Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

No tak, a więc zostali rozdzieleni. Właściwie dla niego to bez różnicy z kim został, i tak nie jest lubiany, może oprócz Daviana, który nie okazywał tego. Rozejrzał się, miał u swojego boku krasnoluda z zakonu, wściekłego wojownika też krasnoluda, mistrza szpady oraz łowcę ... może być ciekawie. Przynajmniej mam spokój z Zakiem ... nie będę musiał się bać, że podczas walki niechcący pozbawi mnie głowy. Rozejrzał się, po drugiej stronie przepaści widział tylko malejące punkciki, światła pochodni oddalające się w głąb mrocznych korytarzy i jaskiń. Zaczął zastanawiać się nad tym, co powiedział Glizzdor Ciekawe co to za zakon, że mają tak dokładne informacje, kto wykradł ich własność, gdzie uciekł ... Muszą mieć dobrych informatorów, albo w tym kryje się podstęp. Może ten cały mnich ma nas naprowadzić na pułapkę lub coś w tym stylu, jakaś zasadzka. To też muszę wziąć pod uwagę. Nie wiem jak reszta, ale ja jak na razie ograniczę swoje zaufanie. Zresztą zawsze tak robiłem. Dobra, teraz jesteśmy tutaj, w głębinach Podmroku. Trzeba szukać dalej Zashen.

Cisza, która występowała podczas ich uważnego marszu wydawała się przerażająca. Nie było słychać dosłownie nic, tak jakby te grube skalne ściany pochłaniały każdy dźwięk, każde słowo. Co jakiś czas tylko było słychać pobrzękiwania broni i stąpanie butów. Szpieg przerwał tą ciszę:

- Farinie ... chciałem powiedzieć, że zbyt pochopnie Cię osądziłem ...
- ....
- Tylko radziłbym Ci następnym razem opanować się, agresja może się źle skończyć i dla mnie i dla Ciebie.
- ....
- Nie musisz nic mówić, po prostu chodźmy dalej.

Korytarz, którym szli zdawał się powoli przechylać ku dołowi. Szli tak przez minuty, które dla Youze''go wydawały się godzinami. Wszystko było takie same ... nagle wszędzie nastała ciemność. Widział tylko poruszające się ciemne postacie, czarne plamy. Słyszał dziwne słowa, nie we wspólnym języku. Brzmiały okropnie, wypowiadało je wiele głosów, jedne grube demoniczne, drugie cienkie i wrzeszczące. Nie dało się tego wytrzymać, nagle zauważył przed sobą plamę krwi i padające na nią światło. Chciał się do tego zbliżyć, podejść. Gdy schylił się do kałuży krwi zobaczył coś, czego nie potrafił opisać ... czyste odbicie zła, widział tam czyste zło. Nie mógł przestać się patrzeć, czuł, że jego głowa coraz bardziej zbliża się do krwi, tak jakby go kusiła. Bał się tego, jakże się bał. Nagle w odbiciu zobaczył tylko małą dziewczynkę błagającą o pomoc ... wyciągała ręce ... nagle rozległ się okropny przeszywający pisk ...

- Co ci jest, co się stało? - pytał zdziwiony Davian. Na twarzy Youzego występowały liczne krople potu, trząsł się, drżał z przerażenia.
- Nnnic ... mmyślę, że już dobrze. - odpowiedział.
- Wiesz co, dziwny jesteś. Naprawdę jesteś dziwny. - podsumował Farin.
- Idźmy już, dobrze? - powiedział Phil.

Szpieg jeszcze przez jakiś czas był w szoku. Nagle poczuł coś dziwnego ... kiedy spojrzał na swoje dłonie zobaczył, że są całe w krwi ... O mój Boże, to się zaczęło ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No nieeee- wrzasnął Farin po wyciagnięciu go na “górę”
- Co ? Co się stało ?!
- Zepsułem taki ładny most…
- Zbudujesz nowy jak będziemy wracać.
- Świetny pomyśl długouchy.- Farin klepnął elfa tak by być pewnym iż ten to poczuje….
- Au.. Ej uratowałem ci życie…
- Fakt zapomniałem… Dobra musimy się jakoś z nimi skontaktować… Glizzdorze a może przeskoczysz na druga stronę ?
- Dlaczego uważasz że…
- Niech będzie teraz i tak jest za późno.- stwierdził Krasnolud widząc znikające po drugiej stronie światło…
- No nic musimy gonić to babsko... tak Phil?
- Ruszajmy…

- Farinie ... chciałem powiedzieć, że zbyt pochopnie Cię osądziłem ...
- ....
- Tylko radziłbym Ci następnym razem opanować się, agresja może się źle skończyć i dla mnie i dla Ciebie.
- ....
- Nie musisz nic mówić, po prostu chodźmy dalej.
- Boi się… na Moradina prawie zabiłem członka własnej drużyny…- Farin patrzył na trochę pobladłego i spoconego szpiega. W sumie nie gniewał się na niego…. Nie był typem krasnoluda który chowa urazy.
- Wiesz co, dziwny jesteś. Naprawdę jesteś dziwny. - podsumował Farin, poczym zagłębił się w swoich myślach.
- No dobra jesteśmy tu jakiś czas… i jedyne co wiemy to kto ukradł to coś, nawet niesiemy co, choć w sumie czy to ważne…. I tak to trzeba odzyskać… Doszedł ten “krasnolud” pasuje… do nas w większości, widać ze walka z potworami to dla niego nic nowego, w dodatku udało mu się uciec przed drowami. Słyszałem kiedyś o tych zakonach, wojownicy…. jacy z nich wychodzili byli najlepsi i zdecydowanie najszybsi z innych krasnoludów zakonników… jedyne czego im brakowało to doświadczenia w prawdziwej walce na śmierć i życie… zobaczymy co z niego będzie… Ciekawe co zrobią tamci… biedny Darkus… cóż miał pecha…. przynajmniej jest bezpieczny…. Chociaż widząc ostatnie wyczyny niektórych- spojrzał na Daviana Youzego i zakonnika- to ja tez mam nienajgorzej… ciekawe co będzie dalej… właśnie dokąd właściwie ta kobieta chce nas zaciągnąć i dlaczego pomimo straty czasu na walkę dogoniliśmy ją… raczej chciała żebyśmy ją dogonili?…
- Phil… czy ty właściwe orientujesz się mniej więcej gdzie jesteśmy i idziemy ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Davian szedł z pochodnią na przedzie grupy wypatrując pułapek. Trochę się wyciszył po zmasakrowaniu tylu drowów. Co z tego że były nie wyszkolone, a cześć z nich pijana, co pół-elf wyczuł szukając czegoś w ich ekwipunku. Jeszcze nigdy szermierz nie zabił tak wielu wrogów na raz. Zabijał już niejednokrotnie w pojedynkach i był wprawiony z zadawaniu śmierci, ale nie na taką skalę. Podczas walki doznał czegoś... dziwnego, jakby szału bojowego czy coś tylko w innym wydaniu. Nie rozrywał gardeł przeciwników gołymi rękami z piana na ustach, tylko zabijał wszystko w zasięgu wzroku. Miałem szczęście że wyrwałem się do przodu...inaczej kto wie czy nie zaatakowałbym kogoś z drużyny tu odwrócił się i spojrzał na Phila. Po obejrzeniu scenki między Youzem i Farinem. Krasnolud prawie zabił szpiega, po usłyszeniu "obelgi" z ust człowieka.
-Ej ty Youze- szepnął pół-elf w stronę towarzysza- mógłbyś na chwilę?
-Jasne- Youze podszedł dwa kroki do przodu równając się z Davianem.
-Słuchaj i nie przerywaj
-Ale...
-Nie przerywaj. Może nie skończyłem w akademii psychologii tylko szermierkę to jednak potrafię kojarzyć fakty. Wisz dlaczego większość drużyny chciałaby cię zabić albo siłą wydrzeć ci informację? Otóż oni przenoszą na ciebie swój gnie na wojewodzinę, za to że wysłała ich na ten pościg i odebrała ekwipunek. A ty nie potrafisz niestety poprawić swojej sytuacji. Nie możesz być butny i pyskaty względem członków drużyny którzy są w niej o wiele dłużej niż ty, radzę ci siedzieć cicho, szczególnie w sytuacjach takich jak tej z Glizzdorem. Nie możesz, absolutnie nie możesz obgadywać swoich aktualnych towarzyszy. Co do informacji o tym czego szukamy mi to wisi, ale reszta wolałaby wiedzieć dla czego ryzykują życie w Podmroku. Nie jestem najmądrzejszym ani najstarszym stażem członkiem drużyny ale jeśli dostosujesz się do moich skromnych rad te być może poskutkują i przeżyjesz jeszcze trochę, przynajmniej do czasu odebrania złodziejce tego co zabrała. Davian ruszył szybciej do przodu zostawiając Youzego sam na sam z myślami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus, Zak, Marvolo, Kain, Furr i ten kociak Ebril. Oprócz inkwizytora w tym towarzystwie jedynie kot był dobry i chyba Marvolo. Zak to właściwie nieprzewidywalny wariat ciachający wszystko, co mu wpadnie w zasięg wzroku, a o niziołku trudno coś powiedzieć, bo ostatnio stał się taki nieobecny. Na koniec pozostał Kain, ale ten ostatnio nawiązał stosunki dyplomatyczne ze Sługą Bożym, dlatego pomimo kilku wad był przydatny w tej drużynie no i łączył ich wspólny cel- rozwiązanie tajemnicy szpiega. Los był chyba jednak niełaskawy dla Darkusa, Kaina i reszty, gdyż żaden z tych nowych nie był z nimi.
- Jak na to wygląda od zejścia w te podziemia prześladuje nas pech. Co za zbieg okoliczności, że musieliśmy rozdzielić się na dwie części i to tu , gdzie czai się jakieś babsko. Do tego wszystkiego po drugiej stronie są nowi i tylko kilku naszych członków drużyny, a to znaczy, że są w osłabieniu- narzekał inkwizytor, a właściwie głośno myślał licząc, że ktoś go pocieszy. Niestety oprócz kilku pomruków kota nic nie usłyszał.
- Poza tym tak zastanawiam się, czy będziemy omijać istoty mieszkające w tych stronach, czy może macie zamiar przeszkadzać im w ich spokojnym życiu? Jest to dla mnie ważne, gdyż nie wiem, czy mam iść z przodu, z tyłu, czy pośrodku was- uśmiechnął się i liczył na szczerą odpowiedź

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, że zabić wszystkich którzy wejdą nam w drogę. – w oczach maga tlił się jakiś dziwny płomyk. – A możesz iść gdzie chcesz, byłeś się nie plątał pod nogami dla Zaka. No chyba że chcesz stracić głowę. To co, ruszamy? Chyba nie ma sensu sterczeć tu dłużej. A i zgaś pochodnie Darkusie.
- C-co?
- Zgaś ją, nie będzie nam potrzebna.
- Że jak?
- Magia, kolego magia. Rzucę na nas parę zaklęć, tak żebyśmy widzieli w mroku bez światła.
Sługa Boży niechętnie wypełnił polecenie maga. Marvolo i Furr nic nie mówili, ale wiedzieli że Kain ma racje. W Podmroku każde źródło światła przyciągało liczne stworzenia, a nawet Zak i Kain nie byli na tyle szaleni żeby walczyć z całym Podmrokiem naraz. Już po chwili ruszyli z powrotem korytarzem, prowadzeni przez Ebrila. Ciekawe, czy Phil by się obraził jak bym zmienił mu futro na czarne…?. Po kilku minutach wrócili do znajomego rozwidlenia. Tym razem udali się ścieżką prowadzącą lekko w dół. Tunel, o dziwo, wyglądał jak by ktoś go używał w miarę często. A może raczej jak by w ogóle ktoś go używał.
- Co myślisz Furr?
- Pewnie to te gobliny.
- Ale tylko one?
- Spytaj się Phila, to on jest tropicielem.
- Śmierć!
- Pewnie, jak tylko się pokażą.
Ścieżka, jak można było się tego spodziewać, prowadziła do większej groty.
- Kain?
- Tak?
- Może byśmy odpoczęli? Bo już mi nogi w cztery litery wchodzą.
- Czemu, nie? Ja muszę odnowić zaklęcia, a reszta pewnie też jest zmęczona. Tylko, Darkusie, bez śpiewów. Chyba że życie ci nie miłe…
- A jak gobliny wrócą?
- No to będą miały problem…

*******

Tym czasem w drugiej części jaskini.
- I co, Phil? W prawo czy w lewo?
- Tym razem ty decydujesz, Serafinie.
- To w lewo. Nie przepadam za prawem.
- I przydało by się znaleźć jakieś miejsce na odpoczynek. – ty łowca spojrzał się na Youzego opierającego się na ścianie. – Zmęcznie może nam tylko zaszkodzić.
- Racja. Szkoda że nie ma z nami Ebrila, było by łatwiej znaleźć coś bezpiecznego.
- Tak, szkoda. Mam tylko nadzieje że Kain i Zak dobrze go traktują, bo jak nie to…
- Właśnie ciekawe co u nich.
- Jak ich znam to pewnie pobiegli za tamtymi goblinami. – obaj łucznicy lekko się uśmiechnęli, na myśl o Zaku wpadającym w szał i Darkusie próbującym go przekonać że to nie jest najlepszy pomysł.
- I co? Zdecydowaliście się?
- Tak, idziemy w prawo i szukamy jakiegoś miejsca na odpoczynek.
Nie znaleźli nic do następnego rozwidlenia. I tego też nie można było nazwać grotą czy jaskinią. Była to zaledwie wnęka w ścianie, jednak na tylko duża że mogli się w niej jako tako schować.

[Jako że Phil wyjechał a Dev ma jeszcze więcej nauki ode mnie dałem się wrobić w poprowadzenie rozgrywki do końca tego tygodnia. Obecnie macie odpocząć chwilę, pogadać. Tylko żadnych śpiewów itp. Mi tam, jesteście już w podmroku a to znaczy że was odpoczynek w każdej chwili może zostać przerwany, zdravim Kain]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Członkowie drużyny odpoczywali we wnęce którą znaleźli. Mieli nadzieję, że nikt ich tu nie znajdzie. Ciszę mąciły tylko rzadkie pomrukiwania. Phil i Davian trzymali pochodnie, które i tak nie dawały wielkiego światła, jednak grupa rad była z tego, że nie musiała siedzieć w kompletnych ciemnościach. Wszyscy pogrążeni byli w myślach. Mieli już dość tego ciężkiego powietrza, mroku i cholerstwa, które mogli spotkać za każdym zakrętem. Nagle zobaczyli słabe światło w oddali. Phil podniósł rękę, co było znakiem na ucichnięcie i przylgnięcie do ścian. Bystre oczy elfa przyglądały się spokojnie rozwojowi zdarzeń. Jasność była co raz bliżej. Ujrzeli rosłą postać, niosącą pochodnię.
- Kto to jest do jasnej cholery? Jeśli ten ktoś też szuka tej kobiety to nie będzie wesoło. Co tu się dzieje? – myślał zdenerwowany łowca.
Bał się, o swoich kompanów, w pewnym stopniu przywiązał się do nich, przyzwyczaił. Nie chciał kolejnej walki z jakimiś szaleńcami, bo w następnej może nie pójść tak łatwo. Postać w oddali zatrzymała się, upuściła pochodnię. Usłyszeli szczęk stali, bo nieznajomy wyciągnął potężny, dwuręczny miecz. Nagle począł biec z krzykiem i bronią uniesioną ku górze. Phil widząc to odskoczył w bok unikając potężnego ciosu. Wróg zadał cios z taką siłą, że wbił miecz w ścianę, a łowca miał czas dokładniej mu się przyjrzeć.
- Cholera! Mało brakowało! Zaraz, chwila! To jest elf! – zorientował się Phil.
Zobaczył bladego, elfa o szarych oczach. Miał siwe włosy sięgające ramion. Reszta drużyny przyglądała się temu zdziwiona. Wtem usłyszeli krzyk łowcy:
- Będziecie tak sterczeć czy mi pomożecie?
Davian będący tuż za Philem chciał ruszać do ataku, ale nieznajomy widząc, że zyska przeciwników odepchnął elfa wprost na niego, po czym odskoczył do tyłu i upadł na kolana.
- Co ja robię? Nie mogę dać się kontrolować! Muszę z nim walczyć… - myślał nieznajomy elf. Zapadła cisza, wszyscy przyglądali się elfowi.
- Co mu jest? – powiedział Glizzdor, który wprawdzie nie liczył na odpowiedź.
-Przepraszam, naprawdę…wziąłem was za drowy, albo coś jeszcze gorszego…- wymamrotał klęczący elf.
-Ty nas przepraszasz?! Jak byś urąbał głowę któremuś z nas też byś przepraszał? – krzyknął Davian.
-Dlatego… dobrze, że nic się nie stało…nikomu… - wysapał wyraźnie zmęczony. – przy okazji… nazywam się Deus…
-I co z tego? – wtrącił się Farin.
-… i jeśli pozwolicie to dalej wędrować będę z wami, bo sami wiecie, więcej wędrowców lepiej zniesie trudy podróży… - dokończył elf.
-Nie powiedziałbym. - westchnął Phil przypominając sobie obraz Zaka.
-Czy w zwariowaliście? Nie wiemy kim on jest i co tu robi! Może pozwolimy wszystkim z nami podróżować i nie będzie problemu? – zdenerwował się Farin.
- Posłuchaj przyjacielu… - spokojnie zaczął mówić Deus.
-Tylko nie przyjacielu! – Farin, już naprawdę się wściekł.
-…możecie zdecydować czy mogę iść z wami czy nie. A w Podmroku jestem, powiedzmy, że z interesów.
Członkowie grupy odwrócili się od Deusa i rozpoczęli naradę. Phil był bezradny. Z jednej strony zyskali by dobrego wojownika co w miejscu w którym się znajdowali było by dość cenne, natomiast z drugiej nie wiedział czy można mu zaufać, a ponadto przypominał mu Zaka… Wiedział za to kto nie będzie za tym żeby nieznajomy z nimi podróżował. Wymownie spojrzał na Farina.

[Witam wszystkich graczy, jestem nowy i postaram się pisać na poziomie jaki dotychczas tutaj panował. Grałem już w kilku innych grach forumowych, więc mam nadzieję, że dam sobie radę. Rozmawiałem z MG i spodobał mu się mój tekst i pozwolił mi go zamieścić, tym samym rozpocząć miłą (mam nadzieję) grę.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin spojrzał na elfa i jego dwuręczniak.
- Co to ma być?? Najpierw krasnolud o sprawności równej drowiej, a teraz elf noszący takie żelastwo… Aż boje się pomysleć, co spotkamy za rogiem… może mutacje niziołka z duegarem biegającego w żyjącej maszynie….- Farin wzdrygnął się na samą myśl. Po chwili odczuł na sobie trochę pytający wzrok Phila. Krasnolud w odpowiedzi podszedł do Deusa.
-Spie**alaj. – Powiedział, po czym ruszył dalej tunelem, po chwili podbiegł do niego elf.
- Ej…, co ci jest ostatnio? Zachowujesz się jakoś inaczej...
- Mam dość tego wszystkiego. Czy ja wyglądam jak przedstawiciel kółka samotnych bohaterów? Im dłużej gonimy za tą babą, im głębiej leziemy w ten Podmrok zjawia się coraz więcej tego… już nawet zatęskniłem za wrogami, po za tym skąd wiesz ze któryś z tych popaprańców nie pracuje dla niej i nie wbije ci noża w gardło, gdy zaśniesz? Co za b**del… Rób z nim, co chcesz ja mam tego elfa w d***e…
Ostatnie wydarzenia bardzo działały wojownikowi na nerwy. Żałował ze nie znalazł się w tej drugiej grupie. Kipiał w nim gniew… Znów poczuł to dziwne jakże miłe uczucie…. Miał ochotę zabijać każdego, kto stanie mu na drodze bez względu na rasę czy kształt. Widząc, że Phil i bohaterowie naradzają się jeszcze, Farin usiadł na jakimś kamieniu, wyjął mech, który i tak nie nadawał się już do robienia alkoholu i zaczął nacierać nim ostrze topora.
- Będę miał pewność, że jak trafie następne bydle to i tak marnie skończy….

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Sądzicie, że kur*a tu nie zaglądam? Mylicie się. Poraża mnie wasz brak zaangażowania i żenujący poziom tekstów, brak profesjonalizmu. Że niby ja nie lepszy? A może i tak, ale to do was i o was jest ten tekst! No to zrobię wyliczankę, uprzedzę tak swoją drogą Phila, bo też już w końcu miał się zabrać za kilka uwag. I jak zwykle nie będę niczego i nikogo oszczędzał, po prostu napiszę tak jak to widzę, niech więc nikt nie czuje się obrażony.
1. Czy my jesteśmy jakimś popieprzonym sierocińcem? Zbieramy wszystkich zagubionych bohaterów z Podmroku?? Kto u diabła sam wędruje po Podmroku? Nawet Zak by z Puszkiem tam za długo nie pożyli. Może jeszcze zaraz Drizzta spotkamy, co? I pokonamy go?
2. Nowi. Każdą pojedynczą osobę normalnie powinniśmy zamordować, posiec, doprawić, przyrządzić, zjeść, a wcześniej ograbić. Dwóch nowych to dużo. Trzech nawet za dużo, ale Glizda był już sprawdzony. Czterech to już porażka. "Rozmawiałem z MG i spodobał mu się mój tekst" - przepraszam Phil, piłeś coś? Tyle kwiatków w tym tekście i to przepuszczasz?? Elf z pochodnią, samotny, z mieczem dwuręcznym????????? Że jak? Jak to? A to on ślepy jest, infrawizji nie ma? Ten miecz jest większy od niego... Zabić i ograbić. A co, nie słyszeliśmy jak do nas podchodzi z tym mieczem? Może jeszcze ma płytówkę, co?
3. Farin i Darkus. Zachowujecie się jak dzieciaki z przedszkola. Obrażone i w ogóle. Wiem że jest za co. Ale i tak mnie irytujecie. Jak wam dam po cukierku to się uspokoicie? Przestańcie marudzić i bierzcie się za grę, a nie stoicie z boku jak się coś dzieje, nic nie robicie tylko biadolicie na temat reszty. Farin, tak swoją drogą to już chyba tradycja, że każdy nowy musi Cię wkurwić na wstępie :P Twórzcie też fabułę jak widzicie, że MG sobie nie radzi (wybacz Phil), a nie tylko jeszcze docinacie, marudzicie. Nie pasuje do zabierzcie się do roboty, podsyłajcie pomysły, itp (jeśli to robicie to wybaczcie, nie wiem co tam Phil dostaje).
4. Frekwencja. Weźcie się cholera za pisanie!!
5. Kończę, wracam do nauki, pozdrawiam, wracam w ferie koło 8go i robie porządki :D Bójcie się! ZŁO! Śmierć! ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Part2, komputer znowu wolny:
Naprawdę nie wierze, że nie macie czasu na pisanie. Rozumiem tych którzy mają sesję. Phil gdzieś tam sobie pojechał, ale już wrócił. Nawet nie raczył o tym fakcie poinformować, zrobił to Kain :P Tak w ogóle to sobie myślę, że powinienem tu zaprosić taką jedną osobę i stara gwardia dobrze wie o kogo mi tu chodzi. To wam chyba za motywację starczy? Jak 8-go albo 9-go wrócę to wam zrobię przeszkolenie, zapewniam! Ta wędrówka przez Podmrok to p-o-r-a-ż-k-a! Zachowanie jak grupy cyrkowej, niech sobie każdy zawiesi jeszcze dzwoneczek na szyi żeby odstraszać mieszkańców Podmroku. Do tej pory co niby spotkaliśmy? Jednego pająka. Pożalić się jak załatwiłem jego sprawę, ale to inna bajka. I jeden patrol upośledzonych drowów, za to była ich chyba setka, albo i więcej, ale zardzewiałą bronią pokonaliśmy wszystkich, wycięliśmy ich w pień, haha! Ale tak swoją drogą porównajcie nasze zardzewiałe żelastwo do drowiego adamantytu. Sparowanie miecza drowa zakończyło by się albo przecięciem i naszej broni i nas, albo w najlepszym przypadku złamaniem naszej broni i jakimś cudem unikniecie ciosu. No chyba że cios byłby zadany z mała siłą... pchnięcie w zasadzie też by można było sparować. Chyba wszyscy zapomnieli jak wygląda atak patrolu drowów (albo nie wiedza...): ostrzał z malutkich kusz bełtami usypiającymi lub paraliżującymi (to ma być brane pod uwagę przy kolejnej akcji z drowami jeśli taka będzie i trzeba na to środek zaradczy wymyślić!), a następnie dopiero atak właściwy. Plus magia, zawsze jeden mag w patrolu. Taki 10 osobowy patrol było by nawet nam ciężko pokonać i ledwo byśmy to przeżyli, a na pewno nie bez obrażeń. Zwłaszcza jeśli Farin i Darkus schowaliby się za czymś z dala od walki. Jak pewnie obaj zauważyliście taka forma oporu słabo dociera do większości... Przez Podmrok poszliśmy tylko dlatego, że mieliśmy zdobyć lepszy sprzęt na patrolu, później byśmy poszli nieco wyżej gdzie jest bezpieczniej. Prawie nikt się nie zainteresował ekwipunkiem a to JEST cel priorytetowy! Wracając do zwierząt. Pierwsze co by nas spotkało to hakowe poczwary i obsiadały by nas co chwilę przy takim hałasowaniu. Nie wiem czy ktoś pamięta ten moment w Icewind Dale, gdy schodziło się do Podmroku? Co chwila byliśmy otoczeni w korytarzach bez szans na ucieczkę. Tam była prawdziwa walka o przetrwanie. Tu jest sielankowo... Gobliny były, to zasługuje na plus. Ale do zielonych jeszcze wrócę i dam wam zabawę, nie będzie to jednak walka. To samo pająki, możecie liczyć że was wpakuje do "jednego słoika z pająkami" - nie zdradzę nic więcej, ale też nie powalczycie. Hakowe poczwary to co innego. Złudne bestie, pająk "harpunnik"? Pojawią się niezawodnie. Bazyliszek? A dlaczego by nie? Tylko wszyscy sie pozabijacie jeśli będziecie z nim walczyć z zasłoniętymi oczami, też sposób będziecie musieli wymyślić, możecie już sie zastanawiać. Obserwatorzy - obowiązkowo! I łupieżcy umysłów prawdopodobnie, dridery raczej nie. I jeszcze coś dorzucę. Bądźcie pewni. Acha, a tak na zakończenie:
W tym roku nie przyjmujemy już żadnych nowych graczy chyba, że pisali już kiedyś na Zapomnianych Krainach lub temacie związanym z tym uniwersum, a jak to sprawdzę to już moja sprawa. Przygotuje taki test z ogólnej wiedzy. Prócz postu próbnego będzie teraz obowiązywać również taki test. Niezaliczenie = niewpuszczenie. Po prostu nie chce później czytać takich kwiatków. Z drugiej strony dawno nie miałem takiego ubawu :)
Pozdrawiamy,
DevilFish, MG chwilowo nieobecny
Zaknefein de Evilfish, zawsze obecny i ZŁY :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Po prostu chodźmy dalej co? - elf widział, że coś jest nie tak. Było mu za jedno czy elf z dwuręcznym żelastwem idzie z nimi czy nie. W sumie most był zawalony, więc wskazanie mu przeciwnej do nich drogi i tak nie miało sensu. Może za jakiś czas odejdzie we własnych sprawach. "Poczekamy, zobaczymy..." pomyślał elf.
- Hmm... Glizzdorze? - krasnoludzka ciekawość przezwyciężyła złość i w końcu zapytał mnicha o to co go ciekawiło - Możesz powiedzieć nam, co właściwie zabrała Wam z zakonu ta złodziejka?
- Cóż... co mi tam, skoro i tak Wy też za nią podążacie, to mogę zdradzić Wam to i owo. Cała historia zaczęła się od tego, że nasz zakon powstał dawno temu. Bardzo dawno. Nasz przodek Finneas Moran zagłębił się w te korytarze w poszukiwaniu skarbu. Po wielu dniach wędrówki znalazł coś, co przyciągnęło jego uwagę. Otóż, na jednym ze stalaktytów zauważył niewielkich rozmiarów kamień, okryty dziwną czerwonawą poświatą. Gdy podszedł do niego poczuł jak całe zmęczenie odpływa z niego i jego siły wracają mu do kończyn. Jego organizm na nowo czuł się młody. Mało tego, według legendy czuł się jeszcze silniejszym niż był wcześniej. Nie śmiąc dotknąć przedmiotu, który wywołał u niego tak wielki podziw, zwołał swoich towarzyszy i razem zbudowali dookoła kamienia małe miejsce zamieszkania, które z czasem rozrastało się. Krasnoludy żyjące w pobliżu kamienia stały się szybsze i zręczniejsze oraz odczuwały mniejsze zmęczenie. Szybko zaczęło ich przybywać. Wieść, choć skrzętnie ukrywana, przechodziła z brata na brata, z brata na wujka, z wujka na ciotkę, a z ciotki na kolejną ciotkę. Szybko powstał okazały dzisiaj kompleks klasztorny. Nakazane jest w nim jednak kilka rygorów, ale nie o tym historia. Jak widać główną siłą zgromadzonych w nim krasnoludów był właśnie ten kamień. Dodawał Nam siły i szybkości, odporności na choroby, wytrzymałości i energii. Krótko mówiąc,...

***

-... ukradła nam potężny artefakt, który w złych rękach może wyrządzić niemałe szkody i dlatego ją ścigamy, a teraz proszę, nie bijcie mnie! - skończył Youze jednym tchem.

***

- Przyznam się Wam szczerze, że już czuję, że siły mi słabną z każdą chwilą gdy kamień się oddala, a ja sam jestem coraz bardziej zmęczony. Zastanawiam się co z tymi, którzy zostali wewnątrz klasztoru. Teraz nasze siły gwałtownie spadną, nie wiem jak wiele organizmów przetrzyma brak, tego życiodajnego kamienia. Bez niego sporo z nich może umrzeć, co byłoby dla mnie niepowetowaną stratą...
Nagle rozległ się dźwięk wysuwanego ostrza i cichy jęk.
- Cholera jasna... - Phil zatrzymał się nagle.
- Co się stało?
Spojrzenie łowcy wystarczyło. Farin i Glizzdor spoglądali na ciało Daviana, na wysokości szyi przeszyty stalowym ostrzem świeżo co wysuniętym ze ściany. Elf przestąpił ciało i poszedł dalej w tunel.
- Ej... nie zostaniemy go jakoś pogrzebać, czy coś?
- Przecież i tak mieliście go w dupie. Chodźmy.


[Dobra... chyba pora wziąć się w garść i powiedzieć kilka słów.
Najpierw do młodych - szerze, to nikt nie jest zadowolony z tego, że zaczęliście pisać na ZK i obiecuję Wam, że gdybyście zgłosili się do DFa, to nawet nie dostalibyście szansy napisać całego zdania "chcę zacząć pisać na ZK". Dlatego macie ostatnią szansę zacząć pisać z sensem, bo jak nie to rozpocznie się ostra eksterminacja, w zasadzie to już się zaczęła jak widać. Davian - nie dość, że zupełnie nie to o co chodzi, to jeszcze rzadko. CO do reszty - jak na razie to pozostali gracze mają do was podejście jako do noobów, którzy nie wiadomo co tutaj robą, i najchętniej to by was okradli i pozabijali. Albo na odwrót.
Do starych - szczerze, to nie macie się z czego cieszyc. Dajcie, k*** przykład, bo narzekać że jeden z drugim nie umie pisać to każdy potrafi. I brać, się za posty ale już, bo jak nie to skończy się tak, że nikt nie będzie pisał, jasne? To tak tylko w dodatku do Devila.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście te sztuczki magiczne, które wykonał szalony mag działały. Było ciemno, a Darkus wiele widział i to bez pochodni. Najwyraźniej trzymanie się blisko Kaina i ufanie mu wychodziło wszystkim na dobre. Część (tej lepszej ) rozdzielonej drużyny powoli przemieszczała się brudnymi, zakurzonymi i cuchnącymi korytarzami.
- Ciekawe skąd tu taki przeciąg?- inkwizytor narzekał, gdy jego długie szaty od czasu do czasu falowały na wszystkie strony
Szli dalej, a Sługa Boży szukał sposobu na pozbycie się wrednego wiatru aż w końcu zaczął iść za Zakiem, który z powodu swojej rozległej postury zatrzymywał tą małą niedogodność.
- Może nawrócić go nie można, ale chociaż da się wykorzystać- pomyślał z uśmiechem na twarzy
Po pewnym czasie grupka wróciła do znajomego rozwidlenia i ruszyli dziwną ścieżką prowadzącą w dół. W sumie dobrze, że było widać coś w tych ciemnościach, gdyż gdyby nie te pogańskie czary maga fantazja Darkusa mogłaby uaktywnić się. Duchowny nawet zastanawiał się, co wy było, jakby szli korytarzem prowadzącym do jakiegoś gniazda demonów.
Ścieżka w przeciwieństwie do innych była częściej używana. Tępiciel Herezji nie dzielił się z innymi informacjami o tym, co widzi, gdyż to było po prostu czasem czuć. Najwidoczniej stwory mieszkające w tych stronach odchody zostawiają na drogach.
- W sumie konie też tak robią, więc czym ja się przejmuje?- znów rozmyślał
- Co myślisz Furr?- ktoś z drużyny zadał pytanie
- Pewnie to te gobliny.
- Ale tylko one?
- Spytaj się Phila, to on jest tropicielem.
- Śmierć!- bardzo oryginalne hasło sami wiecie kogo…
- Pewnie, jak tylko się pokażą.
Inkwizytor od tego momentu znalazł bardzo pożyteczne, choć nudne zajęcie. Unikał „min” pozostawionych przez użytkowników szlaku. Trzeba przyznać, że nie miał tak podzielnej uwagi jak inni, ale w którymś momencie zatrzymał się, gdyż ujrzał jakąś dziwną maź, a właściwe dużo dziwnej mazi. Spojrzał troszkę wyżej i ku jego zaskoczeniu wypatrzył dwa goblińskie trupy zupełnie podźgane zapewne jakimś ostrym narzędziem. Wyglądały ohydnie, a do tego chyba ich towarzysze zostawili ich bez pochówku, a może nie chowają zmarłych albo raczej zamordowanych? Może pokłócili się o coś?
- Darkus pośpiesz się- wyrwał z rozmyślania duchownego Kain
- Już idę, idę- odpowiedział i znów schował się za Zakiem
Niedługo to trwało, ponieważ w końcu doszli do dużej groty.
- Kain?
- Tak?
- Może byśmy odpoczęli? Bo już mi nogi w cztery litery wchodzą.
- Czemu, nie? Ja muszę odnowić zaklęcia, a reszta pewnie też jest zmęczona. Tylko, Darkusie, bez śpiewów. Chyba że życie ci nie miłe…
- A jak gobliny wrócą?
- No to będą miały problem…
- My pewno też jak okoliczni mieszkańcy usłyszą odgłosy walki, ale co tam jakoś będzie. Tylko zastanawiam się jak znajdziemy drugą część drużyny? Powinniśmy chyba pośpieszyć się, bo z tego, co wnioskuję mają więcej niebezpieczeństw niż my. Najgorsze jest, to, że tam dużo nowych jest. Jak Farin i Phil poradzą sobie, gdy okaże się, że Davian, ten krasnolud lub sługus Eileen okaże się zdrajcą, a w pobliżu będzie tamte babsko?- Sługa Boży opowiedział o swoich obawach, a gdy skończył usiadł i poczuł ulgę, bo jego nogi mogły wreszcie odpocząć po nużącej wędrówce i omijaniu „niespodzianek”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- ZŁO! ŚMIERĆ!
- Zamknij się Zak... - Darkus miał wyraźnie dośc, ciągłego powtarzania tych słów.
- To ty się zamknij, białasie!
- Białasie?! Ja Ci dam ty... ty... ty... Zaku, ty!
- Wrrr... - Ebril warknął cicho patrząc uważnie na wychodzący z jaskini korytarz.
- Cicho, Wy dwaj! - Marvolo po raz pierwszy od dawna podniósł głos. - Chociaż pewnie i tak jest za późno...
- Ale, co jest?
- Ech... posłuchajcie sami...
Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klak. Klik. Klak. Klak.
- Co to może byc? - zapytał niziołek, wzstający i przygotowywujący się do ewentualnej walki.
- Z tego co pamiętam z mądrych ksiąg, to za pomocą dźwięku posługują się hakowe poczwary...
Jak na potwierdzenie tych słów, do jaskini wpadło sześc potworów, wspomnianych przez druida. Ponad dwu i pół metrowe stwory z głowami sępów, uderząjąc swoimi zakończonymi ostrymi szponami ramionami w ich naturalny egzoszkielet. Szarawy pancerz był niesamowicie wytrzymały, a aktualne wyposażenie towarzyszy mogło jedynie połamac się na nich. W najlepszym wypadku wyszczerbic...

***

- Ciii... słyszycie? - Phil wstrzymał ręką poruszających się towarzyszy. Nakazał im zupełne milczenie.
Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klak. Klik. Klak. Klak.
Niecałe trzydzieści metrów dalej w korytarzu troche pod nimi przy ścianach klekotało o skały sześc dziwnych bestii.
- Co to jest? - zapytał Youze, przełykając ślinę.
- Cicho! - szepnął Elf - To hakowe poczwary... ale nie występują tylko w podmroku, więc dziwie się, że ich jeszcze nie spotkałeś. Jeśli zachowamy się cicho to może nawet nas nie zauważą. Są praktycznie ślepe, widzą tylko na trzy metry przed własnym nosem. Posługują się słuchem i tak też się porozumiewają.
BRZDĘK!
- O cholera jasna... - Farin właśnie zbierał się z ziemi, podnosząc swój topór. - Potknąłem się o jakiś kamień, przepraszam...
Ale jedna z hakowych poczwar już zwróciła głowę w ich stronę i zaczęła szarżę. Phil wystrzelił z łuku, a strzała która trafiła tuż obok szyi potwora odbiła się niczym piłka i poleciała w bok...

[dobra, podnosimy poprzeczkę, kto nie zna stylu walki hakowych poczwar, a nawet samych hakowych poczwar, musi je poznac. Sposób dowolny, ale kwiatki w stylu "hakowa poczwara celuje we mnie palcem" będą surowo karane]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klak. Klik. Klak. Klak...

Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klak. Klik. Klak. Klak...

Nic oprócz tego, jakże irytującego dźwięku, nie rozchodziło się w ciemności. Jednak było już za późno na ciche wycofanie się. Brzęk oręża skutecznie to uniemożliwiał. Zbyt duże obciążenie i zorientowanie się w sytuacji, za późne zaprzestanie rozmowy... Wszystko to było przeciwko nim. Jedyna korzyść tego spotkania była taka, że podział sił był "sprawiedliwy". Po jednej poczwarze na łebka. Chociaż dla niektórych to o jedną za dużo i tak. Całe szczęście, że nie znalazł się tutaj nikt z tych świeżych, nie do końca zorientowanych w sytuacji, jaka ich dotknęła. Ani w tym, jak groźny bywa Podmrok...

Druid nie czekał długo. Z ponurą miną spojrzał na swoją broń, a raczej na ten kawałek kija z zardzewiałym grotem. Żadnej innej wartości ta włócznia w tym momencie nie przedstawiała. Nawet Zaka by nią połaskotać się nie dało, nie mówiąc nawet o zabijaniu Hakowca... Nie myśląc wiele, Marvolo cisnął orężem w najbliższą niego bestię. Zanim rozszedł się odgłos uderzenia, uszu człowieka doszedł dźwięk mielonego na kawałki drewna.
- Cholera...
Ostry skrzek rozdarł ciszę, zagięte pazury zastukały o kamienne podłoże. Jedna z bestii rzuciła się pędem w stronę druida. Na sekundę przed zadaniem ciosu, rozstawiła haki, ustawiając je tak, jakby miała zamiar nimi odciąć ramię Marvola. Syk bólu rozszedł się zaraz po ciosie, a kawałki odkruszonego z ręki kamienia posypały się po nogi. Gdyby nie w porę rzucona kamienna skóra, leżałoby tam ramię... Spod szarej, twardej powłoki pociekły jednak dwie strugi krwi. Nawet taka warstwa nie jest w stanie zatrzymać ostrych haków i mocnego ich uderzenia. Bestia górowała potężnie wzrostem nad druidem, klikając i klikając nad głową. Marvolo zacisnął lekko pięść, formując zwinięty mocno bicz z ognia. Zasłaniając się szybko drugim ramieniem przed opadającym hakiem bestii, druid oplótł biczem jedną z nóg stwora. Groźna seria klików została zagłuszona przez syk ognia na pancerzu. Jednocześnie sam druid ryknął z bóli, gdy jeden z haków wbił się prosto w jego ramię, przebijając kamienną skorupę. Chwilowy brak koncentracji spowodowany bólem wystarczył do tego, aby oba zaklęcia rozmyły się. Na łydce hakostwora został jedynie nadpalony, czarny pasek...

Czarne macki, usiane kolcami, poczęły szybko oplątywać poczwarę. Marvolo z trudem podtrzymywał zaklęcie, operując jedynie prawą ręką. Hakostwór zdawał się nie zauważać tego, że ma coraz mniejszą swobodę ruchu. Klikając szalenie, przygotowywał się do zadania kończącego ciosu, chcąc wypatroszyć człowieczka, który ośmielił się z nim zadrzeć. Ramię bestii opadło momentalnie...

Gdyby nie te spaczone pnącza, być może zamiast wycieńczonego człowieka, byłaby tylko krwawa masa. Jednen z haków był wbity w ziemię centymetry od stopy druida, powstrzymywany na miejscu przez przybywające w zastraszającym tempie pnącza. Drugi z nich jednakże ciągle tkwił w ciele Marvola, ledwo co stojącego na nogach. Napierająca coraz mocniej bestia, zaczynała miażdżyć łopatkę i obojczyk. Ból wzrastał niemiłosiernie szybko...

Dwa najgrubsze pędy zbliżały się do czaszki hakostwora. W oczach jak u muchy, odbił się po raz ostatni widok tego świata. Pędy wbiły się potężnie w mózgoczaszkę, rozpryskując kawałki mózgowia na pobliskie skały. Ostatni klik został wydany przez bestię przed śmiercią. Gdy tylko Marvolo upadł na kolana, macki zaczęły znikać. Druid z trudem wyrwał z ramienia pokryty krwią hak. Nie zdążył go jeszcze puścić dobrze, a pnącza zabrały swoją ofiarę wprost pod ziemię.
"W naturze nic się nie marnuje..."

Marv opierając się o ścianę, włóczył z wysiłkiem nogami. Drugie ramię obficie krwawiło. W końcu zwalił się na głaz, który wyglądał na w miarę gładki. Oparł się o niego plecami, przykładając dłoń do rany. Dysząc ciężko, spróbował wymówić słowa modlitwy uzdrawiającej. Brzegi rany zbliżyły się lekko do siebie, jednak gorąca krew zaraz je przywróciła do wcześniejszego stanu. Nie mogąc znieść bólu, druid zrezygnował z tego.
"Cholera... Chyba jak nigdy będzie potrzebny Darkus..."
Marvolo nie mogąc nic zrobić, przyglądał się reszcie walczących...

[ Devil... Spróbuj mnie jeszcze kiedyś budzić po to, abym napisał posta... Rozumiem 1 wiadomość, po której Ci napisałem że śpię i że chcę odpocząć... A tu nie, parę minut później pytanie czy śpię, zaś mnie budzące -_-'' )

Co do reszty. Może by się ktoś zebrał na posta?... Nie wierzę, żeby w gimnazjum 1/2 klasie LO nie znaleźć czasu na naklepanie krótkiego posta... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Klik Klik Klak Klik Klik Klak ...

Potężna istota zaczęła szaleńczą szarżę w kierunku Youzego. W takich sytuacjach naprawdę trudno jest zachować opanowanie. Szpieg pierwszy raz podczas tej przygody poczuł w sobie strach, który go ogarnia. Wyjął swój krótki miecz w nadziei, że coś może nim wskórać. Jak wiadomo, w takich chwilach przebiegają setki myśli podczas sekundy. Przypomniał sobie o łańcuchu, który opasywał jego tors. Hakostwór był już przy szpiegu, wykonał potężny zamach swoim uzbrojonym ramieniem odrzucając go na kilka metrów. Boże, przecież nie mam z takim kolosem szans. Zanim się obejrzał bestia już do niego podchodziła. Tym razem spróbował coś zdziałać łańcuchem. Udało się oplątać jedno ramię potwora, jednak wyszło to tylko na zgubę. Hakostwór wykonując potężny wymach przeciągnął w powietrzu za swoje plecy Yozuego wraz z łańcuchem. Bohater leżał na ziemi czując okropne kłucie w boku. Zauważył powiększającą się plamę krwi. Ostatkiem sił wstał, wyjął sztylet z buta i rzucił w stojącego kilka metrów od niego potwora. Trajektoria lotu sztyletu zdawała się zmieniać z sekundy na sekundę. Wyglądało to jak rzut bumerangiem. Po chwili sztylet trafił w odsłonięty kark kolosa. Można było usłyszeć przerażający pisk, potwór zaczął wyć w agonii. Była to jego pięta achillesowa, jedne z miejsc, w którym występowała sama tkanka mięśniowa bez twardego chitynowego pancerza. Potwór wykonał powolne mozolne kroki w kierunku Youzego. Nieee ... nie mam już więcej sił ... Istota była tak blisko, że Szpieg mógł poczuć jej okropny, siarkowy oddech. Youze sięgnął po swój miecz, który leżał blisko na brudnej ziemi i wytoczył ostatni cios, który trafił wprost do gęby potwora. Ten nie miał już sił na zawycie, padł w ciszy na ziemię. Po chwili wpatrywania się w martwe ciało zwycięzca stoczył się na kolana, trzymając rękę na krwawiącym boku. Nie miał już na nic sił. Nagle przed jego oczami zapadła ciemność ...

Zobaczył ją ... siedzącą pod samotnym drzewem na łące. Chciał się do niej zbliżyć. Podchodził coraz bliżej, uśmiechała się do niego. Kiedy był już blisko drzewo nagle zaschło, trawa zrobiła się żółta, na niebo zapadł mrok. Zauważył gniew w jej martwych oczach, powiedziała niskim głosem : "Poddaj się Mu, poddaj się! Nie masz szans! Zapomnij o mnie! Zapomnij o normalnym życiuuu! ... " Z jej ust wypłynęła czarna krew, padła na ziemię. "Nieeeeeee! Nieee!" - krzyczał. Krzyczał choć wiedział, że tutaj nikt go nie usłyszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klik. Klak. Klik. Klak. Klak.
Tylko po to by chwilę później usłyszano kolejny złowieszczy "odgłos"...
- ZŁO! Śmierć! - stwierdził Zak szarpiąc się (czy raczej będąc szarpanym) z hakostworem, który zaklinował swój pysk na plecaku i nie potrafił go sobie wyjąć z pyska. A nawet jeśli by potrafił to Mroczny mu to uniemożliwiał blokując ruchy szponów jeszcze szybszymi ruchami topora rzeźniczego i miecza. W końcu jednak stracił przewagę, gdy stylisko topora rozpadło się pod silnym ciosem i musiał wszystko parować zardzewiałym mieczem. Ku zaskoczeniu Zaka potwór jednak wykorzystał swój dziób w charakterze broni, choć "szkodliwej niebezpośrednio" i odrzucił wojownika na parę metrów. Mrocznemu zabrakło na chwilę tchu, gdy uderzył w ścianę i upadł na ziemię, na dodatek przeciwnik szarżował już i to pewien zwycięstwa. Jak wiadomo Zak to dość duże bydle i sporo energię kinetyczną posiada jak się rozpędzi - w tym wypadku wykonał skok prosto pod nogi rozpędzonej hakowej poczwary. A hakostwory też są dość duże, więc Zak zaliczył ten manewr co najmniej z kilkoma połamanymi żebrami i prawdopodobnie wybitym barkiem. Tak się jednak składało, że miał zbyt silną motywację, żeby się poddać - jeśli stwór by go zabił to byłby bardziej zły od niego. A nikt nie może być gorszy od Mrocznego, a jeśli nawet chce to szybko ginie śmiercią naturalną. Naturalnie, że miecz wbity w serce powoduje śmierć... Ostrze jednak leżało pod przewróconą poczwarą. Dodatkowo uderzając w ścianę zgniótł plecak i prawie już się uporał z uwolnieniem dzioba. Za późno by potłuczone słoiczki z oliwą nie przydały się szczerzącemu się przeciwnikowi hakostwora. Gdyby Zak miał swoją zbroję to dość szybko by wykrzesał ogień. W zasadzie jednak znał proste zaklęcie rozpalania w kominku, którego kiedyś go nauczył Kain. Mag nawet chciał więcej poduczyć swojego "przyjaciela" sztuk magicznych, ale jak wiadomo Czarny nie przepadał za czymś co jak się kogoś uderzy to nie ochlapuje cię wtedy ten ktoś posoką... Zapewne Puszek ucieszy się, że trafi mu się trochę pieczonego mięsiwa z tego "raka".
- ZŁO! Fajnie - stwierdził, gdy wrzeszcząca szkarada z płonącą głową tarzała się z bólu pod ścianą. Chwilę później Zak trzymał już miecz w dłoni i rozejrzał się za Puszkiem, który właśnie wykańczał swój przydział podmrokowej fauny. Po licznych wymianach ciosów glabrezu odgryzł hakowej poczwarze to coś co przypominało głowę. Szczerze mówiąc nie był aż tak znowu głody. W końcu parę minut wcześniej zjadł całego Daviana. A poganie są dosyć kaloryczni. Nawet takie chude pół-elfy. Nie szkodzi, zanim walka się zakończy zdąży zgłodnieć.
Hmm... a co tu tak ładnie pachnie pieczenią? - pomyślał demon.

W tym samym czasie gdzieś na powierzchni ktoś biegł. Choć śnieg sięgał mu do kolan, a z ramienia broczyła krew, człowiek biegł bez wytchnienia. Mogli być już niedaleko. Ale i tak mu się udało... nie wiedział jednak, że Youze przeczyta napis na krysztale komunikacyjnym dopiero po walce. Jedno jedyne zdanie, które zdążył napisać zanim zaczął biec.
Złodziej wcale tego nie ukradł.

[ Macie zamiar zacząć pisać? Czy wolicie pobyć trochę z przyjaciółmi - łupieżcami umysłów, w charakterze ich sług? Trzeba się wreszcie brać za pisanie, bo już wróciłem i mam dobrze zaplanowaną dalszą akcję... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- ZŁO! ŚMIERĆ!
- Zamknij się Zak... – Sługa Boży zwrócił „kulturalnie” uwagę „przyjacielowi” z drużyny
- To ty się zamknij, białasie!
- Białasie?! Ja Ci dam ty... ty... ty... Zaku, ty!
Chwilę potem rozpętał się nieoczekiwany chaos, na który przynajmniej inkwizytor nie był przygotowany. Hakowa poczwara to coś, czego Darkus nigdy nie widział albo w tym momencie nie mógł sobie przypomnieć. Ohydne bestie z sępimi łbami porozumiewały się w swój jakże prymitywny sposób, a po chwili rzuciły się do ataku. Duchowny nawet nie zdążył pomyśleć o tym, co czynić, gdy druid rzucił broń wprost na jednego z przeciwników, a tamten niemal natychmiast ruszył w jego kierunku. Oprócz tego zdezorientowany w sytuacji Tępiciel Herezji przestraszył się, gdy usłyszał te głupie, nudne i ciągle powtarzające się słowo, które wszyscy dobrze znają szczególnie jak mają do czynienia z niezbyt inteligentnym fanatykiem zła. Następnie znienacka został popchnięty na skalną ścianę, by po chwili poczuć ból w tylniej części głowy. Zapewne teraz będzie miał guza, ale nawet nie miał czasu o tym myśleć tylko szybko wstał i wyjął jeden z tych felernych mieczy od „jaśnie” panującej w Waterdeep „kochającej”, miłującej” i „sprawiedliwej”, a w szczególności „dobrej” Eileen. STOP!. Właściwie, to chciał wyjąć, ale ta felerna broń nie chciała wyjść z pochwy, więc Darkus stracił kilka sekund, a w tym czasie kreatura zbliżyła się do niego. Ten z przerażenia zasłonił twarz przed stworem i to właściwie uratowało jego ręce, gdyż stwór chwycił szponami boki inkwizytora, ale tam na szczęście zbroja członka drużyny była na tyle mocna by wytrzymać uścisk kreatury. Sługa Boży wrzasnął ze strachu i spanikowany zaczął gołymi rękami walić w głowę bestii, ale ta nic sobie z tego nie robiła i przystąpiła do uczty.
Klik. Klik. WSCHHTT. TRZASK!
- AAA!- Darkus wrzasnął czując dziwny ból w klatce piersiowej.
Jego zbroja właśnie została centralnie przebita, a szpony bestii w tym samym momencie ścisnęły nieco boki zbroi. Widok był przerażający, bo to scena rodem z końców wielkich bohaterów i męczenników, a na pewno pierwszego inkwizytora i misjonarza nawracającego Zapomniane Krainy...

Jednak coś było nie tak, gdyż po kilku sekundach stwór wyjął dziób z przebitej zbroi, a szpony puściły ofiarę. Potwór wyglądał jakby miał wyrzuty sumienia, że zrobił coś złego. To dziwne, ale oczy mu się wytrzeszczyły i zamiast dobić leżącego duchownego począł biegać w kółko od czasu do czasu wydając ten dziwny dźwięk, a następnie wypadł z jaskini znikając w mrokach Podmroku.

Sługa Boży miał otwarte oczy, ale nie ruszał się. Wiedział, że teraz ma nabite minimum dwa guzy, gdyż przy upadku znowu walnął się głową o ziemię. Czuł też ból po bokach, choć miał pewność, że to tylko z powodu uścisku zbroi.
Za to już nic nie czuł w miejscu ataku dzioba.
- Pewno wszystko mi wyrwał, nawet nerwy i umrę. Jedyny Boże zabierz swego sługę jeśli nie jest ci już potrzebny, ale jeśli chcesz, to pozwól mi żyć bym dalej głosił twoją chwałę- tak w panice myślał inkwizytor.
Potem nastąpił najgorszy moment, gdyż po minucie takiego leżenia nie umarł, dlatego postanowił sprawdzić te straszne miejsce, które miało być śmiertelną raną. Ostrożnie poruszył ręką i skierował ją w kierunku klatki piersiowej. Najpierw poczuł dziurę, a następnie zdobywając się na odwagę wsadził rękę bardziej do środka. Coś poczuł, ale nie wiedział zbytnio co.
- Może to kręgosłup- pomyślał i łzy poleciały mu po polikach- taki makabryczny koniec
Gdy wysunął ręce chcąc zobaczyć krew okazało się, że jej nie ma!
- O nie ten stwór zjadł mi narządy i wyssał krew, teraz na pewno umrę- warto zauważyć panikę i ogłupienie duchownego- zaraz przecież bez krwi i tak bym nie żył.
Sługa Boży postanowił oprzeć się o ścianę i choć zajęło mu to chwilę, to jakoś nie przejmował się tym, co dzieje się w koło. Czuł ból, leżał z przygniecioną zbroją oparty o ścianę i stwór zapewne zrobił mu dziurę w klatce piersiowej. Gdy zastanowił się, jeszcze raz zbliżył rękę do rany i postanowił zbadać, czy uda mu się przeżyć. Powrócił do tego, czegoś , co było twarde, ale po pewnym czasie na jego twarzy odmalowało się zdziwienie. Czuł materiał od ubrania, a to coś twarde miało kształt jego medalionu!

Wszystko było już jasne. Prawie cały i zdrowy, uratowany przez medalion, który najwyraźniej w chwili największego strachu Sługi Bożego „poczuł”, że musi ratować swojego powiernika, a kiedy nastąpiło przebicie zbroi i dziób na szczęście zatrzymał się na nim mógł pomóc właścicielowi. Zwierze zwariowało i uciekło. Jednak, to tylko szczęście, gdyż gdyby dziób walnął w inne miejsce pomocy by nie było… To wszystko dzięki Jedynemu Bogu.

Darkus teraz nie miał czasu na analizę wydarzenia, dlatego, gdy przekonał się, że wszystko z nim w porządku spróbował wstać, a gdy okazało się, że może wspierając się o ścianę, ruszył w którymś kierunku. Jeszcze do końca nie reagował na to, co się dzieje dookoła, chyba nawet jego organizm nie był przygotowany na taką dawkę stresu. Po kilkunastu krokach natrafił na leżącego druida, któremu krwawiło jedno z ramion. Sługa Boży nie miał zbyt wiele czasu na to by od tak uzdrowić ranę tym bardziej, że gdyby w tym czasie następna bestia zaatakowała, to mogłoby to się skończyć tragicznie, dlatego szybko skombinował duży kawałek materiału ze swojego ubrania. Jedną dłonią używając prostego zaklęcia oczyścił miejsce skaleczenia, a następnie spróbował zatamować krwawienie, przytrzymując chwilę opatrunek. Gdy miał podstawy do tego by sądzić, że rana na razie nie krwawi poprosił druida by potrzymał za niego ranione wcześniej miejsce, a sam postanowił wyjąć miecz i ochraniać siebie no i rannego przyjaciela. O dziwo oręż wyszedł bez żadnych problemów. Ta złośliwość rzeczy martwych jest irytująca i można było to szczególnie zauważyć po minie jaką w tym momencie miał Darkus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Klik. Klik. Klik. Klik. Klik.
Przez głowę maga przeleciała tylko jedna myśl ”Niech rzucą się na Darkusa…”. Kain był pragmatykiem. Wiedział że inkwizytor da mu wystarczająco czasu, choć z drugiej strony Zak też by się nadał ale on był bardziej potrzebny w jednym kawałku. Niestety jedna z poczwar albo nie wiedziała o czym mag pomyślał, albo zwyczajnie jej to nie obchodziło. I chyba postawiła sobie za punkt honoru skosztować jednego z przedstawicieli tej profesji. Nie zniechęcił jej nawet Puszek przebiegający obok. Jednak Ściana mocy którą mag ustawił przed sobą skutecznie ją zniechęciła. Na jakieś pięć sekund. Co jednak dało magowi dość czasu na rzucenie Kamiennej Skóry.
- O żesz ty…
Kain nie przypuszczał, że poczwara może się przegryźć przez zaklęcie. A teraz jego tułów był zaklinowany w jej szczękach. Na szczęście czar był na tyle mocny że nie mogła ich zacisnąć. Co wcale nie poprawiało sytuacji maga. Na swoje szczęście w pamięci miał jeden z ciekawszych czarów nekromatycznych. Wampiryczny dotyk. Wykradał energie życiową ofiary i przekazywał ją rzucającemu. Hakowa poczwara zdecydowanie nie była przygotowana na nagły odpływ sił życiowych. No i przy okazji wypuściła maga ze szczęk.
- No teraz to mnie w********…
Było takie jedno zaklęcie, niektórzy mówili o nim złośliwie „Kwasowa kąpiel” inni zwyczajnie, Kula kwasu. W momencie w którym pękła wewnątrz szczęk poczwary powietrze przeszył rozrywający uszy kwik. Chwile później stwór zaczął roztapiać się od dolnej części szczęk w dół zmieniając powoli w kałuże kwasu i posoki.
- No i po mnie zaczepiałeś? – rzucił Kain odwracając się od tego co zostało z truchła. Jego uwagę przykuł Darkus starający się odpędzić mieczem kolejnego stwora od siebie i prawie nieprzytomnego druida. Pierwsza błyskawica rzuciła poczwarę w kierunku skupiska stalaktytów. Dwie kolejne spowodowały małą zmianę wystroju górnej części jaskini, przy okazji robiąc krwawą miazgę z ostatniej poczwary. Teraz już spokojny mag podszedł do Marvola.
- Co z nim?
- Strzaskana ręka, przebita łopatka…
Dopiero teraz Kain zobaczył że inkwizytor też nie wygląda najlepiej. Sięgną do wewnętrznej kieszeni szaty. Na szczęście buteleczki z leczącymi miksturami nie ucierpiały w tym starciu. Pierwszą podał Darkusowi. Sam czół się nienajgorzej dzięki siłom witalnym skradzionym jednemu ze stworów.
- Wypij połowę. Musimy oszczędzać. – z drugą klęknął przy druidzie.
- No kto by pomyślał, mag leczący druida. – Marvolo rzucił słabym głosem.
- Nie gadaj tyle, tylko to wypij. – Kain bez większych ceregieli wlał zawartość buteleczki w gardło druida. Co prawda mikstury nie były najwyższej jakości, ale przynajmniej rany zaczęły się zamykać. Mag rozejrzał się jeszcze za Zakiem, który jakby gdzieś zniknął.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elf uważnie patrzył na hakową poczwarę zbliżającą się do niego. Wiedział, że strzałą nic nie zdziała i już chwilę temu zalożył łuk na plecy. Ugiął nogi w kolanach, przechylił się nieco bokiem do hakowej poczwary. Gdy ta zbliżała się do niego wydając nieatrukułowany skrzek Phil nadal stał twardo w miejscu. Miał już kiedyś do czynienia z tymi przemiłymi stworami, jednakże miał w owym czasie o wiele lepszy ekwipunek. Teraz jego łuk z Podmroku, który tutaj mógł okazac się znacznie skuteczniejszy niż na powierzchni leżał gdzieś w zbrojowni Jaśnie Panującej Eileen. Hakowa poczwara przebierając brązowo szarymi nogami wygięła się do tyłu wzrosła nad elfem jak kobra szykująca się do ataku, uniosła ramię zakończone długim kolcem i biorąc szeroki zamach upuściła go w dół. W ty momencie elf drgnął. Upadając na ziemię, rzucił się lekko w prawo cudem omijając także drugie spadające ostrze, którze uderzyło tuż obok pierwszego. Hakowa poczwara wyrwała je z podłoża i patrzyła uważnie na elfa. Ten śledził uważnie jej falujące ruchy. Potwór rozłożył ramiona na szerokośc i zaczął je składac szybko z powrotem tak aby ścisnąc łowcę. Na szczęście haki nie były ustawione na tym samym poziomie. Łowca stanął bokiem do hakowej poczwary i widząc zbliżające się do niego ramię skoczył lekko do góry i w przód tak aby rozpędzona broń przemknęła tuż pod nim. W tym samym czasie drugie ramię poczwary przeleciało tuż nad nim. Taki poziomy lot wymagał jednak czasu i elf nie miał już szans na wylądowanie na stopach. Spadł płasko na brzuch, tracąc na sekundę oddech. Tę sekundę wykorzystała hakowa poczwara atakując głową leżącego elfa. Łowca poczuł twardą czaszkę uderzającą w jego plecy. Zbroi nie miał i uderzenie zamroczyło go na jakiś czas. Wiedział, że ma złamane co najmniej dwa żebra. Kaszlnął od uderzenia. Na podłoże wylało się trochę krwi. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Raczej instynktownie przeturlał się jak najdalej od hakowej poczwary, co w zasadzie uratowało mu życie, gdyż zabójcze ramiona nie próżnowały. Łowca wiedział, że w tej walce nie będzie mu łatwo. Trodno walczyc z naturalnie opancerzonym przeciwnikiem uzbrojonym w długie kły oraz samą wagę ciała. Gdyby hakowa poczwara wpadła na pomysł zgniecenia elfa, a on nie odsunąłby się w ostatniej chwili,, to byłoby z nim krucho. Elf wiedział, że jego pięści, ba nawet strzały nie mają szans zrobic żadnego wrażenia na potworze. Hakowa poczwara doskoczyła i pchnęła leżącego elfa na ścianę. Znów stracił oddech i znów z jego ust wyskoczyło kilka kropel krwi. Poczuł ból promieniujący od kręgosłupa. Zobaczył, że hakowa poczwara szarżuje na niego z wysuniętym do przodu dziobem. Była szybka. Phil wiedział, że przebije go na wylot i dodatkowo wbije się głęboko w skalną ścianę. I uśmiechnął się.
Hakowa poczwara z całym impetem i pędem uderzyła w przeciwnika. Poczuła jak jej dziób wbija się w coś bardzo twardego.
Uderzenie spowodowało powstanie kurzu. Gdy ten opadł, elf leżący na ziemi ujrzał hakową poczwarę, wywijającą na wszystkie strony swoimi ramionami, kopiącą nogami i z dziobem wbitym w skalną półkę. Oddalił się na moment. Wiedział, że jeżeli wbije jeden z grotów, tkwiących spokojnie w torbie założonej na jego nogę, w okolice obojczyka potwora, ma szanse go zabic. Hakowa poczwara piszczała donośnie szarpiąc się z całych sił. Łowca sięgnął powoli do torby. Wyciągnął jeden z grotów imitujących kunai. Uchwycił go mocno w prawej ręce. Ustawił się w pozycji jak do startu w wyścigu. Wziął kilka głębokich wdechów. Czuł, że jego płuca nie chcą współpracowac. Otarł pot z czoła. Wyczekał na odpowiedni moment i zaczął szarżę na potwora. Wyskoczył w powietrze, i łapiąc lewą ręką z lewej strony głowy poczwary, prawą ręką z impetem wbił kunai w szyję potwora, miejsce nie chronione pancerzem. Hakowa poczwara wierzgnęła, pisnęła głośno czując ból. Szarpnęłą prawym ramieniem zataczając łuk dookoła głowy. Phil chcąc uchronic ciało przed ciosem uniósł lewą rękę. Sekundę potem poczuł uderzenie i usłyszał trzask łamanej kości. Krzyknął głośno. Impet odrzucił go na ziemię, trochę na prawo od przeciwnika. Łowca uderzył w ziemię sunąc po niej. Lewa dłoń opadła mu bezwiednie a jego ręka była dziwnie wygieta tuż pod łokciem. I bolała. Bardzo. Elf zakaszlał, czując ukłucie w płucach i wypluwając kolejne krople krwi. Nie był w stanie się poruszyc. Patrzył tylko na wierzgającą stale poczwarę. Ta wzbudzała tumany kurzu. Z ramienia wystawał jej wbity grot włóczni, po ciele spływała struga posoki. Kilka minut później hakowa poczwara przestała wierzgac i zastygła w bezruchu... Elf rozejrzał się po innych...

***

Ebril nie miał pojęcia jak walczyc z takim przeciwnikiem. Hakowa poczwara była cięższa od niego więc nie mógł jej zgnieśc. Jego kły i pazury nie robiły na niej żadnego wrażenia, sama miała ostrzejsze. Na ryk w ogóle nie zwracała uwagi. Dlatego też funkcja kota ograniczała się jedynie do odwracania uwagi poczwary i unikaniu śmiertelnych ciosów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin szybko podniósł się z ziemi i masując obolałe ramie wyjął topór.
-*** kamienie, a na dodatek jeszcze ci klikający rzeźnicy… już ledwo pamiętam jak spotkałem z nimi ostatni raz… to było chyba na po tym jak przyłączyłem się do drużyny.-wojownik usłyszał jak podchodzi do niego jedna z bestii po czym odruchowo schylił się, ostrze przeleciało mu nad głową.- Dobra nie ma czasu na rozpamiętywanie się… w sumie dawno nie walczyłem…
Kolejny raz hak zatoczył półkole nad krasnoludem, ale by coraz bliżej. Wojownik przeturlał się na bok i uderzył toporem. Niestety trafił w pancerz co skończyło się dwoma szybkimi “machnięciami” potwora, na co Farin musiał cofnąć się do tyłu i przewrócić się na plecy.
-Zachowuje się jakbym wypił pół butelki miodu…
Stwór podniósł hakołapy w górę i pod kątem zaatakował krasnoluda, który zdążył się podnieść. Jedno z ostrzy znów chybiło robiącego unik wojownika, drugie zostało zablokowane toporem, Farin wyzywająco spojrzał w stronę bestii… której głowa właśnie trafiła w jego pierś. Odrzut spowodował iż wojownik pół lecąc pół turlając się, uderzył w ścianę. Po chwili złapał oddech.
- Mam tego dosyć.- Na toporze znów zaczęły pojawiać się runy. Ostatnio pojawiały się coraz częściej… Bestia była coraz bliżej Krasnolud zamachnął się i uderzył w coś twardego… w ścianę.
- Nosz *****!!!!!- Krzyknął po czym zaczął przeklinać w swoim języku tak, że aż Glizzdor spojrzał się na niego. Poczwara widząc wojownika próbującego wyciągnąć broń ze ściany wykorzystała moment i zaatakowała. Wojownik zrobił unik jednak ostrze trafiło go w udo, co spowodowało kolejny upadek. Zdenerwowany krasnolud wrzasnął i skoczył na bestie popychając ją. Hakostwór zrobił kilka kroków po czym wpadł na walczącego Glizzdora. Ciemna czerwona plama rosła wokół rany na udzie.
- Dziś mam cholernego pecha….- mruczał Farin siłując się z toporem. W końcu udało mu się go wyjąć. Podbiegł do wierzgającej bestii zamachnął się i uciął jej jedną z hakorąk. Hakostwór zaczął wierzgać jeszcze bardziej i wyć, co wykorzystał Farin wyjmując drowi nóż i wbijając w gardło potwora. Stwór konał jeszcze prze chwilę poczym przestał się ruszać. Krasnolud odepchnął truchło i wyciągnął mnicha.
- Co… co … co to było?
- Widzisz hakostwory są sprytne, zaszedł cię od tyłu.
- I zaatakował plecami ?
- Kto powiedział że są inteligentne ?
Glizz patrzył na Farina jak na idiotę co odwzajemnił także i on. Wojownik widząc rozbite czoło przyjaciela rozejrzał się po polu bitwy.
- Musisz odpocząć, schowaj się tam.- Wskazał jakiś większy kamień z dala od walki.- Ulecz się a potem wróć- Gdy ranny odszedł Farin podszedł do Phila
- Jak ci poszło? Widzę że tobie tez się dostało.- Mówił patrząc na ręce przyjaciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ano... - odrzekł elf kaszląc - Z łuku nie postrzelam przez jakiś czas. Cholera... hakowa poczwara. Jakby już nie miało nas co zaatakowac. Wszystko co duże, ciężkie i cholernie opancerzone to ciężki przeciwnik dla mnie... Zwłaszcza z takim wyposażeniem. A jak tobie poszło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować