało?
- Wszystko w porządku... gdzienigdzie na ciele mam jeszcze resztki tej cholernej pajęczyny.
- Taa... ja tak samo. Trzeba będzie znaleźc jakiś podziemny staw, albo rzekę coby się obmyc trochę... Zresztą przez tyle dni marszu w tym dusznym terenie nieźle musi od nas jechac... Wszystko w porządku Dar?
- Dzięki Bogu tak. Co robimy?
- Hmm... w sumie nie widzę sensu w wyłażeniu tam na górę... zresztą, ten upadek mocno przybliżył nas do Podmroku. Te pająki jakoś musiały tu przyleźc może jest stąd jakaś inna droga... Słuchajcie wszyscy! - elf podniósł głos - szukamy jakiegoś wyjscia stąd, najlepiej nie do góry. I to migiem, bo może się tu niedługo zlecec dużo niechcianych przeciwników...
- Drowy? - Davian był wyraźnie zadowolony i najchętniej chyba zostałby aby wyjśc im na spotkanie.
- Nie sądzę - odpowiedział Serafin - Jesteśmy jeszcze za daleko od miasta. Co najwyżej jakiś patrol... chociaż w sumie i tak pewnie liczniejszy od nas...
Po chwili każdy rozszedł się w różnych kierunkach. Kilkanascie sekund później ktoś krzyknął, że znalazł korytarz, na tyle szeroki aby mogło iśc w nim trzy osoby obok siebie, ale schylone. Poza krasnoludami i niziołkiem. Drużyna udała się w tamtą stronę. Phil szedł obok Serafina. Po chwili podbiegł do nich Youze
- Panowie... nie wiem, czy wy też, ale...
- Tak, my też. - Łowca i Mistyczny łucznik przerwali mu jednocześnie.
- Aha... no tak, elfie oko... może należałoby..
- Nie. Przynajmniej dopóki nie będziemy pewni.
Phil spojrzał na Serafina. A potem pogłaskał Ebrila po karku. Tygrys był coraz większy i silniejszy. Elf obawiał się, że niedługo przyjdzie mu stoczyc pierwszą z poważniejszych walk od dłuższego czasu, a pierwszą poważną dla Ebrila w ogóle. Gdyby napotkali drowów, albo co gorsza musieli wejsc do miasta mogłoby się to dla nich źle skończyc.
Kilkanaście minut później towarzysze weszli do większej komory, w której znajdowały się mniejsze jaskinie.
- Ej, panowie długousi... - Farin miał już wyraźnie dośc łażenia. I chyba był glodny. - Może zrobimy tu jakiś postój?
Phil spojrzał na Serafina. Ten kiwnął głową.
- No dobra... zjemy i wyśpimy się. Kto przygotuje coś do jedzenia?

[Hmm... miałem nadzieję, że z pająkiem i siecią zejdzie trochę dłużej... trudno jedziemy dalej. Na razie odpoczynek, ale jeszcze wieeeele przed nami.
MG]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kilka osób wyciągnęło prowiant i podzieliło się nim z innymi. Nic specjalnego. Głównie suszone mięso i woda... Poziom adrenaliny, szaleńczo wysoki podczas emocjonującego spotkania z pająkiem, powoli opadał i głód zaczął działać. Przy posiłku na chwilę zapomniano o waśniach. Wszyscy skupili się w jednym kręgu i jedli, gawędząc pomiędzy kolejnymi kęsami. Tylko Zak siedział lekko z boku, ewidentnie niezadowolony z konieczności porzucenia swojego nowego podopiecznego. Mimo kilku minut usilnych prób Mrocznego, pająk za nic nie mógł zmieścić się w tunelu. Chcąc, nie chcąc, Zak musiał go zostawić, co wprawiło go w zły (dobry? ;)) humor.

- Mamy teraz jakiś konkretny plan? – Spytał Farin z pełnymi ustami.
- Eeech... – Zaczął niepewnie Youze. – Sytuacja się troszkę, krótko mówiąc, popieprzyła, jak sami wiecie... Mając nadajnik, ten... ta cholerna złodziejka może manipulować resztą drużyn zwiadowczych...
- Jak mogło być inaczej, skoro mamy takiego nieudacznika za przewodnika? – Mruknął Furr i prychnął z niezadowoleniem. – W dodatku wciąż nie powiedział nam, o co w tym wszystkim chodzi i co zostało zwinięte. – Wziął łyk wody i otarł usta grzbietem dłoni. – Nie sądzicie, że już czas, hę?
- Spokój, spokój. – Serafin uniósł ręce w geście pojednania. – Najedzmy się, odpocznijmy trochę, a potem posłuchamy, co Youze ma nam do powiedzenia. Bez nerwów, ufam, iż w takiej sytuacji zechce nam zdradzić trochę więcej szczegółów.

Phil wziął w dłoń długi kawałek mięsiwa i zawołał Ebrila. Kot, dotychczas wałęsający się wokół siedzących, miękko podbiegł do elfa i wyciągnął głowę po jedzenie. Zęby nie zdołały jednak sięgnąć mięsa, Ebril bowiem błyskawicznie obrócił się w stronę wylotu jednego z tuneli, znajdującego się prawie dziesięć stóp ponad kamienistą powierzchnią jaskini, a z jego gardła wydobył się cichy warkot. Wszystkie rozmowy natychmiast ucichły. Phil zerwał się na nogi, schwycił swój łuk i wytężył wzrok oraz słuch wpatrując się w ciemny otwór. Dało się usłyszeć dźwięk osypujących się kamieni oraz kroków. Kroki były szybkie i głośne, co mogło wskazywać na biegnącego człowieka. W Podmorku biegnie się tylko w jednej sytuacji..., przemknęło kilku osobom przez myśl. Uciekając. Większość członków drużyny wstała i podniosła swoją broń. Z tunelu dobiegał teraz jeszcze jeden dźwięk – jakieś okrzyki, niskie i gardłowe. Echo zniekształcało głos, nie dało się więc rozpoznać słów.

Nagle w ciemnym otworze zamajaczyła niska postać. Po wzroście i gęstej brodzie dało się rozpoznać w niej krasnoluda. Biegł co sił w nogach, a jakiś przedmiot w jego prawej dłoni podzwaniał przy każdym ruchu. Zauważywszy krawędź, przyhamował, zeskoczył z półki skalnej na dno jaskini i z niespotykaną u przedstawicieli swojej rasy gracją i zwinnością, wykonał amortyzujący upadek przewrót przez bark.
Ułamek sekundy później miejsce, w którym jeszcze przed chwilą się znajdował przeszyła, długa, cienka strzała. Ze świstem przeleciała nad głowami zdziwionych kompanów i głucho uderzyła grotem o twardą ścianę, upadając na kamienie.

Niespodziewany gość wyprostował się i przez kilka chwil aktualni gospodarze jaskini mogli podziwiać go w pełnej krasie. Dyszał, a rdzawobrązowa broda poruszała się w rytm głębokiego oddechu. Miał wysokie, porządne, skórzane buty i wpuszczone w nie materiałowe spodnie. Tors opinała mu ciasno związana skórzana kamizela na rzemienie. Co dziwne, nie posiadał praktycznie żadnej zbroi, oprócz dwóch masywnych metalowych obręczy na przedramionach. Były stalowoszare i nabijane guzami. Wyglądały na takie, które przy umiejętnie zadanym ciosie mogą bardzo łatwo pozbawić życia lub przynajmniej przytomności. Źródłem tajemniczego podzwaniania było nunchaku, trochę krótsze i grubsze, niż normalne, dostosowane do dłoni krasnoluda. Białe rękojeści wykonane z dziwnego, połyskującego materiału zdobiły wizerunki płomieni w odcieniach krwistej czerwieni i soczystej pomarańczy. Podobne motywy wytatuowane były na nagich muskularnych ramionach krasnoluda.

Krótką obserwację przerwał sam nieznajomy, który splunął na ziemię i powiedział:
- Nie chcę się narzucać, ale wpadłem jeszcze z kilkoma znajomymi. Mam nadzieję, że to nie problem.
- ZŁO! – Odparł Zak, ucieszony perspektywą walki.
- No, widzę, że powinniśmy się dogadać. – Na ustach krasnoluda zatańczył lekki uśmieszek. – Tylko parę drowów.
- Drowy? – Powiedział Davian z błyskiem w oku i nieskrywaną nadzieją zerkając w stronę wylotu tunelu.
Uśmiech nieznajomego stał się jeszcze szerszy.
- Dobrze trafiłem. – Przerzucił nunchaku do drugiej ręki. – A teraz, jeśli można, proponowałbym lekkie rozproszenie.

W szerokim mrocznym otworze zamigotało czerwienią kilkanaście par oczu. Dało się także zauważyć wyłaniające się z ciemności kontury wysokich postaci. Wyglądało to na standardowy patrol. Chyba nie spodziewali się większego towarzystwa.
Phil przeturlał się na bok i przyklęknął na jedno kolano, naciągając cięciwę.
- To ma być parę drowów?! – Zakrzyknął i ze świstem wypuścił strzałę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin przyglądał się nowemu czemuś.
-Krasnolud… sam.. Uciekł przed banda drowów?!…potem ten skok… Nie to pewnie jakaś chora mieszanka człowieka z krasnoludem. Ostatnio za dużo tych głupich kobiet namnożyło… Hmm… a może to kolejny z bohaterów? W sumie nie ma co się dziwić Pomdrok to wylęgarnia takich herosów… za stary już jestem do tych czasów… na Moradina a to co za broń? Słyszałem o tym ludzkim wynalazku kiedyś… ale to trzeba mieć precyzję i wyczucie… to nie może być krasnolud…
Po chwili dało się słyszeć brzęk cięciwy i cichy krzyk… Obok wojownika schronionego za jakimś kamieniem stał Darkus.
- No to zaczęło się przyjacielu… zabawisz się trochę dawno nie machałeś toporem…
- A tam….
- Nie idziesz walczyć ? Myślałem, że lubisz odcinać głowy ręce itd…
- To robota nie dla mnie, zresztą pewnie zanim bym dobiegł to już by nie było co zbierać…- Wskazał kciukiem Zaka, Daviana i innych.
- Jak chcesz…- Na twarzy inkwizytora pojawiła się mieszanka zdziwienia i troski…- Wiesz zostanę tu z tobą na wypadek gdyby coś się stało…
- Twój wybór…
- Ej a wy co tu robicie zaraz będziecie potrzebni…- powiedział Youze.
- Będziemy pilnować zapasów… idź walcz…
- No… dobra…
Krasnolud wyjął z czyjegoś plecaka porcję mięsa podał kawałek Darkusowi a sam zajął się szukaniem czyjejś wody…
- Hmm wypadało by się zająć moją mszówką…- spojrzał na Phila naciągającego cięciwę.- Może potem…
- No i co tam Darkusie jak podoba ci się w Podmroku? Pamiętam, że poznaliśmy cię jak walczyliśmy z demonem, ale nie pamiętam byś mówił jak się tam znalazłeś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sługa Boży nie miał ochoty walczyć z brudnymi elfami. Był zmęczony, nie miał swojego ekwipunku, a do tego ci przeciwnicy wyglądali na wyćwiczonych w walce i co najdziwniejsze mieli czerwone oczy, a o tym nikt jakoś Darkusowi nie powiedział. Gdy większość kompanów szykowała się do potyczki, to inkwizytor wolał znaleźć bezpieczne miejsce i wszystko przeczekać. Zresztą jeśli komuś coś się stanie, to potem Tępiciel Herezji będzie mógł opatrzyć rany, ale teraz najważniejsze, to znaleźć kryjówkę. W końcu wypatrzył jakiś w miarę duży kamień, ale tam o dziwo siedział sobie Farin. Po chwili rozpoczęli dyskusję, która czasami była przerywana, gdyż Darkus bał się przelatujących strzał, a te wyglądały co najmniej groźnie, a poza tym mogły być czymś zatrute albo mieć jakieś dziwne "pogańskie właściwości".
Dialog był jak zwykle o wszystkim i o niczym aż krasnolud zadał kłopotliwe pytanie:
- No i co tam Darkusie jak podoba ci się w Podmroku? Pamiętam, że poznaliśmy cię jak walczyliśmy z demonem, ale nie pamiętam byś mówił jak się tam znalazłeś?
- Muszę przyznać, że jest tu dużo rozrywek. Spadanie w pajęczynę, ujeżdżanie pająka, a teraz jeszcze moment kulminacyjny, czyli integracja z "przyjaznymi" elfami. Pytanie jak się tam znalazłem może na razie pomińmy, bo zbytnio nie chce mi się o tym mówić, ale za to jeśli chcesz, to wytłumacz mi, czemu te elfy mają czerwone oczy i co to jest Sieć, o której mówiło tamto zdradzieckie babsko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Youze zauważył mały pokaz umiejętności nowego ... bohatera. Jak na krasnoluda był faktycznie bardzo wyćwiczony, musiał zapewne należeć do jakiegoś z klasztorów w jednej z krain dalekiego wschodu. Słyszał wiele opowieści o mnichach, którzy łamią prawa fizyki posługując się takim orężem. Jednak nie było czasu na podziwianie, kilka sekund po pojawieniu się "nowego" zauważył w korytarzu grupę drowów, które zapewne urządziły pościg za krasnoludem. Poznał je po gniewnych, czerwonych oczach osadzonych w czarnych głowach wrogów. Szpieg chciał zaczaić się w cieniu jednego ze stalagmitów. Wątpię tylko, żeby to coś dało, przecież drowy na pewno widzą świetnie w ciemnościach ... Po przemyśleniu sytuacji musiał stanąć do otwartej walki. Ściągnął swój głęboki kaptur, wyjął krótki miecz z pochwy oraz długi sztylet z kieszonki przy bucie. Był ciekaw, czy drowy zabija się z taką samą przyjemnością, jak ludzi. Zauważył Farina Darkusa chowających się za jeden z wielkich głazów. No tak, po długiej podróży każdy chciałby odpocząć, ale nie wiem, czy to najlepsza pora na to... Po chwili Zak był już w centrum walki, wymachiwał wściekle bronią niczym barbarzyńca podczas szału. Tak, to było to, co Zak kochał.
Po czasie na Youzego zaczął szarżować drow, w prawej dłoni trzymający spory miecz. Szpieg wiedział, że bieg wrogów najlepiej wykorzystać na ich zgubę. Przeciwnik z wściekłością w oczach z dużą szybkością machnął mieczem przed Youzem, jednak ten zrobił szybki unik. W tym momencie miał ułamek sekundy do wykorzystania, ponieważ drow był odwrócony plecami do niego. Lewą ręką wykonał szybki wymach sztyletem w odsłoniętą szyję ... wróg padł po chwili jęków. Każdy zabójca wiedział, jak uderzyć, żeby naprawdę zabolało. Po krótkiej walce pobiegł pomóc reszcie towarzyszy. "Nowy" radził sobie świetnie, reszta właściwie też. Zauważył tylko Kaina, który nie miał czasu, aby wykonać gesty do rzucania silniejszego czaru. Szpieg zerwał się i ruszył szybkim biegiem. Drow był nieco większy od innych, miał rozmiary zbliżone do półorka. Walczył półtoraręcznym mieczem, którego ciosy Kain unikał dzięki sporej szybkości jak na maga właśnie. Yozue wyciągnął łańcuch, który wisiał mu wokół torsu. Jako, iż wielki drow był zajęty walką z magiem, spróbował obwiązać łańcuchem jego nogi. Po krótkim wymachiwaniu udało się, ale łańcuch zsunął się po pociągnięciu. Wróg zauważył Youzego, który stał zaraz za nim. Wykonał potężny wymach mieczem wytrącając tym samym łańcuch z rąk szpiega. Chociaż się nie udało, Kain miał teraz trochę czasu, aby wykonać gestykulację do silnego czaru. Nasz "bohater" zaczął biegać wokół drowa, aby ten skupił się tylko na nim. Teraz musiał go zatrzymać, aby Kain mógł trafić w niego. Potężny drow już wykonywał zamach, kiedy w jego plecy trafił silny magiczny pocisk. Przeciwnik usunął się na kolana, w tym czasie Youze skoczył na jego plecy wbijając mu sztylet pod łopatkę. Po głośnym wrzaśnięciu agonii czarny potwór padł na brudną ziemię. A więc z zabijania drowów można mieć taką samą satysfakcję, jak z zabijania ludzi ... Po krótkim przypatrywaniu się spalonym i pokrwawionym plecom drowa zabójca pobiegł dalej pomóc reszcie drużyny. Oby tylko nie przybiegło tu więcej tego czarnego gów**, inaczej cały Podmrok dowie się, że ktoś tutaj zawitał... no i pozostaje jeszcze sprawa Zashen i Sieci, ale to już problem na później...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mag lekko się zdziwił atakiem drowa. Tym bardziej że używał miecza półtorarocznego, dość rzadkiego wśród miłujących dwie bronie elfów. W jeszcze większe osłupienie wprawił go Youze biegając wokół niego. I bynajmniej nie chodziło o bieganie ale o fakt że człowiek to przeżył… Czyli jednak cuda na tym świecie się zdarzają… Kawałek dalej Zak strącił jakąś głowę. Nigdzie nie było widać Farina i Darkusa. Pewnie zrobili sobie odpoczynek… Kain nie miał im tego za złe, dzięki temu miał więcej celów. Jeszcze tylko proste zaklęcie iluzji, dzięki któremu pojawiło się kilka identycznych jak mag postaci i można było brać się do roboty. Na pierwszy ogień poszedł drow próbujący podejść Furra od tyłu. Co prawda błyskawica go nie zabiła na miejscu Przeklęta odporność na magię… ale rzuciła go na ścianę i dała czas Niziołkowi na załatwienie swojego przeciwnika i dobicie tego. Druga w kolejce była kapłanka, trzymająca się do tej pory z tyłu. Kapłanka? W zwykłym patrolu? Ciekawe… Pierwsze zaklęcie, zwykły magiczny pocisk, miał skierować jej uwagę na jedną z iluzorycznych kopii. Może i by z tego coś wyszło, gdyby nie odwróciła się od razu w stronę prawdziwego maga. No pięknie, pewnie ma kryształ Prawdziwego Widzenia… Chwile później mag musiał skontrować jakieś lodowe zaklęcie, gdyby miał swoje szaty i resztę ekwipunku pewnie by się nim nie przejął, a tak musiał użyć Kuli Ognia. Co znowu oślepiło połowę osób w komnacie.
- Kain!
- Czego? Nie widzisz że mam tu spory problem?!
- Właśnie, kurwa, nie widzę!
To była chwila kiedy większość walk została na chwilę przerwana, większość bo Zaka nic nie mogło zatrzymać. Wymachiwał teraz swoim ostrzem na oślep. „Nowy” miał fart bo był za niski żeby go trafiło, ale elfia kapłanka miała akurat wzrostu żeby ostrze zdjęło jej głowę z ramion.
- No to jeden problem mniej…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować