Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Gdy skradziono konie i drużyna ruszyła w pościg krasnolud miał problemy. Stanął przed tym, czego bał się najbardziej… KONIA. Krasnolud wolałby walczyć z całą armią demonów niż jeździć na koniu. Podszedł do zwierzęcia z wielkim strachem w oczach. Koń nagle poruszył się, a w tedy wojownik był już kilka metrów dalej niż poprzednio. Po paru dobrych minutach krasnolud stał przy zwierzęciu i zaczął na nie wchodzić, już był prawie na górze, gdy spadł, ta sytuacja powtórzyła się kilka razy. Wojownik, gdy wreszcie udało mu się wejść był bardzo zły, klął tak jak tylko krasnoludy potrafią. Gdy już siedział na koniu nie wiedział, co ma robić.
-Ruszaj, dalej, wio, na przód, na nich, goń- mówił krasnolud, lecz rumak nadal stal w miejscu.
W końcu Farin był naprawdę zdenerwowany.
-No ruszaj ty głupi zwierzu.- wrzasnął krasnolud i wtem koń zaczął powolutku iść do przodu.
Krasnolud tak się przestraszył, że złapał za szyję konia i ścisnął go bardzo mocno nogami. Oczywiście zwierzę ruszyło i gnało z wielką prędkością. Koń nie tylko doścignął swych towarzyszy, ale i prześcignął. Farin ściskając kurczowo grzbiet i brzuch zwierza wrzeszczał w niebogłosy.
-Na Moradnina, POMOCY, RATUNKU, on mnie zabije, zaraz spadnę.
Potem mówił do konia.
-Zatrzymaj się ty głupi koniu… no dobrze proszę zlituj się nade mną piękny rumaku proszę.
Zwierzę jednak nie wiadomo czy to od wrzasków czy od tego, że wojownik mocno je ściskał pędziło jak oszalałe i zaczęło się bardzo powoli zbliżać do złodzieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Był przepiękny wieczór. Pomarańczowo-złote słońce powoli chowało się za wspaniałym masywem Mount Waterdeep, a jej cień powoli zasłaniał kolejne domy... Najpierw w mrocznej ciemności zaczęły pogrążać się domy dzielnicy północnej. Fur w ostatnim tygodniu często wpatrywał się z dachu nieformalnej siedziby gildii złodziei na to wspaniałe przedstawienie, jakiego żadna istota rozumna nie byłaby w stanie odwzorować. Choćby była zdolna jak krasnoludy, wrażliwa na sztukę jak elfy, miała zacięcie ludzi i cierpliwość niziołków...

Tym razem jednak Fur zajmował się sprawami bardziej przyziemnymi. Wyjrzał z jednego z ciemnych zaułków, rozejrzał się i już miał wyjść, gdy usłyszał niepokojący tętent kopyt. Schował się za beczką i zobaczył, jak w szaleńczym pędzie galopują dwa konie. I jeden jeździec... ''Mnie to raczej nie dotyczy...'' Po chwili za uciekinierem przebiegło jeszcze kilka koni... ''Mnie to zdecydowanie nie dotyczy. A chyba moi przyjaciele w nic takiego się nie wkopali...'' Po chwili niziołek oglądał bardzo ciekawe przedstawienie. Krasnolud jadący na pełnowymiarowym zwierzęciu. Komedia. W każdym razie do czasu, gdy Fur uświadomił sobie, że tym krasnoludem jest Farin...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Gdybym wiedział, że się moge leczyć... ;)]

Darkus poczytał troche książek magicznych. I szybko nauczył się czaru leczenia. Na początku nic się nie działo, ale po kilku próbach inkwizytor był jak nowo narodzony. Jednak w karczmie zrobiło się strasznie głośno, zresztą w pokoju inkwizytora też. Darkus postanowił sprawdzić, co się dzieje. Zszedł równym krokiem na dół.
Prawie wszystkie miejsca były zajęte, w jednym z rogu sali siedziała grupa poszukiwaczy. Darkus nie znosił hałasu. Wyszedł z karczmy. Prawie wszyscy mieszkańcy śmiali się. Darkus podszedł do jednego i zapytał się
- Z czego się śmiejesz?
- Hehe, nie słyszałeś! Jakiś krasnolud jeździ na koniu. Haha.
- Krasnolud i koń??! Hehe. Cześć.
Inkwizytor poszedł uliczką aż dotarł do lasu, ponieważ było jeszcze widno, a Darkusowi nudziło się to wszedł w głąb puszczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Nie krzyczcie, że marna jakość... Musiałem to poskładać z 16 oddzielnych fragmentów, które na dodatek bardzo dziwnie się nakładały, a grafikiem nie jestem. Ale na pewno jest lepiej niż było ;) Postaram się dać jeszcze opisy poszczególnych lokacji, jeśli chcecie...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Furiona nie będziemy przyspieszać. Jak widać, nie ma potrzeby. Popatrz, konie już stoją w miejscu. Teraz wystarczy ich tyllko dorwać.
Druid zwinnym ruchem zeskoczył z wilka na ziemię. Ten momentalnie rzucił się do przodu i powalił opryszka na ziemię. Pryzgnieciony ciężarem Furiona nie mógł się ruszać. Jednak konie czując w pobliżu obecność wilka, natychmiast zaczęły się płoszyć. Kopały, prychały, sapały. Marvolo jednak nic sobie z tego nie robił. Podszedł powoli do dwóch obudzonych koni i zaczął mówić.
-Uspokójcie się. On Wam nic nie zrobi. To ta samo jak Wy, zwierzę o łagodnym charakterze. Wygląd może tego nie świadczyć, to, co robi też nie. Ale w głębi jest inny. On chciał tylko Was zatrzymać i oddać prawowitemu panu. Nie będziecie więcej ujeżdżane przez takiego opryszka. Przysięgam, a teraz proszę Was. Uspokójcie się, aby się można było do Was zbliżyć.
Konie jeszcze chwilę przejawiały rodrażnienie. Jednak powoli zaczęło im to mijać. Dookoła nich ustawili się najpierw członkowie drużyny (wraz z zatrzymanym w pośpiechu i z ledwością Farinem). Wszyscy zsiedli już z koni i przyglądali się złodziejowi. Ten jak gdyby nigdy nic, jakby ich nie zauważył. Wpatrywał się tylko z przestrachem w rozdziawioną paszczę pełną kłów. Strach odebrał mu mowę. Nagle usłyszeli poruszenie. Drzewa zaczęły się oddalać. Wiatr przyniósł głos:
Teraz stąd odejdźcie, albo zmienimy zdanie co do tego człowieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Dobra, ja nic nie sugeruję, ale możnaby już wracać do miasta... - powiedziała Eileen gładząc swego konia i rozglądając się po drzewach. Mimo wszystko, że nie była druidką czuła to i owo jako elf. Las jak narazie najwyraźniej dość dla nich zrobił i lepiej było nie prosić go o następną przysługę... narazie.

-Farinie? Dobrze się czujesz? - podeszła do nieźle poobijanego i ciągle klnącego pod nosem krasnoluda, który dopiero co wypadł z krzaków jeżyn, podczas gdy jego "dzielny rumak" spokojnie podszczypyuwał sobie trawkę na obrzeżach leśnej dróżki. Krasnolud nawet się nie odezwał. - Rozumiem, że tak. - uśmiechnęła się lekko. - Nie martw się, w drodze powrotnej pojedziesz ze mną. - próbowała go pocieszyć, kątem oka spoglądając na Phila, który już trzymał za fraki i związywał pośpiesznie złodziejaszka wyczarowaną przez Mitrosa liną.

-I po wszystkim - powiedział Phil sadzając związanego złodziejaszka na koniu, z którego przed chwilą spadł Farin. Po chwili siedział już na swoim koniu trzymając za wodze konia wraz ze złodziejaszkiem. - To co? Wracajmy do miasta, może jeszcze zdążymy zobaczyć wieczorne widowisko.

-Racja. - powiedział druid już siedząc na grzbiecie Furiona. Mitros też już znalazł się na koniu i pochwycił jednego z królewskich. Tylko Farin spoglądał na zwierzę nieufnie ciągle jeszcze dodając po parę słów pod nosem.

-A niemógłbym tak poprostu się przejść? - zapytał spoglądając na Eileen.

-Zależy... Wiesz, krasnolud idący w nocy lasem z toporem w ręku raczej nie jest miłym widowiskiem dla lasu. A jak widziałeś - on sam potrafi się nieźle bronić.

Krasnolud już nie odpowiedział. Elfka gładziła królewskiego wierzchowca delikatnie, pomagając wejść na niego Farinowi. Zaraz potem sama wsiadła na swojego konia i pochwyciła królewskie zwierze za wodze.

-To jak? Ruszamy? - jej pytanie było chyba zbędne, bo sekunde potem już jechali ku miastu...

[Przepraszam ze nieobecność, ale wczoraj po szkole byłam na konkursie i do tego na ostatnią chwilę zdążyłam na basen (jak to mówią: głupi ma zawsze szczęście). A tak poza tym - Fur, fajna mapa. Współczuję sklejania, ale ładnie ci wyszło. Miło jest zobaczyć Waterdeep nie tylko już w formacie "tekstowym" :) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niziołek wyszedł z zaułka. Od razu dało się zauważyć, że miał na sobie inną, lepszą szatę. Spojrzał za pościgiem. Co tu się do jasnej anielki dzieje?! Jeszcze raz spojrzał w tamtą stronę. Konie oddalały się coraz bardziej, aż wreszcie ostatni schował się za rogiem. Fur poszedł w stronę miasta, powoli przypominając sobie, że "Kitten" wspominała coś o jakiejś wieśniackiej imprezie, na tyle ważnej, że uczestniczyli w niej nawet najwyżsi urzędnicy. ''Pewnie ten pościg to jakaś forma miejscowej rozrywki...''. Poszedł dalej w stronę głównego rynku, gdzie prawdopodobnie wszystko się odbywało, zresztą w końcu gdzie indziej? Już wchodząc na Bazaar Street zauważył, że coś jest nie tak. Ludzie zachowywali się dziwnie i byli jakby zaaferowani. Przechodząc między nimi słyszał strzępki rozmów. "Dwa najlepsze..." "Jak ktoś mógł..." "... a to miał być taki wspaniały...". ''Chyba jednak ten pościg nie był formą rozrywki''. Niziołek zaczął się przeciskać. Wśród tłumu zauważył wystającą głowę Zaknafeina, którego szczerze powiedziawszy nie dało się nie zauważyć. Jedyny wśród kolorowego i radosnego tłumu miał na sobie pełną zbroję płytową. Do tego wściekle czarną i ponurą...

Wreszcie udało mu się dotrzeć do mrocznego. Drużyno, witaj z powrotem...

[Hmm, przeprowadziłem dość ciekawą rozmowę z Emgie (MG ;)). To jest z szefową gildii złodziei... Mogę przedstawić wyniki, ale przejdźmy może do jakiejś karczmy.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Farin był bardzo zły. Chciał od razu odrobić głowę złodziejowi, przez którego krasnolud musiał wsiąść na konia. Teraz był zły jeszcze bardziej, ponieważ siedząc z Eileen nie mógł zrobić z siebie głupka. Był przerażony, ponieważ nie miał się, za co złapać, bo siedział z tyłu elfki. Gdy tylko koń ruszył się trochę szybciej krasnolud starał się złapać siodła rękami.
-Moradinie pomóż mi wytrzymać tą jazdę i to wielkie upokorzenie-modlił się w duchu wojownik.
Nagle koń lekko podskoczył i Farin momentalnie zamknął oczy i złapał się czegoś. Bardzo się zdziwił, ponieważ to coś było miękkie. Otworzył oczy i z przerażeniem zobaczył, że trzyma się ramion Eileen. Wojownik puścił je spuścił i spuścił głowę. Jego duma dzisiaj strasznie ucierpiała teraz już niczego się nie trzymał, miał ochotę zginąć.
-Moradninie, dlaczego mnie tak każesz, czym ja zawiniłem?... Jak ja nienawidzę koni -myślał krasnolud, lecz ostatnie słowa lekko „wymruczał”. Zbieg okoliczności sprawił, że koń potknął się o coś, co sprawiło, że poruszył mocno zadem.
-Przepraszam cię rumaku proszę zlituj się nade mną proszę, jesteś najpiękniejszym koniem jakowo widziałem, więc zlituj się.-powiedział wojownik. Eileen ze zdziwieniem patrzył na niego.
-Znowu to samo-pomyslał krasnolud poczym zaklął w duchu tak siarczyście, że w Waterdeep od lat nie było słychać tak strasznego słowa. Bez wątpienia to był jeden z najgorszych dni krasnoluda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Biedak, musiał się mnie pytac, czy może się mnie złapać]

Elfka nie miała za złe krasnoludowi. W końcu ona miała dużo gorsze perypetie gdy w młodości pierwszy raz zmuszona była pakowac się na siodło. Na szczęście jej czar w ostatniej chwili przeniósł krasnala tuż za jej plecy. Zapewne, gdyby tego nie zrobiła krasnolud nieźle by się poobijał, a ona musiałaby łapać przerażonego wierzchowca. Tymczasem na szczęście krasnal spokojnie złapał się jej najwyraźniej nawet nie czując, że został przeniesiony. No cóż. Elfce nie trudno było zauważyć jego zraniona dumę.

-Faceci, kto ich zrozumie? - po raz kolejny usłyszała w głowie swoje własne stwierdzenie. No cóż... Może dlatego zawsze była samotna...

[Hmm... Nie mogłam się powstrzymać by dodac ten obrazek :P ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ten obrazek... Od kiedy to łowca przygód jeździ na amazonce? Nawet jeśli jest kobietą magiem ;). Przecież amazonka charakteryzuje się niezwykłą niestabilnością przy czymś szybszym niż stęp... No, nieważne, idziemy do karczmy? :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Dobrze, jedźcie do karczmy. Ja odstawię najpierw tych dwóch złodziei władzom. Może potem pokręcę się po mieście i oddam TEGO konia jego właścicielowi. Zabierając te konie wieśniakom [bo chba nie przedmieszczanom :)] postąpiliśmy tak samo, jak ci przestępcy. Dwa królewskie pojadą ze mną do zamku, reszta ma wrócić do domów! Zrozumiano?
Cała drużyna zeszła z koni. Farin klęknął na ziemi i zakrzyknął:
-Dzięki ci Moradinie za uczciwość Mitrosa i za prawo w tym mieście!
Mitros szepnął coś do uszu królewskich rumaków, wsiadł na araba [bez skojarzeń, chodzi o konia] z przedmieścia i ruszył kłusem w stronę zamku. Królewskie wierzchowce za nim. Reszta drużyny musiała martwić się o ich konie i ich właścicieli. Szykował się długi wieczór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.04.2006 o 18:46, Łowca Gier napisał:

[tych dwóch złodziei władzom. ]


[Złodziej był jeden :P Dwa były konie :)]

-No to widzę, że tylko ja zostałem z transportem... Nie będę inny, zsiądę z niego. Nie będę się wyróżniał. Już i tak dziwnie wyglądam w tłumie, z wilkiem przy boku. Nie widzi się chyba tutaj codziennie druidów.
-Co racja to racja, na pewno nie z takim zwierzęciem ja Twoie, Marvolo.
-Wiem. Większość druidów woli małe stworzenia, takie jak kruki albo inne ptaki. Są wszechstronne. Mój Furion też.
-Czyli teraz wracamy do karczmy, tak?
-No chyba... Czy macie może coś innego w planach?
-Ja preferuję karczmę. Za wiele nie odpoczeliśmy od czasu rozpoczęcia śledztwa.
-Za wiele też w nim nie ruszyliśmy...
Ta odpowiedź momentalnie ucięła wszelką insynuację. Wszyscy uzgodnili że wyruszają do karczmy. Zastanawiali się tylko, gdzie się podziewał Mroczny, Darkus i Gregor...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.04.2006 o 18:50, PolishWerewolf napisał:

> [tych dwóch złodziei władzom. ]

[Złodziej był jeden :P Dwa były konie :)]

[Zdolny złodziej. Albo je związał, zaczarował, albo to był Chuck Norris - jechał na dwóch koniach. A co do karczmy - zanim pójdziecie, to zróbcie coś z tymi końmi. Nawet puście je wolno.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.04.2006 o 18:54, Łowca Gier napisał:

[Zdolny złodziej. Albo je związał, zaczarował, albo to był Chuck Norris - jechał na dwóch koniach.
A co do karczmy - zanim pójdziecie, to zróbcie coś z tymi końmi. Nawet puście je wolno.]


[Ekhem, jechał na jednym :) Drugi był uwiązany, albo trzymany za lejce. To nie jest żadna nowina :P A co do koni. To chyba Ty się zaoferowałeś je odprowadzić :) Więc to teraz możesz dać jakiegoś posta, że je odprowadzasz i stosowna nagroda. W końcu MG jesteś, nie? :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.04.2006 o 18:50, PolishWerewolf napisał:

Zastanawiali się tylko, gdzie się podziewał Mroczny, Darkus i Gregor...


[Tjaa, a ja to nie istnieję :P...? Poza tym - mroczny jest w pobliżu rynku, mości Marvolo, siedzi z jednym niziołkiem w knajpce przyjemnej ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Na żartach się nie znasz, czy co :) No chyba się domyśliłem tego, ale najpierw sądziłem, że byli dwaj. Po nagrodę jadę ja właśnie, a reszta drużyny ma zająć się swoimi wierzchowcami. Bo każdy jechał na jakimś, chyba nie tak, że kilku jedzie, kilku idzie. Tylko Farin i Eileen mieli wspólnego konia z wiadomego powodu :). Ja odprowadzam swojego i królewskie + Chucka... eee.... złodzieja! Ty nie musisz odprowadać, bo jechałeś na wilku. Ale jak chcecie to napiszę to jedno zadanie...]

Drużyna miała do czynienia z wściekłymi właścicielami koni. Biegli oni z widłami do siana w ich stronę by je odzyskać:
-To nasze konie, złodzieje!
-Czekajcie oddamy je wam. Dziękujemy za pożyczkę. - rzekł Shan rzucając w ich stronę 5 miedziaków. Właściciele dosiedli koni, ale jeden pozostał bez zwierzęcia.
-A gdzie mój? - zapytał tępo.
-Mag pojechał go ci oddać. Jest teraz koło zamku. - odpowiedział Marvolo.
-Ale jo nie mieszkom w zamku...
-Nieważne Gienek. On o tym nie wie. Wsiadaj koło mnie. Poszukamy maga.
I wyruszyli wszyscy za Mitrosem.
Drużyna mogła spokojnie wejść do karczmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.04.2006 o 18:58, Furrbacca napisał:

[Tjaa, a ja to nie istnieję :P...? Poza tym - mroczny jest w pobliżu rynku, mości Marvolo,
siedzi z jednym niziołkiem w knajpce przyjemnej ;) ]


[Oj wybacz, droben przeoczenie :P:P:P Napisałeś posta, dlatego Cię nie zauważyłem :) ---> Łowca. Na żartach się znam :) Tylko to nie zabrzmiało dla mnie jak żart :P I Twój quest był odnośnie odprowadzenia koni królewskich. O jego opis mi chodziło :P Ten to byśmy zrobili na spokojnie :) A Twoją postacią nie sterujemy aż tak bezpośrednio :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drużyna po pozbyciu się koni weszła do pobliskiej karczmy. Pierwsze, co dostrzegli, to pustki i zrezygnowany wzrok karczmarza skierowany w stronę dwóch osób, akurat zasłoniętych filarami.
- Czarny Lordzie! Przybyłem tu, by skończyć z tym złem, jakie zrobiłeś! Przybyłeś tu, by spotkać się ze swoją śmiercią! To będzie koniec twojego złego królowania! To już koniec! Jesteś w szachu, musisz się poddać! Myślisz, że jesteś w stanie pokonać moją potęgę?! Potęgę Ciemnej Strony?! Choć tu, spotkaj się z ostrzem mojego miecza, a twoja marna egzystencja zostanie na zawsze ukrócona...
- Do cholery, mógłbyś wreszcie wykonać ten ruch?! Czy każda gra w szachy z tobą musi tak wyglądać?! - Głos zezłoszczonego niziołka mówił sam za siebie... Zaknefein najwyraźniej wczuł się za bardzo w swoją rolę...
Fur nie wytrzymał. Wstał i trzasnął planszą do gry o podłogę. Usłyszał jeszcze tylko cichy szept Mrocznego "Walkower, walkower..." i zorientował się, że w drzwiach stoją jego przyjaciele.
- Może usiądziecie? Jest dużo wolnego miejsca... Zaknefein potrafi jakoś dziwnie zasugerować, że obecność innych nie jest pożądana.
- Fur? Gdzież ty był przez ten tydzień?
- To dość długa historia... Barman, piwa! - Członkowie drużyny zasiedli przy jednym stole... - Co robiłem, kiedy mnie z wami nie było, pytacie? Nie można powiedzieć, że próżnowałem, oj nie... Pomyślałem, że warto by posłuchać plotek z najlepszego, najszybszego i najpewniejszego źródła... Od złodziei... Szczerze powiedziawszy, a nie chcę się tu chwalić, nie było łatwe znaleźć tych prawdziwych. Wszędzie można spotkać zwykłych kieszonkowców, ale oni nie mają prawa nazywać się złodziejami. Prawdziwy złodziej zdarza się niezwykle rzadko. A co dopiero tyle osób, by móc utworzyć gildię... Ale w końcu nie jesteśmy w byle mieście. Jesteśmy w Waterdeep, najwspanialsze miasto północy, jeśli nie całego Faerun. Jednakże wyśledzenie choćby podrzędnego członka takiej gildii jest piekielnie trudne. I tak przez pierwszy dzień nie wiedziałem nawet od czego zacząć. Błąkałem się po karczmach i brałem na spytki karczmarzy. Informacje, które mieli mi do przekazania, były albo strzępkowe, albo sprzeczne, albo tak żałośnie nierealne, że aż śmieszne. Sami pomyślcie, czy liderem takiej gildii może być władca Waterdeep. Taaa... Jednakże drugiego dnia mi się poszczęściło. Zauważyłem pewną osobę, która od razu zwróciła moją uwagę. Niziołek. Ale nie jakiś zwykły. Zwykły niziołek, gdyby mógł się ubierać tak jak tamten, czyli mam na myśli pewną niezidentyfikowaną "klasę", to prawdopodobnie byłby mocno zaokrąglony. Co tu dużo mówić - my, niziołki, mamy pewną słabość do dobrego jedzenia. Jednakże tamten zdawał się być szczupły i dość dobrze umięśniony, co samo w sobie było już dziwne. Wyobraźcie sobie muskularnego niziołka... Hehehe ... zaraz, czemu patrzycie tak dziwnie na mnie? Więc zauważyłem tamtego niziołka i coś mi zaczęło świtać w głowie. Każdy młody niziołek słyszał opowieści o Ilphu, ''dobrym'' złodzieju, który swoimi umiejętnościami znacznie przewyższał nawet drowy. Nadal nie za bardzo wiedziałem co robić, więc pomyślałem ''raz niziołkowi śmierć''. Podszedłem do niego i przywitałem się z nim jego prawdziwym imieniem. Nie mogę zaprzeczyć, mocno go tym zaskoczyłem. Na szczęście pozytywnie. Co prawda nie wszytsko poszło tak jak powinno pójść, ale dowiedziałem się, gdzie jest siedziba gildii. Tej prawdziwej, a nie ''gildii opryszków''. A to i tak lepiej niż można się było spodziewać. Pewnie gdybym nie był jego ziomkiem nic bym nie wyciągnął. A tak - nie dostałem oficjalnych informacji, ale mogłem się dalej odwoływać. Zresztą czy w gildii złodziei może istnieć coś oficjalnego? No, nieważne, wieczorem udałem się pod tamten adres i dzięki znajomości starych złodziejskich tradycji udało mi się skontaktować z liderem. A właściwie liderką, ale więcej o niej powiedzieć nie mogę... Spytacie się może, co to za tradycje? Po prostu chcący się skontaktować z szefem musi się do niego dostać. I tyle. Ja się dostałem przez okno. Na piątym piętrze budynku. Właściwie, to prawdopodobnie gdybym nie ''praktykował'' w podmroku, to nie przeszedłbym tych pułapek, które zastawili... Ale wracając do tematu, dowiedziałem się co nieco o sprawie tych morderstw. I zdobyłem jako takie ubranie... Więc co do tych morderstw. Najlepiej jeśli przytoczę wam całą rozmowę. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie, jeżeli pominę fragmenty nieco nieodpowiednie...

[To co jest pisane normalną czcionką, to ''teraźniejszość'', a to, co kursywą to taka mini retrospekcja ;).]

Niziołek trzymał się gzymsu i zwisywał swobodnie. Nie spoglądał w dół. Niby nie miał lęku wysokości, ale nie byłoby najlepiej przekonywać się o tym w takim momencie. Powoli zaczął się podciągać. Ale tylko do momentu, aż mógł zobaczyć co jest na tym gzymsie. Podciągnął się wyżej. Wyjątkowo nie było żadnych pułapek... Lekko się przekręcił i zaczął podnosić nogi. Po chwili już stał ''przyklejając'' się do ściany. Zaczął ostrożnie przechodzić w stronę okna. Nagle zaczął dziwnie się czuć. Jakby się cały czas wychylał od ściany. A przecież plecami cały czas jej dotykał... No tak, "Kitten" zawsze miała niekonwencjonalne pomysły. Tylko co wymyśliła tym razem? Po chwili niziołek doznał olśnienia. ''Ściany! Ona kazała nachylić ściany...'' Rzeczywiście, im bliżej okna, tym ściany były bardziej odchylone od pionu... Niby nic poważnego, ale gdyby znalazł się ktoś niedoświadczony, to z pewnością by spadł, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Prawdopodobnie gdyby Fur nie był niziołkiem, tylko człowiekiem, to też by już leciał w dół. Czasami warto być mniejszym...

... Więc przeszedłem przez wszystkie pułapki, jakie zastawili, dzięki moim umiejętnościom i zręczności. Wcale nie były takie trudne jak się spodziewałem. Myślałem, że będzie dużo ciężej...

Przycupnął przy oknie. Było zamknięte na jakiś dziwny zamek. Teoretycznie można by było wybić szybę, ale to by kolidowało z tradycjami złodziejskimi. ''Nigdy nic nie niszcz. Nie wiadomo co ludzie zechcą kupić...''. Okno było połączone z parapetem jakąś dziwną konstrukcją kółek, pręcików i łańcuszków. Fur zauważył też, że całość jest połączona z naciągniętymi dzwoneczkami, które zaczęły by dzwonić, gdyby ktoś wszystko poprzecinał... ''Czyli mam teraz niby rozwiązać zagadkę logiczną, tak? Będzie ciekawie...''

...Otworzenie okna było bajecznie proste, zrobiłem to w kilka minut. Myślałem, że zamek będzie bardziej skomplikowany...

Kiedy niziołek wreszcie odkrył prawidłowe rozwiązanie, minęły trzy godziny... Trzy bardzo długie godziny. Fur zdjął wszystkie pierścienie i zaczął ostrożnie otwierać okno. W końcu udało mu się wśliznąć do apartamentu "Kitten". Poczuł mocny zawód.

...Kiedy już wszedłem do środka poczułem się nieco zawiedziony. Dotarłem niezauważony. I to mają być najlepsi złodzieje na świecie...? ...

Ona na niego czekała... Do tego wymownie patrzyła na klepsydrę, w której piasek przesypał się już do połowy. Była ubrana niezwykle prowokacyjnie. Niziołek zaczął konwersację bardzo inteligentnie.

...Więc jak już się ujawniłem, to zaczęłem rozmowę. Od początku kontrolowałem wszystko. Z miejsca spytałem się, co wie o tych morderstwach...

- Eeee... - Fur spostrzegł się, że to nie jest dobry początek na rozmowę ze słynną "Kitten", więc od razu się poprawił - Ja ... tentego ... jestem ... eee ... w pewnej sprawie. Dokładniej prosiłbym, o pani, o kilka prostych odpowiedzi. To znaczy odpowiedzi na kilka prostych pytań... - Wzrok niziołka mimowolnie zsunął się na dekolt. A właściwie na miejsce, gdzie dekolt powinien być. Zamknął oczy i powiedział sobie ''Fur, uspokój się, jesteś tu w sprawach służbowych...''.
- Wiesz, niziołku, jakbyś sprecyzował te pytania, to pewnie byłoby mi łatwiej na nie odpowiedzieć, ale to tylko taka drobna rada. - "Kitten" uśmiechnęła się lekko ironicznie.
- Więc, eee, możesz powiedzieć czy jesteście powiązani w jakiś ... eee ... to znaczy ja nic nie chcę sugerować ... eee... Więc czy jesteście powiązani w jakiś sposób z tymi morderstwami...?


...Najwyraźniej zaskoczyłem ją tym pytaniem. przez chwilę myślała co opowiedzieć, a później próbowała mi wcisnąć jakąś bajkę, ale od razu jej to wyperswadowałem...

- Jakimi morderstwami niziołku? W Waterdeep? Tym mieście spokoju i porządku? - "Kitten" najwyraźniej świetnie się bawiła obserwując speszonego Fura.
- Eee, bo ja myślałem, że... Eee, to znaczy Lordowie powiedzieli. To znaczy to nie tak... Lordowie powiedzieli o jakimś polowaniu na mordercę...


...I wtedy już wymusiłem z niej odpowiedzi na moje pytanie. Uwierzcie mi, nie było łatwo nakłonić ją do mówienia...

- Dobrze niziołku, uspokój się i słuchaj uważnie. Nie mam zamiaru tego powtarzać. Oczywiście, że wiemy o tych zabójstwach. I muszę przyznać, niezbyt nam się to podoba. Ktoś działa na naszym podwórku, a my nie wiemy kto i dlaczego... Musi to być najlepszy z najlepszych, a własciwie prawdopodobnie kilka osób. Jedna nie byłaby w stanie... Nie ważne. Ostatnio zniknęło 2 moich najlepszych ludzi w tym jeden, lepszy nawet ode mnie w rozbrajaniu pułapek - "Kitten" powiedziała to ze złością i lekką nutą zazdrościsłyszalną w jej głosie. - Jeden się właściwie znalazł. Tyle że martwy. Ciało odkryto parę dni temu. Ktoś go zabił i chyba nie był on jedynym walczącym. W każdym razie mówią, że w tamtych okolicach krążył Czarny Strażnik...

...Od razu zorientowałem się, że chodzi jej o naszego przyjaciela. Tak Zaknefeinie, zabiłeś osobę stojącą po naszej stronie barykady...

- Ale kto to mógł być? Przecież zazwyczaj mrocznych łatwo znaleźć. Nie ma ich tak dużo jak paladynów...
- Jeszcze się pytasz? - Drwiąco się zaśmiała - Nie wiesz kto Ci towarzyszy? Tak, mam na myśli właśnie tego rycerzyka z kompleksem ciemności i uczuleniem na słońce...
- Aha... A wiesz, może, czy działo się jeszcze coś podejrzanego?


...Pomyślałem sobie, że spróbuję z niej jeszcze coś wyciągnąć. Od razu oczywiście zaznaczyłem humorystycznie, że w tych czasach wszystko jest podejrzane...

- Tu wszystko jest podejrzane ostatnio. Nawet jak idziesz kupić jedzenie, to jest to podejrzane. Powiem tak, podobnie jak wy, my też nie wiemy, dlaczego dochodzi do morderstw i dlaczego zginęły akurat te osoby... Wiadomym jest oczywiście, że kowal i mag zginęli, gdyż wykonywali broń dla mordercy, a sprzedawca minerałów dostarczył jakiś bardzo cenny i rzadki metal.
- Czyli właściwie wiecie tyle co my... To znaczy do momentu, w którym moja drużyna się rozdzieliła. A nikt przypadkiem nie chciał skorzystać z waszych usług?
- Nie, nikt oficjalnie, ani nieoficjalnie nie uzyskał naszej pomocy. Resztę naszych codziennych "transakcji" załatwiamy po staremu. Jedynie Lordowie kombinowali jakby tu nas poprosić o wytropienie zabójcy lub zabójców, ale dali sobie spokój...
- Miałem na myśli raczej "tamtą" stronę... - Fur zapytał cicho i już po chwili zdał sobie sprawę, że to nie było dobre pytanie.
- Uważasz nas więc za najemników? A może sam się nim stałeś, niziołku? Wiedz, że my działamy dla pieniędzy. - Uśmiech "Kitten" jakby zrzedział.
- Nie, ja chiałem... To znaczy, eee ... no ... miałem na myśli raczej, że najemnicy nie są tak uzdolnieni, jak wy. To znaczy my. To znaczy... Proszę, o pani, o wybaczenie.


...Cały czas kontrolowałem sytuację, a ona zaczynała powoli się gubić. Bo wiecie, ćwiczyłem długo retorykę...

- Zapomnijmy o tym. Ale uważaj następnym razem na słowa, nizołku.
- Dziękuję, o pani, i proszę jeszcze raz o wybaczenie. Już właściwie dowiedziałem się wszystkiego... To znaczy nie wydarzyło się nic innego ciekawego?
- Coś ciekawego? Prócz tej sprawy chyba nic. Może tylko to, że kręciły sie tu ostatnio pewne dwie dość tajemnicze osoby. Jedną z nich jest wasz mroczny przyjaciel, który nawet mnie napawa odrazą. Jak wy możecie z nim współpracować? To demon w ludzkiej skórze! A zresztą... On nie ma litości, którą nawet my mamy czasem. Drugą osobą jest elf, który w dniu waszego przybycia spotkał się z tym Czarnym Strażnikiem. Odbyli rozmowę i się pożegnali, ale ten od was coś mu jeszcze przekazał. Chyba jakieś miecze... I ten z tymi "mieczami" opuścił miasto, jednak nie mamy pojęcia jak. Po prostu zniknął. Ale na pewno go już w Waterdeep nie ma. A teraz chyba już powinieneś wyjść... Drzwiami, jeśli łaska. Nie myśl, że ta rozmowa nic cię nie będzie kosztować. w odpowiednim czasie sam się zorientujesz o co mi chodzi...


...Podszedłem więc nonszalancko do drzwi i wychodząc wziąłem jeszcze tę szatę...

- I jeszcze jedno, weź to ubranie. Nie godzi się, by prawdziwy złodziej chodził w takim łachu, jak twój... - Niziołek wyszedł skonsternowany do holu, zszedł po schodach i wydostał się na ulicę. ''Nigdy więcej...''

...I to by było na tyle. Pokręciłem się jeszcze po okolicy, ale nic ciekawego się nie wydarzyło...
- Jesteś pewny, że wszystko wydarzyło się identycznie jak to opisujesz? - Eileen z niedowierzaniem patrzyła na Fura. - Coś mi tutaj nie pasuje.
- No co, pofantazjować nie można...? Wszystkie fakty podałem w wersji prawdziwej, to powinno wystarczyć... - niziołek się skrzywił lekko - A co u was się działo?

[Uff, rozpisałem się... ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mroczny wstał od stołu i zaczął się zastanawiać, gdzie by tu pójść. Jego miecz czuł się dość samotny i chętnie przywitałby się z jakimiś żeberkami...
- Nie wiem jak wy, ale chętnie bym ruszył do tych podziemi. Któryś z tuneli, nieważne czy ten pod świątynią, w dokach, czy w którejś z części kanałów, nas doprowadzi do celu. - Mroczny dopił czarną kawę i kontynuował:
- Rozpoznanie walką...
- Jeszcze się nie nauczyłeś ? Świerzbi cię, żeby kogoś zabić ! Przyznaj się ! - Eileen miała dość tajemnic. - I kim był u licha ten ktoś z kim się spotkałeś ? - Mroczny zamiast pobladnąć jakby pociemniał:
- Nikt związany ze sprawą. Stary znajomy i tyle. Ja idę do podziemi...

[ Przez kanały ? ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować