Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

- Jasne, że z tobą pójdę! - zawołał paladyn wstając z miejsca - teraz pomyślałem, że popełniłem błąd. Trzeba było jednak zajrzeć do tego grobu. No Furion! Choć. Zobaczymy czy się na coś przydasz - zawołał na wilka gdy jego pan już wyszedł.
Nieświadomie Gregor przyśpieszał tempa. Miał wrażenie, że będzie za późno by się czegoś dowiedzieć. Do grabarza dotarli szybko - byli tu przecież niedawno. Na ostre pukanie do bramy, pojawiła się ta sama znana gęba, która na widok nowych znajomych natychmiast znikła. Słychać było tylko jak rygluje drzwi.
- Otwórz! - zawołał druid - potrzebujemy coś jeszcze sprawdzić. Zapłacimy!
- Mam w nosie płacenie - mruknął zdenerwowany paladyn i kopniakiem wyważył drzwi. Przestraszony grabarz schował się w kąt wrzeszcząć w niebogłosy, że go rabują. Jednak nagłe pojawienie się przy nim szarego wilka odebrało mu na długą chwilę mowę.
- Odkop ten grób! - zawołał gniewnie Gregor
- Ale ...
- Rób co mówię, bo pożałujesz! - krzyknął na grabarza paladyn i złapawszy go za łachmany, pchnął w stronę cmentarza. Druid nie poznawał przyjaciela. Był naprawdę zły.
Jeden rzut oka wystarczył by się przekonać, że dosłownie przed chwilą ktoś do tego grobu zaglądał. Jednak paladyn nic nie mówił. Wilk pilnował ciężko pracującego mieszczanina, choć paladyn wiedział, że jest za późno.

Grób był pusty ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Jak mówiłem wcześniej jeśli coś napiszecie nie tak to ja to poprawię w dalszej fabule - potraktujemy to jak pomyłka przy śledztwie. Złodziej się nie ukrywa... Dziś piszę normalnie - do około 18. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ne zrobiliśmy czegoś co powinniśmy - po raz kolejny... Czemu ja muszę robić wszystko co zaległe sama? ;P]

Elfka siedząc w kąciku karczmy skrupulatnie zapisywała wszystkie fakty na pergaminie starając się nie umieszczać tam żadnych poglądów, opinii czy domysłów, bo każdy z nich może okazać się błędny. Nieco zmęczona co jakiś czas spoglądała ku tym, którzy pozostali w karczmie. A sporo ich tutaj było - wszyscy zmęczeni po na wpół przespanej nocy. Tylko Marvolo z Gragorem zdecydowali się jeszcze pójść czegoś poszukać. Po chwili jakby ją oświeciło. Jeszcze raz zerknęła na pergamin. Potem szybko wstała ze swojego miejsca i furkocząc błękitnym płaszczem przeszła przez całą karczmę w drugi "mroczny" kąt. Mroczny bynajmniej nie z powodu cienia...

-Siedzisz tu sam? - zapytała elfka. W jej głosie dało się wyczuć jakąś inną nutę. Wojownik spojrzał na nią swym mrocznym wejrzeniem - To czego się dowiedziałeś o tym minerale? - elfka była bezpośrednia ...i zła. - No, chyba nasz mag coś ci powiedział. Powiedział "rzadki" minerał - czyli wiedział on o czymś. Poza tym... Po jakie licho żeś zatłukł tego złodziejaszka! I ciebie o coś mogą zaskarżyć! I czemu do cholery nic nam nie powiedziałeś!!! - mówiła szybko nieźle rozeźlona elfka. Wtedy jednak spostrzegła strumyczek krwi lekko sączący się spod czarnej zbroi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kilka minut później w pokoju Mrocznego…

- Eee… i kto tu jest teraz zły. - jakoś bronił się Mroczny, ściągając z siebie zbroje. Spod rozciętej koszuli (czarnej) sączyła się krew. Gdy podwinął ubranie ukazała się sporych rozmiarów rana. Mroczny przyłożył do rany rękę i zaczął szeptać niezrozumiałe dla elfki słowa - najpewniej jakąś mroczną inkantację. Gdy po minucie odsunął rękę po ranie nie było śladu. Człowiek przetarł zaschniętą krew wilgotną szmatką - rozcięcie zniknęło całkowicie.
- Sądziłam, że wy, Czarni Strażnicy, potraficie zadawać tylko rany swoją magią, w przeciwieństwie do paladynów.
- Jak widzisz tak nie jest. Możemy użyć tej samej energii zarówno do leczenia jak i zadawania obrażeń.
- No to teraz możesz spokojnie mi opowiedzieć jak do tego doszło.
- No cóż… trochę głupio mi o tym mówić. Jakbym się nie pojawił to zginęłaby ta niewinna dziewczyna… ehh… wstyd.
- No tak… - dodała z ironią Eileen. - Uratowałeś komuś życie. Co było dalej.
- Widziałem go. Nie był jednak sam. Było ich chyba z sześciu. Jak pewnie już słyszeliście załatwiłem jednego, ale część z nich raczej nie dożyła dzisiejszego dnia…
- Kim jest on ?
- A, właśnie. To chyba jego szukamy. Miał tą broń. Trzeba naprawdę z nią uważać. Nie uchroni cię przed nią ani żadna tarcza, ani zbroja. Nawet magiczna. Przenika przez każdy pancerz, ale rani ciało. Cóż… teraz wystarczy tylko sobie ułożyć jak i przez kogo powstała. A sprawca zacierał wszelkie ślady. Jak sądzę szykuje się jakaś grubsza sprawa. A te pozostałe morderstwa nie są również przypadkowe. Każda z ofiar coś widziała lub wiedziała. Sądzę, że dzięki tej broni można coś otworzyć… i to chyba jest pod miastem. A oni szukają odpowiedniego wejścia i jednocześnie chcą na powierzchni wywołać chaos, aby ułatwić sobie ucieczkę. Tak właściwie to tyle wiem… reszty dowiemy się wkrótce, jeśli się stąd ruszymy. - - Jak sądzę masz jeszcze jakieś pytania ? - Mroczny wyjął z sakwy jakiś proszek i posypał nim przebity fragment zbroi. Po chwili polał go jakimś płynem i wszystko zamieniło się w metaliczną papkę. Zapałka zapaliła całą mieszankę - po chwili zbroja była całkiem nieźle podreperowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elfka spoglądała z zadziwieniem na to co robił Mroczny. Złość nieco w niej ostygła.

-No cóż... O tyle dobrze, że nic ci się nie stało i że w końcu coś raczyłeś nam powiedzieć, wojowniku. - mówiła już nieco spokojniej elfka. - Ale proszę cię o jedno: schowaj dumę do kieszeni, choć na chwilę. Współpraca nie jest łatwa - szczególnie w tak "pomieszanej" pod względem charakteru drużynie, ale owocna. - elfka zacięła się na chwilę zastanawiając się nad reakcją Mrocznego. Ten jednak dalej milczał. - Dobrze, czyli mamy doczynienia z grupą zorganizowaną. To czego oni szukają musi być chyba dobrze zabezpieczone. I co więcej - zapewne leży tam od dawna, bo kiedyś tylko ktoś miał tyle rozumu, żeby porządnie zabezpieczać przedmioty cenne... Bądź niebezpieczne. - elfka przez chwilę powstrzymała się od pytania zastanawiając się nad prawidłowością swoich przypuszczeń - Czy dobrze myślę? Masz pojęcie co to może być? Albo może raczej - gdzie się to może znajdować i kto to tam wpakował? - spytała elfka siadając na łóżku. Nie wiedzieć czemu pościel zamiast białej była czarna. Ale nie zastanawiała się nad tym, bardziej ciekawiła ją odpowiedź Mrocznego...

[Dirty Dancing! Idę zobaczyć końcówkę. Brb...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2006 o 17:33, Cecylia napisał:

- Czy dobrze myślę? Masz pojęcie co to może być? Albo może raczej - gdzie się
to może znajdować i kto to tam wpakował? - spytała elfka siadając na łóżku. Nie wiedzieć czemu
pościel zamiast białej była czarna. Ale nie zastanawiała się nad tym, bardziej ciekawiła ją
odpowiedź Mrocznego...

- Może coś złego. - pomyślał szczerząc kły Mroczny. Eileen dziwnie na niego spojrzała"
- Szczerze mówiąc co nieco wiem. Ale źródła nie mogę ujawnić pod żadnym pozorem. Zresztą i tak byście mi nie uwierzyli. Tak więc kazamaty pod miastem, do których być może jest zejście w kanałach, podziemiach światyni lub w pobliżu nabrzeża są tak stare jak i Waterdeep. To co jest pomiędzy kazamatami, a Podmrokiem jest jednak jeszcze starsze. Nawet nie wiem co to jest, ale jest tam na pewno.
- Niby skąd ?
- Od przybycia do portu czuje zło... Zło w najczystszej postaci. Nie wiem czy jest to jakaś rzecz, czy istota, ale jest. Resztę dośpiewał mi mój znajomy, przed opuszczeniem miasta. To coś został jednak umieszczony całkiem niedawno, w stosunku do istnienia świata. Kilka, może kilkanaście lat temu - dzięki przebiciu się pod kazamaty.
Po co ten ktoś to zrobił nie wiem. Ale ktoś inny lub ten sam próbuje się tam teraz dostać... I ten ktoś wie również, że my to teraz wiemy. Sądzę, że coś się dzisiaj wydarzy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Fajnie... - powiedziała elfka. Złość przeszła jej całkowicie. Na jej miejscu zjawiła się niepewność. Nie wiadomo, co się stanie, trzeba mieć się na baczności. Ale też coś jeszcze... Nie była jeszcze pewna co to jest.

- Bywaj... - powiedziała i nawet nie zauważyła jak już była w swoim pokoju. Szybko uzupełniła zawartość swojego pergaminu. Ilość faktów wzrosła znacząco. A im więcej faktów, tym więcej przypuszczeń. - przebiegło jej przez myśl. Ale z drugiej strony miała wrażenie, że sytuacja się nieco wyklarowała. Gorzej z tym, że byli teraz bezpośrednio narażeni na konfrontację z winowajcami całego tego zamieszania. Tak rozmyślając elfka przez przypadek przemknęła przed lustrem. Po chwili cofnęła się o krok i spojrzała na swoje odbicie. Na szczęście nie było po niej widać lekkiego niewyspania. Gorzej z czym innym. Magia, owszem, zawsze jej pomagała. Ale magia to nie mydło i szczotka. Szczególnie po takiej wycieczce do zakurzonego miasta należało zwiedzić coś takiego jak łaźnia.

-Ohh... Eileen, Eileen... - pokręciła głową - Co się z tobą ostatnio dzieje? Phil mówił coś o jakimś święcie w mieście. A ty wyglądasz w tej chwili gorzej niż wieśniaczka. Trzeba by coś z tym zrobić...

Elfka szybko złapała kilka rzeczy ze swojej torby i już jej nie było.

----------------

Nie minęło wiele czasu, gdy elfka stała już przebrana i porządnie wyszorowana przed lustrem. Włosy dotąd spięte w warkocz, a pośpiesznie suszone magią, teraz lekko się pofalowały. Nie miała ochoty na razie ich spinać klamrą. Choć niedawno kupiony, błękitny płaszcz tez doczekał się czyszczenia. Nie wspominając już o ładnej, białej bluzce, z wyhaftowanymi kwiatami tuż obok dekoltu, którą wyjęła z torby. Pierwsze tchnienie wiosny - chyba mogę w końcu trochę odetchnąć. Pomyślała wciągając na siebie granatowe spodnie ze znacznie cieńszego niż dotąd materiału. Niby nieporęczna, a jednak "bezdenna" torba ma swoje plusy. - zaśmiała się w myśli pakując pośpiesznie wyprane i wysuszone ciuchy do plecaka. Po chwili już stała na dole i opowiadała przyjaciołom o tym, czego się dowiedziała. Nim zdążyła dojść do sedna do karczmy wpadł Gregor z Marvolem i Furionem. Zdyszani szybko dosiedli się do reszty i dysząc ciężko powiedzieli o swoim odkryciu...

[Hmm... Co jak co - troszkę zatraciliśmy się z czasem. Nie miałam pojęcia jaka pora dnia teraz panuje ;P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Wiedziałem! Ktoś grzebał w grobie ... grzebał w grobie ... całkiem nieźle zabrzmiało - zamyślił się na chwilę Gregor siadając ciężko na ławie.
- Co się stało - zaciekawiła się Eileen
- Cały czas mnie męczyło, że nie sprawdziłem zwłok. Wiedzieliśmy, że strażnik zginął od zatrutej broni. Przecież trucizna jest jak odcisk palca producenta. Tym tropem doszlibyśmy kto ją nasączał. Niestety gdy tylko zobaczyłem grób od razu zauważyłem, że tuż przed nami ktoś do niego zaglądał.
- No i? - popędzała elfka
- No i grób zastaliśmy ... ale pusty. Ktoś wyniósł zwłoki. Grabarz twierdził, że o niczym nie wie. Udawał zaskoczonego, ale jak go Furion nastraszył - tu pogłaskał futrzaka za uchem - to wygadał się, że było przed nami kilku gości, którzy po prostu zabrali ciało strażnika i gdzieś odeszli. Przypuszczam, że "czyścili" ślady ... Poszliśmy ich tropem i podejrzeliśmy gdzie te zwłoki chowają.
- I teraz najgorsze ... - rzucił podenerwowany druid
- No właśnie - przerwał paladyn - zakradłem się, i ściągnąłem trochę ropy z rany. Rozumiecie chyba, że śmierdziało. Tu jest - i rzucił na stół filokę która potoczyła się po stole w stronę Eileen - mógłby ktoś to sprawdzić?
Gdy opowiedziano im co w tym czasie się wyjaśniło druid zaproponował:
- To może sprawdźmy, kto zrobił tę truciznę, ona często się tu wśród tych ofiar pojawia. I startujmy w te podziemia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- No właśnie - przerwał paladyn - zakradłem się, i ściągnąłem trochę ropy z rany. Rozumiecie chyba, że śmierdziało. Tu jest - i rzucił na stół filokę która potoczyła się po stole w stronę Eileen - mógłby ktoś to sprawdzić?
Gdy opowiedziano im co w tym czasie się wyjaśniło druid zaproponował:
- To może sprawdźmy, kto zrobił tę truciznę, ona często się tu wśród tych ofiar pojawia. I startujmy w te podziemia.
- OK - odpowiedział Shan - zajmę się tym. Wkońcu do czegoś praktyczniejszego niż tylko przyrządzanie mikstur przyda się moja wiedza.
Elf otworzył fiolkę i wylał jej zawartość na coś co przypominało talerzyk.
Pomimo tak niewielkiej ilości substancji strasznie ona śmierdziała. Mag rzucił zaklęcie rozpoznania po czym znał prawie cały skład owej ropy.
- Podstawowy składnik to wydzielina kwiatu lotosu. Jednak nie umiem rozpoznać skąd ten smród. To nie tylko skutek rozkładającego się ciała... WIEM! - Shana olśniło - to jest piołun! Rzadkie zioło, szczególnie tutaj w okolicach Waterdeep. Może właściciel sklepu zielarskiego będzie wiedział kto posiada te zioła?

Po chwili Shan wrócił z uśmiechem na twarzy.
- Drodzy przyjaciele mam dla was nie lada wiadomość.
- No mów już, nie każ nam czekać - niecierpliwiła się Eileen.
- Spokojnie, już mówię. Jak zapewne wiecie...
- No mów już! - przerwał mu Gregor
- Ok, zioło jest bardzo rzadkie. Do Waterdeep dostarcza je tylko nijaki Gamber...
- To samo imię było na kartce u kowala! - zauważył Farin
- Właśnie... Co więcej zioło to wzmacnia trujące działania innych ziół i wydaje właśnie nieprzyjemny smród. To tyle, co robimy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przyjaciele radzili jakiś czas o truciznach, jednak nie doszli do niczego konkretnego [narazie] więc porozchodzili się. Tymczasem zbliżała się pora rozpoczęcia uroczystości. Na ulicach ciężej było spotkać ludzi, wszyscy bowiem albo odpoczywali po pracy, albo powoli zbierali się na placu głownym. W karczmie rownież było pusto. Pojedyncze postaci sączyły piwo lub wino. Towarzysze rozeszli się po swoich pokojach. Po pewnym czasie jednak zebrali się w izbie jadalnej i powoli wybierali się na uroczystości. Wydawali się być rozluźnieni jednak w głębi duszy każdy rozmyślał nad śledztwem. Mimo to szli bez broni. Inaczej nie dostali by się na rynek.
- Nie ma się czego obawiać - zaczął Shan - za duży tłum. Powinno być spokojnie. - odpowiedziały mu tylko niepewne głosy potakiwania. Po chwilce wyszli i skierowali się w stronę rynku. Ulice były wspaniale przystrojone, po obu stronach wisiały kolorowe flagi i tkaniny, miasto było niesamowicie czyste i spokojne jak nigdy. Naraz usłyszeli gwar dochodzący zza rogu. Był to lud zgromadzony na rynku oczekujący na powozy mające nadjechać z wieńcami. Pośrodku tłumu jak zauważył Phil był jakby row, a na jego koncu podest ze stojącym za nim wojewodą. Drugi koniec był na alejce, ktorą elf szedł do lasu. Po chwili dało się usłyszeć cichy stukot koni i tarkot koł. Po minucie na plac wjechały wozy ze wspaniałymi wieńcami stworzonymi z plonow z zeszłego roku. Były większe i mniejsze, w większośći zajmowały całe wozy, a nawet wychodziły poza nie. Bardziej kolorowe i mniej kolorowe, lecz wszystkie tak piękne, żę dech w piersiach zapierało. Towarysze korzystając ze swoich atutow przpchnęli się na sam przod. Już z oddali Phil zobaczył nachającego mu Macieja. Odmachał i uśmiechnął się. Wozy podjechały pod ambonkę, gdzie stał wojewoda. Zaczął on zabierać się za przemowienie.
- Drodzy mieszkańcy! - zaczął mowić swoim basem - Nie chciałbym mowić tu za dużo bo wiem, że chcecie jak najszybciej przejśc do zabawy. Jednak jak co roku najpierw udamy się posyopać ziemię suchą trawą. Ale jak zwykle najpierw ja mam swoje przemowienie. No więc chciałbym podziękować naszym rolnikom za dostarczanie nam zawsze świeżych warzyw i owocow. ROwnież na was utrzymuje się handel tego miasta. Dziękuję Wam rownież za stworzenie tych pięknych wieńcy ktore w tym sezonie są wyjątkowo piękne...
- Jak co roku! - krzyknął ktoś z tłumu i rozległ się cichy śmiech.
-... i okazałe. Życzę Wam aby ten sezon był rownie obfity i pogodny. Nasze miasto żyje w ciągłym spokoju nie zakłocane żadnymi dziwnymi wydarzeniami - przy tych słowach przyjaciele spojrzeli po sobie wymownie - ani postaciami. A teraz... sypmy trawę! - ukłonił się i zszedł z mownicy. Od razu otoczyło go kilku żołnierzy. Mieszkańcy natomiast udali się aby dokonać tradycji. Tłum szedł wielką kolumną w stronę pol, podbierając suszoną trawę z wozow. Phil wskoczył na drzewo aby zobaczyć jak wielki jest tłum. Był bardzi wielki. Wylewał się niczym morze, na pola i gnieździł się jak rzeki między budynkami miasta. Phil przeskakując z drzewa na drzewo dostał się jakoś do wozu znajomego i usiadł koło Maćka.
- Witam. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, abym pomogł posypywać ci pole?
- Naprawdę? Panie, to wielki zaszczyt dla mnie... i dla moich corek też.. - elf obejrzał się i zobaczył jak dwie dziewoje uśmiechają się do niego.
- No to ja nie będę zajmował miejsca na wozie - i przeskoczył na płot okalający drogę. Szedł po nim niczym kot tyle, że na dwoch łapach. Po chwili dotarli na miejsce. Elf wziął wor z trawą i poszedł z rodziną Maćka robić to co do nich należało. Elf widział jak na polach krzątali się ludzie. Ci ktorzy już skonczyli przechodzili pomoc innym tak aby wszyscy rowno udali się na bal. Nawet towarzysze przemknęli mu gdzieś. Po pewnym czasie ludzie z wesołym gwarem zaczęli kierować się ku głownemu rynkowi. Tam orkiestara wydawała już z siebie pierwsze dzwięki. Gdy tłum zgromadził się na placy jakaś postać nakazała ciszę. Po chwili rozległo się ciche plumkanie lutni a w powietrzu odezwał się głos barda:
-"Posłuchajcie ludzie zacni
ballady o dzilnym woju,
ktory orężem swym sławnym
wiele ubił potworow.
Opowieść to będzie
jedna z wielu, o tym jak smoka
dorwał za młodu.
wedrował jak zwykle,
traktami samotnie,
zwiedzając kraje,
podziwiając słońce.
Aż w koncu dotarł,
do miasta odległego,
rolnictwa kolebki
i spokoju ojczyzny.
Oręża to od dawna nie mają,
w miłości żyją,
i jeść innym dają.
Elf ktory miasto odwiedzał,
nie po raz pierwszy
rad był, że znow tu zawita.
Tym większe zdziwienie było jego,
gdy kobiety z miasta wybiegły płaczące
i w te słowa rzekły do niego:
"Panie! Ratuj nas i mężow naszych,
od smoka złego co w gorach zamieszkał
i nęka nas teraz bez przerwy.
Ratuj nas panie, a wynagrodzimy Ci.. sowicie"
Przejęły te słowa rycerza nie mało,
więc ruszył na spotkanie z potworem/
Poł dna go szykał,
w gorzystych gęstwinach,
aż w koncu znalazł gada.
Czarny był ogromny,
ze skrzydąłmi niczym domy
lub namioty wielkie.
Dłogi boj był,
a mieszkańcy we wsi, ryki
słyszeli i wybuchy.
I woj już leżał na skałach zmęczony,
a smok bu go ubić łapę swą podniosł.
Odsłonił tym ruchem, miejsce bez pancerza,
woj wpakował tam ostrze.
Smok zwalił się na ziemię,
z hukiem i rykiem i stracił dech momentalnie.
Zwyćięzca powstał i ruszył ku wiosce,
ku ogolnej uciesze, i honorowym
został obywatelem.
A zaglądął często do wsi przepięknej
i był tam mile widziany. A teraz gdy księżyc jeszcze nisko nad nami
ten wędruje swoimi szlakami...

Ukłonił się i posłał swojego pomocnika aby ten przeszedł z kapeluszem po ludziach i pozbierał datki. Tańce zaczęły się na dobre. Eileen jakp jedyna przedstawicielka płci pięknej została wytańczona za wszystkie czasy. Po jakimś czasie gdy towarzysze mieli udać się przeszukiwać loczy rozległ się krzyk, a muzyka ucichła:
- KONIE!!! SKRADZIONO DWA NAJLEPSZE KROLEWSKIE KONIE!!! STRAŻNICY ZNIKNĘLI!!! - i zaczął się popłoch, wszyscy zaczęli biegać w rożne strony. Phil zawołał:
- Za mną! - i ruszył w stronę pol. Na horyzoncie widać było dwa znikające wierzchowce wbieagające do lasu. Na jednym jeżdzieć, drugi pusty. Dopadli do pierwszego domostwa, odwiązali przywiązane do wozu konie i jeden po drugim zaczęli ścigać uciekinira...

[piszcie przebieg pościgu, aczkolwiek samo odnalezienie ich napisze devill lub ja. będę po dwudziestej lub w sobotę]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elfka nie czekała na nic. Lubiła taniec, ale nie hulanki. Szybko pognała za Philem. Szybko odczepiła konia od wozu i wskoczyła na oklep. Po chwili juz czuła wiatr we włosach. Pełen galop, była tuż obok Phila, a w oddali widziała Skradzione konie i jeźdźca. Wpadli między drzewa. Postać jeźdźca ledwo była widoczna. Obłoki kurzu wzbijały się spod kopyt w rytm ich stukotu. Elfka kontem oka dostrzegła gnającego za nimi Marvola z Furionem.

-Druidzie, zrób coś! - krzyknęła. Wiedziałą, że władcy mają tylko najlepsze konie. - Spróbuj ich zatrzymać!

[Dobra, na dziś chyba dość... Bywajcie! (czy aby napewno?) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Darkus nigdy nie lubił ogromnych zabaw. Był ciągle czujny i bardzo uważny. Gdy skradziono konie nawet nie przejął się tym. Zresztą i tak nie miał konia, a gonitwa za kimś kto i tak jest daleko nie miała sensu...
Kupił sobie jedzenie i oczywiście JASNE piwo no i delektował się smakiem przy stole, gdy nagle ktoś zepchnął inkwizytora z krzesła. Koło Darkusa pojawiła się grupa zbirów.
- Gadaj co wiesz!
Darkus nic nie odpowiadał. Wtedy dwóch silnych mężczyzn złapało go za ramiona i podniosło do góry.
- Spokojnie, nie próbuj nawet krzyczeć. I tak wszyscy strażnicy pobiegli za końmi.
- Głupcy wy chyba nie wiecie z kim macie do czynienia!- odpowiedział Darkus
- Ale wiemy poszukiwaczu! Albo powiesz, co znalazła twoja ekipa albo zabierzemy cię do nie miłego miejsca i tam będziemy ciebie torturować aż umrzesz.
- Nic wam nie powiem ścierwa.
Największy z bandytów uderzył Darkusa w brzuch. Ten ledwo złapał powietrze.
- Gadaj!
I jeszcze raz walnął, ale tym razem w twarz. Darkus wykorzystał chwilę nie uwagi i jednego z trzymających kopnął w krocz. Tamten puścił inkwizytora. Palladyn z drugim bandziorem zaczął się siłować, gdy po chwili walnął go w nos i go złamał. W tym momencie kilku strażników wpadło na miejsce zdarzeń.
- Pomocy! Rabują mnie!- krzyknął Darkus
Srażnicy powyjmowali miecze. Rabusie puścili Darkusa i uciekli.
- Jeszcze się spotkamy! Uważaj ze swoją drużyną.
Strażnicy nie biegli za złoczyńcami.
- Nic się panu nie stało?
- Nic, nic dziękuję za pomoc.
- Może odprowadzić pana do domu?
- Tak do karczmy.
Darkus pokazał drogę, a strażnicy odprowadzili go. Inkwizytor nie miał na nic siły, czuł, że musi mieć złamane żebro, bo nigdy nie czuł takiego bólu jakie teraz mu towarzyszyło. Poprosił karczmarza, że jak wróci drużyna to żeby ktoś przyszedł do pokoju inkwizytora, kto się zna na leczeniu. Karczmarz lekko kiwnął głową, a Darkus powrócił do pokoju. Usiadł na krześle i pomyślał : Następnym razem będe miał przy sobie broń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Druid jechał na swoim Furionie który był już w pełni sił. Wiedział, żę wilk mimo iż jest wytrzymalszy niż te rumaki, to jednak nie jest w stanie ich dogonić. Powiedział szeptem do ucha wilka:
-Biegnij miarowo, postaraj się nie rzucać. Jakoś ich zatrzymam.
-Nie ma sprawy-
odwarknął. Wilk od tej pory biegł miarowymi skokami. Druidowi to wystarczyło do spokojnego rzucenia inktancji. Powoli i ostrożnie włożył włócznię za pas przebiegający przez plecy. Dzięki temu miał wolne obie ręce. Zaufanie do wyczucia Furiona też miał duże. Teraz tylko liczył na to, że las zechce go wysłuchać...
-Wzywam Was duchy tego lasu! Przybądzcie na me wezwanie!
Las dookoła zaczął szumieć i wzbił sie mocny wiatr podnoszący liście do góry. Te momentalnie uformowały się w olbrzymią postać.
-Czego od nas rządasz, druidzie?
-Dziękuję Wam za wysłuchanie mojego wezwania!
-Przejdź do rzeczy, nie mamy całego dnia na wysluchiwanie cię!
-Mam do Was jedną prośbę. Jesteście w stanie to uczynić.
-Jaką?
-Tam na przedzie, jedzie dwójka koni czystej krwi. Prowadzi je jeden człowiek. Ukradł je władcom miasta.
-Miasta?! Tam, gdzie zieleń jest niszczona?!
-Nie, w Waterdeep zieleń jest utrzymywana w porządku!
-A jeśli kłamiesz?
-To weźmiecie mnie ze sobą!
-Godne poświęcenie... Dobrze, wykonamy to dla ciebie. Ale pierwszy i ostatni raz. Nie proś tego lasu już o nic więcej.
Postać momentalnie rozwiała się, a drzewa na przedzie zaczęły wyginać gałęzie w kierunku drogi. Te z przodu podniosły się z ziemi i wyszły na drogę, zagradzając ją...

[Dopisz ktoś to zakończenie. Nie wiem jak to dalej trzeba rozegrać :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2006 o 21:36, Furrbacca napisał:

[Nie chcę nic mówić, ale poza Miastem Umarłych, w Waterdeep jest tylko jeden malutki park w
dzielnicy morskiej ;). ]


[Eee tam :P Ale drzewa przy drogach są :P I to się liczy :) Reszta jest nieistotna :)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.04.2006 o 21:36, Furrbacca napisał:

[Nie chcę nic mówić, ale poza Miastem Umarłych, w Waterdeep jest tylko jeden malutki park w
dzielnicy morskiej ;). ]


[To trzeba było nie mówić :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ I jeszcze kilka rzeczy. Inkwizytor ma mniej więcj zdolności paladyna, tak więc ma Nakładanie Rąk i Leczenie. Nasza rozgrywka nie musi być w 100% zgodna ze światem Zapomnianych Krain, więc kwiatki z Miastem, itd. pomijamy. Najważniejszy jest klimat fantasy. Ze złodziejem co zrobicie jest dla mnie obojętne - ale, żeby było fajnie. Pogoń nie jest związana z główną fabułą - śledztwem. Wokół karczmy zgromadziła się jednak inna grupa poszukiwaczy - możecie zrobić z nią co i jak chcecie, wtedy ja coś dodam. Wierzycie w dyplomację ? Aha... ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Druidzie! Świetna robota, nie wiedziałem, że potrafisz kierować lasem! - zakrzyknął Mitros, który przybył tu przed chwilą i był świadkiem zagradzania drogi bandytom.
-Szczerze mówiąc, poprosiłem duchy lasu... - odrzekł Marvolo.
-Na tym to właśnie polega. Tylko wielcy mistrzowie potrafią bez tego pokierowac lasem. Ale nie ma czasu na pogawędki. Do rzeczy - potrzebuję Furiona. Przyśpieszę go, potem zmienię się w orła i postaram się schwytać jednego bandytę. Jeśli dostarczymy nie tylko konia, ale też złodzieja, dostaniemy większą nagrodę. Pieniądze i przychylność króla zawsze się przydają. Furion przestraszyłby tego drugiego, a Ty zatrzymałbyś go. Drzewa są złe na tych opryszków, bo oni są z miasta. Koni nie tkną. Jednakże, danie królowi kogoś rozdeptanego przez enta jast, jak dla mnie, zbyt szalonym pomysłem... Zgadzasz się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować