Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

- Cholera ! - wrzasnął Shan doganiając resztę drużyny. Jako ostatni opuszczał pokład statku.
- Co się stało ? - zagadnął niziołek.
- Nie widzieliście gdzieś sejmitarów Serafina ? - w głosie elfa wyczuć można było lekką panikę. - Żagiew Mrozu zabrałem z magazynu jak uciekaliśmy z drowiego więzienia. I miałem ją przez resztę podróży. Cały czas była w zasięgu mojej ręki. To niemożliwe, żeby zniknęła. Podobnie Brzytwa - zabrałem ją ze świątyni na wsypie… Zauważyłem ja przypadkiem, leżącą na podłodze i ją zabrałem, jak uciekaliśmy…
- Może wpadły do wody, gdy zaatakowała nas ta Diabelska Ryba lub w czasie podróży przez wir ? - odpowiedziała Eileen.
- Szlag by to trafił…
- Nie martw się. To tylko miecze. Serafin na pewno ci nie będzie miał tego za złe. Zresztą już się o nie nie upomni… - pocieszała go elfka.
- Taa… taak ! To tylko rzeczy. Nie bądźmy materialistami.
- Nie bądźcie. - dodał ciszej Fur.
- Chodźmy na zakupy i do karczmy. Należy nam się porządny odpoczynek. - kontynuowała Eileen. - Eee… zaraz. A gdzie jest Gregor i ciało Mitrosa ?

No cóż… Świat pełen jest cudów. Jeden z nich miał okazję zaistnieć właśnie dziś. Mag Mitros Magicblood otrzymał kolejną szansę. Drużyna mimo ogólnego zmęczenia wesołym krokiem zmierzała do karczmy Pod Ziejącą Czeluścią. To właśnie tą karczmę polecił im kiedyś Serafin, jeszcze w czasach Salvatlandu. Właściwie to tylko o niej opowiadał, bo to właśnie tam rozpoczął chyba swoja największą przygodę. Było to podobno w czasie oblężenia Waterdeep przez armię pod wodzą drowów. Nigdy jednak nie opowiedział im z większymi szczegółami tej historii i tak już miało pozostać. Teraz jednak szli ku karczmie, drużyna była w pełnym składzie. Co prawda już ze znacznymi zmianami od czasu założenia Akademii, ale trwali nadal w przyjaźni. No dobra… był taki jeden wyjątek:
- Ej, Phil. Gdzie się podział nasz nowy "przyjaciel" ? - zapytała Eileen rozglądając się po drużynie.
- "Mroczny" stwierdził, że ma coś do załatwienia i musi nas opuścić na godzinę, może dwie. Ma do nas dołączyć w karczmie.
- Tak właściwie to dlaczego go ze sobą bierzemy ? Właściwie to nawet nie pytał reszty o zdanie. Może my go nie chcemy w drużynie. - włączył się Shan.
- Każdy zasługuje na druga szansę mój uczniu. - dodał wesoło Mitros.
- Ale chyba nie on ! - zabrzmieli jednocześnie Darkus i Gregor.
- Spokojnie ! Przecież nic nam nie zrobił. I nie wygląda na takiego, który z chęcią by nas pozabijał we śnie. - wtrącił się druid.
- No nie wiem… - teraz Fur zastanawiał się nad Czarnym Strażnikiem.
- Przecież ty jesteś złodziejem… też nie jesteś święty. - kontynuował Marvolo.
- Zaraz ! Dajcie mi dojść do głosu. -Phil ochłodził towarzyszy. - Bierzemy go ze sobą po jak widzieliście na morzu to znakomity wojownik. I żywa tarcza… W swojej złości może nam kiedyś uratować życie. No i po jego śmierci raczej nikt nie zapłacze.
- Nie ufam żadnym nekromantom i im podobnym. - zakończyła rozmowę Eileen.
Zbliżali się właśnie do karczmy Pod ziejącą Czeluścią.
- Wypoczynek, żywność i wszelkie napitki. - pomyślał, uśmiechając się, Phil. - I jak znam życie nie tylko to…

[ Jesteście w karczmie - macie swobodę kombinowania :P Tylko bez walki... póki co. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

WaterDeep... Niziołek nigdy nie był w tym miejscu. Słyszał o nim kiedyś, ale nie miał okazji się bliżej zapoznać. Dzielnica portowa była podobna do wszystkich. Smród ryb, brud, rozbijający się wszędzie marynarze i żebracy. Fur zabrał jakąś czystszą szmatę i zawinął w nią swojego Soul Drinkera. Lepiej nie paradować po takim mieście pokazując swoje bogactwo. W końcu kto lepiej o tym wie od złodzieja?
Niziołek skierował się w stronę głównego rynku. Każde duże miasto, jakiekolwiek by nie było, miało główny rynek. I zazwyczaj bardzo łatwo było go odnaleźć. Pierwsze, co Fur chciał zrobić, to znaleźć gildię handlową niziołków. Miał jeszcze zaszyte w nieprzemakalnej kieszeni spodni podrobione papiery członkowskie. Ale gdy miał stanąć w drzwiach, zorientował się, że nikt nie uwierzy w jego ''fałszywki''. Ciężko byłoby nie zauważyć, że półnagi z podartymi na strzępy spodniami nie może należeć do ekskluzywnego klubu.
Czyli trzeba coś zrobić z wizerunkiem. A żeby móc zrobić coś z wizerunkiem, trzeba mieć miejscowe pieniądze. A akurat o nadmiar tego każdy szanujący się złodziej nie powinien się martwić...
Przede wszystkim niziołek musiał dotrzeć do głównego rynku. W dzielnicy południowej Water Deep też kręci sie wystarczająco dużo ludzi, by móc niepostrzeżenie się bogacić, lecz kto przy zdrowych zmysłach chodzi w porcie z większą sumą pieniędzy? Fur skierował się na północ. Wyrobiony przez awanturniczą młodość zmysł orientacji w mieście właściwie sam nim kierował. ''Kurczę, to miasto całkiem duże jest...'' Szedł właśnie jedną z głównych ulic, gdy zobaczył jak dwóch rzezimieszków, krasnolud i człowiek, "obrabiają" ofiarę w zaułku. Cóż, nie jego sprawa. Usłyszał stłumione wołanie o pomoc. Nie jego sprawa...? ''Czemu ja to robię...?'' Pobiegł w stronę bandytów, którzy odwrócili się w jego stronę. Zanim zorientowali się co się dzieje, niziołek powalił krasnoluda kopnięciem z wyskoku. Ludzkiego mężczyznę udeżył prawym sierpowym na optymalnej wysokości. Kopnął jeszcze raz krasnoluda i zorientował się, że "ofiara" już uciekła. ''Nawet nie podziękuje... Co za ludzie mieszkają w Water Deep...'' Sprawdził jeszcze co mieli przy sobie bandyci i poszedł dalej, nieco zirytowany. Mieli ledwie kilka monet niskich nominałów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co tak długo ? Wiesz, że mogą mnie tu rozpoznać. - postać w długim szaro-zielonym płaszczu z kapturem przywarła do ściany budynku. Postronny przechodzień nie mógłby jej rozpoznać.
- A ja sądziłem, że to ja jestem mniej cierpliwy i szybciej sięgam po miecz niż ty. - odpowiedział de Vilfish.
- Bo to prawda. Sięgam po miecz tylko w ostateczności.
- Jasssne ! Tylko te ostateczności lubią się pojawiać dosyć często.
- Załatwmy to jak najszybciej, wiesz, że się spieszę. Masz je ?
- Jasne. Ten przebrzydły elf cały czas ich pilnował, ale zdołałem go uśpić. - Mroczny wyciągnął spod płaszcza dwa podłużne pakunki związane grubym rzemieniem.
- Mógłbyś chociaż zachować pewien szacunek dla moich przyjaciół. - postać w płaszczu rozwinęła pakunki i przymocował oba sejmitary do pasa. Na powrót zakryła je płaszczem.
- Zdobędą go jak zobaczę, że dobrze walczą. I jak złupią paru kupców…
- Na to nawet nie licz. Ale walczą dobrze, zresztą znając was wszystkich to dość szybko się o tym przekonasz.
- Muehehehe…
- Tak sądziłem… spodoba ci się ich towarzystwo. Zastanawiam się tylko jak to zadziała w drugą stronę.
- To znaczy ?
- Eee… sądziłem, że się domyślisz. Ale ta twoja wysoka samoocena…
- Polubili mnie od pierwszego spotkania. - elf cicho się zaśmiał… właściwie to rechotał…
- Właściwie dlaczego to mnie wybrałeś na swojego cichego sprzymierzeńca. Masz przecież tylu innych, "dobrych" znajomych… I dlaczego się nie ujawnisz ?
- Po pierwsze byłeś w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Po drugie w sumie wbrew logice, ale w zgodzie z doświadczeniem, wiem, że można ci zaufać. Pieniądze średnio cię obchodzą - liczy się jak największa rzeźnia. - Mroczny uśmiechnął się, przytakując tym samym postaci. - Dalej… przydasz się drużynie i wisisz mi przysługę…
- Eh… Wy elfy jesteście bardzo pamiętliwe.
- No jasne… Póki co reszty nie chcę mieszać w moje kłopoty. Dowiedzą się w odpowiednim czasie…
- A po mnie nikt nie zapłacze. Słyszałem to setki razy…
- Zresztą przydasz się drużynie. A nie ujawnię się, z wiadomego powodu…
- Taaaaak ? Powiedz to. - głos Zakanfeina był nienaturalnie uprzejmy.
- Bo jestem teoretycznie martwy ! Cóż… jestem tu nielegalnie. Mogę podróżować pomiędzy wszystkimi sferami, niektórym na pewno by się to nie spodobało. Tak więc gdybym się ujawnił zanim sprawa w miarę ucichnie to nie pobyłbym tu zbyt długo.
- A kiedy nastąpi ta wiekopomna chwila ujawnienia się ?
- Nieprędko, może za jakieś dwa miesiące. Mam sporo do załatwienia. Muszę też zapewnić sobie schronienie na pewien czas. Jeszcze dziś wyruszę do ostatniej twierdzy elfów w okolicach Doliny Lodowego Wichru.
- W takim razie żegnaj długouchy. Do zobaczenia przy okazji kolejnej walki…
Dwie postacie rozeszły się. Mroczny skierował swoje kroki ku karczmie, w której już "urzędowała" reszta drużyny.

[ Teraz pieniądze stają się naprawdę materialne. Możemy za nie kupować żywność, nocleg, broń, ekwipunek, czyjeś towarzystwo :) Od tego czy mamy kasę jest więc uzależniona fabuła: możemy chodzić głodni, z kiepską bronią, możemy spać pod gołym niebem… Będę uważnie zwracał uwagę na to na co wydajecie i ile wydajecie. Póki co wszystko w karczmie jest opłacone, a na każdego przypada około 300 sztuk złota. Tak więc na całą dziesięcioosobową drużynę przypada 3000 sztuk złota… Pobyt w mieście jest planowany na bardziej "fabularny" niż "waleczny". Więcej kombinatorstwa niż walki - ale ona tez będzie :) Kase będziemy dostawać za rózne walki (np. nielegalne zawody), kradzieże, odnalezienia skarbów, różne zlecone zadania, prace, itp. Wszelkie pytania proszę kierować do MG. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Dam to zanim zarżniecie 3/4 miasta :D Kasa to nie wszystko ! Działajcie logicznie, bez przesady i zastanówcie się zanim coś dacie. W większosci przypadków to któryś z MG bedzie dawał wam okazję do zarobienia kasy, jednak wy sami też możecie co nieco podziałać - w granicach zdrowego rozsądku. MG patrzą i zauważą wszelkie machlojki. Czuwamy nad waszymi działaniami... Myślcie jak realiści - nie jak optymiści :) Ludzie nie noszą zbytnio kasy po kieszeniach. Zresztą większe akcje będą planowane z wyprzedzeniem. Skok na magazyn, składnicę złota ? Wporzo, tylko, że jesteśmy dobrą (z wyjątkiem) drużyną i będą nas ścigać, itp. A Eileen stwierdziła, że nie da się przeciągnąć na Ceimną Stronę. Zarabiać można, a nawet trzeba uczciwie. Rozsądek ponad wszystko. Ceny ustalają MG - i oni też mogą odgrywać kupców, itp. No i można się (w miarę rozsądku i fabuły) targować. W razie czego co najwyżej spędzicie noc w parku na ławeczkach... a rano się ukradnie coś do jedzenia... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin podszedł do karczmarza zamówił miód. Wszyscy byli już normalnie ubrani i nie mieli na sobie podartych ubrań bądź zniszczonych zbroi. Nagle zauważył, że Marvolo nosi na plecach swojego wilka. Na twarzy druida było widać wielką radość. Krasnolud uśmiechnął się, lecz nagle zupełnie zmienił minę, ponieważ zauważył Mitrosa.
-Przyjacielu jak to możliwe, że żyjesz.- mówił zdziwiony krasnolud.
-Dzięki Gregorowi i jego potężnej magii mogę być znów wśród was.
-Bardzo się cieszę przyjacielu.
Krasnolud udał się do karczmarza po piwo. Gdy trzymał już kufel zastanawiał się teraz, co dalej z nimi będzie. Może wyruszą na następną wyprawę i to wydawało się krasnoludowi najlepszym wyjściem.
-Jeszcze raz miód proszę- krzyknął krasnolud.
Gdy już opróżnił kufel lekko chwiejnym krokiem poszedł na górę do swego pokoju. Było tam czysto, znajdowała się tam wygodne łóżko mały stolik i mała szafka. Krasnolud zdjął z siebie hełm i zbroję, ubrał się w jakieś zwykłe ubrania poczym znów zszedł na dół. Usiadł przy stoliku i zamówił sobie jakieś mięso i miód. Po chwili głodny wojownik jadł z apetytem popijać miodem i patrząc na resztę drużyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marvolo udał się od razu na górę, nie zważając na innych towarzyszy. Nawet na przyjazne zaczepki Darkusa [chyba się coś zmieniło z Despero :P]. Nie miał po prostu na nich ochoty. Odzyskał swojego przyjaciela. To było dla niego najważniejsze. A ten był jeszcze strasznie słaby. Nie mógł nawet sam iść. Druid ciągle nosił go na plecach. Był wykończony po całym dniu. W końcu wilk ten nie należy do ułomków. Jednak Marvolo wyczuł w nim jakąś zmianę. Furion był inny niż przedtem. Teraz miał w sobie więcej majestatu. Bardziej teraz przypominał swojego ojca... Druid nie znał jednak tego przyczyny. Nie miał czasu na myślenie nad tym. Gdy już wspiął się po schodach i otwierał drzwi, usłyszał za sobą głos karczmarza.
-Ej, ty! Zwierząt tutaj nie wolno wprowadzać!
-Ale...
-Żadnych ale! To porządny lokal. Pozbywasz się tego zwierzęcia, albo ja się pozbywam ciebie!
-Przykro mi przyjacielu.- zaczął szeptać druid do wilka.- Musimy zmienić trochę miejsce zamieszkania. Sacram raczej już nas nie przyjmie. On też musi odpocząć. Nie masz tutaj jakiejś stajni, jakiejś szopy?
-Jest stajnia. Ale nawet na to nie licz, że zniżę cenę!
-Nie mam nawet zamiaru. To tutaj jest klucz od pokoju. A ja idę do stajni. Tam będzie nam wygodniej. Obu.
Druid zostawił w tyle zdziwionego zachowaniem przybysza karczmarza i wyszedł tylnymi drzwiami. Jak się okazało prowadziły one prosto do stajni.
Czystej krwi konie... Kto by się spodziewał? I jakie piękne... Dawno takich nie widziałem. Ostatni raz w... Tutaj druid nagle urwał swoje myśli. Wilk zaskamlał cicho.
-Co jest przyjacielu? Też jesteś zmęczony, wiem. Zaraz się Tobą zajmę. Musisz tylko jeszcze chwilę poczekać.
Druid ostrożnie i powoli złożył Furiona na sianie. Położył go na prawym boku. Pod siersiąc widać było wyraźnie miejsce w które ugodziła strzała Phila. Było to dosyć dziwnie. Furion został w końcu wskrzeszony. Ale to wyjaśniało też słabość wilka. Druid nie zastanawiał się długo nad tym. Z podręcznej sakiewki, w której ciągle brzęczały monety Phila wyjął kilka liści. Rozgniótł je między palcami i przyłożył do rany. Wilk znowu cicho zaskamlał. Druid jednak nie zważał na to, i pielęgnował zwierze dalej. Drugą ręką gładził ostrożnie piękne futro zwierzęcia. Zauważył, że zmieniło ono lekko barwę. Było jakby bardziej... Lodowe!
To musi być efekt strzały Shana. Może to i lepiej że tak się stało... Druid złożył ręcę nad wilkiem i wyszeptał parę słów. Furion momentalnie usnął.
-Śpij dobrze i odpocznij... Ja niedługo do Ciebie wrócę. Narazie muszę wrócić do karczmy. Przywitać się z resztą po całym dniu...

[No wreszcie po całym dniu mogę coś napisać :) Przynajmniej coś się ruszyło :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Despero w karczmie rozluźnił się. Wyznawał zasadę, że tylko w karczmach można się dobrze bawić.
Podszedł do karczmarza i poprosił o coś do picia i do jedzenia...
- Poproszę specjał dnia.
- Już się robi podróżniku.
- Mów mi Darkus.
- Oczywiście. Dam panu piwo i stek ala porzeczka.
- Niech będzie.
Po kilku chwilach Darkus zajadał się przysznościami.
- Z czego jest ten stek?
-Z krowich oczu, przyjacielu.
Darkus już chciał żygnąć, ale usłyszał śmiech karczmarza.
- Żart kolego!
- Nabrałeś mnie.
Już nie chciał się pytać z czego naprawdę był ten stek.
- Pomodlę się dzisiaj za ciebie i za twoją karczmę.
- Dziękuję, a w nagrodę napij się jeszcze piwa. Gratis ;)
- Dzięki karczmarzu.
Darkus poraz pierwszy poczuł przyjemną atmosfere i spokój bez walk.
Po zjedzeniu porozmawiał z każdą osobą z drużyny oprócz, Eileen i Mrocznego.
Najdłużej rozmawiał z niziołkiem, z którym lubił się kłócić. Inkwizytor naprawdę traktował go jak prawdziwego przyjaciela. Drugą dłuższą rozmowę odbył z palladynem. Rozmawiali oczywiście o wierze i Mrocznym.
Jeśli chodzi o Eileen, to Darkus choć jest bardzo poważny i odważny to miał kilka słabych punktów. Jednym z nich była wstydliwość do kobiet. To wszystko wyjaśnia zachowanie wobec Eileen. Z Mrocznym nie rozmawiał z oczywistego powodu... ze złem się nie rozmawia. No i najprawdopodobniej Darkus nie wiedziałby od czego zacząć rozmowę z zupełnie nie znaną sobie osobą...

[Teraz pisze klimatycznie?? ^^]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin widział jak karczmarz wyrzuca druida i jego przyjaciela. W krasnoludzie zagotował się gniew. Podszedł do karczmarza.
-Dlaczego wyrzuciłeś mojego przyjaciela za drzwi?
-To porządny lokal nie wpuszczamy tu zwierząt.
-Tak, a ten pies?-powiedział krasnolud wskazując na średniej wielkości psa.
-eeee, to mój pies i może tu przebywać.
-To w takim razie nasz przyjaciel tez może tu wejść
-Nie wpuszczę tu dzikiego zwierzęcia
-Ale on nie jest dziki, myślę, że pan go wpuści.- mówił krasnolud kładąc kilka monet na stół.
-Nie proszę pana nawet za opłatą go nie wpuszczę.
Krasnolud zaczął powoli, ale bardzo pokazowo wyciągać topór.
-Wie pan, co to bardzo ciężka broń, mogę łatwą ją puścić i niechcący odciąć komuś głowę.
-Tak to niech lepiej pan uważa.
-Ja bardzo łatwo wpadam w furię a w tedy niszczę wszystko do dokoła i mogę być niebezpieczny, a szczególnie po paru piwach. Radziłbym panu nie ryzykować.
Karczmarz miał tego dość i ze strachem zapytał:
-, Co mam zrobić.
-Tak jak mówiłem wpuści pan naszego „pieska” i jego pana, ponieważ ten pierwszy jest ranny zapewni pan jemu i jego panu wszystko, czego chcą zresztą już dostał pan od nas dużo pieniędzy. Ja potrafię być bardzo miły i uprzejmy, jeśli mnie nikt nie rozwścieczy.
-Ddd… dobrze mogą wejść, gdy będą czegoś potrzebować niech powiedzą a pańskich pieniędzy nie chcę-mówił zupełnie przerażony karczmarz
-Proszę się uspokoić będzie dobrze i piwo proszę.
Krasnolud podszedł do druida.
-Załatwione przynieś tu Furiona i umieść go w jakimś odpowiednim miejscu gdybyś czegoś potrzebował powiedz karczmarzowi.-mówił z lekkim uśmiechem krasnolud, po czym zaczął pić piwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid lekko zmieszany patrzył się na krasnoluda. Zastanawiał się co sprawiło, że miał on taki doby humor. Jednak wolał o to nie pytać. Sam by powiedział jakby chciał. Jednak Marvolo zbliżył się do Farina.
-Dzięki Ci... Przyjacielu. Mam nadzieję, że mogę się tak do Ciebie zwracać? Nie wiem jak Ci sie z Furionem odwdzięczymy...
Nie czekając na odpowiedź lekko wstawionego już krasnoluda druid podszedł do Phila.
-Nie zdążyłem Ci odmówić jeszcze w porcie. Nie naruszyłem nic z Twoich pieniędzy. One są Twoje. Ja do nich nie mam prawa. To, co mam przy sobie, mi i Furionowi wystarczy. Nie musisz się tak o nas troszczyć. To Twoje ciężko zarobione pieniądze.- Druid rzucił sakiewkę na stół, prosto w ręce patrzącego na niego ze zdumieniem elfa. Ciekawe co Go tak zdziwiło. Moje odrzucenie pieniędzy? Czy to, że mam własne? Nie wiem czy się tego dowiem. Nie wymagam tego bynajmniej od Niego. Druid nagle dostrzegł postać w czarnej zbroi. Czarny Strażnik! Ciekawe, co on tak właściwie tutaj szuka. Czego chce, na co liczy. Jestem ciekaw czy mi powie... I czy ma zamiar z nami zostać? Bo my tutaj o tym dyskutowaliśmy, a on nawet nic o tym nie wspominał. Chyba nie miał z kim porozmawiać... Każdy go w końcu unika. Zwłaszcza Darkus i lord Gregor... Wcale im się nie dziwię. On też mnie radością nie napawa... Ale nie jestem nietolerancyjny. Nie leży to w mojej naturze... No cóż, trzeba się przełamać... Druid powoli podszedł do zakutej w czarną zbroję postaci. Stanął za nią, gdyż człowiek ten popijał z kufla siedząc przy stole. W pewnym momencie dojrzał stojącego za nim druida i...

[Tutaj tą kwestię i wypowiedź zostawiam DevilFishowi :) Nie wiem jak chce dokładnie wprowadzić swoją postać głębiej, ani co dokładnie ona kryje. Dlatego tą rozmowę niech przeprowadzi lepiej On. Mam nadzieję, że dobry wstęp zrobiłem?? :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Eileen zajęła spokojne miejsce w kąciku głownej sali karczmy i przyglądała się zarówno zgromadzonym jak i własnym towarzyszom. Uśmiechnęła się lekko, gdy dostrzegła lekko już podchmielonego krasnala "pomagającego" druidowi. - Taa... Siła perswazji? - zaśmiała się w myśli. Zaraz potem też widziała jak druid podszedł ku nowemu towarzyszowi. - Hmm... Zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że druid ma głowę na karku i nie da się w nic wpuścić, jeśli nasz mroczny towarzysz zamierza go w coś wpakować. - Nie miała zamiaru podsłuchiwać (choć miała do tego sposobność), więc zamówiła wodę i coś do jedzenia po czym poczęła skrobać coś na pergaminie. Co jakiś czas zerkała znad kartki ku reszcie towarzyszy. Była dość zadowolona, bo udało jej się kupić w miarę porządny, granatowy płaszcz po przystępnej cenie. Popijając wodę przyglądała się kompanom i rozmyślała, na tylko jej znane tematy. Przez chwilę jej zielone oczy rozbłysły i ponownie pochyliła się nad pergaminem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mitros był oderwany od tych wydarzeń i sączył powoli piwo.
Pijałem lepsze! Choćby w mojej Tawernie! - myślał Mitros zaskoczony złym smakiem ciepłego trunku.
-Panie! - ktoś do niego zakrzyknął. - Mam problem panie! - rzekł mężczyzna wyglądający jak farmer. Żuł słomę i kontynuował. - Gobliny mi krowę napadły! Ratujcie ją panie, a dam wam 5 sztuk złota!
W Mitrosie kotłowało się. Miał dac farmerowi w zęby, ale stwierdził, że nie może tego zrobić. Pochodził z dobrej rodziny (jego ojciec był urzędnikiem Pani) i nie miał zamiaru ponownie umrzeć w potyczce ze strażą.
-Nie jestem chłopcem na posyłki. Przynajmniej nie za taką cenę... Pytajcie kogo innego! - odpowiedział najbardziej mroczną barwą głosu, jaką udało mu się wydobyć.
Chłopek odszedł i zaczął prosić innych członków drużyny, ale także śmiałków nieznanych magowi.

[Nie ma to jak gry cRPG. Jeśli ten post wydał Wam się dziwny - to dobrze :). Taka kpina z questów w grach.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid powoli podszedł do zakutej w czarną zbroję postaci. Stanął za nią, gdyż człowiek ten popijał z kufla siedząc przy stole. W pewnym momencie dojrzał stojącego za nim druida i...
- Ehh… tylko mi nie mów żadnych przemówień na temat bratania się z drużyną.
- Noo… ale w końcu będziesz z nami współpracował, w końcu stałeś się nowym członkiem drużyny. - Mroczny zamówił już kolejny kufel piwa… swoją drogą już siódmy. Gdy karczmarz podał mu kufel coś odburknął i przysunął sobie zimny trunek. Z plecaka wyjął sporego rozmiaru bukłak i dodał miarkę nieznanej mikstury do kufla.
- Co to ? Piwo z wkładką ? - roześmiał się Marvolo.
- Chcesz ? Spróbuj… - Zakanfein podał mu manierkę.
- Nie otruje się od tego ? Słyszałem, że wy, Czarni Strażnicy jesteście dość odporni na trucizny.
- Pij… Jesteś druidem… a oni niejedne ziółka próbują… i palą. - od niechcenia dorzucił Mroczny. Druid zaryzykował i po chwili żałował, że spróbował mikstury. No może nie do końca:
- Uhh…. ekhh… ale piorun ! Piekielna mikstura…- wykrztusił wreszcie Marvolo.
- W rzeczy samej… używam tego do konserwowania broni i zbroji. Zabezpiecza metal jak i żołądek. Pij…
- Jestem człowiekiem, nie krasnoludem. I do tego druidem… nie wypada mi.
- Phil dał nam wolne, prawda ?
- No tak…ekh.. - Druid łyknął kolejną dawkę i zamówił trochę dziczyzny, zarówno dla nich jak i dla swojego wilka.
- Ej, Farin, choć cie no tu. Słuchaj psyjadzielu, ten no… jak mu tam.. Devil Fish nie jest taki znowu zły… hyps ! Chodź cie jak mówię…
- Już idziemy…

Kilka godzin później…
Kilka godzin później czarna zbroja leżała w kącie karczmy zaraz obok półtoraręcznego miecza. Na stole oprócz mnóstwa kufli… pustych… i równie pustego bukłaku po "konserwatorze" leżeli również półprzytomni towarzysze. No więz zbratanie drużyny poszło dość szybko… choć nie bez oporów:
- Weź nie polefaj mi już Fil… ja jusz nie mogę… - półprzytomnie odpowiedział Zamroczony.
- Pij bracie pijjj ! - elf dolał ostatecznie sobie kolejną kwartę wybornego trójniaku (miodzik).
- Ja się bujam, bujam sięeeeeeeee ! - Fur za daleko "bujnął się" krzesłem i wylądował na podłodze. Zapadł w błogi sen…

- Chodźmy stąd Darkusie, nie mogę na to patrzeć. - Gregor skończył już jeść i miał ochotę na spokojny sen.
- Ale czy nie powinniśmy ich pilnować ?
- Po co ? Sądzę, że nawet nie mają siły, aby wstać. A co tu dopieo mówić o utrzymaniu jakiegoś miecza, czy nawet sztyletu.
- Tak. Lepiej wypocząć. W tym stanie to mogą co najwyżej kieliszki utrzymać.
- Ale trzęsąsymi się rękoma. - obaj wybuchli śmiechem i rozeszli się do swoich kwater.

- Ale ty masz mocny łep człofieku… Tosz ty tam barciej mi krasnego luda przypominasz…
- Pij lepsiej… nie gadaj tyle… bo wino wietrznieje… - dodał Shan.
- Wiet… wieje… wietrzny… wietrzeje ! O właś… nie. - próbował mówić Zamroczony.
- Co by to nie było… nie pozwólmy… mu tego zrobić z naszym… hep !... winem. - powoli odpowiadał Shan.
- Mit Ross… znaczy z różą… - zaczął seplenić w nienzanym zachodnim języku Phil.
- Tfo ? - odpowiedział zduszony głos.
- A potr.. poft… potrafisz ty przemieniać wodę w miót ?
- A co to jest tamten miót ? Które to ?
- To złociste… słodziutfkie… - zaczął zbyt szybko tłumaczyć Farin.
- To ja jusz pójte… - zażartował Zak. Zawtórowała mu salwa śmiechu.
- Karcz co amsz… tfu ! Kracz masz… jak on się nazyfa ? - zadał trudne pytanie Mitros.
- Kto ? - Phil rozejżał się po karczmie. Z trzeźwych widział jedynie Eileen. Właściwie to widział ich kilka. - One Mit Rosie ?
- Jakie one ? Może ohne ? Znaczy po niemieczku "bez"…
- Jakiemu ?
- Taki daleki fearuński kraj. Ale już mi się przypomiało…
- Szczęśliwiec… - odburknął z leżącego krzesła niziołek. Jakimś cudem siegnął po kolejny dzban. - Aaa… lipa z miodem…
- To był ten karczmasz ! On zaraz przyniesie napojófff…
- Ja jestem neutralny… - jeczał druid. Wilk zawtórował mu wyciem. - Ja nie odmafiam i nie namawiam… ale mam sucho w gafdle…
- Co się pofstaje jak krasnolutki granta wybuchnie ? - ekipa chyba wymiękała…
- Lej ! - wrzasnął w swoim stylu Zamroczony…

[ Eileen już wcześniej nie miała ochoty na zapijanie, tak więc pominąłem ją trochę w opisach. W sumie to chyba i dobrze :P Paladyni o ile mi wiadomo też raczej nie lubią pić - jeśli jest inaczej to mnie oświećcie. W następnych fabularniakach dostaną zadośćuczynienie. Jutro rano kac… Łowco - czasem nie przesadziłeś z poziomem trudności w tym queście ? Niektórzy mają dopiero po 5 lvl. Literówki celowo...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus wszedł do pokoju i szybko zamknął drzwi na klucz.
Obejrzał dokładnie cały pokój i znalazł książkę pod tytułem "Do okoła naszego pięknego miasta".
Wziął ją, pościelił sobie łóżko. Potem zdjął peleryne. Wyjął wszystkie sztylety i noże. Następnie zdjął czarny pas przewieszony przez ramię. W jego kraju była to odznaka osoby poświęconej Bogu. Rozebrał się prawie, że do naga oprócz oczywiście majtek i... medalionu, który jest odznaką inkwizytora. Na medalionie pisało "Służyć Bogu i niszczyć zło". Gdy już był gotowy do spania wziął zapaloną świeczke [bo niestety elektryczności chyba nie było :D ??] ustawił ją na kredensie i zaczął czytać przedchwilą znalezioną księge. Po kilku godzinach czytania odnalazł świątynię Boga Jedynego. [oczywiście pomijały życie Despera i opowieści o państwie xD]. W sumie to powinien jeszcze dziś udać się do światyni, ale to później, bo jest zbyt zmęczony. Darkus zasnął, jednak po chwili szybko obudził się i wstał z łóżka. Pomodlił się. Po tym dopiero wskoczył do miejsca spania. Pod poduszkę schował dwa sztylety, a obok łóżka postawił swój miecz, którym prawie nigdy nie walczył. [za mało ćwiczeń] Dopiero teraz spokojnie zasnął. A zaraz ! Najpierw zgasił świeczke. [dlatego elektryka jest bezpieczniejsza...] I teraz spokojnie usnął.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po odprowadzeniu Darkusa do pokoju i chwili namysłu Gregor postanowił powrócić do nachlanych jak małe szpadelki towarzyszy. Obrobić ich w tym stanie był9o łatwo, nawet by tego nie zauważyli. A wzmianku Phlia o oszczędzaniu pieniędzy nie przeszły mu mimo uszu. Niby kaŻdy miał swoje pieniądze, ale gdyby była taka potrzeba paladyn chętnie wspomógłby przyjaciół - tak na to patrzył.
Schodząc po schodach wciąż przypominał sobie udane przywołanie Rafaela. Nie wierzył, że się powiedzie. Była to raczej próba na chybił trafił, ostatnia deska ratunku, taka brzytwa za którą łapie się tonący. I ta wzmianka anioła, że gdy zostanie Świetlistym Sługą anioł będzie chętnie z nim współpracował. Cóż to byłby za towarzysz! Był przekonany, że tego demona potrafiłby on zniszczyć jednym gestem ... Jakże potężna jest światłość.

Tym większą więc niechęć czuł do Mrocznego. Może nie nienawiść - tego jako paladyn unikał, ale dobrze skrywana niechęć - tak, to dobre słowo. Schodząc na dół zauważył jak kilku karłów przemyka koło jego towarzyszy, na szczęście jego pojawienie się wystarczyło by natychmiast znikły w drzwiach karczmy. Oglądając się w prawo zauważył Eileen. Cóż więc jego ochrona nie była w zasadzie potrzebna. Jego towarzysze byli dobrze pilnowani. Skryta w kącie uważnie obserwowała poczynania małych łachmytów i na pewno szybko by zareagowała.
Gregor postanowił do niej podejść.
- Cóż takiego smarujesz na tym pergaminie? - zapytał z uśmiechem - zawsze gdy cię widzę na biwakach zajmujesz się tym pisaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja głowa!- krzyczał Farin, który jako pierwszy z uczestników wczorajszej popijawy obudził się. Wszyscy spali w najróżniejszych pozycjach. Phil leżał na trzech krzesłach. Nowy mroczny kompan spał na stole wśród kufli. Furr leżał na ziemi mocno trzymając jakiś kufel. Shan jako poważny mag leżał na krześle i miał ręce włożone do dzbanów a jakiś kufel był wciśnięty na jego głowę. Mitros spokojnie spał na podłodze. Reszta drużyny albo spała albo jadła śniadanie.
Farin z bolącą głową poszedł do plecaka i wyjął fiolkę napoju.
-Potrzebne każdemu krasnoludowi- pomyślał wojownik.
Był to napój, dzięki któremu ból głowy po popijawie natychmiast przechodził, był potrzebny krasnoludom, aby być gotowym do walki, gdy ktoś ich nagle zaatakuje, kiedy będą w trakcie picia.
Farin poczuł się o wiele lepiej i trzeźwiej. Zszedł na dół zamówił sobie coś do jedzenia i miód. Gdy był w trakcie jedzenia przyglądał się towarzyszom. Większość jeszcze spała, ale nie wszyscy. Eileen, co jakiś czas patrzyła na drużyna, a potem znów pisała coś na pergaminie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fur otworzył oczy. Zaszumiało w głowie. Zamknął więc oczy. Znów zaszumiało mu w głowie. Postanowił, że tak chwilę poleży, może samo przejdzie. Usłyszał krzyk krasnoluda i otworzył oczy. Poczuł, jakby ktoś uderzył go młotem w głowę. Podniósł rękę do twarzy, nie wiadomo właściwie po co, prawdopodobnie odruchowo. Piwo znjdujące się w nieświadomie podnoszonym kuflu skorzystało z praw fixyki i wylało się na twarz niziołka. Wspaniały początek dnia. Pobić rekord wylewania piwa na raz, to było coś. Podniósł się, oczywiście z niedłącznym pulsacyjnym bólem głowy. Rozejrzał się. Towarzysze spali jeszcze w dziwnych, nienaturlnych pozycjach. Tylko Eileen, Gregor, Darkus i Farin zdawali się nie być w karczmie. A nie, przepraszam, Eileen siedziała w kącie i z drwiącym uśmieszkiem przypatrywała się próbom doprowadzenia się do stanu używalności przez niziołka. A ten w tym czasie zauważył beczkę z wodą. Wziął czerpak i wylał sobie porcję na głowę. Po chwili zastanowienia wsadził ją całą do beczki. No, od razu lepiej. Spojrzał jeszcze na leżących bez ruchu towarzyszy picia. Wziął beczkę i wylał resztę wody na nich... Wybiegł z karczmy, zanim Phil znalazł swój łuk, a Shan wypowiedział do końca zaklęcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid powoli zaczynał dochodzić do siebie. Czuł teraz tylko ogromny ból głowy... Zaczął sobie przypominać co się działo wczoraj wieczorem. Teraz tego żałował. Widział że to się tak skończy. Ale musiał zaryzykować. W końcu w grę wchodziło dowiedzenie się czegoś o nowym towarzyszu. Jednak nie za bardzo mu to wyszło. Przy najbliższej okazji dam mu spróbować napoju od *ekh* druidów... Teraz jednak Marvolo powoli wstał z krzesła na którym wylądował wczoraj w nocy. Zauważył, że Eileen, Gregora i Darkusa nie ma między nimi. Musili oni nie pić z nimi. Ale druid się tym nie przejmował. Teraz musiał zająć się Furionem. Nie wiedział tylko, czy trafi do drzwi w takim stanie. Ale i tak jest lepiej niż było. Podszedł chwiejnym krokiem do karczmarza i wysypał kilka monet na blat.
-2 porcje mięsa wieprzowego poproszę.
-Już się robi. Mocno czy średnio wypieczone?
-Surowe najlepiej...
-Surowe? Przecież nie zdołasz tego zjeść.
-Daj mi surowe jak możesz...
-Cóż, nasz klient, nasz pan.
Druid z wyraźną ulgą przyjął mięso i udał się w kierunku pokoju. Tam złożył kupione mięso i udał się do stajni po Furiona. Ten spokojnie jeszcze spał. Marvolo podniósł go delikatnie i przeniósł do pokoju na własne łóżko. Postawił przed nim jeden kawałek mięsa, a drugi położył sobie na czoło i rozłożył się na krześle.
-Ahhh.... Jaka ulga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil obudził się lekko otępiały. I mokry. Kątem oka zauważył niziołka wybiegającego z karczmy.
- FURR!!! NIech no ja cię tylko dorwę!! - Po momencie przypomniał sobie powod otępienia i wczorajszy dzień. "Nie lubię dni po tych rzadkich okazjach kiedy piję" pomyślał. Wypił szybko kufel wody i wyszedł z karczmy na dwor. Miasto już kotłowało się od ludzi. Jednak elf raczej nie lubił tłumow. Ruszył w stronę miłych dla jego oka pol i wiatrakow. Czuł się wspaniale w nowym ubraniu nie mogąc nadziwić się zręczności tutejszych krawcow. Pasowało idealnie. Miał zamiar kupić rownież cięciwę, ale jak zauważył jego pajęcza była jakby w ogole nie strzelał. Więc teraz z łukiem i kołczanem na plecach oraz uśmiechem na twarzy wędrował polną drogą w stronę pobliskiego lasu. Miajani chłopi byli mili, pozdrawiali elfa skinieniem głowy. Elf nie miał skrzywionej miny. Jako wprawiony łowca nie miał kaca. Nawet jeśli by miał to jako wprawiony łowca potrafił znieść bol spokojnie. Dookoła drogi rosły rozłożyste jabłonie, ktore właśnie zakwitały. Tworzyły jakby rożowy tunel. Pszczoły bzykały, a w powietrzu unosił się zapach drzewnych kwiatow. Łucznikowi serce rosło na taki widok. A rosło jeszcze bardziej gdy obok niego ulicą przechodziły piękne dziewczęta, uśmiechające się szeroko. "Żeby nie wiem jak było źle, dla takich chwil warto żyć". Po pewnym czasie wyszedł z tunelu i zobaczył rozłorzyste pola i malutkie domki pokryte strzechą. Tak to był jego świat. Nigdy nie lubił ogromnych pałacy pełnych przepychu. Widział jak robotnicy korzystali z tego, że zbliżało się święto. Wszyscy oczyszczali pola z trawy i chwastow często robiąc długie przerwy. Pracował syn, ojciec, dziadek, babka, matka, corka, wujkowie i kto tylko mogł. Dzieczęta śpiewały pieśni dla umilenia czasu i wszyscy byli ogolnie zadowoleni. "Im pewnie zima też dała w kość. CHociaż w zasadzie jaka byłą zima? Przecież byłem pod ziemią." Elf nie wytrzymał tej atmosfery i podszedł do najbliższego chłopa. Przywitał się z nim serdecznie i zaproponował, że chętnie pomoże.
- Panie, kiedy jo nie mom czym zapłacić.
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy. Już dawno tego nie robiłem i zapomniałem jak to jest. A tak apropo, sroga zima była?
- Ooo, paanie. Zima jakiej łod lat nie było. Mroz ostry skuł ziemię. Mało tego, śniegu było po pas i do miasta ciężko chodzić. A co to panie nie było was na świecie czy jak?
- Mniej więcej. Ale to długa historia. Może kiedyś ją usłyszysz. A jaki tu las? Duży?
- Panie wielki jak sk.. ekchm, jak morze panie - powiedział chłop lekko zmieszany.
- Nie przejmuj się. Jak Ci na imię?
- Maciej, panie.
- Ja jestem Phil. Elf jakbyś nie zauważył. A więc Macieju, przejdę się teraz do lasu. Może odwiedzę Cię pod wieczor i dane będzie Ci usłyszeć choć częsć historii. Bywaj!
- Do zobaczenia panie.
Phil odszedł od pracy i skierował się w stronę lasu. Był to las iglasty. "Ech...chciałbym być tu w środku lata, gdy pole będzie się złociło, liści gęsto będzie i cieplej. Musimy tu kiedyś wrocić." I zagłębił się w czeluściach lasu wielkiego jak sk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mitrosa nawiedzały koszmary. Krzyczał przez sen:
-Szo to sa strategija, szenerale?! Szkiniemy!
Zadzijwiającym faktem było to, że mówił jak pijany, choć spał. No cóż, 10 piw, 2 butelki wina i 3 szklanki brandy potrafią czynić cuda. A co dopiero miód pitny!
Farin obudził majaczącego przyjaciela.
-Niezbyt dobrze z tobą!- zmartwił się. Miał dać Mitrosowi swój cudotwórczy napój, ale mag biegiem opuścił karczmę i skierował się do najbliższych krzaków. Wrócił po pięciu minutach.
-Było ratować tę krówkę, a nie się upjać, przyjacielu. Popełniłem błąd. - żalił się krasnoludowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować